Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

"Polacy, wracajcie do kraju" - w prezencie na Święta w pakiecie: program …

"Polacy, wracajcie do kraju" - w prezencie na Święta w pakiecie: program areszt+, złośliwość i dezinformacja! 

Na wstępie bardzo proszę o doczytanie do końca, wyrozumiałość (to mój pierwszy post), a jednocześnie o POMOC - udostępnianie, rozpowszechnianie i kopiowanie treści tego artykułu. Bardzo mi zależy na jak największym zasięgu i dotarciu do wielu osób, tych żyjących w kraju jak i za granicą. Wszyscy wiemy, że zwykły śmiertelnik nie jest w stanie walczyć z bezkarnością organów w Polskim Kraju, ale wierzę w siłę Internetu i ludzi, bo wciąż warto uświadamiać, że to nie jest przyjazny kraj dla obywateli i niewiele zmieniło się od lat.

Na codzien ja i mój facet (nazwijmy go Piotr) mieszkamy za granicą, nie powiem w jakim kraju, ale mogę z pewnością stwierdzić, że służba policji działa tutaj jak należy. Jest SŁUŻBĄ, a nie zakompleksionymi systemowymi ujadaczami. Owszem, karają i zatrzymują, ale nie czyhają na nikogo z wrednym uśmieszkiem na każdym kroku, z lizakiem i alkomatem w ręce, nie opluwają pół zdaniami obywateli, szanują ludzi, pijanych imprezowiczów podrzucają do domów, a do osób dotkniętych zdarzeniem podchodzą indywidualnie (Istnieje również stosowana PRAKTYCZNIE zasada o DOMNIEMANIU NIEWINNOŚCI) i ze spokojem. Zawsze można ich zapytać o pomoc, niezależnie od tego, czy chodzi o znalezienie drogi, czy stłuczkę.

Przykład: jeżdżę samochodem codziennie od lat i tylko raz zostałam zatrzymana - aby uprzedzić mnie i poinformować, że właśnie spaliła mi się żarówka z przodu i w związku z nadchodzącą zimą i długimi wieczorami, pasowałoby ja wymienić. Owszem, wiem, że zdarzają się wyjątki od reguły, i może mam tylko złe doświadczenia z polskimi policjantami, ale wszelkich urażonych służbistów serdecznie nie przepraszam. Szczególnie drogówki, mam wrażenie że biorą do niej ludzi że specjalnego castingu.

Do rzeczy:
Przyszły Święta i tym razem chcieliśmy je spędzić razem w gronie rodzinnym, w naszym ojczystym kraju, po 3 latach nieobecności. Emigracja bywa trudna, głównie że względu na tęsknotę za bliskimi. Piotr przyjechał później niż ja, tuż przed Wigilią, w niedzielę wieczorem. Bez zbędnego bagażu, z portfelem oraz perfumami dla mojej mamy kupionymi na "bezcłówce" w kieszeni skórzanej kurtki i paszportem w ręce, pogwizdując z radości udał się do bramek bezpieczeństwa. Jakież było jego zdziwienie, gdy po przejściu kontroli podbiegło do niego kilku celników krzyczących "Stać, jest pan zatrzymany!". Po drugiej stronie byłam ja, zaniepokojona długim czasem oczekiwania na Piotra. W końcu zadzwonił do mnie i tak zaczęło się piekiełko, jakie zgotowała nam Polska z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Powiedział mi, że go zatrzymano, siedzi obecnie w "izolatce", ale nikt nie powiedział mu dlaczego, nie poinformował o niczym, ani też nawet go nie skuł / nie zabrał rzeczy osobistych. Zamiast tego w drugim pokoju celnicy prowadzili spokojnie rozmowy, popijając kawę. Trwało to kilka godzin. W międzyczasie sama próbowałam ta sprawę wyjaśnić, ale spotkałam się jedynie z opryskliwym bełkotem celnika przez telefon. Nie pomogły tłumaczenia, że żyje z tym człowiekiem od wielu lat, mamy wspólny budżet i mieszkanie. Że idą Święta i nie wiemy, o co tutaj chodzi i jak można uczciwego, i normalnego faceta przetrzymywać bez informacji, dlaczego został zatrzymany. Tu jest Polska - kraj dezinformacji - gdzie system zalał puste (pardon) łby wrzątkiem. Nikogo nie obchodzą straty moralne lub psychiczne obywateli, ani też same swobody obywatelskie. Bo trzymanie bez podstaw to chyba już jest naruszenie tych swobód, nie?

Wiedziałam, że jest niedziela wieczór, w dodatku przed Świętami i że nikt nam już tutaj nie pomoże. Piotr zadzwonił do mnie raz jeszcze z tego pokoiku, aby przekazać telefon dowódcy straży celnej. Ów dowódca był chyba jedynym uprzejmym i ogarniętym ziomkiem, i powiedział mi, że sprawa dotyczy kolizji drogowej, mają nakaz aresztowania pana Piotra z Sądu i niestety nic więcej nie wiedzą, bo czekają wciąż na raport policyjny. Jedyne więc, co on może w tym momencie zrobić, to spisać protokół aresztowania. Żaden raport z policji oczywiście w tym samym dniu nie dotarł, a sam celnik powiedział mi, że z policjantami "to oni generalnie się nie lubią i jest ciężka z nimi rozmowa" a on jest czasem zmuszony kierować do aresztu "wielkich przestępców" za... 50 zł.

I nagle mi się rozjaśniło - kolizja drogowa - owszem, była! I były tego konsekwencje - za jazdę pod wpływem (0.5), 3 lata temu grzywna ogromna, utrata prawa jazdy, a dzięki prawnikowi obiecującemu złote góry zamiast mniejszej kwoty było 10 tyś złotych kary (bo przecież my Polacy za granicą zarabiamy wciąż kokosy!) + koszta sądowe + usługa szanownego pana kradzieja, czytaj: prawnika. Mniejsza o to, za głupotę się płaci. Wszystko zostało spłacone w terminach, z rozłożeniem na raty. Cała korespondencja była przekazywana na nasz adres zagraniczny, więc myśleliśmy, że wszystko zostało załatwione, zwłaszcza, że reprezentował Piotra adwokat w polskim sądzie i mielismy informacje na bieżąco, co się wydarzyło. Miałam oczywiście na wszystko dowody, wyciągi z banku itd. ale w tamtym momencie nie miało to znaczenia.

Mojego faceta potraktowano jak przestępcę i aresztowano, aby poranek wigilijny i prawdopodobnie Święta spędzić w uroczych warunkach polskiego aresztu w towarzystwie ukraińskich przemytników. A ja natomiast, z punktu widzenia policji jestem nikim dla zatrzymanego, mimo że tak naprawdę to zależy tylko od policjanta, czy udostępni informacje osobie najbliższej, czy nie. No ale przecież nie mamy ślubu, więc nie zgadza się to w systemie...

Na drugi dzień, dzięki pomocy mamy Piotra, udało się go wyciągnąć z aresztu. Udzielanie informacji nawet rodzonej matce jest w tym kraju wielką łaską że strony policji. Po wielu telefonach, w ostatniej chwili policjantom "nagle się przypomniało", żeby oddzwonić do pani Joli i poinformować, że jeśli ktoś przywiezie mu 1000 zł w ciągu 2 godzin, to wyjdzie dzisiaj i spędzi z rodziną Święta. Znów słychać ten złośliwy ton gbura, który dzwoni z aresztu, z miejsca które nie jest blisko mamy Piotra, pewny, ze ona nie da rady. Był jednak szczerze zdziwiony informacją, że ja nie mieszkam tak daleko (mieszkam w tym samym województwie) i zdążę to zrobić. Pomijając już warunki samego aresztu, jak i "poczekalni" i zachowań policjantów tam pracujących, okazało się, że poza sprawą o przestępstwo Piotr miał jeszcze do zapłacenia mandat za wykroczenie drogowe, które po czasie urosło do rangi zaocznego aresztu. Zachodziliśmy w głowę, jak się to stało, że Piotr przez te lata nie dostał żadnego listu na swój adres zamieszkania za granicą, który podawał podczas przesłuchania policji po zdarzeniu (w kraju jest wymeldowany więc od lat "nie mieszka nigdzie w PL"). Przecież nikt normalny nie wraca do kraju na Święta z nieuregulowaną sytuacją prawną! Ale tu już pada pytanie, gdzie był wcześniej wspomniany adwokat z bożej łaski, ponoć jeden z najlepszych, który reprezentował klienta (tzn - wysłał stażystę na sprawę) ale nie śmiał nawet o tym wspomnieć, że oczywistym będzie jeszcze kolejna kara pomimo fortuny zapłaconej w pierwszej sprawie. Po Świętach udaliśmy się do Sądu, skąd wyszedł list gończy, ponieważ byliśmy pewni, że w systemie Piotr dalej będzie "przestępcą" a więc za kilka dni nie wyleci z kraju. Albo inaczej - wszystko wyjaśniłoby się na lotnisku, ale na tyle "sprawnie i szybko", że mógłby tylko pomachać mi siedzacej w samolocie na pożegnanie, zmarnować pieniądze na kolejny przelot i wziąć przymusowy urlop w pracy.

Po odwiedzeniu pierdyliarda pokoi w Sądzie Pani z odpowiedniego działu powiedziała, że oni wysyłali korespondencję, owszem... na adres stary, w Polsce. Na pytanie, skąd wziął się inny adres w sprawie powiązanej z poprzednią, Pani odpowiedziała mi "w wyniku wywiadu policyjnego". Wywiadu? A niby z kim? Przesłuchali "przestępcę" po kolizji (którą było urwanie lusterka w naszym samochodzie i mała ryska na drugim pojeździe), który wtedy podał im swój adres zamieszkania za granicą, żeby potem dalej w tym grzebać i wziąć z kosmosu inny adres? A czy aby to znów nie jest partactwo i działanie na szkodę obywatela, bo przecież będzie tak zabawnie, gdy facet nie zorientuje się o korespondencji i w końcu wróci do kraju, by być aresztowanym? Czy policja nie ma nic lepszego do roboty, tylko być złośliwym na każdym kroku i utrudniać życie ludziom? Nie dało się udzielić tych informacji w dzień zatrzymania, aby uniknąć zbędnych kosztów przewożenia "przestępcy" na komisariat, a następnie do aresztu, wypełnić tysiac papierów, etc.? Piotr chciał im zapłacić od razu, gdy tylko dowiedział się, o co chodzi (po prawie DOBIE), ale (znów uśmieszek) policjanci nie mają terminalu. No ale przecież mogliby podejść z Piotrem do bankomatu i wybrać kasę! No, nie (uśmieszek) - nie możemy... A co wy, ku*** możecie, poza byciem bezkarnymi, robiącymi co chcecie służbistami? Wystarczyło zabrać mu paszport i kazać stawić się do najbliższego komisariatu na wyjaśnienia - tak to się robi w cywilizowanym kraju! Jesteście obojętni na ludzką krzywdę, zasłaniacie się systemem, brudzicie ludziom w życiu własnym lenistwem i mataczeniem, a kiedy trzeba, to jesteście bezużyteczni. Tak leczycie swoje kompleksy? Za to macie te wcześniejsze emerytury?? Nawet po opłaceniu grzywny bezpośrednio do kasy policji Pani w sądzie kilka dni później wciąż nie miała w bazie danych, że Piotr nie jest już poszukiwany - musieliśmy to wyjaśniać i zrobić robotę policjantów - jak zwykle - za nich! Gdybym ja tak wykonywała swoją pracę, jako tak zwany zawodowiec - po tygodniu mogłabym sobie szukać następnej!

I takie tylko słowo na koniec... Ostatnio pewien miły, wysoki i wykształcony Pan z Polski, w okularach i krawacie mówił: Polacy, wracajcie do Polski, tu jest pięknie! A ja mówię - ABSOLUTNE NIGDY! Owszem, Polska to piękne tereny. Jest mi jednak niezwykle żal uciśniętych Rodaków, którzy żyją w tym chorym kraju, zbiurokratyzowanym, gdzie gwałci się prawa obywatelskie, a kara aresztu jest stosowana NAGMINNIE (proszę poczytać!), gdzie za błędy urzędników czy policjantów ląduje się w areszcie lub więzieniu! Gdzie na każdym kroku ludzie mówią "nie uda się" bo są tak przesiąknięci pesymizmem i biedą!!! Nikt nam nie zrekompensuje strat psychicznych, zepsutej Wigilii, ale można tą sprawę nagłośnić. Bardzo Was proszę o udostępnianie. Wiem, że zaskarżanie tego zakończyłoby się latami wałęsania po sądach i wydaniem fortuny bez pewności, że wygramy z tą paranoją systemu. Ale możemy o tym mówić głośno, by wszyscy, którzy choćby jak ja rozważali powrót do kraju, przestali o tym myśleć.

Jedno jest pewne - szybko do Polski nie zawitamy.

Pozdrawiam

policja

by ~poliszkarot
Dodaj nowy komentarz
avatar pasjonatpl
-2 6

Dam wam radę. Najszybciej jak to możliwe złóżcie podania o przyznanie obywatelstwa kraju, w którym mieszkacie. I następnym razem, w razie podobnych kłopotów, telefon do ambasady. To była nieco inna sytuacja z ale znajoma miała pewien problem. Była akurat na urlopie za granicą z na południu Europy. Na co dzień mieszka w Irlandii, ale obywatelstwo ma polskie. Najpierw zadzwoniła do polskiej ambasady USA nic nie wskórała. Pomoc otrzymała z ambasady irlandzkiej, chociaż nie jest obywatelką tego kraju. W waszym przypadku było inaczej, bo akcja miała miejsce na terenie Polski, więc urzędnicy obcego kraju nie mogliby się mieszać, póki nie macie obywatelstwa.

Odpowiedz
avatar iks
-1 13

Polecam zakup maści na ból zadka i zrzeknięcie się obywatelstwa polskiego.

Odpowiedz
avatar Melinda
8 14

Nie wierzę w to, co czytam. Jak można mieć w sobie tyle jadu i pretensji a do tego być totalnie przekonanym o własnej nieomylności? Zabranie paszportu - ciekawe co by to dało, biorąc pod uwagę, że większość odprawia się teraz za pomocą dowodu. Skoro tu jest tak tragicznie, a tam gdzie mieszkasz jest tak super to chyba rozwiązanie nasuwa się samo :)

Odpowiedz
avatar FrAnnaMaj
13 17

Ojej jaka biedna... Jesteś obcą babą dla człowieka, wobec którego wydano nakaz aresztowania i pretensje masz do wszystkich. Czego się spodziewałaś? Że wparujesz do jakiegokolwiek urzędu i pozyskasz dane wrażliwe nt. kogoś przypadkowego? "myślałam że wszystko jest załatwione" to nie to samo co "załatwiłam". Ja myślałam wczoraj że wygrałam 2 miliony ale nie zaczęłam z tego powodu szastać kasą. Cieszę się że tacy "polacy" wyjechali stąd i trują społeczeństwo swoim jadem gdzieś indziej. Źle się czytało tą historię

Odpowiedz
avatar Habiel
5 11

@FrAnnaMaj: "Cieszę się że tacy "polacy" wyjechali stąd i trują społeczeństwo swoim jadem gdzieś indziej. " A mi trochę wstyd, bo przez takich ludzi dalej za granicą jest obraz Polaka-cwaniaka/pijaka i w dodatku awanturnika.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-3 9

W komentarzach dokładnie widać to o czym autorka pisze. Jad i bezinteresowną złość. Bo ma lepiej, bo nasze wszystko takie piękne i doskonałe. Ani u nas nie jest wszystko piękne i doskonałe, ani tam gdzie ona mieszka. I faktem jest, że załatwiając sprawy w różnych miejscach można trafić na urzędników/funkcjonariuszy, którzy mają poczucie wyższości wobec petenta. O czym niejednokrotnie można przeczytać na tym portalu. Wpis jest bardzo emocjonalny, ale trudno się dziwić. Służby spieprzyły im święta i wprowadziły niepotrzebny stres. Dziwicie się, że chłopak myślał, że wszystko ma załatwione? A wy byście tak nie myśleli, gdybyście słono zapłacili za obsługę prawną i mieszkali ileś setek km od miejsca, gdzie toczy się rozprawa? Sąd wysłał papiery, pod adres, pod którym nikt znajomy już nie mieszkał (przypuszczam, że pod ostatni adres zameldowania, jaki był w ewidencj), pomimo że miał adres zagraniczny. No cóż. Znaczek w Polsce kosztuje 5 zł, do UE 20. Ktoś w sądzie przyoszczędził i sprowadził na faceta problemy. Korespondencja, nawet jak wróciła jest uznana za doręczoną. Oczywiście można się odwoływać, przywracać terminy itd, ale trzeba wiedzieć że jakaś korespondencja miała miejsce. Ściganie za wykroczenia, tak jak za ciężkie przestępstw jest nieporozumieniem. On nie uchylał się od poniesienia kary. On nie wiedział, że jakaś kara została mu zasądzona. Gdyby wiedział, nie leciałby samolotem a przyjechał samochodem. Małe prawdopodobieństwo, że trafiłby na policjanta. Można było załatwić to szybko i bez kilkudniowej przepychanki. Zatrzymać, ściągnąć dokumentację, poinformować o kaucji/karze zarówno zainteresowanego jak i jego rodzinę jeżeli wyrażał na to zgodę, przyjąć zapłatę wytłumaczyć procedurę, konieczne działania, żeby uniknąć dalszych kłopotów i życzyć wesołych świąt. Przy sprawnie działającej administracji - max. 3 godziny. No dobrze, ze względu na święta 6 godzin. Naprawdę za mandat sprzed x lat o którym zainteresowny nie wiedział, trzeba wsadzać do pierdla? Autorka nie ma pretensji o to, że jej facet musiał zapłacić za stare winy. Tylko o to, że nie byli informowani na bieżąco o zarzutach, procedurze, o możliwościach.

Odpowiedz
avatar malami1001
0 8

Po pierwsze: za jazdę po alkoholu powinien dostać karę minimum roku więzienia, a nie śmieszną grzywnę w wysokości 10 000zł - tu się z Tobą zgodzę - to jest śmieszność polskiego systemu karnego, zbyt niskie kary dla drogowych, potencjalnych zabójców. Po drugie z tego co zrozumiałam z tej jadowitej opowieści pretensje powinnaś mieć do adwokata, który nie przekazał właściwego adresu w sądzie (a może źle zrozumiałam, jeśli tak to mnie poprawcie). Po trzecie w świetle prawa dla swojego faceta jesteś nikim - takie ryzyko życia w konkubinacie. Po czwarte nie miej pretensji, że twój facet został zatrzymany skoro w bazie widniał jako osoba, którą należy zatrzymać - bardzo dobrze, że tak się dzieje i zdarza się, że w ten sposób zatrzymywane są osoby, które są ścigane za ciężkie przestępstwa i nawet o tym nie wiedzą radośnie przekraczając granicę jakiegokolwiek kraju (nie tylko Polski). Poza tym przepalona żarówka w samochodzie to nie ten sam kaliber co prowadzenie po alkoholu czy nie dopilnowanie spraw sądowych - za głupotę się płaci ale oczywiście niczego się nie nauczycie bo winna jest Polska, a nie wy.

Odpowiedz
avatar z_lasu
1 5

@malami1001: Po pierwsze to sąd wydaje wyroki a nie ty. Po to są ustalone limity, żeby było wiadomo kiedy ktoś popełnia przestępstwo a kiedy wykroczenie. I tutaj przy 0,5 promila było to wykroczenie. I też - kto inny ustanawia prawo i to co tobie się wydaje, albo czego sobie życzysz nie ma większego znaczenia. Taki jest stan prawny. I w wielu krajach europejskich ten limit jest dwa razy wyższy niż u nas. Dla odmiany w równie wielu wynosi dokładnie 0. Potępiam siadanie "po piwku" za kółkiem, sam tego nigdy nie robię. Ale prawo pozwala na to przysłowiowe piwo. Po drugie - pretensje do adwokata to jedno. Inną sprawą jest podanie do protokołu policyjnego adresu, którego nie respektuje sąd i ustala sobie własny, wzięty z dupy. Z tego co wiem, to czy ktoś żyje w małżeństwie czy na "na kartę rowerową" w żaden sposób nie upośledza jego praw do upoważnienia wybranej osoby do uzyskiwania informacji o jego sytuacji czy to prawnej czy zdrowotnej. Mogę upoważnić ciocię Zosię, babcię Jadzię, sąsiadkę lub pana Henia spod sklepu. Szkoda, że policjanci nie poinformowali o tym zatrzymanego. Nie zauważyłem pretensji o zatrzymanie. Jedynie o bucowatość, wykazywanie wyższości przez policjantów i brak informacji co do sytuacji zatrzymanego, możliwych środkach prawnych oraz procedurach. Chciałbym zobaczyć jak dopilnujesz sprawy, które po dołożeniu starań i grubej kasy uważasz za zamknięte, a o których dalszym ciągu nie masz pojęcia...

Odpowiedz
avatar T3TRU53K
5 9

Czytam i nie wierze... Jakim trzeba byc ignorantem, zeby od adwokata nie zazadac chocby kopii zaswiadczenia o ukonczeniu postepowania? To przez ignorancje Piotra sprawa sie zaczela... Ale z 2 strony jak mozna oczekiwac odpowiedzialnosci od kogos kto wsiada za kolko pod wplywem... I jeszcze ta obrona w komentarzu, bo tu sam jad i zazdrosc ta? Serio ktokolwiek chcialby, zeby osoby poszukiwane byly puszczane, bo ''pewnie pomylka/pier.dola'' lub ''a swieta sa nie bede cie zamykal''? Zawinily tu tylko 3 osoby, Piotr, adwokat i osoba wysylajaca listy na stary adres. Cala reszta zostala wykonana PRAWIDLOWO i cieszy mnie takie dzialanie sluzb. Mozna czuc sie wzglednie bezpiecznym chociaz.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-1 3

@T3TRU53K: No nie do końca prawidłowo, skoro aresztowali faceta i nawet nie powiedzieli, za co.

Odpowiedz
avatar raz_dwa_siedem
-4 6

Zadziwiająca jest ilość jadu, jaka wylewa się nie w poście, lecz pod ta historią, w komentarzach i reakcjach na komentarze - ktoś mieszka w normalnym kraju, więc aby się pocieszyć nawzajem rodacy klikają minusy na potęgę z czystej patriotycznej zawiści, czy co? Fakt,często poziom polskich służb odbiega od normy. Wg Was to jest OK, że ignorują zeznania i informacje? To jest wg was to bezpieczeństwo? Gdyby ziom nie był zainteresowany spłatą długów, to by nawet nie mrugnął powieką na pierwszy wyrok. Zapłacił srogo za błąd, ale wy byście jeszcze dołożyli, bo rodak rodakowi tak lubi dla uciechy źle życzyć, prawda? Ciekawe, ilu z Was ma 10 tysi na boku... Żądanie jakichkolwiek zaświadczeń od prawników pewnie się zdarza, chociaż ja sama bym o tym nie pomyślała - może dlatego, że nigdy nie korzystałam z ich usług. Ale serio - to tak się ufa prawnikom w Polsce, że trzeba jeszcze od nich zapewnień? Mam wrażenie, że większość nie doczytała ze zrozumieniem historii, może gnana już emocjami... Przecież jest napisane, że za głupotę się płaci, nikt tu nie usprawiedliwia jazdy pod %%%, jest mowa o chaosie w systemie i konsekwencjach dla zwykłego ludzia za błędy urzędnika. I żeby nie było - potępiam jazdę pod jakimkolwiek wpływem, ale nie dziwię się, ze autorka nie chce wracać tutaj - wszędzie naokoło pesymizm, złośliwość i brak empatii. To oznacza, że większość społeczeństwa jest obojętna na taki absurd (dopóki nie zetknie się z tym osobiście) i ten kraj się nie zmieni nawet za milion lat.

Odpowiedz
Udostępnij