O rowerzystach jadących przez krzyżówkę na czerwonym już pisałem. Jednak to co się wydarzyło dzisiaj (tj. 23.12.2018) wieczorem to już przechodzi totalnie pojęcie.
Jadę sobie samochodem jednopasmową ulicą. Ruch jak to w niedzielę wieczorem niewielki. Dojeżdżam do jednej z głównych dwupasmówek w moim mieście i zatrzymuję się bo czerwone na sygnalizatorze. Z naprzeciwka również stoi samochód tak jak ja. Gdy zmienia się światło na zielone ruszam sobie spokojnie gdy nagle z mojej prawej przecina mi drogę czerwony pojazd starszego typu (marki nie jestem w stanie określić) i to na palącym się już jakiś czas czerwony,. Szczęście, że ja byłem jeszcze na wysokości pasa gdzie z mojej lewej nadjeżdżały auta a ten z naprzeciwka miał zielone opóźnione o 2 sekundy w porównaniu do mnie bo byłby dzwon jak nic (często tam jeżdżę więc znam układ świateł bardzo dobrze).
kierowcy
Czyli w skrócie: samochód przejechał na czerwonym ale nic się nie stało. Ja rozumiem, że takie sytuacje w życiu codziennym są piekielne i niebezpieczne, ale czy są od razu materiałem na historię? No nie zawsze. I nawet dodawanie szczegółów takich jak dzień tygodnia i trudność z określeniem marki samochodu (swoją drogą absolutnie nic nie wnoszące do historii) nie zrobią z tego wydarzenia czegos ciekawego.
Odpowiedz