Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakiś czas temu spokojnie siedziałam sobie na macierzyńskim i podkusiło mnie, żeby…

Jakiś czas temu spokojnie siedziałam sobie na macierzyńskim i podkusiło mnie, żeby podłapać pracę na zastępstwo w podstawówce. Parę lat temu uczyłam w liceum, dobrze to wspominam, a po drugie szkoła bardzo blisko domu, nie jest to 8 godzin dziennie jak w innej pracy, koło południa zwykle wracałabym do dziecka. A odpoczynku od pieluszek i kaszek naprawdę już potrzebowałam. No dobra - babcia załatwiona, idę do szkoły!

...I powiem szczerze, nie spodziewałam się, co się dziś dzieje w zwykłych, publicznych, szarych podstawówkach...

a) na każdą klasę mniej więcej 1/3 - 1/2 ma opinie i orzeczenia o specjalnych potrzebach. Może jedno-dwa jest słuszne, ale reszta ma tą opinię na niewyleczalne rozwydrzenie. Przykłady: skakanie po ławkach, gryzienie nauczyciela, uciekanie z lekcji na ulicę. Jakbym miała do ogarnięcia stado małp. I naprawdę, umiem sobie z niegrzecznymi radzić (w liceum i zawodówce nie było większych problemów), ale gdy szaleje mi pół klasy nietykalnych opiniowców, to tu po prostu pomógłby chyba tylko zespół psychiatryczny z kaftanami. I żeby było jasne, miałam do części klas nauczycieli wspomagających.

b) rodzice. Ich skarbusie przecież takie mądre i grzeczne... Jak to ma jedynkę za brak pracy domowej? TO PO CO PANI ZADAJE? Chyba oczekują niektórzy, że z ich bałwanem pójdę do domu i odrobię za niego... Hitem były ostre pretensje do dyrekcji bo... "POZWOLIŁA NA TO, ŻE NAUCZYCIEL JEST NA ZWOLNIENIU A MÓJ SKARB MA JEDYNKĘ I JAK TO MU NAUCZYCIEL POPRAWI?"... Tak, to nauczyciel ma poprawiać oceny, i nie wolno mu chorować, choruje specjalnie żeby skarbuś miał słabą ocenę.

c) oddzielny punkt na mojego faworyta. Bałwan całą lekcję drze się: kiedy przerwa? Kiedy ten dzwonek?! Ile do przerwy!!! Dostał uwagę, został odpytany, dostał jedynkę. Wariuje dalej. Mówię mu: posiedzisz kilka lat w tej klasie, to może się ogarniesz. Ale on się tego nie boi. W zeszłym roku nie zdał prawie z wszystkiego i co? Mamusia poleciała do kuratorium i kuratorium bez egzaminów i poprawek kazało ucznia przepchnąć do następnej klasy! W tym roku nie da się nad nim zapanować, ma same gole i śmieje się w twarz. Bo wie, że nic mu nikt nie zrobi. A reszta patrzy i też tak chce!

Nie mówię, że nauczyciele są święci. Znam środowisko z dwóch stron, lecz akcje nauczycieli może zostawię na inne wyznanie. Ale rodzicu zrozum: belfer po chemii czy innej polonistyce nie da sobie rady z ciężko upośledzonymi (w liceum miałam ucznia co nie umiał pisać. Naprawdę. Nauczyciel wspomagający pisał za niego egzamin gimnazjalny). Jak twoje dziecko ma naprawdę problemy, ślij go do szkoły specjalnej. Z pożytkiem dla niego i innych. Po drugie, zapraszam rodziców "skarbusi" na lekcje. W wielu przypadkach niestety brakuje wychowania wyniesionego z domu i opinia z ppp nic tu nie da. Szkoła nie wychowa ci dziecka. Nie od tego jest.

Podsumowując: szkoła dziś to nie to co pamiętamy z autopsji. Teraz to użeranie się z niewychowanymi bałwanami, których zachowanie przechodzi pojecie (np. zwyzywanie nauczyciela za to, że nie wypuści do łazienki minutę po długiej przerwie) lub nieporadne radzenie sobie z chorymi i upośledzonymi dziećmi przez nieprzygotowanego do takiej pracy nauczyciela (wcześniej pracowałam z orzeczeniowcami, którzy potrzebowali więcej czasu i uwagi, ale którzy byli w stanie radzić sobie w zwykłej szkole).

Niech rodzic sam przyjdzie i spróbuje ogarnąć np. upośledzoną dziewczynkę która rozpacza bo "spadł jej długopis i proszę dzwonić po mamę" i jednocześnie kilku brajanków skaczących po ławkach i rzucających scyzorykami w tablicę interaktywną. Nie przesadzam.... Dobrze pracowało mi się z 1 klasą... A gdzie miejsce na cel szkoły, naukę? Co z dziećmi, które są ambitne i chcą się uczyć?

Moja przygoda w podstawówce trwała krótko. Znalazłam szybko pracę w firmie. Uważam się za dobrego nauczyciela, chętnych na korki mam na pęczki dzięki poleceniom, w liceum uczniowie mi dziękowali za "nauczenie tego, że ten przedmiot da się lubić"... Niestety teraz nie da się rozwinąć skrzydeł ani swoich, ani tej resztki chętnych uczniów. Swoje dziecko chyba będę uczyć w domu...

by Chinskismok
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar CatGirl
32 32

Jak ja to doskonale znam... Do mnie jedna mamusia miała pretensje, że jej dziecko musi lekturę przeczytać. Straszne. Nie wiem skąd w rodzicach to przekonanie, że mają dzieci genialne i cały świat chce im zrobić krzywdę. Wybrałam pracę w szkole, bo lubię dzieci i lubię uczyć, a nie po to, by robić Brajankowi na złość.

Odpowiedz
avatar Bryanka
18 18

@CatGirl: Pewna ośmiolatka, na moje pytanie czemu nie pojawiła się na zajęciach bez uprzedzenia mnie, odpowiedziała stanowczym tonem, że "ma ważniejsze rzeczy na głowie". Nie wytrzymałam, parsknęłam śmiechem. Innym razem rodzice pewnego pięciolatka uznali, że będzie fajnie nie przyznawać się, że dziecko jest opóźnione. Zdarzyło się też, że jedna madka miała do mnie pretensje, że jej córka nie wykonuje ćwiczeń "jak ta pani, o tam, na końcu ujeżdżalni". Córka, lat 7, druga lekcja. Pani, lat 20, z czego połowa życia w siodle. Mam jednak tą przewagę nad nauczycielami szkolnymi, że problematyczne osoby mogę wpisać na tzw. "czarną listę", a poza tymi drobnymi problemami, kocham uczyć dzieci.

Odpowiedz
avatar Trepcio
17 19

Dzięki Tobie przypomniałem sobie. dlaczego odpuściłem sobie uczenie w szkole i zająłem się korepetycjami... Choć na Boginię, te 10 lat temu naprawdę było chyba sporo normalniej.

Odpowiedz
avatar szafa
16 16

@Trepcio: Oj to to. Ja nawet sobie korki odpuściłam z przedmiotów szkolnych, bo przychodzili ludzie z pretensjami pod tytułem "ja nienawidzę tego przedmiotu, nie chcę się go uczyć, niech mi pani go włoży do głowy za mnie" i uczę teraz tylko mojego rzadkiego języka, którego uczą się tylko hobbyści, którzy CHCĄ się uczyć.

Odpowiedz
avatar vezdohan
5 23

Jedyne rozwiązanie to znieść obowiązek szkolny. Za naukę trzeba płacić i to dużo. I już, dwa razy płacić za to samo bo się dziecku nie chciało uczyć – znają się środki wychowawcze. Jak ktoś chce to może państwowe egzaminy zdać, jak dobrze zda to stypendium dostanie. Proste i powszechnie znane rozwiązanie. Niestety narusza wiele interesów i nie przejdzie.

Odpowiedz
avatar Poluck
17 25

@vezdohan: nie rozumiem co to znowu za teoria spiskowa, że dzieci w szkole to jakiś interes. Głupie społeczeństwo łatwiej kontrolować. A zniesienie obowiązku szkolnego w obecnym stanie spowoduje masowy narodowy debilizm. Miliony niedouczonych, niewychowanych reproduktorów, beneficjentów jakże wspaniałego 500+. Dzieciaki jeszcze przed 18 urodzinami będą po 3-4 ciążach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
19 25

Dawniej jeden z drugim dostalby linika po lapie albo dvpie i w domu poprawke to by siedzial spokojnie.sasiadka tez twierdzi je jej dzieci maja adhd i cos tam jeszcze,jest tylko taki szczegol ze jak sasiad jest w domu to dzieciaki potrafia sie normalnie zachowywac ale on potrafi dac klapsa jak przeginaja albo zabrac tel i kompa pomimo placzu jesli wczesniejsze prosby nie pomogly.kiedys napisalem ze jak kot wchodzi na stol to trzeba go pstryknac w ucho to sie nauczy ze nie wolno.zostalem wyzwany od zwyrodnialcow sadystow nawet ktos po tym wpisie stwierdzil ze pale smieciami w piecu.zastanawiam sie co z takich ludzi wyrosnie i jak sobie poradza jak braknie mamusi i tatusia

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 15

@czaron: za zadne pieniadze bym sie nie zgodzil.prosze powiedz mi jak bezstresowo wytlumaczyc takiemu gowniarzowi ze nie wolno rzucac smieciami w nauczyciela albo wyzywac go .moze ta metoda wychowawcza nie jest dobra ale skuteczna.jak bylem w gimnazjum jeden gowniarz celowo na wf wybil szybe w kantorku,od wuefisty dostal liscia i potrafil pozniej normalnie sie zachowywac.mamusia zrobila afere o synusia a mlody pare lat pozniej zacpal sie na smierc

Odpowiedz
avatar SylaPopyla
-2 6

Uważam, że decyzja o zmianie zawodu była bardzo słuszna. Żaden pedagog nie powinien wyzywać dzieci od bałwanów itp., podważać diagnozy lekarskiej, ani odsyłać sprawnych umysłowo dzieci do szkoły specjalnej. Dla mnie są to jednoznaczne oznaki braku wiedzy na temat niepełnosprawności i pedagogiki specjalnej. Według mnie opisana sytuacja wynika ze zbyt dużego odsetka dzieci z orzeczeniem w stosunku do zdrowych, niekompetencji nauczyciela wspomagającego i braku współpracy nauczycieli z rodzicami. To, że dziecko na lekcji rzuca scyzorykiem wcale nie oznacza, że zachowuje się tak też w domu. Dzieci z dysfunkcjami zachowują się gorzej w sytuacjach stresowych i między innymi od tego jest nauczyciel wspomagający, żeby umiejętnie sobie z tym radzić. Jeśli nauczyciel tego nie rozumie, to na pewno sobie z tym nie poradzi. Na szczęście od tego roku nauczyciele wspomagający muszą zdobyć wykształcenie kierunkowe, więc może będzie poprawa.

Odpowiedz
Udostępnij