Dokładnie dwa lata temu odebrałam klucze od domu i mogłam się zacząć przeprowadzać "na swoje”. I przypomniała mi się dzisiaj taka trochę śmieszna, a z dalszej perspektywy trochę żałosna, historyjka.
Byłam wtedy "happily single", co nie przeszkadzało mi od czasu do czasu korzystać z portali randkowych w celu znalezienia tego jedynego.
W ten sposób, kilka lat wcześniej, poznałam Henia.
Sporo rozmawialiśmy przez telefon, poszliśmy nawet na randkę, ale nic nie zaiskrzyło.
Utrzymywaliśmy jednak kontakt, jakieś tam życzenia świąteczne, niezobowiązujące rozmowy, Henio skorzystał też z mojej znajomości angielskiego i umiejętności pisania formalnych listów do instytucji państwowych, za co odwdzięczył się zaproszeniem na pizzę.
Szczerze mówiąc, miałam wrażenie, że Henio "trzyma mnie w rezerwie", jakby mu nic innego nie wyszło. :-) Nie przeszkadzało mi to - ja nie trzymałam go nawet w rezerwie, po prostu uważałam za znajomego.
I w końcu odebrałam klucze do własnych czterech kątów, czym nie omieszkałam się pochwalić na Facebooku.
Parę tygodni później zaczęłam się również spotykać z K, z którym jestem do dzisiaj.
I tak pewnego dnia, bodajże w styczniu, może lutym, zadzwonił Henio. Zwyczajowa gadka-szmatka, co słychać, itp. itd., jak również gratulacje z powodu kupna domu. I żartobliwe pytanie: "To co, jak masz już dom i samochód, to teraz ci pewnie faceta do szczęścia brakuje?”.
Miałam wrażenie, że właśnie zostałam awansowana z rezerwy do ekstraklasy, niestety nie na długo...
"Tak, ale już nad tym pracuję, za pół godziny idę do kina z K, spotykamy się od jakiegoś czasu”.
Po tym moim zdaniu Henio szybko się pożegnał i od tamtej pory nie odzywał. Nawet na życzenia świąteczne nie odpowiedział...
Tak więc, panie i panowie: trzymanie kandydata na drugą połówkę w rezerwie przez dwa czy trzy lata nie popłaca... Deklarujcie się szybciej, to unikniecie rozczarowania...
Za to Ty się uchroniłaś przed pasożytem :D
OdpowiedzPewnie kolejna dziewczyna z rezerw dostała ten "zaszczyt" i awansowała do pierwszego składu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 grudnia 2018 o 19:07
@rodzynek2: nie wiem, nie zastanawiam się. Od tak mi się przypomniało na drugą rocznicę kupna domu :-) trochę piekielne, że ludzie mierzą innych według posiadanego majątku. I wiem, że mało odkrywcze, bo zawsze tak było, ale jednak...
Odpowiedz@GoshC: Biedny nie znaczy gorszy. :)
Odpowiedz@boom_boom: wiem, ale powiedz to takiemu Heniowi. Poza tym, nie oszukujmy się: ten "mój dom" będzie naprawdę mój za dwadzieścia parę lat, jak już spłacę kredyt. Do bogatych wcale nie należę, ot, normalna osoba, która miała dość pomnażania czyjegoś majątku :-)
Odpowiedz@GoshC: Chłopak dzwoni do Ciebie, gratuluje Ci zakupu mieszkania i żartem napomyka o "facecie do kompletu", a Ty w tym momencie gasisz go, że spotykasz się z kimś i "ZA PÓŁ GODZINY wychodzisz". To jak miał zareagować? Gdybyś powiedziała "DZISIAJ wychodzimy" - wyglądałoby to zupełnie inaczej. A tak - wyszło, że złapałaś chłopa, więc szkoda Ci czasu na gadki ze znajomym i go po prostu spławiasz.
Odpowiedzhttps://sjp.pl/utylizowa%C4%87 A u ciebie na co przerobił "znajomość angielskiego i umiejętność pisania formalnych listów do instytucji państwowych"
Odpowiedz@FrancuzNL: Kalka z angielskiego "utilise", czyli wykorzystywać. Ale fakt, bardzo brzydko wygląda to w tekście pisanym po polsku ;)
Odpowiedz@kitusiek: W tekście pisanym po polsku to wygląda niedopuszczalnie! Ludziom już chyba kompletnie odwala na punkcie "kalek" z angielskiego (i nie tylko). Nie rozumiem, co to za durna maniera jest? Ostatnio jedna z autorek była "przekwalifikowana", w sensie - miała za wysokie kwalifikacje. W dodatku była tłumaczką, podobno.
Odpowiedz@Armagedon: poprawione. Niestety, wiem że to kiepskie tłumaczenie, ale 14 lat mieszkania za granicą, pracy z Anglikami oraz posiadanie partnera Anglika robią swoje pomimo największych starań. W przeciwieństwie do większości znanych mi tutaj Polaków, polskiej telewizji nie mam i nie oglądam. Angielskiej zresztą też nie :-) czasem serial na Netflixie, czasem książka.
OdpowiedzA co w tym wszystkim jest piekielnego? O ten humorystyczny akcent już nie pytam, bo ewidentnie go tutaj nie widać.
OdpowiedzChłopak pewnie coś jednak do Ciebie czuł, Ty to nazywasz 'byciem w rezerwie' ale trzeba by drugiej strony wysłuchać. Po czym się dowiaduje, że związałaś sie z kimś innym i się odczepił. Czego w sumie innego oczekiwać? Że Cię będzie nachodził i wyznawał miłość? Ty by dopiero było piekielne, bo tak, to wcale ta historia piekielna nie jest.
Odpowiedz@JW3333: Piekielność tkwi w tym, że uczucia Henia objawiły się dopiero wtedy, gdy dowiedział się, że autorka kupiła dom. Przed tym wydarzeniem nie próbował nawet zaprosić na drugą randkę, a po nim zakończył wszelkie kontakty. Co to było, jeśli nie rezerwa i szukanie okazji?
OdpowiedzCzy wy czasem nie przesadzacie? Singiel i singielka (po nieudanym sparowaniu) utrzymują znajomość na czysto koleżeńskiej stopie. Przy okazji gratulacji z powodu zakupu mieszkania, chłopak dowiaduje się, że dziewczyna jest już w związku, więc dochodzi do wniosku, że czasy "angielskiego za pizzę" i tak się już skończyły, więc nie ma sensu wcinać się między wódkę a zakąskę. Uwaga o mężu to był, moim zdaniem, niewinny żart, jak najbardziej na miejscu, zważywszy na długoletnią znajomość niedoszłej pary. W każdym razie na oświadczyny to nie wyglądało.
OdpowiedzPanom w dzisiejszych czasach brakuje męskości :) Oczywiście niektorym tylko :)
OdpowiedzOn był Tobą niezainteresowany od samego początku i nić i tak by z tego nie było, chyba że miał problemy z własną psychiką.
Odpowiedz