Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kupujmy Polskie Produkty! Jeszcze nie tak dawno takie hasło rozbrzmiewało na ustach…

Kupujmy Polskie Produkty!

Jeszcze nie tak dawno takie hasło rozbrzmiewało na ustach każdego patrioty, zwłaszcza tych "Na Pokaz". Częstą odpowiedzią było, że nas na nie nie stać, a dziś jestem w stanie od krzyknąć "GDZIE?!" Bo powoli zabiera nam się wybór...

Mieszkam w okolicy 50 tysięcznego miasta na wschodzie. Żaden gigant, ale oprócz mnie tam na zakupy przyjeżdżają ludzie z 6 (!) okolicznych miasteczek. Wiadomo jak wyglądają zakupy w mojej i takiej sytuacji. Jedzie się, często nie w pojedynkę, pod super/hiper market i ładuje wózki do pełna... Tylko czym...

W mieście jest 5 normalnych supermarketów, łącznie 4 dyskonty dwóch gigantów, 2 galerie handlowe, 2 markety budowlane i niezliczona ilość Ropuszek, które już niemal wyparły osiedlowe sklepiki... Czyli nawet tu nie ma wyboru...

Tak chodząc pomiędzy półkami, od kilku lat obserwuje dziwne zjawisko. Marki znikają z półek. Pamiętam jak wchodziły supermarkety. To był prawdziwy szał, można było wszystko kupić. Wybór, a co za tym idzie różnice cen były ogromne. Dziś jest już tragedia i nie ważne gdzie pójdę. Poszczególne sklepy różnią się jedynie zasięgiem w okrojeniu asortymentu. A najgorzej jest sklepie do którego mam najbliżej i to na jego przykładzie opiszę sytuację. Od czasu do czasu pojawiały się promocje przekraczające zdrowy rozsądek. Tak to wyglądało jakby mieli po kilka palet towaru z krótkim terminem ważności, ale wszystko było w porządku. Od kasjerki dowiedziałem się, że to "Kasowanie Marki". Promocje już powoli się kończą, bo niewiele już na półkach zostało... Większość działów już należy do gigantów. Oprócz nich jest trochę marek premium, trochę marki własnej marketu, która nie odbiega ceną i jakością od gigantów, oraz najtańsze produkty które obawiam się, że zaszkodzą zdrowiu mojemu i mojej rodziny. A gdzie reszta asortymentu? Gdzie mniejsze, lokalne produkty, które nie przerażają ceną, a są dobrej jakości.

Nie jestem bogaczem by kupować marki premium na co dzień. Na gigantów też często mnie nie stać, a ich jakość, przynajmniej dla mnie, jest stanowczo za niska w porównaniu do ceny. Czasami biorę marki własne, ale to też trzeba wiedzieć co brać. Skąd więc wiem, że lokalni producenci jeszcze istnieją. Bo czasami los rzuci mnie gdzieś poza markety u mnie w mieście. Czasami jest to osiedlowy sklepik gdzieś w zakazanej dzielnicy, gdzie jest po kilka produktów. Czasami gdzieś w knajpce lub na stołówce coś się zauważy. Czasami od znajomych. Do napisania historii finalnie skłoniła mnie wizyta w większym, wojewódzkim mieście. W tamtejszym hipermarkecie jeszcze były produkty tych małych lokalnych firm. Zastanawiałem się czy by nie robić zakupów w mieście wojewódzkim, ale to trochę za daleko, osiedlowe sklepiki też odpadają, a na hurtownie, czy bezpośrednio od producenta...

Puki co boję się tej sytuacji. Idę do sklepu i nie wiem co kupić. To za drogie, to ohydne, tego nawet pies nie chce jeść... Chcę kupować lokalne produkty, nie tylko z potrzeby patriotycznego serca, ale nie mogę. Problem jest poważny.

sklepy

by szczerbus9
Dodaj nowy komentarz
avatar SaraRajker
2 16

Marki własne to to premium tylko bez kasy na reklamę. Culineo - Potravka o ile się nie mylę. Agent MAX - Unilever(Domestos). Wogóle Unilever dla Biedry połowę asortymentu robi, czyli jako marki własne sprzedają produkty Knorr, Nestle, Delma, Domestos itp. I nie są to gorsze wyroby, tylko inne etykiety. Wiem, bo pracowałam w "Unileverze". Nie zmienialiśmy nic, poza progrsmem drukującym na lini pakującej. Kwestia czytania etykiet - gdzie i lrzrz kogo dla kogo wyprodukowane. A co do "kupuj polskie" - nigdy nie kupuję, bo polskie, bo nie ma korelacji między wysoką jakością a wysoką ceną. Wręcz przeciwnie.

Odpowiedz
avatar szczerbus9
-2 4

@SaraRajker: Wiem o tym, że marki własne są gigantów. Te co wymieniłeś traktuję jako gigantów. Tylko właśnie jakość ostatnio leci szalenie w dół. Kiedyś wydaje mi się wszystko było lepsze, a dziś... A dziś jak wspominałem trzeba wiedzieć co brać...

Odpowiedz
avatar SaraRajker
-2 8

@szczerbus9: wiesz, my jemy banany, których smak 50lat temu był nieznany. Za kolejne pokolenie będą znowu inny smak miały. I nawet nie chodzi o straszenie gmo, pestecydami itp. normalna w świecie ewolucja też ma swoke do powiedzenia. A często jest tak, że idzie taka "paniusia" ona nie kupi nic, co nie ma reklamybw TV w najlepszym czasie antenowym, a z drugiej strony przymiera głodem, bo jej na to nie stać... A co do marketów fakt - właśnie wróciłam z uzupełnienia zapasów. Nie chciało mi się iść 3 ulice dalej do Biedry i wylądiwałam w Sano - zapłaciłam ponad 100zł za zakupy tylko na kolacje, a żadnych mi znanych nie było marek, więc nawet nie wiem czy jadalne, więc może się okazać, że mąż sam będzie jadł. W Biedrze bym miała za te pieniądze 3 razy tyle w koszyku i pewność, że zjadliwe. Więc też podatek od lenistwa trzeba zapłacić.

Odpowiedz
avatar kurkaxkurka
4 10

@SaraRajker: To że pracowałeś w fabryce Unilevera nie znaczy, że znasz cały rynek. Przynajmniej jedna z firm, które wymieniłeś nie produktuje marek własnych. Wiem, bo tam pracuję. Co więcej, stonka proponowała, że może warto byłoby spróbować - potanić receptury/zrobić nietypową wielkość opakowania, ale firma się na szczęście nie zgodziła. Jak czytam składy marek własnych to raczej rzadko są one "czyste".

Odpowiedz
avatar krzycho1
0 0

@kurkaxkurka: piszesz o majonezie kieleckim?

Odpowiedz
avatar Bubu2016
12 20

Co to "puki"?

Odpowiedz
avatar mruk
10 16

@incomperta: to nie jest drobiazg, serio...

Odpowiedz
avatar greggor
1 5

@Bubu2016: Jest takie malajskie przekleństwo "puki mai!", może o to chodziło?

Odpowiedz
avatar Zunrin
2 6

Ale bajer dodatkowo jest taki, że niektóre sieci niektórych głównych marek z danego segmentu nie mają. Jak idę do sklepu sieci X, to wiem, że nie dostanę tam Red Bulla. Mogę go kupić w sieci Y, ale tam jakoś nie wiedziałem Marsa czy Snickersa.

Odpowiedz
avatar singri
3 5

@Zunrin: Dokładnie. Ja np nie mogę ostatnio normalnie wejść do sklepu i kupić towaru tak luksusowego jak kawa "Pedros". A tak się składa, że jest to jedyna z niedrogich kaw, jaka mi smakuje. I jest tylko w jednym sklepie w naszym mieście. Specjalnie po kawę tam jeździmy :/

Odpowiedz
avatar SaraRajker
3 5

@Zunrin: Długi w Biedrze nie było Pepsi. A teraz incola i pepsi są, ale tylko w "niewymiarowych" opakowaniach. Tak samo cola w Macu a w KFC pepsi - zależy jaki koncern ma kontrakt (bo nie chce produktów konkurencji na półkach).

Odpowiedz
avatar szczerbus9
0 6

@Zunrin, @singri: O tym właśnie piszę... Hala wielka jak hangar, półek nastawiane, a jak się wejdzie to całe połacie jednej marki... W tym opisanym jako mi najbliższym półkia z kawą ma co najmniej 16 metrów. Większość to X i Y, jest trochę własnej i jednej premium... X nie nadaje się do picia tak samo jak własna, Y jest droga, a równa się z nieporównywalnie tańszym pedrosem...

Odpowiedz
avatar rodzynek2
13 13

@SaraRajker: Taka była zawsze strategia działania dyskontów. Zamiast kupować np. masło- po trochu od kilkunastu producentów, to lepiej kupić dużo u jednego, góra dwóch, czy trzech. Bo kupić dużo u jednego dostawcy, to możliwość wynegocjowania niższej ceny, no i transportów jest mniej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 8

@rodzynek2: no i nie bez przyczyny delikatesy uznawane za premium były, ale w mocno ograniczonej ilości i padły. A one miały właśnie niewielkie ilości, ale wszystkiego było do wyboru i do koloru. A i asortyment często się zmieniał. Ale padło, bo nie wytrzymali konkurencji "oszą" i innych "karfurów".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

No cóż - po części jest to efekt umów handlowych - im większe zamówienie, tym niższa cena. Więc bardziej opłaca się mieć jeden produkt, ale tani niż kilka, ale w średniej cenie. Po części jest to też efekt przyzwyczajeń polskich konsumentów. Jesteśmy monotonni. W mojej bezpośredniej okolicy nawet pojedynczych przypraw nie można już dostać, a tylko gotowe ich mieszanki. Najlepszy przykład jest z produkcją mięsa. Nasza polska wołowina to u nas plasuje się jakościowo gdzieś pomiędzy zwykłą padliną, a psem zmielonym razem z budą. Cała jakościowa produkcja idzie na eksport. Czemu? Bo drób jest tańszy i krajowy rynek wołowiny jest niepewny (średnie krajowe spożycie na statystycznego polaka to ok 2,1kg ROCZNIE, a to i tak wszyscy pieją z zachwytu, bo spożycie w ostatnich 2 latach wzrosło o 75% - wcześniej było jeszcze niższe) A poza tym, u nas (jeszcze) zezwala się na pasze modyfikowane genetycznie, co dodatkowo zaniża koszta produkcji mięsa drobiowego i dlatego jesteśmy światowym liderem produkcji tego mięsa. Czy warto wspierać coś takiego? No ok - sieciówki: Reserved, House, Cropp, Mohito i Sinsay to przecież brandy polskiego LPP. Ale czy jest sens wspierania brandów, które ludzie non stop są bojkotowane ze względu na (takie lub inne) unikanie podatków lub oszustwa (np "polska produkcja" rzeczywiście miała miejsce w Bangladeszu)? Sorry, ale jak porównuję "jakościowego" 4F z "tanią masówką" Decathlona, to 4F wygląda niekiedy jak odpad i nie ma tu różnicy w jakości, więc po co przepłacać? Pamiętacie szał medialny wokół butów - "Kupczaków" ? Jeżu jak się tym wszyscy zachwycali. Takie "nowoczesne", takie super materiały, a jakie niezniszczalne. I zasadniczo tylko to ostatnie się zgadzało. Początek XXI wieku, a my zachwycaliśmy się butem, który technologicznie tkwił w latach '70. I co istotne - pomimo prób wprowadzenia na rynek cywilny, to kompletnie się nie sprzedawał, pomimo iż był średnio 2x tańszy od odpowiedników niemieckich czy włoskich. Po prostu cena nie rekompensowała wad. Przecież takich przypadków można wymieniać bez liku, a w zasadzie jedyne "krajowe" produkty jakościowe powstają z podzespołów importowanych lub pod nadzorem i kontrolą firm zagranicznych. Chlubnych wyjątków jest raptem kilka....

Odpowiedz
avatar singri
4 4

@Lobo86: Jak to nie można dostać pojedynczych przypraw? Mieszanki to albo jeden wielki syf, albo trzeba zapłacić dwa razy drożej tylko za to, że ktoś pomieszał po łyżce wszystkiego. Dla mnie bez sensu, niewiele mieszanek używam, jeśli w ogóle. "Kupczaki" - e, mi się podobają. Jeśli byłyby ciepłe, nieprzemakalne i faktycznie trudne do zajechania...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@singri: normalnie - w takiej okolicy mieszkam, że prym wiodą gotowe produkty i mieszanki. Sosy w słoikach, mieszanki przypraw, już zamarynowane żeberka, boczek już pocięty w kostkę, gotowe kotlety na burgery i tak dalej. Tak - to syf chyba najgorszy z możliwych. Ale ludziom się zwyczajnie nie chce robić niczego samodzielnie i kupują gotowce. Nawet nie patrzą na etykiety co tam w środku jest. Wiedzą, że to chemia, ale im smakuje, nie kosztuje wiele i niewiele więcej ich obchodzi, do póki nie zaczynają podupadać na zdrowiu. Kupczaki to było obuwie wojskowe, które chciano przeszczepić na cywilny rynek turystyczny. Wróżono im wielki sukces, a wyszła wielka klapa. Ciężkie, sztywne i twarde (w dodatku bez żadnej amortyzacji) i bez damskiej wersji. Oczywiście dostępne w jedynym słusznym kolorze - czarnym. Po latach ciszy (firma nie odpowiadała ani na zapytania prywatne, ani biznesowe) są znowu do kupienia (od czasu do czasu), ale zbierają średnie opinie ze względu na niskiej jakości skórę i klejenia. Dostępne na necie od ~450 do ~550zł. Ten sam segment u konkurencji kosztuje 1000-1300zł. Podobna różnica w cenie była zawsze, a i tak nie byli w stanie zaistnieć na rynku, bo nie niwelowało to wad (w tym obsługi gwarancyjnej).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

@Lobo86: Musisz mieszkać w naprawdę małej mieścinie, jeśli nie jesteś w stanie znaleźć pojedynczych przypraw... Nigdy nie miałam z tym problemu, każdy sklepik w okolicy ma przynajmniej podstawowe przyprawy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@Drago: "bezpośrednia okolica" to nie jest całe miasto, ani dzielnica. To jest kilka-kilkanaście najbliższych sklepów. A u mnie są to rossmann, dwie piekarenki, biedronka, kilka żabek (po max 50m2 i nie ma tam ani soli, ani cukru, a głównie słodycze, alkohol i zupki chińskie) i jeden pub oraz jeden sklep zoologiczny. I nie - nie ma tam pojedynczych przypraw, a same warzywka i mieszanki. Nawet w biedrze nie jest lepiej: jedna sól, jeden brand cukru. Choć przepraszam - dzisiaj widziałem liść laurowy oraz pieprz cytrynowy. Bo czarnego nie było. A spróbuj kupić wanilię w lasce lub choćby ekstrakt. Powodzenia. Aromat waniliowy rulez. Przyprawy to sobie zamawiam od znajomej. Ale to nie w tym rzecz - chodzi o fakt, że sieciówki wyparły lokalnych sprzedawców, a w każdym jest z grubsza to samo. Różnorodność firm i produktów to fikcja. Bo jak nie jest to bezpośrednio to samo, to jest to jeden producent i tylko opakowanie inne, a sam produkt (skład) jest w zasadzie ten sam. Zacznij czytać etykiety ze składami i kto jest właścicielem danego brandu. Dla porównania jak 20 lat temu było 5-6 sklepów to w każdym było co innego. Do jednego się szło po warzywa, do drugiego po pieczywo, do czwartego po alkohol, do piątego po chemię i tak dalej. Były mniejsze zapasy konkretnych produktów, ale moim zdaniem wybór był większy i można było poradzić się sprzedawcy czy np dane ziemniaki będą ok na placki itp. A spróbuj zapytać o coś podobnego dzisiejszą obsługę Biedronki czy Lidla, które w zasadzie zdominowały rynek. Tutaj moje zdanie jest podobne co autora historii: wybór jaki mamy jest jedynie pozorny. O ile w ogóle jakiś jest.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
1 7

Godzinę CZASU?! „Puki”?! S e r i o? Zainwestuj w słownik.

Odpowiedz
avatar szczerbus9
0 2

@Michail: bardziej mi chodziło o lokalnego producenta musztardy i ketchupu (reypol), którego produktów nie kupie już w supermarkecie, a jedynie w jednym sklepie, do którego mam nie po drodze. A mają bardzo konkurencyjne ceny i są smaczne... Widziałem takie półki, szybko znikały bo pod płaszczykiem lokalnego patriotyzmu kosmiczny utarg, bo ceny nie z tej ziemi...

Odpowiedz
Udostępnij