Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wrzuciłam kiedyś historię o "podstępnym przejęciu mieszkania po dziadkach" (https://piekielni.pl/83443). Niektórym chyba…

Wrzuciłam kiedyś historię o "podstępnym przejęciu mieszkania po dziadkach" (https://piekielni.pl/83443).

Niektórym chyba nadal się wydaje, że mogą korzystać z tego lokalu, kiedy i jak im się żywnie podoba. No ale do meritum…

Mieszkam w mieście bardzo pożądanym w okresie tzw. wakacyjno-urlopowym. Bo i do morza blisko, i do lasu, i pełno atrakcji takich, siakich i owakich. Nieraz odpierałam ataki pt. "Jola chciałaby przyjechać do ciebie w odwiedziny, koniecznie w sierpniu", "Czy przyjęłabyś Piotrusia na miesiąc? Bo ja pracuję...", "Bo my tylko byśmy u ciebie spali, nawet byś nas nie zauważyła!”.

Kuzynkę Jolę widziałam ponoć, jak miałam pięć lat, na pogrzebie wuja. Nie pamiętam nawet z twarzy, zdjęcia nie zachowały się żadne w archiwum rodziców. Krewna dla mnie typu piąta woda po kisielu, nasze matki są kuzynkami.

Piotruś to wnuk brata mojego ojca, dziecko całkiem sympatyczne, ale mimo to wciskać komuś syna pod opiekę, "bo się pracuje", to buractwo jak dla mnie. Jak na tekst kuzynki, że ona pracuje i nie ma co zrobić w Piotrusiem przez miesiąc, odpowiedziałam, że ja też na d... nie siedzę, tylko chodzę do pracy, bo kredyt na mieszkanie sam się nie spłaci - coż, nastąpiła obraza majestatu. Może i dosadnie, ale kiedyś "wkręciła" w opiekę nad Piotrusiem naszą ciotkę, siostrę mojego ojca. Mały miał posiedzieć u cioci dwa tygodnie, kiblował półtora miesiąca.

Ci niewidzialni od spania to najwięksi syfiarze, balangowicze i zwolennicy wychowania "no stress" w całej rodzinie. Są jak szarańcza. Trzy pokolenia, z tego, co wiem, obecnie czwarte w drodze, bo piętnaście lat to dobry moment na powiększenie rodziny (taka tradycja u nich swoją drogą). Jak się władują, to wypłoszy ich dopiero widmo głodu albo zniszczone mienie gospodarzy, za które ci odważą się upomnieć.

No i jest jeszcze typ cichociemny... Słyszałam o nim, ale osobiście miałam okazję poznać dopiero w ostatnią środę.
Siedzę więc sobie spokojnie, rozkoszuję się początkiem długiego weekendu, bo na piątek wzięłam urlop, a tu nagle dzwonek. Z zasady nie otwieram, nawet często do drzwi nie podchodzę, bo jak ktoś ma wpaść, to się zapowie telefonicznie, kuriera się nie spodziewałam, z podatkiem za ogródek pani w tym roku chodziła, więc zwisa mi to, kto tam stoi.

Ale dzwonek dzwoni, raz za razem. Ki czort?! Podeszłam cicho do drzwi, na szczęście drzwi wewnętrzne miałam tylko domknięte, więc otworzyły się cicho. Patrzę przez wizjer. Patrzę i nie wierzę.

Stoi tam mój kuzyn Gabriel, bratanek mojej mamy. Za nim tłoczą się jeszcze ze trzy osoby, jedna dorosła, dwie mniejsze + jakieś walizki. WTF?! Nikogo nie zapraszałam, nikt do mnie nie dzwonił.

Kuzyn normalnie mieszka około dwieście kilometrów stąd, więc albo ktoś go zaprosił, a ostatecznie wystawił, albo przyjechał na gorąco, szukać jeleni po nadmorskiej gałęzi rodziny.

Szybkie przymknięcie drzwi, na palcach do pokoju, gdzie zostawiłam telefon i kontakt z mamą. Spytana, czy dzwonił może do niej Gabriel, mama potwierdziła. Gabriel zadzwonił z trasy, że jedzie do naszego miasta i że on się z chęcią u cioci zatrzyma, bo słyszał, że tam ładne tereny są, jeziorko blisko! Mama nałgała mu, że znajomi przyjechali, więc niestety, no przykro, taaak, bardzo…

Gabriel więc stwierdził najwyraźniej, że przyjedzie do mnie. A że nie ma mojego telefonu, a na fejsie odrzuciłam jego zaproszenie, bo nie przepadam za nim, skontaktować się nie miał jak. I myślał pacan, że go wpuszczę do mieszkania.

Postali, podzwonili i poszli. Potem dowiedziałam się od rodzeństwa, że do nich obojga pisał na Messengerze, czy mogliby go przygarnąć na długi weekend. Brat go olał, siostra odpisała, że nie ma mowy. Z tego, co wiem, z rodziny nie przyjął go nikt, poszli spać do hostelu, a w piątek chyba wrócili do domu, bo się żalił jednej kuzynce, a ta pisała o tym z moją siostrą.

Czemu nikt nie chciał ich przyjąć? Pomijając nawet kwestię wpadania do kogoś bez zapowiedzi?

Gabriel to wersja light tych niewidzialnych od spania. Zostawią po sobie syf, nie wiem, kto gorszy, on czy jego niunia, wyjedzą z lodówki, co będzie, nie poczują się w obowiązku np. pójść choćby do Biedry po najprostsze zakupy, tylko będą żerować na gospodarzu. Najlepiej udostępnij im całe mieszkanie i idź spać na balkon. Albo jeszcze lepiej do piwnicy.

Dziecko nr 1, córka jego niuni, to całkiem fajna dziewczynka, spokojna i dobrze ułożona, może zawdzięcza to temu, że na co dzień mieszka z ojcem, jednak czasem niunia zabiera ją do siebie, bo ojciec wyjeżdża w delegacje.

Dziecko nr 2, potomek już Gabriela i niuni, to dzieciak z piekła rodem, rozwydrzony, niszczycielski, zdolny do wszystkiego. Od jakiegoś czasu na ich pytania, czy mogą wpaść w odwiedziny, nadmorska gałąź rodziny broni się rękami i nogami. Nie tylko my (w sensie moi rodzice, rodzeństwo i ja), ale także inni krewni bliżsi i dalsi tu zamieszkali.

Może i jestem ZŁA. Trudno. Moje mieszkanie, moje prawo.

wakacje urlopy...

by Nieromantyczna
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balam
23 23

Zawsze masz prawo powiedzieć "NIE" i nie masz żadnego obowiązku się z tego tłumaczyć.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 10

Ale ja to mam dobrze. Do mnie rodzinka nawet nie dzwoni. Jeden z plusów życia na emigracji. Mentalnie nawet nie ogarniają, jak łatwo można się w dzisiejszych czasach porozumieć z kimś na drugim końcu świata i nawet dość szybko się tam dostać.

Odpowiedz
avatar Jorn
11 11

@pasjonatpl: Dlaczego „jeden z plusów życia na emigracji”? W dobie swobodnych podróży po prawie całej Europie i nie tylko taki zagraniczny krewny to skarb! Można się mu do domu władować i przyoszczędzić. Na szczęście moi i żony krewni i znajomi są normalni – proszą o przygarnięcie rzadko, a kiedy im się powie, że tym razem nie, to nie ma żadnego problemu. Zresztą, to są wszystko ludzie, którym można bez obaw klucz podrzucić i ugościć „in absentia”, co kilka razy robiliśmy. Za to sami, kiedy jedziemy w miejsce, gdzie mieszkają jacyś dalecy krewni, czy znajomi znajomych, utrzymujemy podróż w tajemnicy, bo zarówno dla nich, jak i dla nas wygodniej jest, kiedy mieszkamy w hotelu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@pasjonatpl: zgadzam się z @Jorn, życie na emigracji w takim przypadku częściej jest przekleństwem, niż plusem. Zazdroszczę, faktycznie masz szczęście, że twoja rodzina jest pod tym względem trochę "nieogarnieta". :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

@Jorn: Piszę o swojej rodzinie, a nie o ogóle społeczeństwa. @Pattwor Z młodszego pokolenia każdy żyje swoim życiem i się nie kontaktujemy i nie czujemy takiej potrzeby. A starsze mentalnie ledwo wyszło z PRL-u, gdzie dopiero zaczęły pojawiać się telefony, a wyjazd na drugi koniec Polski to prawie jak wyprawa na biegun. Inaczej się wtedy patrzyło na kwestię odległości. To, co teraz wydaje się niczym, kiedyś było sporym dystansem.

Odpowiedz
avatar mysterde
15 15

Jak przyjemnie się czyta historię, gdzie autor nie jest ciapą życiową :) Ile było tu podobnych historii, gdzie autor zamiast wywalić taką rodzinkę na zbity ryj albo po prostu nie otwierać drzwi narzekał na swoją niedolę.

Odpowiedz
avatar Anulaja
10 10

Nie rozumiem myślenia takich ludzi. Też mam rodzinkę w "miejscach turystycznie atrakcyjnych". Choć za każdym razem, gdy jedziemy w ich rejon na wakacje, dzwonimy i umawiamy się na przysłowiową kawę. To nigdy nie przyszło nam przez myśl, żeby u nich się zatrzymać na noc, lub dłużej. Wakacje "u kogoś" to brak swobody!

Odpowiedz
avatar hulakula
0 6

@Anulaja: co w tym takiego strasznego? mam kuzyna mieszkającego nad morzem, czasem własnie wpadam tam na kilka dni. on sobie chodzi do pracy- ja w tym czasie plażuję. wieczorem się spotykamy na jakimś obiedzie/filmie/czymkolwiek, jest czas na ploty, wszywscy zadowoleni. i tak, przez ten czas, kiedy jestem - uzupełniam lodówkę, czy płacę za obiady. dla nas obojga to takie win-win.

Odpowiedz
avatar Crook
6 8

To co robisz nazywa się asertywność i masz do niej absolutne prawo. A jeśli sytuacja się kiedykolwiek powtórzy, to wyjdź do takiego natrętnego kuzyna i powiedz prosto w oczy, że NIE, nie zaprosisz go do siebie (i nie tłumacz się dlaczego - to twoja sprawa), jemu tylko zamknij drzwi przed nosem. Obrazi się, rozpowie po rodzinie; ta rozsądna część rodziny zrozumie, ta "mniej rozsądna" się też obrazi i będziesz miała spokój. Powodzenia!

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 5

ok, a wyjasnij mi czemu odbierasz telefony? czemu nie zablokujesz tych nielubianych i wciskajacych ci sie samych lub wciskajacych innych na twoja chate krewnych? utrzymuj kontakt tylko z dzicami i rodzenstwem, pasozyty poblokuj w tel i na mediach spol i spokoj obcych telefonow nie odbieraj

Odpowiedz
avatar Muireade
3 3

Nie jesteś zła. Jesteś rozsądna. Inaczej krewni już dawno weszliby Ci na głowę.

Odpowiedz
Udostępnij