Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Właśnie dobiegła końca moja ponad dziesięcioletnia znajomość. Z K zaczęłyśmy się kolegować…

Właśnie dobiegła końca moja ponad dziesięcioletnia znajomość. Z K zaczęłyśmy się kolegować jeszcze w liceum, później studia i aż do teraz. Obie mamy już swoje rodziny i, jak się okazuje, zupełnie inne podejście do życia i innego człowieka.

K non stop krytykuje, wszystko i wszystkich. Jej zdanie odnośnie danego tematu zależy od sytuacji, w jakiej znajduje się osoba, mająca problem. W ciągu dwóch tygodni może być zupełnie inne. Krytykuje też mnie. Od dawna już nie rozmawiałam z nią na zapalne tematy, głównie związane z macierzyństwem. Każda matka robiąca inaczej niż ona jest zła.

Podczas ostatniej rozmowy przyznałam, że padam na twarz, bo małej idą zęby, a starsza jest przeziębiona i nie poszła do przedszkola. Dostałam wykład, jak to mąż powinien mi pomagać, czytaj zajmować się nimi cały czas, jak wróci z pracy, powinnam mieć czas dla siebie i w ogóle.

Co do samych założeń się zgadzam, natomiast jeszcze rok temu to jej dziecku szły zęby i chciała z domu wyjść i nie wrócić. Jak postanowiła, że nie wraca do pracy, to dla dobra dziecka, bo ono jest najważniejsze, a nie ona. Teraz to ona jest najważniejsza, skoro już w domu jest.

Nasza sytuacja diametralnie się różni. My mamy kredyt i płacimy rachunki, oni nie. My nie mamy z kim dzieci zostawić, a oni wieczory mogą mieć dla siebie. Jednak ona tego nie widzi albo nie uważa za istotne, cały czas porównując nas i krytykując każdy nasz krok. K ma też w naturze wyśmiewanie mnie oraz moich zajęć i poglądów. Nie przeszkadza to jej za jakiś czas przejmować je i się nimi chwalić. W ciągu roku przeszła do mojej fryzjerki, choć mówiła, że nie podoba jej się, jak pracuje, przeszła na taka samą dietę, zaczęła ozdabiać dom w podobny sposób, choć wcześniej była to strata czasu itp.

Do zakończenia znajomości doprowadziło to, że nie wytrzymałam i powiedziałam jej, że widzę to, jak krytykuje wszystko. Na każdy jej łzawy komentarz, odpowiedziałam jej własnym komentarzem sprzed jakiegoś czasu.

Co w tym jest najbardziej piekielnego? Ja.

Wszystkie moje "przyjaciółki" traktowały mnie w ten sposób. Jestem, a w zasadzie byłam, bardzo naiwna i nie przyjmowałam do wiadomości, że ktoś celowo może chcieć mi dopiec czy okłamać. Wszystkie te znajomości skończyły się z dniem, w którym wyraziłam swoje zdanie. Za każdym razem wychodziło, że się zmieniłam i jak mogę kogoś tak traktować.

Mam teraz dwie znajome, z którymi jestem bliżej, ale nie będą przyjaciółkami. Nie potrzebuję tego.

W weekend mieliśmy z mężem spotkać się z K. Powiedziałam mężowi, że do tego raczej już nie dojdzie. Jego pierwsze zdanie brzmiało: "W końcu zrozumiałaś jaka to toksyczna osoba?”.

by penelope
Dodaj nowy komentarz
avatar Michail
8 10

Jak żyć bez płacenia rachunków?

Odpowiedz
avatar penelope
10 10

@Michail: mieszkają z jej rodzicami i nie dokładają się do rachunków. Jej rodzice nie chcą od nich pieniędzy

Odpowiedz
avatar Ohboy
12 20

Za każdym razem, gdy słyszę, że ktoś wielokrotnie przejechał się na "przyjaciołach" na tym samym i dlatego nie potrzebuje już przyjaciół, to sobie myślę, że chyba jednak z tą osobą jest coś nie tak, skoro nie potrafi się z nikim naprawdę zaprzyjaźnić. Kiedyś zdarzyło mi się wyciągnąć rękę do kilku takich osób i w sumie szybko się przekonałam, dlaczego nie miały nikogo bliskiego (albo były strasznie wręcz upierdliwe, albo zupełnie nie miały zainteresowań ani osobowości).

Odpowiedz
avatar penelope
13 17

@Ohboy: Wiem, że ze mną jest coś nie tak. Konkretnie to jestem w toksycznej relacji z moją mama. Wybierałam sobie osoby za przyjaciół takie same jak ona. Wyrwałam się spod jej wpływów jakiś czas temu, a teraz oczyszczam swoje otoczenie. Można też powiedzieć, że jestem dziwna. Na przystanku autobusowym zawsze ktoś żebrający podejdzie do mnie, na studiach lgneli do mnie sami outsiderzy. Moja wina to też, że mają jedną osobę, zamykam się na inne.

Odpowiedz
avatar szafa
-2 2

@Ohboy: No to właśnie dlatego nie mamy przyjaciół, wszystko jasne! Bo jaśnie pani z byle kim przyjaźnić się nie będzie, co nie ma wystarczająco ciekawej osobowości albo śmie zawracać d*pę czymkolwiek zamiast z zafascynowaniem wysłuchiwać ciekawych opowieści i sarkastycznych komentarzy wspaniałej Ohboy. Całe życie objaśnione w internecie!

Odpowiedz
avatar Jorn
2 16

Ile wy macie lat? 12?

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
16 16

"Dostałam wykład jak to mąż powinien mi pomagać, czytaj zajmować się nimi cały czas jak wróci z pracy, powinnam mieć czas dla siebie i wg. Co do samych założeń się zgadzam " - A ja się nie zgadzam. Uważam, że powinny być zmiany dzień na dzień jeśli już. Czyli: jeden dzień Ty zajmujesz się dziećmi cały czas mąż ma wolne po pracy. Drugi dzień On po pracy zajmuje się dziećmi a TY masz wolne. A najlepiej? PO prostu pomagać sobie nawzajem cały czas. Bez podziału na dni. Jeśli on miałby każdego dnia po pracy zajmować się dziećmi wychodziło by na to, że jest w pracy cały dzień a Ty tylko pół. Po za tym, ile wy macie lat? Wasze dzieci mogą mieć takie problemy xD

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2019 o 15:37

avatar penelope
8 8

@DziwnyCzlowiek: Mamy już swoje lata, ale czujemy się młodo ;-) Jeśli chodzi o podział obowiązków to jest tak jak piszesz, że sobie pomagamy. Po prostu wkradł mi się tam skrót myślowy i nie chciałam się rozpisywać. Oboje z mężem mamy bardzo liberalne poglądy i nie ma problemu z tym, że on ugotuje obiad a ja pomaluję pokój. Z dziećmi wspólnie się bawimy, chyba że uznamy że starsza potrzebuje więcej czasu sam na sam ze mną

Odpowiedz
avatar DziwnyCzlowiek
2 2

@penelope: Skoro macie już swoje lata to nie przejmuj się jakąś tam koleżanką.

Odpowiedz
avatar Magda43
-1 9

Dziewczyno a Ty większych problemów nie masz? Chciałabym mieć takie "zmartwienia" :D

Odpowiedz
avatar mim
6 6

Mam w rodzinie podobną osobę. Pieszczotliwie nazywamy ja "Ciocią Dobrą Radą". Cokolwiek zrobisz - jest źle, bo ona zrobiłaby inaczej. Jakikolwiek wybór podejmiesz - głupotę robisz, bo ona zrobiłaby inaczej. Przechodzisz ciężki okres w życiu - co ty tam wiesz o ciężkim życiu!? Ona miała gorzej! Niestety pogorszyło jej się od kiedy jest na emeryturze. Zajmowała kierownicze stanowisko i przyzwyczaiła się do tego, że ludzie liczą się z jej zdaniem i słuchają jej poleceń. Brakuje jej tego i to bardzo, więc próbowała ustawiać życie osobom które miała najbliżej: córce, zięciowi i dwójce ich dzieci, którzy mieszkali razem z nią w jednym domu. Po roku od przejścia Cioci na emeryturę młodzi stwierdzili, że muszą czym prędzej wykończyć własny dom i wynieść się z tego środowiska, bo już psychicznie nie dają rady. Absolutnie nie żałują swojej decyzji. Oczywiście, Ciocia sądzi że zrobili głupotę, bo powinni dom sprzedać i kupić mieszkanie w mieście, a nie gnieździć się z kredytem (za prace i materiały wykończeniowe) na wygwizdowie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Oj, też miałam "przyjaciół". Na początku studiów stworzyłam z kilkoma osobami grupkę, przyjaźniliśmy się. Tak mi się wydawało. Nie przeszkadzało mi gdy spotykali się będę mnie, gdy ja jechałam do domu. Wszak oni byli miejscowi, ja wjeżdżałam na drugi koniec Polski. Byliśmy cały czas w kontakcie. Było nas czworo. W zasadzie tworzyliśmy dość hermetyczną grupkę, ja jako raczej introwertyczna osoba, nie zawierałam innych znajomości, oni też nie. I trafiały się projekty w trzyosobowych grupach. I zawsze było tak, że pozostała trójka była razem, a ja musiałam się dołączać do innych. Koleżanka (X) z kolegą z naszej paczki zaczęli mieć się mu sobie. Z druga koleżanką ich dopingowalyśmy. Któregoś razu, przy okazji dłuższego wolnego jechałam do domu. I X dzwoni, że na uczelni po moim powrocie jest kurs, czy może bym chciała uczestniczyć. Chciałam, poprosiłam o wpisanie mnie i zapowiedziałam oddanie kasy na wpisowe zaraz po powrocie. No i po powrocie dowiedzialam sie, ze X mnie nie zapisała, bo jej przyszly chlopak się zapisał i ona chciałaby spędzić z nim czas. Nie, żebym im kiedykolwiek wchodziła w paradę, A na kurs chciałam iść żeby zdobyć wiedzę, a nie zakłócać im wspólny czas. No nic, trudno. Wynajmowalam pokój, zapraszam moich przyjaciół. Odwiedzali mnie tylko wtedy gdy potrzebowali przenocować lub mieli się spotkać z kimś innym i musieli gdzieś przeczekać. Na studiach zmieniały się składy grup. Trójka moich znajomych zawsze sobie nawzajem pozałatwiała wymianę z innymi studentami, żeby być w jednej grupie. Ja już nie miałam na to ochoty. Zaczęłam utrzymywać kontakt z innymi ludźmi, więc zostawałam w grupie, do której mnie przypisano. Wybrałam inną specjalizację niż moja paczka, więc rzadziej widywaliśmy. W innej grupie zaczęłam się kumplować z inną dziewczyną. I moja paczka, która w zasadzie przestała się ze mną kontaktować, nagle zaczęła mi mieć za złe, że się z kimś kumpluję. Już po studiach, zdarzyło się, że przez rok mieszkaliśmy i pracowaliśmy niedaleko siebie, ja i para z mojej paczki. Przez wzgląd na dawną przyjaźń zaprosiłam ich do siebie. Od razu usłyszałam, że nie przyjadą. Po prostu. Od czasu do czasu próbuję do nich zagadać, zero odzewu. Po prostu moim błędem było tkwienie w tej znajomości, w momencie gdy miałam świadomość, że w sytuacji wyboru, wolą mnie odtrącić. Żeby nie było, nie uważam tego za wielki dramat, dzięki temu, że nie zależało im, żebym się z nimi trzymała, mogłam sobie pozwolić na poznanie innych ludzi, z jednymi przyjaźnię się do dziś i, choć od paru lat się nie widzieliśmy, kontakt mamy stały. Z innymi się nie zaprzyjaźniłam, ale od czasu do czasu się kontaktuję i rozmowy są spontaniczne, niewymuszone. Po mojej paczce że studiów nie płaczę, ale czasem mi po prostu przykro, że najpierw sami się ode mnie odwrócili, potem mieli pretensje, że znalazłam sobie nowych znajomych, po czym całkiem przestali się odzywać. Teraz to są stare dzieje i nie mam jakiegoś żalu, po prostu wzięło mnie, po przeczytaniu tej historii, na wspominki mojego własnego epizodu fałszywej przyjaźni.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 marca 2019 o 9:26

avatar Muireade
0 0

Podobno nie ma ofiar, są tylko ochotnicy.

Odpowiedz
Udostępnij