Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Zawsze było strasznie poważnie, to teraz będzie trochę z uśmiechem. Było to…

Zawsze było strasznie poważnie, to teraz będzie trochę z uśmiechem.

Było to już sporo lat temu. Szkoła społeczna z dość wysokim czesnym. Akcja na drugiej godzinie lekcyjnej, obie prowadzone przeze mnie.

Osoby: Ja, klasa (milcząca) i ona - Julia. Na pierwszej godzinie Julii nie było. Druga lekcja zaczyna się też bez niej.

Mija kwadrans, klasa pracuje, sielanka pedagogiczna. Nagle z rozmachem otwierają się drzwi i wchodzi ona, cała na czarno. Czyli Julia. Patrzę z lekkim zaciekawieniem spodziewając się jakiegoś "dzień dobry" i ewentualnego wyjaśnienia przyczyny spóźnienia. Cisza.

Julia wolnym krokiem pożeglowała na swoje miejsce, usiadła i zamyśliła się. Patrzę, co będzie dalej, lekko zbity z tropu. Klasa też patrzy, ciekawa, co będzie. Ogólne milczenie. W pewnej chwili Julia podjęła decyzję i sięgnęła do torby. Zamiast podręcznika jednak na ławce pojawiło się lusterko i komplet do makijażu. W grobowej ciszy panienka wykonała gruntowne szpachlowanie (według mnie totalnie zbędne) i zwróciła podmalowane oczęta w moim kierunku.

Mój wyraz twarzy przekonał ją chyba, że powinna coś powiedzieć. I tak się stało. "Bo wie pan, kobieta, taka jak ja, bez makijażu to się czuje jak naga".

Nie, puenty nie będzie. Rzadko, bardzo rzadko zdarza mi się zaniemówić ze zdumienia, ale to był właśnie taki moment.

Kurtyna.

by jotem02
Dodaj nowy komentarz
avatar Zunrin
8 16

Nie bierz tego do siebie, ale mi za wyjaśnienie wystarczy zwrot "szkoła społeczna"...

Odpowiedz
avatar jotem02
21 21

@Zunrin: Nie, no niekoniecznie. Różni pacjenci się zdarzają. Dla wyjaśnienia taka historyjka, której na piekielnych nie wrzucałem. Moja żona pracowała w takiej szkole krótko po transformacji. Czesne hiper, toteż w szkole potomstwo Tygrysów Europy. Przychodzili do szkoły z własnymi fotelami, bo szkolne niewygodne (wnosił kierowca tatusia). Wigilia zrzutkowa - goście z kateringu wnoszą deski serów, szynki (sic!), homary i sałatki z krabów plus owoce silnie egzotyczne. Dodam, że uczniowie nie potrafili posłużyć się miotełką i śmietniczką, "bo u mnie w pokoju to pokojówka sprząta". Od tego czasu sporo się zmieniło. Inny kaliber problemów jest w szkołach płatnych, a inny w publicznych. Pracowałem w publicznej z gościem, który w czasie zajęć wykonał szarżę na geografkę ze stojakiem do map, po czym stwierdził "to ja już sp.....m" i oddalił się z godnością przez okno pierwszego piętra. Nie wiem, co wolę.

Odpowiedz
avatar Bryanka
18 18

@Zunrin: Są różne szkoły społeczne. Do jednej poszłam, bo zachęcił mnie program. Wybyłam z tamtąd tak szybko jak przyszłam. Bogata patologia i skaczący wokół nich dyrektor. W drugiej szkole poznałam genialnych pedagogów, którzy pozbierali mnie do kupy i zwyczajnie przygotowali do dorosłego życia. I to również była szkoła społeczna.

Odpowiedz
avatar jotem02
12 12

@Bryanka: Szkoła, to nie budynek i nie program, ale grono ludzi, którzy wiedzą, po co tam są i robią swoje. Mam w CV dwie społeczne, w drugiej pracuję obecnie, a w pierwszej przez kilkanaście lat. Obie były spoko. Ale, jak jeszcze raz mówię, to kwestia ludzi, którzy tam przyszli nie dla kasy, tylko z chęci zrobienia czegoś fajnego.

Odpowiedz
avatar TakaFrancuska
7 7

@Zunrin: moja przyjaciolka chodzila do szkoly spolecznej. Czesne nie bylo wybitnie wysokie. Chociaz zalezy jak patrzzec, bo to prawie polowa najnizszej krajowej na tamte czasy. I mowi ze tam nie bylo problemu jak nauczyciel ktory zle uczyl.. Wszyscy nauczyciele byli dobrymi pedagogami z podejsciem do mlodziezy, z pasja. Pewnie dlatego ze byli dobrze wynagradzani. Liceum juz robila publiczne i tam roznie bywalo...

Odpowiedz
avatar Zunrin
1 5

@all Gratuluję wam pozytywnych doświadczeń ze szkołami społecznymi. Sam chciałbym, żeby wszystkie szkoły takie były. Ale cóż, za szkołami społecznymi ciągnie się też średnio ciekawa opinia, która skądś się wzięła...

Odpowiedz
avatar quack
16 18

Dawno, dawno temu przez niedługi czas prowadziłem zajęcia na pewnej uczelni wyższej. Miałem w grupie córkę lokalnego polityka (tak się zresztą przedstawiała i bardzo się zdziwiła, kiedy mnie to nie ruszyło - przeprowadziłem się do tego miasta niedługo przedtem). To, że siedziała na zajęciach w czapeczce-bejsbolówce, to jeszcze pikuś, ale potrafiła otworzyć jogurcik i go zjeść, zagryzając kanapkami. Grzecznie prosiłem, żeby dokończyła na zewnątrz sali.

Odpowiedz
avatar madxx
4 4

@quack: na Uwr nikt nigdy nie miał problemu ze zjedzeniem czegoś na szybko czy napiciem się, byle cicho i kulturalnie, to nie przedszkole, żeby pytać o pozwolenie na zjedzenie albo zrobienie siku.

Odpowiedz
avatar Armagedon
14 16

No cóż. W dzisiejszych czasach, w zasadzie, jedyne co może zrobić nauczyciel w takich razach - to zaniemówić. Za "moich czasów" taka bezczelność uczennicy nie przeszłaby bez echa nawet w klasie maturalnej. Ściśle mówiąc - wątpię, by którakolwiek pannica odważyła się wykonać podobny numer. I wygłosić podobny komentarz. Wypada tylko "westchnąć" starożytną sentencją: o tempora, o mores!

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 maja 2019 o 0:52

avatar jotem02
8 8

@Armagedon: To nie była maturalna. Trzecia gimnazjum.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 20

Był taki epizod (dziesięcioletni) w moim życiu, kiedy pracowałam w szkole jako nauczycielka angielskiego. Przypadki zdarzały się przeróżne, ale zapamiętam do końca życia pewną dziewoję - w klasie maturalnej, przed lekcją przyszła zgłosić nieprzygotowanie (dygresja - na mojej lekcji nieprzygotowanych mogło być tylko 5 osób). Panna nieprzygotowana była często, zatem zapytałam o przyczynę bo właściwie z okazji kolejnego razu powinnam jej wstawić niedostateczny. Na to dziewczę wyciąga w moją stronę torebkę wielkości niedużego portfela i powiada "Podręcznik mi się nie mieści" ;)

Odpowiedz
avatar livanir
10 10

@Jaladreips: Czemu zaraz cielesne, a nie po prostu koza jak w filmach? Bicie to nie jedyna kara, jaką można zastosować na uczniu.

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
2 2

@livanir: Jak ja chodziłam do gimnazjum, 2003-2007 (we Francji są 4-letnie) to koza była jak najbardziej i podejrzewam, że nadal się to stosuje. Za każde upomnienie można było zarobić tzw "krzyżyk" wpisywany do specjalnego karnetu, za 5 krzyżyków szło się do kozy. W liceum już systemu krzyżykowego nie było, ale do kozy też można jakoś było trafić (mnie osobiście to ominęło).

Odpowiedz
avatar mcone
0 0

@Jaladreips: Bo nauczyciel to powinien móc podejść i takiego delikwenta sprać na kwaśne jabłko, coby przez rurkę oddychał do końca życia. Może wtedy nauczy się szacunku

Odpowiedz
Udostępnij