Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O piekielnych Nauczycielach Mój post jest odpowiedzią na nauczycielskie żale, które się…

O piekielnych Nauczycielach

Mój post jest odpowiedzią na nauczycielskie żale, które się tu ostatnio pojawiają.

Drogi Nauczycielu,

Nie podoba mi się to, że obrażasz innych i o sobie masz tak wysokie mniemanie. Nie tylko Ty skończyłeś studia, nie tylko Ty masz tytuł mgr przed nazwiskiem. Chociaż nie rozumiem czemu mimo tytułu magistra wszyscy w szkołach średnich zwracają się do Ciebie Pan/Pani PROFESOR.
Bardzo w często w Internecie nazywasz rodziców "patologią 500+", dzieci "bachorami" a Panie w Biedronce, że niby takie niedouczone. O ile się nie mylę, nauczyciele też 500+ pobierają, też mają dzieci więc rozumiem, że ta "patologia" czy "bachory" dotyczy też Was.
Mieszkałam w akademiku więc miałam styczność z osobami z różnych kierunków i na pedagogikę szedł ten, który na nic innego się nie dostał lub ten, który nie miał pomysłu na siebie. A ukończenie historii czy geografii w porównaniu z kierunkami medycznymi czy politechniką to żaden wyczyn.
Wierzę, że nie pracujesz 18 godzin tygodniowo. Ale nie wierzę, że codziennie przygotowujesz się do lekcji. Pamiętam z liceum nauczyciela od historii, który co lekcje włączał nam jakiś film historyczny i w sumie to lekcja prowadzona przez niego się rzadko odbywała. Poza tym, matematyka, historia czy geografia się nie zmienia. Nawet patrząc na zeszyty sprzed kilku lat i obecne, notatki są praktycznie kopiuj-wklej. Także przygotowywania się żadnego tu nie widać.
Nie zarzucaj rodzicom, że niby posyłają dzieci do szkoły, żeby samemu mieć spokój i że mają dość swoich "bombelków", jak sam wypisujesz. Nie wiem czy wiesz, ale rodzice mają OBOWIĄZEK posyłać dziecko do szkoły i od tego są też podatki, które również są przeznaczone na Twoje wynagrodzenie. Rodzic w tym czasie też pracuje. A Ty decydując się na pracę w szkole domyślam się, że wiedziałeś jak to wygląda. Także teraz nie rób z siebie ofiary, jak to Ci źle. A jak naprawdę uważasz, że masz źle to na próbę popracuj jakiś czas w innym miejscu, najlepiej rok, abyś odczuł te 26 dni urlopu, o ile w ogóle dostaniesz umowę na czas nieokreślony, bo tylko wtedy te 26 dni urlopu przysługuje.
A ja chętnie popracuję w szkole, bo w sumie to idealna praca dla kobiety. Mam odpowiednie wykształcenie, ale niestety nie mam znajomości w szkołach czy kuratorium. A takie są realia, że do pracy w szkole tak trudno się dostać, nawet chcąc uczyć biologii czy chemii, bo takiej oferty szukałam.

Pozdrawia była uczennica, mama pracująca i też wykształcona.

Łódź

by Alamakota31
Dodaj nowy komentarz
avatar Armagedon
-5 57

Brawo! Nareszcie jakiś głos rozsądku! Ten cały ogólnopolski strajk nauczycieli zmienił się w zwykłą polityczną hucpę. Tu już nie chodzi o podwyżki, czy inne przywileje, których nauczyciele I TAK mają najwięcej ZE WSZYSTKICH GRUP ZAWODOWYCH. Tu chodzi o sam fakt strajkowania. I jakoś tak się dziwnie porobiło, że ktokolwiek, kto tego strajku nie popiera jest OCZYWIŚCIE "pisiorem", moherowym beretem, tumanem, albo zdrajcą. A wybory tuż tuż...

Odpowiedz
avatar rodzynek2
5 31

@Armagedon: Zgadza się, każda uwaga krytyczna wobec nauczycieli i ich strajku kończy się wyzywaniem od rządowych trolli, pisiorów itp. Nauczyciele może i rację mają, bo każdy ma prawo walczyć o podwyżki. Ale edukacja w szkole, to nie tylko wysokie pensje dla dobrych nauczycieli. Tu trzeba by sporo szerszej reformy edukacji. Takie jest moje zdanie

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2019 o 9:17

avatar Ursueal
-1 27

@Armagedon: Idź do dowolnego nauczyciela i powiedz mu, że ma więcej przywilejów niż sędzia albo senator. Albo nie. Idź, znajdź duży kamień i walnij się nim w głowę. Albo resztki mózgu zaczną działać, albo się trwale uszkodzisz i wyłączysz z życia sieciowego. W obu przypadkach niezaprzeczalny profit.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
0 22

@Ursueal: Jak chcesz się licytować, to idź to takiego np. ślusarza, robotnika, kasjerkę czy księgowego i spytaj się, czy mają jakiekolwiek przywileje.

Odpowiedz
avatar Ursueal
2 16

@rodzynek2: Licytacja? A po co, skoro już nas wszystkich oświecono ex cathedra, że nauczyciele mają najwięcej, bo tak i już? :P

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
25 43

Może przeglądam niewłaściwe portale, ale nie zauważyłem, żeby nauczyciele jakoś notorycznie obrażali innych. Tak, często wspominali pracowników supermarketów, argumentując, że to nie fair, że na stanowisku nie wymagającym żadnego wykształcenia zarabia się tyle, ile w zawodzie wymagającym wyższego wykształcenia. Jak najbardziej się z tym zgadzam. Za to plucie na nauczycieli jest normą. Nauczyciel stał się chyba najbardziej pogardzanym zawodem w Polsce. Obecnie chyba trzeba być masochistą, żeby chcieć pracować w tym zawodzie. Małe zarobki, a z każdej strony wylewa się na nich wiadro pomyj. Piszesz, że na pedagogikę idą ci, co gdzie indziej się nie dostali. Być może. I na pewno niskie zarobki przyciągną lepszych kandydatów. Oczywiście to za mało, żeby tę pracę wykonywali tylko najlepsi, ale to jeden z warunków. Chcesz popracować jako nauczyciel biologii albo chemii, ale nie masz znajomości w kuratorium. Ciekawe. Tu masz oferty. Dzwoń i realizuj się w zawodzie. https://www.wyszukajprace.pl/co?u=2-6eLQqcMiYQfv0akcM4VOufIuiK4CIKhSogCXHvGJLWJh7rkmn1j69nHM4IYE8zpF64gG93u55284-jb0TWLDpMZqsVjZ4oQOSRKvvbqD8RgnZkUzu4T82deACmyDm-lvt-EZ52PR5_5gjegAsQurwpqqCoLEKdJDpEe_peyfUgWurUfPCW43pxgi9wWU_1SMnWfle6zTyrg6VsBd04Oh959R7egA5f55h_9Ye0PWiJPjkBLqRNjscnavuVeeqFo2wErzs0GH_4HomWeAP9jmHHi6MtXp4mcFlP_BSZwCdU-o5T-pOqIhLZfSUfYvJeyPd5VO2ebvyHoi1T0i5hC2r0HZ_SKVTpm2mrgqMsBI8ubAhv8hya1y5R7Zto-oCnLVOKLjFZMvIfndIvUbuYb_yEpCtTiS03Dm6lHt3SdwWmyj2-gfsMdqIqHDtk9DiT_gNZsJA-66-WcQO6AgMuPrsduNt5GP-rRtKjhwhuqQgUK07xMJXLPHHXuHvdwLJ0WoQpOgZvyTjdy3cEvc86r9H0fgLYbSdXLqE53oF4RK3IPr3Vh2wF2SU0H2jsApjaL1mjmWT9i68gGcBuYCl-pkrPgW8Ay488qID1LU2AIjBPOaReyfBvB7qNKarU43p2hT45Bi6kON6BeFmtyD691YcnQocncF1P

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2019 o 7:00

avatar bezznaczenia
0 20

@pasjonatpl: znam wielu nauczycieli osobiście i ich komentarze wyskakiwały mi na fb. Byłam w szoku, że pedagog pod swoim imieniem i nazwiskiem jest w stanie tak obrażać dzieci i rodziców. Moja mama 40 lat była nauczycielem, wymagającym, i nigdy nie miała problemu z szacunkiem rodziców, uczniów (nawet w zeszłym roku gdy pracowała na zastępstwo, miała tych samych uczniów na których teraz się tak narzeka) czy z wyrobieniem się z pracą w mniej niż 40 h. I tak, część tej pracy wykonywała w domu tyle, że jak siedziała z kawką nad kartkówkami to obiad się gotował a pranie się prało w tzw. międzyczasie. A jak czytam wypowiedzi znajomych, którzy po studniach trafili (po znajomości) do szkoły to cycki opadają. Dzieci się nie chcą uczyć (za moich czasów to nauczyciel był od zmotywowania ucznia do nauki), ułamki trzeba co roku przygotowywać do lekcji od nowa (nie, podstawa aż tak się nie zmienia), rodzice be, dyżury złe, wolne w wakacje złe, praca częściowo w domu zła (o której marzy wiele kobiet)... No cóż, złej baletnicy... ps. Ogłoszenia są bo szkoła ma obowiązek je zamieścić i przeprowadzić konkurs bo jest podmiotem publicznym. Jakimś dziwnym trafem w szkole mojej mamy konkurs zawsze wygrywa osoba spokrewniona/spowinowacona z obecną kadrą. Nawet jeśli dopiero zaczęła studia a kontrkandydaci maja juz dyplom w ręku...

Odpowiedz
avatar krogulec
9 21

@Malibu: Wiesz, nauczycielka po tygodniu wyrobi sobie mięśnie do zgrzewek. Ale pracownik biedry nie nadgoni 5 lat studiów w tydzień.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 11

@Zunrin: A czego mieliby uczyć? Podnoszenia zgrzewek? A tak na poważnie, skoro naprawdę są tam takie osoby, to widać, jak nisko ceniony jest zawód nauczyciela, skoro pracują fizycznie w supermarketach, a nie uczą w szkołach.

Odpowiedz
avatar Malibu
1 11

@krogulec: Chciałam pokazac, że: 1. W biedronkach czesto pracują osoby z wyższym wykształceniem 2. Nauczyciel tez nie od razu jest gotowy by w 100% wykonywac obowiązki pracownika biedronki 3. Hisoryk bedzie nauczał chemii z równie marnym skutkiem co kasjerka.

Odpowiedz
avatar Aluna
3 3

@pasjonatpl: i nauczycielami nie są tylko osoby "po pedagogice" ale również po kierunkach technicznych itp., którzy, że tak powiem, dorobili sobie pedagogikę i tak się złożyło, ze teraz uczą.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@krogulec: A ja uważam, że porów udanie nauczycieli do kasjerów z biedronki nie ma zupełnie sensu. Są to zupełnie inne zawody, wymagające zupełnie innych umiejętności. Pensje nauczycieli opłacana są z naszych podatków, pensję kasjerów nie. Ale jeśli zaczęliby się porównywać z nauczycielami z zachodniej Europy, to musieliby wziąć na klatę fakt, że mają oni wyższe pensum. A to juz nie pasuje do ich argumentów. Szanuję nauczycieli, ale się po prostu zawiodłam, że tak duża ich część tak bezmyślnie pozwoliła zrobić z siebie pajaców.

Odpowiedz
avatar Hideki
2 4

Też mam trochę nauczycieli w znajomych na fb i pośród licznych komentarzy i dyskusji na tematy okołostrajkowe nie przypominam sobie wypowiedzi szkalujących dzieci i rodziców. Jeśli już pojawiały się jakieś gorzkie słowa, to bardziej pod adresem rządu w związku z taką a nie inną narracją miłościwie nam panujących. Nawet z trollami czy z "ofiarami" "złych" nauczycieli były prędzej próby dyskusji (zazwyczaj bezowocne) niż komentarze w stylu "nie karm trolla".

Odpowiedz
avatar Zunrin
0 2

@Hideki: Ojej, zła narracja... I pisali to przedstawiciele grupy zawodowej, których reprezentanci w zasadzie mówili tylko o podwyżce o 1000 zł, bo im się należy? To jaki miał być odzew? A narzekają, że małą wypłatę dostali? No to wspaniałą laurkę sobie wystawiają. Sami tym udowadniają, że podwyżki im się nie należą, bo każda inteligentna osoba wie, że za okres strajku wynagrodzenie się nie należy. A ten "drobiazg" jakoś "umknął" naszej "inteligencji" nauczycielskiej.

Odpowiedz
avatar lenka
-2 26

Mała uwaga merytoryczna - 26 dni urlopu nie przysługuje tylko przy umowie na czas nieokreślony, ale po przepracowanych 10 latach (w tym pod uwagę bierze się ukończoną ostatnią szkołę, czyli np. po ukończeniu studiów mamy już na start +8 lat - po przepracowaniu na umowie o pracę dodatkowych 2 lat już przysługuje 26 dni urlopu). Natomiast z uwagami się zgadzam. Mam w znajomych na FB moją byłą nauczycielkę matematyki. Jest osobą która ze wszystkich moich znajomych najbardziej udziela się w sprawie strajku. Szkoda że nie pamięta jakim jest nauczycielem - a jest bardzo słabym. Zazwyczaj byłam piątkową uczennicą, ale gdyby nie wsparcie w postaci korepetycji wątpię, czy zaliczyłabym ten przedmiot.

Odpowiedz
avatar Trepcio
18 42

Po kolei. 1. Zwróćcie uwagę na profil użytkownika/użytkowniczki "Alamakota31" - profil uaktywnił się po pierwszych strajkach nauczycieli i tylko w tym temacie jest aktywny. Brak postów o innych tematach, komentarzy do innych postów itd. Wnioski pozostawiam Wam. 2. "Nie podoba mi się, że obrażasz innych" - nie przypominam sobie, by któryś z nauczycieli kogoś obrażał, ale mogę się mylić, jeśli tak to sprostujcie. 3. "Nie rozumiem czemu mimo tytułu magistra wszyscy w szkołach średnich zwracają się do Ciebie Pan/Pani PROFESOR." - Hmmm... Może z szacunku... A zresztą z łaciny "professor" to po prostu nauczyciel, więc nie widzę nic dziwnego. 4. "Bardzo w często w Internecie nazywasz rodziców "patologią 500+", dzieci "bachorami" a Panie w Biedronce, że niby takie niedouczone" - poproszę o JEDEN przykład takiej wypowiedzi. 5. "Na pedagogikę szedł ten, który na nic innego się nie dostał lub ten, który nie miał pomysłu na siebie" - może były i takie przypadki, ale szli głównie ludzie, którzy po prostu chcieli uczyć. To tak jak bym napisał, że na geologię i archeologię szli głównie Ci, którzy chcieli uciec przed wojskiem. Jak coś nie jest prawdą, to jest za przeproszeniem g... prawdą. Reszty nie mam czasu rozbierać na czynniki pierwsze, ale jeśli komuś zależy - zrobię to wieczorem. Reasumując - post składający się z kłamstw, półprawd i insynuacji. Oprócz faktu, że nauczyciele strajkują, nie znalazłem ŻADNEGO obiektywnie prawdziwego i sprawdzalnego zdania. Tyle z mojej strony.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-4 16

@Trepcio: Punkty o obrażaniu- Proponuje przejrzeć szczególnie jeden portal na FB (nazwę mogę podać w prywatnej wiadomości, bo tu administracja może wykasować cały post za "reklame" innych portali), gdzie podczas każdej dyskusji na temat strajku nauczycieli, ten kto miał inne zdanie (nawet jeżeli chodziło np. o strajk w czasie egzaminów, a nie np. o płace) niż nauczyciele był wyzywany od trolli, czasem nawet gorzej. Tyle dobrze, że bez wulgaryzmów.

Odpowiedz
avatar Trepcio
7 7

@rodzynek2: Poproszę na PM, obiecuję, że równie okrutnie przeanalizuję :)

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
4 16

@Trepcio: zahaczyłam na studiach o pedagogikę, moja mam jest też emerytowanym nauczycielem i dzieci jej koleżanek z pracy też pozostawały nauczycielami. Mam więc w znajomych na fb sporo nauczycieli. I jak tylko strajk się zaczął to byłam w szoku jaki poziom te osoby reprezentują (obrażanie dzieci, rodziców, brak podstawowej wiedzy ogólnej- nie rozróżniali pensji brutto od netto itp). Byłam wychowywana w pewnym etosie nauczyciela. I to od strony tegoż nauczyciela a nie uwielbienia dla innych. Ciągle słyszałam, że nauczycielowi nie wypada tego czy tamtego (upić się publicznie, przeklinać, mówić źle o uczniach...), ciągle słyszałam czego mi nie wolno jako dziecku nauczyciela (wyśmiewać się z innych, nie mówić "dzień dobry" starszym). Nigdy też nie usłyszałam by mama albo jej koleżanki powiedziały o nawet najbardziej tępym uczniu, że jest debilem czy jest głupi. Raczej zastanawiały się jak pomóc uczniowi, który wolniej przyswaja materiał. A teraz czytam jak nauczyciel na sugestię by wynagrodzenie było uzależnione od wyników ich pracy publicznie pisze, że "ok, ale niech rodzice swoje ułomy z adhd trzymają w domu" albo inny, że powinni m szkodliwe płacić bo musi codziennie uczyć debili i , że w sumie to nic dziwnego jak mają takich głupich rodziców... A potem te same osoby najgłośniej krzyczą, że należy im sie szacunek z racji bycia nauczycielem...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2019 o 12:30

avatar Trepcio
12 18

@bezznaczenia: "ok, ale niech rodzice swoje ułomy z adhd trzymają w domu" - źródło proszę "że powinni m szkodliwe płacić bo musi codziennie uczyć debili i , że w sumie to nic dziwnego jak mają takich głupich rodziców" - j.w. Nie będę dyskutował o tym, co ktoś, podobno gdzieś tam przeczytał. Szczególnie o ile przeczytał to w internecie. Dam Ci przykład - oto piszę: "Każdy kto to czyta nie ma racji" I co? Przeczytane - przeczytane. Było w Internecie - było.

Odpowiedz
avatar Ophelie
25 31

A mnie troche dziwi podejscie do tego strajku. Nie pamietam innego, ktory bylby tak glosno komentowany. Szczerze mowiac nie wiem, czy im "sie nalezy", czy zasluzyli a juz na pewno nie wiem, czy pracuja 18 godzin czy nie. Faktem jest, ze nauczyciele zarabiaja malo. Wspominacie ilu to zlych nauczycieli bylo w Waszych/Waszych dzieci szkolach. Tylko zastanawia mnie, jakiego wyksztalconego chemika czy biologa zachecilyby te fantastyczne zarobki. Chcesz dobrego pracownika to dobrze za niego plac. Nie wiem, czy zasluzyli na podwyzki ale wiem ze w przyszlosci beda uczyc moje dzieci i wolalabym zeby robili to dobrze.

Odpowiedz
avatar Ursueal
-1 7

@Ophelie: Odczuwam silny opór wobec sformułowania "nauczyciele zasłużyli na podwyżki", zupełnie jakby mieli stanąć na głowie, żonglować nogami i w tym samym czasie edukować stada noblistów. Nauczyciele na podwyżkę nie musieli zasługiwać, bo to rolą państwa (na poziomie i rządu, i samorządu) jest dbanie o to, żeby grupy zawodowe utrzymywane z podatków były wynagradzane w sposób równoważący ilość i charakter wymagań zawodowych. A te od bardzo dawna szybko rosną, w przeciwieństwie do wynagrodzeń. W skrócie, cytując Szydłową, te pieniądze im się należały.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 6

@Ophelie: Ten strajk jest tak szeroko komentowany z przyczyn politycznych, czyli partia rządząca postanowiła olać ich roszczenia, bo potrzebuje kasy na zadowolenie większej liczby potencjalnych wyborców, więc robi, co może, żeby zdyskredytować nauczycieli w oczach społeczeństwa. Tymczasem nauczyciel stażysta zarabia 1800 zł, a dyplomowany niecałe 3500 zł. W dzisiejszych czasach pensja nauczyciela dyplomowanego to nie jest dużo, a pensja stażysty to śmiech na sali. Do tego nauczyciele są poniżani i opluwani. Obecnie to naprawdę gratka dla masochistów, ale nawet najwięksi pasjonaci, gotowi pracować za pół darmo, mogą sobie odpuścić ze względu na tę pogardę, brak szacunku. I mój błąd. Zapomniałem wspomnieć o kursach podyplomowych. W zależności od szkoły, czyli istniejących funduszy i nastawienia dyrekcji, nauczyciel płaci za nie sam albo płaci szkoła. I to by było na tyle w kwestii wolnych weekendów, jak co jakiś czas robisz kurs i zajęcia odbywają się właśnie w weekendy, jak większość wypowiadających się na tym forum otwiera sobie piwko i rozpala grilla.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-2 6

@pasjonatpl: Ten strajk jest tak szeroko komentowany, bo nauczyciele dali się politycznie rozegrać, tak jakby nie mieli za grosz rozumu. A swoim zachowaniem widocznym w mediach (ok, wiem, że taki przekaz można zmanipulować) i tym, że wzięli za zakładników dzieciaki podsycali negatywne emocje. Partia rządząca nie mogła dać tego co chcieli z banalnego powodu. Gdyby dali, zaraz przyszliby celnicy, sędziowie, prokuratorzy, urzędnicy, policjanci itd, itp. Nie zauważyłem poniżania i opluwania. Natomiast zauważyłem, że rozmowa była tylko o kasie. Nauczyciele nie chcieli rozmawiać o niczym innym. Mam dzieciaki, które za rok będą podchodzić do egzaminów. Więc, gdyby oprócz stresu egzaminacyjnego dołożono mi (i im) stres strajkowy to chyba również nie potrafiłbym powiedzieć o nauczycielach nic dobrego. I jeszcze. Jak czytam, że jakiś stażysta zarabia mało, mam ochotę w mówiącego/piszącego rzucić czymś ciężkim. Tak wygląda ścieżka awansu w każdym zawodzie. Na początku zarabia się mało. Jeżeli się rozwijasz, uczysz nowych rzeczy, awansujesz to z każdym rokiem zarabiasz więcej. Niewiele jest zawodów, gdzie wskakuje się od razu na wysokie zarobki.

Odpowiedz
avatar Ophelie
-1 1

@Ursueal: Nie masz racji moim zdaniem. Niestety ale na wyplate zaslugujesz wykonana w swoim zakresie praca. Nie musisz stawac na glowie, chyba ze placa Ci za bycie akrobata. Lopatologicznie: jesli pracowalam jako np. recepcjonista (od razu mowie, ze nie obrazam nikogo ale pracowalam tak i wiem jak to CZASEM wyglada) to swoja praca, jak najlepiej wykonana, nie zasluzylam na zarobki dyrektora korporacji, bo 50% dnia siedzialam na tylku i czytalam ksiazke. "...były wynagradzane w sposób równoważący ilość i charakter wymagań zawodowych..." - tu moglabym sie zgodzic, ale tak jak powiedzialam wczesniej, nie mam bladego pojecia jak to jest z tymi nauczycielami i nie mnie to oceniac.

Odpowiedz
avatar Ursueal
1 9

@larwa: jak na osobę "wykształconą" napisane fatalnie, zarówno stylistycznie, jak i merytorycznie.

Odpowiedz
avatar janhalb
19 33

Kolejne troll-konto założone na intencję strajku nauczycieli i piszące na jeden temat. Trochę to nudne.

Odpowiedz
avatar Ohboy
10 16

A po co Ci znajomości? Są braki kadrowe, spokojnie dostaniesz pracę, jeśli masz odpowiednie kwalifikacje. Żaden z moich znajomych nie ma znajomości, a spokojnie znaleźli pracę w różnych szkołach.

Odpowiedz
avatar Trepcio
7 11

@Ohboy: Słusznie prawisz. A już na pewno znajdzie pracę w sześciu szkołach, w każdej po 2-3 godziny lekcyjne. A szkoły oddalone od siebie o 10-30 km.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 7

@Ohboy: Moja kuzynka po filologi angielskiej i kursie pedagogicznym chciała znaleźć pracę w szkole, którą obie ukończyłyśmy. Poziom języka angielskiego u nauczycieli można zobrazować przez "kali jeść kali pić". Kuzynka po angielsku potrafi mówić biegle, kompletnie odstaje od kadry nauczycielskiej poziomem. Na wakat przyjęli kuzynkę Pani, pracującej w świetlicy, która z angielskim ma niewiele wspólnego.

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
-4 10

@Ohboy: cała obecna kadra szkoły w której uczyła moja mama to osoby spokrewnione lub w inny sposób powiązane ze starą, emerytowana już, kadrą. Niektóre zaczęły pracę jeszcze w trakcie studiów nawet jeśli kontrkandydaci mieli już dyplom w ręku. Albo i dwa. Przypadek?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2019 o 13:04

avatar Ohboy
7 11

@Habiel: A połowa moich znajomych ze studiów (bo i na to były nastawione) pracuje w szkołach we Wrocławiu i okolicach, na pełen etat, bez znajomości. I większość z tych szkół dalej ma braki w kadrze, a jest maj.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Habiel: Jeśli to prawda, to nie ma innych szkół? Nie próbuj mi wmówić, że nie może znaleźć pracy jako nauczyciel angielskiego.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 0

@pasjonatpl: W najbliższej okolicy nie, bo szkoły to układy (wszędzie są znajomi znajomych nauczycieli obecnych). Znalazła pracę w innym zawodzie. Zastanawia się nad korepetycjami.

Odpowiedz
avatar Ursueal
5 19

Kiedy wreszcie doczekam się czasów, w którym prokreacja będzie dozwolona dopiero po wykazaniu, że ma się jakiekolwiek pojęcie o byciu rodzicem? Żaden rodzic nie ma obowiązku posyłania dziecka do szkoły. Od 1991 r. mamy w Polsce legalną i czynnie stosowaną edukację domową. Nie podoba się w szkole? Ucz dziecko w domu i posyłaj je tylko na egzamin raz w roku. Pracujesz? OJEJ. Zatrudnij guwernera. Nie stać cię? OJEJ OJEJ.

Odpowiedz
avatar bezznaczenia
-4 8

@Ursueal: gdy doczekasz się takich czasów to będziesz bezrobotna/tny. Guwernerem nie zostaniesz bo trzeba byłoby mieć wiedzę ogólną a nie tłuc przez 20 lat zakres 3 lat szkoły podstawowej z jednego, góra dwóch przedmiotów. Albo pożegnałabyś/pożegnałbyś kartę nauczyciela i poszedł szukać pracy na normalnym rynku i tu byłby zonk. Nauczyciele w szkołach prywatnych zarabiają mniej niż w państwowych i nie ma ustawowej ochronki.

Odpowiedz
avatar Gruszka_na_wierzbie
3 3

@bezznaczenia: To, że ktoś uczy w klasach 1-3 nie oznacza, że nie posiada wiedzy ogólnej ;) Niektórzy dbają o swój rozwój również poza pracą. Proszę o jakikolwiek dowód tego, że w szkołach prywatnych nauczyciele zarabiają mniej.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-3 3

@Gruszka_na_wierzbie: Czytanie ze zrozumieniem za trudne? Zakres 3 lat szkoły podstawowej, nie znaczy zakres klas 1-3.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 6

@Kuczirino: racja. Dobra, niech będzie, nie ma co negować całkowicie podwyżek, ale tu trzeba przedstawić realistyczne możliwości. Nauczyciele, jedna z najliczniejszych, jeśli nie najliczniejsza grupa zawodowa, zażądali bardzo wysokiej podwyżki. Odmówili przyjęcia propozycji rządu, odmówili podjęcia negocjacji. Taka postawa to już nie strajk, a bardziej szantaż, moim zdaniem.

Odpowiedz
avatar Hideki
2 4

Bzdura. To strona rządowa odmówiła negocjacji. Nauczyciele kilkakrotnie obniżali swoje żądania, a rząd szedł w zaparte, że nie ma pieniędzy.

Odpowiedz
avatar Hideki
2 2

Ciekawe, bo wśród strajkujących było sporo nauczycieli w wieku okołoemerytalnym.

Odpowiedz
avatar Zunrin
-2 2

@Hideki: Nie wiem, może to nowa matematyka albo coś mi umknęło, ale jedynym "ustępstwem" była zmiana żądań podwyżki z 1000 zł na 30%. A za moich czasów jedno to nie było kilka.

Odpowiedz
avatar Allice
1 13

Skoro szkoła i nauczyciele tacy źli to czemu nie uczysz swoich ba... słodkich dzieciaczków w domu? Przecież można. I wtedy do nikogo nie będą musiały zwracać się z szacunkiem, nikt nie będzie musiał się użerać z nimi i taką mamusią na wywiadówkach, obustronna korzyść

Odpowiedz
avatar marcelka
-2 10

@Allice: ale dlaczego rodzic ma uczyć dziecko w domu (czyli albo zrezygnować z pracy, albo płacić prywatnym nauczycielom) skoro podatki idą m.in. na to, żeby edukacja w szkole była taka, jak być powinna, a nie taka, jak jest?

Odpowiedz
avatar Allice
1 9

@marcelka: są dobre szkoły i gówniane. Tyle że żeby do tych pierwszych się dostać i utrzymać trzeba coś sobą prezentować. A swoją drogą przy tych pieniądzach jakie nauczyciele dostają... Zostają ci co nie mają innego wyjścia albo ludzie z prawdziwą pasją, przy czym cud jak się im nie odechce przy tych wszystkich dejowych madeczkach (pisownia celowa). A ich nie starczy na każdą szkołę

Odpowiedz
avatar Habiel
2 2

@Allice: Chodziłam do najlepszego liceum w powiecie. I co? Dobrych nauczycieli miałam 2. Reszta pozostawiała wiele do życzenia. W całym liceum może znalazłoby się z 7 nauczycieli z pasją. I im dałabym podwyżkę bez żadnego problemu.

Odpowiedz
avatar Allice
1 3

@Habiel: chory kraj, co? Każdej patologii na wódkę 500zl można dać a ludziom którzy mają jakiejkolwiek szanse na zmienienie poglądów tych "dobrze wychowanych" dzieci to tylko wybiórczo? Po co im dawać, racja. a kilka lat będzie jak z pielęgniarkami - będzie brakować chętnych. Ci starej daty będą wymierać, młodzi iść tylko z desperacji bo pasją ciężko opłacić cokolwiek

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 2

@Allice: Ja też wolałbym,że zamiast te 500+ do ręki dla rodziców, to przeznaczyć te pieniądze na żłobki, przedszkola i szkoły. Doposażenie w sprzęt, więcej godzin, posiłki dla uczniów, darmowe podręczniki, czy więcej i lepiej opłacanych nauczycieli, czy jakieś wyprawi dla nowo narodzonych dzieci na start. Ale mamy to co mamy.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Allice: Nawet pasjonaci dobrze się zastanowią. I to nie ze względu na kasę, ale przez brak szacunku do ich zawodu. Nauczycielami obecnie się gardzi. Politycy i usłużne media po prostu nimi pomiatają. Gdyby mimo niskich zarobków, ten zawód wiązał się z jakimś prestiżem i szacunkiem, jak kiedyś, to owszem, zawsze byłaby grupa pasjonatów, którzy i tak chcieliby pracować w tym zawodzie. Ale nie w sytuacji, kiedy są opluwani, traktowani jak śmieci.

Odpowiedz
avatar marcelka
-2 4

jesteśmy (komentujący, użytkownicy portalu) w różnych wieku, z miast, miasteczek i wsi, z różnych regionów Polski - przypomnijcie sobie swoje szkolne lata - przez te kilkanaście lat uczyło każdego z nas kilkudziesięciu nauczycieli - a teraz napiszcie, ilu z nich było naprawdę dobrych? Dobrych = może i wymagających, ale takich, którzy sami mieli wiedzę i chcieli oraz potrafili ją przekazać? Ja z całej mojej edukacji potrafiłabym wymienić może z 5 takich osób z około 35 nauczycieli, którzy mnie uczyli (podstawówka + gimnazjum + liceum)...

Odpowiedz
avatar Hideki
2 4

Pełna zgoda, ale spójrz na drugą stronę medalu. Ilu uczniów w Twojej klasie się uczyło, nie przeszkadzało na lekcji, a ilu chciało się po prostu prześlizgnąć? Przykład z autopsji: lekcja chemii w liceum, ze 3 osoby z klasy uważają, biorą udział w lekcji, pozostałe 30 nie uważa, robi coś innego, rozmawia, śmieje się. Byłem jedną z 3 osób, nie z 30. Dla mnie to był świetny nauczyciel, o piątkę było u niego łatwo (wystarczyło go słuchać, nie trzeba było nawet zaglądać do podręcznika, by na następnej lekcji czy kartkówce mieć 5). Potem te 30 osób, które symbolizują większość komentujących "złych nauczycieli", twierdziło wszem i wobec, że to nauczyciel był kiepski. Nie, moja droga klaso licealna, to ty byłaś kiepska.

Odpowiedz
avatar marcelka
-1 3

@Hideki: tak, ale widzisz - jednak dzieciaki to tylko dzieciaki, a nauczyciel to dorosły człowiek, który z racji wykonywanego zawodu powinien sprawić, że jednak słuchać go będzie więcej niż 3 uczniów w klasie (nie mówię, że wszyscy, bo zawsze znajdzie się taki uczeń, że choćby nauczyciel ze skóry wyskoczył, to i tak na nic). Poza tym ci wymagający nauczyciele - o ile nie wymagają na zasadzie "nie wytłumaczę wam nic, ale umieć macie" - są właśnie często doceniani. Przykład - moja nauczycielka polskiego z liceum, która za dwa błędy interpunkcyjne obniżała ocenę o pół, a za wzięcie zdania z jakiegoś opracowania od razu ndst. Oceny były kiepskie, większość klasy jej nie lubiła, ale nikt nie powiedziałby, że jest złą nauczycielką - wprost przeciwnie. A na maturze z polskiego to właśnie moja klasa - choć nie stricte humanistyczna - wypadła najlepiej w szkole.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

@marcelka: Bzdura. Dobre zachowanie uczniów na lekcji to nie jest coś, o co nauczyciel powinien zabiegać, tylko coś, z czym uczniowie powinni przyjść z domu. Za pokolenia moich rodziców takie zachowania dzieci kończyły się wezwaniem rodziców do szkoły i to rodzić musiał się tłumaczyć z zachowania dziecka. Szkoła to nie plac zabaw ani poczekalnia.

Odpowiedz
avatar Gruszka_na_wierzbie
5 13

Jestem córką nauczycielki. Piekielna Autorko, nie podoba mi się, że wypowiadasz się na temat, o którym jak sama przyznajesz nie masz większego pojęcia. Od momentu rozpoczęcia strajku mieliśmy okazję poznać tyle "eksperckich" opinii na temat sytuacji w oświacie i nauczycielskich finansów, że belfrzy mogą mieć wrażenie życia w jakiejś alternatywnej rzeczywistości. A jak jest naprawdę? Moja mama uczy w szkole średniej jednego z najbardziej znienawidzonych przedmiotów - matematyki. Bujdą na resorach jest stwierdzenie, że w nauczaniu matematyki nie ma żadnych zmian. Podstawy programowe zmieniają się zastraszająco często i to dotyczy większości przedmiotów. Nie trzeba być nauczycielem, żeby to zauważyć. Ja sama pamiętam z czasów szkolnych, że co roku od starszego rocznika mogłam odkupić tylko część podręczników, bo reszta była nieaktualna. Tutaj od razu uprzedzę szarżę, nauczyciele na zmiany podstawy programowej wpływ mają żaden, są to modyfikacje narzucone odgórnie, bez konsultacji. Możesz Piekielna Autorko wierzyć lub nie, ja wiem. Mama codziennie spędzała przynajmniej 3 godziny nad papierami. Przygotowywanie i sprawdzanie różnego rodzaju sprawdzianów, szkolna papierologia, przygotowywanie się do lekcji w zależności od aktualnej podstawy programowej i wiedzy oraz umiejętności uczniów w danej klasie. Przynajmniej 3 godziny, zazwyczaj 4, a zdarzało się 6 i więcej. Do tego wywiadówki, rady pedagogiczne, nauczanie indywidualne i oczywiście co pół roku gorąca linia telefoniczna. Po większości wywiadówek mama wracała do domu poirytowana, bo stawić zdecydowało się tylko kilku rodziców. Za to pod koniec semestru nasz telefon domowy dzwonił wieczorami non stop. Bo się rodzice budzili, że Kubuś, Adrianek czy Jola mogą mieć jedynkę na koniec! Czy można poprawić, albo czy nawet bez poprawiania dałoby się delikwenta jakoś przepuścić, bo zdolny, tylko leniwy i od tej pory mamusia lub tatuś klnie się na wszelkie świętości, że urwipołcia przypilnuje i od przyszłego semestru będzie wzorem ucznia! I najwytrwalsi dzwonili nawet dzień w dzień, bo jedna odmowa bezpodstawnego podniesienia oceny to za mało. Nauczyciele pracują dużo, ale że większość społeczeństwa ze szkoły ma złe wspomnienia, bo nie chciało się uczyć, a "nauczyciele się czepiali", to i taki mamy szacunek społeczeństwa do tego zawodu. Pensje nauczycieli są śmiesznie niskie w odniesieniu do ich wykształcenia i stażu pracy. Moja mama, nauczycielka z prawie 30-letnim stażem, tytułem mgr. inż. i trzema podyplomówkami zarabia mniej niż ja w moim czwartym roku "kariery" biurowej. Na koniec najważniejsze. Gdy mama zaczynała pracę wiedziała, że będzie ciężko, ale 1) miała zapewnione mieszkanie, 2) pensja było dużo wyższa niż obecnie w stosunku do najniższej krajowej, 3) miała mieć możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę. To tak odnośnie idiotycznego stwierdzenia, że "wiedziała na co się pisała". Do tego zlikwidowano dodatek wiejski, młodszym nauczycielom wydłużono awans zawodowy i do tego zlikwidowano dodatek na zagospodarowanie... Także nawet nauczyciele z krótszym stażem pisali się na zupełnie inne warunki. Jeżeli chcemy mieć edukację na przyzwoitym poziomie, to zarobki i warunki pracy nauczycieli powinny motywować zdolnych i wykształconych ludzi do pracy w zawodzie. Dzieci prawników czy lekarzy często idą w ślady rodziców. Ja, moje rodzeństwo i znajomi potomkowie nauczycieli nawet tego nie braliśmy i nie bierzemy pod uwagę. To wg mnie najlepiej pokazuje gdzie można włożyć te rewelacje o wygodnym życiu nauczycieli.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 6

@Gruszka_na_wierzbie: Nie oceniam Twojej mamy, ale odniose sie do stwierdzenia, że mamy złe doświadczenia bo się nie chcieliśmy uczyć. Ja mam złe doświadczenia z podstawówki , a byłam bardzo dobrze uczacym sie dzieckiem. Niestety nauczyciele równali w dół, szczegolnie moja nauczycielka klas 1-3. W gimnazjum było lepiej, a w liceum jedna nauczycielka razem z zastepca dyrektora oskarżyła mnie o coś i nie słuchaĺi wyjaśnień, a jak sie wydało, że to nie ja (interweniował mój wychowawca) to nawet mnie nie przeprosili. Pozytywnie wspominam paru nauczycieli, a znam tylko jedna nauczycielke z pasja, ktora niestety mnie nie uczyła.

Odpowiedz
avatar z_lasu
2 8

@Gruszka_na_wierzbie: Nie przesadzasz? Zmienia się podstawa z matematyki tzn. co? Inaczej liczy się ułamki czy zmienia się sposób rozwiązywania zadań z dwoma niewiadomymi, że mama musi się przygotowywać przez kilka godzin do lekcji? KAŻDY nauczyciel, który ma więcej niż 3 lata stażu, powinien mieć własną bazę zadań do sprawdzianów i kartkówek. A na sprawdzanie klasówek, papierologię i inne sprawy związane z wykonywanym zawodem ma właśnie te 22 godziny tygodniowo w dopełnieniu do 18 przy tablicy. To wychodzi 4,4 godziny dziennie od poniedziałku do piątku. Z tym, że nauczyciel może to robić w domu, przy kawie, mając ogarnięte własne dzieci, pranie, gotowanie i inne prozaiczne rzeczy. I tylko nauczyciel bez wyobraźni udostępnia prywatny numer telefonu rodzicom. Przy dzisiejszych możliwościach można porozumiewać się mailem. Szybko, skutecznie, zostawia ślad i ogranicza żebranie o stopnie.

Odpowiedz
avatar Gruszka_na_wierzbie
2 4

@nursetka: nauczyciel nie ma innego wyjścia niż równanie w dół. Lepiej by było, gdyby tempo i złożoność treści były dostosowywane do najlepszych 25% uczniów w klasie, żeby reszta nie ogarnęła większości materiału? Niestety, ale zwłaszcza w podstawówce ważne jest, żeby jak najwięcej dzieciaków opanowywało tematy na bieżąco, żeby zapobiec efektowi kuli śnieżnej.

Odpowiedz
avatar Gruszka_na_wierzbie
4 4

@z_lasu: Nigdzie nie napisałam, że mama spędza dziennie kilka godzin na przygotowywaniu się do lekcji. Czytanie ze zrozumieniem na poziomie egzaminu gimnazjalnego się kłania. Co do zmian, to niektóre działy matematyki znikają, inne wracają do podstawy. Zmienia się metodologia i kwestie, na które ma być kładziony nacisk przy formułowaniu zadań czy przekazywaniu treści. Jak się spojrzy na treści zadań czy w podręcznikach, czy nawet na egzaminach zewnętrznych teraz a jeszcze kilka lub kilkanaście lat temu można zauważyć różnice. Dobry nauczyciel bazę zadań do rozwiązywania na lekcjach stale rozszerza, z przyczyn które już podałam powyżej. Poza tym sam ich wybór w zależności od poziomu jaki prezentuje klasa też zajmuje trochę czasu, jeśli nie robi się wszystkiego na odpieprz. Tak samo jest z układaniem sprawdzianów. Jasne, zgodnie z "jaka płaca taka praca" nauczyciele powinni machnąć na to ręką i dawać każdej klasie takie same sprawdziany, najlepiej z podręcznika dla nauczyciela, który dzieciaki mogą sobie załatwić w celu spisania rozwiązań, ale mimo rządowej propagandy zależy im na dobru uczniów.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-3 3

@Gruszka_na_wierzbie: "Przygotowywanie i sprawdzanie różnego rodzaju sprawdzianów, szkolna papierologia, przygotowywanie się do lekcji w zależności od aktualnej podstawy programowej i wiedzy oraz umiejętności uczniów w danej klasie. Przynajmniej 3 godziny, zazwyczaj 4, a zdarzało się 6 i więcej" - 6 godzin dziennie nad papierami, sprawdzianami i przygotowywaniem. Zakładam, że 1/3 to przygotowywanie bo inaczej byłoby pomijane w opisie zajęć pozaszkolnych. Wybacz, ale bajki opowiadasz. Bo to, że zmienia się metodologia, nie oznacza konieczności zmiany zadań. Po prostu rozwiązuje się je inną metodą. Rozszerzenie własnej bazy zadań dzisiaj, to mniej pracy na jutro. Więc argument jest trochę inwalidą. Tym bardziej, że po 30 latach pracy, twoja mama powinna mieć co najmniej kilka różnych zbiorów zadań, z których można robić sprawdziany, z różnym stopniem trudności, pod różną metodologię i z różnie rozłożonymi akcentami. Dostosowywanie trudności zadań do poziomu klasy i równanie w dół jest pójściem na łatwiznę i robieniem krzywdy tym zdolniejszym, którzy chcą się uczyć. Ale to problem całego obecnego szkolnictwa.

Odpowiedz
avatar Gruszka_na_wierzbie
2 4

@z_lasu: No to widzisz, nie 6 godzin dziennie jako prawidłowość, a 6 i więcej godzin się zdarzało np. w gorących okresach przed końcem semestru. I przykładowo w takie dni to papierologia jest najbardziej czasochłonna. Nie wiem w ogóle skąd założenie, że skoro podałam 3 przykładowe zajęcia, które łącznie potrafią zająć nawet 6 i więcej godzin, to wg Ciebie oznacza, że każde z tych zajęć musi zajmować mniej więcej tyle samo czasu, bo inaczej byłoby pominięte w opisie. Jak napiszę, że dziś przez 3 godziny sprzątałam mieszkanie, w tym wyniosłam śmieci, umyłam okna i wyczyściłam łazienkę, to zrozumiesz to tak, że wynoszenie śmieci zajęło mi godzinę? Widocznie nie tylko czytanie jest tutaj problemem. Pójściem na łatwiznę byłoby trzaskanie tych samych zadań niezależnie od poziomu klasy. Równanie w dół jest koniecznością w 30-osobowych klasach i przy założeniu powszechnego szkolnictwa. Co nie oznacza, że uczniowie zdolniejsi mogą otrzymywać od nauczyciela wsparcie w postaci np. dodatkowych zadań czy odpowiedzi na pytania wykraczające poza materiał. Dzięki za wskazanie, co nauczyciel z 30-letnim stażem powinien mieć. Tak jak napisałam, mama ma i stale rozszerza swój katalog zadań. Za to wybór zadań z tych zbiorów, czy też ich modyfikacje i rozplanowanie ile czasu zajmie uczniom rozwiązanie każdego z nich też nie jest zajęciem na kwadrans, zwłaszcza, gdy następnego dnia ma się lekcje w kilku różnych klasach, gdzie jedna aktualnie przerabia funkcje, druga równania kwadratowe, trzecia geometrię przestrzenną itd. Nie wiem ile razy jeszcze będę musiała to tłumaczyć, wg mnie każda średnio inteligenta osoba nie powinna takiego tłumaczenia potrzebować. Wrócę jeszcze do jednej kwestii, do której się wcześniej nie ustosunkowałam. Super, że masz na wszystko świetne sposoby. Powodzenia w komunikacji z rodzicami za pośrednictwem maila na terenach wiejskich na Mazurach. Podawanie numeru telefonu nauczyciela jest koniecznością, bo poza żebraniem o stopnie rodzice potrafią też dzwonić w ważnych sprawach, a maila nadal większość z nich nie posiada, przyjazd do szkoły też nie zawsze jest możliwy. Wielu ludziom wydaje się, że pozjadali wszystkie rozumy i wypowiadają się na temat tego, co nauczyciele powinni robić, jak powinni uczyć i z jakich zarobków być zadowoleni, a tak naprawdę nie mieli nigdy styczności z tym zawodem poza byciem uczniem czy rodzicem. To tak jakbym ja się wypowiadała jakie badania lekarz powinien zlecać, jak przeprowadzać wywiady z pacjentem i ile czasu poświęcać na każdą wizytę, bo przecież od czasu do czasu bywam w przychodni. Widocznie jestem dziwna, bo nie czuję się jednak na tej podstawie wystarczająco kompetentna, żeby rozgłaszać swoje opinie wszem i wobec.

Odpowiedz
avatar Zunrin
-1 1

@Gruszka_na_wierzbie: ładna ściana tekstu (w odpowiedziach również), a najważniejsze jak zwykle pominięte. Z uporem maniaka powtarzam, że trzeba było protestować i strajkować gdy wcześniej wyczyniano cuda z programami nauczania, wydłużano awans zawodowy, zamrażano i spłaszczano zarobki nauczycieli, jak wzrastała biurokracja, a CKE z OKE miały głęboko w d**ie uwagi co do egzaminów, itd. P.S. Jak już bawimy się w certyfikowanie prawa do komentowania - moja matka też jest nauczycielką.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-2 2

@Gruszka_na_wierzbie: Widzisz, pieniądze dla nauczycieli są płacone między innymi z moich podatków. Więc to nic dziwnego, że mam pewne przemyślenia, jak powinny być wydawane, skoro ciężko na nie pracuję. Po kolei. W większości zawodów są okresy gorące, kiedy jest dużo pracy i takie, w których można pracować mniej i wolniej. Np. do końca kwietnia armagedon miały biura księgowe. I ich pracownicy siedzieli po godzinach, bo trzeba było wyrobić się z rozliczeniami rocznymi. To, że pod koniec semestru/roku szkolnego trzeba wypełnić arkusze i wypisać świadectwa nie jest żadną nowością. Ot, część obowiązków. I jak przeczytasz moje wyliczanki poniżej, to nauczyciel, żeby wypracować tyle godzin ile normalny etatowiec, powinien pracować 46 godzin tygodniowo podczas roku szkolnego. Czyli 18 godzin tygodniowo przy tablicy + 4,4 dziennie do wyrobienia 40 godzin tygodniowo + 1,2 godziny żeby odpracować dodatkowe wolne. Już w to dodatkowe 4,4 nie wierzę. Zresztą sama piszesz 3 do 6 godzin. Więc mieści się to w czasie, który powinna wypracowywać. Więc o co chodzi? o to, żeby miała tylko pensum? 30 osobowe klasy to były, jak ja chodziłem do szkoły. Z moich obserwacji wynika, że teraz raczej nie przekraczają 25 osób. A na terenach wiejskich są jeszcze mniejsze. Równanie w dół to jest robienie krzywdy wszystkim dzieciom. Bo zdolniejszy nie musi się wysilać a rozwijać często mu się nie chce. A dostosowanie zadań do tego słabszego, sprawia, że ten również nie musi wkładać dużo wysiłku. Ot wszystko na minimum. Ale jak napisałem wyżej, to generalnie poziom polskiego szkolnictwa (słynne pokoloruj drwala). Wiesz co, skoro wybranie zadań dla kilku klas ze zbiorów własnych albo z książek to zadanie na kilka godzin, to ja nie mam pytań. Natomiast mam poważne wątpliwości dotyczące kompetencji takiego nauczyciela. Podawanie numeru telefonu rodzicom, to wygodnictwo, które wcześniej czy później odbija się nauczycielowi czkawką. Nie mam i nie miałem nigdy numeru telefonu do żadnego wychowawcy moich dzieci. A łącznie było /jest ich ośmioro. Bywało, że nauczyciel dzwonił do mnie - z zastrzeżonego numeru. Zawsze jest też telefon w szkole, z którego rodzić w razie potrzeby może skorzystać. I nie rób z rodziców na terenach wiejskich ułomków, którzy nie potrafią obsłużyć maila. Zresztą coraz więcej szkół przechodzi na dziennik elektroniczny. Więc kontakt z rodzicami jest jeszcze łatwiejszy. To, że nie pracuję jako nauczyciel, nie znaczy, że nie mam pojęcia o tej pracy. Mam znajomych, którzy pracują w tym zawodzie, czasem rozmawiam z nimi na ten temat, jestem niezłym obserwatorem. W normalnym biznesie, za wskazanie słabych stron i wdrożenie lepszej organizacji pracy, płaci się ciężkie pieniądze. I robią to zazwyczaj ludzie, którzy nie mają z daną dziedziną dużo wspólnego. Na tym polega pewna wartość, że ocenia to ktoś, kto jest z zewnątrz. Więc kolejny argument, który jest inwalidą. Powiem ci, że dla kogoś, kto lubi pracę z dziećmi i potrafi sobie dobrze zorganizować pracę, to naprawdę fajne zajęcie. A dla kogoś, kto nie potrafi rozplanować/zorganizować materiałów i czasu pracy, to zawsze będzie ciężko, pod górkę, ze zbyt dużym zaangażowaniem czasowym. Do pozapłacowych benefitów z głównego postu nie będę się odnosić. Bo mieszkania, dodatku na zagospodarowanie, dodatku za pracę na terenach wiejskich, rocznego płatnego urlopu dla poratowania zdrowia w 99% zawodów nie ma nie było i nie będzie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 maja 2019 o 11:14

avatar Gruszka_na_wierzbie
2 2

@starajedza: Gdzie napisałam, że głównym kryterium wyboru zawodu przez mamę były przywileje? Dowiodłam tylko, że słowa, że nauczyciele wiedzieli na co się piszą w zakresie warunków pracy i wynagrodzenia są bzdurne. Poza tym też mi odkrycie, każdy przy wyborze zawodu czy też konkretnego stanowiska kieruje się tym, co lubi i umie robić oraz korzyściami finansowymi i innymi benefitami. Jak mi za rok firma zabierze multisporta czy nielimitowany urlop, to też się wkurzę, bo to był jeden z powodów, dla których wybrałam tę ofertę. Jakoś mi nie wstyd, że pracuję głównie po to, żeby mieć wygodne życie. Co więcej, nikt nawet nie wymaga ode mnie pracy dla idei ;D Mama jest nauczycielką, bo po prostu uwielbia tę pracę i to stanowi główny powód, dla którego większość nauczycieli jeszcze się męczy mimo postępującego pogarszania się warunków pracy i wynagradzania. Przywoływane w podobnych dyskusjach kasjerki w supermarketach, czy pracownicy fizyczni pracują po to, by utrzymać rodziny i z tym jakoś nikt nie ma problemu. Za to nauczycielom, ratownikom medycznym czy pielęgniarkom nakazuje się pracować ze względu na powołanie i misję a na wszelkie sygnały, że te grupy zawodowe chciałyby przede wszystkim godnie zarabiać główną reakcją jest święte oburzenie. Lekarzy i pielęgniarek już nam brakuje, braki kadrowe w szkołach też są widoczne. Były już i ponad 10 lat temu, gdy ja chodziłam do szkoły. Raz przez prawie cały semestr nie było języka, bo mimo, że już w maju było wiadomo, że dotychczasowa nauczycielka rezygnuje, to aż do końcówki listopada nie udało się znaleźć kogoś, kto połasiłby się na te nauczycielskie kokosy. Więc o czym my tutaj w ogóle mówimy. Nauczyciele zarabiają stanowczo za mało jak na wagę zawodu i konieczne do niego kwalifikacje i mają prawo do upominania się o podwyżki, również w formie strajku. @Zunrin: No niestety, tak już mam, że zarówno w mowie jak i w piśmie nie potrafię w zwięzłe formy ;) Nauczyciele wcześniej również protestowali i strajkowali, co prawda z mniejszym rozmachem, ale nie można powiedzieć, żeby przyjmowali wcześniejsze zmiany z uśmiechem na ustach. Nie twierdzę i chyba żaden nauczyciel nie twierdzi, że wcześniej było dobrze, a teraz nagle jest źle. Nie, to postępowało z czasem i niestety obecna władza tę tendencję postanowiła kontynuować. Dlatego wychodzę z założenia, że miarka się przebrała i lepiej powiedzieć "dość!" późno niż wcale, bo no niestety, ale w czasie się nie cofniemy, możemy jedynie zadbać o lepszą przyszłość. Co do zamrożenia pensji i tego, dlaczego takiego powszechnego wzburzenia nie było za czasów poprzedniego rządu, to jestem w stanie zrozumieć, że jest różnica pomiędzy sytuacją w której stosunkowo niedawno mieliśmy do czynienia z kryzysem gospodarczym i wszyscy liczą się z koniecznością zaciśnięcia pasa, a sytuacją gdzie pensja minimalna idzie w górę, wyborcy są przekupywani 500+, 300+, Rząd rozdaje sobie kilkudziesięciotysięczne nagrody i głosi, że jesteśmy mlekiem i miodem płynącą potęgą gospodarczą, a pensje w budżetówce nadal stoją. Z podobnych powodów niedawno strajkowali też m.in. policjanci. Do tego dochodzi jeszcze styl w jakim Rząd zwraca się do nauczycieli i o nauczycielach, wystarczy poczytać wpisy na profilu MEN na fb od lutego czy nawet marca br., żeby wyciągnąć wnioski. To nie jest strajk polityczny, bo nauczyciele jak każda inna grupa zawodowa mają różne poglądy i sympatie polityczne. To jest strajk o wyższe pensje oraz lepsze warunki pracy i w dzisiejszych realiach jest to roszczenie uzasadnione. z_lasu: Widzisz, znowu dyskutujesz z twierdzeniami, które spod moich palców nie wypłynęły. Gdzie napisałam, że nauczyciele wg mnie powinni pracować mniej? Odnosiłam się do historii, w której Autorka stwierdziła, że nie wierzy, że nauczyciele codziennie pracują ponad pensum i to z tym polemizowałam. Tak na marginesie, były przeprowadzane swego czasu badania, bodajże w Łodzi i wyszło, że nauczyciele na pracy spędzają średnio grubo powyżej 40 godzin tygodniowo. W szkołach średnic

Odpowiedz
avatar Gruszka_na_wierzbie
2 2

@z_lasu: W szkołach średnich na terenach wiejskich, gdzie są dwa licea na powiat klasy nadal są liczne. Nie wiem, jak to wygląda w podstawówkach, więc nie będę się wypowiadać na ten temat. Dalej powtarzasz o wybieraniu zadań przez kilka godzin. Już tłumaczyłam, że takie twierdzenie z mojej strony nie padło i nie zamierzam się powtarzać. Przeczytaj jeszcze raz, jeśli zrozumienie za pierwszym i drugim się nie powiodło. Widocznie nauczyciele na Mazurach, którzy znają tamtejsze realia i codziennie mają do czynienia z dziećmi i rodzicami wiedzą gorzej od Ciebie, jaka forma kontaktu jest najefektywniejsza i generuje najmniej komplikacji. Świetny pomysł z tym telefonem w szkole, rozumiem że chodzi o telefon w sekretariacie? Jeden na całą szkołę? I sekretarka ma latać za nauczycielami, żeby przerwali lekcję, bo dzwoni rodzic? Czy może nauczyciel ma oddzwaniać na przerwie (o ile nie ma dyżuru) w nadziei, że rodzic, który przecież też najprawdopodobniej pracuje, choćby na roli, będzie miał możliwość odebrania i streści się w ciągu maksymalnie kilku minut, żeby następna lekcja mogła się zacząć o czasie? Oczywiście, że idealnym wyjściem byłoby, żeby każdy nauczyciel miał własną salę i w niej telefon służbowy, ale w szkołach brakuje na papier do ksero, więc nie ma o czym mówić. Ja miałam numery telefonów nie tylko wychowawców, ale większości nauczycieli. Wygodnictwem z ich strony byłoby podanie wyłącznie adresu e-mail i nie przejmowanie się tym, czy rodzice będą mieli możliwość korzystania z takiej formy kontaktu czy nie. Podawanie numeru telefonu to wyjście rodzicom naprzeciw. Nie uważam też, żeby ktoś, kto nigdy nie obsługiwał maila, czy też nie korzystał z internetu był "ułomkiem". Są tereny w Polsce, gdzie nawet internet radiowy czy LTE nie dociera i nie jest to wcale takie rzadkie zjawisko. Dom moich rodziców to jeden z zaledwie kilku we wsi, w których jest łącze internetowe (po kablu telefonicznym, z porażającą przepustowością 512kbs). Nie ma za to zasięgu sieci komórkowej, stąd konieczność utrzymywania telefonu stacjonarnego. Co do przywilejów, to inne profesje też mają benefity: np. karty multisport, owocowe środy, słodkie czwartki, prywatne ubezpieczenia medyczne, nielimitowane urlopy, możliwość pracy zdalnej, służbowe samochody, laptopy, telefony, dofinansowania do kursów, szkoleń czy studiów i długo jeszcze by wymieniać. I co, jeśli koleżanka mi się wyżali, że w jej firmie zrezygnowano z finansowania prywatnej opieki medycznej dla pracowników i ich rodzin, to mam ją zrugać, żeby nie narzekała, bo kasjerki w Biedronce nie mają takich udogodnień i na dodatek zarabiają mniej od niej? Nie, poradzę jej, żeby upomniała się w takim wypadku o podwyżkę i uznam, że jej żal jest jak najbardziej uzasadniony. Co do urlopu na poratowanie zdrowia to ja osobiście jestem zdania, że każdy zatrudniony powinien mieć przynajmniej jednorazowo taką możliwość. Na wypadek choćby wypalenia zawodowego czy innych problemów psychicznych spowodowanych np. stresem, lub też w celu spokojnej rekonwalescencji po wyniszczającej przewlekłej chorobie np. nowotworowej. I uważam, że zamiast zazdrościć uprawnienia nauczycielom powinniśmy dążyć do wpisania go do Kodeksu Pracy. Ja wolę starać się o to, żeby mi było dobrze, zamiast pilnować, żeby inni nie mieli czasem lepiej ode mnie.

Odpowiedz
avatar Habiel
1 1

@Gruszka_na_wierzbie: "Pójściem na łatwiznę byłoby trzaskanie tych samych zadań niezależnie od poziomu klasy. Równanie w dół jest koniecznością w 30-osobowych klasach i przy założeniu powszechnego szkolnictwa". A więc testy gimnazjalne, matura czy innego rodzaju powszechne egzaminy też będą układane dla nich? Takie podejście to przepuszczanie mniej inteligentnych osób i niszczenie tych ponad przeciętnych. Jeden poziom dla wszystkich, a ci co nie dają rady-albo korepetycje, albo niech zostają w klasach. Nie każdy musi być Einsteinem.

Odpowiedz
avatar Gruszka_na_wierzbie
1 1

@Habiel: Proszę Cię, tak jakby poziom testów gimnazjalnych czy matur kiedykolwiek był niebywale wysoki. Szkolnictwo w Polsce jest powszechne, a co za tym idzie, głównym jego celem jest wykształcenie jak najszerszej rzeszy młodych ludzi. Jest jak najbardziej jeden poziom dla wszystkich, podyktowany m.in. podstawą programową i tę podstawę ma przyswoić jak najwięcej uczniów. Jeżeli ktoś jest wybitny w jakiejkolwiek dziedzinie, to może się rozwijać również poza szkołą, której celem nie jest dbanie o wykształcenie kilku Einsteinów w roczniku, a zadbanie o to, by każdy kto opuszcza jej mury miał pewien poziom wiedzy ogólnej. Zresztą jednostki wybitne w jednej dziedzinie są zazwyczaj mierne w innych, więc gdyby poziom nauczania każdego przedmiotu dostosowywać do najlepszych w nim uczniów, podejrzewam, że większość Einsteinów mogłaby mieć trudności i musiałaby ogrom czasu poświęcać nie na rozwój w obszarze, w którym ma szansę zajść daleko, a na męczenie się z przedmiotami, które dla nich nie są ważne. Jeżeli ktokolwiek uważa, że nie rozwinął swojego potencjału, bo poziom w szkole był za niski, to sam siebie oszukuje i usprawiedliwia swoje własne lenistwo. Dla mnie to, że nad nauką do szkoły spędzałam maks. godzinkę dziennie oznaczało, że mogłam więcej czasu poświęcić na poszerzanie wiedzy w tematach, które mnie ciekawiły, czytanie książek czy też rozwijanie zainteresowań.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

@Gruszka_na_wierzbie: Generalnie się z Tobą zgadzam, ale z tym równaniem w dół to popłynęłaś. Podczas mojej edukacji 8+4 miałem nauczycieli słabych, przeciętnych i dobrych, ale troje z nich to były jednostki, które równały nie w dół, a do góry i do dziś uważam te trzy panie za najlepsze nauczycielki, które mnie uczyły. Jedna z nich, germanistka, pomimo licznych nieobecności (nie z jej wyboru) potrafiła czteroletni program licealny przerobić w 5 semestrów, co poskutkowało tym, że ponad połowa uczniów zrobiła certyfikaty językowe, z czego wszyscy na minimum czwórkę. Inna, polonistka, przez 5 lat podstawówki wyciągnęła dyslektyków różnego rodzaju i po prostu słabych uczniów do takiego poziomu, że większość z nich dyktanda pisała na co najmniej czwórkę, rozprawki miały ręce i nogi, a w dyskusji na dowolny temat (związany z lekcją) uczestniczyła 1/3 36-osobowej klasy. Trzecia z nich to matematyczka. To, że większość nauczycieli równa w dół, wynika albo z braku chęci, albo z braku kompetencji. Ale to nie jest tak, że nie da się równać do góry - trzeba umieć i chcieć.

Odpowiedz
avatar ocelota
5 7

Tak pogardliwie wypowiadasz się na temat kierunków pedagogicznych, a całkowicie mylisz pojęcia. Przytoczone historia i geografia są całkowicie odrębnymi kierunkami niż pedagogika ze specjalnością historia czy geografia. Poza tym kierunki medyczne, nie mówiąc o politechnicznych, mają również różną trudność, np. zdrowie publiczne na AM. Postronni sądzą, że gegra jest od tego, żeby nauczyć się gdzie leży jakaśtamwyspa, a historia od tego, by wiedzieć kiedy umarł jakiśtamdowódca. Tymczasem astronomia na geografii to czysta fizyka i geometria. Ale to przekracza pojmowanie takich wąskohoryzontowców jak ty.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Zeszłam z piekielnych miesiąc temu z powodu nauczycielskiej sraczki. Wchodzę na piekielnych po miesiącu, a tu nauczycielska sraczka.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 5

Praca nauczyciela jest odpowiedzialna i trudna. Nie będę porównywał jej do innych zawodów, bo to bez sensu. Nauczyciele powinni zarabiać dobrze, ale powinno to również być zależne od zaangażowania i osiąganych rezultatów. Ale ile to jest "dobrze" w przeliczeniu na złotówki, nie wiem. I do tego zarobku wliczają się też przywileje oraz pozaetatowe składniki wynagrodzenia (więcej wolnego, trzynastki, wczasy pod gruszą), do których duża część ludzi pracujących nie ma dostępu. Nie wiem, czy bardziej żałosne czy śmieszne, jest to, że ta (podobno) najlepiej wykształcona elita społeczeństwa dała się tak prymitywnie rozegrać politycznie. Zarówno rządzący jak i opozycja ugrała swoje. Nauczyciele nie ugrali nic, poza tym co na początku a oberwało się im wizerunkowo. I jeszcze trochę matematyki dla tych którzy twierdzą, że nauczyciel pracuje więcej niż ludzie na "zwykłym" etacie (nie wdając się w pojedyncze dni wolne i przedłużone weekendy): "normalny" etat to 52 tygodnie minus 5 tygodni urlopu. Czyli 47 tygodni x 40 godzin pracy daje nam 1880 godzin w ciągu roku. Etat nauczyciela to 52 tygodnie minus 1 tydzień świąteczno-noworoczny minus 2 tygodnie ferii minus 1 tydzień przerwy wielkanocnej minus 7 tygodni wakacji (zakładam, że w pierwszym tygodniu lipca i ostatnim sierpnia nauczyciele pracują. Chociaż ostatnio rok szkolny kończy się w okolicy 20 czerwca). Daje to 41 tygodni pracy x 40 godzin (18 pensum + 22 pozostałych) czyli razem 1640 godzin rocznie. Różnica to 240 godzin na korzyść nauczycieli. I jeżeli te 240 godzin podzielić przez 41 tygodni, to wychodzi, że nauczyciel aby pracować tyle co "normalny" człowiek powinien w ciągu tych swoich 41 tygodni pracować prawie 6 godzin więcej ponad etatowe 40 (czyli 14 godzin dziennie od poniedziałku do piątku). Naprawdę trudno mi uwierzyć w to, że wliczając rady, zebrania, sprawdzanie zeszytów itp tyle to trwa. To są moje własne (pobieżne) wyliczenia. Jeżeli się mylę, proszę poprawdzie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2019 o 23:20

avatar abstrakcjonizm
3 5

@z_lasu: jestem nauczycielem historii w szkole średniej. Tu chciałabym się tylko odnieść do jednego zarzutu- to prawda, że historia się nie zmienia. Problemem jest tylko to, że jest to tak ogromna wiedza, że historii można uczyć się do końca życia, a i tak znajdzie się wiele zagadnień nam nieznanych. Społeczeństwo ma problem z podaniem podstawowych dat czy omówieniem postaci historycznych, ale łatwo pluje na tak wymagający do prowadzenia przedmiot. W klasie jest 25 uczniów (jeden zapyta o przyczyny polityczne, inny o kontekst społeczny, trzeci o sytuację jakiegoś kraju po drugiej stronie globu, a czwarty o specyfikacje wykorzystywanej w konflikcie broni). Do rzeczy jednak- uczę obecnie w 7 klasach (3x klasy 1, 3x klasy 2, 1×3 klasa rozszerzona historia)- daje to ok 160 uczniów. Każda klasa średnio raz na 2 tyg pisze kartkówka lub sprawdzian. Czas sprawdzenia pracy to 15-30 min. Wypracowanie typu maturalnego to ok 30-40 min wraz z informacją zwrotną co było dobre, co należy poprawić. W ciągu tygodnia do końca kwietnia miałam 24 godz tygodniowo (7 klas plus nauczanie indywidualne). Do 1 lekcji przygotowuje się od 20 min (odświeżenie informacji, wyszukanie materiałów archiwalnych czy kronik) do godziny (stworzenie prezentacji). Rada raz w miesiącu- średnio 16-19 od września byłam na wycieczkach, olimpiadach, warsztatach z młodzieżą lacznie 3 tygodnie (w tym olimpiada w weekend. Nie ma żadnych dodatkowych pieniędzy z tego tytułu. Jeśli np od poniedziałku do piątku jesteś na wycieczce to odpowiadasz za młodzież przez całą dobę tj 120 godz. Płacą Ci za 40, bo tyle jest na umowie). Można powiedzieć, że na wycieczce nie jestem ciągle- oczywiście. Ona po prostu podbija maksymalnie czas pracy w tygodniu. Czy mogę nie jechać? Mogę, ale jeśli przygotowuje ucznia do olimpiady przez rok bo chce by dostał się na wymarzone studia bez rekrutacji to nie zostawię to przed samym finiszem. Jako wychowawca chce by uczniowie zapamiętali liceum jako jedne z najlepszych swoich lat. Reasumując, tak. Uważam że nauczyciel spokojnie wypracowuje ponad 40 godzin w tygodniu:)

Odpowiedz
avatar z_lasu
-2 2

@abstrakcjonizm: Masz szczęście, że uczniowie pytają o szczegóły :) Taki mały sarkazm, w odpowiedzi na zarzuty, że młodzież niczym się nie interesuje a w klasie aktywne jest 3 osoby. Odnosząc się po kolei do Twoich wyliczanek - sama piszesz, że masz 24 godziny tygodniowo, więc to już 6 ponad podstawowe pensum. Wybacz, ale w ponad 20 minutowe przygotowywanie do każdej lekcji nie wierzę. Po pierwsze masz po 3 klasy w roczniku. Zakładam, że program dla nich jest taki sam. Więc przygotowujesz się do 3 lekcji (dla 1, 2 i 3 klasy). Jeżeli uczysz dłużej niż 3 lata powinnaś, dla własnej wygody mieć konspekty, materiały, prezentacje. I każda nowa prezentacja, materiał archiwalny przygotowany przez Ciebie to czas zaoszczędzony na przygotowywanie się do zajęć w następnym roku. Posiadanie w swoim dorobku zawodowym laureatów olimpiad oraz wysoka zdawalność matur to +100 punktów do twojej atrakcyjności na rynku korepetycji. Zgodzę się, że przedmioty humanistyczne, przy sprawdzaniu prac są czasochłonne (choć w dużej mierze zależy od tego jak ułożysz pytania - jeżeli będą zamknięte, będzie szybciej ze sprawdzaniem). I jak zgodzę się, z czasem sprawdzania prac typu maturalnego, tak przy kartkówkach, to ty im literówki sprawdzasz? :) I jeszcze - z moich pobieżnych wyliczanek powyżej wynika, że nauczyciel, żeby pracować czasowo tyle co każdy inny etatowiec, (w rozliczeniu rocznym) powinien przepracowywać 46 godzin tygodniowo. Mam bardzo dobrego znajomego - nauczyciela historii. I wiesz co on mówi? Że pracuje jako nauczyciel, bo jest leniwy. Dużo wolnego, nie spoci się w robocie, ma czas i siłę, żeby zarabiać prawdziwe pieniądze. Kilkukrotnie próbował zmienić pracę. I nie podobało mu się w niej nic, poza pensją. Widzisz, ja nie twierdzę, że nauczyciele mało czy źle pracują. Mam duży szacunek do tego zawodu i jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy go wykonują. Bo gdybym ja miał pracować w tym hałasie, z dziećmi to najpóźniej po miesiącu (optymistycznie patrząc) zamknęliby mnie. Albo w wariatkowie albo za zbrodnię popełnioną w afekcie. Tylko, że zawodów, trudnych z mojej perspektywy jest zdecydowanie więcej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2019 o 17:24

avatar pasjonatpl
0 0

@abstrakcjonizm: Historia jako taka się nie zmienia, ale podstawa programowa owszem. Ja akurat chodziłem do szkoły w czasie przemiany ustrojowej i co nieco się pozmieniało. W końcu mówiło się o wojnie polsko-bolszewickiej czy inwazji ZSRR na Polskę 17 września 1939. Ale nie podoba mi się, że zaczęto mieszać z błotem polskich żołnierzy, którzy maszerowali na Berlin. Oczywiście, ich dowódcy to komunistyczni aparatczycy, którzy w większości zasługują na potępienie, ale nie zwykli żołnierze, którzy chcieli walczyć z okupantem, a do innej armii nie mogli się zaciągnąć. Na lekcjach historii zaczęto ich pomijać. A jak jest teraz? Czy w programie jest coś o wyklętych? Jeśli tak, to wymagana jest gloryfikacja wszystkich czy można być obiektywnym?

Odpowiedz
avatar Gruszka_na_wierzbie
1 1

@z_lasu: Według wyników badania czasu pracy nauczycieli opublikowanych w 2013 roku przez Instytut Badań Edukacyjnych, średnio nauczyciel w roku szkolnym na czynności związane z pracą poświęca 47 godzin tygodniowo przy 18-godzinnym pensum. Poza tym mało się o tym mówi w kontekście urlopów, ale np. za okres wakacji nauczyciele nie otrzymują pełnego wynagrodzenia, więc nie jest to urlop pełnopłatny jak w KP. A jeśli chodzi o długość wakacji, to przeciętnie nauczyciel pracuje do połowy lipca i od połowy sierpnia. Wszelkiego rodzaju rekrutacje, rady i poprawki same się nie przeprowadzą, a papiery się same nie sporządzą. W podstawówkach nauczyciele nie mają w pełni wolnych ferii i przerw świątecznych, bo są prowadzone półkolonie i zajęcia opiekuńcze. Zatem podstawy Twoich obliczeń są nieco zniekształcone, a i tak nauczyciele pracują więcej niż wyliczyłeś, że powinni. Jeżeli uważasz, że nauczyciel realizujący powiedzmy 3-6 programów nauczania jednocześnie (w szkole średniej klasy 1-3 z podziałem na podstawę i rozszerzenie) powinien do lekcji na konkretny temat przygotowywać się mniej niż 20 minut, to nie będę nawet pytać, jak skrupulatnie się przykładasz do swoich obowiązków. Przynajmniej przeczytanie takiego wcześniej sporządzonego konspektu i przypomnienie sobie bardziej szczegółowych informacji spokojnie może zająć 20 minut. Chyba, że oczekujesz od nauczyciela historii recytowania faktów na każde zagadnienie nawet przez sen. To, że istnieją leniwi nauczyciele niczego nie dowodzi. W każdej grupie zawodowej znajdą się obiboki. Jest dużo trudnych zawodów, ale wiele z nich jest też lepiej płatnych od zawodu nauczyciela. Wiele łatwiejszych zawodów również. Nie zgadzam się też z tezą jakoby strajk miał podłoże polityczne. Była to inicjatywa oddolna i jej powody są w pełni zrozumiałe. Pisałam o nich w jednym z poprzednich komentarzy. A cała sytuacja jest kompletną porażką MEN, bo tutaj nikt nie wygrał. Nauczyciele w dość brutalny sposób dowiedzieli się, że Rząd ma ich w głębokim poważaniu, a całe społeczeństwo dostało informację, że nie warto być nauczycielem, bo i wyżywić rodzinę trudno i wszyscy tobą pomiatać będą. Jeżeli nic się nie zmieni, to obawiam się, że niedługo wszyscy odczujemy tego efekty.

Odpowiedz
avatar dayana
3 3

Tak, potwierdzam. Aplikowałam do szkoły, narysowałam drzewo genealogiczne, nauczycieli w rodzinie wzięłam w złotą ramkę. Ja byłabym trzecim pokoleniem, ale niestety ciotka mi to spieprzyła, bo musiała iść do normalnej pracy i zarabiać czterokrotność pensji nauczyciela. Czystość krwi i bieda zarobki zostały zachwiane. Niestety, cóż, następnym razem (czyli za jakieś 10 lat, bo co tyle średnio zwalnia się miejsce) już jej nie uwzględnię :) Skończyłaś coś związanego z biologią i chemią. Powinnaś dawać radę szukać zależności przyczynowo-skutkowych. I nie widzisz, że małe zarobki => mała atrakcyjność pracy (z czegoś trzeba żyć) => pracownikami zostają idioci/lenie, bo po co ktoś, kto się ma zamiar zaangażować w pracę ma dostawać 2400, jak może robić coś innego i dostawać 3500? I dlatego powinni zarabiać więcej, ale za tym też powinny iść jakieś kontrole, nie wiem, monitorowanie lekcji? Nauczyciel powinien pisać egzaminy razem z uczniami? Nie bronię, bo sama przyznam, że spotkałam takie jednostki, które miały mniejszą wiedzę ode mnie, a to ja byłam uczniem. Jak każdy zmieni pracę na inną (pomijając głupotę tego, bo nie wiem, pewnie jest ze 100-200 tys nauczycieli w tym kraju, nagle tyle ludzi ma się przekwalifikować i iść w inne miejsca?) to kto będzie uczył dzieci? Jak coś nie pasuje jednostce to ona ma problem, jak nie pasuje większości (a ta mniejszość przypadkiem w ogromnej części stanowi grupę sympatyków PiS i Solidarności) to coś z tą pracą faktycznie jest nie tak.

Odpowiedz
Udostępnij