Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opiszę Wam moją przygodę z Customer Service znanych i (tfu) lubianych linii…

Opiszę Wam moją przygodę z Customer Service znanych i (tfu) lubianych linii lotniczych, które są low cost - załóżmy zatem, iż nazywają się LowCost.

Uważam, że jest ona nietuzinkowa (a może wcale nie i ktoś miał podobne przejścia?).

Tytułem wyjaśnienia - od ponad dziesięciu lat mieszkam w centralnej części Półwyspu Apenińskiego.

Ad rem.

Miesiąc temu wybierałam się do Polski. Miałam już zarezerwowane bilety, ale ze względu na prognozy pogody (deszcze niespokojne i bezlitosny wygwizdów) zdecydowałam, że dokupię sobie bagaż, tych paru cieplejszych rzeczy jednak nie zmieszczę w podręcznym, a w końcu lecę na cały tydzień (dziewczyny zrozumieją).

LowCost, jak to ma w zwyczaju, bombardował mnie codziennie newsletterami: a to zabookuj hotel, a to wynajmij samochód, a to weź se narty i kije golfowe, a to kup ubezpieczenie na wypadek inwazji pancerników, no i oczywiście - nie leć jak dziad w jednych gaciach, KUP SE DODATKOWY BAGAŻ! No to myślę, proszę bardzo, zgodnie z tak aktywnie uskutecznianą zachętą zakupię ten bagaż, choć zapłacę jak za zboże (albo za pietruszkę) i wszyscy będziemy bezgranicznie szczęśliwi.

Wchodzę na stronę, wybieram opcję, płacę, sms, że piniondze z karty poszły dostaję, ale - zonk - bagaż wcale nie jest dodany! Error jakiś wyskoczył! No to szybciutko otwieram support czat i próbuję wyjaśnić. W końcu pomyłki się zdarzają najlepszemu nawet software'owi.

Po drugiej stronie jednak siedzi ktoś, kto nie za bardzo umie pisać po włosku, chociaż customer na stronie italy. Może analfabeta. Nie dogadujemy się. Dobra, no to call center. Pierdylion zapytań typu "jeśli wcale nie chcesz supportu, a jedynie pozdrowić wuja z Kartuz, to naciśnij sobie hemoroida w du**e" itd. W końcu po odsłuchaniu przeze mnie siedem razy hymnu obu Korei, w słuchawce odzywa się miła pani.

Miła pani tłumaczy, że bagażu mi nie dodali, gdyż dopuściłam się zbrodni opłaty rezerwacji voucherem. Pytam uprzejmie i wuj w związku z tym? Ona wyjaśnia cierpliwie, iż tak nie można, że sobie płacę za bilet vouchererm a potem, jak jakiś burżuj, kartą za sam bagaż. No kto to widział! System takie operacje odrzuca.

Z otchłani WTF-ków wynurzam jeszcze ostatkiem zdroworozsądkowości pytanie „To, przepraszam, dlaczego ów system akceptuje płatności za usługi, których nie może zrealizować, bo pinionżki, owszem, wyssaliście mi z karty z pierwszą prędkością kosmiczną?!”.

W pani zatliła się iskra wątpliwości. Mówi, że faktycznie, skoro potwierdzona wpłata, to wypadałoby dać ten bagaż (seriously?). Zapewnia, że postara się rozwiązać problem i daje mi przez parę minut posłuchać soundtracku z Domku na Prerii, po czym wraca na linię i radośnie oznajmia, że wieczorkiem sobie sprawdzę w aplikacji, bo bagaż będzie już dodany. Pełnia szczęścia i uznania, dziękuję ogromnie, wspaniale mi pani pomogła itede.

JEŚLI KTOŚ SIĘ ZNUDZIŁ, TO MOŻE PRZERWAĆ CZYTANIE, BO TO DOPIERO POCZĄTEK BYŁ.

Wieczorkiem, zgodnie ze wskazówkami miłej pani, otwieram aplikację, żeby nacieszyć wzrok dodanym bagażem. Już obmyślam outfity do zapakowania... a tu niespodzianka.

Nie - nie, że nie ma bagażu. Nie ma mojej rezerwacji. W sensie że w ogóle nie ma. Szukam w bazie, kod rezerwacji… nie istnieje! Skasowali mi wszystko i ciao.

Muszę przyznać, że się lekko zdenerwowałam (w końcu za 2 dni wylot) i, miotając słowa bardzo nieparlamentarne w różnych językach, klikam na czacie (bo call center już nieczynne), że cotokurnajest?!

Winetou z czatu, piszący trochę po włosku, sprawdza i potwierdza, że nie ma takiej rezerwacji. To ja mówię, że jest, a on, że nie! No to ja znów, że tak, i że mam przecież maile z potwierdzeniem lotu, fakturą i kodem, na co on znika z czatu.

Nie poddaję się.

Z Winetou numero due dochodzimy do konstatacji, że owszem, rezerwacja była, no ale wiecie, ten grzech płacenia voucherem, a potem kartą (badania naukowców z Tennessee dowodzą, że przy lotach płaconych voucherami, a potem kartą pilotom usychają jajca jeszcze przed startem). Nie zdążyłam zaprotestować, czy to ma być jego zdaniem powód, aby skasować całą rezerwację, kiedy - zgadliście - znika z czatu!

Nosz urwał nać!!!

Biorę dwa głębokie wdechy, łyk wody, bo od złorzeczeń mi w gardle zaschło (jest 20:45 a o 21:00 zamykają czat), otwieram kolejne okienko (a tam, bo nie wspominałam, za każdym razem trzeba wpisać personalia, kod rezerwacji i motyw, z jakim ośmielasz się ich niepokoić) i jedziemy z trzecim operatorem.

Temu to już nie dam uciec!

Bogu ducha winna czatsupportistka na dzień dobry słyszy (a raczej czyta), że albo mi natychmiast przywróci rezerwację, albo polecę do Irlandii i będę walić po mordach cały zarząd LowCosta, aż krew wartko popłynie, a trup gęsto się pościele. I ma mi nie pieprzyć o żadnych voucherach, bo pojutrze mam lot i co oni w ogóle odpier…lają. Pani odklikuje „Proszę zanotować nowy kod rezerwacji”. Po chwili przychodzi potwierdzenie mailem.

Czyli jednak sprawdza się stara zasada, że jak chcesz coś rozwiązać, to nie uprzejmościami, tylko krótko i za mordę.

TO WCIĄŻ NIE JEST KONIEC TEJ HISTORII, WIĘC JAK KTOŚ… JW.

Nowa rezerwacja na ten sam lot była oczywiście bez nieszczęsnego, zapłaconego notakurnabene bagażu. Ale już trudno, myślę sobie - o to będę się wykłócać, jak wrócę z Polski, bo mi znów przez pomyłkę skasują rezerwację, lotnisko, pilota, zwiną pas startowy i wsadzą go sobie w dup…

Po powrocie z Polski z nieszczęsnym jeno podręcznym bagażem, poświęcam cały niedzielny poranek na powtórkę z rozrywki. Mailowo i telefonicznie wykłócam się z kolejnymi Masajami z call/support center o moje PINIONDZE.

Po ponownym przebrnięciu przez odyseję „voucher!iwujanamzrobisz”, gdzie napisałam im maila „proszę oddać kasę i niepieprzyćovoucherach”, a oni na to odpisali „voucherorazfakoff”, po trzech tygodniach zabawy w „open new ticket, open new case, a najlepiej to open the window i skocz se na łeb", dorwałam w końcu mailowo jednego z tych fenomenów (który nieopatrznie podpisał się nazwiskiem) i tak długo molestowałam, straszyłam i groziłam. Najlepszy był moment, kiedy upierał się, że ONI JUŻ MI ODESŁALI PIENIĄDZE NA MOJĄ KARTĘ KREDYTOWĄ TRZY TYGODNIE TEMU - generalnie zanim jeszcze zdążyłam go kupić, już tknięci złym przeczuciem zapobiegliwie je posłali. To ja, że nieprawda, a on, że prawda, więc ja na to „Tu macie zeskanowany wyciąg z mojej MasterCard za cały ostatni miesiąc, wy perfidni, kłamliwi synowie nierządnic, a skoro faktycznie mi posłaliście przelew, to proszę natychmiast podać datę i numer tego przelewu nierządnicawaszamać”. No bo ileż można?

Wówczas poproszono mnie o numer konta bankowego, a po paru dniach przyszły pieniążki. Czyli znów... tylko krótko i za mordę. Żadne tam proszenie uprzejmie o...

Może ja jestem pechowa, może mi się wydawało, że byłam miła, dzwoniąc po raz pierwszy, a wcale nie byłam i pani callcentralistka nr 1 powiedziała w customer service (podczas gdy ja, czekając na linii, słuchałam Przebojów Lata z Radiem ’83) „Skasujcie tej impertynentce rezerwację! Do du.. poleci, a nie do Polski. Bagażu się jej zachciało, też coś, swetry i majtki z golfem od Armaniego będzie tera pakować, a voucherem przecież zapłaciła, jak ostatni biedosraj”.

Nie wiem.

Wiem tylko, że w większości "low cost" oszczędza się na usługach i za psie pieniądze do pracy nie przyjmują się tam absolwenci Sorbony i Harvardu, więc trafienie na kogoś, kto ma strzępek mózgu i jakieś nieznaczne ogniska przyzwoitości przy pie…leniu głupot, aby zbyć klienta, który składa (słuszną przecież!) reklamację, graniczy z cudem.

Tylko że to, co odpier... LowCost, nie chcąc mi oddać kasy ściągniętej z konta, to już jest transcendencja debilizmu i bezczelności.

by polacchina
Dodaj nowy komentarz
avatar janhalb
29 37

Słuchaj, wybacz, ale uśmiałem się jak norka. Dawno nie było tu historii napisanej z taką swadą :-)

Odpowiedz
avatar whatevaa
-2 32

Nie trzeba mieć polskich liter na klawiaturze, żeby móc pisać polskie znaki.

Odpowiedz
avatar xpert17
9 15

@whatevaa: zawsze mnie zastanawia czy ci ludzie naprawdę w Polsce mieli polskie znaki na klawiaturze? Bo ostatnio klawiaturę z polskimi znakami to widziałem w 1989 roku na maszynie do pisania.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
8 10

A tu się mylisz. Moja ciotka mieszka we Włoszech, mają laptopa po włosku, będąc w Polsce, chciała założyć meila, i niestety, nie kogla bo kod zawierał polskie znaki, a ichniejszy system nie ogarnia tego. Więc, nie lenistwo, a ograniczenia programowe. W sumie po cholerę Włochowi polskie znaki, albo Polakom umlauty niemieckie?

Odpowiedz
avatar kudlata111
8 28

@Anulaja: Nie masz o co się przypi..ć? to przypie..ol se o futryne.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 19

Mam wrażenie, że to będzie w przyszłości krążyć jako pasta

Odpowiedz
avatar teteatete
16 20

"open new ticket, open new case, a najlepiej to open the window i skocz se na leb" - dzielnie się trzymałam ale przy tym zdaniu nie dałam rady i wybuchnęłam śmiechem :D

Odpowiedz
avatar Xynthia
-4 14

Świetnie napisana historia! Ale te polskie znaki by się przydały, naprawdę...

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

@Xynthia: bo ich brak uniemozliwia inteligentnej osobie zrozumienie tekstu pisanego :) wyrazy spuczucia

Odpowiedz
avatar xlendi
6 8

Rozumiem i podzielam Twoj bol - ale musze powiedziec, ze czasami Low Cost to takze ludzkie panisko jest. Moja przygoda byla taka, ze jechalam samochodem na lotnisko Stansted i jakims biednym nieborakom wypadek sie przytrafil na M25, nahle caly odcinek autostrady zamkniety, rob se co chcesz. Do odlotu jeszcze jakies 1.5 godziny (byla 5 rano, niezbyt duzy ruch) - do lotniska pol godziny drogi wiec mysle, spoko. Aha...w skrocie powiem, ze wpadlam na lotnisko jak bomba jak tylko odblokowali pas autostrady, ale bylo juz godzine po odlocie jak dotarlam - i stal sie prawdziwy cud. Low Cost, jako ze takich spoznionych jak ja bylo wiecej, postaral sie bardzo i poumieszczal kazdego kto sie spoznil w wyniku zamkniecia autostrady, poumieszczali nas gdzie mogli, gdzie tylko mieli wolne miejsca- ja polecialam do Malagi nastepnego dnia, nic nie doplacalam, wszystko odbylo sie naprawde sprawnie. Nadal czuje Twoj bol, ale musialam to powiedziec:)

Odpowiedz
avatar Jorn
4 4

@xlendi: Ja miałem podobne przypadki dwa razy z tym drugim popularnym low costem. Raz z mojej winy, bo źle obliczyłem czas dojazdu na lotnisko i byłem kilka minut po zamknięciu bramki. W drodze wyjątku bramkę otworzyli i zabrali pasażera, którego odwoziłem. Innym razem z winy lotniska – przychodzę, a tam Armagedon: wielki tłum kłębiący się przed bramką do prześwietlania wchodzących. Samolot poczekał i polecieliśmy z godzinnym opóźnieniem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

Ale nie rozumiem jak można płacić za przelot vouczerem A za bagaż kartą? Nie do pomyślenia! To tak jak byś płaciĺa za sweter Visą A za spodnie gotówką!

Odpowiedz
avatar polacchina
5 5

@thebill: podobno w niektorych krajach juz jest na to paragraf! :D

Odpowiedz
avatar polacchina
5 9

Rozumiem ze czytanie bez polskich znakow jest klopotliwe, jedyne moje usprawiedliwienie, to takie ze pisalam to na szybko przed wyjsciem z pracy, jednoczenie odpisujac jeszcze na maile wiec nie moglam co chwile przestawiac klawiatury na polska. Jak tylko znajde dogodny moment to zrobie edit;) ps. Pozdrawiam Kartuzy! :) ps. 2 ciesze sie ze ktos mial tez mile niespodzianki z low costami. Mnie sie trafily same niemile :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

@Renia: Pałuj się, BOK-owa klępo. Dama się znalazła...

Odpowiedz
avatar anulla89
3 3

Współczuję Ci. Serio. Ale mąż mnie za chichoty o tej porze wygonił z pokoju jeszcze zanim doczytałam do końca sam początek :D Teraz boli mnie twarz, i starszą córkę obudziłam zacieszając jak głupia w łazience :)

Odpowiedz
avatar Marr
3 3

Na przyszłość - płacąc kartą zawsze masz dostępne mechanizmy chargebacku. Występujesz o zwrot (bo usługa nie została wykonana), dostajesz go natychmiast, a później to wydawca karty/bank dochodzi od linii wyjaśnienia, czy wykonał usługę. I to nie na Tobie leży udowadnianie, że usługa nie została wykonana, tylko linia lotnicza musi udowodnić, że w niczym nie zawiniła. Dodatkowo, chargeback działa nie tylko w braku usług, ale również braku dostawy towarów i innych tym podobnych rzeczy. Dlatego właśnie płacenie kartą jest znacznie bardziej opłacalne niż przelewami czy innymi środkami. To nie Ty się kopiesz z koniem, tylko bank ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

GENIALNE. Napisane barwnie i ze swadą. Lataj jak najczęściej do Polski, oczywiście tylko i wyłącznie LowCost Airlines. No chyba że pilot okaże się patrzącym spode łba brodatym jegomościem tytułującym wszystkich per "infidel" lub azjatą z opaską wschodzącego słońca na głowie, wrzeszczącym na całe gardło "ja przysięgał zniszczyć amerkańska flota!"

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

jakiez ty masz cudne srodki wyrazu <3

Odpowiedz
avatar sanuspg
0 0

Przepiękny styl, dawno się tak nie uśmiałam :D

Odpowiedz
Udostępnij