Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przez jakiś czas byłam "w separacji" z Piekielnymi, ale ostatnio nastąpił u…

Przez jakiś czas byłam "w separacji" z Piekielnymi, ale ostatnio nastąpił u mnie nawrót uczuć "małżeńskich" i co mi się przypomina, opisuję. Przynajmniej wyrzucę z siebie.

Przeprowadziliśmy się z mężem i Dzieciem na drugi koniec kraju. No dobra, nie do końca, bo mieszkaliśmy w centrum, a wylądowaliśmy na Pomorzu, ale 450 km to jednak nie w kij dmuchał. Na własność mieszkania nie kupimy, choćbyśmy pękli, pozostał wynajem.

Znaleźliśmy całkiem urocze lokum w zachodniej części potrójnego miasta. Właścicielka (początkowo) również urocza starsza pani. Dotarliśmy na miejsce, odebraliśmy od niej klucze, wchodzimy....Podczas wnoszenia klamotów właścicielka towarzyszyła nam cały czas, informując o tym, jakich to strasznych szkód nie narobili jej poprzedni lokatorzy. Tu klepek w podłodze brakuje, tu coś nie tak z pralką. Mój mąż jest ogarnięty technicznie, więc stwierdziłam tylko, że problem niewielki, będziemy naprawiać, odliczy się od czynszu. Pierwszy zgrzyt nastąpił, gdy sporządziłam listę usterek i dałam pani do podpisu. No bo jak to, ona uczciwa jest. Tu, po raz pierwszy, zapaliła mi się czerwona lampka, bo gdy ktoś tak strasznie protestuje przed podpisaniem świstka, na mocy którego ma oddawać nam pieniądze, to z tą uczciwością może być różnie. Poszłam w zaparte, podpis dostałam.

Zgodnie z umową, zaczęliśmy powoli doprowadzać mieszkanie do stanu używalności. Zepsuta spłuczka w toalecie i śrubki brakujące w szafkach, grożących odpadnięciem drzwiczek przy chuchnięciu, poszły na pierwszy ogień. Czerwona lampka nie dawała mi spokoju, więc zabroniłam mężowi jakichkolwiek poważniejszych napraw. A trochę tego było. Wiszące gniazdka elektryczne, niezakotwiona umywalka, trzymająca się na samych rurach (taaak, to na bank poprzedni lokatorzy), pralka zapchana skarpetkami i z niedomykającymi się drzwiczkami, drzwi balkonowe niedające się domknąć… A to tylko wierzchołek.

Podejście właścicielki niech zobrazuje fakt, iż zostawiłam kawałek skóry na rączce piekarnika, bo wrzuciłam do niego, na pół śpiąco, frytki i dopiero przy wyjmowaniu okazało się, że w piekarniku brakuje wewnętrznej szyby. Zadzwoniłam i grzecznie zapytałam, czemu o tej szybie nic nie powiedziała. Otrzymałam odpowiedź "bo pani nie pytała".

Od tego momentu zaczęłam nagrywać rozmowy z nią, bo śmierdziało mi to kantem na kilometr. Zbliżał się termin płacenia pierwszego czynszu, dzwonię do pani, żeby powiedzieć, co zostało zrobione, i że przelew pomniejszam o kwotę tylu a tylu złociszy, rachunki za to leżą do wglądu, robota prawie żadna, więc samą robociznę możemy odpuścić. W tym momencie słyszę pytanie "ale jaki przelew, ja przyjadę po pieniążki (jak ja nienawidzę infantylizowania słowa "pieniądze") jutro”...

Mmmmm...nie? Numer konta mam, póki płacę - wizyt sobie nie życzę, chyba że tak bardzo chce zobaczyć naprawiony, za przeproszeniem, sracz, mogę jej poświęcić 15 minut jakoś między 16 a 17. Przelew zrobiłam, potwierdzenie pobrałam na kompa, wzięłam 5 głębokich wdechów. Na drugi dzień, uzbrojona w rachunki za części i napar z melisy - czekam. Jest. Oczywiście, że jest. Po, ku… kuruźnik, "pieniążki".

Tłumaczę, że przelew zrobiony, tu są rachunki, tu wyliczenia, odejmowanie na poziomie 2 klasy szkoły podstawowej, na wszelki wielki, machnięte pisemnie, coby szybciej się kobiety pozbyć. No ale ona na konto to nie bardzo chce, bo pobierać musi, a w ogóle to za te części tylko 46 zł (chyba, nie pamiętam dokładnie, ale trochę poniżej 50), a ja to odliczam, takie pierdoły, ona biedna emerytka, a ja nieczuła i zła, nawet takie psie pieniądze jej zabieram. I olaboga.

Z zaciśniętymi zębami poinformowałam panią, że skoro 50 zł to dla niej psie pieniądze, to chyba nie jest jednak taka biedna, bo ja za tę sumę robię obiady dla 3 osób na tydzień i kwota jest dla mnie jednak znacząca. Pani szybko zmieniła temat i przeszła do metody dokonywania płatności. Że ona jednak chce to osobiście odbierać. Już miałam odmówić w krótkich, żołnierskich słowach, ale pomyślałam, co mi tam… zobaczymy.

Przeszłam do ustaleń odnośnie napraw poważniejszych. I tu mało mnie szlag nie trafił, że apopleksji na miejscu nie dostałam, zawdzięczam chyba cudowi jakiemuś. Bo, drodzy moi, usłyszałam, że mam się przejść po śmietnikach i poszukać pasujących klepek, a pralki ludzie często oddają za darmo, więc jak znajdę coś takiego na olx, to mam przywieźć... Moje "SŁUCHAM?" słyszało chyba pół osiedla.

Ze względu na własne zdrowie psychiczne, wzięłam panią pod rękę, odprowadziłam do drzwi, pożegnałam i przekręciłam zamek, zanim zorientowała się, co się odwala. Butów na wejściu nie zdjęła, więc przynajmniej nie wracała do domu boso.

Wrócił do domu mój mąż, powiedziałam mu w skrócie, co się stało, poinformowałam, że idę po butelkę wina, a on dziś ogarnia Dziecia, bo ja muszę trochę poknuć.

Ściągnęłam i wydrukowałam potwierdzenie odbioru gotówki, zdecydowałam, że pralkę naprawiamy i wystawiamy rachunek za robociznę, przeryłam się przez kilometry przepisów odnośnie wynajmu mieszkania, ściągnęłam na komórkę porządne oprogramowanie à la dyktafon i ukontentowana, choć wciąż wkurrrrr… zirytowana, udałam się w objęcia Morfeusza.

Żyliśmy sobie całkiem szczęśliwie przez kolejnych 28 dni, aż nadszedł sms, że pani będzie jutro po czynsz… Ok, przygotowałam gotowiznę, nastroiłam się odpowiednio i czekam.

Pani cała w skowronkach, że "gotóweczka" (co to za mania z tym zdrabnianiem), że pralka działa... Pokazałam rachunek, daję pokwitowanie odbioru pieniędzy do podpisu. Pani długopisu nie ma… ok, przygotowana jestem, sama piórem piszę i nie pożyczam, więc poszłam do pokoju Młodego po odpowiednie narzędzie i… słyszę trzask zamykanych drzwi. No to mi do głowy nie przyszło. Pani się zmyła z pieniędzmi. Telefonu odebrać, oczywiście, nie raczyła. Tak się bawić nie będziemy. Policji nie wzywałam, nie zgłaszałam kradzieży, bo przecież czynsz, to czynsz, zapłacić i tak trzeba, a mi zależało tylko na potwierdzeniu. Nagranie ideolo, wszystko słychać, więc luz…

Naprawy, oczywiście, darowaliśmy sobie, wyrosły mi oczy na potylicy, żeby pilnować Młodego w trakcie przeglądania ofert mieszkań.

Miesiąc później dostaję sms-a, że ona przyjdzie po czynsz. Noż jasny... Odpisałam, że wykluczone, zrobię przelew. Wracam sobie radośnie na drugi dzień do domu, zakupy w jednej łapie, Młody w drugiej… Pod drzwiami stoi, tak, właścicielka. Ale nie sama. Z policją…

Zachowanie policjantów pozostawię bez komentarza, bo historia zajęłaby kilkanaście stron. Pani urobiła ich jako biedna, nieszczęśliwa, a ja jej czynszu nie chcę zapłacić. Musiałam udowadniać, że nie jestem koniem, na koniec nawet "przepraszam" od drani nie usłyszałam, choć wszystko, co im przedstawiłam świadczyło o tym, że to nie ja jestem oszustką.

Tu opowieść się kończy. A happy end? Znalazłam nam mieszkanie po kolejnym miesiącu, wyprowadziliśmy się cichaczem, nic o tym właścicielce nie mówiąc. Czynszu ostatniego nie zapłaciliśmy, bo kaucja, której i tak nie miałam nadziei zobaczyć na oczy, była mu równa. Na drzwiach zostawiliśmy kartkę z odpowiednim przepisem, że jeśli stan mieszkania zagraża życiu lub zdrowiu najemcy, może on odstąpić od umowy w dowolnym terminie. Śrubki z szafek i części od naprawionego klopa powyjmowaliśmy i zostawiliśmy na stole. A ja, na odchodne, odmalowałam mieszkanie. Farbami Młodego. W postaci ze Scooby-Doo.

Edit: Przeczytałam kilka komentarzy, choć nie wszystkie, bo ręce mi opadły. To, jaką miałam sytuację życiową, która zmusiła mnie do przeprowadzki w taki, a nie inny sposób jest MOJĄ sprawą. A nawet, gdybym miała taką fanaberię, nie daje to nikomu prawa do ucieczki z pieniędzmi bez pokwitowania ich odbioru ani do robienia sobie ze mnie jawnych jaj.

W żadnym mieszkaniu nie ma uroczych kontaktów. Może za to być uroczy pokój biblioteczny, w którym pomieścilibyśmy wreszcie wszystkie nasze książki. Z wnęką na wielki fotel. Cudo.

Gniazdka pozostało okleić gafrą, która je zabezpiecza, a to NIE TO SAMO, co naprawa.

Wydawało mi się, że nie trzeba być tytanem intelektu, żeby wyciągnąć ze zdania "Zachowanie policjantów pozostawię bez komentarza, bo historia zajęłaby kilkanaście stron" informację, że to nie o interwencję miałam pretensje, ale o ich zachowanie w trakcie tejże. Jeśli policjant nazywa mnie "patologią żerującą na społeczeństwie" i każe mi milczeć, bo wezwie MOPS do Młodego, oczekuję przynajmniej "przepraszam", kiedy udowadniam, że sprawa ma się zupełnie inaczej.

Dewastacja… Taaaak... Usunęliśmy naprawy, za to zostawiliśmy części, za pomocą których napraw tych dokonaliśmy. W końcu kasę za nie sobie odliczyłam. A pani może przecież sobie zmontować na nowo, prawda?

Szczerze zazdroszczę osobom, które mają możliwości finansowe, aby w takim wypadku obrócić się na pięcie i iść nocować w hotelu przez kolejnych kilka tygodni, do czasu znalezienia kolejnego mieszkania. Ja takowej nie miałam i nie mam. Jak zresztą większość ludzi.

Reasumując: wynika z tego, że zostawiłam biedną panią bez spłuczki, bo śmiałam się przeprowadzić, nie obejrzawszy mieszkania. No w zadzie mi się poprzewracało po prostu, żeby wymagać oddania kasy za naprawę czegoś, czego nie zepsułam...

by PaniFilifionka
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
3 35

Odmalowanie mieszkania w scooby do to dewastacja

Odpowiedz
avatar szafa
-4 4

@maat_: Masz rację, ale laska, sama będąc oszustką, zrobiła z nich złodziei i jeszcze wezwała na nich policję. Scooby Doo to bardzo lekka zemsta i w pełni zasłużona za bycie bezczelną oszustką.

Odpowiedz
avatar digi51
-4 38

Dziwi mnie wasza postawa, serio. Wprowadzacie się z dzieckiem do mieszkania, które faktycznie posiada usterki zagrażające życiu, widać, że baba wcale nie ma chęci ani tego naprawiać, ani opuszczać czynszu, żyjecie parę miesięcy w mieszkaniu, gdzie umywalka może spaść dziecku na łeb, po czym wyprowadzacie się cichaczem dewastując mieszkanie jeszcze bardziej. Chyba, że coś źle zrozumiałam. Nie wiem, jak zachowali się policjanci, ale nie muszą cię przepraszać za interwencję, bo nie przyjechali sami z siebie, tylko zostali wezwani do przestępstwa. Co mnie jednak dziwi - nie widzieliście mieszkania przed wynajęciem? Wiem, że 450km to długa droga, aby obejrzeć mieszkanie do wynajęcia, ale ja bym ani nie wynajęła mieszkania komuś, kogo nawet na oczy nie widziałam przed podpisaniem umowy, ani nie wynajęła mieszkania, które widziałam tylko na zdjęciach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 15

@digi51: Nie wyobrażam sobie nie naprawić wiszących gniazdek gdy wprowadza się z dzieckiem

Odpowiedz
avatar Neomica
10 16

@digi51: Może było tak, że szybka przeprowadzka była absolutnie konieczna a fundusze na początek niewielkie. Sama wiem, że wtedy bierze się co jest po prostu dostępne a potem na spokojnie szuka lepszego miejsca. Myślę że autorka zabezpieczyła jednak te najgorsze usterki a uszkodzona pralka czy spłuczka nie zagrażają dziecku.

Odpowiedz
avatar cassis
9 15

@digi51: mało wiesz o życiu. Serio. Też się tak przeprowadzałam, bo nie uśmiechało mi się dymać pół kraju w te i nazad dla 15 minut oglądania mieszkania. Poświęciłam kiedyś 1 dzień wolny na oglądanie mieszkań w mieście, gdzie miałam kontrakt na 2 lata... z 10 umówionych stawiły się 2 osoby. Resztę dnia zwiedzałam miasto. Świetnie... Także tego. Mnie wprowadzanie się "z marszu" nijak nie dziwi.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 11

@digi51: Jak się przeprowadzałam na studia do miasta oddalonego o 480 km, w którym nikogo nie znałam, a środki miałam bardzo mocno ograniczone, to tylko w taki sposób mogłam sobie coś załatwić. Bywa i tak.

Odpowiedz
avatar Librariana
6 16

Zastanawia mnie co było "uroczego" w mieszkaniu z poobrywanymi gniazdkami, odpadającymi drzwiczkami szafek i wiszącą na słowo honoru umywalką... No i dziecko... A gdyby to ono oparło się o ten piekarnik, nie mogąc się doczekać frytek?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
13 15

A ja głupia, jak się lokatorom coś zepsuje to wysyłam chłopa w podskokach żeby naprawił...

Odpowiedz
avatar Neomica
4 12

@starajedza: Jeśli właściciel zapewnia w umowie działającą kuchenkę i bojler to jego obowiązkiem jest naprawić jeżeli usterka nie wynika z winy wynajmującego. Łaski nie robi.

Odpowiedz
avatar Neomica
12 12

@starajedza: @starajedza: Ty masz jakieś problemy z czytaniem ze zrozumieniem? Jeśli twój brajanek upapra ściany to twoja wina i ty sprzątasz, jeśli zepsuje się bojler z racji wieku czy braku konserwacji to właściciel na obowiązek naprawić. Czego tu nie rozumiesz?

Odpowiedz
avatar GlaNiK
1 1

@starajedza: Ale Ty jestś nieogarnięta. Po to płacisz właścicielowi (czynsz + odstępne) żeby się tym nie martwić. On na tym mieszkaniu zarabia i to jego obowiązek, żeby to działało jak potrzeba. Przeprowadź się do emerytki z historii :)

Odpowiedz
avatar Neomica
15 15

@Armagedon: Mało kto jest chyba tak naiwny by płacić do rączki komuś kogo nie zna. Babka mogła twierdzić, że pieniędzy nie dostała a autorka nie miałaby dowodu. Wszak cwana babunia straszyła autorkę policją mimo że ta czynsz zapłaciła. A miała na to dowód tylko dlatego.. ze wysłała przelewem. I z tego co zrozumiałam o usterkach (zbyt istotnych by ich naprawę można by nazwać naciąganiem starszej pani) dowiedzieli się przy przeprowadzce a pani zgodziła się na taką formę naprawy i rozliczenia. Inaczej babcia musiałaby to robić sama albo nająć fachowca. Jedyne do czego się można przyczepić do pomalowanie ścian na koniec. Ani to eleganckie ani mądre.

Odpowiedz
avatar PaniFilifionka
19 23

@Armagedon: Czy mogłabyś się zdecydować? Skoro chciałam odpłatnie usunąć usterki, a pani nie kwapiła się do oddawania mi za to kasy, to przepraszam...charytatywnie miałam to robić? Mieszkanie bardzo tanie nie było. Cena standardowa, za to biblioteka była dla mnie wielkim atutem. Serio płacisz ludziom 1500 zł, nie biorąc pokwitowania? Musisz trafiać na oazy uczciwości, skoro jeszcze nikt nie zrobił Cię przy tym w wała. Lista usterek...a skąd mogę wiedzieć, że obcy człowiek nie przylepi ich powstania mi i nie będzie żądał, żebym zapłaciła za naprawę? Taka naiwna jesteś sama, czy tylko od innych tego sposobu bycia wymagasz? Śmiem podejrzewać, że gdybym nie sporządziła owej listy i została skasowana na grube tysiące, po czym pożaliła się na piekielnych, poinformowałabyś mnie, że sama jestem sobie winna, bo nie udokumentowałam stanu mieszkania na moment wprowadzenia się. Nie możesz inaczej odreagowywać? Idź na spacer, pobiegaj, napij się dobrego wina. Trolling jest sposobem na życie dla frustratów.

Odpowiedz
avatar Balbina
10 18

@Armagedon: Podstawowa zasada. Jak się rozliczamy z wynajmu z Urzędem Skarbowym to nie mamy prawa brać pieniędzy do ręki. Obowiązkiem jest wpłata na konto jak i wpłata kaucji. (Dla zabezpieczenia i najemcy i wynajmującego) Jeżeli bierzemy pieniądze do ręki to musimy mieć kasę fiskalna i dać paragon. Czasy gdzie dawało się kp i brało kasę dawno minęły. Babcia więc wynajmowała na czarno i dlatego chciała przytulić kasiorkę bez pokwitowania i przelewu.

Odpowiedz
avatar Balbina
4 10

@starajedza: Wiesz,czasy kiedy można było przyjechać i wziąć kasę za wynajem też nie były takie złe. Dzięki temu np zobaczyłam nową sofę poszarpaną przez szczeniaka którego sobie wzięli najemcy bez mojej wiedzy i pozwolenia.

Odpowiedz
avatar tvh
5 7

@Balbina: Mylisz się. Nie ma obowiązku wpłaty na konto i zakazu gotówki, zaś kasa fiskalna i paragon zależą od wielkości obrotu i sposobu dokumentowania przychodów.

Odpowiedz
avatar Neomica
7 11

@starajedza: Po co ta ciągła agresja? Każdego tu próbujesz obrazić. Leczysz jakieś życiowe frustracje czy co?

Odpowiedz
avatar Balbina
6 6

@starajedza: Oczywiście zakupił nową.Lokator. A to że lokatorka zaszła w ciążę w trakcie najmu to też miałam klauzulę jej tego zabraniającą wprowadzić?

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@tvh: Są to informacje od mojego księgowego więc być może tyczą się konkretnie mnie i mojego sposobu rozliczania. Nie zmienia to faktu,jak w historii autorki babcia uciekła przed podpisaniem pokwitowania i nie chciała pieniędzy na konto. Na odległość capi wynajmem na czarno.

Odpowiedz
avatar Balbina
6 6

@PaniFilifionka: Wynajęłam trzem studentom mieszkanie. Oglądnęli,podpisali umowę,wprowadzili się. Do paru rzeczy mieli"ale" więc uzgodniłam że jak wrócą po wakacjach to mąż podjedzie i podokręca to i owo. (Po prostu lokatorka wyprowadzała oni w tym samym dniu się wprowadzali) Wieczorem mail ze zdjęciami uszkodzeń i ew poprawek. Bo oni w poprzednim miejscu tego nie zrobili i wynajmujący obciążył ich wszystkim.Więc są tacy co tylko żerują na niewiedzy i na cudzy koszt naprawiają.

Odpowiedz
avatar Balbina
2 2

Z ciekawości sprawdziłam: Właściciele wynajmowanych mieszkań mogą uniknąć obowiązku posiadania kasy fiskalnej na podstawie jednego z trzech zwolnień. 1: obrót poniżej 20 000 zł 2: dokumentowanie całości obrotu fakturą 3: wpłaty najemców w całości na konto (+ dobrze opisany przelew)

Odpowiedz
avatar PaniFilifionka
7 7

@Balbina: Takich sytuacji właśnie chciałam uniknąć. Swoją drogą, nauczyła mnie tego pani, od której wynajmowaliśmy poprzednie mieszkanie. Kiedy ja machałam ręką na jakiś papierek,który miał mi kryć tyłek, ona oburzała się, mówiąc coś w stylu "dziecko, ja mam 60 lat, ty 25. Ty nie wiesz, że na świecie jest mnóstwo skurrrr...czybyków, ja już się nauczyłam. Na wszystko, zawsze bierz papierek, bo bez tego pod mostem skończysz". Przez 4 lata wynajmowania mieszkania od niej, nauczyła mnie więcej o życiu, niż moja własna matka. Cudo, nie kobieta.

Odpowiedz
avatar tvh
5 5

@Balbina:Też uważam, że babcia coś kombinuje, czy to z wynajmem na czarno, czy też naciąganiem na naprawy.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
6 6

@Armagedon: Odnoszę wrażenie, że Ty i znaczna część tej społeczności ma problemy ze zrozumieniem... prawa. Powiem więcej. wielu z Was działa w myśl "Nie znam się, ale się wypowiem". I nie chodzi o to czy wynajmowaliście czy nie. Wielu z was szlaja się po ulicach jako piesi ale prawie nikt z Was pojęcia nie ma, że PoRD także dla Was ma przepisy, których przestrzegać musicie i twierdzenie "Panie władzo, ale ja nie wiedziałem/łam". Zacznę jak Ty. W punktach: "Pierwszy zgrzyt nastąpił, gdy sporządziłam listę usterek i dałam pani do podpisu." - Wybacz, ale jak wynajmujesz auto to na gębę wierzysz, że wszystko jest w porządku? Aż taka naiwność z Ciebie przebija? Chyba nigdy nikt cię na wy...ł bez mydła. Spisanie co jest nie tak przed rozpoczęciem wynajmu to powinien być OBOWIĄZEK a nie tylko dobry zwyczaj ludzi, którzy mają łeb na karku. Jak potem udowodnić najemcy, że usterka była przed jego przybyciem i nie stracić zaliczki i/lub w sądzie wygrać sprawę o koszty dodatkowe za dewastację? Zgodzę się, że człowiek, który ma kasy jak lodu, może pozwolić sobie na rezygnację i mieszkanie z rodziną w hotelu na czas szukania kolejnego "wspaniałego" mieszkania na wynajem. Tylko po co ktoś z kasą ma szukać mieszkania na wynajem skoro stać go na kupienie kamienicy i samemu wynajmowanie mieszkań. Doba w hotelu kosztuje tyle, że cena czynszu uzbierałaby się w ciągu tygodnia pobytu nawet w obskurnym moteliku. Zastanawiam się także, co ci mogło "śmierdzieć kantem na kilometr"? To raczej ona powinna się martwić, że to wy ją wykantujecie (co zresztą zrobiliście koncertowo) zawyżając rachunki, lub zmuszając do płacenia za coś, co nie zostało zrobione. TYM BARDZIEJ, że nie życzyłaś sobie widywać jej w mieszkaniu. - Kłania się w pas nieznajomość prawa. Najemca nie ma prawa do swobodnego buszowania po wynajmowanym mieszkaniu bez zgody najmującego. Sama chęć takiej kontroli zalatuje mi SB i kompletnym brakiem znajomości przepisów, które dotyczą najemcy. A zasada ograniczonego zaufania dotyczy dwóch stron. A więc skoro babka nie ufa nowym lokatorom i chce im z lupa do d... włazić to niech się nie dziwi, że żądają od niej dowodów,że kasę dostała i przedstawiają jej dowody na pomniejszenie czynszu. Wynajem to umowa. Strony umawiają się na pewien stan przedmiotu umowy. Jeśli stan odbiega od rzeczywistości. Są dwie opcje. Odstąpić od umowy lub zażądać naprawienia usterek. Ktoś kto mieszka stale w wynajmowanych mieszkaniach nie ma możliwości rezygnacji, jak opisałem wyżej. Pozostaje żądanie poprawy stanu. A Ty najwyraźniej nie chcesz widzieć kto kogo pierwszy wyrolował. Bezpodstawne nasłanie policji było punktem zapalnym. A więc wyciągnięcie ciężkiej broni w postaci przepisu o stanie zagrażającym życiu i zdrowiu jest konsekwencją. Może miała nadstawić drugi policzek i czekać aż babka naśle na nią sama MOPS, skoro to zasugerował policjant, który powinien czyścić krawężniki, a nie służyć ludziom, bo nie ma kompletnie pojęcia o tym? A za cóż, niby, właścicielka miałaby od was brać kaucję? Za zrujnowaną klepkę, zepsutą pralkę, uszkodzony piekarnik, zdewastowane meble, niebezpieczną umywalkę, niedomykające się drzwi balkonowe, nieczynny kibel i wiszące kontakty? Nie rozśmieszaj mnie. Przecież właśnie za likwidację tych zniszczeń to wy mieliście jeszcze "odciągnąć" sobie kasę z czynszu. Na co właścicielka przystała. Za co miałaby żądać od was kaucji? - Większość tych usterek pozostała nienaprawiona i nie została odjęta od czynszu, bo się wyprowadzili. Za pozostałe rzeczy babka zapłaciła za materiał nie za robociznę, a więc materiał został, a robocizna "nie było". Udowodnisz, że było inaczej? Może kupili i nie zamontowali? To Ty nie umiesz czytać ze zrozumieniemm nie znasz się na tym, co komentujesz ale za wszelką cenę bronisz starszej kobiety, która okazuje się januszem biznesu. Gorzej, bo śmiem twierdzić, że niczym się od niej nie różnisz. Tak więc, nie zapłaciłaś jej za ostatni miesiąc, rozmontowałaś to, co zostało naprawione i na osłodę zdewastowałaś ściany, kt

Odpowiedz
avatar Zlociutki
-1 3

@Doombringerpl: Ona dawno temu juz udowdnila ze jest czepiajaca sie wszystkiego, nie doje bana kura domowa :) Ktora w dodatku nie ma zielonego pojecia o czym mowi...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 czerwca 2019 o 14:36

avatar polipotam
11 17

Ludzie... dlatego właśnie piekielni umierają. W końcu jakaś ciekawa, dłuższa niż kilka zdań historia, w dodatku napisana ładnym językiem, a wy się przypierdzielacie do autorki o jakieś wyrwane z kontekstu pierdoły. Jasne, lepiej kolejny raz poczytać o kurierach, babciach autobusowych, ewentualnie zobaczyć kolejną z dupy wziętą historię, w której tylko jednorożców brak.

Odpowiedz
avatar PaniFilifionka
9 9

@polipotam: Oooo, dzięki za ten "ładny język". Na ponad pół roku rzuciłam pisanie czegokolwiek i miałam obawy, czy da się jeszcze mnie czytać ;)

Odpowiedz
avatar szafa
0 4

Dlatego ja nie czytam komentarzy to swoich historii, bo bym albo umarła ze śmiechu albo musiała się upić. Dla porządku, wiem, jak bywa w życiu i czasem człowiek musi zacisnąć zęby i brać to, co tanio, zwłaszcza jak nie ma dużego wyboru (o czym świadczy Wasze szukanie innego mieszkania). Malowanie w Scooby Doo bym sobie odpuściła, gdyby nie to przyjście z policją i robienie z Ciebie złodzieja. A skoro tak zrobiła, to i tak najłagodniejsze, co mogliście zrobić w odwecie ;). Dobrze, że zabezpieczyliście się na wszystkie strony, bo jak nic by było, że to Wy wszystko zniszczyliście. A policja iście piekielna. Co jak co, ale oni powinni pierwsi wiedzieć, że bieda wcale nie równa się patologia. Prawdziwi oszuści i złodzieje w życiu by nie mieszkali w takim syfie, bo mają dużo kasy ze swojego fachu.

Odpowiedz
Udostępnij