Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pediatrzy alarmują, że matki zbyt wcześnie rozszerzają niemowlakom dietę, nawet tym, które…

Pediatrzy alarmują, że matki zbyt wcześnie rozszerzają niemowlakom dietę, nawet tym, które są na mleku modyfikowanym.

Karmię piersią. Rozpoczęłam przygodę rozszerzania diety mojemu dziecku zgodnie z zaleceniami WHO, ale chyba rozumiem, dlaczego inne matki tak się z tym spieszą - presja otoczenia.

Poniższe przykłady występowały na przestrzeni pierwszych 5 miesięcy życia mojej córki.

Moja teściowa od skończenia pierwszego miesiąca mojego dziecka:
A dajesz już małej owoce? A może damy jej owocka? Damy? Damy? Już powinnaś dawać jej herbatki i zupki. O, tu masz taką książkę, wszystko ładnie opisane (książka ma chyba z 30 lat). I tak przy każdym spotkaniu.

Moja ciocia (mała była śpiąca, zaraz poszła spać):
Jej się chce pić, przecież widzę! Daj jej coś do picia!
Przez kilka minut nie mogłam uśpić dziecka, bo ciągle o tym gadała.

Koleżanka, która ma dziecko starsze o 3 miesiące od mojego, rozszerzała dietę po 4. miesiącu:
A kiedy będziesz rozszerzać? Moim zdaniem najlepiej po 4. miesiącu, po 6. miesiącu to już za późno. Jeszcze nie dajesz jej żadnych owoców albo warzyw?
(I tu dziwne spojrzenie na mnie).

Lekarka (sędziwego wieku):
Jak to nie dajesz nic do picia? Toż to trzeba dawać wodę, herbatki, już od pierwszego miesiąca! Od trzeciego miesiąca życia powinno się dawać zupki, a ty jeszcze nie dajesz?! Karmić co 3 godziny, nie częściej! Dziecko ma się nauczyć! I w ogóle nie karmić w nocy, w nocy się śpi! (Ostatnie zdanie to mój faworyt).

Mój własny mąż.
Miejsce akcji - u teściów, tydzień temu. Mąż daje córce łyżeczkę kompotu. Jedną, drugą, mówię stop.
Teściowa: ale jej smakuje, daj jej jeszcze!
Mąż daje kolejną. Już wkurzona mówię, że ma jej więcej nie dawać, przecież w kompocie jest tona cukru! Na szczęście przestał, ale teściowa była niepocieszona.

Generalnie wszystkie te osoby są do rany przyłóż, ale chwilami już miałam dość tej nagonki. Moje tłumaczenia odbijały się echem od ścian. Ja się nie dałam, ale niejedna kobieta złamie się pod wpływem mamy/teściowej/lekarza starej daty/koleżanki.

Rozszerzanie diety

by andtwo
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
24 28

@SaraRajker: Jak czytam Twoje inwektywy pod różnymi historiami to ręce mi opadają. Te"stare próchna" tak wychowywały swoje dzieci bo takie były wytyczne. Dzieci były karmione krowim mlekiem rozcieńczonym wodą i żyły. Mleko było mąką krupczatką zagęszczone a w najlepszym razie kukurydzianą kaszką przywiezioną z Czech. Z kolejnym pokoleniem zmieniały się zasady aż doszliśmy do tego co jest dziś. Więc tak trudno zrozumieć teściowej czy matce że ktoś chce po swojemu chować.Ja tak chowałam syna i patrz-chłop jak dąb- Moja bratowa tak się stosowała to zaleceń w latach 80 że karmiła butelką synów na leżąco. A ja cyckiem ile się dało.

Odpowiedz
avatar Balbina
21 21

@SaraRajker: Mówisz o sobie? Bo Ciebie też takie stare próchno urodziło i wychowało. Jasne bo dzisiejsze dzieci są szczupłe,bez alergii i w doskonałej formie fizycznej i psychicznej. I odnosiłam się do Twojej wypowiedzi na temat starszych osób które chowały dzieci kiedyś tak a nie inaczej. Ty na pewno będziesz idealną matką Hehe

Odpowiedz
avatar paski
8 14

@Lobo86: Dzisiejszy świat jest tak zanieczyszczony, że nawet to "zdrowa" i "ekologiczna" żywność ma często niewiele wspólnego ze zdrowiem i ekologią. Niestety mam wrażenie, że lepiej już nie będzie i problemy takie jak otyłość i rozwalone hormony będą przybierać na sile.

Odpowiedz
avatar Botuta
6 10

@Lobo86: @SaraRajker: Tylko, że właśnie to coraz nowsze pokolenia chowane wg coraz nowszych wytycznych są coraz bardziej chorowite, mają coraz więcej alergii, dys-cośtam od poprzednich, więc waszym tym tropem myślenia należałoby właśnie cofnąć się z tymi zaleceniami do czasów wcześniejszych. Tylko "obawiam się", że to niewiele pomoże, gdyż nie ma bezpośredniego przełożenia między zaleceniami, a zjawiskiem chorób, występowania otyłości. Trzeba po prostu stosować umiar i dostosować wszystko do konkretnej osoby i sytuacji.

Odpowiedz
avatar Balbina
8 12

@Lobo86: Proszę Cię.Mogę się zaliczyć do dinozaurów ale jak sięgnę pamięcią w lata mej młodości to nie pamiętam ani jednego przypadku alergii ani w podstawówce ani w liceum Wszystkie dziewczyny były szczupłe i proporcjonalnie zbudowane. Różniły się tylko wzrostem."grubaska" zdarzała się sporadycznie. Dzisiejsze dzieci to w większości zapasione dzieciaki z czarnymi dziurami zamiast zębów. Karmione słodyczami,chrupkami z mlekiem i nutellą. Na etapie niemowlaka trzęsienie się a pózniej jedzenie śmieciowe bo tak wygodniej.Do łapki 10 zł i kup sobie coś w sklepiku. A wieczorem pizza bo matka pózno wróciła.

Odpowiedz
avatar andtwo
4 6

Różnica polega na tym, że kiedyś produkt spożywczy to był produkt spożywczy, a nie produkt spożywczo- podobny. Kiedyś się zupki gotowało, teraz kupuje słoiczki nawet z owocami. Kiedyś nie było słodyczy, teraz dzieci dostają, żeby tylko się zamknęły. Nie było nawilżanych chusteczek nie wiadomo czym, super piorących proszków do prania i wielu, wielu innych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 7

@Balbina: ale "kiedyś" nie było odpowiedniej diagnostyki, obiegu informacji i leczenia jak dzisiaj. Więc albo się umierało, albo żyło w domowej izolacji lub szkołach specjalnych, bo nie istniało coś takiego jak klasy integracyjne. Zalecenia mają przeciwdziałać chorobom cywilizacyjnym. Z pewnych rozwiązań się w ogóle rezygnuje, bo dzisiejsi rodzice uważają, że wiedzą lepiej. Dlatego zrezygnowano z przeglądów higienicznych czy dentystycznych w szkołach. Efekty tego widać gołym okiem. @Botuta: "Tylko, że właśnie to coraz nowsze pokolenia chowane wg coraz nowszych wytycznych są coraz bardziej chorowite" Efekt jest, jaki jest, bo niemal nikt się tych wytycznych nie trzyma. Prosty przykład z myciem zębów. Jakie są wytyczne? Po każdym posiłku. A ile dzieci myje zęby choćby dwa razy dziennie? Prawie żadne, bo rodzice mają w nosie, bo "to tylko mleczaki". I jaki tego efekt? Trochę mieszacie postęp cywilizacyjny i jego negatywne skutki z ogólnymi zaleceniami. Jak twierdzicie, ze zalecenie spożywania ok 2000-2400kcal na dobę jest winne otyłości, to coś chyba nie tak z waszym myśleniem, bo to tak jakby twierdzić, że nakaz mycia zębów jest przyczyną próchnicy....

Odpowiedz
avatar Balbina
2 4

@Lobo86: My o karmieniu a Ty wchodzisz na diagnostykę i choroby cywilizacyjne.My o jedzeniu Ty o umieralności i domowej izolacji. A zrezygnowano z dentystów w szkołach bo kasy na to było szkoda a nie że rodzice wiedza lepiej. To teraz wpadają w paranoję i nie można dzieciaka bez ich zgody nawet dotknąć. Czasami takie masz przemyślenia że mam wrażenie żeś starzec z długą siwą brodą a mądrości spływają z ust twych nieustająco.

Odpowiedz
avatar katem
3 3

@Lobo86: Problem mamy teraz taki, że co źródło (amerykańscy, chińscy, marsjańscy naukowcy udowodnili ...) to wytyczne i człowiek nie posiadający własnego rozumu czy pozbawiony umiejętności obserwacji i łączenia przyczyn ze skutkami trzyma się wytycznych, które chyba mu pierwsze wpadną w oczy/uszy. I dawniej było podobnie, bo jedna babka miała takie zdanie, a inna ciotka odmienne - tyle, że liczba źródeł była mniejsza o internet.

Odpowiedz
avatar Botuta
3 3

@Lobo86: A kto twierdzi, że jak to powiedziałeś "nakaz mycia zębów jest przyczyną próchnicy"? Nikt. Ja twierdzę po prostu że: Po pierwsze, nie można ślepo wierzyć w wytyczne (bo 20 lat temu były inne, teraz są inne, a za 20 lat do instytuty badawczego przyjdzie inny prezes jakieś firmy z większą walizką pieniędzy i będą jeszcze inne), tylko trzeba używać oprócz wytycznych także rozumu i podchodzić indywidualnie. Co prawda 2000-2400 kcal nie jest zapewne winne otyłości, ale nie koniecznie musi być dobra dla zdrowia. Np. jeżeli człowiek ciężko pracujący, powiedzmy zużywający (przykładowo oczywiście) 3500kcal/dobę będzie spożywał te 2000-2500kcal/dobę będzie miał niedobór energetyczny i trzymanie się tych wytycznych raczej na zdrowie mu nie wyjdzie. Po drugie, że porównując jedne wytyczne z drugimi przykładać taką samą miarę porównawczą wysnuwając wnioski. Tak swoja drogą czy ty myślisz, ze dawniej stosowano się do starych wytycznych? tak samo jak dzisiaj do dzisiejszych. Co do dentyst ów w szkołach, to nie zniknęli oni z widzimisię rodziców, tylko z dwóch powodów: Pierwszy to taki jak powiedziała Balbina, a drugi to taki, ze do szkolnych dentystów strach było chodzić, bo można było mieć bardziej popsute zęby po wizycie niż przed (gdyż owi "dentyści" zamieniali świeży sprzęt, typu wiertła , środki przeciwbólowe, który przyszedł do placówki szkolnej, na swój zużyty z prywatnych gabinetów), więc zrezygnowano w końcu z gabinetów dentystycznych w szkołach.

Odpowiedz
avatar Always_smile
24 26

U mnie wszyscy: ale jak to 6 miesiecy i dajesz mu marchewke w kawalku? (Gotowaną). Daj mu , bo taki malutki. A teraz: ma rok i posluguje sie łyżką i widelcem, nie trzeba go karmić, jak to zrobilas

Odpowiedz
avatar Always_smile
18 20

@Always_smile: mialo byc daj mu papkę, bo taki malutki

Odpowiedz
avatar Meliana
17 19

@Always_smile: No ale co się dziwisz, jak nasi rodzice mieli nakaz przecierania wszystkiego przez przez sitko, najlepiej dwa razy? Bo inaczej miała nastąpić Sodoma, Gomora i czterej jeźdźcy apokalipsy... A 60 lat temu kobiety miały zalecenie od 3 tygodnia rozszerzać, sokiem marchewkowym na początek... Wiesz jakie oczy robiła babcia, jak jej opowiadałam o współczesnych wytycznych? Dzisiaj się z tego wyśmiewamy, potępiamy i załamujemy ręce, warto jednak pamiętać, że na tamtejsze czasy, były to zalecenia równie wiarygodne, co współczesne wytyczne WHO. Ja tam wolę do tych wszystkich zaleceń podchodzić z odpowiednim dystansem ale i pokorą. Na wszelki wypadek, żebym się nie musiała kajać i sypać głowy popiołem, jak za 20 lat to ja się zdziwię najnowszymi "odkryciami" w dziedzinie pediatrii...

Odpowiedz
avatar pinslip
9 11

A dodaj do tego metodę blw, to już w ogóle matka wykleta ;)

Odpowiedz
avatar Meliana
10 12

@pinslip: Bo jak każda inna metoda, opierająca się na skrajnościach (ŻADNYCH papek, ŻADNEGO karmienia, ŻADNYCH łyżeczek), najzwyczajniej w świecie budzi kontrowersje. Zwłaszcza u tych, którzy w swoich czasach otrzymali zalecenia całkowicie przeciwne. No i moim osobistym zdaniem (opartym na własnym doświadczeniu), jest to metoda dla tych, którzy nie mają nic przeciwko karmieniu dziecka piersią do późnego przedszkola. A to zdecydowanie nie dla mnie.

Odpowiedz
avatar pinslip
3 7

@Meliana: nie wiem, co ma wspólnego metoda blw z karmieniem dziecka piersią do późnego przedszkola? Z własnego doświadczenia również widzę, że dziecko karmione metodą blw je normalne jedzenie dużo szybciej, jest bardziej otwarte na nowe smaki i szybciej staje się samodzielne w kwestii jedzenia sztućcami (starsza córka jako jedna z niewielu w grupie żłobkowejje samodzielnie cały obiad, młodsza - niespełna roczna - dzięki temu, za radzi sobie z kanapkami, uniknela karmienia zupkami mlecznymi w żłobku) z czego można wnioskować, że łatwiej można takie dziecko odstawić od piersi, bo ma czym zastąpić mleko. Metoda budzi kontrowersje nie ze względu na swoje skrajności (jak każdą metodę można modyfikować, jak się spieszysz, to podajesz dziecku łyżeczką i jest ok), a fakt, że maluchom podaje się "całe warzywa", no bo przecież się zadlawi. No ale to już temat na dłuższą historie. Podsumowując ;) metoda nowa i być może kontrowersyjna, ale gdy lekarz pediatra nawet nie wie, czym jest wspomniane blw, a po wytłumaczeniu ostrzega "żebyśmy tylko nie przybiegali tutaj dziecka ratować jak się zakrztusi (swoją drogą lekarz mylący zakrztuszenie z zadlawieniem, to też niezłe kuriozum), to wiara w wiedzę i kompetencje tegoż lekarza leci na łeb na szyję

Odpowiedz
avatar Meliana
-1 5

@pinslip: Nie wiesz co ma wspólnego? To, że dziecko 6-7 miesięczne nie ma żadnej "motywacji", by jeść cokolwiek, bo przecież po pierwsze jest już PO mleku (o ile pamiętam, BLW zaleca podawanie pokarmów stałych ok 40 minut po kp), a po drugie, zawsze przecież później może dopić. Tak to właśnie wyglądało u mnie. Dziecko się pobawiło, porozrzucało, rozgniotło, oblizało palce (albo i nie) i to by było na tyle. I jak w wieku noworodkowym wołało o cycka 10 razy na dobę, tak wołało prawie do roku. I jeszcze długo po tych pierwszych urodzinach nie dawało się odstawić. Gdybym nie walczyła najpierw o ograniczenie, a potem suwerennie nie odcięłabym kp, tylko czekała na to słynne "samoodstawienie", to karmiłabym do dzisiaj. Doświadczenia każdy ma swoje, ale jak czytam, że cośtam (kp, blw, jakieś tam cudaczne metody wychowawcze) jest idealne dla każdego i nie ma żadnych wad, to pusty śmiech mnie ogarnia. No i nie nazywajmy samego nieprzecierania pokarmów BLW, bo BLW to cała filozofia i ograniczanie się do tego jednego aspektu, to mniej więcej tak, jakby samo niekaranie dziecka klapsem nazwać rodzicielstwem bliskości.

Odpowiedz
avatar pinslip
4 4

@Meliana: motywacja w tym wieku jest zawsze ciekawość, więc jedno dziecko będzie szybciej jeść podawane pokarmy, inne później. To zupełnie normalne, tak jak i to, że dzieci odstawiaja się w przeróżnym wieku niezależnie od metody wprowadzającej stałe pokarmy. Moja starsza córka odstawila się sama w wieku 20 miesięcy, gdy "poszłam rodzic młodszą", choć byłam gotowa karmić w tandemie, ale nie chciała, a od początku karmiona blw. Za to znam też przykłady dzieci kp niemal do trzech lat mimo że pokarmy stałe wprowadzane "tradycyjnie". Oczywiście, że blw to nie tylko brak papek, jednak dla ogółu nieświadomych osób, tak to wlasnie wygląda, tak samo jak dla tej większości rodzicielstwo bliskości to bezstresowe wychowanie bez jakichkolwiek zasad.

Odpowiedz
avatar Tehanu
4 4

@Meliana: Nie chcę się czepiać, ale piszesz, że odstawiłaś po pierwszych urodzinach. To daleko od "późnego przedszkola", co nie?

Odpowiedz
avatar glan
-1 7

Ja bym jednak nie przykładał takich osób do ran bo jeszcze będą próbowały wciskać kompotki i owocki.

Odpowiedz
avatar Bryanka
1 9

Rety jak mnie to wkur***. Słyszę takie baby na bieżąco, bo moje dwie przyjaciółki urodziły jedna po drugiej i oczywiście obydwie już zostały okrzyknięte złymi matkami.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2018 o 19:52

avatar Balbina
3 9

@Bryanka: Wiesz, to Ci coś opowiem. Moja młoda sąsiadka urodziła córkę i wprowadziła się na ten czas do matki bo i ogródek i ew pomoc. Idę do młodej w odwiedziny a w pokoju zaduch taki że można kroić nożem.Mała się drze. Na stole w dzbanku orchidee. Mówię po cichu do sąsiadki że nie ma czym oddychać. Ona wie ale córka nie pozwala otworzyć okna(czerwiec) Małej zaczynają rosnąć cycki bo matka je tylko drób i jego przetwory. Nic do niej nie dociera że przegina.Ona wie swoje. Dopiero jak pediatra ją zj..... to odpuściła. Tak więc nie zawsze rady innych są złe.Po prostu trzeba być rozsądnym i nie wpadać w paranoję.

Odpowiedz
avatar Bryanka
8 8

@Balbina: Wiesz, to ja też Ci coś powiem... o tym, że moje przyjaciółki są "złymi matkami" (według tych bab), świadczy m.in. to, że w obu domach znajdują się psy i koty ("powinny się ich pozbyć dla dobra dzieci!"). Ostatnio jedna z bab stwierdziła, że jak można nie ubierać dziewczynki na różowo! :D Przecież becik dla dziewczynki ZAWSZE musi być różowy. Także to są tego typu "rady", a nie opinie pediatrów, czy położnych. Mieszkamy na wsi, wszystkie obok siebie, pracujemy razem, widzimy się codziennie. Mało tego, kilka razy te wszystkowiedzące sąsiadki mówiły do mnie, że "ta twoja przyjaciółka, to codziennie z dziećmi na dwór wychodzi! Zarazkami się nie przejmuje!". Dziękuję za takie porady.

Odpowiedz
avatar AimeeSi
9 13

Ileż ja się nasłuchałam w pierwszym roku życia mojego syna takich dobrych rad! I w sumie zrozumiałabym rodzinę, bo w ich czasach robiono to inaczej, po prostu tłumaczyłam, że to moje dziecko, zrobię po swojemu i proszę mi pozwolić, bo wolę mieć ewentualne pretensje do siebie niż do ciebie i to skutkowało, ale załamała mnie pediatra... Na pierwszym szczepieniu (6-8 TYDZIEŃ życia) mówi mi: "Niech pani nie daje mu dzisiaj nic surowego do picia". Minę miałam jednoznaczną, więc mówi, że chodzi jej o soki. Odpowiadam, że on nie dostaje soków, jest wyłącznie na piersi. Dostałam wtedy oficjalne pozwolenie na soczki

Odpowiedz
avatar Meliana
1 7

@AimeeSi: Tego pediatrę to z przydziału dostałaś? Czy jednak sama dziecko zapisałaś do takiego, a nie innego lekarza? Nie wiem, jak Ty, ale ja tam zawsze przed wizytą (ZWŁASZCZA jeśli chodzi o moje dziecko) robię research po znajomych i weryfikuję informacje w internecie. No, ale na rympał też zawsze można.

Odpowiedz
avatar the
-4 20

tona cukru.. litości..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 9

Poczekaj jak będzie odpieluchowywanie i nauka chodzenia. To wtedy dopiero się zacznie ujadanie "ale jak to? To jeszcze nie (tu wstawić dowolne) ?

Odpowiedz
avatar SaraRajker
11 13

@Lobo86: teraz wręcz przeciwnie, jakim cudem 1.5roczne dziecko bez pieluchy chodzi, przecież to mu psychike zniszczy, że nauczył się korzystać z nocnika jak się nauczył siedzieć. Pieluchy ściągnąć dopiero w zerówce, kilka miesięcy przed odstawieniem cycka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@SaraRajker: widełki są tutaj wbrew pozorom dość spore. Tylko ten kij ma dwa końce: jedni za bardzo przyśpieszają rozwój, a drudzy go nie stymulują. Polska to kraj przesady, a wszelkie ograniczenia traktujemy jak wyzwania.

Odpowiedz
avatar Nimfetamina
1 3

@SaraRajker: to chyba moją matkę by żywcem zjedli, bo zaczęła mnie "odpieluchowywać", gdy miałam 5 miesięcy (oczywiście nie potrafiłam sama siedzieć, więc trzeba było mnie trzymać). Ale to wynikało z czasów, w których były dostępne jedynie tetrowe pieluchy wielokrotnego użytku :/

Odpowiedz
avatar Lexxy27
5 17

Dokładnie tak miałam z teściami. Polecieliśmy do Polski z synkiem w odwiedziny do dziadków jak miał 4 miesiące. Teściowa nalegała, suszyła głowę, aż w końcu jej się udało. Jaki efekt? Syn wymiotował i miał biegunkę, wylądował w szpitalu. Diagnoza ostry nieżyt żołądkowo jelitowy. Do tego akurat panowała epidemia zapalenia płuc u dzieci więc i syn się zaraził. A teściowa i tak stwierdziła, że to wszystko moja wina. Do dziś pamiętam jak mały leżał pod królówką przez kilka dni blady jak ściana, tak słaby, że ledwie się ruszał. W zasadzie tylko spał, a ja leżałam obok niego i płakałam całymi dniami. Wtedy postanowiłam, że już nigdy więcej nie popełnię tego błędu, i tego się trzymam, za co jestem znienawidzona przez teściów.

Odpowiedz
avatar Lexxy27
4 6

kroplówką* nie zauważyłam, że telefon automatycznie poprawił

Odpowiedz
avatar lucysia
4 8

jestem mamą 5 miesięcznego chłopca i musze powiedziec szczerze to juz mnie mdli od tych wywodów "idealnych" mam z gotową receptą na wychowanie dzieci. Absolutnie nie zgadzać się na dokarmianie mm w szpitalu! Nigdy! Co z tego, żę pikarmu nie ma kolejny dzień, dziecko płacze z głodu i spada z wagi więcej niż powinno, mm to zło i koniecznie PRZYSTAWIAĆ, PRZYSTAWIAĆ, PRZYSTAWIAĆ! Koniecznie KP do KOŃCA 6 m-ca życia, ani dnia krócej bo to zaszkodzi dziecku! bo takie są wytyczne WHO! a jak inne wytyczne who głoszą, że spanie z dzieckiem w jednym łóżku zwiększa ryzyko śmierci lóżeczkowej to: jak to?! bzdura! a rodzicielstwo bliskości?! każda mamuśka uważa się za eksperta bo przecież wychowała aż jedno/dwoje dzieci! I dlatego teraz będę pouczać te wszystkie inne ģłupie matki, które nie robią tego tak idealnie jak ja - tak w skrócie wyglądają fora dla mam. BLEEEEEE!

Odpowiedz
avatar xyRon
5 7

@lucysia: Do tego te wszystkie skróty, które normalnemu człowiekowi, bez odpieluchowego zapalenia mózgu, niewiele mówią.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
2 4

@xyRon: Poniżej tłumaczenie na język ludzi, którzy nie mają aktualne małych dzieci na stanie: mm- mleko modyfikowane kp- karmienie piersią WHO- światowa organizacja zdrowia Nie trzeba mieć "odpieluchowego zapalenia mózgu" żeby znać te skróty, wystarczy mieć małe dziecko ;)

Odpowiedz
avatar katem
3 3

30 lat temu twierdzono, że dietę dziecku należy rozszerzać nie wcześniej niż od 6 miesiąca.

Odpowiedz
avatar bleeee
0 2

Madka :D

Odpowiedz
Udostępnij