Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mam nadzieję rozpętać małą dyskusję. Przejrzałem dzisiaj wiadomości z Polski i rzuciło…

Mam nadzieję rozpętać małą dyskusję.

Przejrzałem dzisiaj wiadomości z Polski i rzuciło mi się w oczy zdjęcie staruszki zbierającej z ulicy jabłka do siatki.

Jak doczytałem - rolnikom 'coś' nie pasuje (nie doczytałem nawet o co chodzi, poza tym, ze ceny w skupie są za niskie) i w ramach protestu chcieli zablokować ruch w Warszawie, wyrzucając tony jabłek na ulicę.

1. Mamy wolny rynek - przeciwko niemu Państwo rolnicy protestują? Ceny dyktuje rynek i jak jabłek jest dużo, to skupy dyktują niskie ceny. Co ma rząd zrobić? Z podatków innych dokładać rolnikom do tych jabłek? (to samo dotyczy każdego produktu). Jakoś nie słyszałem, żeby rząd dopłacał producentom stali, gdy ceny stali leciały na łeb na szyję.

2. Marnowanie żywności. Ta staruszka zbierająca te jabłka... Czy Wam, drodzy Rolnicy, nie wstyd? Jeśli chcecie protestować, blokować drogi - Wasza sprawa, chociaż osobiście nie sądzę, żeby utrudnianie życia zwykłym ludziom było najlepszą formą protestu. Ale dlaczego wyrzucacie jedzenie? Są nadal w Polsce ludzie, którzy nawet jabłka traktują jako dobro luksusowe - po kupieniu leków, opłacenia mieszkania i kupieniu kilku bochenków chleb - na owoce nie wystarcza.

W taki sposób społeczeństwo Was, drodzy Rolnicy, znienawidzi. Już teraz poparcie dla blokowania dróg ciągnikami po pół miliona złotych jest znikome. Wyrzucajcie żywność i rząd będzie miał mandat społeczny do siłowego rozwiązania...

protesty rolnicy

by bleeee
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar marcelka
23 39

@Jaladreips: "Unia celowo zniszczyła polskie rolnictwo" - dzięki funduszom unijnym rolnicy mają kasę na rozwój, na zakup sprzętu. Powodzenia w zbieraniu na własną rękę kasy na ciągnik, kombajn czy inne tego typu sprzęty, które kosztują po kilkasset tysięcy. Polskie rolnictwo niszczy kombinatorstwo (zdechła krowa? przyjedzie ziomek weterynarz, klepnie papier, sprzeda się ziomkowi rzeźnikowi... itp.). A poza rolnictwem - tak działają prawa rynku. Za dżinsy, za które płacisz w sklepie dajmy na to 150 zł, jakaś szwaczka w Bangladeszu dostaje pól dolara...

Odpowiedz
avatar Neomica
33 41

@Jaladreips: Co ty bredzisz? Mam w dalszej rodzinie kilku rolników i od wejścia do Uni wiedzie się im i sąsiadom lepiej niż kiedykolwiek. Dopłaty unijne uratowały nie jedno upadające gospodarstwo i posklejało rozlatujące się rodziny bo nowoczesne rolnictwo zaczęło się nagle opłacać. Młodzi zaczęli wracać z miast by modernizować i przejmować ojcowiznę, zakładać nowoczesne produkcje rolnicze. Masz ty chociaż jakieś rzeczywiste pojęcie o temacie czy tak klepiesz?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
16 18

@Jaladreips: Naprawdę? A od kiedy Rosja jest w UE? Bo problemy ze sprzedażą jabłek są wynikiem rosyjskiego embarga na jabłka z Polski. Wprowadzili je zaraz po tym, jak Polacy poparli ukraińską opozycję w czasie protestów na Majdanie. Reakcja Rosjan była łatwa do przewidzenia. A nasi politycy nie pomyśleli o tym, żeby pomóc sadownikom w znalezieniu innych rynków zbytu.

Odpowiedz
avatar Morog
8 22

Niektórzy są tak mentalnie głęboko w komunizmie, że nie ma dla nich ratunku. Muszą wymrzeć pokolenia które wtedy żyły...

Odpowiedz
avatar bleeee
2 14

@Morog: Hmm, tak myślałem. Ale nie wiem czy widziałeś, kto jest 'liderem' tego protestu? To 30-latek. Więc już nie 'wychowany w komunie. Te wartości są widocznie przekazywane z pokolenia na pokolenie...

Odpowiedz
avatar Izura
1 11

@bleeee: bo oni tak rodzinie, ojciec miał sad to on tez musi mieć sad. Tylko nie policz, że produkcja z ha sądu teraz to coś koło 40t. A w szkole od podstawówki pamiętam teksty że jako największy sad Europy powinniśmy się tego trzymac, stąd pokolenie 30latkow którzy poza jabłkami nie widzą sensu życia.

Odpowiedz
avatar bleeee
-4 8

@Izura: Dziad mial kapusciany leb, ojciec ma kapusciany leb to i ja bede mial kapusciany leb. I ja nie mam problemów z bycie największym sadem Europy. Nie uważam rolnictwa (w takiej formie jak obecnie mamy w Polsce) za strategiczny przemysł. Procent rolników w Polsce jest kilkukrotnie wyższy niż odsetek rolników na 'Zachodzie'. I jak duży to jest odsetek niech świadczy to: mieszkając w Polsce w mieście, spotykałem mnóstwo ludzi, którzy byli dziećmi, wnukami, etc rolników. Każdy przynajmniej raz był na wakacjach na wsi, krówkę doił i kotki gonił po podwórku. Mieszkam w Wielkiej Brytanii - poznałem przez 4 lata JEDNEGO syna rolnika. Pytałem ludzi w pracy - nikt nie zna żadnego, nawet ze szkoły. Bo w mojej okolicy jest farm może 30, eventualnie ktoś mieszka na wsi i trzyma konie... Jak masz 10 hektarów to może być Ci ciężko. Jak masz 400 ha - zawsze jakoś dasz radę.

Odpowiedz
avatar marcelka
14 24

@chybaJa: a to rolnik po kiego idzie do pośrednika? niech się dogadają bezpośrednio z sieciami sklepów itd.

Odpowiedz
avatar bleeee
14 22

@chybaJa: Produkcja iphona kosztuje okolo 450 dolarow, a sprzedaje się go za ponad 1000. Podejrzewam, że ludzie, którzy faktycznie je składają dostają jakieś 5$ od sztuki. To jest rynek. Nie mafia. Koszty pośrednika to marketing, flota, budynki do przechowywania, dział księgowy. Zmowa cenowa? Gdyby nikt nie sprzedał tego ogórka po 50 groszy, to ceny musiałyby pójść w górę.

Odpowiedz
avatar chybaJa
-2 26

@bleeee: to jest mafia - często celowo wstrzymuje się skup towarów szybko psujących się, sztucznie wywołując zator, przegania się kupców przyjeżdżających i chcących odebrać taki towar albo blokuje budowę giełdy z prawdziwego zdarzenia. Zdarzają sie przypadki celowego uszkadzania samochodów kupców z zewnątrz i na różne sposoby utrudnia ich życia.

Odpowiedz
avatar butelka
5 5

@bleeee: Tak rolnicy nie powinni sprzedawać poniżej pewnej ceny, ale jak masz ten towar i mozesz go sprzedac i miec za co kupic nasiona/nawoz itp na nastepny rok albo mozesz nie miec nic no to sprzedaja. I tak zdaza się, że specjalnie wstrzymują skup, żeby przetrzymać rolników ewentualnie sprowadzić tańszy towar zza wschodniej granicy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
18 32

Bo polscy rolnicy to....głąby kapuściane. Słabo znają się na roli, a jeszcze mniej na biznesie. Co do zmów cenowych itp - nie ma czegoś takiego. Jesteśmy jednym z największych producentów żywności na świecie i nikt nie broni rolnikom sprzedawać swoich płodów samodzielnie, jako detaliści. Jedyny wymóg jaki muszą spełnić, to założenie normalnej działalności i spełnienie wymogów typu sanepid (i podobnych). A tego nie chcą - nie chcą płacić podatków i spełniać wymogów bezpieczeństwa i czystości produktów rolnych/hodowlanych. Generalnie rolnicy sami są sobie winni. ASF i opychanie padliny na skupach to ryzyko pośredników. A ten proceder trwa od lat, bo polski rolnik w pupce ma przestrzeganie norm sanepidowskich czy jakichkolwiek innych. Pogooglajcie sobie hasła "afera, mięso, skup, jabłka, skażone" i popatrzcie - co rok coś się dzieje i dotyczy tysięcy ton. A to Szwedzi wycofali x ton skażonych jabłek, a to Czesi, a to padlina trafia do skupów, a to jeszcze coś innego. A ceny? No cóż. Tak to jest, jak wszyscy uprawiają to samo - cena leci na pysk. Kolejnym problemem jest fakt, że nasi rolnicy nie konsolidują się w większe grupy producenckie, co jest normą w UE. Dzięki temu mieliby większy wpływ na własną produkcję (żeby nie konkurować między sobą, a uzupełniać swój asortyment) i mieć lepszą cenę na skupach czy u dostawców np nawozów za zakupy hurtowe. Oni po prostu chcą zarobić zawsze. Niezależnie od potrzeby rynkowej. Mamy kupować i cieszyć się, ze raczyli cokolwiek wyprodukować.

Odpowiedz
avatar butelka
18 20

@Lobo86: w większości się zgodzę, może poza tą sprzedażą detaliczną. Jeśli chodzi o przekręty to tego jest kupa, ja to obserwowałam w trochę mniejszej skali na giełdzie rolniczej. Wiosna - pełno nowalijek i wyścigi, bo ceny spadały bardzo szybko. W kwietniu każde świeże warzywo było na wagę złota, a z każdym tygodniem cena spadała o 20-30%, czasem jeszcze więcej. Więc kto pierwszy przywiezie, ten więcej zarobi. No to co? No to lali nawozem, opryskami i wszystkim co się dało, nie przejmując się karencją. Rano lali, wieczorem zbierali. Tony marchwi z Francji sprzedawane jako polskie. Kapusta wywożona do Rosji przez Białoruś, żeby ominąć embargo. I pełno "rolników", którzy mieli 1 ha pola, a plon z tego hektara szedł w tysiące ton.

Odpowiedz
avatar Doombringerpl
8 8

@Lobo86: Po części się zgadzam, ale jako, że pracuję w tej branży, to powiem tak. Rolnicy wcale takimi głąbami nie są. Może ci mali. Ale więksi są lepsi niż mafia. Wyobraź sobie, że znam parę przypadków, ze rolnik dostał parę milionów dotacji na obiekt suszarniczo-magazynowy. Co zrobił z kasą? cholera wie. A jak dosiedział się o kontrolach to szubko trzeba taki obiekt postawić. za parę milionów. Takie obiektu są obiektami budowlanymi. Nie da się tego rozebrać i wywieźć. A więc rolnik ma postawiony obiekt, dostał fakturę, bo podpisał odbiór i co? Ano rolnik nie ma kasy. A jak dobrze się zakręci to złapie go przedawnienie i nikt z wykonawców kasy nie dostanie, a no ma czyste ręce. Efektem tego jest zabezpieczanie inwestycji poprzez większy koszt. A rolnik potem zapyta: "co tak drogo?" 12 lat pracuję w branży rolniczej. Wierz mi, Ci ludzie wiedzą jak dbać o swoje. A protesty robią tacy, którzy chcą zaistnieć. Ci, którym najbardziej daje się we znaki problem, najczęściej po prostu wchodzą w co innego. Znam kilku takich, którym prowadzenia takiego obiektu suszarniczo-magazynowego nie idzie, to paczkuje i sprzedaje węgiel. Każda grupa zawodowa jest zawsze posądzana, że zarabia za dużo, bo mnie się należy. I niestety to jest powodem, dla którego tak łatwo nami manipulować. Wystarczy obiecać, a jeszcze lepiej odebrać komuś i dać tym narzekającym. I podział na dwa obozy mamy gotowy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 23

Nie ma wolnego rynku, jest system oligopoli ze zmową cenową. Koszt zbioru 1kg jabłek, sam koszt zbioru, a gdzie reszta poniesienych nakłądów to 0,14zł natomimast cena w skupie to 0,12zł Natomiast soki nie potaniały! I to jest problem, bo gdyby ninska cena skupu przełożyłaby się na niską cenę produktu to bylaby normalna wolnorynkowa sytuacja

Odpowiedz
avatar szczerbus9
-1 3

@maat_: to i tak sporo... jak dobrze pamiętam to w ostatnim sezonie na skupach w mojej okolicy spadła do ok 5gr/kg

Odpowiedz
avatar bleeee
0 4

@szczerbus9: I co ma panstwo zrobic? Sztucznie podniesc cene? :D

Odpowiedz
avatar butelka
14 16

Eh... Wszyscy macie rację i wszyscy się mylicie. Tak jasne rolnik może być detalistą, nawet bez płacenia podatku itd. Ale jak niby rolnik ma sprzedać 100 ton jabłek jako detalista? Skupy to nie jest wolny rynek. Najlepiej rolnik wychodzi na swoje jak ma kontrakty z sieciami, czyli np. ma podpisana umowę na dostarczenie tych 100 ton ( oczywiście w ratach ) do biedronki. Ale też nie zawsze bo ceny zmieniają się dynamiczne w sezonie, a cenę ustala się z góry na cały rok. Ale ma przynajmniej pewny zarobek. Ogólnie rynek produktów rolnych różni się od innych rynków, bo ma inną specyfikę. Po pierwsze sadzisz na wiosnę zbierasz na jesień, albo w przypadku sadów sadzisz w roku pierwszym zbierasz po paru latach ( zależy od rodzaju drzewa owocowego, na niektóre trzeba czekać 10 lat, żeby zaczęły wydajnie owocować ). Przez ten czas rynek się zmienia, a rolnik nie może zwiększyć ani zmniejszyć produkcji dynamicznie. Do tego dochodzą warunki pogodowe. Sadząc kapustę wiosną nie mamy pojęcia jaka będzie pogoda. Może być tak, że będzie susza i nic nie urośnie, a mogą być świetne plony, co sprawi, że cena tej kapusty będzie na jesień niższa od kosztów jej produkcji. Co do dopłat to są dwie strony medalu. Dopłaty sprawiają, że ludzie mają za co żyć, ale w niewielkim stopniu wpływają na inwestycje. Bo właściwie po co mam kupować sprzęt? Zasieję samo zboże, będę miał niskie koszty, a żyć będę za dopłaty. A jak bym żył za to co zbiorę to może bardziej by się opłacało inwestować w modernizację gospodarki, żeby rozwijać biznes? Tak samo dopłaty konkretnie do zakupu ciągników sprawiły, że te nowe ciągniki są dużo droższe. Ostatnia cegiełka dotyczy marnowania żywności, a co wg autora się dzieje z tą żywnością, której rolnicy nie sprzedają, bo ceny są niższe od kosztów produkcji? Współprowadziłam przez pewien czas gospodarstwo rolne. Były takie lata, że sadziliśmy kapuste, koszt za sztukę to było coś w okolicach 10-15 groszy ( a mieliśmy własną rozsadę co znacząco obniża koszty ). A potem na jesień nawet wszystkiego nie zebraliśmy, bo cena była taka, że więcej trzeba było ludziom zapłacić i na ropę wydać niż się na tym zarobiło. A to co zebraliśmy ( na przechowanie, licząc, że w zimę cena wzrośnie ) sprzedawaliśmy potem za 9 gr za kilo! Resztę musieliśmy wywieźć w pole bo zgniło. Pomijam już cały temat jak ciężka jest praca w polu i jak to z KRUS wygląda. Ale jasne najlepiej się wypowiadać o tym o czym się nie ma zielonego pojęcia. Chociaż protestów rolników nie popieram i zgadzam się, że sposób prowadzenia działalności rolniczej w tym kraju nie jest dobry (grupy producenckie, święta racja, niestety nie przy mentalności rolników w wieku 50+). Skończy się to tak że za 20 lat zostaną wyłącznie duże gospodarstwa plus trochę małych ale wyspecjalizowanych. Czy to dobrze, czy źle nie mam pojęcia.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 marca 2019 o 14:14

avatar konto usunięte
1 7

@butelka: "Tak jasne rolnik może być detalistą, nawet bez płacenia podatku itd. Ale jak niby rolnik ma sprzedać 100 ton jabłek jako detalista" Ale dlaczego ma to sprzedawać jako detalista? Sprzedaż detaliczna z założenia ma być dodatkiem. Czyli jedzie rolnik (członek rodziny) na targ i sprzedaje z paki. To rozwiązanie dla małych gospodarstw tz "rodzinnych" funkcjonujących lokalnie. Reszta powinna być taka jak piszesz: -bezpośrednie kontrakty z producentami negocjowane przez grupy producenckie. Do skupów powinno trafiać w zasadzie niewiele. Tz. niezagospodarowana reszta. Czyli to, czego nie udało im się sprzedać w detalu lokalnie czy na kontrakcie bezpośrednio z firmami. I wtedy w skupach masz normalną cenę wynikającą z potrzeb rynku, a nie z tego co akurat rolnik chce sprzedać. Grupa producencka dba o spełnienie wymogów i badania oraz grupa (w imieniu konkretnych rolników) podpisuje kontrakty z rzeźnikami, producentami żywności wszelkiej maści, dostawcami chemii rolnej czy ubezpieczycielami itp. Każdy może sobie zaplanować wielkość produkcji, jej ubezpieczenie od suszy (czy powodzi) ma niejako zagwarantowany skup, co minimalizuje ryzyko strat oraz ogranicza nadprodukcję, a także zapewnia zrównoważony rozwój poprzez realną możliwość planowania i pominięcie pośredników (skupów, hurtowników). Zysk w takim układzie również rozkłada się symetrycznie na każdym ogniwie. Ale to wymaga oddolnej organizacji oraz komunikacji i chęci dialogu, a tego nasi rolnicy nie chcą. Są indywidualni i koniec. Nie chcą się dzielić, nie chcą się dogadywać.

Odpowiedz
avatar bleeee
0 10

@butelka: Wychowałem się na wsi, a mój ojciec zawodowo pracuje z rolnikami. Ciężka praca? Tak, ale z drugiej strony, gdy podczas urlopu pomagałem w gospodarstwie - najlepsza praca na świecie. Praca od 6.30, o 8 śniadanie, później kawa. Po kawie szliśmy do pracy, ale żona rolnika jechała na zakupy. O 13 był obiad. I kawa po obiedzie. Wracaliśmy do pracy około 14.30, o 16 był podwieczorek a o 18 kolacja. I na tym koniec. Jasne, może 'mi się tak trafiło'. KRUS? Gdyby rolnicy płacili połowę takiego ZUSu jak płacą przedsiębiorcy zarabiający podobne pieniądze, to nie jabłka by rzucali i palili a własne dzieci. KRUS to są GROSZE. Pomijam to, że co 4 rolnik po 50 roku życia jest na rencie, ale jednocześnie pracuje. Ot, taki dodatek do życia.

Odpowiedz
avatar butelka
10 14

@Lobo86: napisałam o detalu, bo to ty o nim napisałeś, mój mąż i jego wujek próbowali tego, ale to nie jest takie różowe, bo na targu nikt nie będzie od ciebie kupował jak masz tylko 1-2 rodzaje warzyw i owoców. Więc musisz handlować, a to wymaga czasu, którego brakuje potem, żeby robić na roli. A to jest taka praca, że jak jest sezon i dobra pogoda to czasu nie ma. A jak dwa razy ominiesz targ, to przestaną do ciebie przychodzić. @bleeee : Zależy co się robi na tej roli. Ja też to lubiłam, przynajmniej niektóre prace. Ale jak było okno pogodowe to się czasem robiło od 6 do 21 z obiadem jedzonym w polu. Żona rolnika to zazwyczaj robi równo z resztą (czyli ja w mojej historii), zależy to też od żony i gospodarstwa. Ewentualnie zjeżdza wcześniej, żeby przygotować ten obiad. Praca jest sezonowa. Były też okresy kiedy nie robiliśmy za dużo i fakt fajne było to że jak potrzebowałam coś załatwić w ciągu dnia to nie musiałam się nikogo pytać o urlop. Nie narzekam, mówię jak było w moim przypadku. Każda praca ma swoje plusy i minusy. Ja się akurat wyychowałam w mieście. I widziałam jak patrzyli na to moi znajomi, że jeżdżę traktorem, że grzebię się w zgnitej kapuście, że jestem umazana błotem. A co do KRUSu to jest epopeja, bo z jednej strony jest tak jak mówisz, a z drugiej za l4 dostajesz pieniądze dopiero jak jesteś na nim min 30 dni., A wiesz ile dostałam macierzyńskiego? 3200 jednorazowo, na cały rok. Także ten, mało płacisz, mało dostajesz. A i wiem jaką moja teściowa dostawała rente, no nie wyżyłbyś za to. KRUS to jest fajny dla kogoś kto normalnie pracuje, na swojej działalności, na czarno albo na umowie o dzieło.

Odpowiedz
avatar kazmirz
5 7

@butelka: 5 sasiadów sie zgaduje i maja do wyboru 8-10 warzyw na wspólnym straganie, czas tracisz tylko raz zeby sie z nimi dogadac; jesli masz dobra jakosc i obsluge to nawet jesli pojawisz sie raz na miesiac to bedziesz miec kolejki; nawet jesli masz tylko jedno warzywo, ale jest najlepsze na targu albo masz najlepsza obsluge to ludzie tacy jak ja beda u Ciebie stac w kolejce :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@butelka: "napisałam o detalu, bo to ty o nim napisałeś" Nie bez przyczyny. Możliwość handlu detalicznego, z ręki, bez zakładania działalności, sanepidów i podatków czy jakichkolwiek ograniczeń ilościowych to jedno z haseł protestujących rolników, z jakim się spotkałem. To o czym piszesz, że jak masz mały wybór, to nikt do ciebie nie przyjdzie nie jest prawdą. To jest właśnie efekt braku współpracy, bo każdy ma mieć to samo co inni, bo nie zarobi. A przecież na targach i bazarkach zawsze było tak, że do jednego chodziło się po kartofle, cebulę i buraki, do drugiego po jabłka, gruszki i owoce, do trzeciego po cukinię, ogórki, dynie i paprykę, do czwartego po kiszonki, marchew i pietruszkę, bo każdy miał na straganie co innego. To o czym piszesz to właśnie efekt braku współpracy i konsolidacji. To nie jest tak, że "się nie da". Da się, tylko sami rolnicy nie chcą ze sobą wzajemnie współpracować i każdy robi sobie konkurencje, a potem płacze, że ceny niskie i nie da się zarobić. Zamiast usiąść i pogadać i podzielić się produkcją rolną, to każdy chce mieć wszystko i to samo co inni. A potem płacz.... Kojarzysz portal "rano zebrano" ? Przecież to nawet nie jest nowy pomysł. Jak byłem mały normalne było, że okoliczni rolnicy robili zapisy po mieszkańcach komu ile i czego i dogadywali się co do ceny od razu. I tak za dobrą cenę moja babcia miała worek cebuli, ziemniaków, buraków itp i regularne dostawy zimą. Z dostawą zdezelowanym Żukiem. Kto komu broni robić dokładnie to samo tylko w formie technologicznie równoważnej obecnym czasom?

Odpowiedz
avatar butelka
3 5

@kazmirz: heh, to jest utopia. Bo tak jak pisał Lobo, dogadać się jest ciężko. Druga sprawa, że zazwyczaj całe regiony specjalizują się w konkretnej produkcji. Ja mieszkałam w rejonie kapuścianym, były też tam marchew, cebula, buraki, selery i ziemniaki. Sadów nie było, nowalijek też nie, bo taka ziemia, taki klimat i taka tradycja. To już nie te czasy, że każdy ma wszystkiego po trochu. Jasne braliśmy ziemniaki od sąsiada jak sami nie mieliśmy, no ale już owoców czy nowalijek nie było we wsi wcale. Ogólnie lepiej się opłaca specjalizacja, bo do każdego warzywa używa się innego sprzętu. Nikt już nie zbiera ziemniaków fertaczką i ręcznie. Jak ktoś ma ziemniaki to musi mieć do nich kombajn i najlepiej sortownik, bo inaczej się to po prostu nie kalkuluje. Do cebuli trzeba mieć dodatkową kopaczkę (zabijcie mnie, nie pamiętam już jak toto się nazywało). Do marchwi, kapusty też są specjalne kombajny. Jak masz taki to możesz i sprzedawać tą kapustę czy marchew po 20 groszy, bo masz niższe koszty produkcji. O jeszcze do marchwi dobrze mieć myjkę i sortownik. No więc logicznym jest, że najlepiej kupić sprzęt do konkretnego warzywa i się w nim specjalizować. Ale znowu w takiej sytuacji nie przestawisz się nagle na inne warzywo, bo po prostu nie masz do niego sprzętu. Dodam jeszcze, że zabójczy jest niestety import. Bo jak cena idzie w górę to zaraz ktoś sprowadzi parę tirów danego warzywa z takiej np. Rumunii. I zostajesz z 100 tonami marchwii, która zaczyna gnić. To jest cały czas loteria, czy sprzedać teraz czy czekać aż cena pójdzie w górę. Dochodzą jeszcze koszta chłodni. Zapakujesz a jesień całą chłodnię kapusty, licząc że cena będzie dobra, a później sprzedajesz w marcu za 3 gr więcej niż jakbyś sprzedał na jesień. A za prąd trzeba zapłacić. Wszyscy tylko gadają o tym, że ło kiedyś był taki rok, że po sprzedaży plonów się kupiło ciągnik, tylko niestety takie lata są rzadko, a już w ostatnich 2 dekadach to prawie się nie zdarza. A już niestety taki rolnik jak ma już tą 40-tkę to trochę ciężko już mu się przebranżowić.

Odpowiedz
avatar butelka
0 4

sorki, że się rozpisałam, zapomniałam jeszcze że za l4 jest słownie 10 zł za dzień. Więc w razie w to przeżyj proszę za 300 zł za miesiąc.

Odpowiedz
avatar butelka
5 7

@Lobo86: Dobra jak wcześniej pisałeś w miarę z sensem to teraz padłam. Nie wiesz totalnie o czym mówisz. Ja też nie jestem ekspertem, no ale... Ziemniaki to nie zboże ( tutaj rzeczywiście 1 z kombajnem objeżdża całą wieś ). 5 hektarów ziemniaków zbiera się minimum tydzień, zależy to oczywiście od pogody, pola i wielu innych czynników. 5 hektarów to nie jest dużo. Taki zwykły kombajn np. Bolek wymaga obsługi przez minimum 2 osoby. Do tego okna pogodowe są czasem dość wąskie, np. są deszcze i cała wieś zbiera te ziemniaki w tym samym tygodniu. Co do takiego kombajna to możesz się co najwyżej dogadać z 1 sąsiadem, że będziecie się wymieniać, a nie z całą wsią. Ja osobiście nie widziałam kombajnu do ziemniaków o takiej wydajności jak mówisz, a na pewno nie dałoby się go kupić za pieniądze z dzierżawy. Dzierżawa przy której ja biorę dotację za moje pole, a ktoś inny je obrabia, to jest naprawdę niski zarobek. Ludzie to robią raczej po to, żeby pole nie stało ugorem niż dla pieniędzy. A co do importu to jest temat rzeka, ja pisałam co widziałam. I z tego co widziałam to część tego importu odbywa się na lewo. Ale nie wiem, nie znam się, może nie mam racji.

Odpowiedz
avatar bleeee
1 3

@butelka: To odkładajcie. Masz firmę, płacisz miesięcznie ponad 1000 zł ZUSu. Chorobowego dostaniesz też około tysiąca (czyli to, co wpłacasz). Rolnik dostanie tylko 300 zł - ale wpłaca miesięcznie 100 zł! Kwartalnie 300 zł, to trzeba głośno powiedzieć. 300 zł na kwartał i oczekuje wysokich emerytur i chorobowego.

Odpowiedz
avatar butelka
2 4

@bleeee: Ale ja nie narzekam, mówię tylko że wszyscy wiedzą ile się płaci za KRUS a nikt nie wie ile się z niego dostaje. Osobiście uważam, że zarówno KRUS jak i ZUS należałoby zlikwidować. Dodam jeszcze że lata pracy z ZUSu w KRUS nie liczą się, więc możesz być 15 lat rolnikiem i g... z KRUSu dostaniesz. KRUS się opłaca taksówkarzom, a nie rolnikom. A wiesz jak wyliczany jest dochód rolnika? To wszystko to jest jedno wielkie bagno. I nikt na tym dobrze nie wychodzi. A i dodam, że ja osobiście gospodarstwa rolnego już nie prowadzę i z KRUSu się na dniach wypisuję! Nie twierdzę że ZUS jest lepszy, tylko że trawa jest zawsze bardziej zielona u sąsiada.

Odpowiedz
avatar bleeee
0 2

@butelka: Ale ja znam KRUS od samiusieńkiej podszewki. Pamiętam jak ojciec pracował 'na samym dole' i zajmował się rentami rolniczymi. To była żenada! Chłop przyjeżdżał ciągnikiem, prosto od pola na komisję, bo jego kręgosłup boli. Cyk, 800zł renty i do roboty! W ZUS może i dostaniesz tej renty 1100 zł, ale już pracować sobie nie możesz gdzie i jak chcesz...

Odpowiedz
avatar butelka
0 2

@bleeee: no dodam jeszcze, że rolnicy szybciej dostają sanatorium, moja babcia czekała na sanatorium prawie 3 lata, a mój teść (rolnik) 3 tygodnie. Ogólnie masz rację.

Odpowiedz
avatar bleeee
0 2

@butelka: I inne sanatoria :) Ogolnie za KRUS rolnicy powinni kazda wladze po stopach calowac, bo kazda zapowiada likwidacje i zadna tego nie zrobila.

Odpowiedz
avatar butelka
0 0

@bleeee: na razie za duży elektorat, ale się ciągle zmniejsza, więc może nie my ale nasze dzieci doczekają :D

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 10

Protestować, niech protestują, takie ich prawo. Ale już to, że marnują jedzenie w taki sposób jest dla mnie nie do pomyślenia.

Odpowiedz
avatar butelka
-3 5

@Ohboy: A co mają zrobić z tym jedzeniem?

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
8 10

Dobra. Niech mają już te jabłka, okażę łaskę wątpliwości i uznam, że wysypali stare, źle przechowywane zgniłki, które już i tak do niczego nie byłyby zdatne. Ale za te kłęby dymu z palonych na proteście opon, pier@#$%nęłabym taki mandat, że przez dwa lata by go płacili. Ludzie, kurła! Smog, dym, węgiel, a tu jeszcze palona guma? Serio?!

Odpowiedz
avatar jelonek
10 12

Ja tam się zawsze zastanawiałam dlaczego w tym kraju jabłkiem płynącym nie ma tradycji produkcji i picia cydrów. (Tak, wiem że nie na temat :P)

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 7

@jelonek: Dobre pytanie! Osobiście cydry uwielbiam :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@jelonek: z tego samego powodu, dla którego nie ma tradycji picia miodów. Ja też nad tym ubolewam, że nie da się dobrego cydru czy miodu kupić i trzeba się naszukać. A wódka na miodzie? O panie...delicje

Odpowiedz
avatar Debren
8 10

Grupa sadowników nawiązała współpracę z jedną z wielkich sieci handlowych. Sieć daje bardzo dobrą cenę z jabłka najwyższej jakości. Sadownicy w grupie są silni i dzięki temu te ceny są wysokie. Przez pewien czas wszystko gra, sieć zadowolona bo klienci biją się o pyszne owoce wysokiej jakości, członkowie grupy producenckiej sprzedają najlepsze owoce w takich cenach, ze sprzedaż pozostałych jako przemysłowe, z minimalnym zyskiem im nie szkodzi. Po pewnym czasie jeden (a może więcej) sadownik stwierdza - no przecież jak w kilkadziesiąt ton super jabłek wcisnę kilkanaście procent syfu, to nikt się nie zorientuje, a ja zarobię parę procent więcej niż ta reszta uczciwych idiotów. Efekt końcowy to umowa zerwana z winy dostawców, bo przy dopuszczalnej paro-procentowej ilości "syfu", w dostawach było go dużo, dużo więcej. Jak myślicie - z jakiego kraju rolników to dotyczy?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 8

@Debren: Polska. Umowa ze szwedzkim ICA. Przekroczona dawka chloropiryfosu aż ośmiokrotnie. Z resztą pasuje to też do polskich jabłek sprzedawanych w czeskich Ahold, MC&C i innych. Ichni odpowiednik Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych na 7 badań róznych partii jabłek 6 uznał za skażone i akurat tych 6 było z Polski. Z dawkami chemii nawet 20x większymi niż dopuszczalne. Z resztą Czesi (i nie tylko oni) srogo mają z nami na pieńku na tym polu, bo non stop coś wykrywają. Za mało mięsa w mięsie (aż o 25%), zakłamany skład w porównaniu do etykiety, czy nawet przypadek kiedy "śladowe ilości orzeszków" były aż stukrotnie większe niż prawne limity określające daną ilość za "śladową". W zeszłym roku grożono nam embargiem z tego tytułu. Nie tak dawno temu było dość głośno o naszej wołowinie pochodzącej z padliny. Na tym polu co chwila jakieś cyrki się dzieją.

Odpowiedz
avatar bleeee
1 5

Moja mama przypomniała mi historię sprzed kilku(nastu) lat. Mój wujek miał małe (około 20 ha) gospodarstwo. I był tym rolnikiem, któremu SIĘ NALEŻY, a miastowi to mają życie jak w Madrycie. W pewnym momencie uznał, że sprzeda ziemię i maszyny i będzie pracował. Za gospodarstwo (wgl relacji mamy) dostał około 4 MILIONÓW złotych. I wiecie co? Teraz jeździ cinquecento, a jego żona pracuje jako 'ochroniarka' w markecie. Bo się okazało, że miastowe życie łatwe nie jest. A pieniądze? Dom wyremontował, kupił sobie Dogda RAM (to taki amerykański pick-up, który teraz gnije pod domem, bo nie stać ich na paliwo).

Odpowiedz
avatar szczerbus9
-1 3

Akurat mieszkam w okolicy, gdzie są raczej małe gospodarstwa, ale też są przetwórnie... W sezon ceny owoców były masakrycznie niskie. Nawet poniżej kosztów samego zbioru. Wiele było teori, że przetwórnia ciągnie mrożone owoce z ukrainy, a nasze skupuje po podobnych cenach bo nie opłaci im się tego obrabiać. W takim wypadku tylko państwo może pomóc cłami zaporowymi...

Odpowiedz
avatar Balzakowa
3 5

Tak się składa, że co nieco wiem o wysokotowarowej produkcji jabłek. Po pierwsze, czy masz jabłka na drzewie, czy nie (bo np. był przymrozek) albo jak masz ale do niczego (grad) to nawożenie, cięcie, opryski musisz wykonać, bo na następny rok będziesz same spady miał a nie jabłka na sprzedaż. W takiej sytuacji wystarczą trzy lata bez dochodu, żeby zacząć mieć problemy finansowe. Często widzę samopomoc sąsiedzką. Jak kogoś przydusi bardziej, bo ma kredyty itp. to sprzedaje jakąś działkę z sadem dobremu kumplowi, uzgadniając ustnie opcję odkupu za parę lat. Sadownicy dobrze zarabiają. Raczej ci więksi, co mają kilkadziesiąt ha. I ich dzień pracy trwa od świtu do zmierzchu. Nie ma przeproś, z opryskiem w niedzielę się jedzie, bo parch albo mączniak wejdzie. W zimie jest sortowanie owoców, cięcie drzew, karczowanie, dogadywanie odbiorców. Klasyczne przedsiębiorstwo, tylko ryzyko większe. A ceny najniższe były tam, gdzie nie ma grup producenckich tylko niemiecki skup lub pośrednicy.

Odpowiedz
avatar bleeee
-1 5

@Balzakowa: Ryzyko wieksze? Serio? A jak ja mam firme handlujaca parawanami przy plazy - kto ma wieksze ryzyko?

Odpowiedz
avatar BlueByMe
-1 3

Żal mi naszych rolników. Po pierwsze nasze rolnictwo jest na wysokim poziomie i nie mamy się czego wstydzić w UE - to zdanie wielu profesorów z uczelni rolniczych, którzy znają i badają rolnictwo w całej UE i poza nią. Moi drodzy mleko nie jest z biedronki, tylko najczęściej w Polsce od krowy. Nie przeżyjecie długo na hipsterskiej latte, więc chyba trochę szacunku temu zawodowi też się należy. Największy żal mam o to , ze gówniarz wykorzystał tych rolników, a oni niestety dali się wciągnąć pewnie dlatego, że już są tak zmęczeni i sfrustrowani swoją sytuacją... Wszyscy zawsze jada po tej wsi i rolnikach... a co by się stało z nami bez nich?

Odpowiedz
avatar bleeee
-1 5

@BlueByMe: Jaka sytuacja? Ze placa 300 zl kwartalnie na ubezpieczenie? Czy ze maja doplaty za sam fakt posiadania ziemi? Czy ze maja doplaty do paliwa, dla mlodych rolnikow, do upraw ekologicznych i do kto wie czego jeszcze?

Odpowiedz
avatar BlueByMe
-1 3

@bleeee: Przede wszystkim taka sytuacja, że ich życie zalezy od bardzo kapryśnej pogody, polityki, mody itd. To, że oni wyprodukują super produkt nie znaczy, że będzie miał go, kto kupić. Jabłka są tak tanie, że trzeba ich używać jako nawóz. Dotacje, ach dotacje ... no chyba nikt im tak o pieniędzy z nieba nie sypie. Każda dotacja jest na coś i trzeba spełnić wiele warunków. I co maja z tego super ubezpieczenia????

Odpowiedz
avatar bleeee
3 3

@BlueByMe: 1. Wiekszosc bizensow jest uzalezniona od warunkow (czy to bedzie pogoda czy chwilowa moda). Powiedzmy, ze prowadze hotel i sklep odziezowy. Lato bylo kaprysne i polowa pokoi pusta. Dostane od panstwa 'doplate z powodu zlej pogody i utraty zarobkow'? Do sklepu zamowilem mnostwo kurtek puchowych (bo zamawia sie kilka miesiecy do przodu). Okazalo sie, ze puchowki sa niemodne juz, a poza tym - zimy nie bylo. Dostane wyrownanie? Nie. Rolnicy jak najbardziej (vide ubiegloroczna susza). 2. Majac hotel (zalozmy, ze prowadze go sam, sam gotuje i sprzatam, pomaga mi zona). Ile place ubezpieczenia spolecznego? A no nie mniej niz grubo ponad 1000 zl miesiecznie. To samo za sklep odziezowy. Rolnik? 300 zl. Kwartalnie! 3. Celowosc dotacji. Majac firme nie dostane zadnych dotacji, poza naprawde celowymi. Potrzebujesz samochodu? Kogo to obchodzi, wez leasing. Rolnik? Potrzebujesz ciagnik? Spoko, zla Unia ci dorzuci pare tysiecy, bo taki jestes zaradny <3 Przepraszam, czy rolnik rozlicza sie z 'doplat bezposrednich'? Odpowiem - nie, nie rozlicza sie.

Odpowiedz
avatar BlueByMe
-2 2

@bleeee: Sugerujesz więc, że rolnicy to ogólnie siędzą w swoich złotych traktorach obwieszeni diamentami z UE??? Wiesz co, ja sentyment i ogrmny szacunek mam do tego "zawodu", bo moi dziadkowi byli rolnikami. I chciałabym, abyś zobaczył dłonie mojej babci... Może wtedy dotarło by do ciebie, że ta praca jednak trochę się różni. Od niej nie ma odpoczynku, czy wakacji. Decyzja o kurtkach puchowych była Twoja decyzją. Decyzja o suszy nie była w ich rękach.

Odpowiedz
avatar bleeee
2 2

@BlueByMe: Moi dziadkowie ze strony mamy tez byli rolnikami. I szanuje ich prace. Moja decyzja byl zakup kurtek, ale moja decyzja nie byl brak zimy ani zmienna moda. To tak jak rolnicy kilka lat temu protestowali bo ceny zywca spadly. A spadly, bo jak byly wysokie ceny, to wszyscy rolnicy upychali tyle swin, ile to bylo mozliwe. I podaz przerosla popyt.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
0 4

tak to z chłopkami zawsze jest jęczą, że im coś nie pasuje. Jak klęska żywiołowa i zbiory niskie to cena skupu wysoka, ale zebrać i sprzedać jest mało co. A jak klęska urodzaju, to cena niska i się zbierać nie opłaca. Chyba jedyna sytuacja, w której byliby szczęśliwi to, gdyby u wszystkich sąsiadów (w sąsiednich krajach) była klęska, a u nas urodzaj. No, ale to się rzadko zdarza. btw. wyjście salomonowe - co może zrobić rząd: zmniejszyć VAT i akcyzę na Cydr

Odpowiedz
avatar LPP
-3 5

"nie doczytałem nawet o co chodzi" - to się może nie wypowiadaj.

Odpowiedz
avatar bleeee
3 3

@LPP: Dlatego w samej historii nie neguje zupelnie sensu protestu. Wyczytalem tylko 'Rolnicy oczekuja od rzadu...' i juz mi wystarczylo. I zaznaczam - chcesz protestowac - protestuj, swiete prawo. Ale marnowanie zywnosci, palenie opon... Na to sie nie zgadzam.

Odpowiedz
avatar Trepan
-2 2

@bleeee: "marnowanie żywności [...] na to się nie zgadzam", tu jest istota problemu, gdy markety odmawiają pod pretekstem dostaw-żywność się psuje. Owoce, warzywna, mięso-każdy dzień robi sporą różnicę. Zamiast po cichu utylizować, liczyć straty, ewentualnie nieświeże próbować przerabiać na paszę by nieco mniej stracić-podnieśli alarm, to jedzenie i tak by się zepsuło. Jedyna różnica jest taka, że teraz jest głośno o sprawie, może ktoś przejrzy na oczy zanim nasza produkcja całkiem zostanie zrujnowana, bo wtedy będziemy musieli brać najgorszą jakość po najwyższych cenach.

Odpowiedz
avatar Trepan
-2 4

Większość handlu dziś odbywa się w marketach. Są to polskie oddziały dużych firm. Cały sztab korporacji mieści się z innym kraju. Ich interesem często jest kupić drożej, nawet gorszy jakościowo towar, ale z kraju, w którym mieści się centrala. Jest to taka sama praktyka jak dumping. Polski rolnik postawiony w sytuacji braku odbiorców, gdy ci odmawiają dostaw, ma ogromny problem z towarem świeżym. Pojmijcie to, zachodnie korporacje niszczą nasz rynek. Czemu nie prosperują Lidle na Wyspach? Bo Anglik tam nie chciałby kupować. Czemu nie ma Biedronki w Niemczech? Bo szkopy pójdą do Aldi lub Lidla odruchowo. Tylko my kupujemy większość u obcych, mając własną produkcję. To cecha gospodarki kolonii, która jest zmuszana do niekorzystnego handlu z metropolią.

Odpowiedz
avatar Nowaczek
4 4

@Trepan: W polskim Lidlu 70% towaru pochodzi od polskich producentów. Więc nie do końca prawdą jest to, co piszesz.

Odpowiedz
Udostępnij