Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzień dodawania historii. Koniec listopada i początek grudnia spędzałem w centrali mojej…

Dzień dodawania historii.

Koniec listopada i początek grudnia spędzałem w centrali mojej firmy w Niemczech. Nie pierwszy raz.
Firma wynajęła hotel, dała auto (elektryczne - mega frajda ;) ). Ale nie dała na wyżywienie. Zawsze jak jeździłem do Niemiec, była tam moja szefowa, spaliśmy w jednym hotelu i to ona była moim sponsorem i tzw. 'hostem', więc płaciła za wszystko, nawet za alkohol ;)

Tym razem szefowa była w Holandii i uznała, że znam już biuro, ludzi, miasteczko na tyle dobrze, że nie muszę mieć 'hosta'.

Dzwonię do oddziału Wielka Brytania i pytam naszej 'dyrektor sekretariatu' - bo taki sobie nadała tytuł (jest jedynym pracownikiem sekretariatu), czy dostanę delegacyjne pieniądze, czy mam sam płacić i zbierać rachunki, itp.
Odpowiedziała, że mi się nic nie należy, bo takie przepisy w UK, że się nie należy. Że dobra wola firmy, nasza daje hotel i samochód, ale wyżywienie we własnym zakresie 'bo jak jesteś na miejscu, to też wydajesz na jedzenie'.

No i tak sobie wydałem 300 euro.

Po powrocie dzwoni moja szefowa z Holandii (dział IT jest trochę porozrzucany po świecie i mimo, że należę do działu mojej szefowej, ona mieszka w Holandii i ma umowę z centralą w Niemczech, ja wolałem podpisać kontrakt z oddziałem UK - kwestie podatkowe), pytając jak mi się wyjazd udał. Zgodnie z prawdą powiedziałem, że jestem zachwycony szkoleniami, tym, że mogłem się spotkać z ludźmi i powspominać początki naszego oddziału (które były ekstremalnie trudne), no cud miód i orzeszki, ale teraz muszę oszczędzać, bo przecież wydałem 300 euro...

Pogadaliśmy 15 minut i się pożegnaliśmy, a po pół godzinie kolejny telefon - dzwoni nasz CEO. Prawie na baczność odbieram (ostatnio jak dzwonił to powiedział, że docenia moją pracę, ale jak się nie wezmę w garść to mnie zwolni :D )

CEO: Herr Bleeee, na co pan wydał u nas tyle pieniędzy?
Bleeee: Jedzenie głównie. Kebab, dwa razy meksykańska restauracja, etc.
CEO: No, ale ma pan rachunki? Przecież panu się zwrot należy! W domu sobie może pan ugotować, a jak pan w hotelu nocuje, to jest pan zmuszony jeść w restauracji.
B: Eeeee, no nie mam rachunków, a przynajmniej nie wszystkie, bo DS (dyrektor sekretariatu) powiedziała, że mi się nie należy zwrot.
CEO: Jak to? Pan zapisze na kartce mniej więcej gdzie i za ile pan zjadł, jak było kartą płacone to może pan dołączyć wydruk z karty... I pan da tej kobiecie...

2 dni później zanoszę moje menu z orientacyjnymi cenami.

DS: Po co mi to? Ja ci bez rachunków nie zapłacę za to!
B: CEO powiedział...
DS: CEO jest szefem w centrali, tutaj ja jestem dyrektorem!
B: No ok, przedzwonię do niego. Poza tym mnie okłamałaś mówiąc, że nie należy mi się nic.
DS: JA NIC TAKIEGO NIE MÓWIŁAM.

Po kolejnych 4 dniach dostałem przelew, prosto z niemieckiego konta, nie 'naszego' brytyjskiego. Na trochę więcej niż to, co wypisałem na kartce.

Co ciekawe, rozmawiałem z innymi managerami u nas w oddziale, którzy też na początku byli na szkoleniu w Niemczech. DS też im powiedziała, że nic się im nie należy.

Ja rozumiem, gdyby firma bankrutowała, albo DS płaciła ze swoich własnych pieniędzy. Ale ona to robi po prostu złośliwie, chyba po to, żeby pokazać swoją 'władzę'.
Czekam teraz tylko na jej potknięcie, bo będę każde notował. Każdy wyjazd po kanapkę służbowym autem. Każdą puszkę coca-coli zero, za którą zapłaci służbową kartą będę zgłaszał... Ach, bo zapomniałem dodać: DS robi u nas zakupy (kawa, herbata, ciasteczka). I jak jedzie do marketu, to zawsze kupuje sobie colę zero ze służbowej karty - za fatygę. Jak się bawić to się bawić ;)

by bleeee
Dodaj nowy komentarz
avatar TakaFrancuska
6 6

Dlatego warto jest znac prawo odnosnie delegacji w panstwie w ktorym jest sie zatrudnionym. W Angli w odróznieniu od Polski, nie ma tzw diet. Tam za wszystko placi pracodawca do okreslonej kwoty. Okolo 30 funtow na osobe za obiad jest (nie wiem czy to jest liczone na dzien czy tylko sam 1 posilek... Bo u nas zwykle ludzie za lunche w pracy placa sami, a obiado/kolacje ida wlasnie na koszt firmy). I to jest to minimum jakie firma musi ci zapewnic. W polsce masz diete 26 funtow dziennie w UK, a krajowa 30zl dziennie i pracodawcy nie obchodzi na co do wydasz...

Odpowiedz
avatar bleeee
1 1

@TakaFrancuska: Prawo w Wielkiej Brytanii wymaga od pracodawcy pokrycia kosztów, których pracownik nie poniósłby, gdyby nie przebywał na delegacji. A zatem muszą pokryć nocleg, ale wyżywienia nie muszą pokrywać (bo w domu też się żywisz). Prawo w UK to zupełnie inna bajka, nie jest ono przyjazne pracownikowi, jak się nam wydaje. Niech przykładem będzie to, że można pracownika zwolnić, bo przebywa na zwolnieniu chorobowym - jeśli jest to zwolnienie lekarskie nie wynikające z wypadku i liczba zachorowań w danym okresie przekracza tzw. liczbę okazji - czyli kontrakt określa ile dni lub ile razy w roku możemy zachorować. Mój poprzedni pracodawca dawał 3 okazje, nie więcej niż łącznie 15 dni w roku kalendarzowym. A wracając do diety - nie ma czegoś takiego, to tylko dobra wola firmy.

Odpowiedz
avatar MyCha
2 2

@bleeee: W Polsce dieta jest obowiązkowa. Co do tego, że będąc w domu też się je. Tylko, że nie każdy posiłek w knajpie bo ma się dostęp do swojej kuchni. Z resztą zawsze można zostać wysłanym do kraju gdzie jedzenie jest zwyczajnie droższe.

Odpowiedz
avatar bleeee
2 2

@MyCha: Ale ja nie w Polsce jestem. I wiem, ze w Polsce jest obowiazkowa dieta :D

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

Następnym razem, jak zrobi taki numer, to zażądać potwierdzenia na piśmie, że firma nie pokrywa kosztów wyżywienia. Nie wiem, czy nagranie może zostać uznane za dowód czy jednak nagrywanie bez czyjejś zgody jest nielegalne.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 2

@pasjonatpl: nagranie zalezy, w PL "zasada owocow zatrutego drzewa" nie dziala- tzn tylko dowody zdobyte bezposrednio nielegalnie nie sa wykorzystywane w sprawie, nagranie bez zgody przejdzie, nie wiem, jak jest w UK czy w Niemczech, w USA natomiast zasada ta dziala i wszystko musi byc zdobyte oficjalnie

Odpowiedz
avatar Najlepshy
5 5

W USA mamy firmowe karty American Express, którymi płacimy za hotele, 2 pełne posiłki dziennie w restauracjach. Nie ma oficjalnie czegoś takiego, jak dieta dzienna, po prostu każdy wie, że restauracja ileś tam kosztuje i trzeba zapłacić. Nikt oczywiście nie przesadza i nie jada w wykwintnych restauracjach, raczej w takich rodzaju "family restaurant" i jeszcze przez ostatnie -naście lat nikt się nie przyczepił, że coś tam za dużo się wydało. Skoro pracownik w delegacji coś tam wydał, to znaczy, że po prostu musiał tyle wydać i koniec... Stąd też nikt nas specjalnie nie ogranicza w takich wydatkach, ważne, żeby zachować paragony, bo firma odlicza to od podstawy opodatkowania. I każdy każdemu ufa...

Odpowiedz
avatar bazienka
3 3

Skrzyknij sie z pozostalymi i wystosujcie oficjalna zbiorowa skarge do jej przelozonego albo jeszcze oczko wyzej.

Odpowiedz
avatar bleeee
-2 2

@bazienka: Tak to tutaj nie działa. Poza tym - nikt nie powiedział, że jej nie lubimy, albo, że jest złą sekretarką. Ale w tej sprawie z jakiegoś powodu jest piekielna :)

Odpowiedz
avatar bleeee
2 4

@bazienka: Pokaż mi jedną petycję pracowników 'ze skargą', która rzeczywiście coś zmieniła? :)

Odpowiedz
Udostępnij