Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Sytuacja nie jednorazowa, a zaobserwowana wielokrotnie. Tak, przyznaję się, lubię chodzić po…

Sytuacja nie jednorazowa, a zaobserwowana wielokrotnie.

Tak, przyznaję się, lubię chodzić po sklepach z odzieżą używaną. I nie, nie mam z tym problemu, więc ewentualne komentarze możecie sobie odpuścić. :)

Bardzo często w dni, kiedy cena za kg jest najniższa, pojawiają się gromadnie starsze panie, ciągnące za sobą nad wyraz niechętnych mężów w celu uzupełnienia ich garderoby. I do tej pory nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, ale w owe kobiety wstępuje... Sama nie wiem, jak to nazwać. Chęć pokazania wszystkim, jakie to one są... Energiczne? Zaradne? Obrotne? Panie domu w złym tego słowa znaczeniu?

Wówczas jedna przez drugą zaczynają dosłownie szczekać na mężów, wydawać rozkazy podniesionym, bardzo zniecierpliwionym, poirytowanym głosem, zawsze zwracając się pełną, jak najbardziej oficjalną formą imienia:

„Stanisław! Stanisław! Stanisław, no, zapnij się! Stanisław, odejdź kawałek! Stanisław, stań prosto! Stanisław, obróć się!”.

Wszystko mówione bardzo szybko, jakby gorączkowo, biedny przykładowy Stanisław, najczęściej starszy pan, już nie tak żwawy, jak dawniej, jeszcze nie zdążył dobrze wsunąć rąk w rękawy, a małżonka huczy kolejny rozkaz w taki sposób, jakby czekała na to od godziny i upominała ślubnego już kilka razy.

To (jak się domyślam, bo panowie nie oponują) bardzo nieprzyjemne dla obiektu połajanki, a przy tym bezsensowne i awykonalne, rozkazy sypią się takim tempem, że ja, młoda i sprawna, z trudem bym nadążyła.

O harmidrze, jaki przy tym się robi, już nie wspomnę.

by ejcia
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
17 17

Co tam Stanisław, chyba się już przyzwyczaił do małżonki. Gorzej jest w dni dostawy. Człowiek chce sobie poszukać czegoś unikatowego, a tabuny bab się rozpychają, wyrywają ciuchy z rąk, czasem mam wrażenie, że po prostu biorą ciuchy nie patrząc na nie, A potem dopiero analizują co mają. A co im się nie spodoba, jest rzucane na podłogę i tratowane przez innych

Odpowiedz
avatar digi51
11 13

@Kontodospontanicznychwypowiedzi: Kiedyś taka sytuacja w lumpie. Baba bierze stos szmat, odkłada sobie gdzieś na bok, jak tylko ktoś spojrzy na ten stos to odgania jak pies od miski. Po jakimś czasie idzie do kasy z dwoma szmatkami, a stos zostawia tak jak leżał. Pani ekspedientka pyta, co z tym stosem, który odłożyła. Baba: a to nie moje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@digi51: znam to. Już dawno na szmatach nie byłam właśnie że względu na te dzikie akcje. Fakt, jak bywałam, zawsze sie udawało znalezc cis fajnego. Nie zapomnę prawie nowych Martensów za 25 zł. Alr nie mam nerwów do tych przepychanek i ogolnego zamieszania. Zakupy w biedronce okolicznej też ograniczam, bo są tam wiecznie tłumy i kolejki kiloometrowe.

Odpowiedz
avatar digi51
11 13

Ja też od kiedy pamiętam chodzę po lumpach, często właśnie w te "tanie" dni można zaobserwować dosłownie zlot czarownic, akurat, że mężów ze sobą ciągają to nie widzę, ale już matrony o kulach, które uważają, że chyba są jedynymi, które mają prawo sobie te szmatki przeglądać i dźgają tymi kulami, każdego kto w ich mniemaniu im pod nogi wejdzie, to standard. A co mnie doprowadza do szału to jak sobie wybiorę kilka szmatek i stanę gdzieś z boku, żeby jeszcze przejrzeć w poszukiwaniu uszkodzeń i taka czarownica stanie obok i wgapia się w te moje szmaty jak sroka w gnatach. A nie daj Boże zacznie jeszcze zagadywać: a co tam pani ma; pani zostawi, to na panią za małe; o, to ładne, ja bym dla córki wzięła. O smrodzie jaki wydziela taka kumulacja starszych pań nie wspomnę.

Odpowiedz
avatar edeede
16 16

Myślę, że oni tak samo się komunikują w domu.

Odpowiedz
avatar Littlefingers_Throat
9 11

Znam to :D Ile razy jestem "na lumpach" zawsze spotkam tam jakąś Grażynę i jej udręczonego męża :D Biedny chłop ma taką minę, jakby chciał ją zabić, albo żeby ktoś zabił jego :D Takie pomieszanie w******enia, zażenowania i bezsilności :D

Odpowiedz
avatar Balbina
14 18

A ja mam czasami wrażenie,że zawsze atrakcyjniejsze jest to co inna osoba trzyma lub ogląda.Nie cierpię jak ktoś mi dyszy na plecach a w takich sklepach jest to nagminne. Raz zrobiłam eksperyment.Pusty lumpex.tylko ja i jedna pani. Ja do spodni ona za mną. Ja do bluz ona za mną. Noż kużwa,poszłam do dziecinnych ciuchów i kto za plecami? Zwróciłam jej uwagę żeby nie lazła w każde miejsce w które ja idę bo czuję się niekomfortowo.Ma cały sklep do dyspozycji. Ale o co mi chodzi?? No dosłownie jak moje psy. Twoja kość na pewno jest lepsza i większa od mojej.

Odpowiedz
avatar GlaNiK
8 8

@Balbina: Trawa u sąsiada zawsze bardziej zielona.

Odpowiedz
avatar jasiobe
7 7

@GlaNiK: I zawsze lepiej jest tam, gdzie nas nie ma ;)

Odpowiedz
avatar marcelka
4 4

@Balbina: może chciała Ci wykraść szmateksowe know how :D

Odpowiedz
avatar inka121
4 4

Od razu przypomniałaś mi Hiacyntę Bukiet z "Co ludzie powiedzą" :D z tą drobną różnicą że na ekranie to bawi a na żywo mega irytuje...

Odpowiedz
avatar Malala
0 2

Podobno ciuszki w lumpeksach są czystsze niż te w sieciówkach. Czy to prawda nie mi to oceniać, ale może ktoś coś wie na ten temat? (Podobno te do lumpeksów muszą być prane chemicznie i spełniać jakieś normy, a w sieciówkach wisi to, każdy zmaca i przymierzy) Ktoś coś?:)

Odpowiedz
avatar 8viridian
-1 5

A moze lepiej by było nie interesować się cudzym życiem. Stanisław ma tak jak ma, bo mu to odpowiada.

Odpowiedz
Udostępnij