Kiedy byłam na studiach pracowałam w dużej księgarni w centrum Warszawy. Nie była to sieć na literę "E", ale bardzo podobny przybytek na ulicy Brackiej, obecnie już zamknięty. Przez dwa lata uzbierało mi się sporo przygód, dziś opiszę jedną z nich.
Tyle słowem wstępu.
Spokojne popołudnie, kolejki brak, nic nie zwiastowało burzy.
Do kasy podeszła Klientka i chciała złożyć reklamację. Kilka dni wcześniej nabyła u nas film na płycie, ale po włożeniu dysku do napędu obraz nie włączył się. Pani była święcie przekonana, że jej odtwarzacz jest sprawny, bo inne filmy bez problemu się wyświetlają i ona to w ogóle jest kinomanka ekspertka.
Niestety nie posiadaliśmy na stanie innego egzemplarza. Pani wydawała się bardzo miła i zmartwiona więc pomyślałam, że pójdę jej na rękę i przyjmę zwrot (byłam kierownikiem kasy i mogłam samodzielnie podjąć taką decyzję). Standardowo poprosiłam Klientkę o okazanie dowodu zakupu żebym mogła dokonać zwrotu w systemie. Pani zrobiła wielkie oczy i powiedziała, że paragonów nie zbiera, ale na dowód dokonania transakcji ma... torbę z logo naszego sklepu. Twarz aż mnie zabolała od tej próby ukrycia rozbawienia. Wytłumaczyłam Klientce bardzo spokojnie do czego jest niezbędny mi (i każdemu innemu kasjerowi na świecie w takiej sytuacji) paragon, ale było już za późno. Pani zagotowała się ze złości wiedząc, że po dobroci nic nie wskóra. Zostałam przez nią zrugana. Dostałam wykład o właściwym podejściu pro-klienckim i manierach.
Straciłam już cierpliwość i postanowiłam poprosić o pomoc pracownika działu filmu, w końcu to o film była cała draka. Kolega przyszedł, obejrzał płytę, zabrał do swojej kanciapki, wnioski? Film poprawnie się odtwarza, więc nie istnieją żadne przesłanki do przyjęcia reklamacji, z resztą brak paragonu i tak zamykał drogę do negocjacji...
Klientka osiągnęła kolejny poziom gniewu i zaatakowała nas nową dawką decybeli. Zainteresowała się tym wszystkim ochrona i cyrk zaczął się na nowo.
Już nie pamiętam jak dokładnie do tego doszło, ale udało nam się ustalić, że Pani zakupiła film bluray, a miała odtwarzacz DVD starszej generacji. Kilka razy upewniałam się co do tego czy film był otwierany na właściwym sprzęcie, ale przecież zięć jej powiedział, że powinno zadziałać więc uznała, że to nie ma znaczenia...
sklepy
"Standardowo poprosiłam Klientkę o okazanie dowodu zakupu żebym mogła dokonać zwrotu w systemie. Pani zrobiła wielkie oczy i powiedziała, że paragonów nie zbiera, ale na dowód dokonania transakcji ma... torbę z logo naszego sklepu. Twarz aż mnie zabolała od tej próby ukrycia rozbawienia. Wytłumaczyłam Klientce bardzo spokojnie do czego jest niezbędny mi (i każdemu innemu kasjerowi na świecie w takiej sytuacji) paragon" "brak paragonu i tak zamykał drogę do negocjacji..." Guzik prawda. Kiedyś mi też tak baby w jednym sklepie powiedziały. Wyrecytowałem im kilka przepisów kodeksu cywilnego, powiedziałem im którego dnia i o której godzinie kupiłem towar i kazałem iść i szukać. Sklep ma obowiązek przechowywać takie dane (w tym rolki z paragonami) przez 5 lat. Leniwe baby w sklepach zawsze próbują zbyć klienta, mówiąc, że bez paragonu nic nie da rady zrobić. TO NIEPRAWDA. Kodeks mówi wyraźnie, że trzeba przedstawić dowód, że kupiło się towar w tym sklepie, ale nie określa jaki. Jak pamiętasz kiedy i o której godzinie kupiłeś, to pracownik sklepu może znaleźć zapis twojej transakcji w ciągu kilku minut. Tylko po co, skoro można posłać klienta w cholerę?
Odpowiedz@Jaladreips: Tak, tak, leniwe baby mają zapierd... po godzinach, bo klientowi się nie chce przynieść paragonu. Polak Polakowi Polakiem. A potem się dziwimy, jak to możliwe, że 40-milionowy kraj tak mało znaczy w Europie. Skoro siebie sami nie szanujemy, to z jakiej paki inni mają nas szanować?
Odpowiedz@Jaladreips: Nie wiem jak wyglądałoby to w sklepach skomputeryzowanych ale u mnie rzucenie w hasła -było to tak z trzy tyg temu tak koło 15- skutkowałoby siedzeniem po pracy i odwijaniem rolki. Siedząc na stołeczku kręciłabym zadrukowana rolką i szukałabym danej transakcji. A i brać należy opcję że wiele sklepów handluje tym samym towarem i czasami zdarzają się próby wciśnięcia reklamacji nie tam gdzie był kupiony.
Odpowiedz@Jaladreips: Jak słusznie zauważyłeś to jest dowód sklepu ze taka transakcja miała miejsce, ale to klient ma udowodnić że to On kupił Ten towar W Tym sklepie.
Odpowiedz@kudlata111: @Jaladreips: Nawet nic nie musi klient udowadniać. Wystarczy oświadczenie, podpisane przez kupującego, że zakup był dokonany w tym sklepie, z określoną datą. Może też być taki zakup potwierdzony przez świadka, może być wyciąg z konta, jeśli płacone było kartą. Paragon to ułatwienie całego postępowania, a nie wymóg.
Odpowiedz@Jaladreips: chyba czegoś nie załapałeś. Autorka historii, w ramach załatwienia sprawy chciała przyjąć zwrot, a do tego wymagany jest paragon. Zwrot (gdyby klientka miała paragon) byłby najlepszym rozwiązaniem, bo klientka dostałaby kasę od razu, bez zabawy z reklamacją. W momencie kiedy okazało się to niemożliwe (z braku paragonu) autorka przyjęła i rozpatrzyła reklamację poprzez przekazanie filmu pracownikowi działu, który stwierdził, że płyta działa. Autorka nie jest więc leniwą babą, co stwierdzasz, bo sprawę klientki załatwiła. A że nie po myśli klientki, z powodu głupoty klientki (najpewniej) to nie wina autorki.
Odpowiedz@Jaladreips: i jeszcze jedno, gdybyś nie wiedział: możliwość zwrotu towaru to dobra wola sklepu, a nie obowiązek. Do wykonania tej dobrej woli sklep potrzebuje paragon. A reklamacja była negatywna
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 listopada 2018 o 20:56
@justangela: Zgadza się, zwrot to dobra wola sklepu. Reklamacja to inna bajka, do które paragon nie jest potrzebny, tu będę się upierał. Po to są odpowiednie przepisy, które to regulują.
Odpowiedz@PooH77: masz tutaj całkowitą rację. Ale mało kto to wie. https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-czy-sprzedawca-moze-przyjac-zwrot-towaru-bez-paragonu
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2018 o 9:28
@PooH77: autorka wszystko załatwiła jak trzeba, nie wiem po co te debaty. Zwrot zaproponowała, żeby się nie bawić w reklamację. A gdy się okazało, że zwrot będzie niemożliwy rozpatrzyła reklamację. Autorka chciała klientce pomoc, ale klientka okazała się nie dość, że piekielna to jeszcze głupia.
Odpowiedz@justangela: Dziękuję :) nie byłam leniwa, musiałam trzymać się ustalonych reguł, fajnie, że dokładnie zrozumiałaś o co mi chodziło :)
Odpowiedz@Iceman1973: jakbym ci opisał jedną z prac, które ja wykonywałem, to byś zrobił pod siebie od samego czytania, laluniu.
Odpowiedz@Iceman1973: przesadzasz. Byłem sprzedawcą i to w sklepach specjalistycznych, gdzie trzeba mieć jeszcze wiedzę kierunkową i obsługiwałem tak klienta detalicznego jak i biznesowego czy tz. klienta zamożnego. Także to kolejne 2-3 stopnie wyżej ponad księgarnię.... Jak komuś nie pasuje - niech zmieni branżę. Ktoś siłą trzyma, czy jak? Opisane sytuacje są po prostu standardem i jest to mała piekielność, a zwykłe uroki pracy w bezpośrednim kontakcie z ludźmi. Jak widzę kolejny wpis sprzedawcy, który za piekielność uważa klienta bez paragonu - w sytuacji kiedy od kilku ładnych lat prawnie jest to uregulowane, że klient paragonu mieć nie musi, to mnie krew zalewa. Kolejna malkontentka, bo "klient dzień dobry nie powiedział", a ogólnie to "dupę zawraca". Sorry, ale taka praca. Jak bowiem można mieć pretensje do klienta, że korzysta z zagwarantowanych mu praw? Jedyne co ratuje historię to ostatni akapit. Bo jakby to nie był zięć, a sprzedawca, to pomimo faktu, że płyta jest sprawna, to i tak musieliby rozpatrzyć gwarancję pozytywnie.
Odpowiedz@Jaladreips: żenujący jest poziom twoich wypowiedzi. Nie dość, że nie masz racji, nie rozróżniasz zwrotu od reklamacji, nie potrafisz ogarnąć, że autorka reklamację rozpatrzyła (negatywnie), to jeszcze wykłócasz się jakbyś pozjadał wszystkie rozumu świata. Pewnie sam jesteś takim roszczeniowym klientem, co to nawet jak nie ma racji, żąda aby go po dupie całować...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2018 o 10:59
@justangela: a ty nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Ile masz lat, 12? Nie napisałem w swoim komentarzu o autorce i jej historii ani jednego słowa. Jeśli napisałem, to pokaż mi w którym miejscu.
Odpowiedz@Jaladreips: pisanie o ekspedientkach, że one zawsze są leniwe to tekst roszczeniowego chama i tyle...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2018 o 12:02
@Jaladreips: Lalunie to Ty w lustrze codziennie widzisz. Nie będę się z Tobą licytować co robiłem a czego nie robiłem bo nie jestem w przedszkolu dzieciaczku.
Odpowiedz@Lobo86: Całe moje pracujące życie, robię w dziedzinach, które wymagają wiedzy, kierunkowości. Praca umysłowa. W wolnym czasie remontuję różne rzeczy i praca fizyczna też nie jest mi obca jednak miałem epizod w sklepie typu Fresh Market. Znajomy miał franczyzę na to ustrojstwo. Dopiero się rozkręcał, miał mało rąk do pracy i poprosił o pomoc. Szczerze? Napieprzyłem się bardziej jak na siłowni.
Odpowiedz@Iceman1973: sądząc po formie twojej wypowiedzi, jesteś i chyba na zawsze tam zostaniesz - mentalnie. @justangela: gdzie tam jest napisane, że zawsze są leniwe? Pokaż, a jak nie potrafisz pokazać to przeproś za insynuacje i siądź do nauki czytania ze zrozumieniem.
Odpowiedz@Jaladreips: cytuję: "Leniwe baby w sklepach zawsze próbują zbyć klienta" Napisał roszczeniowy, źle wychowany, klyjent… :/
Odpowiedz@Iceman1973: No bo generalnie to nie jest praca lekka łatwa i przyjemna. Jest to w gruncie rzeczy mało wdzięczna i słabo płatna orka. Ale też od pracy na takich stanowiskach nie wymaga się wiele. Taka kolej rzeczy.
Odpowiedz@justangela: i gdzie ty tu widzisz stwierdzenie, że zawsze są leniwe? Tam jest napisane, że zawsze próbują zbyć klienta. Przeczytaj to zdanie tak z 20 razy, to może zrozumiesz. Jak nie, to poproś kogoś mądrzejszego, by ci wytłumaczył.
Odpowiedz@justangela: Debata nie była skierowana do autorki, tylko do dyskutantów. Oni poruszyli temat.
Odpowiedz@Jaladreips: O Twojej mentalności świadczy większość Twoich komentarzy. Jakakolwiek historia się tu nie pojawi, ekspert Jaladreips musi wrzucić swoje mądre inaczej trzy grosze. Zmień nick na Omnibus... 9to ironia gdybyś miał problem z wyłapaniem).
Odpowiedz@Jaladreips: odpowiem tak: jesteś niewychowanym chamem i zawsze piszesz głupoty. Ale nie obraziłam cię przecież, bo nie stwierdziłam że jesteś zawsze niewychowanym chamem :D
Odpowiedz@Iceman1973: ach, kompleksy. Może wybierz się do jakiegoś psychoterapeuty albo znajdź sobie znajomych?
Odpowiedz@justangela: obraziłaś, twierdząc, że jestem niewychowanym chamem. Nie ma tu znaczenia, czy zawsze czy nie. Latarnia twojego intelektu nie świeci zbyt jasno, co?
Odpowiedz@Jaladreips: tym samym również obraziłeś ekspedientki nazywając je leniwy i babami. Łapiesz czy twój mózg już się przegrzał?
Odpowiedz@Lobo86: Jak już napisano wyżej, ZWROT towaru nie jest obowiązkiem sklepu stacjonarnego, więc równie dobrze autorka mogła zażądać poświadczenia szwagra, stryjka i księcia brytyjskiego, bo zasady zwrotu ustala sklep, jeśli w ogóle zwroty są. Prawo DOPUSZCZA możliwość zwrotu bez paragonu (chodzi o to, żeby przedsiębiorca nie miał problemów z rozliczeniem), a nie nakłada taki obowiązek. A reklamacja została rozpatrzona na miejscu, negatywnie, więc z łaski swojej nie przyznawaj racji debilom.
OdpowiedzTorba oczywiście nie jest dowodem zakupu, ale może nim być np. wyciąg z karty, historia płatności na koncie w banku albo chociażby zeznanie świadka. Paragon nie jest do niczego niezbędny, przynajmniej żadnemu innemu kasjerowi w Polsce (na świecie to nie wiem).
Odpowiedz@xpert17: O, i niezorientowani w temacie sprzedawcy/klienci minusują. A takie są realia, paragon jest zbędny właściwie.
Odpowiedz@xpert17: "Żadnemu innemu kasjerowi w Polsce". No ciekawe w takim razie gdzie ja mieszkam? w Brazylii? W Zimbabwe? Bo w mojej sieci przy zwrotach też paragon jest obowiązkowy. A zgodnie z prawem zwroty w stacjonarnym sklepie są dobrą wolą sklepu, a nie żadnym prawnym obowiązkiem. Reklamacja to co innego i została na miejscu rozpatrzona, więc też piekielności nie widzę.
Odpowiedz@Jaladreips: PooH77: Niestety ale do wykonania zwrotu paragon fiskalny jest potrzebny i to bardzo. Jest to związane z ustawą o VAT. Paragon fiskalny jest podstawą do ubiegania się o zwrot naliczonego podatku VAT (oświadczenie klienta dla US ma wartość papieru toaletowego, a może i mniejszą) musi być dołączony do protokołu zwrotu (kopia z roki czy pamięci kasy odpada, musi być oryginał) - to po pierwsze. Po drugie kasjerka aby dokonać wypłaty z kasy musi mieć na to podkładkę w postaci w/w paragonu - w przeciwnym wypadku ma manko w kasie. Ktoś tu wspomniał o wyciągu i kodeksie cywilnym. Owszem, można się posiłkować wyciągiem z rachunku, ale tylko przy reklamacji.
Odpowiedz@mesing: Do zwrotu - tak. Do reklamacji - nie.
Odpowiedz@PooH77: Pozwól, że zacytuję samego siebie :) "Owszem, można się posiłkować wyciągiem z rachunku, ale tylko przy reklamacji." Z tego zdania wynika jednoznacznie to o czym napisałeś :)
Odpowiedz@mesing: Jasne :).Potwierdziłem twoje zdanie, cytat zbędny :p...
Odpowiedz@mesing: akurat nie masz racji. Do dokonania zwrotu paragon też nie jest potrzebny. Przeczytaj to: https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-czy-sprzedawca-moze-przyjac-zwrot-towaru-bez-paragonu
Odpowiedz@Lobo86: zwrot to dobra wola sprzedawcy. I tutaj każdy sklep może ten zwrot jakoś ograniczyć np Zwroty do 30 dni Zwroty towaru nie używanego. Zwrot za okazaniem paragonu. Generalnie nie muszą wcale zwrotu przyjmować. A reklamacja tej pani została załatwiona bez paragonu, ale negatywnie (płyta działa)
Odpowiedz@justangela: o ile zwrot to dobra wola sklepu (nie sprzedawcy!), o tyle to też podlega pewnym regulacjom, choćby ze względu na to, o czym @mesing pisze. To, że coś działa nie może być podstawą odrzucenia reklamacji. Akurat tutaj sytuacja jest oczywista i jednoznaczna, ale gdyby nie zięć, a sprzedawca powiedział, że "powinna u pani działać", to reklamacja musiałby zostać rozpatrzona pozytywnie.
Odpowiedz@Lobo86: czepiasz się słówek, podczas gdy sam w założeniach popelniasz błędy. Sklep może, ale nie musi przyjąć zwrotu i ma prawo wymagać paragonu. Koniec, kropka. Co do reklamacji nie piszemy o sytuacji "co by było gdyby"tylko o tej konkretnej. A w tej konkretnej sytuacji mamy do czynienia z klientką idiotką, co nie wie jak używać płyty, nie ma paragonu żeby zwrócić płytę i robi o to awanturę.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2018 o 10:53
@justangela: "Sklep może, ale nie musi przyjąć zwrotu i ma prawo wymagać paragonu. Koniec, kropka." Może, ale nie musi przyjąć zwrotu - to prawda. Ale paragonu wymagać nie ma prawa. Natomiast co stanowi dowód zakupu jest określone prawnie. "mamy do czynienia z klientką idiotką, co nie wie jak używać płyty" Zasadniczo - nie musi. Klient MA PRAWO NIE WIEDZIEĆ.
Odpowiedz@justangela: naprawdę, przeczytaj to, co jest w tym linku. Jest to jednoznaczne: https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-czy-sprzedawca-moze-przyjac-zwrot-towaru-bez-paragonu
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2018 o 11:22
@Lobo86: mylisz się. https://prawakonsumenta.uokik.gov.pl/zwrot-towaru/ Sprzedawca może dać warunki zwrotu takie jak posiadanie paragonu. Klient idiota, który nie wie jak używać sprzętu, robiący przy tym awantury to piekiekność.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 27 listopada 2018 o 11:49
@Lobo86: aaa i fakt używania przedmiotu niezgodnie z przeznaczeniem nie może być przedmiotem reklamacji.
Odpowiedz@justangela: cóż - albo jest wpis stary, albo zwyczajnie błędny. Chodzi dokładnie o ten fragment: "(...) Taka praktyka wynika najczęściej z polityki konkretnego przedsiębiorcy, a nie z przepisów prawa." Bowiem dokładnie określa to Rozporządzenie Ministra Finansów z dnia 14 marca 2013 r. w sprawie kas rejestrujących. Tutaj masz konkretny przepis: "4. Zwroty towarów i uznane reklamacje towarów i usług, które skutkują zwrotem całości lub części należności (zapłaty) z tytułu sprzedaży, ujmuje się w odrębnej ewidencji zawierającej: 1)datę sprzedaży; 2)nazwę towaru lub usługi pozwalającą na jednoznaczną ich identyfikację i ewentualnie opis towaru lub usługi stanowiący rozwinięcie tej nazwy; 3)termin dokonania zwrotu towaru lub reklamacji towaru lub usługi; 4)wartość brutto zwracanego towaru lub wartość brutto towaru lub usługi będących przedmiotem reklamacji oraz wartość podatku należnego – w przypadku zwrotu całości należności z tytułu sprzedaży; 5)zwracaną kwotę (brutto) oraz odpowiadającą jej wartość podatku należnego – w przypadku zwrotu części należności z tytułu sprzedaży; 6)DOKUMENT POTWIERDZAJĄCY DOKONANIE SPRZEDAŻY; 7)protokół przyjęcia zwrotu towaru lub reklamacji towaru lub usługi podpisany przez sprzedawcę i nabywcę." Sprzedawca realizując zwrot (to może robić, ale nie musi - to jego dobra wola przy sprzedaży stacjonarnej), gwarancję czy rękojmię nie ma prawa żądać paragonu, bo w ten sposób ogranicza prawa klienta, a tego robić zwyczajnie nie może. Natomiast kupujący ma obowiązek przedstawić dowód zakupu. Dowodem zakupu może być zwykła deklaracja zagubienia paragonu z oświadczeniem świadka, że produkt został zakupiony w danym sklepie. Tyle wystarczy. Co zaś się tyczy użytkowania niezgodnego z przeznaczeniem to dalej jesteś w błędzie. Jeśli bowiem produkt był używany niezgodnie z przeznaczeniem z powodu niedoinformowania przez sprzedawcę, to sklep ponosi za to odpowiedzialność. Przerabiałem to w praktyce w jednym ze sklepów, w jakim pracowałem. Sąd obciążył sklep kosztami procesowymi oraz nakazał dokonania zwrotu części wartości za....używane buty. A dotyczyło to "halówek" używanych jako buty na zmianę dla dziecka w szkole. Matka miała pretensje, że buty rozpadły się po niecałych 3 miesiącach. Początkowo sklep nie przyjął reklamacji z powodu braku paragonu. Po otrzymaniu pisma od prawnika reklamację odrzucili jako użytkowane niezgodne z przeznaczeniem. Poszła do sądu, bo sprzedawca powiedział, że tak użytkowanym "halówkom" nic się nie stanie i spokojnie wytrzymają cały rok szkolny. Sprawę wygrała.
Odpowiedz@Lobo86: Sorry, ale ja się powołuję na stronę urzędy praw konsumenta a ty na jakiś tam portal. I nadal chyba nie rozumiesz tego co napisałam: 1. Autorka do zwrotu potrzebowała paragonu i to załatwiłoby sprawę od ręki (gdyby był paragon). Sklep ma prawo przy zwrocie żądać paragonu i o tym mówi uokik (stronę www podałam wcześniej). 2 reklamacja to osobny temat i tutaj paragon nie jest niezbędny, ale tutaj autorka reklamację rozpatrzyła na miejscu - płyta działa, reklamacja negatywna, klientka używała jej błędnie. Co do używania niezgodnie z przeznaczeniem to na to również są odpowiednie paragrafy. Co więcej, na płycie widać informację na temat sposoby użycia (BluRay w tym przypadku) i to w zasadzie załatwia sprawę.
Odpowiedz@Lobo86: I twój przykład kompletnie niczego nie wnosi do historii opisanej tutaj. Tutaj błędu pracownika nie ma. Klientka to idiotka, na dodatek piekielna (próbuje dochodzić swoich rzekomych praw, nie wiadomo na jakiej podstawie), a ty udajesz eksperta - jak zwykle. :D
Odpowiedz@justangela: tylko, że wpis na stronie prowadzonej przez uokik nie jest wiążący prawnie, a rozporządzenie MF już tak. I to właśnie z tym ostatnim starasz się dyskutować. Nie ze mną. "Tutaj błędu pracownika nie ma." Dlatego pisałem, że jedyne co ratuje tę historię, to ostatni akapit. "a ty udajesz eksperta - jak zwykle." Oprócz mnie to jeszcze ze 2 czy 3 inne osoby pisały dokładnie to samo - paragon nie jest potrzebny, a jedynie dowód zakupu, przy czym za dowód zakupu uznaje się już orzeczenie z potwierdzeniem świadka.
Odpowiedz@Lobo86: rozporządzenie mogło być już ze 100 razy zaktualizowane. Podajesz mi jakiś tam niby cytat i liczysz na to, że ktoś będzie szukał ustawy, źródła, poprawek wszelkich i interpretacji :D no pewnie :D. Te inne osoby są tak samo wiarygodne jak ty. Wybacz, ale dla mnie wiarygodniejszy jest wpis na stronie uokiku niż twoje wypociny i rzekomo prawidłowe interpretacje przepisów. Zastanawia mnie też w jakiej jeszcze sprawie jesteś ekspertem Lobo? Może chciałbyś podyskutować o używaniu tamponów, albo kubeczków menstruacyjnych? A może o kosmetykach do makijażu? Albo o tym jak się na szpilkach chodzi? A może o trendach w modzie? Na tym wszystkim też się znasz, co nie? :D
Odpowiedz@justangela: "rozporządzenie mogło być już ze 100 razy zaktualizowane. " Jest aktualne. "Podajesz mi jakiś tam niby cytat i liczysz na to, że ktoś będzie szukał ustawy, źródła, poprawek wszelkich i interpretacji :D no pewnie :D. " Wszystko jest w linku. Nie musisz niczego szukać - dostałaś podane na tacy. Tylko nawet nie zerknęłaś, "bo nie". Ale przynajmniej się przyznałaś, że kompletnie nie czytasz ani opracowań, ani zawartych w nich odnośników czy przypisów. A rzucasz się jak ryba bez wody. Ja odpadam w takiej sytuacji, bo z amebą nie wygram. Kij tam z rozporządzeniami, bo bezimienny wpis wiszący nie wiadomo od kiedy jest ważniejszy....
Odpowiedz@Lobo86: opracowania czytam, ale nie zamierzam podsyłać ci tutaj kolejnych opracowań potwierdzających to co napisałam, bo dyskusja z tobą nie ma sensu. Dyskusji pseudo akademickich też nie zamierzam z tobą prowadzić. Ameby to sobie wśród rodziny poszukaj, bo brak chęci na dalsze debaty z takim "ekspertem" jak ty nie jest powodem do obelg. I wiesz co? Weź spie*dalaj :D
Odpowiedz@Lobo86: aaaa i jeszcze jedno. W którym tomiejscu tego twojego cytatu jest napisane, że sprzedawca ma obowiązek przyjąć zwrot towaru bez paragonu? Bo ja nie widzę takich informacji, że to obowiązek. Możliwość, owszem. Ale nie obowiązek. Ale Lobo nadal nie rozumie co znaczy obowiązek sklepu (sprzedającego) a dobra wola.
Odpowiedz@Lobo86: Cyt. z artykułu: "Czy sprzedawca może przyjąć zwrot towaru bez paragonu? Tak, ale tylko, gdy jest w stanie udowodnić, że zwrot ten miał rzeczywiście miejsce". I tu jest pies pogrzebany bo rozporządzenie ministra finansów to jedno, a interpretacja tego rozporządzenia przez urzędnika ze skarbówki to drugie. W jednym US nie będzie problemu natomiast w innym urzędnik stanie na głowie byle dowalić karę za próbę wyłudzenia VAT. Dzięki niejednoznaczności obowiązujących przepisów US może je sobie interpretować jak mu się podoba. Na podstawie tego samego przepisu dwie różne izby skarbowe często dają ze sobą sprzeczne decyzje.
Odpowiedz@Lobo86: "sprzedawca powiedział, że tak użytkowanym "halówkom" nic się nie stanie i spokojnie wytrzymają cały rok szkolny" To nie jest "niedoinformowanie", tylko wprowadzenie w błąd. Skoro sprzedawca zapewnił, że halówki" wytrzymują użytkowanie jako buty zmienne, to takie używanie jest jak najbardziej zgodne z przeznaczeniem. Jeśli nie wytrzymały, to klient ma prawo do reklamacji niezgodności towaru z umową, z tytułu rękojmi sprzedawcy. Ponieważ zwrot w sklepie stacjonarnym jest DOBRĄ WOLĄ sprzedającego, to jego zbójeckie prawo ustanowić WARUNKI, w których tę dobrą wolę okaże (byle były zapisane w regulaminie zwrotów). Czy będzie to okazanie paragonu, zatańczenie walczyka czy odśpiewanie Marsylianki - nie ma znaczenia.
OdpowiedzPtysie, ja wiem, że jest milion stron, na których mądre głowy debatują nad koniecznością posiadania paragonu przy okazji reklamacji czy zwrotu. Weźcie pod uwagę, że ja w tamtym momencie nie miałam dostępu do takich "poradników", a moje szefostwo wymagało ode mnie podpięcia oryginalnego paragonu do formularza. Jakbym tego nie zrobiła to bym musiała z własnej kieski oddawać pieniądze, a na bluraya te kilka lat temu wyszłoby około 200 zł... po za tym kiedy Klient na mnie krzyczy mimo, że chciałam pomóc i byłam uprzejma to odechciało mi się wszelkiej kurtuazji...
Odpowiedz@bylo_minelo: no to ptysiu piekielnym był twój pracodawca skoro w ramach szkolenia stanowiskowego nawet ci nie powiedział co może być dowodem zakupu i jakie są prawa klienta. A to są takie minima. W takiej sytuacji pisząc "sprzedawca" nie jest to skierowane personalnie do człowieka za kasą, ale do przedstawiciela firmy. Wiadomym jest, że za szkolenie i przygotowanie do obsługi odpowiada pracodawca. Przynajmniej dla ludzi myślących.
Odpowiedz@Lobo86: ponownie napiszę, że autorka postąpiła właściwie. 1 zaproponowała zwrot (na zasadach sklepu), co byłoby najszybsze. 2 gdy zwrot okazał się niemożliwy rozpatrzyła reklamację (negatywnie)
Odpowiedz@bylo_minelo: Ciebie nie obchodzą przepisy i ich wykładnie, tylko regulamin pracowniczy. A czy ten regulamin jest zgodny z prawem, czy nie jest - to już problem właściciela sklepu. To jego będą ścigać sądy za klauzule niedozwolone i to z nim będzie walczył klient o uznanie DOWODU z "oświadczenia o zakupie", a to nie jest takie oczywiste, jak przedstawia @Lobo86. Nie ma problemu, gdy w grę wchodzi naprawa/wymiana towaru. Gdy operacja dotyczy oddania klientowi PIENIĘDZY (części/całości ceny), na sprzedawcy ciąży obowiązek udowodnienia, że BYŁ zwrot, jeśli skarbówka zarzuci mu próbę wyłudzenia VATu. Dlatego sklep musi mieć protokół zwrotu, z wszelkimi danymi klienta oraz "podkładką", potwierdzającą zakup towaru przez tegoż klienta.
Odpowiedz