Tak mi się przypomniało, jak byłam piekielna.
Sklep-wyspa w centrum handlowym po godzinach otwarcia. Wyspa niestety taka, że większość rzeczy na zewnątrz, na wyciągnięcie ręki. Kasa rozliczona i zamknięta, światła wyłączone, ja krzątam się jeszcze w środku i robię ostatnie porządki.
Podchodzi Jakiś Koleś [JK], który rozmawia przez telefon. Wybiera sobie rzecz i kładzie na ladę, nie przerywa rozmowy telefonicznej, nie wita się, nawet na mnie nie spogląda. Olałam więc, wróciłam do tego co robiłam coby jak najszybciej wyjść do domu i czekam na jakikolwiek ruch ze strony JK. Po chwili, nie widząc reakcji z mojej strony (nie podeszłam do lady) pyta czy może zostać obsłużony.
Zgodnie z prawdą i najuprzejmiej jak tylko potrafię odpowiadam, że niestety jest już nieczynne. JK udał chyba, że tego nie słyszy i nadal stoi przy ladzie, kontynuując rozmowę przez telefon. Znowu nie podchodzę do lady i znów to samo pytanie, tym razem nieco dobitniej odpowiadam, że nie mam jak go skasować, kasa wyłączona i zapraszam w dniu jutrzejszym na zakupy.
Oczywiście zaczęły się krzyki, że jak to przecież ciągle tu jestem, że co mi szkodzi i w takim razie jak nie chcę mu sprzedać to on rozumie, że tę rzecz ma gratis. No niestety nie ma gratis, już w tym momencie zaczynałam zakrywać stoisko na noc materiałem i wydawało mi się, że chce on te rzecz zabrać i sobie pójść. Przedmiot zabrałam i odłożyłam na miejsce, facet coś tam jeszcze mówił ale za bardzo go już nie słuchałam, chyba coś o tym, że jest stałym klientem i już więcej nie przyjdzie (widziałam gościa pierwszy raz na oczy).
Sytuacja jakich wiele, że wpada klient już po zamknięciu a ja nie zdążyłam jeszcze wyjść. Najpewniej bym go obsłużyła, gdyby nie zachowywał się jak burak i chociaż zapytał czy mimo tego że nieczynne to da radę jeszcze coś kupić. Potraktowałam go tak jak on mnie i wiem, że jako sprzedawca bardzo nieładnie ale jednak było już po godzinach mojej pracy.
PS. Jakiś czas później dowiedziałam się, że złożył na mnie skargę a w niej napisał, że wiedział co prawda, że jest już po zamknięciu ale ja stałam i nic nie robiłam, więc mogłam go obsłużyć. :D
sklepy
Moim zdaniem reakcja prawidłowa. W jednej z firm, w jakich pracowałem, był odgórny zakaz obsługi spóźnionych klientów. Dział rachunkowy się buntował, bo potem mieli jakieś problemy z rozliczaniem konkretnych dni i miesięcy. Generalnie piekielności nie ma, poza samym klientem składającym skargę.
Odpowiedz@Lobo86: najnowsza historia - mechanik, który po rozliczeniu kasy za 10zł wymienił świece 2babom teraz jest ścigany przez skarbówkę, bo szmaty były z kontroli.
Odpowiedz@SaraRajker: ta czytałem o tym. Te babki to takie intelektualne ameby, że powinno im się dowalić za społeczną szkodliwość..
Odpowiedz@SaraRajker: Nie świece a żarówkę.
OdpowiedzWcale nie zachowałaś się nieładnie. Kulturalnie aczkolwiek asertywnie poinformowałaś o zamkniętym sklepie. Nie ma nic złego w Twoim zachowaniu. Klient zachował się jak burak a chcąc zabrać towar za który nie zapłacił, pretendował do miana złodzieja.
OdpowiedzObstawiam, że to typowa prowokacja Urzędu Skarbowego. Sprawa znana i wielokrotnie przerabiana. Po zamknięciu kasy fiskalnej i zrobieniu raportu, sprzedawczyni daje się ubłagać na sprzedaż drobiazgu i mają ją. Konsekwencje są niezwykle surowe.
Odpowiedz@zastaw: ale jak uruchomi kasę, wyda paragon i podliczy jeszcze raz to też?
Odpowiedz@Caron:a jak wyjasnisz dwa razy otwarcie tego samgo dnia? Albo w rozliczeniu rocznym masz więcej dni otwartych kas niż rzeczywistej pracy?
Odpowiedz@SaraRajker: Nie ma żadnego problemu żeby w tym samym dniu były dwa raporty. Np przychodzi serwisant do kasy fiskalnej na przegląd. Robi się raport,on robi swoje i po przeglądzie dalej pracujemy. Sumuje się w miesięcznym wydruku.
Odpowiedz@SaraRajker: wydaje mi się, że nie jest to problem. Parokrotnie wydawałam paragon już po zrobieniu raportu i drukowałam po prostu kolejny- oba raporty z tą samą datą. W mniejszej firmie jak i w wielkim korpo, bo ktoś mnie ubłagał o sprzedanie jednej rzeczy i szefostwo/księgowa nigdy problemu nie robili.
Odpowiedz@midori: dla kasjera problemu nie ma. Dla rachunkowości jest to kwestia do wyjaśnienia. Zwłaszcza, że w czasie kontroli może okazać się, że kasa była dłużej niż godziny pracownika.
Odpowiedz@Lobo86: rozumiem że teraz jesteś specjalistą rachunkowości i finansów? Nie jest to dla rachunkowości kwestia do wyjaśnienia - może być nawet kilka raportów - piszesz bzdury ty ekspercie od siedmiu boleści. Jestem księgową od 20 lat. Główną księgową od 6. Jak czytam te twoje wypociny pod historiami to odnoszę wrażenie że uważasz się za specjalistę w każdej dziedzinie. Wiesz że jak ktoś jest do wszystkiego to jest do niczego. Ekspert z Koziej Wólki się znalazł.
Odpowiedz@Magda43: Czasami mam wrażenie że jak otworzę lodówkę to wyskoczy -zgadnij kto???????????
Odpowiedz@Balbina: ekspert ds. wszelakich :D najbardziej uśmiałam się z tekstu "kasa była dłużej niż godziny otwarcia" wnioskuję że chodzi o to że kasa była czynna dłużej niż pracownik wyrobił godziny. To jest dopiero hit. Idąc tym torem myślenia to np. właściciel już nie może sprzedawać bo pracownik do domu poszedł :) Należę do stowarzyszenia księgowych i czasami jak się spotykamy na szkoleniach to opowiadamy sobie o takich ekspertach i ich opiniach :)
Odpowiedz@Lobo86: Ekspercie od wszystkiego (no może nie od wszystkiego bo jeszcze jeden tu taki jest z bardziej eksperckim nickiem) mam zamiar kupić białego niedźwiedzia, podpowiesz jak go karmić i czy wyprowadzać w kagańcu czy można bez? Ciekawe czy w realu też jesteś taki AS WIEDZY I UMIEJĘTNOŚCI WSZELAKICH...
Odpowiedz@Magda43: ja tylko piszę o swoich doświadczeniach z jednej z firm. Skoro ich dział rachunkowy twierdził, że nie ma opcji na ponowne otwarcie kasy tego samego dnia ze względu na problemy z rozliczaniem zwłaszcza w konfrontacji z rozliczaniem czasu pracy pracownikom zleceniowym, to ja z tym nie dyskutuję. Dyrektorzy poszczególnych placówek też z tym nie dyskutowali. Jest czas zamknięcia? To zamykamy. Tak - właściciel...firmy, która wchodzi w skład większego konsorcjum giełdowego....ta...pewnie. Bo przecież każdy sklepik to iksiński zatrudniający do 10 ludzi, a jedyny login na kasie to "kasjer1". Bo wiesz, są programy, gdzie każdy kasjer ma swój unikalny login, co też bywa (bywało) podstawą rozliczenia rzeczywistego czasu pracy. I jak ów czas nie zgadza się na koniec miesiąca z tym, co w umowie podpisanej na jego początku, to jest to zgrzyt. I jak w małej, rodzinnej firmie to mały pikuś, to spróbuj tak rozliczyć wielkopowierzchniowy sklep działający w centrum handlowym, przez który przewija się kilkunastu zleceniowców w miesiącu. A potem na koniec miesiąca okazywało się, że Kowalska, która wedle umowy miała pracować 24 godzin (np zaplanowane zastępstwo za 3 dni wolnego etatowego pracownika) i za tyle miała zapłacone, to miała z kasy wyliczony czas 25 godzin, więc firma jej zalegała z częścią wypłaty. Przy czym zysk netto ze sprzedaży pierdół po godzinie zamknięcia był najczęściej mniejszy niż należność dla pracownika. Tych kilka zł dla iksińskiego z pipidówka nie ma znaczenia, ale jak masz sieć na cały kraj, to daje to niemałe kwoty.
Odpowiedz@Lobo86::D tak jak pisałam wyżej ekspert od spraw wszelakich. Począwszy na lekarzu ortopedzie (historia dot. złamania) poprzez rehabilitanta a teraz księgowy :D za chwilę będziesz strażakiem albo policjantem :)
Odpowiedz@Magda43: zluzuj majty. Możesz sobie podyskutować z działem rachunkowym tamtej firmy dlaczego naprawdę wprowadzili takie zasady. My - jako pracownicy - dostaliśmy jedynie zalecenie z krótkim wytłumaczeniem i tyle. Z resztą nie była to jedyna firma, z podobnymi ograniczeniami więc pretensje możesz słać swoim kolegom i koleżankom po fachu, że walą w uja, bo skoro to nie problem przejrzeć i wyprostować grubo ponad 300 dni każdego roku dla kilku kas i kilkunastu kasjerów (razy kilkanaście sklepów sieci), to znaczy, że nie chce im się pracować.... Nie każdy sklep to budka typu kiosk prowadzona przez właściciela +1 (max 2).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2018 o 11:01
@Lobo86: :D przecież to ty się spinasz a nie ja :D a jeszcze do strażaka i policjanta dodaję psychologa dziecięcego :D Pozdrawiam miłego dnia :)
Odpowiedz@Magda43: Może policjantem nie, ale z komentarzy pod jedną z historii wynika, że był żołnierzem zawodowym :)
Odpowiedz@Magda43: Bo oczywiście wiesz jak działa konkretna sieć ze swoim własnym, dedykowanym oprogramowaniem niespotykanym nigdzie indziej i swoim własnym regulaminem i zasadami postępowania w określonych sytuacjach. A przy tym wszystkim zarzucasz mi kłam, jakby to był mój wymysł, a to twoi koledzy i koleżanki po fachu takie ograniczenia ustalają. W niektórych firmach może i problemu nie ma - nigdzie tego nie negowałem. Ale w niektórych taki problem istnieje i ogranicza zostały narzucone właśnie przez rachunkowość, aby ograniczyć wydatki. W tym na dział rachunkowy/finansowy.
Odpowiedz@SaraRajker: Co za bzdura? A co to ma do tego ile sobie zrobisz raportów dziennych skoro widnieją na nich daty? A jeżeli Ci się kasa zepsuje (ale raport da się wydrukować) i będziesz używać zapasowej to co wtedy? Nie robisz raportu z 1? A jak nie robisz, to na której? @Caron: tu chodzi pewnie też o żywotność kasy fiskalnej (a te tanie wcale nie są). Po wykonaniu raportu dziennego jest on zapisywany na stałe w pamięci kasy, nie można go już usunąć ani zmodyfikować. Ilość możliwych raportów jest ograniczona, więc więcej zrobionych raportów to szybsza wymiana kasy (wymiana pamięci fiskalnej jest raczej nieopłacalna).
Odpowiedz@Lobo86: Ja pierdziu. Może weź na wstrzymanie i przestań w bardzo wielu swoich wypowiedziach udowadniać jak to wszyscy dookoła się mylą? Na podstawie firmy, w której pracowałeś przedstawiasz swoje doświadczenia jako jedyne słuszne i wytyczne w każdej innej dziedzinie. To, że dla nich to był problem nie znaczy, że to jest problem globalny.
Odpowiedz@GlaNiK: " przedstawiasz swoje doświadczenia jako jedyne słuszne" Nigdzie, ani razu tak nie napisałem. Wręcz odwrotnie - od początku pisałem, że może być różnie, bo różne firmy mają odmienne polityki wewnętrzne. Mam wrażenie, że ty, jak i Magda utożsamiacie zamknięcie kasy jedynie z wydrukowaniem raportu dobowego. Jakby tylko i wyłącznie na tym polegało zakończenie dnia.
Odpowiedz@Lobo86: to, że tak się dzieje u ciebie, nie znaczy, że tak jest wszędzie ;)
Odpowiedz@FlyingLotus: nie dzieje, a działo. I ani razu nie napisałem, że tak jest wszędzie.
Odpowiedz@Lobo86: "Lobo86 PW 15 listopada 2018 o 23:30 @midori: dla kasjera problemu nie ma. Dla rachunkowości jest to kwestia do wyjaśnienia. Zwłaszcza, że w czasie kontroli może okazać się, że kasa była dłużej niż godziny pracownika." To jest Twoja wypowiedź, jakoś nie widzę tutaj napisane, że może być różnie. Dopiero 3 czy 4 wypowiedzi niżej wspominasz, że jednak może być różnie. Masz złe wrażenie. Cała dyskusja opiera się o zamknięciu kasy fiskalnej. Poza wydrukowanie tegoż paragonu trzeba go dostarczyć do księgowości. Czy jakieś inne czynności związane z zamknięciem kasy pominąłem? Bo jeżeli nie to nie rozumiem zdania o zakończeniu dnia skoro ma się on nijak do zamknięcia kasy, to są 2 różne rzeczy i nie rozumiem po co je porównujesz, a wręcz utożsamiasz.
Odpowiedz@GlaNiK: To chyba tez zalezy od kasy? Pamietam (lata swietlne temu) pracowalem w sieci restauracji i w jednej mielismy kasy fiskalne z podwojna rolka - kasa nie zapisywala raportu w 'pamieci' tylko na papierze, ktory pozniej musial byc skladowany przez 5 lat (tooony papieru). W innych mielismy kasy 'na jednej rolce' - raport rzeczywiscie zapisywal sie, ale zapisywal sie na serwerze firmowym, nie kasie samej z siebie. Wiec to pewnie zalezy od rodzaju kasy :)
Odpowiedz"on rozumie, że tę rzecz ma gratis" Zaryzykowałbym utratę tej pracy i powiedział mu, że gratis to może dostać fangę w nos i kopa w dupę.
OdpowiedzNie wiem, jak teraz, ale kiedyś można było dostać karę za sprzedaż (nabicie na kasę) towaru przed i po godzinach otwarcie sklepu/lokalu usługowego/gastronomicznego.
Odpowiedz