Na fali historii szkolnych.
O osobach opóźnionych w zwykłej szkole i specjalnym traktowaniu.
Mieliśmy w klasie takiego jednego Grzesia.
Grzesiu był bardzo małych rozmiarów, z zapuszczanym młodzieńczym wąsikiem. Intelektualnie lekko opóźniony w rozwoju.
Pewnego dnia mamy klasówkę. Przedmiot zawodowy. Na następnej, tej samej lekcji nauczycielka od razu sprawdza, ocenia i oddaje.
Kolega dostał 1. Poszedł negocjować z nauczycielką, bo jednak coś tam napisał, a nuż się uda :)
I tak stoi drugi w kolejce, patrzy na biurko, a tam praca Grzesia - zero jakiejkolwiek odpowiedzi na pytania, ocena 3.
Przyszła kolej kolegi. Opisuje sytuację i pyta, jak to możliwe, że Grzesiu ma 3, a on 1.
Odpowiedź nauczycielki: No bo to jest Grzesiu...
Jedynym przedmiotem, na którym Grzesiu często dostawał jedynki, był język polski. Kiedy jedynek się trochę nazbierało, a zbliżał się koniec semestru
(albo roku, już nie pamiętam), do polonistki na rozmowę przybył ojciec Grzesia. Ojciec Grzesia tłumaczył, że Grzesiu jest taki i taki i czy mogłaby go oceniać inaczej.
Polonistka odpowiedziała, że ona już go ocenia inaczej, ale minimum materiału jest w stanie ogarnąć. A jej zadaniem jest przygotować Grzesia do matury. Ojciec ma z synem usiąść i nauczyć. Grzesiu oceny poprawił szybko, klasówka po klasówce.
W podstawówce (a potem gimnazjum) też miałam w klasie opóźnioną dziewczynę. Pod koniec szkoły nauczyciele jawnie ją krytykowali po klasówkach, że mogła chociaż przeczytać materiał/ nauczyć się 5 słówek/ nauczyć się czegokolwiek, a nie czekać na ocenę za nic. Po gimnazjum poszła do szkoły specjalnej.
Szkoła
I? Bo nie bardzo rozumiem, jakie jest przesłanie tej historii... Co w zachowaniu tych osób było piekielnego, albo co takim Ci się zdało? I w zachowaniu której z osób?
Odpowiedz@OchydnaFormaDobra: Niezła nadinterpretacja. Pogardzam, bo napisałam, że zapuszczał młodzieńczego wąsika?? Za dużo kawy z rana. I nie osoby z historii były najbardziej piekielne, a ich rodzice i nauczyciele. No ale to trzeba umieć czytać ze zrozumieniem.
Odpowiedz@andtwo: Więc po co opis wygladu Grzesia? Naprawdę, gdyby wyglądał jak model jego sytuacja byłaby inna?
Odpowiedz@Trepcio: jak to co? piekielny jest system, ojciec i nauczyciele. którzy ciągną za uszy Grzesia w normalnym cyklu zamiast po prostu odesłać od klasy/szkoły specjalnej bo jeśli zauważają to współuczniowie, to szkolny pedagog ma chyba ze -12 dioptrii
Odpowiedz@Trepcio: Jak już ktoś napisał wyżej - piekielni są nauczyciele i rodzice. Miałam w dzieciństwie dobrego przyjaciela, chłopak miał zespół Downa. Nie był to wybitnie ciężki przypadek, ale emocjonalnie rzeczywiście był kilka lat wstecz, no i orłem intelektu też nie był. Niemniej rodzice wymagali, nauczyciele też (pamiętam, jak nie mógł wyjść pograć w piłkę, dopóki nie zrobił zadań domowych) i jakoś zdał tę swoją zawodówkę czy technikum na uczciwie zarobionych trójach i czwórach.
OdpowiedzOsoby opóźnione intelektualnie powinny chodzić do specjalnych szkół dla nich przystosowanych. Jeśli mimo to chcą uczęszczać do zwykłej szkoły, to powinny się uczyć. Jak widać w historii, da się. Kto tu jest piekielny, oceńcie sami. Rodzice, że liczą na przepychanie dziecka z klasy do klasy? Czy nauczyciele, którzy przyzwyczaili do nieróbstwa?
Odpowiedz@andtwo: Pewnie dużo zależy od sytuacji i zachowania danego ucznia, ale generalnie też uważam, że nie każdy nadaje się do tego, żeby umieszczać go w tak zwanej klasie integracyjnej. Mój brat chodzi do klasy z kolegą z różnymi orzeczeniami (nie wiem dokładnie jakimi). Wszyscy w klasie mają tego chłopaka dość, bo przeszkadza w lekcji, nie uczy się, nie uważa. Brat narzeka, że często nie słyszą z kolegami tego, co mówi nauczycielka, bo chłopak robi mnóstwo hałasu. Nie da się z nim rozmawiać, jest trochę oderwany od rzeczywistości. W efekcie nikt z nim nie rozmawia, nie ma kolegów w klasie. Nauczycieli sytuacja przerasta, nie potrafią sensownie prowadzić lekcji, kiedy chłopak w niej uczestniczy. Wszyscy na tym cierpią - chłopak z orzeczeniami, reszta klasy i nauczyciele. No i jakimś sposobem kiedy chłopak odpowiada przy całej klasie, to dostaje same jedynki. A kiedy odpowiada osobno (nie pisze sprawdzianów, zawsze odpowiada), to ma oceny w miarę dobre. Co jeszcze ciekawsze, na studiach pedagogicznych mieliśmy kolegę, który też ewidentnie miał jakieś problemy - poruszał się powoli i w sposób nieskoordynowany, nie rozumiał najprostszych żartów - wszystko brał dosłownie, kiedy dyskutowaliśmy na różne tematy na zajęciach, to proponował rozwiązania głupie lub nawet niebezpieczne dla dzieci (pedagogika!), nie potrafił myśleć przyczynowo-skutkowo, uczył się jedynie gotowych formułek, był męczący i nawet jako dorośli zaczęliśmy go unikać, choć może brzmi to okrutnie. I ten kolega zdał wszystkie egzaminy, skończył praktyki w przedszkolu lub szkole podstawowej i pewnego dnia będzie mógł uczyć czyjeś dzieci (teoretycznie, bo żaden myślący dyrektor nie przyjmie go do swojej placówki). I po co to wszystko? Po co przepychać kogoś takiego na studiach, dawać mu nadzieję na pracę w zawodzie nauczyciela? Ja rozumiem, że osoby opóźnione intelektualnie (lub z innymi zaburzeniami) powinny mieć kontakt z rówieśnikami, szkoda tylko, że często tracą na tym uczniowie, którym zależy na tym, żeby się czegoś nauczyć. A w dzisiejszych czasach nie wypada powiedzieć osobie z zaburzeniami (lub rodzicom, jeśli to dziecko), że lepiej dla niej samej byłoby, gdyby poszła inną drogą...
Odpowiedz@Rudut: Na studiach pedagogicznych jeden z pedagogow wyrazil opinie, że klasy integracyjne nie sprawdzaja sie w przypadku osob niepelnosprawnych intelektualnie i nieslyszacych ze wzgledu na problemy z komunikacja ze zdrowymi dziecmi. Najlepiej sprawdzaja sie w przypadku niepelnosprawnych ruchowo i niewidomych. Zgada zam sie z ta opinia. Znam dziewczyne z lekkim uposledzeniem umyslowym, edukacje rozpoczela w zwyklej podstawowce. Byla to udreka dla niej bo dzieci jej unikaly i dokuczaly, dla innych dzieci bo bila innych i dokuczalo, i dla nauczycielki bo nie dalo sie przeprowadzic zajec. Rodzice poczatkowo nie widzieli problemu, w koncu w 3 klasie zdecydowali sie przeniesc dziewczyne do szkoly specjalnej. Dziewczyna odzyla, byla jedna z najlepszych uczennic w klasie, sporo sie udziala w kolkach zainteresowan itd. Pozniej stracilam kontakt, kilka lat temu ja spotkalam i okazalo sie, że mieszka w Niemczech, wyszla za maz, pracuje i radzi sobie bardzo dobrze. Kto wie jakby skonczyla gdyby przepychano ja z klasy do klasy w masowej szkole.
OdpowiedzJak ktoś uczęszcza do danej szkoły, to zawsze na tych samych zasadach. W innym wypadku tam, gdzie jest z jakichś powodów "dyskryminacja pozytywna", tam rodzi się wrogość do grupy uprzywilejowanej. Zamiast integracji robi się dezintegracja.
OdpowiedzRozumiem oburzenie, ale zrozum też takie osoby. Choć uważam, ze jak ułaskawiając to tylko do pewnego stopnia(zawyżyć do 2 jak brakuje ten 1-2 punkty), tak nie rozumiem czemu dostał 3. Jasne, że osobą zdrowym wydaje się to niesprawiedliwe, ale dla osób chorych choroba też nie jest sprawiedliwością. Osoby w mojej klasie pewnie nie czuły się sprawiedliwie, gdy zdawałam pomimo braku godzin, ale tez odczuwałam niesprawiedliwość, że przez chorobę nie moge normalnie funkcjonować.
Odpowiedz@livanir: Co to znaczy, że zdawałaś pomimo braku godzin? Czyżby chodziło o frekwencję? Owszem, zdarza się, że ktoś nie otrzymuje promocji do następnej klasy, bo ma dużo nieusprawiedliwionych nieobecności, ale choroba, to jest usprawiedliwienie, a czasem wręcz wskazanie do indywidualnego toku nauczania- wtedy uczysz się sama, albo przychodzą do ciebie nauczyciele, a ty zaliczasz materiał w innym toku niż pozostali rówieśnicy. Osoby mające orzeczenia są, jak to określiłaś, "ułaskawiane", bo mają pewne przywileje, np. wydłużony czas na egzaminie, bądź wymaganie wobec nich są niższe. Jednak jest pewne minimum, które muszą opanować i przeciąganie ich na siłę z klasy do klasy bez tych podstaw przyniesie im więcej szkody niż pożytku, bo jak wyobrażasz sobie ich funkcjonowanie w dorosłym życiu. Jeśli pomimo tych obniżonych wymagań uczeń sobie ewidentnie nie radzi to jedno z dwojga: albo potrzebuje dodatkowej motywacji i pomocy ze strony rodziców, albo szkoła specjalna.
Odpowiedz@livanir: OsobOM zdrowym.
OdpowiedzOsoby opóźnione nie rozumieją, że kolejna to nie ta sama. :D
OdpowiedzBrak ładu, składu i przesłania.
OdpowiedzChodziłam do prywatnego gimnazjum, gdzie od groma było dzieciaków, którym się nie chciało, a pieniądze rodziców miały załatwić oceny. Chodziłam do klasy z dziewczyną, która jest córką znanego polskiego aktora (łatwo się domyśleć o jaką rodzinę chodzi) i miała zaburzenia ruchu, postawy (lekkie porażenie mózgowe). Teorytycznie miała tylko zwolnienie z wfu, praktycznie mogła mieć ogromne zaległości i pisać beznadziejnie sprawdziany, a nauczyciele za każdym razem szli jej na rękę i ją przepuszczali.
Odpowiedz