W sumie mało piekielna historia , lecz pobudzająca do refleksji.
Jakieś 7 lat temu do hurtowni budowlanej wchodzi staruszek, taki typowy chłopek z bazaru, co ziemniaki żukiem przywiózł. Brudny, nieogolony, w przetartym swetrze,wyświechtanych spodniach i znoszonych butach. Pyta zblazowaną dziewczynę o cenę cegły, cementu, styropianu i dostrzega to zlewanie. Zadumał się, poprawił czapkę poczym wysypał z reklamówki na stół milion złotych. Równą bańkę w zielonych, niebieskich i beżowych banknotach przewiniętych bankowymi banderolami. Wszystkich zatkało, a staruszek w końcu został porządnie obsłużony. A ja muszę przyznać, że milion złotych nie zajmuje dużo miejsca.
https://i.kym-cdn.com/photos/images/newsfeed/000/349/104/00d.jpg
OdpowiedzŻe ktoś zatrudnił taką bździągwę, z takim podejściem, do obsługi klientów...
OdpowiedzKolejna Twoja super historia. No tak było, nie zmyślam.
OdpowiedzTaka znana urban legend
OdpowiedzA kierowca autobusu, który stał za dziadkiem by zakupić szpachlę do swojego autobusu, klaskał tak mocno, że aż mu palce ponawyginywało a że było to już dosyć późno, to wszystkie grzeczne dzieci tego nie widziały bo, aaa kotki dwa, szare bure obydwa... poszły spać.
Odpowiedz„A ja muszę przyznać, że milion złotych nie zajmuje dużo miejsca.” Nie przyznałbyś tego, gdybyś kiedykolwiek widział ten milion. Nawet, gdyby to były same dwusetki, to by było 5 tysięcy banknotów. A twierdzisz, że były różne nominały.
Odpowiedz