Pracuję od kilku miesięcy w sali zabaw dla dzieci. Coś jak figloraj, tylko dość duży, z kilkoma salami, w których organizujemy urodziny dla dzieci. Ale tyle, ile piekielności ze strony rodziców (ale i dzieci) mnie spotkało, bije o pomstę do nieba.
1. "Brajankowi/Dżesice to się wszystko należy" - Mamy w sali zabaw mini tor wyścigowy z "samochodzikami", ale często musimy upominać dzieci, aby ich nie wynosiły, bo po prostu rysują podłogę. O ile dziecko rozumie, to madki potrafią podejść i zacząć na nas krzyczeć, bo jej Brajanek może jeździć, gdzie chce. I powie mu jeszcze, żeby się nami nie przejmował i jeździł dalej.
2. "To nie nasze dziecko" - rodzice mają prawo wejść z dzieckiem powyżej 3. roku życia, jeśli chcą, ale też obowiązek, gdy dziecko ma poniżej 3 lat. Niejednokrotnie zdarza się, gdy dziecko coś przeskrobie (ostatnio była sytuacja, gdzie 6-letni chłopiec zdjął spodnie i zaczął osikiwać inne dzieci i zjeżdżalnie) rodzice po prostu wychodzą, udając, że to nie ich dziecko, po czym wracają kilka godzin później.
3. "Mnie się należy" - Bardzo często podczas prowadzenia urodzin dzieci, madki chcą wszystkiego - oczekują, że poza naszą pracą (prowadzenie zabaw, krojenie tortu czy podawanie soku, gdy wykupią pakiet) dostaną więcej. Bo one chcą dodatkowo żelki/cukierki/chipsy/picie. Nie mogą panie tego dostać, bo nie zapłaciły za to panie - była o tym informacja przy wpłacaniu zaliczki. Czy urodziny mają być zwykłe, gdzie przekąski organizują rodzice, czy full wypas - gdzie wszystko oferujemy my.
4. Alkohol - NAŁOGOWO znajdujemy butelki po wódce czy puszki po piwie w toaletach dla dzieci. Zrozumiem jeszcze całą butelkę, ale to są potłuczone szkła, które zagrażają zdrowiu dzieci. Uprzedzając - toalety są sprzątane dwa razy dziennie, ale nie zawsze mamy czas sprawdzić, czy ktoś nie zostawił tam jakiegoś bonusu.
5. Kradzieże - wielokrotnie zabierane są: papier toaletowy, plastikowe sztućce czy nawet plastikowe kuleczki z basenu.
6. Reklamacje - temat rzeka. Ileż to razy usłyszałam, że sok kwaśny sprzedałam, że zepsuty, a chwilę wcześniej był otworzony. Cóż robić? Reklamować? Ale jak, skoro Pani Madka cały sok wypiła i prosi o kolejny za darmo, bo tamten był zepsuty - skoro tak, mogła przynieść, wymieniłabym.
Takie sytuacje są nagminne, mogłabym o nich książkę napisać, bo o ile dzieci nie są aż tak piekielne, to zachowanie rodziców - nawet bardzo.
uslugi
Jestesmy z moim pieciolatkiem stalymi goscmi przeroznych figlorajow. Moj syn jest dzieckiem wiecej niz zywiolowym, upartym jak osiol i zyciowym malkontentem. Teraz jest juz lepiej, ale jeszcze rok temu musialam za nim chodzic, by komus nie przyfasolil, zabral zabawke, albo cokolwiek mu sie w tej wariackiej glowce nie przysnilo. I powiem ci, ze nie raz mialam ochote zrobic jak rodzice z punktu 3 :D.
Odpowiedz@Limek: A nie 2?
Odpowiedz@Koralik: Albo 4?
Odpowiedz@le_szek: w sensie, ze lampke wina sobie strzelic na uspokojenie? Moze.
Odpowiedz@Koralik: racja, punkt 2.
OdpowiedzPunkt 2 mnie rozwalił :D
OdpowiedzZ tym ostatnim zachowaniem spotkałam się kilka razy pracując w kawiarni. Przychodzi klient z prawie pustym talerzem i mówi, że tarta niesmaczna i sucha i ma być zwrot kosztów. Na moje pytanie ,,to czemu pani niesmaczne jadła?" odpowiedź brzmi ,,bo byłam głodna"...
Odpowiedz"4. Alkohol - NAŁOGOWO znajdujemy butelki po wódce czy puszki po piwie w toaletach dla dzieci" - rozumiem, że alkohol kojarzy się z nałogiem, ale tu jednak powinno być "nagminnie", a nie "nałogowo" ;)
OdpowiedzA ja tylko dodam, że nie ma takiego sformułowania jak: "bić o pomstę do nieba". Jest "wołać o pomstę do nieba".
Odpowiedz2- wezwanie policji do porzuconego dziecka?
Odpowiedz