Dziecięcy Szpital Kliniczny. Pomiędzy oddziałami, na korytarzu wystawione są sofy, żeby np. w oczekiwaniu na przyjęcie na oddział można było wygodnie usiąść z dzieckiem i poczekać.
Godzina 8:30. Po załatwieniu wszystkiego na Izbie przyjęć przechodzimy na oddział. Razem z nami kilkoro rodziców z dziećmi w różnym wieku. Czekamy aż skończy się obchód na oddziale.
Oprócz nas na korytarzu około 20 studentów. Większość to obcokrajowcy. Na sofach siedzi tylko jedna matka z dzieckiem. Resztę zajmują panowie i panie (panów więcej) w wieku ok. 20 lat, rozwaleni, głośni, słuchający muzyki lub grzebiący w telefonach. Przyszli lekarze. Rodzice z dziećmi stoją pod ścianami.
Poziom empatii dla pacjenta i to tego najmniejszego, najsłabszego - powalający. Smutne jest też to, że żaden z lekarzy wykładowców, którzy przyszli po swoje grupy nie zwrócił uwagi studentom na niestosowność ich zachowania.
Szpital Kliniczny
A to rodzice z dziećmi takie nieporadne życiowo istotni, że ciężko było cokolwiek powiedzieć? Skoro większość to obcokrajowcy, to mogą nie wiedzieć, że u nas nie ma równouprawnienia i kobietom/rodzicom - jako tym słabszym i delikatniejszym, to trzeba ustępować. I nie mówię tego złośliwie. W firmie mojej koleżanki (USA), facet dyscyplinarnie pożegnał się z robotą za molestowanie, bo....przytrzymał drzwi kobiecie przepuszczając ją w przejściu. A co do słuchawek w uszach itp - przepisy są takie, że student i tak nie ma prawa dotknąć pacjenta i obecnie praktyki studenckie w szpitalach i przychodniach wyglądają tak, że albo się ich (studentów) przestawia z kąta w kąt, albo przewalają papierki, sprzątają albo coś w ten deseń. A co gorsza - w większości warszawskich szpitali student musi jeszcze za te praktyki zapłacić (student lub uczelnia za studenta, o ile mają podpisaną umowę).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 listopada 2018 o 10:04
@Lobo86: Wiesz, ja jestem stary i zacofany. Ale tu nie chodzi o równouprawnienie. Tu chodzi o elementarną ludzką empatię, którą przyszli medycy niezależnie od narodowości powinni się wykazać. Chodzi o to, że chore dziecko, które na dodatek jest na czczo, bo ma mieć pobraną krew na badanie, które często się boi (obcych ludzi, czekających go badań, rozstania z rodzicem) powinno mieć komfort, na tyle na ile pozwalają warunki. I nieporadność rodziców to kiepski argument. Gdy masz obok zaniepokojone dziecko, raczej skupisz się na nim niż na utarczkach słownych z jakimś śniadym byczkiem. Studenci czekali na ćwiczenia. Przyszli po nich lekarze i zabrali swoje grupy na oddziały. A to jak wyglądają praktyki studenckie, ćwiczenia na oddziałach i kto za to płaci mam w głębokim poważaniu.
Odpowiedz@Lobo86: "W firmie mojej koleżanki (USA), facet dyscyplinarnie pożegnał się z robotą za molestowanie, bo....przytrzymał drzwi kobiecie przepuszczając ją w przejściu." W chorych na lewactwo krajach nawet za uśmiechnięcie się do kobiety i próbę rozmowy w stylu "cześć, co tam?" można wylecieć z pracy i stanąć przed sądem.
Odpowiedz@Jaladreips: o tym mówię. Dlatego nie ma się co dziwić obcokrajowcom, że kompletnie olewają "kobiety i rodziców z dziećmi". Są po prostu wychowani w zupełnie innej kulturze. @z_lasu: "I nieporadność rodziców to kiepski argument. " Jest to akurat samo sedno problemu. Najpierw ludzie w ciszy ustępują na każdym polu "śniadym byczkom", a potem płaczą po internetach jak to oni dominują w życiu społecznym/kulturowym/politycznym. Jak nie pasowało - trzeba było mu to powiedzieć. A tak jest płaczliwa historyjka miernot i zwykłych ciamajd, dla których powiedzenie "przepraszam, ale potrzebuję usiąść z dzieckiem" to zbyt dużo, aby ulżyć własnemu dziecku. Bo inni mają wiedzieć, bo mają się domyślić, bo empatia, bo mają kurde czytać w myślach. "Studenci czekali na ćwiczenia. Przyszli po nich lekarze i zabrali swoje grupy na oddziały. A to jak wyglądają praktyki studenckie, ćwiczenia na oddziałach i kto za to płaci mam w głębokim poważaniu. " Zasadniczo nie ma znaczenia czy to byli praktykanci czy studenci na ćwiczeniach klinicznych. Jak dla pacjentów zabrakło miejsca, to wystarczyło to zgłosić pielęgniarce lub lekarzowi i zrobiliby porządek ze studentami. Problem też by zniknął.
Odpowiedz@Lobo86: Po pierwsze nie płaczę, tylko opisuję sytuację. Po drugie zakładasz, że któremuś z rodziców udałoby się dogadać z obcokrajowcem, co nie jest wcale takie oczywiste. Po trzecie, w kręgu kultury europejskiej (a Hiszpania to Europa - chyba) obowiązywały kiedyś jakieś normy kultury i zachowania. Przynajmniej tak mnie kiedyś uczyła mama. Szkoda, że już nie obowiązują, albo matki nie uczą.
Odpowiedz@Lobo86: Abstrahując od tematu historii: "...przepisy są takie, że student i tak nie ma prawa dotknąć pacjenta i obecnie praktyki studenckie w szpitalach i przychodniach wyglądają tak, że albo się ich (studentów) przestawia z kąta w kąt, albo przewalają papierki, sprzątają albo coś w ten deseń. Skąd wziąłeś takie przepisy? Ktoś Cię wprowadził w błąd, czy jak?
Odpowiedz@Lobo86: @Jaladreips: Tak się składa, że mieszkam na tym zgniłym lewackim zachodzie i zarówno kolega z USA (zatwardziały feminista, który twierdzi, że powinnam być dumna z samego faktu urodzenia się kobietą, bo przecież kobietom tak ciężko w tym patriarchalnym świecie), jak i ci z Europy przytrzymują mi czasem drzwi - nikt nie uważa tego za coś niestosownego. Laska albo nagadała w tej firmie jakichś bzdur na temat tego kolesia, albo to nie było tylko przytrzymanie drzwi. Ewentualnie zarząd był pełen chorych ideologicznie oszołomów, ale w takim wypadku lepiej samemu się z pracy ewakuować.
Odpowiedz@z_lasu: Rodzice cały czas skupiali uwagę na dzieciach? Do tego stopnia, że nie starczyło im czasu albo energii, żeby powiedzieć do kogoś kilka słów? Jak w takim razie ci rodzice funkcjonują w świecie, jak robią zakupy, płaca za bilet albo robią cokolwiek innego, gdy jest z nimi dziecko? Nie jest poza tym powiedziane, że doszłoby do utarczki słownej - możliwe, że studenci bez protestu ustąpiliby swoje miejsce. Co więcej, skąd wiesz, że studenci nie mówili albo nie rozumieli po polsku? Trzeba było przynajmniej spróbować, zamiast zakładać, że na pewno nikt się z nimi nie dogada. Widocznie studenci uznali (i w moim przekonaniu słusznie), że skoro rodzice nawet nie spróbowali poprosić o zwolnienie miejsca dla dzieci, to te dzieci czują się na siłach, żeby stać.
Odpowiedz@Nikorandil: tak wyglądają praktyki w szpitalach od lat. http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,54420,6473562,Student_pielegniarstwa_od_mycia_i_sprzatania.html Moja żona natomiast jedyne co robiła, to rozdawała śniadania na swoich praktykach szpitalnych. A tutaj masz o płatnościach: https://www.rp.pl/Edukacja-i-wychowanie/309019875-Studenci-medycyny-placa-za-bezplatne-praktyki.html Z resztą ja na swoich praktykach dokładnie to samo usłyszałem - nie mam odpowiednich uprawnień do zajmowania się pacjentami, a ze względu na RODO nie mam prawa nawet zajrzeć w ich dokumentację. A nikt nie będzie mi specjalnie upoważnień dawał, bo to kolejne papierki, które placówka musiałaby zbierać. A przy ilości studentów na praktykach, to na same kwitki o RODO musieliby mieć osobny pokój. @Hatsumimi: to oczywiste, że chodzi o femi-nazi oszołomów (niezależnie od ich płci).
Odpowiedz@Lobo86: Przez 5 lat co roku miałem miesięczne praktyki na różnych oddziałach, w POZ i w karetce. Za każdym razem miałem "dostęp" do pacjentów, badałem ich, zbierałem wywiady, podawałem leki, przeprowadzałem łatwiejsze procedury (pod nadzorem). Ostatni rok byłem na stażu, również na różnych oddziałach, widziałem więc sporo studentów. Zarówno kierunek lekarski, pielęgniarski, położnictwo i fizjoterapia- wszyscy pod mniejszym lub większym nadzorem praktycznie uczyli się zawodu, z pacjentami, nie fantomami. Jakoś mi się nie chce wierzyć, że Wrocław jest pod tym względem wyjątkiem.
Odpowiedz@Nikorandil: no to przeczytaj artykuły z linków. Możesz wierzyć, albo i nie. To twoja prywatna sprawa i mnie nic do tego (tym bardziej, że każda placówka może określić swoje własne zasady praktyk). Ja natomiast z postępowaniem jak z rzeczonych artykułów jak najbardziej miałem styczność.
Odpowiedz@Lobo86: Powołujesz się na "przepisy". Jakie konkretnie przepisy?
OdpowiedzStudent medycyny i przyszły lekarz musi mieć ogromną wiedzę i dużo potrafić, ale czytania w myślach nie nauczy się nigdy, no przykro mi.
Odpowiedz@Jaladreips: Współczuję bardzo, że pomimo przeczytania ogromu książek nie udało się studentom wykształcić zwykłego poczucia przyzwoitości.
Odpowiedz@z_lasu: a ja bardzo współczuję ludziom, którzy sami nie potrafią się odezwać i potem wstawiają takie coś.
Odpowiedz@Jaladreips: Zapytam wprost. Parkujesz na miejscach dla niepełnosprawnych? (jeżeli nie masz uprawnień) Siadasz na miejscu dla matki z dzieckiem w autobusie? (jeżeli nie jedziesz z dzieckiem) Wioząc babcię do przychodni zajmujesz ostatnie miejsce siedzące i siedzisz gdy przychodzą inni chorzy? Jeżeli odpowiedziałeś na jakiekolwiek z tych pytań na tak, tzn. że jesteś takim samym niewychowanym burakiem jak ci studenci.
Odpowiedz@z_lasu: twój nick dobrze opisuje twoją zdolność rozumowania. Miejsca dla niepełnosprawnych są wyraźnie oznaczone. W przeciwieństwie do siedzeń w przychodni. Nie ma nigdzie napisane, że są tylko i wyłącznie dla chorych. Są dla każdego, kto tam przyjdzie, w obojętnie jakim celu. Gdyby którakolwiek z tych osób powiedziała studentom, że chce usiąść, to jestem pewien że by im ustąpili. No, ale zamiast samemu używać mózgu w granicach jego zdolności, lepiej wymagać od innych rzeczy niemożliwych - czytania w myślach.
Odpowiedz@Jaladreips: Jesteś pewien, że by ustąpili? Ja niekoniecznie. Słabo mówię po angielsku. W jakim języku miałem im zwrócić uwagę? Obyś nigdy nie musiał być uzależniony od uprzejmości i empatii ludzi, którzy cię otaczają. Bo nie wszystko da się opisać w regulaminach i piktogramach. Czasem wypadałoby zobaczyć coś więcej niż czubek własnego nosa. Zamiast zamykać się w świecie własnych (jak widać niezbyt konstruktywnych) myśli, warto rozejrzeć się czasem wokół. Zapewniam cię, że wydedukowanie, że obok są mali, chorzy ludzie nie wymagało ponadprzeciętnych zdolności, czytania w myślach i niebywałej inteligencji. Podobnie jak to, że postawione tam sofy mają służyć właśnie im.
Odpowiedz@z_lasu:nie nie parkuję na miejscach dla niepełnosprawnych, to nielegalne, tak - siadam na miejscu dla matki z dzieckiem nie mając dziecka, jeśli jest wolne i nikt z niego nie korzysta - jeśli jest potrzeba, ustępuję, podobnie w przychodni. Wybacz, ale nie wszyscy sa na tyle empatyczni, żeby automatycznie odczuwać współczucie dla innych. Nie każdy z automatu widzi potrzeby ludzi w jego otoczeniu, ale często wystarczy o coś poprosić. Uważam, że po głodnych, zestresowanych dzieciach przed badaniami krwi nie zawsze widać, że jest potrzeba ustąpienia im miejsca. Przepraszam, ale jeśliby mnie ktoś nie poprosił w takim przypadku, to pewnie sama siedziałabym jak święta krowa. Jeśli nie potrafisz po angielsku, to wystarczyło zagadać kogoś z personelu szpitala. Nie lubię, jak ktoś nie ma odwagi, żeby zwrócić komuś uwagę a potem robi z tego wielki problem.
Odpowiedz@z_lasu: widzę tu ostry syndrom pieluchowego zapalenia mózgu...
Odpowiedz@z_lasu: Oczywiście, że siadam na miejscu "dla matki z dzieckiem" w autobusie, bo wg mnie to miejsce przystosowane dla matki z dzieckiem, a nie prawnie im przyznane. To samo w przychodni, jeśli rzeczywiście ktoś się pojawi, kto lepiej żeby siedział to ustąpię, ale jeśli pojawi się taka milcząco-roszczeniowa osoba jak Ty to nie mam zamiaru się nigdzie ruszać. I nie ma tu zasłaniania się jakąś przyzwoitością, bo matki/ojcowie z dziećmi to nie jest uprzywilejowana grupa społeczna, która powinna być traktowana lepiej od innych i powinno się im usługiwać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2018 o 2:26
@z_lasu: powiedz mi jaki masz telefon? Z androidem? W google play masz darmową aplikację od GOOGLE, która nazywa się tłumacz. Zaskoczę Cię, ona nawet potrafi odczytać na głos to co przetłumaczy. Ale to trzeba jeszcze wiedzieć jak sie używa tego co się posiada. Ja nie raz nie dwa tak się z obcokrajowcem dogadalem, pisząc sobie z nim na telefonie i tłumacząc więc nie widzę problemu przetłumaczyć Przepraszam, czy mógłbyś mi ustąpić miejsca?
OdpowiedzJest takie powiedzenie, że "ryba psuje się od głowy". Skoro ani lekarze, ani nikt z personelu szpitala nie zwrócił praktykantom uwagi, mama i tata też jak widać nie nauczyli, to trudno oczekiwać, żeby sami wpadli, że coś powinni, a czegoś nie powinni byli zrobić. Oświecenie rzadko kiedy przychodzi samo. I tak szczerze, gdybym była na miejscu któregoś z tych rodziców, to z dużym prawdopodobieństwem też bym się nie odzywała - mając na rękach chore dziecko, utarczka słowna z bandą młokosów i to jeszcze w obcym języku, byłaby ostatnim, na co miałabym ochotę.
Odpowiedz@Meliana: Moje dziecko jest duże, byliśmy tylko na badaniach, bez uciążliwych dolegliwości (poza głodem i ogólnym niepokojem, jak to w szpitalu). Nie mówię dobrze po angielsku. W moich szkolnych czasach w szkole uczono rosyjskiego :) Więc po rosyjsku może i bym się odezwał. Po angielsku niekoniecznie. To miejsce nie było niezbędne. Ale byli rodzice z dużo mniejszymi, bardziej niespokojnymi dziećmi. Ale skalę problemu widać powyżej. Żeby wiedzieć, że fotele przed oddziałem szpitalnym dla dzieci są właśnie dla małych pacjentów i ich opiekunów potrzeba: a) czytania w myślach, b) wyraźnego zwrócenia uwagi, c) oznaczeń, piktogramów i regulaminów Średnio to świadczy o inteligencji i umiejętności logicznego rozumowania przez przyszłych medyków :)
OdpowiedzA ja bym miała to gdzieś. Czemu? Wiem jak wyglądają tskie praktyki. Po 4 godzinach zajęciach biegiem na praktyki po parę godzin, przerwa na wykład, znów na praktyki i wracamy do domu. W najgorszym roku studenci nie mają dla siebie dnia. Więc od początku wypala się z nich jakkolwiek empatię. I słusznie, lekarz ma leczyć A nie współczuć
Odpowiedz@LalkaSzmaciana: nikt nie każe (przyszłemu) lekarzowi płakać nad każdym dzieckiem i każdym schorzeniem. Była 8:30 więc jeszcze nie zdążyli mieć wykładu, zajęć czy czegokolwiek innego. I jeżeli nie wiedzą, że pacjent (zazwyczaj) źle się czuje, jest osłabiony chorobą i czasem po prostu nie ma siły, żeby zawalczyć o swoją wygodę, to może jednak lepiej niech nie kończą studiów, po których w pracy uwaga powinna być skierowana na człowieka. Jak ci tak ciężko na studiach bo wykład, zajęcia, praktyka i jeszcze na dodatek uczyć się trzeba to zrezygnuj. Skoro nie widzisz w pacjencie człowieka będzie z ciebie kiepski lekarz.
Odpowiedz@z_lasu: A czy ty widzisz człowieka w lekarzu?
Odpowiedz@z_lasu: ,,Jak ci tak ciężko na studiach bo wykład, zajęcia, praktyka i jeszcze na dodatek uczyć się trzeba to zrezygnuj." A tobie nie byłoby ciężko z takim grafikiem? I nie mówię tu o tym, że codziennie jest tylko po jednej z tych rzeczy.
Odpowiedz@z_lasu: "Jak ci tak ciężko na studiach bo wykład, zajęcia, praktyka i jeszcze na dodatek uczyć się trzeba to zrezygnuj." No wiesz, skoro wiedziałeś, że nie będą chcieli Ci ustępować miejsca, bo masz dziecko to jednak nie powinieneś sobie go robić, co nie? Taki kłopot, no ja nie wiem na co on komu.
Odpowiedz@FlyingLotus: Wierz mi, że chętnie się zamienię.
Odpowiedz@mietekforce: Tak, zdecydowanie widzę człowieka w lekarzu.
OdpowiedzA wszystkim tym "biednym" rodzicom z dziećmi bozia język, albo struny głosowe uwaliła, że nie mogli się odezwać. Żyjemy w takich czasach, że ustąpienie miejsca samemu z siebie może wywołać wielkie oburzenie ("Szowinista!") itp. Dodatkowo nie każdy chce siadać - a skoro nikt w poczekalni się nie odzywa, że chce usiąśc - to co się narzucać? A jeśli są głośni, przeszkadzają itp. - a są na praktykach, czy czymś - to się to zgłasza, a nie marudzi jacy o oni są be.
OdpowiedzAle z was - rodziców - mientkie piczki. Jak wy nie umiecie zadbac o dobrostan dziecka, to czemu kto inny ma to robić? To nie były ich dzieci, ani ich pacjenci. I tak jak większośc ludzi ci tłumaczy - nikt nie czyta w myślach i nikt nie ma w obowiązku natychmiastowo komukolwiek ustępować. Jak nikt z was nie zgłaszał chęci siedzenia, to siedzieli inni. Proste. A grupy prawnie uprzywilejowane w obsłudze medycznej w tym kraju mamy tylko dwie - inwalidów i kombatantów. Osby w podeszłym wieku, madki, purchlaki i kobiety - w ciąży czy nie, nie są ujęte w prawie czy ci się to widzi czy nie. Nikt nie ma obowiązku się zachowywac uprzedzająco uprzejmie. Nikt nie ma obowiązku ci nadskakiwać. Za to ty masz obowiązek zadbac o własnego purchlaka - musi siedzieć? ogarnij mu siedzenie. Musi nie jeść - niech nie je. To jest wyłącznie twój, a nie społeczeństwa, problem. Dobrze, żeś jeszcze tyrady nie wygłosił o tym, że pewnie jedli batoniki albo kawę pili, a twój biedny Brajanek taki głodny! A jak ty w XXI wieku nie umiesz się porozumieć w obecnym lingua franca to po prostu wstyd dla ciebie. [ja tez miałam w szkole rosyjski, a po angielsku się porozumiem bez problemu choć jestem samoukiem].
Odpowiedz@cassis: Skoro się wyzywamy, to odpowiem ci w twoim stylu. Jesteś mendą pospolitą, skoro dla ciebie, potrzeba zapisu w prawie, żeby słabszych i chorych potraktować jako osoby wymagające większej uwagi społecznej. Rodzice nie nauczyli kultury, więc skąd taka chamka ma wiedzieć jak się zachować. Nie wiem czy opuściłaś te zajęcia w szkole, (bo już ustaliliśmy, że w domu nie nauczyli), że jest jeszcze coś takiego jak prawo zwyczajowe i normy współżycia społecznego. One nie są zapisane, nie zachowanie ich nie grozi sankcjami prawnymi a jedynie ostracyzmem i politowaniem nad nieprzystosowaniem społecznym. Masz rację, nie ma obowiązku zachowywać się uprzejmie. To wynika z kultury i zasad wyniesionych z domu. Niestety chamstwo bywa dziedziczne. Twoje bachory też najprawdopodobniej będą chamami. Chyba, że będą dobrymi obserwatorami i będą się wstydzili zachowań matki. Na szczęście przy dzisiejszym dostępie do wiedzy, wielu rzeczy można nauczyć się samemu. W szpitalu są chorzy ludzie, więc płaszczenie dupy na miejscach dla chorych, przez młodych byczków jest żenujące. Nie ma obowiązku mówienia po angielsku. Posługuję się sprawnie dwoma językami obcymi (rosyjskim i niemieckim), mam niezłą bierną znajomość angielskiego, ale w nim kiepsko mówię. Myślę, że nie mam się czego wstydzić.
Odpowiedz@z_lasu A ja trochę z drugiej strony. O ile wypadałoby faktycznie tego miejsca ustąpić (i nam na mojej uczelni to wpajano), o tyle Państwo nie bierzecie pod uwagę tego, że zajęcia kliniczne w szpitalu to nie są siedziane wykłady i często odbywają się dla studentów na stojąco. Od 8 do 13 lub dłużej się stoi/chodzi - i tylko przerwa lub czas przed zajęciami jest na to, żeby pozwolić nogom odpocząć (studenci nie są zazwyczaj wpuszczani do pokoju lekarskiego, a poza tym nie bardzo jest gdzie usiąść - na salach pacjentów są pojedyncze krzesła - a studenci chodzą "stadami", do tego są one często zajęte przez rodziny, na łóżkach nie wolno). I tak dzień w dzień, a po południu zajęcia teoretyczne albo nauka. Doskonale pamiętam z tamtych czasów ciągły ból nóg i pleców. Spróbujcie Państwo zrozumieć, że student chce z tej okazji do siedzenia korzystać - Państwo mimo wszystko nie będziecie stali tam do 13... I, powtórzę, dla mnie dość naturalne byłoby ustąpienie miejsca. Ale też czasami tego nie robiłam, kiedy nogi już wchodziły w tyłek, a ktoś dopiero coś przyszedł. Uprzejmość (która z założenia niewiele kosztuje) a katowanie się to jednak dwie różne rzeczy. Może tutaj (8:30, więc raczej jeszcze przed zajęciami) nie można mówić o tym, że już byli zmęczeni - ale pewnie gdyby była to 12:00, pojawiłaby się identyczna historia. I zaznaczę, mówię tutaj o osobach towarzyszących - z założenia zdrowych. Chory pacjent to już też trochę inna sprawa, ale wyczytuję z historii, że powinni ustąpić nie tylko dzieciom, ale i rodzicom.
OdpowiedzZmodyfikowano 5 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2018 o 2:08
@Ascara: Ależ ja doskonale rozumiem, że zajęcia w szpitalu nie polegają na leżeniu w łóżku czy siedzeniu przy biurku :) I doskonale rozumiem ból pleców i nogi włażące w d... Nie tylko przyszły medyk musi cały dzień stać i łazić. Jak wyżej wspomniałem, to tylko moje obserwacje. Ja nie potrzebowałem tego miejsca. Mam nastoletnie dziecko, którego nie musiałem trzymać na rękach, byliśmy na badaniach kontrolnych, więc czuło się ono stosunkowo nieźle. Ale pod ścianą stała matka z niepełnosprawnym dzieckiem na rękach, tak na oko 4-5 letnim. I mówiąc o osobach towarzyszących, które chciałyby usiąść, mam raczej na myśli trzymanie dziecka na kolanach niż rozkładanie się przez rodziców na kanapie. Ty też nie wiesz, czy rodzic, który przyszedł o 8 rano z dzieckiem nie musiał wstać o 4 żeby dojechać do szpitala. Po 10 wszyscy byli już na oddziałach i zajęte były już tylko pojedyncze miejsca, więc też raczej nie byłoby problemu, gdyby siedzieli tam studenci. Delikatny tłok zrobił się w okolicach 14, gdy były wypisy. I jeszcze jedno. Nie mam większych zastrzeżeń do polskich studentów. Polska grupa stała grzecznie gdzieś z boku. Smutne jest to, że powyżej większość wychodzi z założenia, że należy walczyć o swoje, wyskoczyć z gębą, wdać się w pyskówkę albo polecieć na skargę. Ginie gdzieś zwykła kultura i życzliwość.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 listopada 2018 o 11:21
@z_lasu: a co ty robiłeś z nastolatkiem, skoro chory nie był? Sam nie mógł załatwić swojej rzeczy?
Odpowiedz@Lobo86: Ty jedna poyebp jesteś!
Odpowiedz@Lobo86: Nie udało ci się wygooglować, że niepełnoletnie dziecko wymaga obecności prawnego opiekuna, który podpisuje zgody na procedury medyczne? I weź pod uwagę, że nastolatek to zarówno jedenastolatek jak i siedemnastolatek.
Odpowiedz