Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Od 2 lat mieszkam w Warszawie. Pochodzę z innego dużego miasta, gdzie,…

Od 2 lat mieszkam w Warszawie. Pochodzę z innego dużego miasta, gdzie, tak jak i w Warszawie, całe życie jeździłam komunikacją miejską.

Przyzwyczajona do pewnych standardów u siebie, zawsze kiedy podjeżdża autobus, staję z boku drzwi, czekam, aż wszyscy wysiądą i dopiero wsiadam.

W Warszawie jest inaczej:

1) Wysiadanie na ostatnią chwilę - ile razy ktoś mnie uderzył, bo nagle sobie przypomniał, że jednak tu musi wysiąść. Albo autobus zatrzymuje się, drzwi otwierają, a dana osoba dopiero wstaje i przeciska się przez tłum ludzi z pretensjami, że chce wyjść.

2) Bo ja pierwsza - miałam mało przyjemną sytuację koło Dworca Centralnego. Autobus zatrzymuje się na przystanku - już widzę, że spragnieni miejsc obstawiają już wejście. I gdy ja próbuję wyjść na spokojnie, z mojej lewej strony próbuje się przecisnąć jakaś pani. Wręcz taranem we mnie uderza, bo już zauważyła miejsce i ona pierwsza. Na jej nieszczęście wpadła na mnie - jestem dość wysoka, a do tego niemała - odbiła się od mojego ramienia tak mocno, że aż ją wróciło z powrotem na chodnik. Zdziwiona zaczęła się odgrażać, a ja po prostu powiedziałam na tyle głośno, aby dobrze mnie usłyszała, że najpierw się wypuszcza wysiadających i nie wiem, kto ją kultury nauczył.

3) Nie wiem, co zrobić z nogami - w Warszawie jazda z nogami na krześle to chyba jakiś standard pokazania, że jestem ze stolicy i mi wolno. Panowie, którzy siedzą tak szeroko, że zajmują przestrzeń dla dwóch osób - ze zwrócenia uwagi nic sobie nie robią - wtedy niestety trzeba ich metodą wywalczyć swoją przestrzeń, co bardzo panów dziwi.

I uwielbiam, gdy dziewczyny, siedząc naprzeciwko mnie, zakładają nogę na nogę, przy okazji brudząc moje spodnie i płaszczyk. Na zwrócenie uwagi często ostentacyjny foch. Jechałam naprzeciwko jednej dziewczyny w autobusie i niestety moja uprzejma prośba o opuszczenie nogi została po prostu zlana. Dopiero odezwała się oburzona, kiedy ja oparłam swoje buty o jej plecak, który miała ustawiony na podłodze koło nóg.

A na koniec smaczek - to wszystko działo się w ciągu jednego dnia.

komunikacja miejska

by ~warszafianka
Dodaj nowy komentarz
avatar Bryanka
20 30

Nie chcę psuć Twojego szczęśliwego światopoglądu, ale Warszawa składa się w większości z takich przyjezdnych jak Ty, więc ci "nie trzymający standardów" w komunikacji miejskiej, to prawdopodobnie również osoby spoza stolicy :)

Odpowiedz
avatar Mantigua
-2 16

@Bryanka: Ale w większości miast w Polsce jest normalna kultura w komunikacji, więc jakim sposobem ci przyjezdni nagle w Warszawie zmieniają się w takie potwory? Skądś to się musi brać.

Odpowiedz
avatar Bryanka
7 15

@starajedza: Nie wiem jakie standardy, ale zauważyłam, że dla wielu osób "Warszawa jest be, fuj i sami niewychowani ludzie. Nie to co U NAS gdzieś tam..." :) Osobiście jakoś nie zauważyłam, żeby w Wawie było gorzej niż np. we Wrocku.

Odpowiedz
avatar butelka
14 16

@starajedza: ty to musisz mieć meega kompleksy... W Katowicach jest podobnie, ogólnie im bardziej zapchana komunikacja tym gorzej, ale np. w Krakowie jakoś nie pamiętam żebym się spotkała z takimi sytuacjami.

Odpowiedz
avatar irulax
9 15

@starajedza: Ulało się już? lepiej? Mieszkam w Warszawie od 30-tu lat. Z uwagi na położenie uczelni a obecnie pracy, poruszam się głównie komunikacją miejską. Zauważyłem niepokojący trend: ludzie przestają się nawzajem szanować, Co zresztą widać po zachowaniu w miejscach publicznych - chociażby po Twojej wypowiedzi. Zwykła uprzejmość i odrobina kultury zdecydowanie ułatwia życie. Szkoda, że istnieją ludzie tacy jak Ty którzy nie potrafią zrozumieć takiej prostej zasady.

Odpowiedz
avatar Zlociutki
0 2

@Bryanka: A ja zauwazylem bylem 2 tygodnie na ursynowie. Takiego bydla jak ci pseudo kierowcy nigdzie wiecej nie widzialem.

Odpowiedz
avatar szafa
1 1

@irulax: starajedza to zwykły troll, której osiągnięciem życiowym największym jest wzbudzanie emocji na netach ;)

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

@Mantigua: Ano bierze się z tego, że sporo ludzi, jak już zorganizuje się w Warszawie, to ma się za wielkie paniszcza. Oni nie przywożą takich zwyczajów od siebie ani nie uczą się od Warszawiaków. Im po prostu uderza woda sodowa do głowy, bo się urządzili w stolycy.

Odpowiedz
avatar popielica
7 21

Och, ta wstrętna Warszawa :p Szkopuł w tym, że większość tych ludzi, z którymi jeździsz autobusami, przyjechała z wiosek w całej Polsce i stamtąd przywiozła swoje zwyczaje.

Odpowiedz
avatar Allice
3 17

Notak, przecież jak nie do końca ogarniasz miasto/okolicę/trasę lub po prostu się zamyślisz i późno się zorientujesz że to twój przystanek to powinieneś jechać dalej...

Odpowiedz
avatar kabdam
7 15

Hurr durr Warszawa taka zła, a mimo wszystko "Od 2 lat mieszkam w Warszawie" xD

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
-1 13

@kabdam: Ja mieszkam w innym mieście i mimo, że nienawidzę mieszkać w takim miejscu (pochodzę ze wsi), jednak zostanę tu dłużej niż "2 lata". Najpierw była kwestia studiów (uniwersytetów raczej nie budują w pipidówie mniejszej), teraz racjonalnego podejścia do zakładania rodziny (mieszkanie, praca, lekarze, szkoły, etc.). Ale jak tylko nadejdzie okazja ucieczki - lecę i słuch po mnie zaginie.

Odpowiedz
avatar kabdam
5 11

@kartezjusz2009: I jest to w pełni zrozumiałe, nikt nie mówi że trzeba lubić mieszkać w mieście. Jednak uważam za całkiem idiotyczne narzekanie w stylu 'przyjechałem do Warszawy / Krakowa / Londynu i jest tu tak beznadziejnie ale i tak zostaje bo <tutaj profity>'. Coś za coś, jak się chce korzystać z mieszkania w danej lokalizacji to trzeba się liczyć z pewnymi niedogodnościami. A już na pewno głupotą jest zrzucanie tego na lokalnych ("jestem z stolicy i mi wolno").

Odpowiedz
avatar kartezjusz2009
4 4

@kabdam: Tak, zgadzam się z tym zdaniem w 100%. Twój pierwszy komentarz brzmi jednak trochę inaczej ;) .

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
5 9

@Jaladreips: bo mieszkałeś już we wszystkich polskich miastach, nie? ;)

Odpowiedz
avatar kabdam
8 18

@Jaladreips: Tak bardzo nieprzyjazne gdy wsiadam w metro jeżdżące co 2 minuty i po 18 minutach jestem w centrum. Tak okropne, gdy prawo jazdy w urzędzie wyrobili mi w 48h. Tak bardzo nieprzyjazne, gdy mam dostęp do dowolnego lekarza. Tak bardzo złe, gdy szukam pracy i mogę przebierać w ofertach. Pozdrawiam :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 kwietnia 2019 o 13:18

avatar Jaladreips
1 11

Słoiki w natarciu :D:D

Odpowiedz
avatar Magda43
16 24

@cassis: to że jesteś w 5 pokoleniu warszawianką, to żadna twoja zasługa :) Mieszkam w uzdrowisku i uwielbiam zdanie które w naszej miejscowości (szczególnie w sanatoriach) jest klasykiem : "... bo u nas w Warszawie..."

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 12

@Magda43: Akurat tekst "bo u nas w Warszawie..." to standardowe powiedzenie "słoików", którzy z Warszawą mają tyle wspólnego, co autorka tej historii. A potem opinia idzie w Polskę. @cassis, zgadzam się i pozdrawiam, również Warszawianka w n-tym pokoleniu, z własnej woli mieszkająca na głuchej angielskiej wsi ;)

Odpowiedz
avatar butelka
10 14

@cassis: ja pierdziu, a jakie to ma znaczenie kto skąd jest i w którym pokoleniu?? Każdy ma prawo narzekać na co chce. Sama nie lubię jak mi ktoś napierdziela na moje rodzinne miasto, ale moim zdaniem tu jest po prostu opisane co się konkretnie autorce nie podoba, nigdzie nie pisze ona że Warszawa jest be.

Odpowiedz
avatar irulax
11 15

@Bryanka: Zwykły snobizm i ukryte kompleksy. Nigdy nie ukrywam/łem skąd pochodzę - z wioski z biednej chłopo-robotniczej rodziny. Zupełnie nie rozumiem czemu tak zawzięcie podkreślacie, że jesteście Warszawiankami. Czyżby po obserwacji Waszego zachowania ludzie nie mogli się domyślić? :)))

Odpowiedz
avatar Bryanka
-5 11

@irulax: Jakiego zachowania? Jestem kulturalnym człowiekiem i tego samego oczekuję od innych. Z wyboru mieszkam i pracuję na wsi, nigdy nie deprecjonowałam niczyjego miejsca zamieszkania, a co widzę i słyszę na każdym kroku? Tak jak w tej historii "bo w Warszawie nie ma standardów i ludzie niewychowani!". Przykro mi, ale rodowitych Warszawiaków jest niewielu, większość to przyjezdni, tak jak autorka. Pakowanie wszystkich do worka z napisem "Warszafka" jest po prostu brzydkie. I nie, nie mam kompleksów. Jestem dumna ze swojego pochodzenia. Nie jest to snobizm, a szacunek dla przeszłości i moich przodków.

Odpowiedz
avatar Crook
7 11

@cassis: i po co to niekulturalne "wypad na swoją wioskę"? Przecież prawie cała Warszawa po wojnie została zaludniona przez przyjezdnych. Pracowałam w "nobliwej" instytucji w Warszawie i kiedyś z ciekawości zrobiliśmy test - kto skąd pochodzi. Na 20 osób w zespole tylko JEDNA, najstarsza zresztą, miała rodziców rodowitych Warszawiaków. Reszta? Albo mieszkają w miejscowościach w pobliżu (od Żyrardowa po Wyszków, Płońsk i Garwolin) albo przyjechali na studia i zostali w Warszawie, wrośli. Nikt z nich nie wynajmuje mieszkań, wszyscy mają albo swoje mieszkania albo domy. Nikt ich nawet nie nazwie już słoikami, bo niektórzy są prawie w wieku emerytalnym. Jesteś rodowitą Warszawianką, ale niestety swoim wpisem idealnie pokazujesz, że stereotyp Warszawiaka - arogancki, impertynencki, traktujący resztę Polski jak chłopstwo pańszczyźniane - bywa prawdziwy, niestety.

Odpowiedz
avatar MrMax
1 1

Mieszkam w miejscowości do, której ochoczo zjeżdża się głównie Warszawa i okolice ew. jadą dalej by pożeglować :) Nie znam każdego Warszawiaka ani też nie wiem kto z odwiedzających jest słoikiem a jedynie "prawdziwym" Warszawiakiem. Faktem jest, iż gdy tylko zaczyna się robić ciepło teksty "Bo u nas w Warszawie", "Bo ja jestem z Warszawy" słyszy się dość nagminnie, czy to poprzez wpychanie się na chama w kolejkę "Bo ja jestem z Warszawy", czy to narzekanie, że ludzie żyjący w mych okolicach to nie jest darmowa atrakcja turystyczna i, że część obiektów należy odwiedzać w godzinach jego urzędowania. Absurdów w tym czasie zdarza się dość sporo. Żeby nie było zdarzają się i ludzie tacy, którzy przeczą ogólnie przyjętym stereotypom i potrafią być uprzejmi :)

Odpowiedz
avatar Crook
2 10

Pracując kilka lat w stolicy i poruszając się głównie metrem i tramwajami zauważyłam coś, co jest naprawdę różne od zwyczajów w innych miastach, które znam. Otóż młodzi ludzie (tylko młodzi) wchodząc do wagonu stają od razu w drzwiach i zostawiają jedynie wąziutkie przejście dla wsiadających i wysiadających. Gdyby jeszcze jechali 1-2 przystanki! Nie, niektórzy jaką kilka-kilkanaście przystanków i nie ruszą się spod drzwi. I naprawdę tego nie spotkałam w innych miastach (ani w tramwajach, ani w autobusach). Ci młodzi nawet nie są niegrzeczni, nie, oni po prostu nie widzą innych współpasażerów, im jest wygodnie stać w drzwiach, a inni dla nich nie istnieją...

Odpowiedz
avatar WunszPtasznik
0 6

W Warszawie zawsze mam jakieś problemy ze zbiorkomem. Przede wszystkim głównym problemem do niedawna było kupno biletów. W niektórych miejscach biletomatów nie było ani w pojazdach, ani na przystankach, w kioskach nie sprzedawali... Na szczęście niedawno się okazało, że można kupić bilet przez jakdojade, ale nie każdy musi o tym wiedzieć + nie każdy w ogóle ma smartfon (np. starsi ludzie), i co wtedy? Okropne miasto z okropną komunikacją.

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@WunszPtasznik: To chyba żyję w alternatywnej rzeczywistości, bo już od dobrych paru lat biletomaty są wszędzie. I w większości można płacić i gotówką i kartą. Akurat ostatnio byłam w Krakowie i na wstępie trafiłyśmy z koleżanką na biletomat w tramwaju, który przyjmował wyłącznie odliczoną kwotę. Chol*rne 3,4zł, nie masz drobnych - nie kupisz biletu.

Odpowiedz
avatar Trepan
1 1

Dejavu mam widząc tę historię.

Odpowiedz
avatar jass
1 1

Co do punktu pierwszego to ja akurat nie znoszę odwrotnej sytuacji - kiedy ktoś musi już natychmiast ustawić się przy drzwiach x minut przed dojazdem na przystanek. I takiemu geniuszowi nie przyjdzie do głowy, że ludzie, którzy stoją, nie puszczą się uchwytów żeby księżniczkę przepuścić, bo ona musi się ustawić ze stosownym wyprzedzeniem, ryzykując tym samym, że bez czegoś do przytrzymania się wylądują na podłodze. No sorry. A wysiąść, wyobraź sobie, o ile nie masz dużego bagażu albo w autobusie nie ma tłumu ludzi spokojnie zdążysz jak wstaniesz dopiero kiedy pojazd zatrzyma się na przystanku. Co do punktu drugiego - akurat ostatnio byłam w Krakowie i w pociągu dalekobieżnym tak właśnie ludzie rzucili się do wsiadania, nie dając wszystkim wysiąść. Biedna babeczka z potężną walizą po chwili zrezygnowała z prób wyjścia i tylko patrzyła z politowaniem na ten wlewający się tłum. Przepuściłyśmy ją dopiero z koleżanką, a wsiadałyśmy jako jedne z ostatnich. Koleżanka Warszawianka, ja całe życie mieszkam pod Warszawą. Także taaak, to tylko ta warszafka taka niewychowana... Punkt trzeci - tak jak wspomniałam całe życie mieszkam pod Warszawą, łącznie ze studiami, gdzie z mojego miasta satelickiego na uczelnię dojeżdżałam trzema środkami transportu w jedną stronę i z położeniem nóg na siedzeniach spotkałam się tylko raz, w pociągu nocnym - niemal pustym, a konduktor przechodząc zwrócił burakowi uwagę, że ma nogi zdjąć. Z kolei jeśli chodzi o facetów rozwalających się z nogami na szerokość niemal dwóch siedzeń to jest akurat ogólny trend, widoczny nie tylko w Warszawie.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

takei sytuacje zdarzaja sie WSZEDZIE, nie tylko w Wawie ja mieszkam w Gdansku i ejstem okropnym czlowiekiem na debilizm nr 1 niewiele poradzisz,a le smiesza mniebardziej ludzie, ktorzy wstaja i zawalaja przejscie juz chwile po odjezdzie z poprzedniego rpzystanku- szczegolnie gdy jest zakret op dordze syt 2- ja po prostu rozkladam rece szeroko i mowie takim dziadom ( bo zazwyczaj stare baby i dzady ryja sie jak swiete krowska), ze najpierw sie wychodzi z pojazdu, mamusia nie nauczyla? 3. usiadlabym takiemu na kolanie na wysokosci mojego miejsca albo sila przepchnela z odpowiednim komentarzem 4. jakby ktos mi zabrudzil spodne plaszcz czy cos rowniez pojechalabym jego ubranie podeszwa butow, niechze sie fochaja serio trzeba byc wrednym a nie tylko lpakac w internetach. holoty grzecznoscia nie wychowasz

Odpowiedz
Udostępnij