Mieszkam z trojgiem współlokatorów i to dopiero od miesiąca z kawałkiem. Na początku bardzo miło, wszyscy oprowadzili mnie po mieszkaniu i zapewnili, że jak będę czegoś potrzebować, to żebym dawała znać. Sympatycznie.
Jak się zorientowałam później, jeden z nich dużo gotował. Samodzielnie przygotowywał sosy, burgery, mielone i wiele innych. Sprzątał po sobie, ale widocznie po jedzeniu tracił zapał, bo choć wszystkie naczynia były czyste, to zlew i gąbka pozostawały całe w drobinkach mięsa, ryżu, warzyw i innych takich rzeczy. Ok, nie chciałam być drobiazgowa i już na początku wspólnego mieszkania robić problemów, poza tym z asertywnością u mnie niestety na bakier, więc kupiłam zapas własnych gąbek innej wielkości i niezmywalnym markerem napisałam na jednej swoje imię. Dla mnie rozwiązanie idealne.
Kilka dni później jeden ze współlokatorów złapał mnie w kuchni, spytał, jak mi się mieszka, czy wszystko jest ok. Po chwili zapytał o tę nieszczęsną gąbkę. Powiedziałam częściową prawdę, że gąbka, jak to gąbka, brudzi się, a że nie jem mięsa, to jakoś mi się przyjemnie własną gąbką talerze i garnki myje. Współlokator głową pokiwał, wszystko jasne.
Do czasu.
Wczoraj wyjątkowo siedzę w domu, bo zwykle w godzinach wieczornych jestem w pracy, światło mam zgaszone, bo tylko siedzę na telefonie, kiedy wchodzi jeden ze współlokatorów z kolegami - inny niż ten, który pytał mnie o gąbkę. Wszyscy chyba trochę wstawieni, nie mnie to oceniać. Tak sobie siedzę, ignoruję, aż do moich uszu nie dotarło słowo "wegeterrorystka" (niejedzenie mięsa tak już działa na człowieka, że na pewne zwroty jest wyczulony).
Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
1: <wypowiedź, której nie złapałam, ze słowem wegeterrorystka>.
Mój współlokator: Ćśśś, ona tu mieszka.
1: Przecież jej nie ma, światło się nie świeci.
2: A co ona takiego ci wciskała?
[MW]: Żebyście widzieli, jak ona na mnie patrzy, jak sobie mięso robię, jakby mnie chciała zabić.
Tu gwoli wyjaśnienia, jeżeli patrzę, to tylko z zazdrością, bo jego dania pachną niesamowicie, a moja przygoda z wegetarianizmem zaczęła się stosunkowo niedawno.
[MW] Poza tym zażądała (!!!) własnej gąbki do mycia naczyń, żeby nie budzić jej krwią niewinnych zwierzątek, jak my, mordercy. Całą lodówkę nam zastawia swoim wegańskim szitem (jedna paczka sojowych parówek, jestem przed wypłatą) i tylko czekać, aż nam zacznie plakaty po domu rozwieszać.
1: Noo, poje***a jakaś.
Z asertywnością i konfrontacjami mam problem, więc nie wyszłam do nich. Jestem tylko ciekawa, czy informacja o gąbce nabrała takiego wydźwięku przechodząc z ust do ust, czy po prostu pan Kucharz był na tyle oburzony moimi parówkami sojowymi, że musiał sobie wykreować ze mnie wroga.
Mieszkanie
No super, a kiedy chcesz się tej asertywności nauczyć jak nie w takich sytuacjach jak ta?
Odpowiedz@Kumbak: Małymi krokami, a nie skacząc na główkę, wyskakując na kilku obcych facetów i jednego z którym przyjdzie mi mieszkać jeszcze kilka miesiecy i oskarżać go o kłamstwo?
Odpowiedz@Janek_snieg: samo pokazanie się im wprawiłoby ich w konsternację. A z typkiem pogadaj w cztery oczy, że słyszałaś, co o tobie myśli i chcesz to ze spokojem skonfrontować, bo może źle zrozumiał wypowiedź innego współlokatora - unikniesz kwasów i zimnej wojny. Jak okaże się dzbanem to trudno, jak nie - oczyścisz atmosferę.
Odpowiedz@Janek_snieg: Czasem lepiej " przywalić z grubej rury ". Np. w sytuacji jak powyżej, wychodzisz z pokoju mówiąc z uśmiechem " oooo.... cześć... nie znamy się... jestem janek_snieg, słyszałam, że o mnie rozmawiacie.... pogadamy? ". Chciałbym widzieć ich reakcję ;)
OdpowiedzNiestety, nie ma bardziej wrażliwej i łatwo "triggerującej się" grupy ludzi, niż mięsożercy. Wystarczy cokolwiek wspomnieć o niejedzeniu mięsa żeby zostać oskarżonym o wegeterrozyzm, agitację i Bóg jeden w niebiesiech wie co jeszcze.
Odpowiedz@Mantigua: Czyli mamy teraz podział ludzi, na mięsożerców? wege? i coś tam? Trafiają się powaleni wegetarianie, którzy robią akcje z kosmosu. Trafiają się powaleni mięsożercy, robiący takie akcje jak ta historii. Nie możemy wszyscy być ludźmi? Trafiają się ludzie, którzy robią głupie rzeczy i tyle.
Odpowiedz@Mantigua: mięsożercy mają idealnie odwrotne odczucia. Wszędzie masz dziwnych osobników, równie dobrze mogę powiedzieć, że jedni i drudzy są normalni, bo terrorystów po żadnej stronie barykady nie spotkałam.
Odpowiedz@Mantigua: no nie wiem, ci co jedzą mięso nie napadają hodowców warzyw ani wegańskich restauracji, a wegeterroryści napadają rzeźnie i restauracje z mięsem, grożą ludziom śmiercią, itd. Terroryzm to dobre określenie na takie zachowania. https://www.thesun.co.uk/news/6808001/the-world-of-militant-vegans/ https://www.independent.co.uk/news/uk/home-news/vegan-animal-rights-activists-farmers-death-threats-murderers-veganism-a8183091.html https://www.independent.co.uk/news/uk/home-news/vegan-animal-rights-activists-farmers-death-threats-murderers-veganism-a8183091.html https://www.thetimes.co.uk/article/vegans-attack-greendale-farm-where-families-pick-christmas-turkeys-05hv0mzg3 https://www.dailymail.co.uk/news/article-6433151/Vegan-activists-storm-steakhouse-force-diners-listen-sounds-slaughter.html https://www.express.co.uk/news/world/924473/vegan-terror-attack-meat-restaurant-damage-vandalism Zaledwie kilka przypadków, pierwszych z brzegu. Jest więcej. Tylko bez standardowego kwiczenia "uga buga, to tylko kilka odosobnionych przypadków", bo wśród "mięsożerców" nawet jednego przypadku by nie było, by zaatakowali wegan za jedzenie warzyw. Wegeterroryści sami zapracowali na swoje miano, które zostało im nadane - jak widać po tym co robią - słusznie. Trzeba być chorym psychicznie żeby pruć się do innego człowieka o to, co je.
Odpowiedz@Jaladreips: Wiesz co jest najfajniejsze w tym wszystkim? XD że oni przez te napady nie robią nic dobrego :D jest to grupa ludzi, która dała się zamanipulować. Przez ich działania pieniądze kierowane są po prostu z jednego miejsca do drugiego. Nie zarabia ta firma to zarabia inna i tak dalej. Te zamachy terrorystyczne tylko przemysłowi pomagają XD
Odpowiedz@Jaladreips: Z jednej strony masz rację, ale porównanie jest bez sensu. Weganie protestują przeciwko okrutnemu traktowaniu zwierząt, a wszystkożercy przeciw czemu? Przeciw dobremu traktowaniu? Nie protestują i tyle, zgadzają się na nie. Nie jestem za aktami przemocy i wandalizmu, ale takie porównanie to jakby powiedzieć "przeciwnicy niewolnictwa atakowali brutalne kolonie, odbijali niewolników prawowitym panom którzy o nich nie dbali, a zwolennicy niewolnictwa nic takiego nie robili. Kto tu jest normalny?"
OdpowiedzW mojej rodzinie jest wujek, ktory od dziecka nie je miesa, nawet nie moze na nie patrzec. Jakas fobia, Jakies 30lat temu to bylo uznawane w Polsce za niegrozne dziwactwo, obecnie nazywa sie to wegetarianizm :)
Odpowiedz@nursetka: Nie do końca. W PRL też wiele osób nie jadło mięsa. Niektórym, po prostu, nie smakowało, inni się brzydzili (ci z bujniejszą wyobraźnią). Nazywano ich JAROSZAMI. Teraz się mówi wegetarianizm. Wegetarianie jedzą produkty pochodzenia zwierzęcego. Masło, mleko, jaja sery, miód. Pieprznięci, natomiast, są weganie. I to są właśnie ci główni terroryści broniący praw biednych zwierzątek i produktów ich pracy. W PRL wegan nie było. A jeśli nawet jakiś się trafił - to uważano, że ma lekkiego hyzia. I w życiu nie ośmieliłby się on narzucać komuś swego światopoglądu. Mógł, co najwyżej, agitować.
Odpowiedz@Armagedon: PRL-owcy jarosze to była odpowiedź na braki mięsa i wędlin. Ale czy przypadkiem jarosz nie jadał ryb?
Odpowiedz@didja: Mogl, nie musial :) Moj 'rodzony' wujek nazywa sie od zawsze jaroszem i nie je ryb :D
Odpowiedz@didja: A dokładnie to co masz na myśli? Braki w zaopatrzeniu nie robiły z ludzi jaroszy, a wręcz przeciwnie. Apetyt na przetwory i potrawy mięsne rósł. A jarosz - to był jarosz. Nie jadł mięsa i już.
Odpowiedz@Armagedon: Albo nie chcieli stać w kolejce za mięsem. W PRL czasami to był trudno dostępny towar.
Odpowiedz@Armagedon: Dlaczego "pieprznięci"? Wydaje mi się że większą krzywdę robię zwierzętom poprzez właśnie picie mleka czy jedzenie jajek niż tego mięsa, osobiście jestem za słaba żeby zrezygnować, no ale też nie udawajmy że przemysłowa produkcja takich rzeczy to wakacje.
Odpowiedz@Naevari: Zależy jak na to patrzeć. Ja jajka mam typowo ekologiczne, z bardzo wolnego wybiegu, prosto ze wsi. Kury i tak je produkują, tylko nie w takich okrutnych warunkach. Krowy mleczne muszą być dojone, bo inaczej mogą dostać zapalenia wymion. Ich nie da się odmodyfikować, to jest podgatunek. Wystarczy zadbać aby masowa produkcja nie była taka bezduszna.
Odpowiedz@pasjonatpl: Oj, kochany. Gdybyś miał chcicę na schabowego - to byś go sobie nie kupił tylko dlatego, że stała długa kolejka? W końcówce PRL po WSZYSTKO stały długie kolejki. Ludzie byli przyzwyczajeni do stania. Po papierosy, alkohol, papier do dupy, cytrusy, słodycze, środki higieniczne, kosmetyki, masło, cukier, mąkę, kluski, artykuły przemysłowe, żarówki... oraz mięso, wędliny i nabiał. Wszystko musiałeś "wystać". Zresztą później były kartki na mięso i nie jadał go tylko ten, który nie chciał. Bo przydział mu się należał jak psu gnat.
Odpowiedz@Habiel: Co do kur zgoda, ale trzeba mieć na uwadze, że te starsze i mniej wydajne utylizuje się w garze na rosół. Z krowami jest inaczej - nie dawałyby tyle mleka, gdyby ich nie zapładniano i nie zabierano im nowonarodzonych cielaków.
Odpowiedz@didja: Kuchnia jarska nie zawiera POTRAW mięsnych. Ale jarosz będzie jadł zupy na wywarze z kości, zje chleb ze smalcem czy poleje ziemniaki tłuszczem ze skwarkami. To nie jest kuchnia ideologiczna: po prostu - nie wszyscy lubią mięso, nie wszyscy mogą jeść mięso.
Odpowiedz@didja: A g... prawda. Braki w zaopatrzeniu miały taki sam wpływ na upodobania żywieniowe ludzi, jak i teraz pełna dostępność. Założę się, że nie żyłaś w tamtych czasach i tyle wiesz, ile Ci propaganda przekaże.
Odpowiedz@Armagedon: "Pieprznięci, natomiast, są weganie" - generalizacja, level: ekspert. Co Ci do tego, co ktoś je? Znam wegan, którzy się nie pakują w życie innych, po prostu rezygnują z produktów odzwierzęcych. Ich sprawa. Pieprznięte to jest ocenianie całej grupy po działaniach niektórych jednostek.
Odpowiedz@Hatsumimi: Mleczne krowy dają mleko cały czas, tak został wyhodowany ten podgatunek. To zapładnianianie i zabieranie nowonarodzonych cieląt to mit.
OdpowiedzA wystarczyloby gabke schowac do swojej szafki. Wielokrotnie mieszkalem 'z ludzmi' i jesli takie rzeczy byly 'skladkowe' - czyli wspolne, to jak ktos chcial miec swoje jedno i jedyne to je trzymal w szafce. A nie podpisywal gabke za 10gr. Do tego tlumaczenie, ze przeszkadza ci, ze ktos gabka myl talerze po miesie - wlasnie tak on to odebral, wyolbrzymil to wielokrotnie (a pewnie %%% mu pomogly) ale mial do tego pelne prawo. Poza tym - rozumiem, ze nigdy, nikomu dupy za plecami nie obrobilas? Na przyklad na jakims portalu internetowym?
Odpowiedz@bleeee: Wybacz, ale się z Tobą nie zgodzę. Miałam chować mokrą gąbkę do szafki (zresztą wspólnej, nie mamy podziału) żeby przypadkiem kogoś nie sprowokować? Nie przyszło mi do głowy że kogoś tak to urazi. I oczywiście że on miał prawo mówić na mój temat nieprawdę i wyolbrzymiać za moimi plecami, bo nie ma prawa które komuś by tego zabraniało, ale czy to nie czyni z niego piekielnego? Mam wrażenie że według Ciebie powinnam skrzętnie ukrywać fakt, że nie jem mięsa, żeby broń boże kogoś nie urazić.
Odpowiedz@Janek_snieg: Nie chodzi o ukrywanie, tylko o obnoszenie sie z tym. Tez bym tak odebral to, gdybys mi powiedziala 'Mam swoja gabke, bo nie jem miesa i nie chce zeby resztki miesa mi po talerzu lataly'. Wystarczylo powiedziec 'A wiesz co, no nie lubie po prostu tej samej gabki z innymi uzywac, tak jak nie uzywamy tej samej szczoteczki'
Odpowiedz@bleeee: A niby z jakiej racji miałaby powiedzieć to słowami, które ty zaproponowałeś a nie tak jak powiedziała, zgodnie z prawdą, że ją to brzydzi? to jej sprawa i nikogo tym nie terroryzuje, a wręcz przeciwnie - znalazła i wdrożyła rozwiązanie tej sytacji do nikogo się nie przyczepiając. Zapytana nie musi owijać w bawełnę swoich odczuć bo to nikogo nie obraża, że ona nie chce w swoim jedzeniu resztek jakiegokolwiek innego jedzenia.
Odpowiedz@bleeee: Naprawdę, powiedziałam to bardzo grzecznie. Nic dziwnego, że ludzie mówią że wegetarianie się "obnoszą", jak odpowiedź na pytanie to obnoszenie się. To tak jak geje się "obnoszą", kiedy się ich pyta czy mają dziewczynę a oni odpowiadają że nie, chłopaka. NIECH SIĘ NIE OBNOSZĄ, PO CO TO MÓWILI.
Odpowiedz@chihiro: I sie z tym w pelni zgadzam, tez mialem swoja gabke, bo nie chce myc swoich talerzy resztkami jedzenia innych ludzi. Ale informacja o tym, ze akurat chodzi o mieso moze byc zle zrozumiana. I nie oczekuj, ze nie bedzie komentowana. Jasne, w piekielny sposob, ale to zupelnie naturalne dla ludzi, ze lubia innych obgadywac. @Janek_snieg - Ciebie nikt nie zapytal czy jesz miesko :D W twoim przykladzie (homoseksualisty) zapytano o partnera. Jakby zapytano: czemu nie masz nikogo? To moglby odpowiedziec: bo nie mam albo 'Bo jestem gejem' - ma to zwiazek? Nie. Tak jak pytanie: po co ci osobna gabka? 'Bo nie jem miesa' - erm...I co z tego? Po prostu nie chcesz jesc resztek. Gdyby twoj wspolokator byl weganinem i zostawialby resztki marchewki na gabce, to bys jej uzywala, czy tez mialabys swoja?
Odpowiedz@bleeee: Używałabym, resztki marchewki mnie nie brzydzą.
Odpowiedz@bleeee: " A wystarczyloby gabke schowac do swojej szafki." No niekoniecznie. Jeśli coś podpisałem/am, to jest moje i tylko moje. I nie muszę tego nigdzie chować. Tak samo jak nie muszę zamykać swojego pokoju na klucz wychodząc z domu - cywilizowany człowiek nie wejdzie, bo wie... MÓJ. Tak samo jak nie będę paradować w samych gaciach w częściach wspólnych wiedząc, że roommate ma gości - cywilizowany człowiek to wie. Tak samo jak.... ech... dam już spokój. Mieszkanie we wspólnocie - temat rzeka.
Odpowiedz@jasiobe: Cywilizowany człowiek po sobie sprząta. Czy w kuchni, czy w kiblu... nieważne... WSZĘDZIE.
Odpowiedz@Janek_snieg: Wiesz co? Ty jednak trochę dziwna jesteś. Z jednej strony - patrzysz z zazdrością na szykowane w kuchni mięsko, a jego zapach dodaje ci apetytu (bo - jak twierdzisz - twoja PRZYGODA* z wegetarianizmem trwa od niedawna). Przed gotowaniem w tym samym garnku marchewki - też pewnie nie masz oporów, twierdząc, że "naczynia są czyste". A, jak dla mnie, garnek przetarty tłustawą, ufluchaną gąbką czysty być nie może. Z drugiej strony - przeszkadza ci sama gąbka, na której drobiny niespłukanej żywności, konkretnie MIĘSA, widać. Z "trzeciej" strony używasz tych samych talerzy, garnków i szklanek co reszta i - zapewne - nie sprawdzasz jakiej czystości gąbką są one zmywane. Zatem, zrozumiałabym, gdybyś powiedziała, że brudna gąbką cię odrzuca, więc zmywasz SWOJE naczynia SWOJĄ gąbką, żeby mieć pewność, że wszystko lśni, bo jesteś na tym punkcie wrażliwa. A tu wychodzi na to, że rozkiszczone na gąbce marchewka, kluski, ryż czy pietruszka - zupełnie ci nie przeszkadzają. Wzdragasz się tylko przed drobinkami mięska, dlatego gąbki do ręki nie weźmiesz. Przestałaś jeść mięso, bo taka jest TERAZ twoja filozofia życiowa, jesteś neofitką, więc nie bardzo wierzę, że o swoim wegetarianizmie wspomniałaś tak całkiem przypadkowo. A PODPISYWANIE gąbki i zostawianie jej w widocznym miejscu uznaję za lekką ostentację. Może właśnie na to liczyłaś, że ktoś zapyta...? * przygoda, jak to przygoda, nagle się zaczyna i szybko się kończy
Odpowiedz@Armagedon: Ok ok... może nie czepiajmy się zbytnio szczegółów. Autorka powiedziała " ... bo choć wszystkie naczynia były czyste, to zlew i gąbka pozostawały całe w drobinkach mięsa, ryżu, warzyw i innych takich rzeczy.". Chodziło pewnie o to, że " mimo wszystko był ( lekki ) syf ". Jestem w stanie to sobie wyobrazić.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 marca 2019 o 21:29
@Armagedon: Nie wiem ile nie będę jadła mięsa, mam nadzieję że jak najdłużej. I naprawdę według Ciebie skoro podoba mi się zapach duszącej się wołowiny, to nie mogą mnie brzydzić drobinki surowych ścięgien na gąbce? Szczątki odzwierzęce są moim zdaniem generalnie bardziej obrzydliwe niż kawałki warzyw i to nie jest chyba nic dziwnego.
OdpowiedzHm. Najpierw napisałaś, że przeszkadza ci po prostu brudna gąbka i tu bym się z tobą w 100% zgodziła. Ale kiedy ktoś cię o to zapytał, to powiedziałaś, że chodzi o mięso. A teraz dziwisz się, że przykleili ci łatkę wegeterrorystki. Próbowałam się postawić na miejscu twoich współlokatorów i też bym to opowiedziała znajomym jako anegdotkę, potwierdzającą stereotyp o wege :) Wiesz, ta gąbka ma taki sam wydźwięk jak to, że wege nie chcą, aby ich jedzenie leżało w tej samej lodówce, co mięso.
Odpowiedz@andtwo: Bo resztki warzyw mniej by mi przeszkadzały. Po prostu uznałam, że to będzie odpowiedź, która nie będzie nikogo atakować: "Bo wspólna gąbka jest brudna". Co jest złego w tym, że korzystam z osobnej gąbki? Naprawdę to potwierdza stereotyp o ludziach wege, że nie lubią dotykać resztek mięsa?
Odpowiedz@andtwo: Serio? Jakby mi ktoś powiedział, że woli używać swojej gąbki bo nie jest upaćkana resztkami mięsa, to bym pomyślał "Ouuukej, jak wolisz" i nie drążył bym tematu dalej bo nie ma po co. Niektórzy chyba naprawdę są przewrażliwieni na punkcie "weganie to wegez*by"
Odpowiedz@Kumbak: Jak by mi ktoś powiedział, że woli używać swojej gąbki, bo nie jest upaćkana resztkami mięsa, to też bym normalnie przyjęła do wiadomości. Ale jak by mi ktoś powiedział, że woli używać swojej gąbki, BO NIE JE MIĘSA, a tamta jest upaćkana resztkami mięsa, to wcale mnie nie dziwi reakcja współlokatorów.
Odpowiedz@andtwo: Taaa bo ja by powiedziała, że brzydzi się używać wspólnej gąbki to by było super i na pewno nie uraziłaby tym współlokatorów..
Odpowiedz@Neomica: No tak, bo przecież trzeba się tłumaczyć z własnej gąbki...
Odpowiedz@andtwo: Wytłumaczyła bo ktoś ją zapytał. I czemu cię tak dziwi, że ktoś nie chce mieć fizycznego kontaktu z czymś czego nie chce/nielubi jeść i wprost o tym mówi? Co tu jest nie w porządku? Załóżmy, że twój współlokator zwykł zajadać się criadillas de choto a ty nie koniecznie masz ochotę myć kubeczek na herbatę gąbką z resztkami byczych jąder. Kupujesz bez problemu swoją gąbeczkę a pytana wyjaśniasz szczerze powody. I tu zostajesz określona terrorystką, która ostentacyjnie gardzi hiszpańską kuchnią. Paranoja
Odpowiedz@andtwo: Normalny człowiek zrozumiałby dokładnie to, co autorka powiedziała. Brzydzi ją brudna gąbka, bo nie je mięsa. I tyle. Całą resztę koleś sobie dośpiewał, bo to on ma problem z wegetarianami, a nie autorka z mięsożercami (jem mięso, jego resztki na gąbce nadal mnie obrzydzają).
Odpowiedz@Janek_snieg: Powiedz mi, czy ja jestem jakiś nienormalny, czy tylko ja widzę DOKŁADNIE co napisałaś, a inni sobie dopowiadają? Napisałaś ( między innymi )" Powiedziałam częściową prawdę, że gąbka jak to gąbka, brudzi się, a że nie jem mięsa to jakoś mi się przyjemnie własną gąbką talerze i garnki myje." Gdzie tu ten wegeterroryzm? No K**WA gdzie?!?!?! Czy mówiłaś brzydkie słowa w stylu " wynocha mnie wy.... mięsożercy w ogóle i won mnie z lodówki ( maj preszious )... ghrrrrr "???
Odpowiedz@andtwo: Ale właściwie to dlaczego to takie dziwne? Powiedziała że to dlatego że nie je mięsa, ponieważ to właśnie dlatego. Skąd miała wiedzieć, że niektórzy są tacy delikatniusi i wpadają w histerię kiedy ktoś powie, że nie je mięsa. :D
Odpowiedz@jasiobe: Zdefiniuj pojęcie normalność ;-) A tak poważnie, to ja przeczytałem tyle samo co Ty. Nie bo nie jem mięsa. Moja reakcja na to "Acha, nie ma problemu". Cała reszta jak napisałeś to wymysł albo tego współlokatora, albo jakiegoś niedomówienia innego i przekręcanie faktów. Zupełnie jak niektórzy komentatorzy w tej historii, bo przecież samo to co powiedziała autorka nie ma żadnego wydźwięku, więc trzeba dorobić do tego jakąś teorię, wtedy będzie fajniej brzmiało.
OdpowiedzI tak biedna mała gąbka za 10gr urosłą do problemu. Chyba ludzie nie mają co robić, skoro roztrząsają jedno niewiele znaczące zdanie. I po nim oceniają ludzi. Zawsze mogła powiedzieć, że ma opryszczkę i grzybicę jamy ustnej i nie chce nikogo zarazić, więc ma swoje naczynia oraz gąbkę do ich mycia. :) Pewnie nie obyłoby się bez komentarzy, ale przynajmniej nie zostałaby wegeterrorystką :)
OdpowiedzDrugie zdanie mnie zabiło.
OdpowiedzW akademiku przez większość gdzie miałam takie rzeczy teoretycznie dzielone z innymi miałam własne gąbki do mycia naczyń. Czemu? Nie jestem wege ani nic. Ale jestem masakrycznie podatna na zapachy. I wprost nienawidzę jak ktoś zostawia nie wypłukaną i nie wyciśniętą gąbkę - brzydzi mnie to. Po prostu. No i zaraz nadaje się do wyrzucenia bo zaczyna śmierdzieć.
Odpowiedz"Tu gwoli wyjaśnienia, jeżeli się patrzę to tylko z zazdrością, bo jego dania pachną niesamowicie, a moja przygoda z wegetarianizmem zaczęła się stosunkowo niedawno" Czyli przestałaś jeść mięso pod przymusem, z nie swojej woli?
Odpowiedz@tomatek: Niee, to kwestia ideologiczna po prostu. Uwielbiam smak mięsa, stąd zazdrość, chętnie zjadłabym coś co tak pachnie, ale według mnie to nieetyczne i tego się trzymam. Pozostaje mi tylko wąchać i mieć nadzieję, że technologia pójdzie do przodu i w sklepach zagości mięso z probówki.
Odpowiedz@Janek_snieg: I dopóki się tego trzymasz i nie próbujesz tego narzucać innym to Twój wybór i należy go szanować :)
Odpowiedz@GlaNiK: Czy coś w historii sugeruje, że narzucam to innym? Sama jadłam w końcu mięso przez wiele lat, rozumiem to. Zdarza mi się za to przedstawiać swój punkt widzenia znajomym kiedy pytają czemu nie jem mięsa, i dla niektórych samo to jest narzucaniem (po co opowiadasz, ohydna jesteś, to na pewno nieprawda, mam wujka na farmie i on...). Opowiadam bo natarczywie dopytywałes albo mnie wyśmiewałeś, moim zdaniem jak chcesz jeść mięso to masz do tego prawo i trzeba uszanować twoją decyzję, ale tylko wtedy kiedy ty szanujesz to że ja mięsa nie jem.
OdpowiedzO nieeee, ktoś Cię obgaduje za plecamiiii, co za nowość, co za szok. Skoro nie umiesz się odezwać w takiej sytuacji to cierp sobie w ciszy, nie musisz tego obwieszczać światu.
OdpowiedzBye mna vege dwa lata - same problemy ze zdrowiem. Poczytaj o paleo bo vege jest proautoimmunologiczne o czy msama mozesz się sama przekonać tak jak ja. Paleo plus węglowodany bezglutenowe. Pozdrawiam
Odpowiedz