Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Witajcie, od lat byłem biernym czytelnikiem, ale w końcu zebrałem się w…

Witajcie, od lat byłem biernym czytelnikiem, ale w końcu zebrałem się w sobie by podzielić się swoimi historiami. Zacznę może od najbardziej piekielnej osoby, która mi się w życiu przytrafiła, czyli sąsiada. A jakże, nie mogło być inaczej.

Słowem wprowadzenia były to czasy studenckie, czyli dobre pięć-sześć lat temu. Stara ekipa mieszkaniowa się rozpadła, więc wynająłem kawalerkę w dogodnej lokalizacji. Niski czynsz, blisko do uczelni i na miasto, spokojna okolica, normalnie cud-miód i orzeszki... do czasu. Wszystko za sprawą jednego sąsiada, który początkowo nie zdradzał żadnych symptomów piekielności. Mieszkał bezpośrednio pod nami, niby wyglądał jak typowy Sebastian, ale nie robił żadnych problemów, wręcz przeciwnie, był nawet uprzejmy.

No, ale urodziła mu się córka i wtedy wszystko się zmieniło. Jak to z niemowlętami bywa, ona płacze co chwilę, a tobie już brakuje pomysłów co teraz nie pasuje. Sebastian w próbie zracjonalizowania owego fenomenu stwierdził, że to musi być przez tych studentów z góry. Wszyscy wokół mieszkali tu od dawna, często od urodzenia, więc dla dresika z instynktem terytorialnym, kandydatura na kozła ofiarnego była oczywista.

Jak przyszedł pierwszy raz z pretensjami to był zaskakująco spokojny. Ot powiedział, że ma małe dziecko i mu płacze, bo jest za głośno. Trochę się zdziwiłem, bo za bardzo nie miałem jak i czym mu hałasować, nawet telewizora nie było, który mógłby za głośno słuchać. Spytałem więc co to za kakofonia. On stwierdził, że jakby kto szafę trzydrzwiową przesuwał. Tutaj kompletnie zbaraniałem, bo nawet jakbyśmy chcieli to nie mielibyśmy czego przestawić, zwłaszcza w takich gabarytach. Nasza stancja jeśli chodziło o wyposażenie to oferowała absolutne minimum. Nawet chciałem pokazać, ale Sebastian uwierzył na słowo. Stwierdziliśmy więc, że to nie mogę być ja, ale postaram się zwracać uwagę i rozeszliśmy się w poczuciu wzajemnego konsensusu. Nawet sprawiłem wykładzinę pod biurko coby fotele mniej szurały przy przesuwaniu.

I teraz rodzą się dwa pytania: Gdzie ta piekielność i skąd wiem, że to na pewno nie ja? Śpieszę z wyjaśnieniami. Wszystko zrozumiecie jak opowiem o jego drugiej "interwencji" jakiś tydzień później. Mieszkanie od 10:00 stało puste, wróciłem z uczelni jakoś po 20:00. Nawet nie zdążyłem się rozebrać, a ten dzwoni do drzwi (do tej pory się zastanawiam czy on miał takie szczęście, że mnie trafił akurat jak wróciłem, odbijał się od klamki aż do skutku czy może czatował w oknie aż kto w końcu wróci). Otwieram mu więc w kurtce i pytam o co chodzi. On, że jest głośno, a ma być cicho. Grzecznie tłumaczę, że to nie mogłem być ja, bo przez cały dzień nikogo było i ledwo co wróciłem, widać zresztą. G... go to obchodzi, ma być cisza i ch...!

Miły Sebastian się skończył, odpalił się tryb bojowy. Przychodził aperiodycznie. Raz stawił się tydzień po poprzednim podejściu, raz miałem miesiąc spokoju aż prawie o nim zapominałem. Niemniej zawsze wyglądało to z grubsza tak samo: Do ch... ma być k... cisza, bo jest hałas jakby kto w szafę trzydrzwiową napier... i g... mnie obchodzi, że nawet jej nie masz! W końcu przestałem wariatowi otwierać. To zaczął krzyczeć za mną jak się mijaliśmy na chodniku.

Zaczęło się robić naprawdę niemiło, ale jakoś znosiłem go relatywnie długo, sam nie wiem dlaczego. Aż w końcu miarka się przebrała. Było gdzieś po 23:00, ja już leżę w łóżku i przeglądam Piekielnych na telefonie aż ten nie zaczął się dobijać. Ja ani nie myślę otwierać, ale typ nie daje za wygraną, więc "no dobra, niech mu już będzie, wysłucham standardowej wiązanki i pójdę spać, bo tak to będzie mi do rana napieprzać". Otwieram, a ten z krzykiem, że "Ty k.., ty ch..., masz być k... cicho, bo jak ci w...lę to zgubisz wszystkie zęby, ty k..., ty ch...!" - i poszedł.

Nie no, tego było już za wiele. Ani wyzwisk, ani gróźb karalnych znosić nie będę. Z samego rana uderzyłem do administratora. Miły, starszy Pan, ale niestety mało pomocny. Jedynie pokiwał głową i powiedział, że faktycznie z Sebastianem są problemy i nie jestem pierwszy lokatorem, z którym szedł na noże. No nic, spróbuję u najemniczyni. Pani Wiesia, kochana kobieta. Wzięła syna i przyjechała tak szybko jak się dało. Najpierw do nas, wysłuchała dokładnie o co poszło, a potem prosto do Sebastiana. Zbeształa go jak sralucha, aż słów mu zabrakło, a potem... załatwiła eksmisję w trybie pilnym. Jak się okazało, właściciel jego mieszkania był jej dobrym znajomym i równie w porządku facetem co ona, więc jak tylko się dowiedział co się wyprawia to stwierdził, że patologii pod swoim dachem tolerować nie będzie.

PS. Czy to koniec? Na dłuższy tak, ale była runda druga, którą opiszę w drugiej części jeśli wyrazicie zainteresowanie.
PPS. Wszelkie imiona rzecz jasna zostały zmienione.

blok mieszkanie osiedle kamienica

by KwarcPL
Dodaj nowy komentarz
avatar Meliana
12 20

Eksmisję. Po jednej skardze nikomu bliżej nieznanego studenta. Rodzinie z małym dzieckiem. W trybie natychmiastowym. Aha. Kierowca klaskał?

Odpowiedz
avatar babubabu89
2 8

@Meliana: Ustawodawca zaklaskał jak przeszła ustawa w której jest wspomniane o najmie okazjonalnym.

Odpowiedz
avatar Meliana
5 7

@babubabu89: Cyt.: "Wszyscy wokół mieszkali tu od dawna, często od urodzenia, więc dla dresika z instynktem terytorialnym kandydatura na kozła ofiarnego była oczywista." Najem okazjonalny istnieje w prawie od ilu lat? Google podpowiada, że od 17 grudnia 2009 roku, czyli niespełna 10 lat. Dresik mieszkający "prawie od zawsze" raczej się nie załapał.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 maja 2019 o 15:24

avatar konto usunięte
3 7

@Meliana: skąd wiadomo ze była umowa? A z małym dzieckiem będziesz się przepychać z właścicielem czy po prostu szybko poszukasz nowego mieszkania?

Odpowiedz
avatar Meliana
-2 10

@Pixi: Ja bym się przepychała, zwłaszcza z małym dzieckiem - a raczej zwłaszcza ze względu na nie. "Stare" mieszkanie, to znane mieszkanie, znana flora bakteryjna i poczucie bezpieczeństwa dla takiego malucha. W nowym, w dodatku szukanym na wyścigi, byle szybciej, nigdy nie wiadomo na co trafisz i jakie kwiatki wyjdą po miesiącu. Z resztą, brak umowy, o ile mi wiadomo, to strzał w kolano przede wszystkim dla właściciela - w tej sytuacji nie dość, że ściągnął by sobie na kark skarbówkę, to jeszcze lokatorzy załapaliby się na pełną ochronę z tytułu ustawy o lokatorach, zwłaszcza jeśli byliby w stanie udowodnić wieloletnie zamieszkiwanie.

Odpowiedz
avatar KwarcPL
2 12

@Meliana: Chyba powinienem odebrać to jako komplement. Bo skoro moja historia jest tak absurdalna, że są wątpliwości co do jej prawdziwości to znakiem to, że jej prawdziwość jest podawana we wątpliwość to znakiem to tego, że uczestniczyłem w naprawdę niezłym cyrku. Co do reszty: - Uwielbiam jak komentujący lepiej znają historię od autora. Nie wiem ile lat tam mieszkali i jaką mieli umowę. Sytuacja miała miejsca circa 5 lat temu, więc jak najbardziej mogli tam mieszkać na warunkach najmu okazjonalnego. I to od pięciu lat. - "Wszyscy wokół [dresika] mieszkali tu od dawna" = "Dresik mieszka tu prawie od zawsze"? No chyba nie... ale co tam, udowadniaj nieprawdziwość anegdoty na podstawie dopowiedzianych argumentów :P - Nie po jednej skardze. Przecież wprost napisałem "faktycznie z Sebastianem są problemy i nie jestem pierwszy lokatorem, z którym szedł na noże". No tak, to czego nie powiem to sobie dodasz. To co napisałem, to przegapisz. Poza tym, to nie było moje słowo przeciw jego słowu. Na "zaczął krzyczeć za mną jak się mijaliśmy na chodniku" miałem świadków. Zresztą, przyznał się najemczyni do nachodzenia mnie... i nie widział w swoim postępowaniu nic złego. - I co z tego, że rodzina z małym dzieckiem? Uważam, że powinniśmy być jako społeczeństwo prorodzinni, ale nie znaczy to, że mamy traktować patolę jak świętą krowę tylko dlatego, że się rozmnożyła. Ja też mam swoje prawa. A że w przeciwieństwie do nich nikomu nie wadzę to czemu mam ustępować? - W innych okolicznościach bym go poparł, bo też nie chciałbym żeby głośni studenci budzili moje dziecko. Tylko problem w tym, że te jego hałasy były fantomowe, a "winowajcy" nawet nie było w mieszkaniu. - Byś się przepychała zwłaszcza ze względu na dziecko, bo "stare zarazki"? Może się nie znam, ale nie ma co trzymać pociechę w zbyt sterylnych warunkach. Z tego się biorą alergie. A jak będziesz chodzić wokół niego na paluszkach to będzie ryczeć o każdy szmer. Trzeba normalnie przy nim żyć, tego nawet na Szkołach Rodzenia uczą. - Mogę zgadywać... jesteś młodą matką?

Odpowiedz
avatar Eander
6 8

@KwarcPL: Problemem jest to że twoja historia jest niespójna w wielu miejscach. Z jednej strony piszesz, że sam wynająłeś kawalerkę z drugiej że: "jakbyśmy chcieli to nie mielibyśmy czego przestawić". W innym miejscu z twojego opisu wynika że dresik jest stałym lokatorem teraz piszesz że nie wiesz jak to z nim jest. Niby na początku uprzejmy zero problemów, pojawiło się dziecko pyk zmiana o 180 stopni itp. Nie są to jakieś wielkie nieścisłości ale biorąc pod uwagę ich ilość całość robi się mało wiarygodna.

Odpowiedz
avatar szafa
-1 3

@babubabu89: Najem okazjonalny wcale nie uprawnia właściciela do wyrzucenia kogoś z wynajmowanego mieszkania, bo są skargi. Najem okazjonalny to umowa na czas określony i nie możesz jej rozwiązać przed jego upływem, jeśli nie zachodzą rażące naruszenia postanowień umowy - to jest lokator musi nie płacić czynszu, niszczyć mieszkanie, podnajmować mieszkanie innym bądź w celach niemieszkalnych. Nie można wyrzucić lokatora na okazjonalnym, bo sąsiedzi się na niego skarżą. Jeśli Sebuś dał się wyrzucić, tzn. że nie wie, jakie ma prawa (co akurat było dobrym dla jego sąsiadów)

Odpowiedz
avatar KwarcPL
1 3

@Eander: "Z jednej strony piszesz, że sam wynająłeś kawalerkę z drugiej że: "jakbyśmy chcieli to nie mielibyśmy czego przestawić"." Faktycznie, dopiero teraz zwróciłem uwagę, że w kilku miejscach wdarła mi się liczba mnoga. Nie wiem skąd mi się to wzięło. "W innym miejscu z twojego opisu wynika że dresik jest stałym lokatorem teraz piszesz że nie wiesz jak to z nim jest." Z którego niby miejsca, bo ja go szczerze nie widzę? "Niby na początku uprzejmy zero problemów, pojawiło się dziecko pyk zmiana o 180 stopni itp." I gdzie tu niespójność? Pierwszy to raz się zdarza, że komuś odbija przez dziecko? Przecież pewnie sam znasz nie jednego takiego.

Odpowiedz
avatar Eander
0 0

@KwarcPL: "Wszyscy wokół mieszkali tu od dawna, często od urodzenia, więc dla dresika z instynktem terytorialnym, ..." - skoro dresik wszystkich dobrze znał to znaczy że musiał tu już jakiś czas mieszkać, zaś twój komentarz sugeruje co innego (oczywiście może być to jedynie moje wrażenie) U każdej znanej mi osoby której odbiło po urodzeniu dziecka dało się przedtem zauważyć jakieś "niepokojące sygnały" na przykład: "ja jestem wyrocznią w jakiejś sprawie", słabe nerwy lub powtarzanie wszystkiego co się usłyszy.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

@Meliana: ale umowe o najem okazjonalny mozesz przedluzac co bodajze 3 miesiace ( popawcie ejsli cos sie zmienilo w tym temacie) poza tym 1.moglo nie byc zadnej umowy 2. zadne bezpodstawne, wystarczy by do pana administratora podeszla i ten powiedzial jej pewnie jakim gagatkiem jest Sebastian- mamy juz slowa kolejnej osoby i to jak najbardziej wiarygodnej 3. pewnie nie w trybie natychmiastowym typu jutro ma tu was nie byc, tylko tu i teraz wypowiadam umowe, macie miesiac na ogar i nara @KwarcPL: jestes moim mistrzem za "fantomowe halasy"

Odpowiedz
avatar KwarcPL
0 0

> "Wszyscy wokół mieszkali tu od dawna, często od urodzenia, więc dla dresika z instynktem terytorialnym, ..." - skoro dresik wszystkich dobrze znał to znaczy że musiał tu już jakiś czas mieszkać, zaś twój komentarz sugeruje co innego (oczywiście może być to jedynie moje wrażenie) @Eander: Gdzie napisałem, że dresik znał wszystkich dobrze? Ludzie, czemu czepiacie się na podstawie nieścisłości wywiedzonych z epitetów? Zejdźcie ze mnie :(

Odpowiedz
avatar Xynthia
6 8

Ponieważ żaden grammar nazi jeszcze się nie wypowiedział, to ja będę się "czepiać". 1. Przecinki!!! Zdania złożone (a zwłaszcza te wielokrotnie złożone) naprawdę potrzebują więcej, niż jednego przecinka gdzieś tam w połowie... 2. "...rozeszliśmy się w poczuciu wzajemnego konsensusu." Ratunku! Consensus - porozumienie będące efektem dyskusji, negocjacji, WZAJEMNYCH ustępstw (za SJP). Masło maślane. 3. "Przychodził aperiotycznie" - jak??? Jeśli już, to aperiodycznie (chociaż to słowo też mi się podkreśla jako błąd), a najlepiej to chyba po prostu "nieregularnie", zamiast próbować zabłysnąć "inteligentnym" słówkiem. Tak, na chwilę obecną nie mam większych problemów i będę się "czepiać".

Odpowiedz
avatar Bubu2016
8 8

@Xynthia: *w chwili obecnej

Odpowiedz
avatar Xynthia
7 7

@Bubu2016: Popatrz, człowiek się całe życie uczy ;) "Wygooglałam" i dowiedziałam się, że zwrot "na chwilę obecną" jest tzw. "kancelaryzmem" i rzeczywiście lepiej użyć formy "w chwili obecnej". Dzięki!

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@Xynthia: Fakt, że się wyświetla jako błąd, niekoniecznie oznacza, że dane słowo jest błędne, bo słowniki w edytorach tekstu czy przeglądarkach nie są jakąś wyrocznią. Ale oczywiście przez "d", nie przez "t", bo w końcu "period", nie "periot".

Odpowiedz
avatar Xynthia
3 3

@Jorn: Wiem o tym dobrze, bo słownik w moim telefonie uparcie zmienia mi formę żeńska na męską, np. "napisałaś" na "napisałeś", jeśli się uprę, że ma być "napisałaś", to podkreśla to jako błąd. Antyfeminista jakiś czy co?

Odpowiedz
avatar VAGINEER
3 3

Najemniczyni? A któż to taki?

Odpowiedz
avatar szafa
6 6

@VAGINEER: Mistrzyni najemniczek :D

Odpowiedz
Udostępnij