Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O piekielnej służbie zdrowia... To był grudzień 2010, mój syn miał wtedy…

O piekielnej służbie zdrowia...

To był grudzień 2010, mój syn miał wtedy 3 miesiące i od trzech dni gorączkował, nie pomagały żadne syropy od gorączki ani czopki. Temperatura potrafiła spaść z 39 do 38, a po dwóch godzinach wzrosnąć do 40 i takie wahania temperatury miał przez trzy dni, a jeżeli temperatura utrzymuje się przez taki czas, trzeba skontaktować się z lekarzem.

Dzwonię do swojej przychodni, opisuję sytuację i pytam, czy jest możliwa wizyta w domu, bo nie mam jak z dzieckiem przyjechać, bo na dworze mróz, a ja mieszkam na obrzeżach miasta (jakieś 4 km od centrum).
- (P)ielęgniarka Jak najbardziej jest taka możliwość, tylko wizyta pani doktor w domu kosztuje 50 zł.
- (Ja) To super, w takim razie bardzo bym prosiła o taką wizytę.
- (P) Wie pani co, ale teraz nie ma lekarza, bo jest w terenie.
- (Ja) A kiedy będzie?
- (P) Dziś już niestety nie będzie.
- (Ja) No ale tu dziecko 40 stopni gorączki ma od trzech dni.
- (P) Proszę przyjechać na wizytę do przychodni.
- (Ja) Dobrze, to proszę mnie zapisać, przyjadę z dzieckiem.
- (P) Ale zapisy tylko do godziny 14 (było coś już po 14).
- (Ja)To co mam robić?
- (P) Da pani dziecku jakiś lek przeciwgorączkowy.
- (Ja) Daję mu i od trzech dni utrzymuje się gorączka, nie spada poniżej 38, a potrafi wzrosnąć do 40.
- (P) Jeżeli gorączka nie spadnie do wieczora, to wtedy można pojechać na pogotowie.

Mniej więcej tak przebiegała rozmowa. Zaraz po niej zmierzyłam dziecku temperaturę, która wzrosła do 40,5.

Dzwonię na pogotowie, dokładnie nie pamiętam rozmowy, ale pan powiedział mi, żebym pojechała do lekarza rodzinnego z dzieckiem, a on musi przyjąć.

Zamówiłam taksówkę i pojechaliśmy do przychodni, tam przywitała mnie (P)ielęgniarka, z którą rozmawiałam.

- (Ja) Dzień dobry, dziecko mi gorączkuje od trzech dni, przed wyjazdem mierzyłam temperaturę i miał 40,5.
- (P) To pani dzwoniła z tym dzieckiem i goraczką?
- (J) Tak (?).
- (P) Ale ja pani mówiłam, aby dać dziecku coś przeciwgorączkowego, a jak temperatura by sie utrzymywała, to trzeba było z dzieckiem jechać na pogotowie
- (J) Ale ja dzwoniłam do nich i...
- (P) Ja pani do nich nie kazałam dzwonić... Proszę dane dziecka...

Podałam dane małego i usiadłam w poczekalni, czekając na lekarza (przede mną nie było pacjentów żadnych!) i gdy pielegniarka niosła kartę do gabinetu, skomentowała mnie głośno.
- (P) A w ogóle goraczka to nie choroba, to trzeba w domu wygrzać i leki przeciwgorączkowe brać...
Lekarz jak zobaczył małego, to od razu chciał do szpitala nas wysłać, ale skończyło się na antybiotyku i słowach lekarza:
- Ale gdyby nie pomógł, proszę niezwłocznie przyjechać.

słuzba_zdrowia

by ~amanda001
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar krzycz
27 29

Przychodnia z NFZ? Bo jeśli tak, to wizyty domowe są bezpłatne. A jeśli przychodnia twierdzi inaczej, to za takie coś NFZ może im odebrać kontrakt.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2019 o 2:37

avatar Eander
29 29

Ok ze służbą zdrowia różnie bywa ale trochę nie chce mi się wierzyć że nie chcieli przyjąć dziecka z 40 stopniową gorączką. Ps nie rozumiem po jaka choler.. czekaliście aż trzy dni jeśli mały miał tak wysoką gorączkę

Odpowiedz
avatar wkurzonababa
15 23

Gorączka 40 stopni, małe dziecko i tyle czekania? Co za bujda

Odpowiedz
avatar pinslip
15 17

Raz, że przy trzymiesiecznym dziecku, któremu temperatura nie chce spadać w życiu bym tyle nie czekała, dwa dlaczego do przychodni autorka dzwoniła dopiero po 14? Przecież to logiczne, że nawet jak wizyty domowe są, to lekarz ma już je zaplanowane dawno, a zapisy zawsze są rano. Dziwne

Odpowiedz
avatar dejasu
14 22

Potam dziwimy się, że dzieci umierają. Jak rodzice są nieodpowiedzialni. Po pierwsze lekarz nie pobiera pieniędzy za wizytę-bzdura nr jeden (pewnie by dodać dramaturgi). Po drugie zawsze ma się prawo przyjśc i zapytać lekarza o dodatkowe przyjęcie. Po trzecie kto odpowiedzialny czeka 3 dni z gorączką 40 u 3 - miesięcznego dziecka? Każda poradnia ma ustalone godziny kiedy można zamawiać wizytę domową. Skoro dzwoni się po 14 to trudo się dziwić, że lekarz już nie może przyjść. Poza tym gdyby moje dziecko było w ciężkim stanie to bym na rękach je zaniosła do najbliższej poradni, szpitala. Karetki nie są od gorączek! Nie wiem kiedy społeczeństwo pojmie podsatwowe zasady działania systemu i kiedy zacznie po prostu myśleć. Jak czytam takie rzeczy to mi się słabo robi.

Odpowiedz
avatar andtwo
10 14

Moja córka mając 5,5 miesiąca zaczęła gorączkować w niedzielę. Gorączka wysoka, 39,5, trudno ją było zbić. Brak jakichkolwiek innych objawów. W poniedziałek pojechałam do przychodni, dostałam skierowanie na badania krwi i moczu, jeszcze nawet zdążyłam pojechać z małą na pobranie krwi zaraz po wizycie. Okazało się to zwykłą trzydniówką. Myślę, że autorka także to podejrzewała u swojego dziecka, stąd to 3-dniowe zwlekanie. Ale ja, mimo, że podejrzewałam trzydniówkę niemal od początku, to od razu poleciałam do lekarza, bo co by było, gdyby to jednak było coś innego? Tak to wygląda, jak się człowiek leczy przez internet.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-5 15

OCZYWIŚCIE, można było przewidzieć, że krytyka dotknie autorki. I założę się, że zostałaby skrytykowana, cokolwiek by nie zrobiła. Zawsze wyszłaby na nieogarniętą, niedoinformowaną, piekielną babę. Jeśli małe dziecko, oprócz wysokiej gorączki, nie ma żadnych innych niepokojących objawów, należy podejrzewać, że jest to zwykła trzydniówka. Dlatego wcale się nie dziwię, że autorka nie wpadła w histerię. Później się jednak zaniepokoiła i zadzwoniła do poradni w celu zamówienia wizyty domowej. I co słyszy? Najpierw, że JEST taka możliwość, ALE za pięć dych. Potem (gdy autorka decyduje się na tę opcję), że lekarza NIE MA i nie będzie, nawet za te 50 zeta. Następnie "recepcja" każe jej przyjechać do poradni, ALE właściwie nie wiadomo po co, ponieważ zapisów na dzień dzisiejszy już NIE MA. Wobec tego recepcja sugeruje, że autorka ma czekać do wieczora, później zaś, udać się z dzieckiem na dyżur nocny. Niemniej, zaniepokojona wzrostem gorączki u dziecka, autorka dzwoni na pogotowie od razu i przedstawia swój problem. I tu wreszcie uzyskuje informację, że z tak wysoką temperaturą, dziecko musi zostać przyjęte w poradni. Więc wsiada w taryfę i dziecko do poradni wiezie. Gdzie nie ma żadnej kolejki, za to jest nadęta pielęgniara z fochem, bo przecież autorka nie miała DZWONIĆ na pogotowie, tylko jechać tam późnym wieczorem z marszu i - zapewne - czekać pół nocy w długiej kolejce na przyjęcie dziecka. Coby przychodnianego pana doktora zbytnio nie przemęczyć. A rozmowa powinna być krótka. "Nie, proszę pani, dziś już wizyta domowa nie jest możliwa, proszę jak najszybciej przyjechać z dzieckiem do przychodni, z tak wysoką gorączką zostanie przyjęte na pewno." I koniec tematu.

Odpowiedz
avatar andtwo
8 8

@Armagedon: Zgodziłabym się w 100%, ale... Trzymanie 3- miesięcznego niemowlaka w domu przez 3 dni z gorączką do 40 stopni, LICZĄC, że to jest zwykła trzydniówka, nie było mądrą decyzją. Zwłaszcza, że dziecko nie miało trzydniówki, skoro dostało antybiotyk. Czyli powinno do lekarza trafić wcześniej. Generalnie, ja bym nie dopuściła do takiej sytuacji. Już pierwszego dnia gorączki sprawdziłabym godziny przyjęć lekarza przez najbliższe dni. A nie myśleć o lekarzu na ostatnią chwilę (autorce pomysł z lekarzem przyszedł do głowy dopiero po 14). Dlatego uważam, że zachowanie pielęgniarki jest mocno podkoloryzowane. A jeśli nie jest, to historia powinna zawierać informację o złożonej skardze na pielęgniarkę, która narażała zdrowie i życie dziecka. Która nie chciała przyjąć dziecka mimo, że w poczekalni nikogo nie było. Zapisy do lekarza, u którego nikogo nie ma? Nie no, nie kupuję tego.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-4 6

@andtwo: Wiesz, ja sadzę, że do lekarza były miejsca (numerki), ale że zapisy są DO CZTERNASTEJ, pani rejestratorka uznała, że nie ma obowiązku zapisywać kogoś po tej godzinie. Może i autorka powinna iść do lekarza wcześniej, ALE skoro tego nie zrobiła, to TYM BARDZIEJ powinna zostać przyjęta. Zrozumiały byłby nawet ochrzan, że tyle czasu czekała. Dziecko przecież niczemu winne nie jest. A to o jego zdrowie/życie przecież chodzi. Więc pani rejestratorka, albo tą "trzydniówką" w ogóle się nie przejęła, albo postanowiła zrobić matce "pod górkę". Przy czym i tak wszystko odbiłoby się na dziecku.

Odpowiedz
avatar Aniela
3 5

Może komuś pomoże ta informacja, w wielu miastach jest nocna i świąteczna pomoc medyczna gdzie można pojechać gdy przychodnia jest zamknięta. Zdarzalo się, że córa akurat w piątek wieczorem źle się czuła i woleliśmy, żeby ją zbadał lekarz. Polecam ;) Zawsze jest dostępny pediatra i internista.

Odpowiedz
avatar Muireade
0 0

@Aniela: Ja nie polecam. Miałam silne zatrucie pokarmowe (rzyg od paru godzin co 20 minut i nie miałam sily stać) i mnie wygonili, uzasadniając, że z takimi dolegliwościami się tu nie przychodzi i mam iść rano do przychodni.

Odpowiedz
Udostępnij