Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wychowanie dzieci i podejście babci... Temat rzeka. Sama dzieci nie mam (na…

Wychowanie dzieci i podejście babci... Temat rzeka.

Sama dzieci nie mam (na szczęście - rozmnażać się nie zamierzam), moja siostra za to ma dwie córki - w wieku 3,5 oraz 1,5 roku.

Siostra z dziećmi i mężem mieszkają na parterze, ja z naszą matką na piętrze (ogólnie dom "jednorodzinny"). Jako, że babcia jest pod ręką, to dzieci są często jej podrzucane, oraz często same chcą do babci.

A babcia, cóż - z jednej strony narzeka, że nie ma siły, że dzieci jej rzeczy rozwalają ip. itd. Ale zabronić dziecku czegoś ruszać? Ależ jak to! Przecież to dziecko!

Jeden z głównych nawyków dzieci - jak tylko przyjdą na górę jest natychmiast żądanie cukierka. A babunia leci teraz, już natychmiast tego cukierka dać. Jemy z matką akurat obiad? Cukierka! - mówię, żeby poczekała, jak zjemy to dostanie. Nie! Ona chce teraz!. I moja mamuśka już leci na zawołanie.

Siostra się wkurza, że dzieci dostają słodycze na każde piardnięcie - nieważne czy obiad zjadły, czy za 15 minu mają iść spać, ale matce niestety nic się nie da powiedzieć.

Sytuacja z dziś - Siostra ugotowała obiad, posiedziała z dzieciakami na gorze i się zwija, coby zjeść i przychówek nakarmić. Starsza córka na to, że chce cukierka. - Nie teraz, po obiedzie. Chodź, zjemy.
Nie, ona nie zejdzie, bo chce cukierka! Po kilku powtórzeniach w ryk - jak to dziecko. Siostra zniosła młodszą na dół, a babunia już się bierze do "pocieszania" -"ja bym ci dała, ale mama nie pozwala, jak później przyjdziesz to dostaniesz dwa".

Nosh kurrrrrrrczaki. I nie ma opcji przetłumaczenia, że takimi tekstami podważa autorytet matki, że tak naprawdę dzieciak nie przychodzi "do babci" tylko po słodycze i, że tego typu przyzwolenia na wszystko tylko utrwalają złe zachowania i uczą, że wymuszanie jest skuteczne... Próba przetłumaczenia tego matce skutkuje awanturą.

I teraz miłego oduczania terroryzmu...

babcie

by Iras
Dodaj nowy komentarz
avatar BlueBellee
14 20

@greggor: Gdzie Ty tam masz emfazę? I czemu się czepiasz?

Odpowiedz
avatar Iras
22 32

@greggor: jaka emfaza? zwykle stwierdzenie, że się cieszę z braku potomstwa, bo nie chce sie rozmnażać. I tyle. Nie ma tu żadnych podtekstów, "wywyższania się", czy czegokolwiek. Zwykłe, zdroworozsądkowe podejście - dzieci ie lubię, nie mam do nich cierpliwości, ani sentymentu. Rozmnożenie się "bo tak wypada" byłoby najgorszą rzeczą jaką mogę zrobić, bo unieszczęśliwiłabym i siebie i potencjalne dziecko.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
8 14

@greggor: "Uroczyście", "z emfazą" - my czytaliśmy to samo? I jak to jaki? Przecież historia między innymi o dzieciach. Autorka napisała jaki ma stosunek do potencjanych swoich. Podejrzewam, że jakby @Iras napisała, że uwiebia różowe bobasy i planuje co najmniej trójkę, to by komentarza nie było?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@greggor: Autorka tak naprawdę powinna czuć się lepsza, bo nie przyczynia się do przeludnienia Ziemi :P A na poważnie - ze świecą szukać kobiet które nie chcą mieć dzieci. Oj, źle się wyraziłem - ze świecą szukać kobiet które nie chcą i nie będą chciały mieć dzieci. Ileż to znałem dwudziestoparoletnich dziewczyn które zarzekały się że nie będą mieć dzieci, mówiły że nienawidzą bachorów, itd. Teraz 20-30 lat później dzieci mają wszystkie co do jednej. Najczęściej stopniowa zmiana zdania przebiegała między 30 a 35 rokiem życia.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
10 22

@DarkHelmet: Na kupie? Przecież dwa piętra, to spokojnie dwa mieszkania. No, o ile to "dom", a nie "domek". Zresztą co by dała wyprowadzka? Miałaby kontakt z własną matką urwać czy jak? Zwaszcza, że babcia, by się i tak dziećmi opiekowała pewnie. Więc co ma piernik do wiatraka? Poza mąką?

Odpowiedz
avatar DarkHelmet
5 11

@BlueBellee: To się tylko tam mówi. Koleżanka miała z mężem swoje piętro a i tak darła koty z teściową bo im tam zachodziła. A tutaj chcą żyć wygodnie i mieć darmową nianię w postaci babki to mają. Przynajmniej nie dokarmiałaby dzieci non stop cukierkami gdyby mieszkali osobno :)

Odpowiedz
avatar Iras
8 12

@DarkHelmet: Sęk w tym, że są "na swoim". Dom do małych stanowczo nie należy. Siostra z mężem i dziećmi na dole, ja z matką na górze. łazienki, kuchnie itp - osobne. Tu nawet nie chodzi o mieszkanie "na kupie" - bo to całkowicie nie ta kwestia. Chodzi po prostu o to, że babcia absolutnie nie ma pojęcia co to asertywność, a gdy to jeszcze dotyczy dziecka, to słowo nie, czy nawet "później" nie istnieje. Do tego przedstawianie siostry jako "tą złą", no bo babcia by przecież dała". Dodatkowa bezsilnośc jest jeszcze powodowana tym, że moja matka nie zdaje sobie sprawy z tego, że coś źle robi "no bo jak danie czegoś może być złe" - a prztłumaczyć sobie nie daje.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
9 13

@DarkHelmet: to co innego, tu się nikt nikomu w łóżko czy lodówkę nie wpieprza. Chodzi o stosunek babci do wnuków i do rodziców tych wnuków. Taki sam by pewnie był, gdyby mieszkali na drugim końcu Polski i widywai się na święta.

Odpowiedz
avatar DarkHelmet
-2 4

@Iras: No u koleżanki to samo. Rozmuar chaty nie ma znaczenia,jeżeli mieszka w niej osoba z odpałami. A mnie sie wydaje,że odpałem babci jest swego rodzaju poczucie winy. No jak to tak dziecku nie dać jak prosi?

Odpowiedz
avatar BlueBellee
-1 5

@DarkHelmet: Zapytam wprost: co Ty pieprzysz?

Odpowiedz
avatar DarkHelmet
-2 4

@BlueBellee: Masz dzieci,faceta i tesciową? Mieszkałaś z nimi pod jednym dachem?

Odpowiedz
avatar BlueBellee
0 8

@DarkHelmet: Choćbym miała do tego świnkę morską i sąsiada żula: co ma piernik do wiatraka? To nie jest historia pt. "zebrali się na kupie i się dziwią, że śmierdzi". Raczej "moja mama, choćby mieszkała 1000 km ode mnie - przegina". Jarzysz? Czy dalej będziesz wbijał swoje żale, nie czytając ze zrozumieniem?

Odpowiedz
avatar Koralik
-1 1

@BlueBellee: Owszem, matka przegina i jakby mieszkali 1000km dalej też by przeginała - ale skutki byłyby tego mniej widoczne. Bo teraz przegina codziennie - dzieci się uczą, że wolno a i sukcesywnie psują sobie zęby i zdrowie słodyczami. W przypadku dużej odległości i widywania się z babcią kilka razy w roku jej przeginanie nie miałoby aż takiego znaczenia.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
15 21

Jak ja nie cierpię tej bezsilności, kiedy masz rację, ale nie przetłumaczysz...

Odpowiedz
avatar bimba
19 19

@niemoja: nie do końca jest to normalne. Moja matka czasem coś tam słodkiego podrzuci dzieciakom do kieszonki, ale nie wciąż i nie bez ograniczeń. Teściowa w ogóle, kiedy nam pomagała gdy dzieci były małe, wbrew wszelkim stereotypom, była mega otwarta i komunikatywna - razem ustalałyśmy, co byłoby dla dzieci ok. Obie przecież chciałyśmy je dobrze wychować. Ja słuchałam jej rad, co jej pokazywało, że ją szanuję, a gdy uważałam, że można/trzeba zrobić inaczej, to tłumaczyłam i wtedy z kolei ona zazwyczaj to honorowała. Sporadycznie babcie miały jakiś rzut babciowego zapalenia mózgu, ale to na palcach jednej ręki można było policzyć. Jak człowiek jest normalny, w miarę rozsądny i rozumie zasady współżycia społecznego, to naprawdę nie ma znaczenia, czy jest babcią, dziadkiem, czy ciocią Misią, da się z nim dogadać. Tu pojęcie normy uległo zawieszeniu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2018 o 20:38

avatar sutsirhc
8 10

@niemoja: akurat to jest możliwe, da się d...y dawać i BYĆ dziewicą. Dosłownie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

@BlueBellee: " Jezu, gdzie się podziały te czasy, kiedy na piekielnych były osoby pokonujące ilorazem inteligencji (a i co za tym idzie, też umiejętnością czytania ze zrozumieniem) przeciętną rozwielitkę... " Przyganiał kocioł... Ja np zostałem wychowany w taki sposób, że jak byłem u babci, to obowiązywały reguły i model babciny. Koniec. Jej chałupa, jej pierwszeństwo jako nestorki rodu. Jeśli babcia była u nas, to było odwrotnie. Nasz dom = nasze zasady.

Odpowiedz
avatar SaraRajker
3 7

@Lobo86: i babcia przy każdej wizycie buntowała Cię przeciwko matce?

Odpowiedz
avatar niemoja
0 6

@BlueBellee: POPROSIĆ - ano dokładnie to słowo napisałam. Ale prosi się nie "jak" tylko "o co". I córka może POPROSIĆ matkę, aby nie dawała dziecku cukierków przed obiadem, albo odpowiednio wcześnie dziecko odebrać. Ale robić awanturę własnej matce, że źle dziecko wychowuje?!! No, właściwie to fakt; gdyby umiała własną córkę wychować, to nie przyszłoby jej na myśl podnieść głos na matkę. Ale odwróćmy sytuację: córka przyprowadza dzieci do babci i pozwala im broić bez opamiętania. Babcia chce dzieci uspokoić ale córka, jak typowa maDka, oburza się "to tylko dziecko!" I co, przyznasz rację córce, bo to JEJ dzieci a babcia NIE MA PRAWA we własnym domu zaprowadzać swoich porządków? BTW - czasy rozwielitek skończyły się, odkąd zaczęły się wypowiadać ameby, o mentalności Kalego: jak Kali ukraść krowy, to dobrze; jak Kalemu ukraść krowy, to źle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@SaraRajker: u mnie w rodzinie nie było czegoś takiego jak buntowanie przeciwko sobie. Wręcz odwrotnie - w rodzinie siła.

Odpowiedz
avatar SaraRajker
2 2

@Lobo86: no widzisz, a tutaj babcia butujd dzieci przeciwko matce. Oczywiście jakby matka była bystrzejsza, to by zrobiła z tym porządek raz a dobrze, ale skoro jej wygodnie mieć darmową opiekunkę, to nie ma prawa narzekać na jej odpały.

Odpowiedz
avatar niemoja
-1 1

@SaraRajker: W którym momencie babcia buntuje dzieci przeciwko matce? Czy mówiąc: "mama NIE pozwala, więc NIE DAM cukierka"? Na moje rozumienie - w ten sposób podkreśla autorytet matki. Pytanie, jaki autorytet ma matka, że dziecko jej nie słucha i robi scenę? A wystarczyło zabrać je na dół i ustawić krótko: byłeś niegrzeczny u babci, więc nie pójdziesz do niej po południu. Szybko by się oduczyło dopominania o słodycze.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
1 1

@Lobo86: Gdyby babunia stosowała zasady zimnego wychowu i byś musiał zimą na bosaka biegać, tobyś zaraz zmienił zdanie co do tego "mój dom, moje zasady" ;) Gdy czyjeś zasady ewidentnie szkodzą dziecku oraz jego kontaktom z rodzicami, nie ma czegoś takiego jak "poszanowanie dla zasad w domu babci". To babcia dostosowuje się do tego, jak rodzice wychowują SWOJE dzieci. Bo to oni się z nimi będą męczyć, jeśli je rozpuści lub utuczy.

Odpowiedz
avatar niemoja
0 4

@jonaszewski: Przeczytaj jeszcze raz ten fragment: "Starsza córka na to, że chce cukierka. - Nie teraz, po obiedzie. Chodź, zjemy. Nie, ona nie zejdzie, bo chce cukierka! Po kilku powtórzeniach w ryk - JAK TO DZIECKO. Siostra zniosła młodszą na dół" Krótko mówiąc, jeśli dziecko czegoś nie dostanie - zaczyna wrzeszczeć, a w tej rodzinie uważane jest to za NORMALNE zachowanie czterolatki! I jeszcze wielkie zdziwienie, że babka daje cukierki na żądanie! A jakie ma wyjście - siedzieć i wysłuchiwać wrzasków rozwydrzonego bachora? Jeśli własna matka nie radzi sobie z czterolatką, to babka ma to zrobić za nią? NO sorry!

Odpowiedz
avatar jonaszewski
0 0

@niemoja: Na pewno nie podkręcać takich zachowań jeszcze bardziej.

Odpowiedz
avatar marcelka
1 3

To może sprobować "obejść" problem, skoro rozwiązać się go raczej nie da? Dzieci chcą cukierki/słodycze, babcia chce im to dawać - więc może niech siostra skombinuje coś, co może być zdrowszą niż cukierek przekąską? Np. niech piecze jakieś ciastka (bakaliowe, bez cukru itd.) i daje babci, żeby ta miała dla wnuczków, niech się rozejrzy w sklepach ze zdrową żywnością za czymś, co można dać dziecku, a nie ma aż tyle cukru i zrobi dla babci zapas? I wilk będzie syty, i owca cała.

Odpowiedz
avatar Zunrin
-2 4

@marcelka: Nic z tego. Babcia może całkiem zignorować te zdrowsze przekąski. Albo dawać je razem ze swoimi słodkościami.

Odpowiedz
avatar Meliana
7 9

@marcelka: No dobrze, tylko co zmieni (prócz sumy wchłoniętego cukru) nakarmienie dzieci "zdrowymi", bakaliowymi ciasteczkami, zamiast sklepowego batonika, na kwadrans przed obiadem? Dzieci i tak nie zjedzą i tak nie zjedzą posiłku. Matka i tak i tak autorytetu nie zyska. Więc jaką "całą owcę" masz tutaj na myśli? Że jak już są nieposłuszne i robią co chcą, to niech chociaż nie będą grube? To chyba akurat najmniejsze zmartwienie w tym momencie... Głównym problemem w tej historii nie jest w moim odczuciu kwestia słodyczy, tylko całkowitego ignorowania słów i zaleceń matki tych dzieci. Słodycze to tylko wierzchołek góry lodowej. W tekście jest też mowa o bałaganieniu i rozwalaniu rzeczy u babci - i domyślam się, że jakiekolwiek próby dyscyplinowania małych terrorystów też spełzają na niczym, bo przecież "daj spokój, nie męcz się, babcia sobie posprząta". Za jakiś czas dzieciaki przestaną przybiegać po cukierka, a zaczną po "dychę" - na kino, na maka, na wyjście ze znajomymi, itd. I pewnie też będą dostawać zupełnie bezwarunkowo, choćby babcia miała o suchym chlebie zostać, a matka na rzęsach stawała, by nauczyć je, że na przyjemności trzeba sobie zapracować. I jak wtedy obejdziesz ten problem? Zaproponujesz pocięte gazety? Ta kobieta swoim zachowaniem, być może zupełnie nieświadomie, niweczy wszelkie wysiłki wychowawcze swojej córki. I to jest problem, którego nie da się nijak obejść, niestety.

Odpowiedz
avatar yanka
1 1

@marcelka: jest to jakiś pomysł, aczkolwiek nie rozwiąże problemu w całości. Nie chodzi wyłącznie o sam fakt jedzenia słodyczy, ale uczenia dziecka, że dostanie to, czego chce, kiedy tylko zapragnie. I jak babcia są dziecku ciastko podczas obiadu to wciąż obiad może nie zostać zjedzony.

Odpowiedz
avatar marcelka
1 1

@Meliana: wiem, problem jest głębszy i leży częściowo w relacjach matka-babcia, częściowo w charakterze babci...może mogłaby pomóc spokojna, rzeczowa rozmowa. a może nie, bo babcia będzie i tak "wiedzieć lepiej". i wtedy pomogłaby tylko wyprowadzka, niestety.

Odpowiedz
avatar Hemoglobina
8 8

Może klapnij sobie u mamy na krześle i zacznij się drzeć, że chcesz cukierka. Może zadziała ;p

Odpowiedz
avatar weron
9 9

Jakbym czytala o mojej mamie. Poki mlody byl mlody (tak do 2.5 roku) nie wtracala sie. Jak podrosl na tyle, ze zdolnosci manualne zaczely pozwalac na brojenie, a zdolnosci mozgowe ma zrozumienie, ze to brojenie, zdarzalo mi sie po piatym zwroceniu uwagi podniesc na niego glos. I zaraz byl lament ze ja na dziecko krzycze, olaboga, on jest taki biedny i niewinny, on nie wie ze zle robi. Ja mowie mlodemu, ze czegos nie wolno - łolaboga, cozciebiezamatkapozwolmu. Jak byl maly wlaczalam mu bajki na polowie laptopa, na drugiej czytalam piekielnych :) jak gadalam z mama, to jeczala ze julek patrzy na bajki zamiast z nia gadac. Mowie: daj mi tydzien i sie nie wtracaj, wyjasnie mu i zrozumie. Day one: mlody jeczy ze baja. Mowie: gadamy z babcia, jak skonczymy to obejrzysz. A moja mama co na to: oj wez mu wlacz, bo nie moge patrzec jak mu smutno. Pol minuty pozniej: olaboga, julek na mnie nie patrzy i ze mna nie gada. I wez zrozum kobiete.... Mowilam, ze burzy moj autorytet, ale miala - i ma nadal - to gdzies. W wakacje bylismy nad morzem, mlody, rozpuszczony przez babcie, strzelal fochy za kazdym razem jak odmowiono mu jakiegos szitu z automatu czy badziewnej zabawki. Foch, on stoi, rece skrzyzowane i zirytowanie na twarzy, a mama do mnie: widzisz? On nikogo nie slucha. Mowie jej, ze kogo ma sluchac, skoro ja jestem ta zla, bo mowie "nie" i ona tez jest ta zla, bo zawsze sie zgadza a tu zaczyna wymagac i tez mowi "nie". Coz, jak zwyklam czasem mowic: jednym z powodow, dla ktorych jestem tutaj (w Anglii) jest fakt, ze mojej mamy tu nie ma.

Odpowiedz
avatar niemoja
7 7

@weron: Często nie ma innej rady jak odległość. Bo co innego możesz zrobić - będziesz się kłócić, w obecności dziecka, z własną matką? To dopiero będzie dla niego wzorzec wychowawczy. Konflikt pokoleń był, jest i będzie. Matki nie zmienisz, dusić się we wzajemnych pretensjach na dłuższą metę też się nie da - jedyne wyjście to dorosnąć i "iść na swoje". Problem w tym, że wyhodowało nam się całe pokolenie "starych dzieci" - niezaradnych, egocentrycznych i roszczeniowych: "zmień się, świecie, bo ja się nie zmienię".

Odpowiedz
avatar weron
4 4

@niemoja: no niby nie ma, ale jednak czasem mi ciężko, że młody ma tylko mnie tutaj. Jak był całkiem mały, tak do roku czy dwóch, to jeszcze miałam czasem myśli, żeby rzucić tą Anglię w cholerę i jechać do rodziny, bo i młody będzie miał babcię, dziadka itd, a i ja czasem będę miała jakąś pomoc. Ale przekonywałam się na każdym urlopie, jaką pomoc bym miała: tak, Wroniu, to sobie odpoczniesz, my się Juleczkiem zajmiemy, pośpisz sobie, bo na pewno jesteś zmęczona po podróży. Rzeczywistość? Młody przesiadywał u mojej siostry, ona w laptopie, on w tablecie, a tu pyk, północ. A ja nie mogłam zasnąć, jak wiedziałam, ze on jeszcze nie śpi. Raz go poszłam i zabrałam od siostry po 23, wyrywał się i jęczał, to był krzyk, że przemoc i znęcanie się nad dzieckiem. Ale ile można prosić, że chodzi do szkoły i musi chodzić spać o normalnej porze, bo się przyzwyczai i potem będzie mi ciężko? A rano: Wroniu, już 8, dlaczego ten Julek tyle śpi?! No jak poszedł spać o północy, to nic dziwnego, nie? Paranoja po prostu. W wakacje coś mnie podkusiło i zostałam dłużej na ślub kuzynki/cioci (córka brata mojego dziadka), mama była po operacji kolana, lekarz wysłał ją na rehabilitację na 3 tygodnie. To były 3 najlepsze tygodnie mojego urlopu, bo bez mamy moja najmłodsza siostra była, że tak powiem, normalna. Ja robiłam zakupy i żarcie, ona sprzątała itp. Nie stękała, że uciemiężam dziecko. Wróciła mama, a wraz z nią atmosfera wzajemnego niezrozumienia i przez ostatnie dwa tygodnie urlopu czułam się jak intruz we własnym domu, z rodziną, z którą mieszkałam 20 lat mojego życia. Bo ja to już teraz nie powinnam myśleć o sobie, bo mam dziecko. No chyba jednak nie, jakkolwiek egoistycznie czy cynicznie to zabrzmi. Nie wolno krzyczeć, trzeba tłumaczyć, tłumaczyć, tłumaczyć, a jak to nie zadziała, to tłumaczyć. No i może jeszcze tłumaczyć, jakby inne środki zawiodły. A młody, przekonany przez babcię o swojej bezkarności i niewinności, tłumaczeń rzadko chce słuchać. Póki jesteśmy w Anglii, jeszcze da się go ogarnąć, wiadomo, jak to dzieciak, czasem broi, ale idzie mu wyjaśnić, że tego nie wolno, że zrobił coś głupiego, że jest mi smutno jak tak postępuje itp. Tylko wylądujemy w Polsce, odzywa się alter ego, które matkę ma gdzieś, bo babcia bardziej pobłażliwa i uległa. Młody ma sześć lat, a ona pozwala mu mówić na siebie 'Gosia'. Mówiłam jej, że jest już na to za duży i że co będzie za parę lat jak podrośnie? 'no wtedy zacznie mówić do mnie 'babcia', nie?'. Yhy, już to widzę. Może jakiś kryzys wieku średniego i mama czuje się przez to młodziej, ale ja to odbieram jako niezły przypał, że sześciolatek do ponad pięćdziesięcioletniej kobiety na ulicy czy przy jej koleżankach woła 'Gosia', a ona ma jeszcze radochę z tego. Rozpisałam się, ale kto mnie zrozumie, jak nie piekielni?

Odpowiedz
avatar weron
4 4

@niemoja: zapomniałam dodać, że moja mama uważa, iż powinnam młodemu rekompensować fakt, że nie ma ojca, i że to moja wina, że nie ma ojca. Fakt, nie planowałam dziecka w wieku 22 lat, zawsze powtarzałam, że ślub i dzieci dopiero po trzydziestce (może ze ślubem się sprawdzi), ale skoro już wyszło tak a nie inaczej, uznałam, że trzeba zewrzeć poślady i robić co mogę, żeby moje dziecko wyrosło na porządnego człowieka. Jego ojciec od samego początku się nie poczuwał, sama nie wiem, co ja w nim widziałam, ale cieszę się, że mam dziecko. W wakacje poszłam z nim do babci od strony ojca (rodzice są po rozwodzie i mama, oględnie mówiąc, nie przepada za ojcem), mama była zła, bo oni nam nigdy nie pomogli, jak tato pił i mam nie wierzyć w ich fałszywe uśmiechy. Mówię jej, że Julek potrzebuje rodziny, bo rodzina ojca pewnie nawet o nim nie wie, to mi powiedziała, że ja tak chciałam i nie mogę mieć do nikogo pretensji i że żal jej mnie i młodego, jeśli chodzi o stronę uczuciową. Cóż, nigdy nie miałam do nikogo pretensji, że jestem sama z dzieckiem, może zabrzmi to źle, ale cieszę się, że ojciec się nie wtrąca i nie robi młodemu wody z mózgu, jak to niektórzy weekendowi tatusiowie potrafią. Były mąż mojej koleżanki zaciekle walczył, żeby dzieci przyjeżdżały do niego, a jak były u niego, to zajmował się dziećmi swojej obecnej kobiety a swoje miał gdzieś, albo żądał widzenia w ten konkretny weekend i rzucał się, jak koleżanka się nie zgadzała albo się potem nie zjawiał, a teraz nagle walczy w sądzie o pełnie praw rodzicielskich. Ojciec młodego póki co się nie wtrąca, podejrzewam, że czeka, aż młody podrośnie na tyle, żeby być samodzielny i wtedy nagle będzie chciał wrócić do łask. Ja młodemu nie mówię, że ojciec jest zły, ale też nie opowiadam, jaki to jest wspaniały. Liczę, że jak podrośnie, będzie miał swój rozum i będzie świadom, kto się nim zajmował i na kogo mógł liczyć. Kilka tygodni temu młody oblał mi laptopa, bo strasznie się spieszył, żeby wrócić do oglądania bajek, a ja go poprosiłam, żeby przyniósł mi swój kubek i talerz do mycia. Powiedziałam mamie, że nie pogadamy na skype przez najbliższy tydzień bo młody zalał komputer, to pierwsze co chciała wiedzieć: ale nie nakrzyczałaś na niego? Nie, kur*a, podziękowałam za dogłębne umycie laptopa herbatą, wiesz? A ona do mnie z wyrzutem, że młody przeze mnie nie ma ojca i powinnam mu to rekompensować, a nie na niego krzyczeć. Mówię jej, że nie on jedyny nie ma ojca, bo różnie w życiu bywa i że nie będę mu nadskakiwać i usługiwać, bo wyrośnie potem na roszczeniową pipę, która potem dorośnie i spotka się z twardą rzeczywistością, że nie każdy będzie nad nim skakać. Oj, bulwersowała się strasznie. W tym roku zostaję na święta w Anglii, mam niezłą wymówkę, bo czeka mnie operacja kolana, po cichu liczę, że jak najszybciej, może nie będą najfajniejsze święta, ale na pewno najspokojniejsze. znów się rozpisałam, ale piekielni powinni zrozumieć ;)

Odpowiedz
avatar niemoja
2 2

@weron: Reasumując, z rodziną to się dobrze na zdjęciach wychodzi :) Ty wybierasz, Ty ponosisz konsekwencje. Niezależność kosztuje, ale , moim skromnym zdaniem, warta jest swojej ceny. Za parę lat dziecko dorośnie na tyle, że żadna wizyta rodzinna go nie zepsuje, a Ty oszczędzisz sobie przemiany w starą, zgryźliwą babę.

Odpowiedz
avatar weron
1 1

@niemoja: wiem, ze brzmie jak stara jeczaca baba, ale nikt z rodziny nie rozumie, ze mama za bardzo sie wtraca. Jak prosilam o rady, w koncu wychowala trojke dzieci, to slyszalam "a co ja ci bede mowic?", ale wtracac sie to pierwsza. Mi tam nie przeszkadza fakt, ze mieszkam daleko od niej, nawet mnie to cieszy, ale szkoda mi mlodego, ktory ma tutaj tylko mnie.

Odpowiedz
Udostępnij