Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kolejne absurdy z walki o nogę. Całe szczęście z happy endem. Jak…

Kolejne absurdy z walki o nogę. Całe szczęście z happy endem. Jak już pisałem, szpital w dużym mieście, do którego się zgłosiłem, spuścił mnie na drzewo, więc zostało mi szukanie ratunku w "szpitalu pierwotnie zaopatrującym". Ropna przetoka z miejsca wkręcenia śruby stabilizującej gwóźdź śródszpikowy.

Przyjęli, bo są od tego jak doopa od srania. Po dwóch dobach leżenia w starym, szpitalnym koju, zostałem przewieziony do sali operacyjnej (notabene przypominającej ubojnię z lat 60') i poinformowany, że wykręcą mi śrubę w znieczuleniu miejscowym.

No ok, oni się znają, niech robią co muszą. Podobno nie było wolnego anestezjologa. Wstrzyknęli mi coś w okolice miejsca zabiegu i dawaj, kręcić śrubę, nacinać itp... Teraz już wiem, że miejsca zainfekowanego ropnie nie da się znieczulić miejscowo, tak samo jak kości. Śruba się nie chce wykręcić, bo kość obgniła i kręci się w miejscu. To natnijmy jeszcze bardziej i podważmy jakimś ustrojstwem. Pacjent się wierci i syczy z bólu?

Przypomnijmy pasami i dłubmy dalej. Po około 30-40 minutach takiej rzeźni, kiedy byłem wsparty jedynie na potylicy i pięcie zdrowej nogi, bo całe ciało miałem napięte z bólu jak struna, jakaś młoda lekarka (studentka medycyny?) stwierdziła, że tak nie można, że pacjent cierpi i trzeba przerwać. Do dzisiaj jestem w niej zakochany... W międzyczasie zdążyłem zrzucić wszystkie narzędzia tortur na podłogę, kiedy podczas kolejnego nacinania skalpelem wierzgnąłem nogą.

To co usłyszałem nie nadaje się do publikacji. Nawet nie zaszywali tego, co rozgrzebali, nakleili jakiś plaster (?) o strukturze plastra miodu i zawieźli na salę. Wieczorem przeszedłem operację w znieczuleniu ogólnym, gdzie wyjęli tę cholerną śrubę i wyczyścili oraz zaszyli przetokę ropną. Super, myślałem. A taki siur jak słonia nos. Po 3 tygodniach utworzyły się dwie nowe przetoki, a po kolejnym tygodniu rozlazło się to ich szycie. Kur... mać. Trzy dziury, z których leje się ropa.

Jadę do tych pieprzonych rzeźników, coby naprawili, co spieprzyli. I tu kubeł zimnej wody na pacjenta. Oni nic nie spieprzyli, to jest ropnie zapalenie kości i szpiku na tle bakteryjnym (gronkowiec). Oni mogą "odjąć nogę". Tego, co im powiedziałem, na tyle głośno, aby pół szpitala słyszało, nie zacytuję. Ok, ale obie nogi by się przydały.

Dzięki znajomemu trafiłem do pewnego profesora, który prywatnie przyjął mnie bez zająknięcia. Wycisnął to, co leci z przetok, dał do laboratorium, gdzie stwierdzono zwykłego gronkowca i po serii "wizyt prywatnych" czyli około 1200 PLN wyznaczył termin operacji i bardzo inwazyjnego leczenia antybiotykowego.

Takim sposobem trafiłem na oddział specjalistów, którzy wprawdzie doprowadzili do rumienia wielopostaciowego z powodu antybiotyków (bardzo nieprzyjemne schorzenie autoimmunologiczne) ale uratowali mi nogę i dzisiaj chodzę nawet po schodach bez kul czy laski.

Qrwa, po dwóch latach od wypadku. Owszem, noga jest krótsza, krzywa, pełna blizn, ale jest. Czasem też boli na zmianę pogody, ale JEST! Pozdrawiam piekielnych i mam radę dla ludzi w podobnym położeniu do mojego: nigdy się nie poddawajcie. NIGDY!

Środek Polski

by MaxStone
Dodaj nowy komentarz
avatar marcelka
3 7

wiesz co, to mi przypomniało historię moich dalszych znajomych. córeczka im się urodziła z chorymi nóżkami, w jednej brak kości piszczelowej, druga też coś nie tak, podobno bardzo rzadkie schorzenie. i co na to lekarze w Polsce? uciąć dziecku obie nogi i po problemie. rodzice się nie poddali, zorganizowali zbiórki, pomogli dobrzy ludzie, dziecko przeszło w Stanach operację, potem konieczne były kolejne, ale teraz dziewczynka nadal ma obie nóżki i praktycznie sama chodzi.

Odpowiedz
avatar zupak
14 16

@marcelka: W USA też by powiedzieli, że albo amputacja, albo kasa. Stany są pełne fatalnie leczonych pacjentów i ludzi, którzy w ogóle nie są leczeni.

Odpowiedz
avatar marcelka
5 7

@zupak: tak, tam powiedzieli jasno: zrobią operację za tyle i tyle $$. Ale przynajmniej zrobili, a u nas była tylko jedna opcja: ciachu-ciachu.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 3

Nie przyszło ci czasem do głowy, żeby udać się do jakiegoś prawnika i zawalczyć o odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu? W końcu zainfekowanie rany, zła opieka, brak chęci do ratowania nogi - to nie są błahe zarzuty. Można udowodnić błąd w sztuce, lub niestaranność zawodową - skutkującą poważnym zagrożeniem zdrowia, a nawet życia. Co z tego, że gdzieś tam, ktoś tam, za pieniądze, nogę ci uratował. Być może, w ostatnim "momencie". Jednakże noga jest krótsza, słaba, mocno zniekształcona i oszpecona. W żadnej mierze to nie jest twoja wina.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

jak autoimmunologiczne, to twój własny organizm cię do tego rumienia doprowadził ;P

Odpowiedz
avatar singri
2 2

Hm, czegoś tu nie rozumiem... Oni, w tym konkretnym szpitalu, spieprzyli sprawę i zakazili kość przy wkręcaniu śruby? A przy jej wyjmowaniu zakażono ranę ponownie? A potem stwierdzili, że sprawa jest na tyle spaprana, że pozostaje już tylko amputacja? To są jakieś jaja...

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

super ze udalo ci sie uratowac noge :) nie da sie czegos zrobic z rzeznikami?

Odpowiedz
avatar MaxStone
2 4

Odpowiadam hurtem. Rozmawiałem już ze swoim prawnikiem, który prowadzi sprawę wypadku. Najprawdopodobniej wysmażymy pozew przeciwko szpitalowi. Drakońskie dawki antybiotyków doprowadziły do choroby autoimmunologicznej, około litr antybiotyków w kroplówkach na dobę. Zakażenie gronkowcem nastąpiło podczas operacji powypadkowej, a procesy gnilne i przetoki ropne wyszły po roku od operacji. Operacja polegała na rozczłonkowaniu stawu kolanowego, nawierceniu otworu w kości piszczelowej od strony kolana i wprowadzeniu gwoździa śródszpikowego w piszczel. Gwóźdź ustabilizowano 4 śrubami. Dwie pod kolanem i dwie nad stawem skokowym. Ropa wyciekła przetoką w miejscu śruby nad kostką, a po zaszyciu wydostała się w miejscu uszkodzenia kości. To około 10-15 cm nad stawem skokowym. Teraz nie mam już żadnego "żelastwa" w kości, ale wiązało się to z kolejnym rozłożeniem na kawałki stawu kolanowego. Dodam, że po półtora roku od wypadku sąd orzekł winę kobiety, która skręcała na nakazie jazdy prosto, a która twierdziła, że to moja wina. Super... Teraz batalia z powództwa cywilnego. ZUS orzekł, że nie należy mi się nawet cholerna nalepka inwalidy na samochodzie. Przecież mam obie nogi. Pozdrawiam piekielnych.

Odpowiedz
avatar Wielopolka
0 0

@MaxStone: Dzięki za twą historię. Włos się jeży!

Odpowiedz
Udostępnij