Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O premierze Morawieckim... Nie no, żartowałem z tym, aczkolwiek nie do końca.…

O premierze Morawieckim...

Nie no, żartowałem z tym, aczkolwiek nie do końca.

Chodzi mi o tak zwaną "Niebieską Kartę” - czyli o przemoc w rodzinie.

Tak się składa, że jako agresor i nałogowy alkoholik mam założoną niebieską kartę przez... "prawdopodobnie" psycholog ze szkoły, w której uczy się moja córka. Piszę "prawdopodobnie panią psycholog", bo pani psycholog, według informacji udzielonej mi przez kuratorium dzień po założeniu mi niebieskiej karty przez szkołę, przestała pracować w tej szkole.

Nie będę pisał, żem niewinny, że skąd, że co za bzdury. Minęły 2 miesiące i ochłonąłem, aczkolwiek nie pozostawię tego bez mojej odpowiedzi. Ale chciałbym poruszyć tutaj kuriozum i totalną bzdurę, jaką jest cała ta procedura niebieskiej karty i sposób jej prowadzenia.

Wymienię w punktach:

1) Wizyta opieki społecznej - podjazd pod dom służbowym samochodem z napisem "opieka społeczna" - w pierwszym miesiącu były 3 razy, w godzinach od 9:30 do 11.30. W drugim 2 razy, w tych samych godzinach.

2) 3 razy wizyta pana dzielnicowego - oczywiście radiowozem - piątek do godziny 12-14, raz w sobotę, ok. 18-tej.

3) Raz wizyta kuratora sądowego, o 10:30, prywatnym samochodem.

Brzmi logicznie?

To co wspólnego z logiką ma sprawdzanie:
- opieka społeczna - czy dziecko ma BIURKO i WŁASNY pokój?
- dzielnicowy - liczył, ile jest pomieszczeń w domu,
- kurator sądowy - tu chyba nie mam zastrzeżeń, poza faktem, że był o 10:30.

Jak dla mnie logiczne, że PRZEMOC to jest wtedy, gdy biurka NIE MA. Czyli, jak dla mnie, to dziecko może być lane non stop, sikać pod siebie ze strachu przed agresorem, ale jak ma biurko, to gra muzyka i wszystko pasuje. I nieważne, że lekcje i tak odrabia przy kuchennym stole.

Dalej będzie jeszcze bardziej logicznie. Minęły 2 miesiące - w/w osoby rozmawiały tylko z moją żoną i to tylko dlatego, że akurat w tym okresie z powodu choroby była w domu. Tak to oboje z żoną pracujemy, a córka chodzi do szkoły - tak więc nie ma szans, byśmy byli w domu wcześniej niż przed 17-tą.

Do tej pory minęły 2 miesiące - i ze mną jako AGRESOREM nikt jeszcze nie rozmawiał. W podobnym przedziale czasu w Rwandzie wyrżnięto blisko 800 tys. osób.

Teraz wyjaśniam, bo otrzymałem pismo też ze szkoły, że cała ta sytuacja jest wynikiem ANONIMOWEGO DONOSU na mnie - i szkoła postanowiła to sprawdzić.

Tak więc, drodzy Piekielni, nie znacie dnia ani godziny, kiedy zostaniecie PATOLOGIĄ w oczach sąsiadów i lokalnego społeczeństwa, bo niemożliwością jest, by opieka społeczna i policja tak sobie bez powodu podjeżdżały i wchodziły do waszego domu bez podstawy.

A nie, przepraszam, jest podstawa - anonimowy donos. Z tego, co wiem, to z uwagi na spychologię urzędniczą taka sytuacja może potrwać minimum 12 miesięcy i nieważne, że żona pisemnie zaprzecza, że ja przesłałem epuapem pismo ze szkoły i moją dokumentację medyczną, gdzie jasno wynika, że nijak nie mogę być alkoholikiem. To trzeba SPRAWDZIĆ.

I nie da się tej karty wycofać, zamknąć - tzn. można zamknąć, gdy "ustanie przemoc w rodzinie". Innej możliwości procedura NK nie ma - chyba że się wyprowadzę albo zamkną mnie w więzieniu.

W tym kraju nawet mordercy mają prawo do adwokata. Tutaj adwokat nie ma uzasadnienia, bo AGRESOR nie jest podejrzanym, tylko to jest procedura SPRAWDZANIA. Tak orzekł nawet Trybunał Konstytucyjny.

Tak więc, opieko społeczna, policjo i wszyscy - przybywajcie, ale tylko w godzinach swojej pracy! Kiedy to agresor też jest w pracy. :)

Na koniec zapytam tylko: a gdzie jest ta faktyczna pomoc, gdyby naprawdę działa się krzywda dziecku?

Piszę tę piekielność teraz, bo do założenia NK uprawnieni są lekarze, szkoła, policja, opieka społeczna, a że PIS chciał wprowadzić zmiany w tej, przepraszam za ostre słowo, debilnej NK, to podniósł się hejt, że katotaliban chcą wprowadzić.

Tak tylko dodam - kto chce, ten znajdzie więcej informacji.

Przemoc psychiczna kwalifikuje się do założenia NK. Ograniczanie snu traktowane jest jako przemoc psychiczna - wystarczy, że dziecko powie w szkole jakiejś nawiedzonej kobiecie, że tata każe rano natychmiast wstawać do szkoły. No cóż, w tym przypadku... witaj w zespole, ty agresorze. Sprawdzimy i dziecko odbierzemy.

niebieska karta

by Gienek
Dodaj nowy komentarz
avatar andtwo
14 34

A do prawdziwej patologii im się jeździć nie chce... Najlepszy był komentarz kierowniczki Mopsu w jednej z nagłośnionych spraw. Na pytanie, czy uważa, że dzieciom w domu było dobrze, gdzie dziewczynka 7 lat współżyła z ojcem, dzieci chodziły brudne i głodne (o reszcie pisać nie będę), odpowiedziała: "na swój sposób tak".

Odpowiedz
avatar Jaladreips
0 42

@andtwo: na ogół wygląda to tak. Rodzina patolska, facet chla, bije kobietę i kradnie żeby mieć na alkohol, kobietę chla i się prostytuuje, żeby mieć na alkohol. Dzieci chodzą głodne, brudne, w szkole bywają rzadko. Opieka społeczna przychodzi: - Nie widzę żadnych nieprawidłowości. Normalna rodzina, bez patologii, ale biedna. Opieka społeczna: - Dziecko ma za małe biurko o półtora centymetra, a w salonie dywan krzywo leży. Zabieramy dzieci.

Odpowiedz
avatar lowipe
2 2

@Jaladreips: Od patola można dostać w gębę, to sie go nie zauważa. Ale gdy można ponapinac muskuły nad kimś kto nie odda to proszę bardzo...

Odpowiedz
avatar Neomica
34 50

Śmierdzi fejkiem albo nieco się wybieliłeś bo nie można założyć niebieskiej karty tylko i wyłącznie z donosu. Tym bardziej anonimowego. Po prostu nie ma podstaw. Po donosie mogła się u ciebie pojawić opieka lub dzielnicowy ale na niebieska kartę trzeba więcej prochu.

Odpowiedz
avatar MyCha
32 38

@Gienek: Co złego zrobiła pani psycholog przekazując wyżej to czego się dowiedziała od swojej podopiecznej, twojej własnej córki? Co innego miała zrobić? Czemu twoja córka skłamała na twój temat? Czemu z nią nie porozmawiasz, że nie wolno oczerniać swoich rodziców? Czemu z nią nie pójdziesz na policję/do szkoły/opieki społecznej czy gdzie tam się takie sprawy załatwia aby całą sprawę wyjaśnić? Jak niby inaczej ww instytucje miałyby zweryfikować wersję twojej córki? Pomijając już wybór godzin kiedy nikogo nie ma w domu co jest absurdalne. O co tobie chodzi?

Odpowiedz
avatar Neomica
20 32

@Gienek: Niebieską kartę zakłada policja kiedy mają zgłoszenie i wpadają w sam środek awantury, opieka społeczna kiedy dzieci są w sposób jaskrawy zaniedbane lub szkoła jeśli dziecko przychodzi z pręgami na plecach i jego zachowanie wskazuje że nie spadło z drzewa. Niebieską kartę zakłada się też gdy sama ofiara przemocy o to prosi. Szkoła zasłania się anonimowym zgłoszeniem nauczycielki widmo. Dodajesz dwa do dwóch, Gienek? Po tobie widać, że masz problem z agresją. Trzymam kciuki za twoją rodzinę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 14

@Neomica: czy fejk, czy nie, to względem facetów w PL jest wolna amerykanka. Mój szwagier od 7 lat walczy o prawa nad córką. Ma własną firmę i może w razie potrzeby pracować z domu. Po rozwodzie jest sam, mieszkanie ma własne, a nim dzieciak ma własny pokój. Sądowe opinie psychiatryczne na niekorzyść matki. Wszystkie. Bo było ich kilka, z różnych powodów (dojrzałości emocjonalnej, związku emocjonalnego z dzieckiem itp). Matka natomiast mieszka z rodzicami na ok 40metrach, a okazjonalnie pomieszkuje z nimi jej brat, co daje 2 dziadków, matkę, jej brata i dziecko na tak małym metrażu. Dzieciak nawet nie ma własnego kąta. Matka nie ma etatu. Pracuje dorywczo, w dodatku jest zadłużona. Robi z dzieciaka osobę niepełnosprawną bardziej niż faktycznie jest na podstawie opinii (nie, nie medycznej, prywatnej) znajomego lekarza, którzy wypowiadał się nieoficjalnie o schorzeniu, o którym nie ma bladego pojęcia. Na zasadzie "mój kolega jest lekarzem i mówi, że ....". I sąd jej przyklaskuje. Praktycznie za każdym razem. I wiesz co? Facet ma ograniczone widzenia i płaci alimenty, a 90% orzekań jest na jego niekorzyść. Od 7 lat to wygląda tak, że jest sprawa, coś mu odbierają (dni z dzieckiem, święta itp) a potem to odwołują, bo "bezpodstawnie". Sąd za każdym razem przychyla się do fantasmagorii babszyla, a mój szwagier musi to obalać konkretnymi dowodami. Sam rozwód to też była komedia. Facet wrócił do domu z pracy i zastał puste mieszkanie. Pod jego nieobecność, babka z dnia na dzień zabrała wszystkie menele i wróciła do rodziców. Za namową swojej matki, bo to nawet w czasie procesu wyszło. Bo przecież "nikt jak matka, nie pomoże córce". Ale kij tam. I tak jego wina i alimenty. Bo tak o wygląda w praktyce.

Odpowiedz
avatar PanBydzia
3 3

@Neomica: Mylisz się, proponuję doczytać temat. Niebieską Kartę może założyć, prosto z ustawy, "przez przedstawicieli jednostek organizacyjnych pomocy społecznej, gminnych komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, Policji, oświaty i ochrony zdrowia". W teorii powinni mieć uzasadnione podejrzenia co do przemocy, jednak nie ma w tym zakresie szkoleń i dokładnych procedur. Niestety mam taki jeden przypadek w rodzinie, nauczycielka po JEDNYM jedynym siniaku u dziecka w okolicy szyi, który był tylko z jednej strony szyi, a nie po jej obwodzie, stwierdziła że dziecko ewidentnie było duszone i jeszcze tego samego dnia założyła niebieską kartę. Od tego momentu procedura jest nie do zatrzymania, zaczynają się kontrole itd. Dopiero jak każdy swoje zrobi odpowiednią ilość razy i minie odpowiedni czas to mogą zamknąć kartę, nie pomogły zaświadczenia lekarzy, że dziecko jest zdrowe fizycznie i psychicznie, że siniak nie ma nic wspólnego z przemocą (była robiona obdukcja), procedura ruszyła i koniec. Na szczęście opieka nie przyjeżdżała oklejonym samochodem, a nawet dzielnicowy obiecał przyjeżdzać po cywilnemu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
50 56

Pokaż mi osobę z założoną niebieską kartą, która przyzna, że stosuje przemoc wobec bliskich, to może i uwierzę w tę historyjkę. Ale raczej nie. ("Żona mówi" to żaden argument. Są żony sterroryzowane, żony współuzależnione, żony-agresorki i wreszcie żony uległe, które nawet, jak im dziecko w domu molestują udają, że wszystko jest ok.)

Odpowiedz
avatar MyCha
41 45

@Gienek: Przecież szkoła lepiej zna dziecko niż policja. Z resztą gdybym jako nastolatka była w domu dręczona to w życiu bym nie poszła tego zgłosić gdybym wiedziała, że ktoś od razu poleci poinformować o tym agresora. W życiu też bym przy nim opowiedziała co mi robi i jak mnie dręczy. Dużo jest agresji w twoich wypowiedziach.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 stycznia 2019 o 15:17

avatar konto usunięte
43 43

@Gienek: A co za różnica, kiedy z Tobą porozmawiają? Ważniejsze są zeznania innych, nie Twoje. Agresor zawsze będzie się bronił. A już na to, dlaczego nie jesteś "podejrzanym", odpowiedź jest prosta - jako osoba podejrzana możesz kłamać, żeby się obronić. Na etapie sprawdzania, bez postawienia oskarżenia, za składanie fałszywych zeznań grozi kara. Przyczepiłeś się tego biurka, a oni po prostu sprawdzali, czy dziecko ma swoje miejsce w domu, swój kąt i zapewnione godne warunki. To, że czegoś nie rozumiesz nie oznacza, że nie ma sensu. Szczerze mówiąc nawet z Twoich wypowiedzi bije agresja, więc cóż. Mam nadzieję, że dobrze Cię sprawdzą :) A szkolna psycholog zachowała się bardzo dobrze. Podejrzewa problemy w domu i zamiast udawać, że nic nie widzi, działa.

Odpowiedz
avatar Neomica
35 39

@Gienek: Wrzeszczysz capslockiem i dużo piszesz o dawaniu w mordę i rzucaniu na glebę. Może masz taki sposób bycia? Może uważasz to za normalne? Może twoje dziecko uważa inaczej? W każdym razie masz problem chłopie i to większy niż myślisz.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
32 36

Jeśli w twojej historii jest choć trochę prawdy, to nie podoba mi się fakt, że przyjeżdżają pod dom oznakowanymi autami i w tych samych godzinach. Powinni robić to z zaskoczenia, żeby potencjalny sprawca nie mógł się przygotować. A jeszcze lepiej przyjeżdżać kilka razy, a czasami stać trochę pod drzwiami i nasłuchiwać, czy nie słychać żadnych krzyków, bo wiadomo, że przy urzędnikach nikogo lał nie będzie. A czy ty zdajesz sobie sprawę, jakie zmiany chciał wprowadzić PiS? Że jak oprawca przyleje pierwszy raz, to jeszcze nie ma podstaw do założenia niebieskiej karty. To musi się regularnie powtarzać. Tak. Kobieta (facet czasami też, ale znacznie rzadziej) dostanie wpier..., pójdzie na policję, policja powie, że nie ma podstaw do jakiejkolwiek interwencji, być może jeszcze powiadomi sprawcę, że ktoś złożył na niego doniesienie i powinien się poprawić, a potem ona musi wrócić do domu, do tego samego gnoja, bo nikt go nie wyrzuci za drzwi. Tak było za komuny. Co najwyżej zamykali takiego na dołek, a potem wracał do domu i znów w najlepsze okładał kobietę albo dzieciaki. To że urzędznicy działają jak działają to inna sprawa, ale sam projekt Niebieskiej Karty jest znacznie lepszy niż proponowane zmiany. A co do osób współuzależnionych, to na podstawie własnego przypadku, o ile piszesz prawdę, próbujesz podważać dawno udowodnione fakty naukowe. Istnieje coś takiego, jak uzależnienie od oprawcy i ofiara potrzebuje terapii, żeby z tego wyjść, a i to nie zawsze daje rezultaty. Ile razy słyszałeś o kobietach, które były bite przez partnerów, odchodziły od nich, znajdowały kogoś innego, i ten też je bił? A potem każdy następny facet je okładał. Ile razy słyszałeś o przypadkach, kiedy facet bił kobietę na ulicy, ktoś stanął w jej obronie, a ona oskarżała obrońcę w sądzie albo rzucała się na niego z pięściami? To jest właśnie współuzależnienie.

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 6

@pasjonatpl: Z grubsza się z tobą zgadzam, ale muszę jednak pewne rzeczy uściślić. Po pierwsze, "nieprawdą jest jakoby" w PRL milicja pobłażliwie traktowała mężów katujących swoje żony. Wręcz przeciwnie. Pod warunkiem, oczywiście, że ktoś ich do awantury domowej wezwał. To raz. A dwa - wiele zależało od tego, czy żona życzy sobie wsadzenia męża na dołek, czy nie. Bo jak już tam trafił - NA PEWNO nie wypuszczano go skoro świt. A to łączyło się z absencją w pracy, czyli tak zwaną NN-ką. Milicja, oczywiście, dawała "usprawiedliwienie" (w razie czego), tyle, że nikt nie miałby interesu, żeby się nim chwalić. Więc, na ogół, wyglądało to tak, że albo żona - jeszcze na miejscu - szeptem prosiła milicję, żeby jej męża nie zabierać tylko postraszyć, albo - jeśli łomot dostała solidny - prosiła, żeby go zamknąć, ona składa wniosek o ściganie. Milicja wiezie ją - na obdukcję, jego - w kajdankach na dołek. W pierwszym przypadku milicja groziła Kowalskiemu pałą ze słowami "no, Kowalski, będzie spokój, bo nie daj boże, żebym tu dzisiaj musiał jeszcze raz przyjeżdżać". I Kowalski, najczęściej, kładł się grzecznie lulu, bo pałowania nie lubił, a poskarżyć się i tak nie miałby komu. W przypadku drugim, prawie zawsze, pobita połowica leciała na komisariat skoro świt i wycofywała wniosek. No bo, stary już wytrzeźwiał, do roboty musi iść, bo jak przeze mnie pójdzie siedzieć i go wyleją - to mnie na pewno zatłucze. A co ja z jedną pensją zwojuję, nawet jak alimenty dostanę? Jeszcze paczki do pierdla będę musiała mu wozić. Po drugie. Kwestię wychowywania potomków pojmowano w PRL zgoła inaczej. Tak zwane "lańsko" było na porządku dziennym w większości rodzin, tak karano dzieci, zwłaszcza młodsze, za wszelkiego rodzaju przewinienia. Za uwagi w dzienniczku, złe oceny, wagary, "popalanie" papierosów, spóźnienie z randki/imprezy, nieposłuszeństwo... no za wiele różnych rzeczy. Lał zwykle ojciec. I nikomu nie przyszłoby do głowy składać na niego skarg. Wiele dzieciaków latało z siniakami na udach, tyłku, plecach... i dopóki wiadomo było, że są to ślady pasa - nikt się nie wtrącał. I nikt nie nazwałby ojca oprawcą, zwłaszcza, gdy nie "nadużywał" i nie tłukł małżonki. Po prostu, taki panował "model" wychowywania. A w niektórych rodzinach do dziś panuje, jako jedynie skuteczna metoda. Tyle, że dziś małolaty doskonale wiedzą, że jest to wbrew prawu i komu się poskarżyć...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 5

@Armagedon: Wiem jaki model wychowania wtedy panował, bo pamiętam z autopsji. Co do bicia żony i interwencji milicji, to zależało od żony i od gliniarzy. Bywało tak jak piszesz, s zdarzało się też, że wychodził na drugi dzień. I nie było instrumentów prawnych, poza odsiadką, żeby wyrzucić takiego z domu i uwolnić od niego rodzinę.

Odpowiedz
avatar butelka
7 9

@Armagedon: Zależało też od tego czy Kowalski nie był przypadkiem sierżantem Kowalskim. Teraz jednak to trochę lepiej, znam nawet jednego policjanta z niebieską kartą.

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 11

@pasjonatpl: Teraz TYM BARDZIEJ nie ma. Kiedyś, jeśli pijaczysko uprzykrzało życie rodzinie, można go było wykwaterować do socjałki, bo, powiedzmy, komornego nie płacił. Na prąd nie dawał, lokal dewastował. Nie było to proste, bo mieszkań w ogóle było mało. Ale wtedy priorytetem jednak były dzieci i NIE MIAŁO PRAWA zdarzyć się tak, że oprawca zostawał sobie w trzech pokojach samiutki, a żona z dziećmi lądowała na bruku. W razie czego - pan alkoholik szedł na PRZYMUSOWY odwyk (trzy miesiące), a żona w tym czasie mogła "wypocząć". Albo złożyć papiery rozwodowe. Albo próbować zamienić jedno większe mieszkanie na dwa mniejsze. I NAPRAWDĘ miała wsparcie różnych instytucji. Jeśli tylko chciała. Z tego co wiem, w PRL nie było opcji, żeby chłop nie płacił na dzieci. Jeśli był mężem - jego pensję miała prawo odebrać żona, normalnie, w kasie zakładu pracy. Wiem, bo tak odbierała wypłaty swojego męża moja ciotka. I - zdaje mi się - że to nawet nie było przez sąd załatwiane, tylko przez Radę Zakładową na wniosek małżonki. Niektórzy się uchylali, głównie po rozwodzie. Ale wtedy musieli spierniczać w Bieszczady (jeszcze wtedy bardzo dzikie), bo wszędzie indziej milicja ich znalazła szybciutko. A jak znalazła, to brała za dupę i wsadzała do ciupy. Tam (alimenciarze) mieli przymus pracy i nie było to-tamto. Tyle, że praca była. No i nie było jak spierniczyć do UE. No, inaczej było zupełnie, kobiety miały z całą pewnością większe możliwości. Chociażby fakt aborcji na życzenie, dzięki czemu nie rodziły się hordy niechcianych bachorów, a przyrost naturalny i tak był dużo większy niż dziś. Paradoks?

Odpowiedz
avatar Bryanka
5 7

@butelka: Tak z ciekawości, koleś dalej jest policjantem, czy go zawiesili? Teoretycznie jeśli leje żonę/dzieci albo chleje, to znaczy, że jest niestabilny i nie powinien być policjantem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 5

@Bryanka: nie, to wcale nie znaczy niestabilności. Postępowanie wyjaśniające było na pewno. I na pewno niejeden awans go ominął. Ale to za mało, aby zwolnić dyscyplinarnie ze służby.

Odpowiedz
avatar butelka
3 3

@Bryanka: trochę skrótem poleciałam, nie jestem pewna ale albo był wtedy w okresie przedemerytalnym albo już na emeryturze. Tam w sumie wcale jakichś większych ekscesów nie było. Pan trochę za dużo pił (ale raczej początek alkoholizmu), z żoną się poszarpał. Ona go wyrzuciła z domu, ale potem się ogarnął, poszedł na terapię. Wrócił do domu, chyba mu tą NK zlikwidowali. Dzieci duże.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 stycznia 2019 o 23:52

avatar Nayka
17 23

I co, nakrzyczales juz na dziecko ile Ci wstydu narobilo? Ani dziecko, ani zona kata sie nie przyznaja katowi, czy sie go boja. Zona zwykle "broni", bo uzalezniona jest, wlasnie tak jak jest to napisane. Ale to nie jest tak, ze niebieska karta jest dla ludzi ktorzy bija dzieci non stop, tylko tez przez mobing or karanie cielesne sporadyczne rujnuje psychike dziecka, bo kazdy ma zly dzien i wtedy latwo jest stracic zaufanie dziecka bo sie je skarcilo gdy w ogole bylo bez winy - czyli bardzo stresowe wychowanie. Tyle bylo super niani itp. programow ale dopoki to faceci nie beda tego ogladac to nie zrozumieja ze podnoszeniem reki nic nie zrobia dla przyszlosci dziecka, tylko je pozbawiaja pewnosci siebie. To jest takie typowe "a bo mnie rodzice tak wychowali" i co? Nawet nie widzisz ze zostales wychowany na agresora, tak cie wychowali. Z drugiej strony mozesz byc niewinny, ale nie napisales jak sie opiekujesz dzieckiem, tylko ze je hodujesz, znaczy pracujecie.

Odpowiedz
avatar Gienek
-2 8

@Nayka: Ale biurko kupiłem :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 13

@Nayka: Co do kar cielesnych, to nie jestem zwolennikiem ich zaprzestania w każdym przypadku. Owszem, na ogół funkcjonuje to w ten sposób, że zamiast coś dziecku wytłumaczyć, być dla niego przykładem, jak się zachowywać, spuszcza się łomot, żeby dzieciak się bał, a rodzic miał spokój. Jednak uważam, że w sytuacji, gdy dziecko robi coś niebezpiecznego, kara cielesna powinna być dopuszczalna. Np. dzieciak co chwila wybiega na ulicę. Tłumaczysz mu, że tak nie wolno, ale nie słucha. I co wtedy? Tłumaczysz ileś tam razy i ryzykujesz, że w pewnej chwili nie zdążysz jego/jej upilnować i wpadnie pod samochód albo dostanie za przeproszeniem po dupie i będzie się bało to powtórzyć ze strachu przed karą. Ja bym wybrał opcję nr 2. Oczywiście wytłumaczyłbym, za co zostało ukarane i dlaczego nie powinno tak robić, ale jednak bym uderzył, żeby dziecko przestało to robić jak najszybciej, zanim dojdzie do tragedii.

Odpowiedz
avatar Neomica
7 13

@pasjonatpl: moja nauczycielka opowiadała kiedyś, że jej córka mając kilka lat wspięła się mimo próśb i gróźb na parapet czy jakąś barierkę.(to był ten etap, kiedy frajdą było dla malucha robienie tego czego sobie rodzic nie życzy) Matka wtedy po raz pierwszy wlepiła młodej kilka klapsów. Nie dla kary ale po to by dziecko raz na zawsze skojarzyło wspinanie się na parapet z bólem i szokiem. To był jedyny raz kiedy klaps wydał się być szczepionką na bezmyślność. Mała nigdy już więcej nie wlazła na barierki.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 5

@Neomica: and O to właśnie mi chodzi. Jak dzieciak robi coś niebezpiecznego dla siebie albo dla innych i tłumaczenie nic nie daje, to kilka klapsów powinno rozwiązać problem.

Odpowiedz
avatar Morog
14 14

Biorąc pod uwagę styl pisania autora i używane przez niego zwroty (dać w mordę, rzucać na glebę)mam wrażenie że jakoś nie wierzę w jego wersję wydarzeń

Odpowiedz
avatar dmkl86
3 5

Pamiętam, że będąc dziecięciem, tak circa 7 lat, lokalna tiwi przeprowadzała wywiad z nami, nie pamiętam pytania, coś chyba o karach, to ja odpowiedziałam rezolutnie i zgodnie z prawdą, że mama nie pozwala mi obejrzeć kreskówek jak nie zjem zupy mlecznej czy coś w ten deseń... minęła bodajże DEKADA albo i więcej lat i co moje piękne oczy widzą? Ano mnie, pulpeta i ową ferelną wypowiedź, którą potem mądre panie komentowały, że tak nie wolno, że to krzywdzi dziecko sraty taty pierdaty oO Nie wiem czy mnie to skrzywdziło, kocham mleko, dobrze, że nie powiedziałam, że budzę się do dźwięków intro z Drużyny A, bo to dopiero byłaby patola xD

Odpowiedz
avatar Bryanka
6 6

@dmkl86: Swego czasu w czwartej klasie podstawówki, przysłali do szkoły panie z jakiegoś ośrodka. Te panie brały każde dziecko do gabinetu pedagoga i odpytywały co jedliśmy na śniadanie i czy dostajemy kanapki do szkoły. Wtedy byłam koszmarnym niejadkiem, głównie dlatego, że moja babcia i mama, no powiedzmy, że kiepsko gotowały. No to powiedziałam, że na śniadanie jadam grzanki z masłem (miałam taką "fazę" wtedy, najlepiej jak były przyjarane) i herbatkę - i tak codziennie. Matkę wezwano do szkoły :D

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Bryanka: Powinni je wysłać na kurs gotowania.

Odpowiedz
avatar Ascara
0 0

A ja zastanawiam się, czy ci, którzy tak piszą o agresywnym sposobie wypowiedzi autora, nie byliby mocno wkurzeni faktem, że zarzuca im się znęcanie nad rodziną. Ja tam bym była.

Odpowiedz
avatar PanBydzia
0 4

@Ascara: Teraz człowiek nie może nawet z siebie wyrzucić emocji, bo go pojadą, zero empatii. Dodatkowo autor nie użył nigdzie wulgaryzmu, nawet wykropkowanego.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
-1 3

@PanBydzia: Ale użył capslocka. W internetach to gorsza przewina, niż pół wypowiedzi wykropkowane. :)

Odpowiedz
avatar Leme
2 4

@Ascara: Poczytajcie komentarze tego pana, może będzie łatwiej zrozumieć czego się ludzie czepiają. Tam znajdziecie i agresję, i wulgaryzmy (nie wykropkowane ani odrobinę). I może i autor był wkurzony, ale od tego się ma zdolność panowania nad sobą, żeby kontrolować emocje, zwłaszcza że przy pisaniu jest dużo łatwiej odpowiednio coś ułożyć.

Odpowiedz
avatar pasia251
0 4

Kilka lat temu jakaś mamuśka zgłosiła w przedszkolu mojego syna, że znęcam się nad dzieckiem, m.in. zamykając je za karę na balkonie. Zostałam wezwana na dywanik, chodziłam po psychologach, poradniach i pedagogach. Dostarczałam opinie. Dyrektorka przedszkola powiedziała mi wprost - "znam dziecko, wiem że nie wykazuje żadnych cech znęcania się, a państwo współpracują z przedszkolem. Wiem, gdzie państwo mieszkacie, i że w tym budynku nie ma balkonów... ale dostałam zgłoszenie i muszę zareagować". Czyli nieważne jak bardzo nieprawdziwy i absurdalny jest donos, ale machina rusza i to ty człowieku udowadniaj [otem, że jesteś niewinny.

Odpowiedz
avatar Leme
1 1

@pasia251: Od tego jest ta machina, żeby sprawdzić, czy zgłoszenie było prawdziwe, czy nie. Dyrektorka nie może sama zdecydować i bardzo dobrze. Nie wszyscy dyrektorzy znają rodziny dzieci, nie wszyscy są uczciwi i nie wszyscy podjęliby dobrą decyzję, więc to nie oni powinni decydować - jest zgłoszenie, więc powinna być reakcja odpowiednich służb.

Odpowiedz
avatar Transport_mocy
1 1

Myślę, że główną piekielnością nie jest to, czy gość został oskarżony słusznie czy niesłusznie, ani czy został napiętnowany na wyrost w swoim otoczeniu, ale to, że dane instytucje nie zrobiły nic, aby to domniemane destrukcyjne zachowanie ukrócić.Są przesłanki za tym,że dana osoba znęca się nad rodziną, machina biurokracji rusza, ale z historii wynika, że nikt go nie przesłuchał,nie odizolował od rzekomo krzywdzonej rodziny, nie pouczył, nie wysłał na przymusowa terapię, nie tłumaczył, nie apelował o zaprzestanie konkretnych działań pod groźba sankcji. Czyli - załóżmy - ktoś swoją rodzinę bije, znęca się, szkodzi nałogami, jest poinformowany o założeniu mu niebieskiej karty i dalej sobie z tą rodziną mieszka i się nad nią znęca?

Odpowiedz
avatar Leme
0 0

@Transport_mocy: Odizolowanie od rodziny (czyli tak naprawdę zamknięcie na stałe albo zakaz zbliżania się) oraz przymusowa terapia to coś, czego nie można tak po prostu zrobić, bo poszło zgłoszenie, do tego potrzebny jest wyrok sądu. Ciężko ukrócić destrukcyjne zachowania, jeśli nie ma się dowodu, że to faktycznie się stało, więc jasne, że coś powinno się zrobić, ale trochę chyba przesadzasz.

Odpowiedz
avatar Leme
1 5

System na pewno idealny nie jest, ale jak dla mnie lepiej, żeby kilka osób zostało niesłusznie oskarżonych i zmuszonych do tłumaczenia się, niż żeby faktyczni sprawcy byli bezkarni. A to, co chciał wprowadzić nasz kochany rząd, ktoś pięknie skomentował następującym zdaniem: "Raz w mordę to nie przemoc - prawe to i sprawiedliwe". Już był komentarz na temat szkodliwości tych zmian, które chcieli (czy wciąż chcą?) wprowadzić, więc nie będę się rozpisywać, ale zważywszy na to, że wciąż jest mnóstwo rodzin z przemocą w domu, które system jakimś cudem omija, to zmiany powinny iść w kierunku uszczelniania tego systemu, a nie ułatwiania życia potencjalnym sprawcom przemocy.

Odpowiedz
avatar Canaris
1 1

@Leme: aa stary dobry sposob myślenia komuchów - lepiej zabić paru niewinnych niż broń boże ominąć jakiegoś wroga ludu.. Bardzo wygodna pozycja o ile oczywiscie to nie ty jesteś tym mordownaym.

Odpowiedz
Udostępnij