Kulturalna agencja nieruchomości. Poza Polską.
Szukałam mieszkania. Bardzo specyficzne wymagania, z których najtrudniejszym jest konkretny, bardzo mały rejon. Ponieważ numery telefonów z ofert nie odpowiadały, zaczęłam wysyłać wiadomości z prośbą o kontakt.
I tak skontaktowała się ze mną kobieta, po głosie około 50+, wysłuchała mojej litanii i niedługo później oddzwoniła. Trzy razy musiałam powtórzyć, że mimo iż znalezione przez nią mieszkanie jest w rejonie bardzo bliskim docelowemu, to mnie nie ten rejon interesuje.
W ten sam sposób skontaktował się ze mną niepozorny chłopaczek z innej agencji, który najwyraźniej uważnie słuchał moich uwag, pokazując mi dwa mieszkania, bo trzecim trafił idealnie w mój gust w idealnej lokalizacji. W sobotę podpisaliśmy umowę przedwstępną.
Puenta - dzisiaj (poniedziałek), dzwoni pani z pierwszej agencji:
- Dzień dobry, agencja *nie rozumiałam jaka*, szukała pani mieszkania na wynajem.
- Witam, już znalazłam, dziękuję bardzo za pomoc.
- Znalazła, pff *połączenie zakończone*.
Może dobrze, że się z jej agencją nie udało...
wynajem
W Polsce jest tak samo. Gdyby Dostojewski żył w dzisiejszych czasach, Raskolnikow zamiast lichwiarki, mordowałby pośredniczkę nieruchomości...
Odpowiedz"Znalazła, pff *połączenie zakończone*"? Nie kumam, to jakieś przekleństwo czy co?
Odpowiedz