Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pozwolę sobie dorzucić moje trzy grosze w dyskusji na temat dyskryminacji ze…

Pozwolę sobie dorzucić moje trzy grosze w dyskusji na temat dyskryminacji ze względu na płeć w szkołach.

Chyba dorastałam w alternatywnej rzeczywistości, albo nie byłam świadoma swego uprzywilejowania. Wszak według panów, dziewczęta w szkołach należą do kasty uprzywilejowanej. Mnie raczej kłuło w oczy uprzywilejowanie tzw. „dobrych uczniów”, które miało miejsce bez względu na płeć.
Zgadzam się jednak z męska częścią piekielnej społeczności, która twierdzi, że w polskich szkołach ma miejsce dyskryminacja ze względu na płeć.

Przykładem tego jest ta bezsensowna ocena za prowadzenie zeszytu. Z tego co pamiętam, to nawet największe głąby płci żeńskiej dzięki tej absurdalnej praktyce, mogły w jakiś sposób „podciągać” swoje oceny. Takiej możliwości męski ekwiwalent nie miał, ponieważ „wszyscy chłopcy bazgrzą jak kura pazurem”. W każdym razie ocena za zeszyt w przypadku panów przynosiła raczej mizerne rezultaty.

Jednak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Poniżej kilka przykładów dyskryminacji ze względu na płeć z czasów, w których byłam uczennicą.

Nauczyciele techniki w gimnazjum wprowadzili odmienne programy nauczania techniki dla chłopców i dziewcząt. Byliśmy podzieleni na męska i żeńska grupę. W pierwszym semestrze programy się pokrywały: uczyliśmy się pisma technicznego, rzutowania i dietetyki (?). W drugim semestrze chłopcy zajmowali się budową i testowaniem prostych obwodów elektrycznych. W tym samym czasie dziewczyny mogły realizować się w szyciu, szydełkowaniu czy tez gotowaniu (chyba po to, żeby w przyszłości zupa dla misiaczka nie była za słona). Praktyka rodem z PRL-u na początku XXI wieku. Zastanawiam się tylko, w jaki sposób dokumentowano zajęcia techniki, gdyż program nauczania narzucony jest przez MEN.

W podstawówce miałam świetną nauczycielkę matematyki, dlatego każdego roku brałam udział w konkursie matematycznym „Kangur”. W gimnazjum moja matematyczka zasugerowała mi poszukanie innego hobby, bo ona w konkursie widzi raczej Grzesia, Stasia i Tomka. Z całej trójki tylko Staś ogarniał matematykę na poziomie konkursowym, a ja w poprzednich edycjach wypadłam dużo lepiej niż koledzy. Wprawdzie nie ma gwarancji, że w tej konkretnej edycji wypadłabym lepiej, jednak przeraża mnie sam fakt, że nauczycielka matematyki, która sama jest kobietą, zniechęca swoim zachowaniem żeńską część do tego przedmiotu. Zresztą nie tylko ona zniechęcała dziewczyny do przedmiotów ścisłych.

Nauczycielki często zapisywały dziewczyny na różne artystyczne kółka typu chór, teatr etc. Przygotowanie gazetki, dekorowanie sal z okazji świąt, karnawału, dnia „ciul jeden wie czego”? Dziewczyny były zapisywane z automatu, podczas gdy chłopcy byli z tego obowiązku zwolnieni. Jak któraś wyrażała zainteresowanie fizyką albo informatyką, padało zwykle „Informatyka?! Przecież ty jesteś humanistką!”. Na szczęście nauczyciel informatyki był przytomnym człowiekiem i zabiegał o promocję tego przedmiotu także wśród dziewczyn. Co ciekawe, zauważyłam, że zazwyczaj młode nauczycielki miały tendencje do segregowania za względu na płeć. Stara PRL-owska kadra raczej nie wykazywała tego typu tendencji.

Nie chcę wywoływać kolejnej gówno burzy swoim postem, ale jestem przekonana, że panowie, którzy skarżą się na niesprawiedliwe traktowanie w szkole, nawet nie zwrócili uwagi na przywileje, którymi cieszyli się tylko dlatego, że byli chłopakami. Podobnie jak ja nie zwróciłam pewnie uwagi na momenty, w których to ja, jako dziewczyna, byłam uprzywilejowana. Pamięć jest zawodna.

Ausland

by ~Schaedling88
Dodaj nowy komentarz
avatar JanMariaWyborow
13 13

Różnie bywa, zależy od szkoły. I może też od regionu.

Odpowiedz
avatar este1
1 5

Mam to "szczęście" że u mnie klasa dzieliła się na lizydupow i resztę. Choć jakby pomyśleć to w tej pierwszej grupie były tylko "dziewczynki".

Odpowiedz
avatar Ohboy
11 11

Ja nawet plusów za ładny zeszyt mieć nie mogłam, bo pisałam i piszę brzydko :D" Cóż. Akurat miałam to szczęście, że u nas wszyscy byli traktowani po równo, albo po równo gnojeni. Jak cierpieć, to razem ;)

Odpowiedz
avatar Hatsumimi
8 8

Co do młodych nauczycielek - coś w tym może być. Jedyny przypadek dyskryminacji, z jakim miałam do czynienia w ciągu całego swojego procesu edukacji, spotkał mnie właśnie ze strony kwalifikującej się pod tę kategorię osoby.

Odpowiedz
avatar Ohboy
18 20

@Schwanz: Ale dlaczego chłopcy mają się nie uczyć szycia czy gotowania? Hm? Może mają do tego predyspozycje?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
15 17

@Schwanz: A ja całkiem dobrze gotuję, więc do tego kobieta mi niepotrzebna. Sprzątam rzadko, bo nie lubię, ale nie oczekuję, że ktoś to zrobi za mnie. W praniu w dzisiejszych czasach nie ma nic skomplikowanego, więc trzeba być naprawdę upośledzonym, żeby tego nie potrafić. A predyspozycje, powinno się oceniać indywidualnie, a nie wg płci. To akurat zdarza się rzadko, ale bywają kobiety tak samo silne fizycznie jak mężczyźni. Ale co tam. Męcz się z jakąś zołzą, żeby tylko ktoś ci prał i gotował, bo sam tego nie potrafisz.

Odpowiedz
avatar Alien
12 12

@Schwanz: W domu siedzisz chyba ty i to o wiele za długo... Wyjdź, rozejrzyj się i odkryj, że większość kobiet jak najbardziej do pracy chodzi i nie wszystkie są wojującymi feministkami (cokolwiek przez to rozumiesz).

Odpowiedz
avatar Eander
10 10

@Schwanz: w twojej wypowiedzi jest jeden mały szkopuł standardowy podział ról o którym wspominasz jest jak najbardziej podwaliną obecnej cywilizacji, ale wyrósł nie z ośmiogodzinnego dnia pracy i wolnych weekendów, a z zapiepr... od świtu do wieczora przez mężczyzn żeby było co do garnka włożyć i powrotu do domu na sam sen żeby następnego dnia mieć znowu siły. Dlatego tak jeśli ktoś przesiaduje całe dnie czy wieczory przed telewizorem to obojętnie czy to facet czy kobieta powinien się wziąć do roboty ale nie oznacza to że jakaś grupa jest bardziej predysponowana do czegoś jako całość. Tak jak zaznaczał to już @pasjonatpl różnice indywidualne wewnątrz grupy są dużo bardziej znaczące niż średnie różnice pomiędzy grupami.

Odpowiedz
avatar zupak
7 7

@Ohboy: Rocznik '83. Szkoła podstawowa. Szycie serwetek i poznawanie ściegów, w grupach koedukacyjnych było wałkowane na poziomie "zerówki", a następnie technice. Rok później grupa chłopców miała przez oddzielne zajęcie, na których poznawaliśmy proste układy elektryczne i wykonywaliśmy niezbyt skomplikowane "rękodzieła" za pomocą szlifierek, papieru ściernego, śrubokrętów itp. Następnie grupy połączono i chłopcy również zajęli się gotowaniem, robieniem naleśników, szykowaniem sałatek i przygotowywaniem poczęstunku dla wielu osób, ze wszystkimi szykanami w postaci doboru odpowiednich talerzy, sztućców itd. Na koniec chłopcy i dziewczęta zaliczyli zajęcia z informatyki, w tym zaliczenie z operacji prowadzonych przez wiersz poleceń, jakies programy graficzne, biurowe, na oprogramowaniu do tworzenia rysunków technicznych kończąc. Internet wtedy nie był powszechnie dostępny. Zwykła szkoła podstawowa w średniej wielkości mieście.

Odpowiedz
avatar WunszPtasznik
3 5

@Schwanz: "Standardowy podział ról, na którym została zbudowana cywilizacja." "@Schwanz: w twojej wypowiedzi jest jeden mały szkopuł standardowy podział ról o którym wspominasz jest jak najbardziej podwaliną obecnej cywilizacji, ale wyrósł nie z ośmiogodzinnego dnia pracy i wolnych weekendów, a z zapiepr... od świtu do wieczora przez mężczyzn żeby było co do garnka włożyć i powrotu do domu na sam sen żeby następnego dnia mieć znowu siły." Na takiej wsi, to nie ważne jakiej płci byłeś, i tak musiałeś zapierdzielać od świtu do nocy. Kobiety też robiły w polu, zajmowały się zwierzętami, miały takie same obowiązki co mężczyźni, a jeszcze do tego musiały sobie radzić np. podczas ciąży, bo nie mogły sobie wziąć macierzyńskiego.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@Schwanz: "facet jest cały dzień w pracy, a kobieta siedzi w domu, to zamiast nic nie robić powinna posprzątać, uprać, ugotować, ". Dołączam się to opinii użytkowników twierdzących, że ten podział ról jest produktem czasów, kiedy trzeba było zapier...ć od świtu do zmierzchu, żeby mieć co do gara włożyć, a wraz z wprowadzeniem 8-godzinnego trybu pracy powinien nastąpić podział obowiązków domowych. A tak poza tym, to jaki kraj masz na myśli? Bo mam wrażenie, że podział ról, w którym kobieta siedzi w domu, a facet pracuje zarobkowo uważasz za normalny. A ja tak się zastanawiam, w jakim kraju przeciętną parę, a tym bardziej rodzinę stać na to, żeby tylko jedno z nich pracowało zarobkowo i utrzymywało oboje? To oczywiste, że nie masz na myśli Polski. W Irlandii, gdzie pensje są dużo wyższe (koszty utrzymania też są wyższe, ale nie o tyle, co pensje), ciężko z przeciętnej wypłaty utrzymać dwie osoby. Chyba że do tego dojdzie pomoc od państwa, ale nie wiem, jak to wygląda w takich przypadkach, bo chyba bierze się pod uwagę dochody obojga (albo obu). Ponoć Saudyjczycy są bogaci i kobiety rzadko tam pracują. Czy to tam mieszkasz?

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
0 4

@WunszPtasznik: kobiety na wsiach nie miały takich samych obowiązków jak mężczyźni. Były kierowane do prac lekkich (oczywiście w skali ręcznej uprawy roli takich całkiem lekkich nie było) typu zbieranie ziemniaków, sianie ziarna, dojenie. Prace wymagające siły fizycznej były (i są- feminizm kończy się gdy trzeba wnieść lodówkę na 3 piętro) domeną mężczyzn. I dlatego własnie kobiety wylądowały w kuchni- takie miały predyspozycje fizyczne stricte wynikające z płci. Były bardziej wydajne przygotowując posiłek w ciepłej kuchni niż kopiąc łopata pole wczesną wiosną czy rąbiąc drewno. Ale zgadzam się,ze w obecnych czasach podział obowiązków domowych powinien wynikać jedynie z ustaleń między partnerami a nie z płci.

Odpowiedz
avatar krulgur
-3 7

Ty masz swoją historię, dwóch kolesi swoje. Gdzie tu widzisz pole do wyciągania wniosków ogólnych, lub kwestionowania prawdziwości ich relacji. BTW - Twoja historia jest dla mnie mało interesująca.

Odpowiedz
avatar Balzakowa
9 9

Do szkoły podstawowej chodziłam jeszcze za Gierka. Na zajęciach technicznych uczono dziewczęta gotowania, szycia ręcznego (fartuszek, ubranko dla lalek), cerowania,haftowania, szydełkowania (obrębiałyśmy chusteczki do nosa), robót na drutach. Chłopcy w tym czasie robili proste obwody elektryczne, jakieś modele, uczyli się drobnych napraw. Robótki były dla mnie torturą. Pomimo, że większość i tak zrobiła mama z babcią to i tak prawie płakałam z frustracji, widząc jak nieudolnie mi to idzie. Patrzyłam z zazdrością na stoły z imadłami i narzędzia w męskiej sali. Tata chował mnie bardziej jak chłopaka i sporo z tych rzeczy zrobiłabym bez problemu. Tymczasem kolega z klasy cierpiał katusze na swoich zajęciach. Jego mama nauczyła go szyć, cerować, szydełkować. Dla relaksu i wypoczynku robił serwety z haftem krzyżykowym. Robótki ręczne odkryłam na nowo na studiach, kiedy nikt mnie do nich nie zmuszał. A kolega został elektrykiem.

Odpowiedz
avatar zupak
3 3

@Balzakowa: Ja byłem już po 89. Chłopcy również wyszywali i cerowali, gotowali i szykowali posiłki na różne okazje. W połowie roku była wymiana sal i następowała zmiana na imadła, kable, żarówki i szlifierki. Potem już razem z dziewczynami mieliśmy informatykę. Na niej zaliczenie z tworzenia rysunków technicznych na odpowiednim oprogramowaniu. NIERÓWNOŚĆ to była na plastyce.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
5 5

W podstawówce miałem ZPT, i powiem wam że nie podobał mi się ten sztywny podział na prace chłopców i dziewczynek. Chłopaki zwykle mieli obróbkę ręczną drewna lub klejenie modeli, ale chętnie też spróbowałbym szydełkowania czy gotowania. Ale niestety co najwyżej mogliśmy czasami spróbować wypieków (najbardziej lubiani przez dziewczynki).

Odpowiedz
avatar Eander
5 7

@kojot_pedziwiatr, @Balzakowa nie wiem gdzie chodziliście do szkół ale pierwsze słyszę żeby podczas zajęć na technice dziewczyny robiły co innego niż chłopaki. U mnie kiedy były zajęcia z szycia to wszyscy mieli przynieść igły i nitki żeby każdy umiał zacerować sobie skarpetę. Zaś jak było robienie karmików to każdy miał wbić samemu te parę gwoździ żeby potem nie bał się wziąć młotek do ręki.

Odpowiedz
avatar Schaedling88
3 3

@Eander: Wydaje mi się, że tak jak napisał @JanMariaWyborow, zależy to od szkoły, regionu i nauczyciela. W podstawówce takich cyrków z różnymi programami zajęć nie mieliśmy. Szyć, gotować albo kleić modele musieliśmy wszyscy.

Odpowiedz
avatar Eander
0 0

@Schaedling88: Wiesz nie słyszałem by ktokolwiek w moim otoczeniu o czymś takim słyszał ale może faktycznie zdarzają (zdarzały) się takie rzeczy mi po prostu ciężko w to uwierzyć.

Odpowiedz
avatar Lapis
0 0

Oooo, jak na zazdrosciłam chłopakom na wfie, kiedy dziewczyny miały robić artystyczne układy gimnastyczne przy muzyce. I na splywie kajakowym, kiedy zamiast zbierać chrust i machać siekierą musiałam gotować ryż.

Odpowiedz
avatar Ara
1 1

No nie do końca. Ja pamiętam, że zabieranie zeszytów, kopanie w plecak czy inne zaczepki ze strony dziewczynek zawsze były usprawiedliwiane przez nauczycieli, natomiast jakiekolwiek stanowcze zachowanie mające na celu obronę siebie lub swojej własności (i nie mówię tu o przemocy fizycznej) było zawsze karane bo "to jest przecież dziewczynka, jak możesz". Podobnie z donoszeniem - dziewczynka doniosła - trzeba było udowodnić swoją niewinność.

Odpowiedz
Udostępnij