Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Daaawno nic nie dodawałem. :) Trochę się w życiu pozmieniało i pomieszało,…

Daaawno nic nie dodawałem. :)
Trochę się w życiu pozmieniało i pomieszało, ale kilka (niebawem będzie 4) lat temu wylądowałem (bez języka) w kraju 'rządzonym' od ponad 66 lat przez Elżbietę II. Zapytacie dlaczego? Przeczytajcie historię o piekielnym szefie.


W Polsce pracowałem w dużej firmie zajmującej się...nieważne czym :D Jako piewszy asystent Pana Wiceprezesa, właściciela spółki. Asystentów było 3-4 (poza mną i Panem 'Staśkiem' - imię zmienione) zmieniali się oni dość często, bo PW był...specyficzny i bardzo wymagający. Od innych. Jako pierwszy asystent żyłem Jego życiem, Jego spotkaniami, Jego pracą (którą najczęściej sam musiałem wykonać). Płacił bardzo dobrze, ja lubiłem wyzwania, więc było dobrze. Przez grubo ponad 3 lata.

Akt. 1.
Wtorek. 8.20 Biuro Bleeee.
PW (radośnie): Panie Bleee, projekt dla klienta XXX (kolejna gigantyczna Polska firma z branży, powiedzmy, drzewnej) gotowy do druku? Chciałbym się zapoznać zanim pojedziemy na spokanie.
Bleeee: Jaki projekt? Jakie spotkanie?
PW: Jutro jedziemy, na pewno Panu mówiłem. W każdym razie o 15 mamy jutro spokanie w Warszawie. Tam wielkiego projektu nie trzeba, góra 60-70 stron.
B(MYSLI):K... 60-70 tekstu, w oparciu o obowiązujące przepisy, dla klienta z branży o której nic nie wiem. Na jutro...
B: Nie ma szans. Nic nie wiem...
PW: Da Pan radę.
B(Debil): spróbuję.

Spędziłem 19 godzin przygotowując projekt, kolejne 7 szlifując go i sprawdzając czy to, co obiecam będzie zgodne z polskimi przepisami.
Zdążyłem. 76 stron, czcionka 12. Nie byłem w stanie drukować, więc wysłałem projekt do PW mailem i pojechałem wziąć prysznic przed wyjazdem na spotkanie.

Akt 2.
Środa, 15.00. Biuro klienta.
PW: Serdecznie dziękujemy za szansę przedstawienia naszej oferty dla Państwa firmy, szczegóły za chwilę przedstawi pan Bleeee, w międzyczasie opowiem o naszej firmie i rozdam państwu po egzemplarzu projektu...

Bam. Projekt, oprawiony jak praca magisterska ląduje przed moim umęczonym obliczem. Myślę: super, nie spałem od ponad 30 godzin, ciekawe czy zasnę w trakcie prezentowania 'NASZEGO' projektu.

Podczas gdy PW opowiadał o 20-letniej historii mojej firmy postanowiłem otworzyć 'NASZ' projekt.

Strona tytułowa.

PROJEKT DLA FIRMY XXX

Podstawa prawna YYY YYY YYYY

Autor: Pan Wiceprezes

Co k...a. Może ze zmęczenia, nazwiska mamy podobne, możne niedowidzę. Ale czytam znowu:

Autor: Pan Wiceprezes

Przeglądam każdą stronę, szukając choćby mojego inicjału. NIC. ZERO.

B: Przepraszam, muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.
Wyszedłem, zapaliłem mentolowego. Po 15 minutach wyszedł PW.
PW: Co jest, panie Bleeee? Tam czekają na prezentację.
B: To niech AUTOR ją zaprezentuje. Nie mój cyrk, nie moje małpy.
PW: ALE PRZECIEŻ JA TEGO NAWET NIE CZYTAŁEM! Proszę natychmiast wracać, bo pojadę po premii!
B: Trudno, życzę miłego dnia. Wezmę taksówkę do Bydgoszczy. Wypowiedzenie zostawię na biurku, nie musi Pan podpisywać.


Po powrocie do domu zadzwoniłem do znajomej i powiedziałem, że jestem wolny. Poczułem się niesamowicie. Wiedziałem, że mam dość pieniędzy, żeby odbić sobie te 4 lata bez normalnego urlopu. A że ona leciała do kuzynki do Anglii - tydzień później siedziałem w samolocie do Londynu, nie wiedząc, że będą to najdłuższe wakacje w moim życiu.

Posłowie.
PW rozpaczał, obiecywał gruszki na wierzbie, zorganizował imprezę pożegnalną, dał mi bardzo dużo prezentów (włączając nowy telefon, który był moim służbowym). Czasem dzwoni, pyta co u mnie. Tak, dzwoni do dzisiaj, mimo, ze minęły blisko 4 lata. Bo 'Stasiek', który miał być moim następcą powiedział, że choćby mu złote góry dał - on chce być 'drugim' z bardzo ograniczonym kontaktem z PW. A kto został pierwszym? Cóż, wakat, rekordzistka wytrzymała 7 tygodni, z czego 2 na zwolnieniu lekarskim od lekarza psychiatry.

Kurtyna.

Praca Janusz projekt zagranica oszustwo

by bleeee
Dodaj nowy komentarz
avatar andtwo
15 17

U mnie w biurze też jest taka kobietka, już przed emeryturą. Dostała projekt, potrzebowała na niego 4 dni z nadgodzinami. Ale wyskoczyło coś jeszcze i dyrektorka na jutro to chce (robota na dwa dni z nadgodzinami). Na pytanie, czy ma przestać robić ten pierwszy projekt, odpowiedź: oczywiście, że nie. Oba są bardzo pilne, zrobi pani? Tak zrobię...

Odpowiedz
avatar Vampi
12 16

@andtwo: I takie wlasnie niewolnice pracy utwierdzaja w przekonaniu pracodawce, ze z pracownikiem mozna robic wszystko za grosze. WIELKIE DZIEKI !!

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 4

@Vampi: Częściowo masz rację, ale niestety sytuacja jest bardziej skomplikowana. Zwłaszcza w przypadku starszych ludzi. Nawet jak nie mają mentalności niewolnika i wiedzą, że najlepiej byłoby po prostu się postawić, to ryzykują zwolnieniem. Problem nie tkwi w postawie jednostki, ale w postawie ogółu. Gdyby z tytułu odmowy miała problemy, ale wszyscy solidarnie stanęli by po jej stronie, a może nawet ogłosiliby strajk, to super. Ale w wielu przypadkach w Polsce ludzie będą tylko marudzić, a nie zrobią nic. Tak więc mamy kogoś, kto chce dotrwać do emerytury i ma przełożona zleciła jej za dużo pracy. Ok. Może się postawić. Ale jak ją zwolni, to kto przyjmie pracownicę w tym wieku? Chyba że aż tak się w Polse pozmieniało od mojego wyjazdu, ale jakieś 10 lat temu bezrobotny po 40-tce musiał mieć naprawdę dobre kwalifikacje, żeby bez większych problemów znaleźć pracę.

Odpowiedz
avatar manius
5 5

@andtwo: dlatego należy zawsze zawyżać ilość czasu potrzebną na zrobienie projektu "dla kogoś" (czytaj: za kogoś). U mnie działa to tak Cwaniak: to ile Ci to zajmie? Ja: Sądzę, że ze 2 tygodnie Cwaniak: 2 tygodnie? Chyba żartujesz? Oszalałeś? Ja: Masz rację, to raczej trzy tygodnie. Cwaniak: nie, no dobra, niech będzie dwa. I jeśli już naprawdę muszę coś takiego zrobić to robię to w 1.5 tygodnia. Działa zawsze.

Odpowiedz
avatar bleeee
1 1

@manius: To zależy. Ja pracuję teraz w IT i mogę sobie na to pozwolić. Ale w pracy, o której piszę, nikt nikogo nie pytał 'Ile czasu Ci to zajmnie?', bo to nikogo nie obchodziło. Deadline był ustalony przez spotkanie z klientem i mogłeś sobie mówić, że potrzebujesz 6 lat, jak klient był umówiony na 15, to projekt miał być na 15. Koniec dyskusji. Pewnie możnaby klientom odmówić - ale z czego firma by płaciła pensje? Można by przełożyć spotkanie - ale my się spotykaliśmy z dużymi firmami. Ich zarząd czy też dział finansowo-księgowy to nie pan Maniek, który zawsze tę godzinkę wygospodaruje na nowe spotkanie. Czasem podchody robiło się miesiącami (i wtedy był czas na projekt) a czasem zadzwonił prezes firmy X i mówił 'Zwolnił mi się termin w przyszłą środę' :D

Odpowiedz
avatar manius
1 1

@bleeee: Zawalenie jednego czy dwóch innych projektów przez takie coś "na ostatnią chwilę" też potrafi zdziałać cuda. A jeszcze ciekawiej jest jeśli masz dwa takie "last minute" i trzeba wybierać. Ja po dwóch sytuacjach typu "near death experience" z powodu przepracowania, odpuściłem. Szkoda zdrowia na robienie komuś dobrze a jeśli w firmie A zarabiam X kosztem zdrowia, a w firmie B będę zarabiał X-20% i będę zdrowy i zadowolony to wybór jest chyba oczywisty. Rozumiem też spotkania z zarządami, prezesami itp. Ale na betonowych przełożonych dobry jest jedynie młot udarowy w postaci "niedorobionych" projektów.

Odpowiedz
avatar bleeee
1 1

@manius: Caly 'myk' w tej firmie polegal na tym, ze ja mialem podstawowa pensje, jednoczesnie dzialalnosc na ktora dostawalem 'premie', ktora byla okreslonym procentem z zysku firmy z ostaniego miesiaca. Wiec zawalanie projektow nie wchodzilo w gre. Poza tym - rzucilem te prace :)

Odpowiedz
avatar manius
0 0

@bleeee: Sądzę, że Twoi "przełożeni" również swoje premie mieli uzależnione od realizacji projektów. A jeśli nie to ciekaw jestem, czy im też by zabierali premie gdy to oni zawalali projekty :)

Odpowiedz
avatar bleeee
0 0

@manius: Czlonkowie zarzadu nie pobierali 'premii' jako, ze byli wspolwlascicielami firmy. Zasada podzialu zysku byla taka, ze firma musi zarobic miesiecznie X i 5 zer, 'zeby sie utrzymac'. I to byl zysk, ktory nie byl wliczany w system premiowy, a kasa szla do wspolwlascicieli (bo zysk to jak wiadomo dochod plus koszty utrzymania biur, samochodow i pracownikow :) I dopiero powyzej tej kwoty zarzad dzielil sie z kilkoma 'ulubionymi' pracownikami. Wiec im 'rybkalo' czy zarobimy 100 000 czy 10 000 000 - ich kasa bedzie sie zgadzala :D

Odpowiedz
avatar manius
0 0

@bleeee: zysk to dochód plus koszty czy dochód minus koszty :) ?

Odpowiedz
avatar bleeee
0 0

@manius: Zle to ujalem - wiec X i 5 zer to juz byl zysk firmy. Czyli minus koszty pracownikow, biur itp. Powiedzmy, ze to byla 'wyplata' zarzadu. Dopiero wszystko powyzej szlo na 'nasze' premie.

Odpowiedz
avatar PooH77
2 14

Weź, proszę, wyyeb tę kurtynę...

Odpowiedz
avatar wkurzonababa
0 2

I co przez trzy lata to była pierwsza taka sytuacja? Ciężko mi w to uwierzyć.

Odpowiedz
avatar bleeee
6 6

@wkurzonababa: Słyszałaś o kropli, która przelwa czarę goryczy? I tak, taka sytuacja wydarzyła się po raz pierwszy. Zawsze to ja drukowałem projekty. Więc PW nie mógł nic zmienić. A na stronie tytułowej widniało moje nazwisko jako autora i PW jako 'współpraca'. Jeśli klient był duży i ważny, to dawałem PW jako pierwszego autora. I tak to działało przez te lata. Aż nagle poczuł wolność druku i oprawy :)

Odpowiedz
avatar obserwator
-1 1

Później wielki raban, że polskie firmy zdychają, jedna po drugiej, a zagraniczne je wypierają.

Odpowiedz
avatar glan
0 0

Brzmi jak pewna firma na N z prezesem o nazwisku na O z centralnej części polski. Trafiłem czy jest takich więcej? ;)

Odpowiedz
avatar bleeee
0 0

@glan: Jest takich firm od groma :) I co druga korporacja dziala w ten sposob. Wycisnac z pracownika ile sie da.

Odpowiedz
avatar polaquita
0 0

No identyko jak mój eks szef Marcinek.

Odpowiedz
Udostępnij