Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kwestia "dokarmiania" okolicznych bezpańskich zwierząt resztkami. Opowiem wam mniej więcej, jak wygląda…

Kwestia "dokarmiania" okolicznych bezpańskich zwierząt resztkami.

Opowiem wam mniej więcej, jak wygląda to u mnie na osiedlu, gdzie średnia wieku to zapewne około sześćdziesiąt lat.

Mieszkam na piętrze, nie jest to ważne, na którym, ale mogę zdradzić, że widok z mojego balkonu stanowi idealne stanowisko do przyglądania się temu procederowi.

Wyżej wspomniane sąsiadki w godzinach rannych wypuszczają swoich mężów na spacer przed blok. Trasa obejmuje pobliskie kontenery oraz garaże stojące nieopodal, na których dachy panowie regularnie wyrzucają rozdarte foliówki, obficie wypełnione czerstwym pieczywem lub innymi fantami, które nie mogą się przecież zmarnować.

Porzucone, stare pieczywo przyciąga wrony, mewy, gołębie oraz wróble w całkiem imponującej ilości. Jak niektórzy pewnie mogą się domyślić, ptactwo, pożywione nieświeżymi resztkami pieczywa, zanieczyszcza podwórko, samochody, a wraz z nimi niekiedy także balkony.

Niestety zrobić z tym niewiele się da, prośby ni groźby nie docierają do szanownych nestorek, bez względu na to, jak nie byłyby stosowane. Rozmowy o nieczystościach i możliwości zatrucia zwierząt także.

Nie jestem pewna, czy właśnie to starsze panie chcą osiągnąć, z uporem maniaka ponawiając proceder, ale od blisko dekady żadna siła nie umie na nie wpłynąć, włącznie ze spółdzielnią.

by 2much
Dodaj nowy komentarz
avatar GythaOgg
13 15

Nie znoszę tego! U mnie pod blokiem potrafią wyrzucić resztki kurczaka, jakieś kartofle, ogólnie co z obiadu zostało. Szczury, robactwo, gołębie to mało. Mieszkam blisko lasu, więc przychodzą też dziki. Psa na prowizorycznym wybiegu który mamy koło domu też nie puścisz, bo zaraz znajdzie jakąś zielonkawą kiełbasę albo kości kurczaka. Powywieszałam uprzejme (naprawdę uprzejme) prośby, aby tego nie robić. Zdążyłam pójść do sklepu i wrócić i już jakiś urażony zdążył je zdjąć.

Odpowiedz
avatar cassis
21 23

Ojtam ojtam. U nas ADM dowalił opłaty za sprzątanie guana do osztõw wspõlnych. A sprzątanie czyni min. firma z alpinistycznym osprzętem więc koszt niemały. Były płacze i skargi staruszek, ale po dwôch takich opłatach same przestały karmić sraluchy a zaczęły pilnować utylizacji resztek.

Odpowiedz
avatar Trepcio
14 16

@cassis: I to jest śliczne rozwiązanie. Zamiast zakazywać uświadomić konsekwencje czynu. Tak jak w kilku hrabstwach w USA, gdzie znów pojawiła się odra - nie wprowadzono obowiązku szczepień, co to to nie, przecież mamy wolność. Po prostu osoby niezaszczepione nie mogą przebywać w miejscach publicznych pod groźbą horrendalnych kar, mających pokryć koszty opanowania rozwoju pandemii.

Odpowiedz
avatar Michail
10 12

@cassis: Bardzo żadko spotykam na piekielnych sposób lub propozycję rozwiązania piekielności, która sama w sobie nie jest ani chamska, ani bandycka. Brawo wy.

Odpowiedz
avatar PooH77
4 6

@Michail: Rzadko, raczej :).

Odpowiedz
avatar pinslip
-5 11

Czegoś nie rozumiem. Dlaczego jest psioczenie na sąsiadki, skoro to ich mężowie te resztki wyrzucają?

Odpowiedz
avatar Iceman1973
9 13

@pinslip: Bo w tych przypadkach są to bezwolne humanoidy sterowane przez formę rządzącą w ich ekosystemie.

Odpowiedz
avatar Xynthia
9 11

U ciebie chociaż "kulturalnie" zostawiają te resztki w wybranych miejscach, u mnie na osiedlu po prostu chamsko i bezczelnie wyrzucają resztki jedzenia przez okno. Kruszyna już od dawna wychodzi na spacer w kagańcu, bo mimo że ogólnie grzeczna i usłuchana, to po znalezieniu takiego "skarbu" momentalnie głuchnie (albo doznaje amnezji) i absolutnie nie reaguje na polecenie "NIE RUSZ!".

Odpowiedz
avatar Librariana
6 8

@Xynthia: Miałam to samo na jednym z osiedli, gdzie mieszkałam! A najlepsze, że wszystkie resztki były wyrzucane w foliowych workach. Już pomijając, że żadne zwierzę nie powinno jeść tego, co nadaje się tylko do śmietnika, nie znam zwierzęcia, które zje foliowy worek...

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
-4 8

A gdyby petardami płoszyć? Trzeba żeby ktoś się poświęcił i został wrogiem publicznym nr 1 tych dokarmiaczy. Jak wyrzucą to petardkę...

Odpowiedz
avatar Lapis
0 0

@tatapsychopata: sądząc po nicku masz dzieci. Jako matka chyba bym cię udusiła za petardy, nawet w środku dnia. Przy małym dziecku które śpi w dzień petardy to jakiś dramat. Gołębie przynajmniej są cicho.

Odpowiedz
avatar popielica
1 1

A nie można spróbować się z nimi dogadać, wyznaczyć jedno miejsce do dokarmiania, zrobić karmnik, od czasu do czasu kupić jakieś ziarna? Jeśli są nie do oduczenia, to w ten sposób przynajmniej ich działania byłyby pod kontrolą.

Odpowiedz
avatar Leme
0 0

Było i to nie tak dawno temu. Mimus za kopiowanie.

Odpowiedz
Udostępnij