Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak wiedzą ci, którzy czytali moje wpisy, jestem nauczycielem i zdarza mi…

Jak wiedzą ci, którzy czytali moje wpisy, jestem nauczycielem i zdarza mi się "dawać korki". Jak kiedyś napisałem, wiele lat temu z korepetycji korzystały dwie kategorie uczniów: długotrwale chorzy (potrzebujący nadrobić zaległości) i osoby z IQ na poziomie temperatury pokojowej w nieogrzewanym namiocie w styczniu.

Liczne były dziwne prośby o pomoc. Na przykład opieka całotygodniowa nad uczniem klasy drugiej szkoły podstawowej, "bo on jakoś nie może się zebrać do odrabiania lekcji" - szlaczki mam z nim rysować? Czy rzeczywiście rodzice nie mogą swojej latorośli poświęcić nieco czasu, skoro maleństwo zmajstrowali?

Owszem, byli również studenci. Kiedyś, nie wiem czy nadal, na pierwszym roku licznych kierunków obowiązkowa była logika. Rozumiem, że dla przyszłego pedagoga badanie tautologiczności formuły mogło być trudne i dało się im pomóc. Również niektórych trzeba było uczyć statystyki matematycznej (a jest to suka bura i ponura). Zawsze jednak były to przedmioty jakoś związane z kierunkiem studiów, ale nie kierunkowe jako takie.

Dziś padło pytanie, czy mogę udzielać korepetycji z matematyki studentowi. Oczywiście, choć niezbyt chętnie, bo trzeba będzie sobie pewne umiejętności odkurzyć. Zwykle studenci potrzebują pomocy w całkach, równaniach różniczkowych, czy tzw. macierzance (działania na macierzach).

Zapytałem o kierunek studiów i odpowiedź zryła mi berecik. STUDENT MATEMATYKI. Dla lepszego zrozumienia - na matmę idą ludzie nieprzypadkowi i obdarzeni iskrą Bożą w tej dziedzinie.

Czy czasami moda na korki nie poszła za daleko? Stary jestem i wiele w życiu widziałem, ale takiego numeru jeszcze nie.

Pozdrawiam wszystkich matematyków!

by ~jotem02p
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
2 18

Lubilam twoje historie, ale ta jest bez sensu. Od dawna (a przynajmniej od 15lat) gdy ja wybieralam sie na studia wiadomo, ze na matme czy inne techniczne kierunki mozna dostac sie z marszu. Troche trudniej z utrzymaniem sie na kierunku stad poszukiwanie korepetycji. Ja nie rozumie korepetycji z przedmiotow humanistycznych, ale przypadku matematyki i innym przedmiotow scislych jesli czegos nie rozumiesz to trudno samemu wydedukowac. Co tutaj jest dziwnego?

Odpowiedz
avatar didja
-1 25

@nursetka: Przeczytaj, proszę, swoją wypowiedź, może zrozumiesz potrzebę korepetycji z przedmiotów humanistycznych. Mówię bez złośliwości. A historia Jotema jest piekielna. To jest ten sam zakres piekielności, jak w przypadku ginekologa odmawiającego aborcji ze wskazania, zasłaniającego się klauzulą sumienia. I jeszcze jedno. Ten student zrobi uprawnienia pedagogiczne (odrębną piekielnością jest to, że będzie miał mniejszą liczbę godzin niż koledzy z filologii) i pójdzie do szkoły uczyć Twoje dzieci. I będzie kolejnym nieudacznikiem zawodowym, który zabruździ środowisko.

Odpowiedz
avatar jotem02
4 16

@nursetka: wiesz, studiowanie matematyki nieco różni się od studiowania innych kierunków. Przede wszystkim mało jest zwykłego uczenia się - dominuje rozumienie. O ile można się na siłę nauczyć, o tyle na siłę zrozumieć się nie da. Bycie matematykiem wymaga pewnych konkretnych umiejętności (ktoś mógłby to nazwać talentem) i pewnego sposobu postrzegania świata. Jeśli kogoś nie bulwersuje fakt, że jest nieskończenie wiele nieskończoności, a jedne są większe od drugich (w uproszczeniu) to jest na dobrej drodze.

Odpowiedz
avatar jotem02
1 9

@didja: No, świnia jestem sześciokątna. ale man nadzieję, że ów student zostanie poroniony przez system edukacji już przy pierwszej sesji Analiza matematyczna 1 i topologia)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 9

@didja: *Nie rozumiem, literowka, chcialam poprawic, ale bylo za pozno. Powinnam sprawdzac komentarz zanim go opublikuje. Z przedmiotow humanistycznych nie widze potrzeb korepetycji. Mozna doczytac odpowiednie informacje samodzielnie.

Odpowiedz
avatar Allice
4 4

@jotem02: mało zwykłego uczenia? Hmm, rozumienie to jedno, ale formułek, twierdzeń do wykucia też trochę. A bez tego ciężko rozumieć. A przedmioty są tak różne że można uwielbiać to ale mieć z niektórymi problem - co jak co, teorię miary do dzisiaj nie do końca ogarniam

Odpowiedz
avatar kabdam
5 5

@jotem02: Topologia jest akurat częściej na 2 roku. Prawda jest taka, że od lat program studiów pozostaje bez zmian, za to program liceum jest regularnie okrajany. Do niedawna nie było pochodnych na maturze rozszerzonej! Więc osobiście uważam że nie ma nic dziwnego w tym, że niektórzy na pierwszym roku potrzebują korków.

Odpowiedz
avatar jotem02
1 3

@kabdam: Ja miałem na pierwszym (i dlatego niektórzy poszli na Polibudę, ale to było w latach siedemdziesiątych). Jest jednak faktem, że obcięcie programu z matematyki to było ...... wysoce niefortunne posunięcie. ja miałem w liceum pochodne, całki, kryteria zbieżności szeregów i prymitywne równania różniczkowe. Ale tak uczyły komuchy wstrętne. Badanie przebiegu funkcji było czymś oczywistym na poziomie podstawowym, a teraz pojęcie pochodnej jest na rozszerzeniu. A jak gość idzie na studia inżynierskie, to rozumie się, że większość tego zna. Dramat. Bo nie zna.

Odpowiedz
avatar jasiobe
0 0

@Allice: Wieki temu , w technikum, Pan - Od - Termodynamiki ( ksywa "Jezus" - inne klasy uczył też fizyki ) pewnego pięknego, majowego dnia powiedział nam, durnym uczniom te słowa. " Panowie, w nauce fizyki wystarczy znać kilka podstawowych wzorów, całą resztę można sobie wyprowadzić ". On nam to na tablicy UDOWODNIŁ. Szczękę zbierałem z podłogi i jeszcze dziś jestem pod wrażeniem, jak sobie przypomnę. W matematyce jest zapewne podobnie :)

Odpowiedz
avatar misiafaraona
6 6

Korepetycje już od pierwszej klasy, polegające na odrabianiu lekcji, są już normą.

Odpowiedz
avatar Liann
14 18

Może jestem dziwna, ale nie wiem co w tym złego. Nauczyciele na studiach są różni i niektórzy zamiast w prosty sposób wyłuszczyć temat - to na siłę komplikują sprawę. Przebrnęłam przez 3 nauczycieli matematyki na studiach technicznych. Z czego jeden to totalny dramat i niewypał, gdyby nie dodatkowe materiały, poradniki w internecie i ćwiczeniowcy to byłabym w przysłowiowej czarnej d***. Jestem w stanie zrozumieć osobę, która dla wygody i zaoszczędzenia trochę grzebania w książkach idzie na korepetycje, żeby materiał przyswoić. To chyba o to chodzi w studiach, żeby się czegoś nauczyć i zrozumieć, nieważne jakim sposobem.

Odpowiedz
avatar emilyana
11 13

@jotem02: Nie bardzo rozumiem w takim razie po co istnieją studia o takim kierunku? Skoro posiadanie tego magicznego trzeciego oka oznacza z automatu, że człowiek WSZYSTKO "widzi" i rozumie i nie ma prawa mieć problemów z żadnym zagadnieniem, nie ma prawa chcieć poświęcić na coś więcej czasu itd. - to znaczy, że wszystkie godziny zajęć na studiach z bardziej doświadczonymi matematykami (wykładowcami) to czas stracony. No bo "albo to widzisz albo nie i nic tego nie zmieni".

Odpowiedz
avatar jotem02
-5 11

@emilyana: Wykład jest wykładem, a nie tłumaczeniem wszystkiego w detalach. Dopytać się można na ćwiczeniach, jak jest fajny asystent. A nie wszyscy byli fajni. Wykład, to jest jakby ciąg przyczynowo-skutkowy prowadzący od rzeczy już poznanych do nowych. I ten ciąg trzeba zobaczyć i zrozumieć.

Odpowiedz
avatar jotem02
-5 9

@emilyana: I jeszcze raz ja. Normalnie uczenie się polega na wyobraźni i tworzeniu sobie pewnego modelu rzeczywistości, w który wbudowane są fakty i zależności między nimi. Przy większości gałęzi matematyki wyobrazić sobie tego na poziomie realnym po prostu nie da się.

Odpowiedz
avatar emilyana
11 11

@jotem02: Ok, częściowo rozumiem, co masz na myśli. Niemniej nie bardzo wiem, czemu dodatkowe lekcje z wykształconym kierunkowo korepetytorem miałyby tak bardzo się różnić od wykładów. Chłopak może mieć wyobraźnię i zmysł matematyczny, a lekcji potrzebować, bo np. opuścił kilka wykładów, albo coś mu w międzyczasie umknęło i przez to ma problem ze zrozumieniem zagadnienia - nie dlatego, że nie ma "trzeciego oka", tylko dlatego że musi najpierw usłyszeć, o co w danej kwestii chodzi, żeby mógł to sobie (w sposób matematyczny,nie realny!) wyobrazić. Czy student powiedział Ci że chce "wytłumaczenia wszystkiego w detalach", jak to ująłeś? I pytał o bzdety, które każdy matematyk łapie w lot? Bo jeśli nie to skąd pewność, czego oczekiwał? Nie jestem matematycznym mózgiem, ale wiem, że w każdej dziedzinie są ludzie głupi, genialni i jeszcze milion różnych "stopni" pomiędzy. Dla mnie ma sens, że początkujący matematyk kontaktuje się z doświadczonym matematykiem, żeby czegoś się od niego nauczyć. Rozumiem Twój tok myślenia, ale sam fakt, że zgłosił się do Ciebie student matematyki jakoś nie wydaje mi się piekielny bez dalszego kontekstu.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
7 9

"Czy rzeczywiście rodzice nie mogą swojej latorośli poświęcić nieco czasu" no nie, niektórzy nie mogą. Jeśli wpadli w tą dziurę, kiedy są za "bogaci" by żyć zamożnie, bez trosk i nerwów z zapomóg, zasiłków i darowizn, a za biedni by żyć spokojnie z półtorej etatu na parę (co godzinowo u nas daje mniej więcej tyle ile dwa etaty na zachodzie Europy), to mogą faktycznie uczciwie nie mieć czasu odrabiać z dzieckiem lekcji bo pracują by je wykarmić, kupić podręczniki, czynsz opłacić. Dwa tygodnie korepetycji w czasie których młody nauczyłby się systematyczności i samodzielności wydają się niezłą inwestycją, natomiast faktycznie by to zadziałało potrzeba pedagoga, który umie takich rzeczy uczyć.

Odpowiedz
avatar omel
-4 4

pics or didn't happend

Odpowiedz
avatar VAGINEER
3 3

@omel: jak już jesteś taki światowy i piszesz po angielsku, to chociaż rób to poprawnie

Odpowiedz
avatar Allice
4 4

Również pozdrawiam ;). Mam lekki problem z tymi korkami dla studenta. Zacznijmy od podstawowej rzeczy: matematyka to coś więcej niż większość ludzi myśli. Raczej niewiele 2+2, w pewnym momencie człowiek się dziwi na widok liczb innych niż 0,1 i 2. A alfabet grecki powoli zaczyna mieć za mało znaków ;). Ale do rzeczy: przedmioty są naprawdę różne. Swojsko brzmiące logiki, analizy 1,2,3, algebry, geometrie, po topologię, teorię miary czy bifurkacje w równaniach mechaniki sprężystej. I jak utkniesz gdzieś na pierwszej grupie nie rozumiejąc jakiegoś zagadnienia - czasem wystarczy pochorować 2 tygodnie - potem tylko się to skumuluje. A czasem zbyt mało abstrakcyjnie myślisz - usłyszałam kiedyś że żeby coś zobaczyć to trzeba mieć naprawdę dobrego dilera (R^5?). I dobre indywidualne podejście może pomóc, nie zaszkodzi

Odpowiedz
avatar jotem02
-2 6

@Allice: Ale to pierwszy rok! (OK, nie napisałem tego). Co tam jest takiego makabrycznego? Pewnie analiza 1, wstęp do podstaw matematyki (różnie się to nazywa), no, topologia (to nie pryszczyk), może geometria klasyczna. Na pewno nie ma geometrii różniczkowej, statystyki matematycznej (brzmi niewinnie), teorii miary i innych koszmarków z wyższych lat. Poza topologią wszystko do łyknięcia bez problemu. Pozdrawiam matematyczkę.

Odpowiedz
avatar Allice
3 3

@jotem02: na pierwszym roku jest mimo wszystko masa rzeczy bez których potem ciężko przetrwać. Zbieżności szeregów do dzisiaj nie lubię, nie wchodziły mi te wszystkie metody jakoś. Przedmiit z podstawami w nazwie to nam na 1 roku ale magisterki dali i głównie teoria miary niestety. Ale mówiąc szczerze mówiąc u mnie analiza 1 czy algebra były odsiewem. Teraz w liceum na rozszerzeniu się pojawiają nawet podstawowe pochodne, ale często pierwsze zetknięcie z tyloma nowościami (bardziej skomplikowane pochodne, całki, szeregi, liczby zespolone, macierze...) może namieszać w głowie. I może lepiej jak od razu ten ktoś usiłuje nadrobić/zrozumieć porządnie Ps. Nauczycielem na szczęście nie jestem, korepetycji też nigdy specjalnie nie udzielałam. Mówię co kojarzę ze studiów, a skończyłam stosunkowo niedawno

Odpowiedz
avatar jotem02
-3 5

@Allice: Ale sama widzisz, że nie są to studia dla każdego. Potrzebna jednak jest ta swoista "iskra boża". Analiza 1 i algebra liniowa (plus topologia) odsiewały kandydatów nie w pełni matematycznych. Pewnie, trzeba było znać twierdzenia, ale raczej w kwestii ich zastosowania. Od razu piszę - nie wiem jak jest teraz. Kończyłem studia w 1975, czyli jestem dinozaurem.

Odpowiedz
avatar Allice
5 5

@jotem02: nadal uważam że jak chce to czemu ma nie skorzystać z pomocy i nie dostać dodatkowego wytłumaczenia. Lepsze to niż przejście na 3= a potem problemy na kolejnych przedmiotach. Sytuacje są różne. Chce płacić a nie lecieć na konsultacje czy szukać pomocy u kolegów - jego sprawa. Jak nie będzie zupełnie ogarniał to odsieje go analiza 3 czy funkcje zespolone (mówię o swoim planie przedmiotów)

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
7 7

@jotem02: oj tam, już nie przesadzaj - człowiek chce ci dać swoje pieniądze a ty jeszcze narzekasz? :D

Odpowiedz
avatar CalicoJack
1 3

Ja jestem debilem, z matematyki jestem wręcz jednokomórkowcem ale wydaje mi się że rozumiem, nie chciałbym żeby leczący mnie lekarz był dyletantem, nie chciałbym także aby inżynier który uczestniczył w budowaniu budynku w którym mieszkam zdobył dyplom cudem. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Ascara
-1 1

@jotem02 - czemu z niezalogowanego? Celowo? Bo jak nie, to mogę Ci podpiąć historię.

Odpowiedz
avatar Ascara
2 2

Do narzekających na historię - wydaje mi się, że problemem nie byłoby, gdyby student matematyki miał JAKIŚ problem. I umówił się na korki np. z macierzy, bo jakoś tego nie kuma i chciałby, żeby na spokojnie mu starszy kolega po fachu wytłumaczył. Problem jest taki, że on chce korki z MATEMATYKI. Powiem tak - ja jestem lekarzem. Sama z korków nie korzystałam, ale niektórzy doszkalali się gdzieś z (o tym przynajmniej wiem) anatomii. Nie widzę problemu, trudna dziedzina, ciężko samemu ogarnąć tylko z podręczników, zwłaszcza aspekty praktyczne (rozpoznawanie struktur na zwłokach itp.). Ale gdybym znalazła sobie lekarza i chciała chodzić do niego na korki z MEDYCYNY (czyli w domyśle dzisiaj opowiadałby mi o grypie, jutro o budowie aminokwasów, a pojutrze robił szkolenie z USG), to już byłoby to trochę dziwne, co?

Odpowiedz
avatar Allice
3 3

@Ascara: wydaje mi się że hasło "z matematyki" jest tu mocno ogólne. Chodzi o podstawy. Matematyka jest dużo szerszym tematem niż większości się wydaje. Pierwszy rok jest pełen zagadnień których jak gdzieś nie zrozumiesz - masz potem przerąbane. Sama tłumaczyłam pewne zagadnienia kilku osobom od siebie z roku. Tylko raczej dla osób postronnych część nazw konkretnych przedmiotów czy zagadnień niewiele powie

Odpowiedz
avatar purplelemoncat
3 5

Zawsze to całe gadanie o trzecim oku wydawało mi się ogromnie szkodliwe. Jasne, zdarzają się ogromne matematyczne talenty, ale nie oznacza to, że jeżeli nie ma się trzeciego oka, to nie będzie się nigdy ogarniało matematyki. Będzie wymagało to naprawdę dużo ciężkiej pracy i samozaparcia - tylko kto by to sprawdzał. Od małego wmawia się, że ktoś ma talent albo nie i nic już nie można zmienić, wię po co próbować? To bzdura. Dalej, matematyka nie jest monolitem - ktoś może być świetny z jednej dziedziny i beznadziejny z innej. Więc wydaje mi się czymś pozytywnym, że ktoś chce poszukać pomocy, jeżeli czegoś nie rozumie. Bo co jest alternatywą - poddać się zanim jeszcze się spróbowało? Egzamin i tak zweryfikuje, czy ktoś ogarnął zagadnienie czy nie.

Odpowiedz
Udostępnij