Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu wystawiłam na OLX ubranka po moim synu. Były wśród…

Jakiś czas temu wystawiłam na OLX ubranka po moim synu. Były wśród nich kombinezony (nie zimowe, zwykłe na co dzień). Syn je nosił, więc i one nosiły ślady użytkowania. Co więcej, przed moim potomkiem nosił je też siostrzeniec. Nie były jednak zniszczone, znoszone, dziurawe, poplamione. Ot, skulkowane (te pęczki, co się robią na ubraniach). Wystawiłam je w takim stanie, opisując, że są to rzeczy używane. Za zawrotne 15 zł za sztukę (czy to dużo, czy nie, zależy od osoby; dla mnie były tyle warte, koniec).

Napisał do mnie pan. Pan bez "dzień dobry" zażądał zniżki. "50 zł i biorę wszystkie trzy". Zgodziłam się, "dopłaciłam" to 5 zł za wysyłkę i poszło. Za kilka dni dostaję telefon od pani, że ona chce oddać kombinezony, bo one są niezgodne z opisem. Pytam, o co dokładnie chodzi. W odpowiedzi dostałam tyradę, że to szmaty i ona dziecka w to nawet po domu nie ubierze. Ogólnie, wszystko nadaje się jedynie do kosza.

Odpowiedziałam, że nie ma takiej opcji. Ubrania są używane, fakt, ale nie zniszczone. W końcu kobieta wysypała się i powiedziała, że chodzi jej o te pęczki. Na to odpowiedziałam, że wystarczy to przejechać golarką i nie ma tematu. Nie. Ja ją oszukałam i ona idzie na policję. Rozłączyła się, nawysyłała mi zdjęć "zniszczeń" i zaczęła nękać SMS-ami. W skrócie: oszukałam ją, jestem bez serca i sumienia, bo oszukałam też jej dziecko, jak ja mogę. Ona ma teścia policjanta i już ma ogarnięte, czeka tylko na moje zdanie w sprawie, do 15 dzisiaj!, i azymut Komenda.

Początkowo nie odpisywałam nic, bo te SMS-y przychodziły z prędkością światła, tak że nawet nie byłam w stanie zastanowić się, co tu odpisać, a już był następny. Postanowiłam poczekać na męża i razem skonstruowaliśmy wiadomość, w której powołaliśmy się na odpowiednie artykuły, że owszem, jest 14 dni na zwrot zakupów internetowych bez podania przyczyny, ale obowiązek jego przyjęcia ma wyłącznie przedsiębiorca, a nie osoba prywatna. Oprócz tego dopisaliśmy, że umowę zawierałam z mężczyzną, więc o co w ogóle chodzi? Moje stanowisko poszło. Oczywiście na nowo stałam się oszustką, a jej facet takich szmat by na pewno nie kupił.

To wszystko miało miejsce w piątek. Przez weekend dostawałam jeszcze kilka innych deadlinów, bo ona właśnie już jedzie na policję. Na końcu stałam się dodatkowo wyłudzaczką (sic!). Nie odpisywałam ani słowa na te SMS-y, ale kiedy zaczęła mi sypać imionami mojej rodziny ("matka D na pewno jest dumna z córki oszustki, brat A, mąż P i syn J również"), nie mogłam tego tak zostawić.

Tym razem ja oskarżyłam ją o stalking i zastraszanie, bo prócz tego obiecała mi rozpowiedzieć wszystkim moim znajomym o tym, jak ją "oszukałam". Z dopiskiem, że to ona nadaje się na zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, a nie ja. Jeszcze kilka SMS-ów skakała, obiecała, że w poniedziałek o 15 idzie na policję i zamilkła.

Na wezwanie czekam do dziś, a sprawa miała miejsce jakoś w październiku. ;-) W sumie to jakiś czas myślałam o tym, czy by na nią nie donieść z tym stalkingiem, tym bardziej, że miałam dowody (wyobraźcie sobie, że serio napisała na FB do mojej mamy i brata...), ale niedługo później dowiedziałam się, że jestem w ciąży i nie chciałam się na ten czas babrać w nerwach i stresie.

Ogólnie rzecz biorąc, ja wiedziałam, że ona nic nie może mi zrobić, bo wszystko było opisane, a i zdjęć mam w zwyczaju dodawać tyle, że jak inni tyle dodają, to się wkurzam ;-), ale sam fakt takiego oskarżenia i wciągania w to najbliższej rodziny przy świadomości, że ma mój adres (bo w końcu wysyłałam do niej paczkę, na której trzeba podać adres zwrotny) sprawia, że ten czas nie był najcudowniej spędzonym przeze mnie.

EDIT: Dobra, bo widzę, że u niektórych kuleje czytanie ze zrozumieniem. Napisałam wyraźnie, że ubrania nie były zniszczone. Pęczki, o które tej kobiecie chodziło, znajdowały się na jednym (z trzech) kombinezonie i to wyłącznie w okolicach kieszeni. Nie jestem idiotką, gdyby było ich więcej albo bym je wygoliła, albo dała niższą cenę. I co do ceny - rzecz jest warta tyle, ile ktoś jest w stanie za nią zapłacić. Mężczyzna kupił je ode mnie 2 dni po wystawieniu.

by AimeeSi
Dodaj nowy komentarz
avatar Niemcz1
-1 23

Ciągnie swój do swego widac.

Odpowiedz
avatar Limek
-5 31

A dlaczego po prostu nie przyjelas zwrotu towarow i pieniedzy? Czyzby jednak kombinezony nie takie wspaniale i balas sie, ze nikt inny nie bedzie zaintetesowany?

Odpowiedz
avatar AimeeSi
11 21

@Limek: bo nie było do tego podstaw, wyraźnie napisałam w historii.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
12 20

@Limek: bo nie miała obowiązku tego zrobić więc zdecydowała że nie przyjmie ;D takie proste.

Odpowiedz
avatar AimeeSi
8 8

@Limek: Nie wiem, jak ty, ale ja, jak podejmę jakaś decyzję, nie zwykłam jej zmieniać, bo doprowadzenie jej do końca jest zbyt uciążliwe.

Odpowiedz
avatar Kasias1717
10 10

@Limek: Przypuszczam, że to nie byłoby takie proste. Pewnie byłby problem, że Pani musi odesłać na swój koszt, że wysłała i już chce pieniążki. Przerabiałam podobną sytuację z butami (nowe bez kartonika, mierzone w domu), Pani się coś nie spodobało, nękała mnie, więc pozwoliłam jej zwrócić: napisała mi, że już była na poczcie i odesłała mi je i mam jej w tej chwili oddać pieniądze i zwrócić koszt paczki. Buty do tej pory nie doszły, a ona nie ma potwierdzenia nadania.

Odpowiedz
avatar Neomica
9 37

Wiem o jaki rodzaj zużycia chodzi (zmechacenie materiału) i zdjęcia mogą nie oddawać stopnia zniszczenia. Co z tego że ubranka nie były dziurawe skoro wyglądały na żywo jak ścierki? Ja bym się wstydziła sprzedawać używane, znoszone ciuchy po dwójce dzieci za 15 zł od sztuki. co innego gdyby były w stanie idealnym lub dobrym a zmechacenie to wyklucza. Piekielna to byłaś tu ty.

Odpowiedz
avatar andtwo
10 26

@Neomica: Ja też uważam, że 15 zł za zmechacony ciuch po dwójce dzieci to bardzo dużo. Tam, gdzie materiał się mechaci, robi się też cieńszy. Kupujący prawdopodobnie mieli w tym przypadku rację.

Odpowiedz
avatar bleeee
15 27

A nie moglas przed sprzedaza poswiecic tych kilku minut na 'ogolenie' ubran? No przeciez to takie banalne (tak to tej pani opisalas).

Odpowiedz
avatar PooH77
8 10

@Wilczyca: Mogła, ale nie musiała. Uroki kupowania używanych rzeczy. Chociaż w tym przypadku użyłbym raczej wyrażenia: zużytych...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 7

Kupująca miała prawo reklamować te rzeczy i Ty powinnaś tę reklamację przyjąć i rozpatrzyć. Nie wydaje mi się, żeby zmechacone rzeczy po dwójce dzieci nadawały się dla kolejnego dziecka.

Odpowiedz
avatar AimeeSi
3 7

@PaniMasztalska: nie, nie miała prawa ich reklamować. Nie jestem sklepem, nie daję gwarancji. Zdjęcia były, stan był opisany. Było nie brać. Poza tym, powtarzam po raz kolejny - nie ta pani je ode mnie kupowała. Ona NIE BYŁA STRONĄ w sprawie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 6

@AimeeSi: Miała prawo do reklamacji, nie miała prawa do zwrotu bez podania przyczyny. To dwie inne sprawy. Nie wiesz, nie znasz się, nie sprzedawaj przez internet!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 4

@AimeeSi: Dodam: niezależnie od tego, czy jako osoba prywatna, sprzedajesz używane czy nieużywane, odpowiadasz za zgodność towaru z umową. Twój opis to Twoja subiektywna ocena. To, co dla Ciebie jest w stanie dobrym, dla innego może być szmatą niezdatną do użytku. Podejrzewam, że w tym wypadku tak było.

Odpowiedz
Udostępnij