Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Stara historia, to było 9 lat temu... Pamięta ktoś jeszcze takie twory…

Stara historia, to było 9 lat temu... Pamięta ktoś jeszcze takie twory jak Kolegia? Były to szkoły policealne, które w określonych warunkach mogły mieć status szkół wyższych - warunkiem było uzyskanie patronatu jakiejś uczelni, wtedy po ukończeniu Kolegium miało się tytuł licencjanta. Dla tej historii ważne jest to, że Kolegia to zazwyczaj były małe jednostki, z małą liczbą studentów, liczebność danego roku wahała się od 20 do 30 osób.

Ostra zima 9 lat temu. Studia zaoczne w Kolegium Mało Popularnego Kierunku. Osób na roku ok. 20, na zajęciach obecnych około ...nastu.

Ja, w 7 miesiącu ciąży i moja przyjaciółka Magda, narzekająca od dłuższego czasu na kręgosłup (po wielu perypetiach ze zdiagnozowaniem jej, no bo "za młoda jesteś, żeby mieć takie problemy!", okazało się, że to nie kręgosłup, tylko stawy biodrowe - oba do wymiany). Nasz rok po 12 godzinach zajęć - tak, od 8.00 do 20.00, ale wykładowca też człowiek i 19.30 koniec. Ja i Magda jako jedne z niewielu (a w tym dniu jedyne) podróżujące komunikacją miejską - reszta dziewczyn (typowo "żeński" rok) miała lepsze lub gorsze samochody, których niewątpliwą zaletą był fakt, że JEŹDZIŁY.

Tutaj chciałabym wtrącić jedną ważną uwagę - nigdy nie prosiłyśmy o podwózkę. Przyzwyczajone do autobusów, nie przychodziło nam do głowy, że można by być w domu w 10 minut zamiast w godzinę, ktoś ma samochód, to fajnie, ja mam autobus.

Tego dnia jednak było troszkę inaczej. Po skończonych zajęciach podeszłam do Magdy, aby ją trochę "pogonić".

- Magda, zbieraj się, mamy autobus za 10 minut!

Magda (ze zbielałą twarzą):

- Nie. Mogę. Wstać.

- Cooo???

- No serio... Nie wiem, co się dzieje, nie mogę wstać. Boli...

- Spokojnie, Magda. Pomogę ci, dasz radę. No, oprzyj się o mnie i wstaniesz. Magda, dajesz!

- Debilko, nie rozumiesz, że boli? Nie dojdę na ten cholerny przystanek!

- Sama jesteś debilka, wstawaj! No wstań, zaraz zapytam kogoś, czy nas nie podwiezie, dziewczyny pomogą, wstawaj!

Pochyliłam się nad nią, pomogłam wstać. Ile to trwało - minutę, półtorej? Po czym spojrzałam na PUSTĄ salę... Tak, nasze szanowne koleżanki zmyły się w tempie ekspresowym. Te same koleżanki, które uwielbiały Magdę za jej żywiołowość i spontaniczność. Te same, które prosiły mnie o notatki z wykładów. Te same, które przy każdej okazji podkreślały, jakim to zgranym i solidarnym rokiem jesteśmy.

Na sali tylko my. I wykładowca. Poskładał notatki, odpiął i spakował laptopa, po czym powiedział spokojnie:

- Drogie panie, pospieszcie się. Ja was podwiozę, ale nie będę czekał do rana.

Tak, wiem że piekielni uwielbiają "wisienki na torcie" . I dlatego będą aż dwie:

Wisienka na torcie nr 1: Kolegium kształciło pracowników socjalnych, czyli teoretyczne ludzi, którzy z założenia powinni mieć w sobie dużą dozę empatii.

Wisienka na torcie nr 2: Magda i ja "wozimy sobie d*pę" samochodami wykładowców. No comments...

studia

by Xynthia
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
9 17

@Crook: Tak, na pewno dziewczyny na studiach z takim strasznym przewrażliwieniem podchodzą do przepychanek słownych między osobami, które są ze sobą blisko. Z tekstu wynika, że pozostałe dziewczyny lubiły Magdę. Jeśli nie lubiły, a tylko udawały, to głupie z nich pindy, bo jak się kogoś nie lubi, a nie chce się wchodzić na wojenną ścieżkę, to po prostu jest się uprzejmym, nie trzeba udawać lubienia. I chyba oczywiste, że jeśli została ostatnia możliwa pomoc w postaci wykładowcy, to dziewczyna zagryzła zęby, żeby do tego samochodu dotrzeć.

Odpowiedz
avatar Habiel
-4 20

@Drago: Albo po prostu były miłe, a zarówno autorka jak i jej koleżanka, uważały to za lubienie. Niektórzy ludzie tak mają, że wystarczy z nimi rozmawiać i traktować w porządku, a uważają się już za twojego przyjaciela. I tak, jak Crook, jakbym usłyszała od dorosłych kobiet, że nazywają się "debilkami", to co najmniej omijałabym je szerokim łukiem. To nie są czasy gimnazjum, ani żadna patologia, żeby udowodnić luz w ten sposób.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 16

@Habiel: A mi to byłoby obojętne. Osoba prawdziwie miła, a nie tylko taką udająca, zostałaby i podwiozła - bo nie wierzę, że akurat wszystkie były tego dnia tak zajęte, że nie mogły tego zrobić. To nie jest zwyczajna sytuacja i nawet, jakbym kogoś nie lubiła, a zwijałby się z bólu obok mnie, to bym pomogła. Bo to jest, no, ludzkie.

Odpowiedz
avatar szafa
4 10

@Habiel: No cóż, to tylko świadczy o was, że oceniacie ludzi po tym, jakiego rejestru językowego używają. Pewnie do ludzi z brudnymi butami też nie podchodzicie?

Odpowiedz
avatar Nurth
0 4

@Crook: A skąd wiesz, że nie mówiły tego w pozytywnym sensie? Nie wiesz a od razu stwierdzasz inaczej. My z koleżankami też się wyzywamy w pozytywnym sensie, bo każda ma do siebie dystans. A jakoś nie widzę tego, że jest to odbierane negatywnie.

Odpowiedz
avatar Habiel
1 3

@Drago: Gdyby mnie ktoś poprosił, to też bym pomogła. Jednak tutaj autorka nawet nie zatrzymała innych dziewczyn, aby poprosić o podwózkę-gdyby chociaż krzyknęła "zaczekajcie chwilę, mamy problem!", a tu tylko gadają między sobą. Nie wierzę w aż taką bezduszność ludzi, że nikt by nie zareagował po takiej prośbie. I cóż, nie wierzę jakoś w tę historyjkę. W szczególności, że jest to kolejna z serii wyprodukowanych przez tę autorkę w ostatnich dniach. Chyba poczuła zew po pierwszej głównej i teraz zmyśla, aby podtrzymać passę. Nie trzyma mi się tu sensu, że koleżanka zwija się z bólu, nie umie wstać, wyzywa się od debilek, a nikt nawet nie pomyśli o karetce, tylko o aucie, aby zawieźć do domu. Nawet profesor, który bezdusznie rzucił, że je podwiezie, ale szybko, bo się spieszy. I w półminutową akcje też mi się nie chce wierzyć. Zanim człowiek się spakuje i ogarnie, to mija trochę więcej czasu, chyba że cała grupa opanowała teleportację. @szafa: Nie mam przyjemności w obcowaniu z ludźmi, którzy przyjacielsko rzucają do siebie debilami. Nie oznacza to, że gdyby poproszono mnie o pomoc w sytuacji awaryjnej, odmówiłabym. Chyba, że pomoc takiej osobie mogłaby zagrozić mojemu bezpieczeństwo- patrz, osoby bezdomne, które kompletnie nie dbają o higienę osobistą-tu wolę zostawić profesjonalistom, odpowiednio przygotowanym do takich interwencji i ograniczyłabym się do telefonu do nich.

Odpowiedz
avatar Xynthia
-3 3

@Habiel: Ech Habiel, Habiel... Ponieważ mam cię za rozsądną osobę, to odpowiem na spokojnie. Od nikogo nie wymagam, żeby wierzył w moje historie. Ja wiem, że są prawdziwe, ale jeśli ktoś jest innego zdania, no to trudno, w sumie to tylko można pozazdrościć, że podobne sytuacje ich nie spotkały, więc nie chcą wierzyć. Po drugie - a to jest jakoś "dopuszczalna częstotliwość" publikowania historii, żeby one były wiarygodne? Bo jak wrzucę dwie dzień po dniu albo o zgrozo! dwie jednego dnia, to już jedna jest fejkiem? Czy może obie? No zaraz wrzucę trzecią, bo obiecałam opisać, co się działo w szkole, to będzie już na milion procent fejk, nie? Po trzecie, bo parę osób się na ten temat wypowiadało - nie, nie wyzywałyśmy się z Magdą niecenzuralnymi słowami na co dzień, nawet w formie żartobliwej (chociaż znam osoby tak odnoszące się do siebie i mnie to nie raziło, bo widać było wyraźnie, że to żarty i po prostu oznaka zażyłości). Wydarła się na mnie , bo ją bolało, nie myślała co mówi, ja też spanikowałam i odpowiedziałam w ten sam sposób. Ale pomogło, bo zmobilizowała się i wstała, a pamiętam dzień, kiedy z łóżka ją podnosiłam przez godzinę - to wtedy m.in. dzwoniłam na pogotowie i dyspozytorka odmówiła, rzucając krótko: "proszę pojechać do szpitala na ostry dyżur, w dniu dzisiejszym dyżur ma szpital***". A wykładowca nie był bezduszny, tylko żartował, pewnie jak by było trzeba, to by poczekał, no może faktycznie nie do rana... Ale z tego co widzę, to autentycznych historii nie ma co wrzucać. Trzeba najpierw "dopracować" dialogi - nie tak, jak je pamiętasz, ale tak, żeby jak najbardziej wiarygodnie brzmiały, podkoloryzować szczegóły, no i siebie przedstawić w jak najlepszym świetle. Sorki, ja tak nie umiem, piszę tak, jak było, a przynajmniej tak, jak ja to pamiętam. Jeśli komuś nie pasuje, to wybaczcie, płakać z tego powodu nie będę. Ani też się zmieniać ;) Pozdrawiam!

Odpowiedz
avatar szafa
3 3

@Xynthia: No, koniecznie trzeba dopracować dialogi. Zauważ, że w większości historyjek wszyscy są ultragrzeczni, przyjemni, życzliwi i spokojni. Ile tu jest na portalu historii, gdzie "piekielny" wyzywa Autora od najgorszych dzbanów i innych penisów, a Autor zawsze odpowiadają grzecznie w stylu "Przepraszam, ale nie życzę sobie takich odzywek, proszę pana" i nigdy im nie pęka żyłka. Zawsze mnie to bawi.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
17 19

Nie żebym zjadł wszystkie rozumy, ale jak dotąd zawsze w moim życiu sprawdza się zasada, że im bardziej ktoś się z czymś afiszuje publicznie, tym mniejsza jest wartość tych deklaracji. Np. ja czy moi dobrzy znajomi nigdy jakoś się nie afiszujemy, jakimi jesteśmy przyjaciółmi, czy nie gadamy non stop, jak to możemy na siebie liczyć, ani między sobą ani przy innych. My to po prostu wiemy. Jak któryś potrzebuje pomocy, to starczy słowo i jak tylko jesteśmy w stanie pomóc, to to robimy. I każdy wie, że jak ktoś tej pomocy nie udzieli, to dlatego, że nie może, a nie że ma znajomych w d...e. Tyle że nie znamy się od wczoraj. Długo się dobieraliśmy.

Odpowiedz
avatar grympis
12 12

Hmmmm koleżanka mówi boli, nie może wstać. Co robi koleżanka nie gadaj wstawaj idziemy nie słucham tego, że wstać nie możesz. Gdzie było logiczne myślenie żeby zadzwonić po karetka jak bolało jak cholera a wstać nie może. O i jeszcze na koniec uczyli was na pracowników socjalnych i twoim zachowaniem typu oleje co koleżanka mówi twoja jest racja tak wynika z tekstu.

Odpowiedz
avatar Xynthia
5 9

@grympis: Karetkę, mówisz... Wzywałam, wzywałam (nie wtedy, wcześniej i później tez były takie sytuacje) i zawsze rozmowa wyglądała w ten sam sposób - ja tłumaczę, że koleżankę boli, że wstać nie może itp., a pani dyspozytorka z niezmąconym spokojem każe nam do szpitala na ostry dyżur. Ani razu nie udało mi się spowodować, aby przyjechali.

Odpowiedz
avatar taako
14 14

Nie wiem jak wy, ale ja po zajęciach do 19-20 wprost wybiegałam z sali, żeby jak najszybciej być w domu... na pewno nie stałam i słuchałam o czym gadają inni. Skoro zawsze jeździłyście autobusami, to po co inne dziewczyny miały na was czekać?

Odpowiedz
avatar anamai
9 9

@taako: Też mam wrażenie, że wcale nie musiało być tam jakiejś złej woli grupy. Jak potrzebowały podwózki należało spytać najpierw kogoś a dopiero potem na spokojnie i powolutku pomóc koleżance wstać. A tak to grupa nawet nie wiedziała czy nie są z kimś wstępnie umówione. O ile w ogóle ktoś zorientował się, że jest podwózka potrzebna. Nie raz przydarzyło mi się nie usłyszeć co koleżanka tuż obok mówi do mnie, bo wychodząc z wykładów zajęta byłam rozmyślaniem co na obiad albo czy nie muszę iść do sklepu bądź coś załatwić. Dopiero klepnięcie, albo pomachanie ręką mnie budziło. A jak grupa była tak mało liczna to można spodziewać się, że nie siedzieli razem tylko rozproszyli się po całej sali więc tym trudniej było się wzajemnie podsłuchać.

Odpowiedz
avatar Xynthia
-5 5

@taako: @anamai: Grupa mało liczna, ale sala mała, wielkości mniej-więcej klasy w szkole. Osób mało, więc po zajęciach nie było typowego gwaru i hałasu, że własnych myśli nie słychać, wszyscy zbierali się do wyjścia w miarę cicho i baaardzo powoli, to zazwyczaj my (Magda i ja) wychodziłyśmy jako pierwsze, no bo autobus nie poczeka... Nie twierdzę, że WSZYSCY, jak jeden mąż, wykazali złą wolę, ktoś tam mógł nie usłyszeć, ktoś się spieszyć, ktoś coś tam jeszcze. Ale WSZYSCY??? Wtedy jeden jedyny raz widziałam momentalnie opustoszałą salę, no zadziwiający zbieg okoliczności. P.S. Wykładowca jakoś usłyszał, był dalej od nas niż większość koleżanek i też zajęty był zbieraniem swoich "zabawek" po wykładzie.

Odpowiedz
avatar doflamingo1993
5 7

Cóż za wspaniała historia! O tym, że koleżanki wyszły z klasy. Jak one mogły wyjść z klasy!!! Powinny były zostać i same się domyślić, że jedną dziewczynę coś boli! No bo dlaczego się nie domyśliły? Może dlatego, że nic im nie powiedziała tylko tobie? I jeszcze to wyzywanie osoby, która chce pomóc od debilek. Autorka tego tekstu chyba powinna się nad sobą zastanowić.

Odpowiedz
Udostępnij