Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Rzecz się dzieje w pewnym górnośląskim miasteczku... Po powrocie ze spaceru odkryłam,…

Rzecz się dzieje w pewnym górnośląskim miasteczku...
Po powrocie ze spaceru odkryłam, że na głowie mojej dwuletniej córeczki zagnieździł się kleszcz. Nie namyślając się długo pojechaliśmy razem z mężem na pogotowie.
Po dotarciu na izbę przyjęć chcieliśmy od razu poprosić o pomoc. Oceniłam sytuację: nikogo oprócz nas nie było, jedynie znudzony lekarz wraz z jeszcze bardziej znudzoną pielęgniarką. Poprosiliśmy o usunięcie kleszcza z głowy córeczki.W tym momencie zaczęła się piekielna historia. Lekarz obudzony stwierdził, że oni pomocy absolutnie nie udzielą, ponieważ:
- pogotowie udziela pomocy od godziny 18, do tego czasu trzeba szukać pomocy u pediatrów i lekarzy rodzinnych(nie pomogły tłumaczenia, że nasza lekarka pediatra przyjmuje do godziny 14, a żeby dojechać do najbliższego lekarza, ktory ją zastępuje musimy przejechać przez całe zakorkowane miasto i nie ma mowy, żebyśmy zdążyli w 10 minut)
-była godzina 17.50 a oni mogą udzielić pomocy tylko od 18
-generalnie oni nie "obsługują" dzieci
- na dyżur na izbie przyjęć przyjdzie lekarz ortopeda, a to się nijak ma do wyciągania kleszczy
-lekarz udziela pomocy tylko w nagłych przypadkach(aha, czyli wychodzi na to ze umówilismy sie z tym kleszczem kiedy i gdzie ma ugryzc nasza córkę)
Ucięliśmy z mężem nie prowadzącą do niczego dyskusję z bucowatym piekielnym doktorkiem i popędziliśmy do naszej przychodni(oczywiście poradnia dziecięca zamknięta, cudem dostaliśmy się do dyżurki pielęgniarek w budynku obok, gdzie przemiła pani pielęgniarka w minutę usunęła kleszcza, tak jak my nie mogąc się nadziwić jak można w ten sposób postąpić).
Wisienka na torcie? Wjeżdżając na parking szpitalny owego piekielnego przybytku wita wszystkich ogromny baner z napisem: Szpital przyjazny dzieciom".

słuzba_zdrowia

by Crystalanne
Dodaj nowy komentarz
avatar Monomotapa
6 8

A z obtartą piętą też pędzicie na SOR?

Odpowiedz
avatar majkaf
6 6

W sumie to dobrze, że karetki pogotowia nie wezwaliście.

Odpowiedz
avatar PooH77
1 3

Z kleszczem na SOR? Co, córeńka pianą pluła, rzygała tęczą czy okazywała oznaki opętania? A tak poza tym to wszyscy w domu zdrowi? Chociaż...? Matka mojej córki z 37,1 jeździła na SOR, po nocach. Z każdym bólem brzucha również. Dziecko 7-letnie miało kartotekę większą niż ludzie śmiertelnie chorzy...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

Kleszcze się wyciąga samemu, to nie tic tac w nosie; waszym kolejnym zadaniem jest obserwacja miejsca wkłucia i jeśli cokolwiek się z nim dzieje to wtedy do lekarza ( nie szpitala)

Odpowiedz
avatar majkaf
0 2

@Pixi: popieram! z ważnych rzeczy tylko trzeba pamiętać, żeby kleszcza wykręcić, a nie wyrwać.

Odpowiedz
avatar pusia
5 5

Uwielbiam takie historie. Podkoloryzowane, żeby nadać trochę dramatyzmu. Lekarz i pielęgniarka byli znudzeni, ziewali i grali w karty, a waszą śmiertelnie chorą córeczkę olali ciepłym moczem. Wy błagaliście ich o pomoc, ale oni mieli wszystko w dupie bo rozgrywka w karty była ważniejsza. Ludzie, lekarze czy pielęgniarki nawet jak nie ma ludzi, mają tmnóstwo zaległej roboty, której nie da się wykonać, gdy poczekalnia pęka w szwach. Nawet jeśli piją kawę, to im się należy, a wykłocanie się i sugerowanie, że nic ważnego nie robią, kiedy wasza córka ma kleszcza w głowie jest buractwem. Dobrze, że jej komar nie ugryzł na dokładkę

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@pusia: choćby robota papierkowa. Byłam na zabiegu których trwał Ok 1,5h z czego ponad 45 min to formalności

Odpowiedz
avatar camander
0 0

Co to jest "pogotowie"? Wstyd aby z czymś takim zgłaszać się na oddział ratunkowy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Masz coś z głową i nie chodzi o kleszcza. Kleszcze usuwa się samemu, kupuje specjalne urzadzonko i usuwa, później można zrobić badania an boreliozę

Odpowiedz
Udostępnij