Mam 3 psy. Pierwszy to mały gryzacz pokostny. Drugi to średniak ujadacz. Trzeci to ciężka artyleria. Wagi prawie 50kg, jak stanie na tylnych łapach to ma prawie dwa metry. Jak mawia moja mama - morda zakazana, ludzie na drugą stronę ulicy przechodzą. Ale nas kocha i broni za wszelką cenę.
W związku z ich obecnością ogród jest dobrze zabezpieczony. Ogrodzenie metalowo-murowane, brama otwierana tylko pilotem, a furtka opatrzona stosowną tabliczką oraz zamknięta na klucz od środka.
Co robią normalni ludzie gdy widzą zabezpieczoną posesję z trzema ujadającymi psami? Czekają, aż ktoś wyjdzie z domu.
Co robią ludzie inteligentni inaczej? Pchają łapę między sztachetki, przekręcają klucz i wchodzą.
Tak jak jeden dzisiaj. Narzeczony usłyszał dziś piśnięcie gryzacza i szczekanie wszystkich. Wyjrzał przez okno i zobaczył samochód pod bramą. Gdy wybiegł z domu zobaczył rozpłaszczonego plecami na naszym samochodzie faceta i nie pozwalającego mu się ruszyć największego psa. Próbował go odwołać, ale wyjątkowo pies nie reagował, więc stanął pomiędzy nimi i odeskortował faceta do płotu. Okazało się, że facet niby nie zauważył tabliczki i w obronie własnej uderzył gryzacza. Nie wiedział tylko, że w obronie stada ciężka artyleria rusza do ataku.
Nasz gość z dziś nie został pogryziony, będzie tylko potrzebował nowej bielizny. Chyba do końca życia zapamięta, żeby nigdzie nie wchodzić bez zaproszenia.
Gdzie piekielność? To nie był pierwszy taki geniusz, po każdym dokładamy zabezpieczenia. Teraz już nie będziemy zostawiać klucza w zamku. Tylko pewnie znajdzie się taki, który jeśli nie uda mu się otworzyć, to po prostu przeskoczy przez płot. Jakieś pomysły co jeszcze można zrobić?
własny ogród nie taki
Skoro już jest tyle zabezpieczeń że nie da się sobie nic zarzucić, to imho zostają dwie opcje do wyboru: a) Pozbyć się psów, albo b) Nie przejmować się intruzami.
Odpowiedz@manio: jeszcze jest jedna - kamery. Zawsze bedzie jak na dłoni widać co debil odwalił, a tabliczka obiekt monitorowany i kamera na widoku skuteczniej powstrzymują od nieautoryzowanych wejść niż psy.
Odpowiedz@czolgista1990: Jakieś raporty z badań na ten temat? :D Ja bym się bardziej interesował tabliczką o psach (bo mnie mogą zjeść), niż tą o kamerach (mordę można zakryć). A tu też raczej chodzi o "legalnych" interesantów, tyle że święcie przekonanych że muszą wejść pod same drzwi, bo furtka, domofon i czekanie to nie dla szlachty.
Odpowiedz@manio: a) nie możliwe, psy to część naszej rodziny b) cieżko bedzie się nie przejmować, jesli najwiekszy pies zrobi komuś krzywde - jest do tego zdolny, z tego powodu poprzedni wlasciciele go oddali.
Odpowiedz@pulpecja3: to kamery własnie- będzie widać przebieg zdarzenia. W razie w- gdy intruz będzie chciał to zgłosić to zawsze można się odwinąć i zagrozić doniesieniem o wtargnięciu/naruszeniu miru domowego i znęcanie nad psami. A jeśli pies delikwenta poważnie uszkodzi to też będzie to cenny materiał dowodowy.
OdpowiedzA po jaką ci ludzie tam wchodzą? Czy na terenie jest jakaś firma, czy to po prostu znajomi w odwiedziny? U mnie na terenie należącym do domu jest firma usługowa i jeszcze nikomu z klientów (nawet stałych) nie przytrafiło się wejście bez zaproszenia, pomimo, że bramę bez trudu można byłoby odsunąć, a pies sprawia wrażenie figurki siedzącej na schodach. Wszyscy dzwonią dzwonkiem. Dziwię się, skąd w ludziach takie parcie na samodzielne wchodzenie.
Odpowiedz@myscha: Tak jest firma, ale gdy ma przyjść ktoś umówiony to brama jest otwarta, a psy zamkniete w domu. Te akurat przypadki to chyba sprawa mentalności ludzi w tej miejscowości (w ktorej wszystkie psy po za naszymi latają luzem i nikt sie ich nie boi) bo wszyscy wchodzacy to miejscowi, a gdy mieszkalismy dosłownie w mieście obok nie bylo takich problemow.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 lutego 2019 o 8:37
@myscha: ludzie czasem tak mają... kiedyś do moich sąsiadów wybrał się akwizytor (ankietę jakąś robił czy coś sprzedawał - nie wiem). Brama zamknięta na klucz (choć klucz był w bramie od środka włożony), tabliczka informująca o psie, pies - oczwarek niemiecki ze spokojem przyglądający się, cóż to ten nieznany mu człowiek robi. Gość wszedł, udał się do domu, który był otwarty (tak, wiem, ale sąsiedzi akurat tego dnia się śpieszyli, po coś się wracali, zapomnieli zamknąć domu). Zobaczył na własne oczy, że nikogo nie ma i... spędził tam miły (?) dzień, bo za każdym razem, jak chciał wyjść, łagodny owczarek szczerzył kły i mu nie pozwalał. A pech chciał, że sąsiedzi wyjechali z dziećmi na cały dzień do pobliskiego miasta...
Odpowiedz@marcelka: Kiedys podobnie wszedł kurier do znajomej, ktora hoduje owczarki belgijskie malinois i owczarki środkowoazjtyckie. Dom był zamknięty, a ona kilkadziesiąt km od domu. Tyle miał szczescia, ze miał do niej telefon i odwolywała psy przez głośnik.
Odpowiedz@pulpecja3: he, he wyobraziłam sobie: proszę mi dać psa do telefonu. Burek, poznajesz mnie, to ja twoja pani, możesz puścić tego pana, powtórz to innym psom.
Odpowiedz@myscha: Przynajmniej jakość dźwięku przez komórkę była na tyle dobra, że psy poznały swojego po głosie. Nie bez kozery nazwa marki His Master's Voice jest zarazem jej hasłem reklamowym.
Odpowiedz@marcelka: Mój wujek przyjechał jako młody człowiek po wojnie do Wrocławia w poszukiwaniu domu dla rodziny. Ja wiadomo w mieście było mnóstwo niezamieszkałych poniemieckich mieszkań czy domów. Wlazł jak mu się wydawało do pustego a okazało się że już go ktoś zaanektował.Był tam pies,duży pies. Wujek spędził na komodzie cały dzień aż właściciel psa nie pojawił się. Przy okazji ses..... się w portki.Wujek nie pies.
OdpowiedzDrut kolczasty na szczycie płotu?
OdpowiedzChoćbyście dołożyli fosę z krokodylami to i znajdą się tacy co będą usiłowali wpław przepłynąć ;)
OdpowiedzZamontuj atrapę kamerki nad wejściami i powieś kartkę, iż wchodzący, zrzekają się prawa do jakichkolwiek skarg.
OdpowiedzAż sobie to wyonraźiłem: Wchodzący na posesję automatycznie zrzeka się praw do roszczeń o odszkodowanie i ukaranie właścicieli zwierząt po zaatakowaniu i zranieniu przez zwierzęta
Odpowiedz@Aqaqq: I co byś zrobił widząc taką tabliczkę? Nadal próbował nieproszony wejść? Przez takich jak Ty ciągle musi dokładać kolejne zabezpieczenia bo kolejny imbecyl nie rozumie, że nikt go tam nie chce.
OdpowiedzW tekście brakuje mi jednej informacji. Czy jest dzwonek/ domofon? :D Jeśli faktycznie gość musi warować pod bramą i wysyłać przekaz myślowy, to w sumie czasem z desperacji może ładować się do środka, hehe :)
Odpowiedz@kaszka: Wydaje się to być zbyt absurdalne żeby było prawdziwe odnośnie braku dzwonka/domofonu.
OdpowiedzLudzie może dlatego włażą, że widzą tylko tego najmniejszego gryzacza kostek. I myślą, że tabliczka "uwaga zły pies" dotyczy właśnie tego malucha, więc co się mają takim kurduplem przejmować. A potem z cienia wyłazi ta największa bestia i jest wielkie zaskoczenie. Jak dla mnie, to wystarczy zainstalować kamerę, żeby w razie czego mieć dowód wtargnięcia na posesję. No i jeśli na tabliczce jest rzeczywiście mowa tylko o jednym psie (nie sprecyzowałeś tego w historii), to zmień na "uwaga psy". Choć i tak może się trafić, że ktoś zobaczy tylko dwa mniejsze i się nimi nie przejmie. Na głupotę nic nie poradzisz.
Odpowiedz@clockworkbeast: Nikt nie siedzi w cieniu, ujadaja wszystkie rowno pod plotem jesli ktos przyjdzie. A i prawda taka, ze pierwszy do gryzienia rzuca sie najmniejszy, a duzy dopiero w sytuacji zagrozenia. Chyba faktycznie bedziemy musieli zainstalowac te kamery, tylko to oznacza, ze bede musiala wydac kolejne pieniadze, przez czyjas glupote niestety.
OdpowiedzPłotu pod napięciem tak łatwo nie przeskoczą, bądź dwa kroki naprzód...
OdpowiedzHmm... Co można jeszcze zrobić ?? Zakopać w ogródku :)
OdpowiedzMiałem podobnie, też nic nie powstrzymywało chętnych do wejścia. Tabliczka, klucz w zamku furtki od wewnątrz, dzwonek przy furtce...Wykupiłem ubezpieczenie nieruchomości z opcją atak zwierzęcia wewnątrz ogrodzenia. Przecież nie zaspawam bramy, bramki, nie porobię zasieków. Na szczęście nie skorzystałem z ubezpieczenia, chociaż parę razy było niefajnie, ale skończyło się bez rozlewu krwi.
OdpowiedzUwielbiam średnich ujadaczy.. W moim zawodzie spotykam ich na co drugiej posesji, a dzwonka w furce brak. Właściciele tak przyzwyczajeni do jazgotu małych skurczybyków, że nawet nie zwracają uwagi i nie wyglądają czy ktoś faktycznie jest przy furtce i chce wejść czy nie... A potem taki mały szczekacz drze mordę jeszcze jak jestem 100 metrów dalej...
OdpowiedzGdzie ty mieszkasz, że tak do ciebie wchodzą mimo zabezpieczeń i psów? Mam dość podobne "okoliczności przyrody": ogrodzone, zamknięte, brama na pilota, furtka na zamek (tyle, że klucza nigdy nie zostawiam w furtce) i dwa psy: mniejszy (ok 17 kg), szczekliwy i ruchliwy oraz wielka ale staruszka (ok 60 kg). Na furtce wywieszka "groźny pies" (bez sprecyzowania który to). Duże miasto, osiedle domków jednorodzinnych. NIKT NIGDY nie próbował wejść na mój teren bez pozwolenia. A jeśli by spróbował, to na własną odpowiedzialność. Chociaż ... nie mam co prawda wywieszki "groźna właścicielka", ale myślę, ze w takiej sytuacji to spotkanie ze mną byłoby dla intruza najbardziej przykre... Dwa psy to mogłaby być pestka przy rozsierdzonej Crook :)
Odpowiedz