Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Chciałabym poruszyć tutaj temat, który ostatnio zajmuje moje myśli. Jestem mamą 5-letniego…

Chciałabym poruszyć tutaj temat, który ostatnio zajmuje moje myśli.

Jestem mamą 5-letniego chłopca i nieraz zdarza mi się dać mu klapsa. Tak, właśnie klapsów będzie dotyczyć ten wpis.

Jako dziecko lat 90., pojmuję klapsy jako rzecz naturalną i oczywistą. Nie widzę nic złego w tym, że gdy dziecko odwala mi scenę rodem z teatru greckiego w supermarkecie, to pokuszę się o przyłożenie mu w tyłek. Ten mały człowiek w żaden sposób nie cierpi fizycznie, gdyż klaps jest delikatny - płacz jest jedynie reakcją na złość rodzica, nie na żaden ból. Przysłowiowy klaps jest w stanie uspokoić mojego syna w moment. Nie tracimy wspólnie spędzonego czasu na fochy, niehumanitarne zamykanie w pokoju bądź godzinne rozmowy, na których taki maluch się wcale nie skupia. Dostaje klapsa i w moment uspokaja się, przytula i staje się grzecznym dzieckiem. Moim zdaniem to najlepszy sposób na uspokojenie kilkulatka. Dlaczego zatem klapsy są tak potępiane w dzisiejszych czasach?

Większość rodziców dopuszcza się klapsów w tyłek, jednak niewiele z nich otwarcie się do tego przyznaje. Boją się oceny, dlatego nie stosują wspomnianych praktyk w miejscach publicznych, przez co kompletnie nie panują nad swoimi dziećmi. Stąd wysyp rozwrzeszczanych i nieusłuchanych dzieci na placach zabaw – w domu te same dzieciaki są grzeczne, bo mają jakąś dyscyplinę! Spuszczone ze smyczy, w parkach i sklepach, robią co chcą. A o ile prościej byłoby zaakceptować po prostu zwykłe klapsy i cieszyć się grzecznymi, nieryczącymi dziećmi.

Zamykanie w pokoju – to jest dopiero krzywda i prawdziwa skaza na relacji między dzieckiem a rodzicem. Ten, kto wymyślił, że odseparowanie płaczącego, skrzywdzonego 4-latka od matki spowoduje, że maluch się uspokoi i poczuje lepiej, ma nie po kolei w głowie. Brzdąca należy przytulić, gdy czuje się zraniony, a nie zostawiać samego na pastwę rozpaczy. Nieraz czytałam na forach wypowiedzi matek, które nie wiedzą co zrobić, bo dziecko uderza głową w ścianę, gdy jest zamknięte samo w pokoju. To ma spowodować, że się uspokoi? Nie sądzę.

Żyjemy w popapranych czasach, w których delikatny, dyscyplinujący klaps jest nieakceptowany, zaś porzucanie dziecka samego sobie cieszy się popularnością i aprobatą. Ludzie, zastanówcie się, co jest gorsze.

by ~BazAnka
Dodaj nowy komentarz
avatar jotem02
16 42

@Schwanz: A wychowanie roszczeniowego Seby, który jest przekonany, że wszystko mu wolno jest oczywiście rodzicielskim sukcesem. Uderzenie, bo silniejszy może bezkarnie walnąć słabszego, to patolstwo. Klapsik nie ma na celu cierpienia, tylko wstrząśnięcie podopiecznym, żeby się opamiętał. Zaraz się na mnie kamienie posypią, ale psia mama niegrzecznego szczeniaka karci potrząśnięciem za skórę na karku.

Odpowiedz
avatar pinslip
20 50

@Jaladreips: nie, w "tradycyjnym wychowaniu" 12-letni Sebek po laniu od ojca nauczy się, że trzeba się lepiej ukrywać. Nie będzie kradł nie dlatego, że uważa, że to złe, ale ze strachu przed kolejnym mantem. Taki Sebek nie ma szacunku do rodzica, on się go boi. Serio chcemy być takimi rodzicami? Między solidnym mantem, a tym co opisales jako bezstresowe wychowanie, a co de facto jest brakiem wychowania jest cała masa metod wychowawczych, które nie opierają się na przemocy i strachu. No ale danie w skórę mniejszemu dziecku jest łatwiejsze

Odpowiedz
avatar janhalb
29 41

@Jaladreips: Po pierwsze - przestań już z tymi "lewakami", bo niedobrze mi się robi. Nie używaj słów, których znaczenia nie znasz. Po drugie - akurat argument "bo tak było od tysięcy lat" jest głupi jak torba młotków. Przez tysiące lat ludzie nie używali komputerów, nie jeździli samochodami, o lataniu w kosmos już nawet nie wspomnę. Po trzecie - naprawdę wydaje Ci się, że istnieją tylko skrajności? Albo lanie pasem - albo pozwalanie na wszystko? To mam nadzieję, że nie masz dzieci…

Odpowiedz
avatar Armagedon
17 21

@Jaladreips: Bicie potomstwa to nie jest "tradycyjne wychowanie". WYCHOWANIE w tradycji oznacza obchodzenie świąt, ślub kościelny, wesele, wyprawianie imienin (prawie całkiem zanikłe), śmigus dyngus, prima aprilis, topienie Marzanny, ale też patriarchalny model rodziny, wyraźny podział ról w małżeństwie... Mówię, oczywiście, o naszym kręgu kulturowym. Lanie dzieci w rodzinach - to nie jest żadna TRADYCJA. O wiele trafniejszym określeniem byłby ZWYCZAJ. Po prostu. Kiedyś większość rodziców miała w zwyczaju stosować kary cielesne. Niektórzy do dzisiaj temu zwyczajowi hołdują. Ale dawniej też bywały rodziny, w których dzieci nie bito. Owszem, było ich zdecydowanie mniej. A wracając do tematu. Nie ma jednego, uniwersalnego modelu wychowania, gdyż każde dziecko jest inne. Do jednego trafisz słowem, do innego klapsem. Poza tym, w wychowaniu ZAWSZE najważniejsze jest dawanie dobrego przykładu i żelazna konsekwencja. Gdy powiesz dziecku "nie rób tego, bo dostaniesz w tyłek", trudno, jeśli ono to zrobi - w tyłek powinno dostać. Tyle, że osobiście znam sporo małolatów, które z "w tyłek" nie robią sobie kompletnie nic. Żaden lekki klaps nie robi na nich wrażenia. Tym bardziej przez pieluchę. To takie małe zawziętusy. Klapa zaliczą - a swoje dalej robią. Ale niektóre, szczególnie starsze, kapsa traktują jak osobistą zniewagę, czują się upokorzone i mają wielki żal do rodzica. To, tak zwane, wrażliwce. A jeszcze inne testują cierpliwość opiekuna, sprawdzają jak daleko mogą się posunąć i klapa odbierają jako oczywisty sygnał, że granica została przekroczona. Więc się wycofują i natychmiast "grzecznieją". Bicie nigdy nie działa bez zarzutu. Zresztą - bicie biciu nierówne. Czym innym jest klaps wychowawczy, a czym innym katowanie nieposłusznego dwulatka. A zmiany w temacie "przemoc fizyczna" pochwalam. Jeszcze nie tak dawno temu "za karę" palono na stosach, łamano kołem, wbijano na pal, rozrywano końmi... W niektórych krajach arabskich (i nie tylko) do dziś stosuje się karę chłosty za łamanie prawa. Ciekawe, jak byś przyjął wyrok stu batów na goły zadek, za - na przykład - przekroczenie prędkości?

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 6

@pinslip: Z tobą też nie do końca się zgodzę. Przede wszystkim, zdecyduj się, czy Sebek, po zaliczeniu łomotu, będzie kradł nadal - tylko sprytniej, czy zaprzestanie kradzieży ze strachu przed łomotem? Bo tak sobie myślę, że jeśli to drugie - znaczy, że łomot odniósł jednak skutek. Jeśli Sebek ukradł i dał się złapać, to do "lepszego ukrywania się" mógłby go skłonić sam fakt złapania, a nie łomot od ojca. Piszę "mógłby", ponieważ Sebuś, równie dobrze, MÓGŁBY odstąpić od zamiaru dalszych kradzieży ze wstydu i strachu przed ponownym złapaniem. Bo jak cię złapią - to już ukrywać się przed ojcem nie da rady. A jeśli ciągoty do złodziejstwa są silniejsze niż wstyd i strach przed złapaniem - to i łomot od ojca chłoptaś ma wliczony w ryzyko. Będzie on nieskuteczny. Poza tym, nie wyobrażam sobie, żeby nastoletni dzieciak nie wiedział, że złodziejstwo jest złe. "Nie będzie kradł nie dlatego, że uważa, że to złe, ale ze strachu przed kolejnym mantem." On wie dobrze, że to złe, tylko ma to w dupie. Zaś co do szacunku... Z tym to bardzo różnie bywa. Sebuś może ojca nie szanować, gdyż, na przykład, mało zarabia, słucha się żony, na dziecko nawet nie krzyknie, każdy kit można mu wcisnąć i uwierzy, bo taki safanduła. A jak się raz wkurzy i chwyci za pas - Sebuś mógłby szacunku nabrać. I respektu. Ale też może go całkiem nie szanować, bo tatuś chla, leje dzieci i żonę, bo "zupa była za słona", a gdyby Sebcio zajumał telefon - zamiast łomotu dostałby pochwałę (jeśli nie dał się złapać). No, szacunku z tego powodu raczej by Seba do ojca nie nabrał. Prędzej zacząłby kraść nagminnie, żeby tatusia "udobruchać".

Odpowiedz
avatar janhalb
14 16

@Jaladreips: Ależ oczywiście - skoro ktoś ośmiela się myśleć inaczej niż Ty, to po prostu MUSI oznaczać koniec cywilizacji.

Odpowiedz
avatar AndrzejN
-1 5

@janhalb: Zwrot "od tysięcy lat" dotyczył oczywiście zasad, które z racji, że są zasadami powinny być w miarę niezmienne. Np. zasady: nie kradnij, nie zabijaj, nie kłam obowiązywały, gdy nie było komputerów oraz w czasach, gdy komputery już są. Przynajmniej mam nadzieję, że obowiązują, bo jak czytam "internety' to ogarniają mnie wątpliwości.

Odpowiedz
avatar AndrzejN
3 5

@janhalb: Istnieją nie tylko skrajności. Gdzieś w środku jest "dawanie klapsa".

Odpowiedz
avatar janhalb
4 6

@AndrzejN: Nie wydaje mi się, żeby zasady się zmieniały (przynajmniej w sprawach, o których piszesz). Natomiast zmienia się - i to znacznie - sposób egzekwowania tych zasad. Tysiąc lat temu za kradzież obcinało się ręce (a czasami nawet wieszało). Dziś wsadza się do więzienia. I tak, jasne, że "gdzieś w środku" jest MIĘDZY INNYMI dawanie klapsa. Sam jestem zdania, że CZASAMI jest to konieczne (ale moim zdaniem - rzadko). Ale poza klapsami "gdzieś w środku" jest też dużo innych metod i działań wychowawczych.

Odpowiedz
avatar marius
-5 7

@pinslip: Jeśli nie widzisz różnicy pomiędzy "klapsem", a "danie w skórę mniejszemu dziecku", to jesteś patologią.

Odpowiedz
avatar pinslip
3 3

@marius: ale przeczytałeś komentarz, na który odpowiadam, czy tak po prostu lubisz się czepiać?

Odpowiedz
avatar jotem02
2 40

Niestety, są to popaprane czasy. Piszę to jako lvl60+, ojciec, dziadek i, co ważne, nauczyciel ze stażem 40+. Nikt nikogo nie namawia do pokaźnych rękoczynów i naruszania godności malucha, ale jeden klapsik załatwia na ogół sprawę, gdy godzinne moralizowanie pięciolatka mija się z celem, bo maluch tego po prostu w sytuacji "natychmiast ciem to autko" nie rozumie. Do logicznej argumentacji potrzebni są dwaj partnerzy. Jeśli widzę, że jeden pacjent drugiego gromi fizycznie na korytarzu, to aż się prosi o małego plaskacza w czubek łebka, co kończy sprawę natychmiast. Oczywiście nie robię tego, bo nie wolno, ale w początkach mojej kariery było to na porządku dziennym. A teraz kurator, prokurator i inne przyjemności. A teraz czekam na hejcik.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-3 31

@jotem02: "aż się prosi o małego plaskacza w czubek łebka" Tak, czasem korci. Ale to nie jest rozwiązanie: 1. uderzenie w głowę jest poniżające 2. nawet to, co dla nas jest "ok", dla rozwijającego się organizmu może skończyć się katastrofą - możesz przypadkiem tak trafić, że mózg bardzo ucierpi

Odpowiedz
avatar jotem02
0 28

@kartezjusz2009: Czasami jednak trzeba użyć siły, gdy dziecko swoim zachowaniem zagraża sobie albo innym. Może to być odepchnięcie, unieruchomienie, szarpnięcie za rękę. Czym to się różni od klapsika wyegzekwowanego w podobnej sytuacji? Oczywiście można bezstresowo. Niech, przy licznych tłumaczeniach dziecko nadal próbuje ściągnąć ze stołu garnek z wrzątkiem albo nakarmić gwoździem krasnoludka mieszkającego w elektrycznym gniazdku. A chwilowa przykrość ( nie poważny ból), może zapobiec dramatowi.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 36

@jotem02: To dorosłych też tak karzmy. Dlaczego nie? Przeszedłeś na czerwonym - blacha w czoło. Stanąłeś na zakazie - kop w tyłek. Ale przecież dorosły rozumie. Obejrzyj świat jeszcze raz stary popaprańcu i nie zwalaj na czasy. Piszę to jako 60+.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
9 11

@jotem02: bo szarpnięcie za rękę czy jej unieruchomienie jest w innym celu niż wyładowaniu złości. Podobnie jest z krzykiem: możesz krzyczeć na kogoś albo do kogoś. Różnica jest diametralna.

Odpowiedz
avatar marius
2 4

@zmywarkaBosch: Dużo ludzi cierpi za brak "batogu" w kodeksie karnym.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
3 7

@kartezjusz2009: uderzenie w łeb (zwłaszcza z poniżającym wydźwiękiem) jest wręcz IDEALNE dla matoła, który gnębi innych. Może właśnie dzięki temu, ze to go poniża, zrozumie, ze nie wolno. Świat mu się nie zawali. Znam kilka historii o niewydolnych instytucjach w sytuacji m, gdy starszak gnębi młodszego. Dziecko chodzi zapłakane, starsi maja w poważaniu, biją, szarpią, poniżają. I co? I nie pomaga ani psycholog ani kurator tylko mały wpier*** w parku (bardziej potrząsanie) , zorganizowany przez starszego brata. Bez świadków. Gnębienie ustaje. CUD?

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
0 14

Kiedyś na siostrzanym portalu, że rozróżniam klaps od bicia. W skrócie: jeśli jesteś opanowany/a, to możesz dać klapsa, ale jeśli się złościsz, to najczęściej zbijesz. Klaps jest nieszkodliwy, bicie boli fizycznie i może uszkodzić ciało dziecka. Oczywiście, jeśli to możliwe, trzeba unikać kar cielesnych na rzecz rozmowy. Potem jeszcze opisałem, że po wielokrotnym tłumaczeniu dałem dziecku klapsa. Było skuteczniejsze. Całość była oceniona przez tamtą społeczność dość wysoko. Ale komentarze były raczej negatywne. Niektóre nawet bardzo (choć zachowywały granice). Wniosek był jeden: większość tej społeczności akceptuje kary cielesne. Prawdopodobnie z zachowaniem pewnych granic (np. żeby nie robić tego w złości). Ale jest pewna grupa osób, które uważają je za największe zło tego świata.

Odpowiedz
avatar Habiel
20 38

Ja, jako dziecko lat 90 nie pojmuję dawania klapsów. Ja przez 19 lat życia pod jednym dachem dostałam klapsa raz, gdy już bardzo przegięłam. I nie zapomnę tego. Dla mnie i dla rodziców to była porażka i wszyscy czuliśmy się z tym bardzo źle. Moi rodzice zamiast bić rozmawiali ze mną. Pokazywali co robić, jak robić. I nigdy nie dałam się ani zgnębić, ani nie gnębiłam nikogo. Poświęcali mi uwagę, co było o wiele lepsze niż durny klaps, czy zamykanie w pokoju. Wyrosłam na, jak sądzę w ogólnej ocenie, dobrego człowieka. W dziecięce utarczki też nie wchodzili. Konflikty między rówieśnikami były konfliktami między rówieśnikami. Rodzice się w to wtrącali tylko w momencie, kiedy przepychanki wchodziły w znęcanie. A tak to pozawalano nam załatwić sprawy po swojemu. Klapsy to nie wychowanie. Klapsy to uczenie na zasadzie skojarzeń. Zrobię coś to rodzic mnie walnie. Nie ma tutaj myślenia-zrobiłem źle, więc poniosę tego konsekwencje. Klaps nic nie tłumaczy. A rozwydrzone dzieci nie biorą się z tego, że nie ma klapsów. Biorą się z tego, że ich rodzic zamiast wyjść z nimi na spacer, do sklepu, pokazać jak funkcjonuje się w społeczeństwie, nauczyć miłości do ludzi i zwierząt, woli dać tablet, telefon czy włączyć bajki, bo wtedy ma spokój. Dziecko więc bierze wzorce z tego co widzi w internecie, czy w telewizji, a obecne bajki i programy są dalekie od właściwego pojmowania świata.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
23 43

@Habiel: Ja, dziecko lat 80 dostawałam 'laczkiem', czasem pasem za jakieś rzekome cięższe przewiny. Nie będę zupełnie miała skrupułów strzelić laczkiem nieusłuchanego rodzica, kiedy oni będą słabi a ja nadal młoda i silna. Kiedy podpisze jakąś bzdurną umowę na zmianę dostawcy gazu, kiedy wpuści do domu złodzieja, bo już mózg mu zacznie szwankować. Skoro można tak tłumaczyć rzeczywistość dzieciom, to starszym można w taki sposób o niej przypominać. No cóż, pewnie w rzeczywistości nie walnę. Ale poczucie krzywdy, chęć odwinięcia się we mnie jest. Bo byłam tylko dzieckiem. Bo uważam, że lepiej było mi wtedy odebrać przywileje, zamiast dać klapsa. Zobaczymy jak będzie, jaką przyszłość sobie moi rodzice tym laczkiem zgotowali.

Odpowiedz
avatar Xynthia
22 32

@Habiel: @Caron: Też dostawałam, tylko i wyłącznie za jedna rzecz - za kłamstwo. Czego mnie to nauczyło? Że następne kłamstwo ma być lepiej "dopracowane", wiarygodniejsze, nie do udowodnienia... Nikt mi nigdy nie wytłumaczył, dlaczego kłamstwo jest złe, nikt nie zadał prostego pytania: "dlaczego mnie okłamałaś?". I ja - bita, a jakże! - jednak byłam (przez jakiś czas) tym "wrednym i rozwydrzonym" dzieckiem.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
19 21

@Habiel: Dobrze powiedziane i zazdroszczę takiej rodziny. U mnie było mniej więcej tak, jak pisze Habiel, czyli zamiast tłumaczenia czegokolwiek, klaps. Niby nie mocno, ale jednak prawa do własnego zdania to za bardzo nie miałem. Lepiej też było nie pytać, jaki był sens jakiejś konkretnej decyzji, bo to było uznane za podważanie autorytetu i skutek wiadomy. Czyli nauczyłem się myśleć swoje, ale się z tym nie wychylać. I tyle. A co do tabletów i reszty gadżetów, to sama zasada wychowywania dzieci się nie zmieniła. Tylko teraz ma tablet, a kiedyś szło na dwór (czy też na pole, jak to się mówi w niektórych częściach Polski). W obu przypadkach nie chodziło o to, żeby dzieci były szczęśliwe czy żeby je dobrze wychować, tylko o to, żeby d...y nie zawracały. Zmieniło się forma, ale nie zasada. Prawdziwa zmiana polega na tym, że jak ktoś się na dziecko skarżył, to zawsze była wina dziecka, a nie np. nauczyciela czy sąsiada, a teraz jest odwrotnie. I tak źle i tak niedobrze.

Odpowiedz
avatar Bryanka
10 12

@Habiel: Też mnie w sumie nie bito. Za to matka piłowała ryja tak, że kuliłam się tak samo jak mój kolega, którego ojciec regularnie prał. To piłowanie ryja zostało jej do dziś, ale za to może się chwalić, że wychowywała mnie "bezstresowo", bez klapsów :D I to nie są krzyki, to jest regularne darcie mordy. Do tej pory źle reaguję na głośne dźwięki i krzyki, nie jakimś strachem, ale po prostu sprawia mi to prawie fizyczny ból.

Odpowiedz
avatar Malibu
7 7

@Habiel: A miedy już rodzic zabiera dziecko na spacer, do sklepu etc. to zaraz znajduje sie rzeszka komentujących (przynajmniej tu, na piekielnych) "po co tego gówniaka tu brał". Jak się nie obrócisz tak zawzze źle.

Odpowiedz
avatar loginuBrak
2 2

@Caron: Bardzo mi się podoba, jak to opisałaś.Odwrócenie perspektywy czasami bardzo dobitnie pokazuje to, co robimy...

Odpowiedz
avatar kudlata111
-2 16

"Żyjemy w popapranych czasach"... Bardzo delikatnie powiedziane ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 16

@kudlata111: żyjemy w bardzo wygodnych czasach. Zakładam ze nie pamiętasz lat90tych

Odpowiedz
avatar kudlata111
-3 7

@Pixi: Dziękuję za miły komplement :) Chyba że zakładasz że jestem TAK stara że JUŻ nie pamiętam:)

Odpowiedz
avatar doktorek
-4 14

Nie popieram bicia dzieci. Zawsze istnieje lepsze wyjście. Problem polega na tym, że utopią jest wierzyć, że każdy rodzic, a nawet najlepszy rodzic w pewnych sytuacjach wpadnie na najwłaściwsze rozwiązanie. Najgorszą możliwą rzeczą jest pozostawić zły czyn dziecka bez odpowiedzi. Odpowiedź musi też być natychmiastowa. Dziecko nie zrozumie kary, która następuje później (np. po powrocie do domu z zakupów, bo przecież już jest grzeczne). Nie zrozumie też zawiłych tłumaczeń, ani odwoływania się do pojęć dobra i zła, bo dopiero uczy się je rozróżniać. Bardzo byłoby to cudowne, gdybyśmy mieli samych takich rodziców, którzy potrafią wychować dziecko bez kar cielesnych. Ludzie nie są jednak i nigdy nie będą idealni. Jeżeli ktoś ma nie zareagować, bo nie wie jak, to już lepiej jak tego klapsa wymierzy, niż pozostawi złe zachowanie dziecka bez reakcji. Bicie jest złe. Jest formą porażki, w tym sensie, że nie potrafiliśmy wpaść na lepsze rozwiązanie. Ludzie jednak lubią przesadzać. Gdyby bicie miało tak zgubny wpływ na psychikę człowieka, to po II wojnie światowej powinniśmy się wszyscy stać potworami. Nie jest prawdą, że ktoś kto doświadczy przemocy, będzie również do przemocy skory. Wręcz przeciwnie. Ludzie, którzy wiedzą "jak to boli", mogą być bardziej wrażliwi na krzywdę innych. Żyjemy w coraz bardziej sterylnym, higienicznym świecie i stajemy się podatniejsi na choroby, alergie. Coraz bardziej się rozczulamy nad sobą, swoimi dziećmi i dochodzimy do sytuacji, w której co 5 dziecko wymaga pomocy psychologa lub psychiatry. To nie jest tak, że wynika to z tego, że teraz rozpoznajemy więcej zaburzeń, ale faktycznie jest ich więcej. Był dawniej w szkołach pewien odsetek dzieci, które sobie nie radziły lub radziły bardzo słabo, dziś jest to duży procent, a zaburzenia są olbrzymie. Jestem przerażony, gdy coraz częściej spotykam się z dzieciakami, które nigdy nie osiągną samodzielności, bo skrzywdziła je współczesna psychologia, zabraniająca stosowania, może nie najwłaściwszych, ale skutecznych metod wychowawczych. Nasz organizm potrzebuje wyzwań zarówno fizycznych jak i psychicznych, by być zdrowy. On musi działać w stanie walki (oczywiście w rozsądnych granicach). Nikt nigdy nie wytłumaczy nam dlaczego kradzież jest zła, czy kłamstwo jest złe. Nie uczyni tego ani bicie, ani godzinny wykład umoralniający. Jakakolwiek kara, czy fizyczna, czy innego typu, sama w sobie niczego nie wyjaśnia. Jednak człowiek ukarany zastanawia się dlaczego go to spotkało i jak tego unikać. I jeżeli kary są konsekwentne, adekwatne do sytuacji, dojdzie do właściwych wniosków, niezależnie, czy dostał po tyłku, zabrano mu laptopa, czy musiał godzinę wysłuchiwać kazania rodzica.

Odpowiedz
avatar Meliana
20 24

Kiedy z bezsilności dałam klapsa własnemu dziecku, zaskutkowało to tym, że natychmiast uderzyło mnie w odwecie. Nawet nie wiesz, jak mnie to otrzeźwiło - no bo jak w tej sytuacji wytłumaczyć temu małemu człowiekowi, że tak nie wolno? Przyłożyć mu mocniej? I jak długo miałaby trwać ta wątpliwa "licytacja"? Do pierwszego sińca? Do pierwszej krwi? Czy od razu gówniakowi łapy połamać, żeby się szacunku(sic!) do matki nauczył? Bo argument "nie wolno bić" jest spalony, skoro ja uderzyłam pierwsza... Sporo się doedukowałam po tej sytuacji. Fakt, zdarzyło mi się później jeszcze 3 czy 4 razy do kary fizycznej się uciec - ale tylko w odpowiedzi na przemoc dziecka i zawsze po ostrzeżeniu o konsekwencjach z mojej strony, jeśli nie przestanie. Zawsze też tłumaczyłam i pokazywałam, jak ze złością radzić sobie w inny sposób. Od dawna już nie próbuje rozładowywać się na mnie. Nie robi też scen i nie odwala histerii w sklepach. Wie, że jak powiem "nie", to nie i położenie się na podłodze tego nie zmieni - ale wie też, że nie nadużywam tego słowa. Nie odmawiam, tylko dlatego, że mogę. Nigdy nie zamykałam też własnego dziecka, choć często się zdarza, że samo ucieka do swojego pokoju ochłonąć, a potem przychodzi się przytulić i pogadać. Można wychować dziecko bez klapsów, stosowanych jako rutynowa metoda wychowawcza. Zastanawiam się też, czemu niektórzy ludzie traktują dzieci, jako byt zupełnie odrębny od dorosłych. Klaps metodą na uspokojenie? Ciebie by to uspokoiło, na przykład podczas kłótni z mężem/partnerem? Czemu on nie może przyłożyć Tobie "na uspokojenie", jeśli w którymś momencie uzna, że histeryzujesz, albo robisz scenę bez powodu? Masz na to jakiś logiczny argument, czy tylko wyświechtane "ale to co innego"? Mam trochę mniejsze dziecko, niż Ty, ale traktuję je dokładnie tak samo, jak wszystkich pozostałych domowników. I to procentuje, o wiele bardziej niż klapsy.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
15 23

@Meliana: Jak to mąż nie może przyłożyć żonie, żeby się uspokoiła? To nawet tego w dzisiejszych czasach nie wolno? Gówniakowi przyłożyć nie mogę, żonie też nie. I jak tu żyć w takich czasach. Kiedyś to było. Gówniarz nie pyskował, a baba sterczała przy garach. Teraz mają jakieś prawa czy coś. P.S. Jakby ktoś nie zauważył, to się nazywa sarkazm.

Odpowiedz
avatar Meliana
15 15

@kartezjusz2009: Wydaje mi się, że trochę dorabiasz na siłę teorię, do metody, która na logikę jest nie do obrony. Granice się ustala, tłumaczy, a potem konsekwentnie egzekwuje ich przestrzegania. Gdyby użycie siły było niezbędna w procesie wychowawczym, to i kodeks karny nie przewidywałby grzywien i ograniczenia wolności, tylko chłostę. Jedyna nauka, jaką w mojej opinii niesie klaps, to "silniejszy może więcej". Albo "co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie". Idea klapsa? Błagam... Dziecko ma rozumieć, że uderzyłeś je dla jego własnego dobra i zaakceptować to? I kiedy ta akceptacja ma się skończyć? W wieku lat 10? 15? 18? Czy też może rodzic do śmierci "ma prawo" uderzyć swoje dziecko? Wytłumacz mi, jak to widzisz, bo widocznie ja też jestem za mała, żeby zrozumieć "ideę klapsa". Może dlatego, że sama nigdy ich nie dostawałam, mimo urodzenia się w latach 80'.

Odpowiedz
avatar Meliana
9 9

@Malibu: Kwestia podejścia i priorytetów. Ja staram się przestrzegać przepisów drogowych, ale nie ze strachu przed karą, a z szacunku dla zdrowia własnego i innych. Podobnie za osobistą porażkę uznałabym, gdyby moje dziecko było mi posłuszne tylko i wyłącznie ze strachu.

Odpowiedz
avatar Meliana
8 8

@Malibu: Ale to nie jest kwestia relacji, tylko osobistej motywacji do przestrzegania ustalonych zasad. Tak jak ustawodawca nie wymyślił sobie przepisów po to, by móc sobie obywateli od czasu do czasu ukarać, tak ja również nie wymyślam zasad "od czapy", tylko po to, by uprzykrzyć życie mojemu dziecku. Istnieją po to, by czemuś służyć. Jestem w stanie dostrzec "wyższe dobro" stojące np. za ograniczeniem prędkości w terenie zabudowanym i dostosować się do tego ograniczenia właśnie dlatego, a nie ze strachu, że jak mnie złapią, to zabiorą mi prawo jazdy i wlepią "pińcet" mandatu. Tego samego staram się uczyć moje dziecko - że np. "dzień dobry" należy powiedzieć z szacunku, bo tego wymaga kultura, itd., a nie dlatego, że jak się nie przywita, to dostanie w ucho.

Odpowiedz
avatar Meliana
8 8

@kartezjusz2009: Dziecko może i nie rozumie wszystkiego, ale o wszystko pyta - i na przykładzie mojego osobistego dziecka widzę, jak dużo zależy od tego, jak się na te pytania odpowiada. Poza tym, dzieci są różne. Nie wiem jak Twoje, ale moje mimo, że jest jeszcze relatywnie małe, prezentuje tzw. żelazną logikę. Gdyby dostało klapsa, załóżmy, za nieposprzątany pokój, to gdyby mój mąż, spiesząc się gdzieś, zostawił za sobą bałagan, moje dziecko natychmiast by go upomniało, a potem oczekiwało tej samej reakcji z mojej strony. I co, miałabym uderzyć również męża, czy wytłumaczyć, że klapsy są tylko dla małych? Czemu? No ale czemu dorosłych nie trzeba bić? Ale czemu mamo? Tak działa moje dziecko. Jest to bardzo upierdliwe i nie ułatwia procesu wychowawczego, ale przynajmniej zmusza mnie do myślenia - nad tym co robię, co mówię i czy trzyma się to kupy.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
3 3

@kartezjusz2009: to akurat podstawy psychologi, różnica między motywacją wewnętrzną a motywacją zewnętrzną. motywacja wewnętrzna - sprzątam pokój, bo chcę, żeby było czysto i ładnie; motywacja zewnętrzna - sprzątam pokój, bo inaczej otrzymam karę/bo dzięki temu otrzymam nagrodę. znam sporo ludzi wychowywanych w systemie kar i nagród. U większości wielki dramat nastąpił gdy wyjechali na studia, kary i nagrody się skończyły. Mało kto z nich studia skończył - bo jakoś nie potrafili sami określić, czego chcą, co trzeba robić, jak zaplanować dzień, tydzień, semestr i dlaczego żeby rozłożyć studenckie obowiązki. Mi jakoś trudno sobie wyobrazić, żeby takie małe dziecko dwuletnie z przykładu zrobiło coś, co zasługuje na kare. Jak będzie zmęczone lub głodne - będzie płakało, jak mu się zostawi na wierzchu nożyczki - będzie się nimi bawiło, ale tu raczej kara należeć się będzie rodzicom :)

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-2 2

@Meliana: Zgadzam się, że trzeba być konsekwentnym. Jeśli wprowadza się karę klapsa dla dziecka, to jeśli rodzic będzie miał tę samą przewinę - trzeba i jemu dać karę. Był i taki przypadek. @LuzMaria: motywacja wewnętrzna wymaga pewnego poziomu abstrakcji. Dlatego podstawą właściwego wychowania jest zarówno system kar i nagród, jak i tłumaczenie jakie są zasady w domu i na świecie. Jeśli wychowanie kończy się na karach i nagrodach, to osiągnięcie motywacji wewnętrznej jest znacząco utrudnione (ale nie niemożliwe). Co do przewinień dzieci, to pokażę kilka przykładów. Nie wszystkie to przewinienia, ale raczej chcę nakreślić moje i mojej żony obserwacje co do rozwoju dziecka: 1. Dziecko w wieku mniejszym niż rok potrafiło dawać sygnały, że czegoś potrzebuje ale w rzeczywistości nie było to jego potrzebą, ale zachcianką. 2. Dziecko w wieku 1,5 roku potrafiło szczypać, kopać i gryźć. Dlaczego? Po roku takiego zachowania wreszcie powiedział: nie chcę, żebyś szedł do pracy tato. 3. Pierwsze dziecko w wieku 2 lat uderzyło ręką w głowę nowo narodzone rodzeństwo. (Bez żadnego widocznego powodu! Zero krzyku, emocji, niczego sensownego.) Aha! Jeszcze mi się nasunęło, żeby dobrze zobrazować, co nazywam klapsem: siła uderzenia jest porównywalna z podaniem komuś ręki. Większą siłę używają moje dzieci przybijając mi piątkę. Dziecko ma tylko poczuć lekkie klepnięcie i to wszystko.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
3 3

@kartezjusz2009: no cóż - chyba każde z nas pozostanie przy swoim zdaniu, bo absolutnie mnie nie przekonałeś, że kary są w którejkolwiek z tych sytuacji potrzebne. Nie wiem, jak można ocenić, co jest zachcianką dla dziecka mniejszego niż rok, a co potrzebą. Może nam się wydawać zachcianką (np. chciało do piersi a nie pije mleka), a było to potrzebą - przytulenia, bliskości. To nie zachcianka, tylko potrzeba. Jeszcze w życiu dziecka (a i potem dorosłego) będzie działo się wiele rzeczy, które mu się nie podobają, jak nie tata do pracy, to żona czy mąż pojadą na szkolenie i też będzie nieprzyjemnie - i właśnie dzieciństwo to moment, kiedy dziecku można pokazać, że te uczucia są ważne i że można je okazać - przytulając tatę, mówiąc, że go się kocha i że będzie się za nim tęskniło. W wieku 1,5 to już można pokazać, że można przytulić przed wyjściem do pracy, pogłaskać i uczucie smutku okazać zdrowiej. Moje dziecko nie wpadło na pomysł, żeby bić rodzeństwo, więc nie wiem, co zrobiłabym w takiej sytuacji, ale widzę pewną logikę w postawie Twojego dziecka - skoro elementem opieki starszego nad młodszym są klapsy, to widać dziecko postanowiło pomóc w opiece nad młodszym rodzeństwem jak umiało, nie rozumiejąc subtelności o sile nacisku itp. Pewnie każdy z nas pozostanie przy swoim zdaniu i dopiero za lat kilkanaście zobaczymy, jak nasze metody wychowawcze wypadają z perspektywy czasu. Może okażą się równie skuteczne :)

Odpowiedz
avatar Meliana
2 2

@kartezjusz2009: Wybacz, ale nie wyobrażam sobie, żeby wymieniać się z mężem uderzeniami "za karę". Nie jest to również coś, co chciałabym przekazać dziecku, jako wzorzec postępowania z ludźmi - nie podoba ci się, co ktoś mówi lub robi? Bach go z liścia. Co z tego, że lekko? Sam fakt się liczy. @LuzMaria: Powtórzę jeszcze raz - wiele zależy od dziecka. Moje, w wieku 2-3 lat z wielką intensywnością testowało stawiane mu granice. I wierz mi, potrafiło z pełną premedytacją, patrząc mi prosto w oczy, wylać szklankę napoju na stół, kolejny raz z rzędu, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście zrobię to, co wcześniej zapowiedziałam. Nikt mi nie wmówi, że robiło to przez przypadek, nieświadomie, albo ze zmęczenia - nie róbmy z dzieci niczego nie rozumiejących idiotów. Z drugiej strony - doskonale rozumiało, dlaczego nie wolno bawić się leżącym na stole nożem, nożyczkami, czy zbliżać się do palącego się kominka. Z tym, że zasad bezpieczeństwa uczyłam je, odkąd zaczęło raczkować - ale nie poprzez chowanie niebezpiecznych przedmiotów, tylko poprzez kontrolowane doświadczanie konsekwencji. Sprawdziło raz i drugi, czy to przed czym ostrzegam jest prawdą, i już woli uwierzyć mi na słowo.

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-1 1

@LuzMaria: Widzę, że nie czytasz dokładnie tego, co napisałem wcześniej. Dlatego przypomnę: "było zdecydowanie za małe na to. Potem musiałem bronić dziecka przed pomysłami dziadków, żeby <<dawać klapsa>>." "A to jest właśnie <<idea klapsa>>. Jeśli dziecko nie rozumie tego, a rodzic nie potrafi tak zdziałać, to kończy się to źle." "jeśli masz alternatywę do klapsa, działającą identycznie, ale bez potencjalnych <<skutków ubocznych>> - stosuj ją." Czyli nie, nie wychowywałem dziecka tylko klapsem. I nie tak małego jak w przytoczonej historii. Dzieciak sam bił, bez naszego pokazywania, że tak można. Co więcej, cały czas pokazywaliśmy, że tak nie wolno. "jak można ocenić, co jest zachcianką": otóż wystarczy obserwować. Jeśli 8-mio miesięczne dziecko chce być na rękach, to podnosisz. Ale jeśli widzisz, że się wyrywa, to odkładasz. Tak? A potem ryk, że nie jest na rękach. Ewidentna zachcianka: chcę być na rękach, ale na moich warunkach. "Może okażą się równie skuteczne :)" - Tego sobie i Tobie życzę. A najlepiej, żeby były pozytywnie skuteczne ;) . @Meliana: "Wybacz, ale nie wyobrażam sobie, żeby wymieniać się z mężem uderzeniami <<za karę>>." Mówiłem o wymierzeniu kary, ale nie mówiłem jaka to była kara. Przekroczyłem wyznaczony przepis, to siedziałem w koncie dopóki nie przeprosiłem. A potem dziecko dziesięć razy pytało, czy miałem karę (uczyło się tej sytuacji?).

Odpowiedz
avatar kitusiek
13 15

Szczerze mówiąc, nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego jak "klaps". W moim domu rodzice uważali, że jedynie rozmową (czasami bardzo nieprzyjemną) i tłumaczeniem da się dzieciakowi coś wbić do głowy. Widziałem za to rodziców, którzy nawet na ulicy starali się wychować dziecko ręką. Chociaż zbyt długo po tym świecie nie chodzę, nigdy nie widziałem, żeby dzieciak dostał "klapsa" - zawsze było to kilkukrotne walnięcie po tyłku z takiego zamachu i z taką siłą, że niejeden dorosły by to poczuł. Mam nawet w pamięci jedną scenę, kiedy matka zaczęła zwyczajnie bić swojego kilkuletniego syna - takich "mocnych klapsów" dostał kilkanaście, po czym został wytargany za rękę i tak opieprzony z góry na dół, że głos matki było słychać z kilkudziesięciu metrów. Nie mówię, że każdy rodzic pod pojęciem "klaps" ukrywa lanie, po którym dziecko nie jest w stanie usiąść przez godzinę - tyle tylko, że z takim "wychowawczym razem" nigdy w życiu się nie spotkałem, a i aspektu wychowawczego nie widzę w tym absolutnie żadnego.

Odpowiedz
avatar Ohboy
18 20

Mnie nikt nigdy nie bił, mama mnie po prostu umiała wychować, nie uciekając się nawet do klapsów, które dziecko poniżają i uczą nieufności. Jak się nie potrafi dziecka wychować, to się je bije.

Odpowiedz
avatar kajcia
15 21

Też karałam swojego starszego syna klapsamami "bo jakże inaczej- zawsze klapsy działały, to czemu ja mam nie karać tak dziecka?". Dlaczego przestałam? Moje dziecko zaczęło się bać podniesionej ręki (mimo, że tak jak autorka- nie robiłam tego nigdy mocno). Klapsy nie są złe dlatego, że jest to przemoc. Są złe ponieważ zastraszamy własne dziecko. Dziecko boi się nas, podczas gdy jesteśmy dla niego całym światem i powinniśmy być wsparciem po które zawsze może sięgnąć. To, że my dostawaliśmy klapsy to żaden argument- zwróćcie uwagę ilu z nas tak naprawdę ma dobre relacje z rodzicami? Może im powiedzieć wszystko, zawsze pójść po radę? Mało kto- z reguły kończy się na niedzielnym obiadku i opowieściach co się dzieje w rodzinie, ew. pożyczeniu kasy. To bezstresowe wychowanie (nie mylić z brakiem wychowania u Brajanków) ma na celu budowanie więzi. Zrozumienie, że kradzież jest zła sama w sobie, a nie "nie kradnę bo boję się więzienia". Nie bicie kolegów, bo sprawia to ból i przykrość, a nie "nie biję bo dostanę pasem". Bo gdy opadają pewne granice oparte na strachu z takich ludzi robią się potwory

Odpowiedz
avatar Aniela
8 12

Jako dziecko nigdy nie dostałam klapsa, nie byłam poszturchiwana jak zrobiłam coś złego, nie zamykano mnie w pokoju. Po prostu rozmawiano. Wyrosłam na normalną osobę i sama mam teraz córkę i wiem, że nigdy jej nie uderzę. I tak dla mnie to porażka bić swoje dziecko. Nie chodzi o to czy ten klaps jest mocny czy słaby. Bicie to bicie. Sama nie dostaje wychowawczego wpie..lu w domu czy pracy więc nie rozumiem jak tak mozna podchodzić do dziecka, które jest słabsze i się nie obroni. I zanim mnie tu ktoś zeżre od "jedynego słusznego wychowania" to moja córka jest grzeczna i usłuchana, jak każde dziecko czasem broi ale nie ma problemu pójść do sklepu czy restauracji i czegoś jej odmówić. Kwestia podejścia. Uważam, że każde dziecko jest inne i potrzebuje innego podejścia ale nie bicie.

Odpowiedz
avatar Aniela
13 17

Mam w bliskim otoczeniu dzieciaki naprawdę różnie wychowywane. Wiecie, które ma najmniej szacunku do rodziców? Własnie to, które dostaje klapsy za przewinienia...

Odpowiedz
avatar xpert17
4 4

@pasjonatpl: czy powinno się to stosować również do kierowców przekraczających 50 km/h w mieście? Policja zatrzymuje i jeb, jeb delikwenta gumową pałką!

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-1 3

@xpert17: Przyznaję,że to bardzo kusząca propozycja. Pamiętam fragment filmu "Drogówka", gdzie facet nawalony w trzy d...y spowodował wypadek. Chyba nawet śmiertelny. I gdyby nie było ryzyka, że policja się pomyli i pobije niewinnego, to nie miałbym nic przeciwko pałowaniu takiego delikwenta. Tylko że nie zaraz po wypadku. Na drugi dzień, jak się obudzi w areszcie na ciężkim kacu. Po pijaku słabiej się odczuwa ból.

Odpowiedz
avatar Nikusia1
2 4

@Aniela: Pełna racja. Moi rodzice stosowali przemoc, różną, ale w tym fizyczną i szczerze, do tej pory nie mam do nich żadnego szacunku. Ba, obecnie, kiedy z nimi nie mieszkam, mogliby dla mnie nie istnieć, czasem nie chce mi się nawet odebrać telefonu. Widujemy się w święta i po 3 minutach zapada krępująca cisza, bo po wymienieniu wieści z rodziny, nikt nie chce zacząć bardziej prywatnego wątku,bo nigdy się u nas nie rozmawiało, więc i teraz nie ma o czym. Jako nastolatka okłamywałam ich notorycznie, bo po co miałam im mówić prawdę. Jak jedno kłamstwo wyszło, to szyło się lepsze, doszłam do takiej perfekcji, że do dzisiaj czasem nasuwa mi się odruchowe kłamstwo w relacji z nimi, nawet w sprawach błahych, takich jak plany na popołudnie. Oczywiście oni uważają, że wyrodne ze mnie dziecko, a tak się starali, nieba by mi uchylili... :D

Odpowiedz
avatar xpert17
14 20

Czyli nie miałabyś nic przeciwko takiej sytuacji, że jesteś z mężem na zakupach w sklepie, jemu się podoba jakaś rzecz, Tobie nie (albo uważasz, że jest za drogie), macie małą sprzeczkę na ten temat i w tym momencie on daje Ci z liścia w twarz? Żeby Cię uspokoić w moment, żebyście nie tracili wspólnie spędzonego czasu na fochy.

Odpowiedz
avatar 8viridian
3 5

@xpert17: Dokładnie! Chętnie zobaczę tych wszystkich zwolenników "lekkiego bicia" jak rodzina zacznie stosować ową zasadę do nich samych. Może wtedy przyjdzie im do głowy, że dziecko - mimo iż młodsze - to też CZŁOWIEK.

Odpowiedz
avatar singri
11 13

No i właśnie w Twej historii widać podstawowy błąd wychowania przez klapsy - gdy klaps nie grozi, dziecko robi co chce. Ale nie na tym polega wychowanie. Wychowanie polega na tym, żeby dziecko wiedziało, że czegoś robić nie wolno z jakiegoś konkretnego powodu. Przykład? Z rozkoszą: Moja córka miała w zwyczaju macać dłońmi tę szybę w sklepie, za którą leżą wędliny. Raz zwróciłam uwagę "Nie macaj szyby, bo panie muszą ją myć." Nie pomogło. Drugi raz: "Zobacz, zrobiłaś ślady, jeśli nie przestaniesz będziesz musiała po sobie posprzątać." Nie pomogło. Poprosiłam sprzedawczynię o płyn do szyb i ręcznik papierowy. Córka wypucowała szybę i więcej starała się takich szyb nie dotykać. Takich sytuacji było oczywiście więcej i większość problemów z moją córką rozwiązuję w ten sposób. Działa do tej pory, a ma ona już 8 lat. Nie wiem, czy osiągnęłabym takie efekty przy pomocy klapsów i szczerze mówiąc nie mam ochoty próbować.

Odpowiedz
avatar Meliana
3 11

@marcelka: Nie bardzo wiem, co miałaś na myśli pisząc ten komentarz. Że każdy, kto rozmawia ze swoim dzieckiem i stara się wychowywać tłumaczeniem to idiota nie rozumiejący prostych komunikatów, z gębą pełną pustych frazesów z "mundrych" poradników? Przecież nikt normalny się w ten sposób nie zachowuje. Czy może uważasz, że lepiej jakby wspomniany dzieciak dostał w tyłek po pierwszej prośbie/komunikacie, żeby oduczyć się zawracania głowy? Wybacz, ale nie bardzo wiem, czemu ta anegdotka(?) miała służyć, więc pytam całkiem poważnie.

Odpowiedz
avatar marcelka
-1 3

@Meliana: chodzi o to, że to było zachowanie chwalone - jako przykład dobrej komunikacji - a tymczasem dzieciak z historii ani razu nie dostał informacji zwrotnej "nie pójdziemy dziś na basen, ponieważ xxxx". Poza tym zadawanie kilka razy tego samego pytania, zwłaszcza, gdy odpowiedź jest oczywista, nawet dorosłego by zirytowało, a co dopiero dziecko... no bo mówi dzieciak jasno i wyraźnie, że chce na basen, ubiera się/bierze rzeczy potrzebne na basen, a rodzice pytają się go, czy na pewno chce iść na basen... no proszę Cię... nie, na bank chce iść na grzyby, a okulary do pływania pewnie dla zmyłki wziął... i w którym miejscu napisałam cokolwiek, że "lepiej jakby wspomniany dzieciak dostał w tyłek po pierwszej prośbie/komunikacie, żeby oduczyć się zawracania głowy"? wcale tak nie uważam. lepiej, jakby na swój, wyrażony jasno i klarownie komunikat/zachciankę - jak zwał, tak zwał - dostał równie jasną odpowiedź: "ok, idziemy"/ "nie pójdziemy na basen, bo ..." - i na tym polega wg mnie komunikacja;

Odpowiedz
avatar Morog
6 10

Ja nigdy nie uderzyłem swojego syna a wyrósł na porządnego człowieka, szok!

Odpowiedz
avatar WunszPtasznik
7 9

Jeżeli dajesz dziecku klapsa to znaczy, że nie potrafisz "przemówić" do niego w żaden inny sposób, czyli jesteś kiepskim rodzicem. Dla mnie uderzenie dziecka (a także dorosłego czy zwierzęcia) to wyraz bezsilności i/lub odreagowanie swojej agresji. Dziecko nie wszystko jeszcze rozumie, czasem trudno się z nim "dogadać", ale to jednak CZŁOWIEK, odrębna istota, której nie powinno się krzywdzić fizycznie. Jeśli robi coś źle powinno ponieść konsekwencje adekwatne do czynu. Np. jeśli nie chce posprzątać w pokoju - niech ma w tym pokoju bałagan, jak nie będzie mogło znaleźć ulubionej zabawki to posprząta. Jak coś ubrudzi - niech myje. Jak zniszczy czyjąś własność - niech płaci z kieszonkowego. Jak ja popełnię błędy np. w pracy to szef mnie nie bije, tylko muszę te błędy naprawić. Jedynym dla mnie dopuszczalnym przypadkiem lekkiego uderzenia dziecka byłoby, gdyby dziecko pierwsze uderzyło mnie. I nie na zasadzie kary "uderzyłeś mnie - masz za to klapsa" tylko na zasadzie "uderzyłeś mnie - oddam ci, żebyś wiedział co poczułam, żebyś zapamiętał, że uderzenie boli innych ludzi i że robisz im krzywdę". Ale to też z umiarem i w szczególnych okolicznościach, i w wieku, gdy dziecko zrozumie czemu rodzic mu oddał (np. taki trzylatek nie zrozumie, siedmiolatek już powinien). I oczywiście nie może się skończyć na samym uderzeniu, tylko na rozmowie, wytłumaczeniu itd.

Odpowiedz
avatar LuzMaria
7 7

"nie tracimy czasu na godzinne rozmowy" - no, to jest tu chyba główny cel metody klapsowej, żeby rodzic się nie przemęczył. zgadzam się, że klaps jest lepszy niż zamykanie w pokoju, uważam, że obie metody są hmm - dziwne. Dziecięce histerie nie biorą się znikąd, są sposobem, w jaki dziecko próbuje sobie poradzić z emocjami, stresem, zmęczeniem i mnóstwem innych emocji. Dzieci są w domu spokojniejsze, nie dlatego, że wszyscy skrycie je tam bijemy - ale że czują się tam bezpiecznie, nie ma jak w supermarkecie tysięcy dźwięków, obrazów, towarów, jeśli są zmęczone - mogą łatwo odpocząć w swoim pokoju i tak dalej. Każdy czasem zachowuje się nie tak, jak sobie życzymy. Czasem mąż ma zły dzień i jest rozdrażniony, czasem podwładny robi głupie błędy, inny kierowca zachowuje się na drodze dziwnie. Jakoś w tych przypadkach (mam nadzieję, że tak jest!) potrafimy zachować się normalnie - nie bijemy tej dorosłej osoby, nie zamykamy jej w pokoju, tylko zastanawiamy się, co się dzieje i próbujemy zrozumieć lub znaleźć rozwiązanie. Dziecko jeszcze bardziej potrzebuje tu naszej pomocy - ja jako-tako jestem w stanie sama zrozumieć, że gdy np. jestem przemęczona i robię się nieprzyjemna dla innych to powinnam uspokoić się i odpocząć - jak ma to wymyślić dziecko? nie rozumiem, czemu w tej sekwencji klaps - przytulenie chcesz koniecznie zaczynać od klapsa a nie od przytulenia. Twój syn jest już dość duży. Gdy będzie nastolatkiem, pewnie będzie od Ciebie silniejszy. Czy jeśli np. wrócisz z pracy rozdrażniona - też oczekujesz, że da Ci klapsa na uspokojenie skoro to taka świetna metoda? Mężowi też dajesz klapsa na uspokojenie gdy się czymś zdenerwuje? Moje dzieci też czasem "ryczą" - i mają swoje powody, dla nich ważne, tak samo jak moje małe życiowe stresy i problemy są ważne dla mnie. Nie uważam za stratę czasu rozmów z dziećmi i tłumaczenia, jak radzić sobie z emocjami. Tym bardziej, że dziecko którego się wysłucha z powagą i potraktuje poważnie jego zmartwienia - uspakaja się lepiej, niż dziecko po klapsie. (przy czym przez "potraktowanie poważnie" rozumiem nie spełnienie tego, co dziecko w histerii mówi, że chce - ale porozmawianie i zrozumienie. Jakoś gdy moje dzieci np. w sklepie czegoś chcą - uspakajają się gdy mówię, że rozumiem że im smutno, że nie mogą tego dostać i że tak czasem jest w życiu, że nie wszystko można dostać i że to faktycznie smutne. Wychodzimy bez przedmiotu, bez klapsa. Straciwszy czas na rozmowę.)

Odpowiedz
avatar corrie
7 9

Ty tak na serio? Nie potrafisz zdyscyplinować dziecka w miejscu publicznym bez klapsa Przykro mi.

Odpowiedz
avatar whirly
3 7

Ta historia albo jest fejkiem napisanym po to aby wywołać gównoburzę, albo masz tak ogromne dziury w rozumowaniu, że nie jestem w stanie tego pojąć. Zamykanie dziecka w pokoju jest niehumanitarne, a upokarzanie go w miejscu publicznym już tak? Tracenie czas na rozmowy? Albo jesteś bardzo leniwa, albo traktujesz swoje dziecko jak debila. Poza tym, jeśli dziecko odwala dantejskie sceny w supermarkecie to coś chyba z jego wychowaniem jest nie do końca w porządku. Pracuję w przedszkolu. Duża część dzieci jest przyprowadzana około 6/7 i odbierana koło 17/18. I często jest tak, że jedynym miejscem gdzie te dzieci mają jakąś dyscyplinę jest właśnie przedszkole. I wychowawczynie sobie świetnie radzą z jej utrzymaniem bez klapsów, bo po prostu nie mają prawa podnieść ręki na dziecko. Radzą sobie rozmowami, odbieraniem przywilejów takich jak zabawa i wiesz co? Działa! Trzeba tylko chcieć się trochę wysilić i nie uciekać do najszybszej metody. Bo jak dzieciaka nauczysz, że taki klaps jest okej to nie wiem skąd miałby kiedykolwiek zdawać sobie sprawę, że bicie np mniejszych dzieci, czy zwierzaka nie jest w porządku.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@whirly: taaa #tenmoment gdy oewalas wychowanie ziecka przez kilka lat bo TO TYLKO DZIECKO!!! a potem dziwisz sie, ze nie potrafi sie zachowac w sklepieczy innym miejscu publicznym...

Odpowiedz
avatar anwute
-5 7

Ależ mnie rozwalają teksty typu "dawanie klapsów upokarza dziecko!" - no tak, lepiej upokorzyć je w inny sposób, np. wyśmiać, nawet w ramach "poczucia humoru". Bo to nieszkodliwe i małe "haha, ale zabawnie wyglądasz w tej czapce, jesteś taki słodki!". A dzieciak do końca życia nie założy już czapki z daszkiem, bo będzie czuł wstyd na samo wspomnienie tej sytuacji. Przesada? Nieadekwatne podejście? A ja znam co najmniej 10 osób, które mają podobne wspomnienia i które właśnie w ten sposób zareagowały. I do tej pory czują "jak je uszy palą ze wstydu", kiedy o tym myślą. I jak po takich sytuacjach zmieniało się ich postrzeganie rodziców. Zaraz pewnie odezwą się głosy idealnych rodziców, że oni nigdy by czegoś takiego nie zrobili albo że to absolutnie nie to samo! A jednak, upokorzenie to nie tylko danie klapsa. Nie będę się tu odnosiła do patologii, która celowo poniża i wyśmiewa dzieci, chociaż sporo komentujących wolało popadać w skrajność i nazywa danie dziecku klapsa "laniem". Co do rzucania przykładami, że "żonę też walniesz z liścia, bo zrobiła coś nie tak?". A od kiedy to klaps jest uderzeniem w twarz? Czy autorka wspomniała, że pochwala bicie dziecka po twarzy? Nie? Swoją drogą, rozumiem, że wszystko tak tłumaczycie? Jak dorosły zacznie pić colę, której uważasz, że pić nie powinien, to mu wyrwiesz puszkę z ręki? Nie? A dziecku? Jeśli dziecko stwierdzi, że ubierze się dzisiaj samo, ale wybierze ubranie nieadekwatne do pogody, to co zrobisz? Tak jak w przypadku dorosłego, wzruszysz ramionami? Porównywanie działań w stosunku do dziecka a w stosunku do dorosłych jest taaaakie trafione... Z dzieckiem też kłócisz się jak z dorosłym? Swoją drogą, na pewno klaps będzie miał bardziej negatywne skutki na psychice dziecka, niż patrzenie, jak rodzice trzaskają drzwiami w emocjach. Albo się kłócą. Ach, no tak, zapewne wszyscy idealni nie kłócą się, tylko spokojnie siadają i tłumaczą sobie wszystko, aż dochodzą do jedynej dobrej i wspólnej racji. A jeżeli tak - to sorry, ale nienaturalne tłumienie emocji może zdziałać więcej szkody, niż jesteście w stanie sobie wyobrazić. Z pewnością każde dziecko po klapsie czuje, że "och, moje zaufanie do rodziców właśnie zostało zachwiane". Nic tam, że wie, że może liczyć na rodzica. Że spędzają razem kupę czasu. Że dużo rozmawiają. Ale ten jeden klaps napewno zaburzył wszystko! WSZYSTKO! I dwie sytuacje z życia wzięte. Chłopiec, lat 6. Celowo sikał w domu gdzie popadło - na dywan, do kąta, na szafkę. Wzięło się to nagle i nie wiadomo skąd. Rodzice rozmawiali. Chodzili do psychologów. Ba, do lekarzy nawet, bo może jednak coś na tle zdrowotnym. Na warsztaty. Starali się niesamowicie. Szukali przyczyny. Sytuacja trwała 8 miesięcy bez żadnych zmian. Pewnego dnia ojciec nie wytrzymał, po kolejnym zasikanym krześle przełożył chłopaka przez kolano i zasadził klapsa. O dziwo, sikanie gdzie popadnie ustało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I więcej się nie powtórzyło. Dzisiaj ten chłopiec jest już nastolatkiem. Nie do końca pamięta, skąd wziął się sam pomysł sikania w domu. Pamięta, że wszelkie rozmowy z rodzicami wyzwalały w nim tylko jeszcze większą chęć robienia im na złość. Bo tak. Dopiero klaps od ojca go otrzeźwił i jak sam stwierdził "włączył szacunek do niego". Nie ma traumy, z ojcem świetne kontakty. Sytuacja druga. Chłopak męczył dzieciaki w szkole. Nie działało nic, ani kary, ani nagrody, ani rozmowy, chociaż rodzice starali się, jak mogli. W szkole spotkania z psychologiem etc. Po 2 latach przeniesiony do innej szkoły, w której znalazł nowe ofiary do dręczenia. Po 3 latach ojciec miał dosyć, spuścił mu manto pasem. Dręczenie ustało. Dziś chłopakowi jest wstyd, że tak się zachowywał. Ale jak stwierdził, lubił pokazywać, że ma siłę. Dopiero jak ojciec wlał mu pasem, zorientował się, że zawsze może trafić się ktoś silniejszy niż on. W stosunku do ojca otworzył się dopiero po pół roku - ale nie przez to, że od niego dostał, a przez to, że było mu wstyd i nie wiedział, jak ma go przepro

Odpowiedz
avatar Meliana
0 2

@anwute: Hmmm, ja tak właśnie chyba robię. Nie traktuję dziecka, jak debila, tylko jak człowieka. Aczkolwiek też doszłam do tego po czasie, jak zauważyłam, jak nieefektywne jest takie szarpanie się z 1,5-rocznym buntownikiem i udowadnianie mu na siłę, że "ma mnie słuchać, bo ja wiem lepiej". Więc jeśli właśnie zamierza zjeść coś, czego jeść nie powinno, to trudno. Ostrzegam o konsekwencjach, a potem dotrzymuję słowa. Nie chce się ubierać? Spoko, może iść boso na grudniowy spacer. Albo zostać samemu w domu, jak uparcie przede mną ucieka - nawet nie wiesz, jak szybko potrafi się ubierać dwuletnie dziecko. Nawet zimowe kozaki jest w stanie samodzielnie założyć. Koniecznie chce dotknąć szyby kominka, mimo że set razy je przeganiałam (tak, klapsem też), a jeszcze więcej ostrzegałam? Cóż, skoro bardzo chce "na złość mamie odmrozić sobie uszy"... Raz wystarczył. Bąble zeszły następnego dnia, ale nauka pozostała do dzisiaj. Ale w Twoich oczach pewnie jestem patolą i zwyrolem, bo pozwoliłam mojemu dziecku się poparzyć, zamiast uchronić je przed krzywdą za wszelką cenę i zlać pasem, jeśli standardowy klaps nie pomógł...

Odpowiedz
avatar anwute
-2 4

@Meliana: wódki też dziecku nalejesz, bo chce i nie traktujesz go jak debila? ;) A może pozwolisz skoczyć na główkę w pół metrową wodę? :) I nie dopisuj sobie swoich teorii o laniu pasem. Coś nie pasuje do Twojego światopoglądu, to już hurr durr zróbmy z tego najgorsze zło! Widziałam mnóstwo dzieci, których rodzicom wydawało się, podkreślam - WYDAWAŁO, że rozmowy to klucz do wszystkiego. I tak dzień w dzień przez 2 lata dziewczynka robiła matce awanturę w sklepie, za każdym razem z innego powodu, a rodzic cierpliwie "tłumaczył" i rozmawiał. "Widzę, że jesteś zła, co możemy zrobić, żebyś następnym razem była zadowolona?" A dziecko w histerii nie było w stanie prowadzic dialogu. Po skonczonej histerii nawet nie wiedziało, czego dialog dotyczy. Ojciec nie wytrzymał, na oczach wszystkich dał klapsa i wyniósł ze sklepu. Efekt? Jak ręką odjął, koniec awantur! Nigdzie nie stwierdziłam, że mano albo lanie to idealny sposób. Ale nikt nie patrzy na to, że dzieci i ich charaktery są różne. I owszem, dla jednego klaps to będzie trauma, dla drugiego zdyscyplinowanie, a trzeci oleje go całkowicie. Dla jednego najgorszym złem będą wspólne rozmowy [dla mnie były, wolałabym pozwolić sobie zlać dupę kablem, niż prowadzić wspólne rozmowy, jeśli dotyczyły kłamstwa, to nie, nie przestawałam kłamać, ale kłamałam tak, żeby nie wykryli, byle z nimi nie siadać i nie rozmawiać], a dla drugiego rozmowy będą jedynym wyjściem. Ale nie. Lepiej od razu w swoim egoizmie twierdzić, że tylko mój sposób wychowania jest ok. Inni robią to źle, och patologia co dała klapsa, na pewno w domu spuszcza dziecku lanie! Tylko nie zdziw się, kiedy to dziecko po osiągnieciu dorosłego życia lepiej poradzi sobie, niż Twoje. Bo Twoje wszędzie będzie szukało dialogu i zrozumienia, możliwości rozładowania emocji w obecności drugiej osoby - bo tak było uczone. I w pracy jeden opiep..., drugi i nagle świat się wali. I również piszę to na przykładzie osób, które znam. Często fundujecie swoim dzieciom większą traumę, niż możecie sobie zdawać sprawę. A wszystko pod piękną otoczką "ja wychowuję fantastycznie".

Odpowiedz
avatar loginuBrak
3 3

Jestem dzieckiem lat 90. Nieraz dostałam od ojca w tyłek. Dlaczego? Dlatego, że mamy podobne charaktery i dlatego, że lubię bronić mojego stanowiska. Nawet, jeśli dotyczy tylko niechęci do np. wyniesienia śmieci akurat w tej chwili. Z opowiadań matki wynika, że nawet w wieku kilku lat (byłam tak mała, że sama tego nie pamiętam) na wołanie mnie do domu potrafiłam odpowiedzieć "możecie mnie nawet zbić, i tak nie przyjdę". Zauważyłam jednak pewną prawidłowość - mój ojciec dawał mi w skórę dopiero wtedy, kiedy skończyły mu się argumenty. Dlatego też z biegiem czasu oprócz bólu czułam też satysfakcję - w końcu to ja wygrałam dyskusję. W pewnym momencie przestał stosować tę "jedynie słuszną metodę wychowawczą". Nie wiem czy za namową matki, czy może sam zauważył, że to nie przynosi oczekiwanych efektów. A w sumie szkoda, bo po ostatnim laniu postanowiłam sobie, że następnym razem po prostu zapytam go "I co, pomogło? Czujesz się teraz lepiej, wyładowałeś złość?" Niewątpliwie dostałabym za to drugi raz, ale kurczę, jaka to by była satysfakcja... Co mi dały te jego "klapsy"? Przede wszystkim do dziś, a mam ponad 30 lat, spinam się wewnętrznie słysząc dźwięk paska szybko wyciąganego ze spodni. Moim zdaniem to świadczy o traumie. Nie mogę powiedzieć, żebym nie kochała ojca. Ale jest to dziwna miłość. Mogę nie rozmawiać z nim miesiącami i wcale mi tego nie brakuje. Kiedy jestem z nim sam na sam, czuję się niezręcznie. Tak jak za dzieciaka, najchętniej jednak schodzę mu z oczu, jeśli w pomieszczeniu nie ma jeszcze kogoś innego. Szanuję tego człowieka, w wielu sprawach jest dla mnie wzorem. Ale mimo wszystko wciąż jest mi bardzo smutno z powodu tego, że przez jego podejście do wychowania dzieci mam "ojca", a nie "tatę".

Odpowiedz
avatar loginuBrak
1 3

O, i jeszcze jedna ciekawostka - w wieku 5-6 lat biegałam za innymi dziećmi z paskiem wyciągniętym ze spodki i chciałam im dać "klapsy", kiedy nie chciały bawić się tak, jak ja wymyśliłam...

Odpowiedz
avatar Kamil2586
-1 5

Nie zgadzam się z tym, że bicie to porażka rodzica. Choć w przypadku dziewczynek sytuacja jest trochę inna niż w przypadku chłopaków. Zarówno ja jak i brat dostawaliśmy po tyłkach. I zawsze byliśmy dobrze wychowanymi dziećmi. nie mieliśmy żadnych traum ani też nie uważaliśmy że rodzice nas nie kochają. Owszem nie da się zabronić lekkiego bicia. WIęc prawo jest tutaj bezradne , bo jak odróżnić rodziców którzy się znęcają od tych którzy karzą. Łatwiej jest zabronić w ogóle i jest spokój. Natomiast każde dziecko jest inne, i dla niektórych bicie może rzeczywiście być traumą. Co nie zmienia faktu, że przez tysiące lat wychowywano tak dzieci a dopiero teraz się okazuje jakie to jest złe.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Kamil2586: art 207 kk polecam 217 kk rowniez

Odpowiedz
avatar Kamil2586
-1 1

@bazienka: Czyli każdego rodzica co da choćby jednego klapsa dziecku to do więzienia? Za dziecko jesteś odpowiedzialna, dziecko również nie posiada pełni praw, nie jest świadome wielu rzeczy oraz niebezpieczeństw. Jest też różnica w znęcaniu się a ukaraniu dziecka. A jeżeli chcesz wsadzać do więzienia rodziców za danie klapsa dzieciakowi następnie tego dzieciaka wysłać do bidula to naprawdę gratuluje pomysłów. W takim razie moi rodzice by nie wyszli z pierdla, mimo że ich bardzo kocham i uważam, że bardzo dobrze mnie wychowali. Proponuje jeszcze stworzyć komisje, która by wydawała pozwolenia na seks co by dzieci miały odpowiednio odpowiedzialnych rodziców.

Odpowiedz
avatar 8viridian
3 7

Zaakceptuję Twoją argumentację o "delikatnym, dyscyplinującym klapsie" gdy dokładnie taki sam będziesz wymierzać partnerowi, urzędniczce na poczcie, sąsiadowi - słowem, każdemu człowiekowi który zrobi coś nie po Twojej mysli. I, rzecz jasna, spokojnie przyjmiesz podobny klaps wymierzony przez tychże Tobie samej gdy zrobisz coś by "zasłuzyc". W przeciwnym razie wyjdzie po prostu na to, że sobie nie radzisz z wychowaniem dzieciaka, idziesz na łatwiznę, i szukasz durnych usprawiedliwień. Bezstresowe wychowanie to nie jest BRAK wychowania. Ono po prostu wymaga myślenia i empatii ze strony rodzica.

Odpowiedz
avatar anwute
-5 7

@8viridian: a ja zaakceptuję Twoją argumentację, kiedy z kilkuletnim dzieckiem usiądziesz do stołu tak jak z dorosłym, napijesz się alkoholu, może zapalisz papierosa. Wszak skoro z dorosłymi tak postępujesz, to dlaczego z dzieckiem nie? Chyba, że jednak istnieje pewna granica nie do przekroczenia przez dziecko. Jeśli na Twoje argumenty nadal nie zareaguje, i nadal będzie sięgało po wódkę, rozumiem, że na to pozwolisz. Bo zabranie wódki niczego nie tłumaczy, to będzie porażka wychowawcza. Zresztą, dorosłemy też byś jej ot tak nie zabrał, wszak może postępować, jak chce, ma wolną wolę.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

@anwute: jakze mnie bawi takie dwubiegunowe postawienie sprawy albo klapsy i bicie albo bezstresowe wychowanie ( chyli jego brak) pomiedzy tym jest cale spektrum kar, nagrod i metod wychowawczych, doucz sie zamiast pierdzielic glupoty

Odpowiedz
avatar 8viridian
4 4

@anwute: Jeśli za jedyną alternatywę dla klapsów uważasz danie dziecku przyzwolenia na wszystko, to znaczy że podobnie jak autorkę tekstu - rodzicielstwo Cię przerasta. Co nie jest niczym szczególnie rzadkim, niestety - sporo ludzi jest za głupich żeby mieć psa, co dopiero potomstwo.

Odpowiedz
avatar dayana
1 5

Tutaj po prostu klaps jest sygnałem, żeby dziecko się uspokoiło. Gdybyś zamiast klapsa zastosowała jakieś złapanie dziecka za ramię, czy tam za inne miejsce (ale niekojarzące się z innymi sygnałami, np. głaskanie po głowie to nagroda, trzymanie za rękę to takie "uważaj, ja się tobą zajmę") to działałoby to tak samo. Z tym, że klaps jest takim umownym zachowaniem dla wielu ludzi, a ciężko byłoby każdemu, dla kogo oddaje się dziecko pod opiekę wyjaśnić, że zamiast klapsa ma złapać dziecko za ramię. Sama uważam, że bicie dziecka kablem czy pasem to jest jakaś patologia, ale jednak jak sobie przypomnę swoje dzieciństwo no to ja/inni dostawali lekkiego klapsa, a nie, że się ktoś nad nimi znęcał. Współczuję ludziom, którzy mieli patologiczne dzieciństwo i pewnie dlatego teraz tak zaciekle walczą z tymi klapsami.

Odpowiedz
avatar MonDa
-4 6

Swego czasu, jako świeżo upieczony rodzic to się przestałem dziwić, że niektórzy rodzice potrafią zabić swoje dzieci, nawet współczuć im potrafiłem. Kto nie ma dziecka nie zrozumie, że teoria teorią, ale brew potrafi skoczyć. A wyrafinowanie dzieci rośnie wraz z wiekiem. Jak sam byłem mały 3 lata, to mój dziadek widząc że ktoś mi coś zabiera czy przepędza z podwórka, to podeszedł i mi mówi, albo mu wjebiesz, albo ja Ci zaraz przyłoże. Nie było wyjścia, a potem się dziadki potrafiły lać w piaskownicy o swoje wnuczki. A teraz to delikatne pokolenie, nie umiejące walczyć o swoje, jak baranki na rzeź, same geje w rurkach

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

jestem ciekawa, czy bylabys taka hop do przodu, gdyby za podniesienie losu lub jakies zachowanie, ktore by mi sie nie spodobalo, dalabym ci liscia w twarz lub klapsa w tylek :) dorosly czlowiek, sila rowny mniej wiecej tobie, nie bezbronne dziecko :) nie zrozumiem nigdy jak przemoca chcesz nauczyc kogos, ze przemoc jest zla...

Odpowiedz
avatar BBlue
0 0

Nie będę stwierdzać czy klapsy są dobre czy nie. Parę razy za dzieciaka ich dostałam, raz pasem. Nawet nie pamiętam za co. KOMPLETNIE nie wpłynęło to na moje późniejsze życie, ani na stosunki z rodzicami. Zastanawiam się ci którzy popierają klapsy... Ile?? Kilka w życiu czy za każdym razem jak nie potrafisz zapanowac nad swoim dzieciakiem?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 czerwca 2019 o 21:39

Udostępnij