Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio dużo dyskutuje się o szkolnictwie, korepetycjach, nauce i na naszym piekielnym…

Ostatnio dużo dyskutuje się o szkolnictwie, korepetycjach, nauce i na naszym piekielnym portalu te historie powracają – więc teraz czas na mnie. Zbieram się od kilku lat do opowiedzenia Wam najbardziej absurdalnych historii korepetytora z wieloletnim stażem. W tym „biznesie” już od jakiegoś czasu nie robię, więc czuję się rozgrzeszona;) Różne miasta, różne rodziny, różne lata, różny wiek uczniów. No to zaczynamy:

1. Sprzedawcy dóbr luksusowych
Rodzina dobrze sytuowana (nie podaję szczegółowych informacji, przecież nie chcemy nikogo zidentyfikować), uczę dziewczynkę w wieku 11 lat. Dziecko szybko łapie, zaangażowane, zadowolone. Zaczyna się niewinnie: dziecko pyta, czy mogę je przytulić. No nie mogę, to już te czasy, kiedy na niewinny kontakt z dzieckiem patrzy się źle. Tak czy owak, nadal niewinnie, dostaję na urodziny od tej dziewczynki laurkę. Fajnie, miło… ale zaraz, skąd ona wie kiedy mam urodziny? Jej rodzice nie wiedzą, nie podałam im takiej informacji. Drążę, dziecko przyznaje, że kiedyś jak poszłam do toalety, przegrzebało moją torebkę i portfel i sobie spisało z dowodu. Od tego czasu zawsze zabieram torebkę ze sobą, u każdego ucznia, a dziewczynka coraz częściej mówi, że będzie za mną tęsknić, wypytuje czy kogoś mam i tym podobne. Uczę ją do momentu, kiedy, wracając z pracy, znajduję ją pod drzwiami mojego bloku. Tak, uciekła ze szkoły i czekała pod drzwiami, żeby zobaczyć moje mieszkanie. Dzwonię po jej matkę i kończę współpracę.

2.Znudzona pani domu
Dom na przedmieściach, mąż pracuje, a Pani, siedząc całymi dniami w domu, postanawia uczyć się języka. W porządku, na samej nauce spędzamy ok 20 minut z lekcji, Pani często przerywa – a to musi mi zrobić najnowszą herbatę, a to muszę jej pomóc wybrać nowe tapety. Ale Pani płaci, ma prawo robić, co chce, na próby kontynuowania zajęć, reaguje oburzeniem („Ja już się zmęczyłam, muszę Pani opowiedzieć teraz coś o moim psie…bla bla bla”). W trakcie (poza tym, że stanowczo zmuszała mnie, żebym zakładała jej kapcie – zdjęte prosto z nóg – jak zaczęłam przynosić swoje, to też się obraziła :P ) zaczęły pojawiać się niepokojące teksty: „Jak Pani przestanie mnie uczyć, to się załamię,” „Nie ma prawa Pani wyjechać i przestać mnie uczyć,” „Będziemy zawsze się spotykać, prawda”? Któregoś dnia, zaczepił mnie jej mąż i wygadał się, że Pani ma głęboką depresję, jest po próbie samobójczej i terapeuta kazał jej zacząć uczyć się języka w formie terapii oraz spróbować się z kimś zaprzyjaźnić. Od razu zrezygnowałam, nie lubię, jak mnie ktoś wkręca w krzywe akcje.

3.Dzieci lekarza
Samotna mama, bardzo zabiegana – w sumie to chciała korepetycji, żeby wykroić dla siebie jeszcze kilka godzin po południu. A dzieci – dwie dziewczynki w wieku 9 lat – dostarczyły mi serii niezapomnianych przeżyć. W sumie, to o godzinie 17, kiedy przejmowałam je od opiekunki (zmieniały się one co tydzień, dwa – nikt nie mógł wytrzymać w tym bałaganie), dzieci były tak zmęczone, że nic nie kojarzyły. Żeby nie pozasypiały (a miałyśmy po 2h zajęć), w grę wchodziły tylko językowe zabawy ruchowe. Warto dodać, że dom, w którym odbywały się zajęcia, to był nowy nabytek – nowy ale stary. W środku śmierdziało pleśnią i stęchlizną do tego stopnia, że chodziłam na te lekcje w jakiś starych ciuchach. Parę historyjek z tego okresu:
- przychodzę, a jedna z dziewczynek siedzi na kibelku i płacze (drzwi otwarte). Babcia pozwoliła jej zjeść całą torbę słodyczy i dziecko ma rozwolnienie. Ale, no chce zjeść jeszcze jedną torbę i już nie może. Więc babcia stoi obok i podaje jej batoniki.
- w trakcie jednych zajęć, dziewczynka trzyma stopy w górze, siedząc na kanapie. Pytam ją, co robi. Jej odpowiedź: „Jak rano wychodziłam do szkoły [pewnie około 8-9, była 17] to wdepnęłam w siki Fafika i miałam w szkole mokre, to teraz suszę”. Tak, pies, któremu nikt nie poświęcał uwagi, biegał i sikał w domu. Sama wdepnęłam.

4. Dziecko gwiazdy
Uczyłam tez córkę znanej osoby. Znaną osobę widziałam raz, z daleka - wszystko załatwiała Żona. A żona mała nie była, 150 kg żywej wagi i nic mi do tego – tylko że ma to związek z historią. Moja uczennica, lat 12, dwa razy większa ode mnie (normalne kobiece rozmiary w stronę mniejszych). Znowu zaczęło się niewinnie – dziecko zaczęło komentować moje ubrania i figurę w stylu „Ale ma pani mały brzuszek”, „ale ten sweterek ładnie na pani leży.” No nic, lekcje się toczyły przez kilka miesięcy, dziewczynka powoli zaczęła się otwierać i tak, między zadaniami a czytankami, usłyszałam, że bardzo chciałaby ćwiczyć, ale mama jej nie pozwala. Że dostaje na obiad dwa kotlety schabowe, że może wyjść z koleżanką do kina raz w tygodniu, ale mama zawsze idzie z nimi. W tym samym czasie w pokoju zaczęło dziwnie pachnieć. Pewnie już się domyślacie – pewnego dnia, dziewczynka przyznała się, że wymiotuje po obiedzie i nie ma komu o tym powiedzieć. Próbowałam porozmawiać z matką (korepetytorzy pewnie wiedzą – nasze możliwości są ograniczone – nie jesteśmy szkołą). Po tej rozmowie, na kolejnych zajęciach, matka przyniosła mi podręcznik, z którego korzystałyśmy z dziewczynką – ocenzurowany. Czarnym markerem zamazane były wszystkie słowa dotyczące jedzenia – koronkowa robota, pani bardzo się starała. Dostałam wyraźne polecenie, że nie wolno na zajęciach mówić o jedzeniu, uczyć słów związanych z jedzeniem – kosmos. Po tym podziękowałam za współpracę.

Chcecie więcej? :)
Miałam jeszcze syna policjanta, który bawił się nożem na zajęciach i musiałam nauczyć go, że nie ładnie jest trzymać bose nogi na biurku w trakcie lekcji. Panią, która posiadała papugę latającą po domu w trakcie lekcji i bombardującą z góry podręczniki. Rodzinę, która umówiła zajęcia specjalnie w trakcie wizyty księdza i namawiała mnie do wspólnej modlitwy (nie, nie zgodziłam się, siedziałam godzinę sama w drugim pokoju, czekając aż skończą). Parę, która nalegała na zajęcia razem – Pan nigdy nie uczył się języka, Pani była na wysokim poziomi – w trakcie lekcji potrafili rozłożyć się na kanapie i trwać w swoich objęciach. A to tylko początek, wnioski pozostawiam wam :)Dodam tylko, że uwielbiałam moich uczniów, ale rodzice mnie nieźle zamęczyli.

korepetycje

by Yasumi
Dodaj nowy komentarz
avatar Jaladreips
13 13

1. Pewnie pracują po 16 godzin dziennie, a dziecku poświęcają minimum czasu i uwagi. Szkoda dziecka.

Odpowiedz
avatar Doda
11 19

Udzielam korepetycji od 5 lat i ciężko mi uwierzyć, że tyle absurdalnych sytuacji przytrafiło się jednej osobie!

Odpowiedz
avatar bleeee
-4 18

@Doda: Moja przyjaciolka jest korepetytorka od kiedy ja znam (czyli od jakichs 15 lat) i poza panem, ktory chcial za korepetycje corki jej zaplacic w naturze, nie miala zadnych 'takich' przygod. Ale gratuluje autorce zebrania wszystkich stereotypow i utkania zgrabnych historii z nich. Dlatego nie bedzie minusa za historie :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 6

@bleeee: moja była partnerka, z którą rozeszliśmy się w niezbyt przyjaznych stosunkach, będąc studentką próbowała dawać korepetycje. Próbowała. Po tym jak dwa razy walczyła z wszami i raz z pchłami poddała się. Jej próby potrwały pół roku.

Odpowiedz
avatar greggor
2 26

Wszystkie te zmyślone historyjki były nawet fajne, ale z tymi godzinnymi modłami z księdzem to już przesadziłaś.

Odpowiedz
avatar Balbina
4 10

Z drugiej strony Korepetycje z chemii(w domu korepetytorki-nauczycielki)syf,wszystko się lepi,na stole nie ma miejsca na cokolwiek.Drugiej lekcji nie było. Korepetycje z angielskiego(w domu korepetytora z polecenia) nogi bez skarpetek na stole,wydłubywanie brudu spod paznokci. Córka młoda więc uwagi nie była w stanie wykrztusić. Korepetycje z angielskiego w domu. Pan wkładający do herbaty ciasteczka,które rozpadały się i po paru chwilach zawiesina sięgała połowy szklanki i opowiadający o swoich problemach.Po paru powtarzających takich lekcjach córka nic innego nie widziała tylko te spadające okruchy.

Odpowiedz
avatar andtwo
8 12

Są osoby, które po prostu przyciągają dziwne sytuacje. Wiem, bo sama jestem magnesem na chore akcje, niestety.

Odpowiedz
avatar Yasumi
10 16

Kochani, przecież nie będę was przekonywać - to wszystko zebrane na przestrzeni 10 lat, statystycznie, przy kilkunastu godzinach tygodniowo anomalie mają prawo się zadziać. Działa tutaj też inne prawo - często bierzesz to, co jest. No i na pierwszy rzut oka ciężko ocenić, czy rodzina jest normalna. Ja wam mogę tylko powiedzieć, że to wszystko mi się przytrafiło. A wspominki Balbiny przypomniały mi jeszcze o Pani, która miała dwa mieszkania. Spotykałyśmy się w jednym z nich - było dziwne - jakoś mało mebli, wszędzie porozwalane kartony. Pani w nim nie mieszkała bo... mieszkał tam jej kot ;) Trochę wytrzymałam, bo Pani była miła, zaangażowana - jedynie wymagała, bym się witała głośno z kotem jak wchodziłam. Jedyna nieprzyjemna sytuacja - dotknęłam kocich sików jak siadałam na kanapie :) Pozdrowienia dla korepetytorów tego świata ;)

Odpowiedz
avatar jasiobe
3 5

@Yasumi: Oj dobra, daj spokój, nie tłumacz się. Kto uczy - zrozumie. Uczyłem dorosłych ( z racji wykonywanej pracy ) i mogę powiedzieć, że są gorsi niż dzieci.

Odpowiedz
avatar Anytsuj
0 0

Dzieci lekarzy bomba- wydrukuję sobie i powieszę przy biurku jako ratunek w gorsze dni.

Odpowiedz
Udostępnij