Pół roku przed ślubem skontaktowałam się z fotografem. Gość wydawał się mieć poważną działalność, piękną stronę, portfolio ze zdjęciami, które przypadły mi do gustu, a w dodatku był z polecenia znajomej, której zdjęcia robił. Pierwsza rozmowa wywarła bardzo pozytywne wrażenie - każde jego zdanie emanowało profesjonalizmem, a i cena była całkiem niezła. Wszystko dogadaliśmy i stwierdziliśmy, że około miesiąc przed ślubem trzeba się spotkać i dogadać szczegóły.
Pięć miesięcy minęło szybko (może nawet trochę zbyt szybko), więc dzwonię do pana fotografa. Umawiamy się na "piątek, a co do godziny proszę zadzwonić w czwartek".
Ok.
W czwartek dzwonię raz, drugi, trzeci, piąty. Dostaję sms-a "wypadło mi coś pilnego, oddzwonię". W czasie weekendu cisza, trochę się niepokoję, czerwona lampka w głowie świeci. Racjonalna strona mego umysłu podpowiada jednak, że zwyczajnie stało się coś ważnego.
Dzwonię więc w poniedziałek, trochę poirytowana, pan przeprasza, zapewnia, że wszystko aktualne i w ogóle będzie dobrze. Wierzę mu. Wyznacza termin spotkania na pięć dni przed ślubem, na godzinę 18.
No dobra...
Nadszedł dzień spotkania. Miły sms "Dzień dobry, dzisiejsze spotkanie aktualne?" pozostał bez odpowiedzi. Tak jak bez odpowiedzi pozostało 6 połączeń. Jedno z nieznanego mu numeru doczekało się sms-a w postaci "oddzwonię". Nie, nie oddzwonił.
I w ten oto sposób na 4 dni przed ślubem zostałam bez fotografa.
Tak się zastanawiam, czy ktoś z Was może ma pomysł, o co temu człowiekowi chodziło?
Jeśli miał inne plany, mógł dać znać wcześniej. Jeśli coś mu wypadło, to od dnia umówienia się na spotkanie do spotkania miał dwa tygodnie - w tym czasie nawet gołębiem mógłby dosłać do nas informację, skoro telefonu nie potrafi używać. Zwykła złośliwość czy może brak odwagi, by sprawę postawić jasno? Tego nie wiem, na pewno piekielny nieprofesjonalizm.
uslugi fotograf ślub
Raczej brak odwagi stanąć przed Wami. Wpłaciliście zaliczkę? Bo o to też może chodzić. Spróbuj może Wasze miasto ma jakąś fb grupę ślubną, może się komuś w ostatniej chwili zwolnił termin.
Odpowiedz@Always_smile: Na szczęście udało się załatwić kogoś na ostatnią chwilę (znajomy znajomej, który chciał sobie zrobić wolny od ślubów weekend jednak nas wcisnął). Co do zaliczki, trzykrotnie to proponowałam, on jednak prosił tylko o zadatek 100 zł w czasie spotkania, do którego nie doszło. :D
OdpowiedzFakt, że nie chciał zadatku już powinien zaświecić czerwoną lampkę. Nie jest też nic wspomniane o jakiejkolwiek umowie. Żaden profesjonalny i szanujący się fotograf ślubny nie zarezerwuje nawet terminu bez spisanej umowy oraz wpłaconego zadatku. Jest to zarówno gwarancja dla pary młodej, że stawi się on w wyznaczonym dniu, jak i dla fotografa, że będzie w tym dniu pracować.
OdpowiedzUmowa i ZADATEK, nie zaliczka. Zaliczkę w razie rezygnacji z jego strony po prostu musiałby oddać. Zadatek w takiej sytuacji zwracałby podwójnie.
OdpowiedzU nas w Polsce kazdy ma smartfona z aparatem fotograficznym, można robić sobie tysiace zdjęć , których i tak nikt potem nie oglada. Trzeba było porosic gosci to by pstrykneli.
Odpowiedz@lowipe: Tylko chciałabym mieć ładne zdjęcia. Wymiana obrączek, przysięga, podpisywanie wszystkich niezbędności - to momenty, które zdarzają się raz. Gość, który nie robi zdjęć może takie ujęcia spieprzyć, a to pamiątka na cale życie, szczególnie, ze ja zdjęcia bardzo lubię, wywołuję, trzymam w albumach i z uśmiechem przeglądam :)
Odpowiedz@lowipe: taaa, widziałam taki patent na chrzcinach. Tylko jedna rodzina (a chrzczono 4 dzieci) wynajęła fotografa. W momencie udzielania sakramentu do ołtarza rzuciło się całe stado ciotek, wujków, babć i dziadków, dzierżących w wyciągniętych dłoniach telefony. Tratując się niemal i przepychając, próbowali ustrzelić "swojego" dzieciaka w najlepszym ujęciu. Nie polecam...
Odpowiedz