Kolejny podgatunek klienta: Mistrz negocjacji.
Mistrz wchodzi do biura i często nawet bez "dzień dobry" zaczyna negocjacje:
- Ile kosztuje bulbulator i dlaczego tak drogo?
- Skoro jeszcze nie zna pan naszej ceny, a już jest drogo, to może pana nie stać na takie rozwiązanie? Może mógłbym zaproponować coś tańszego?
W 75% przypadków Mistrzowi na takowe dictum mięknie rura. Nie, nie, on musi mieć bulbulator, nic innego.
Skoro tak, to proszę bardzo. Przy okazji sprzedajemy mu zestaw montażowy, który normalnie dostałby w gratisie. Często jeszcze udaje się wcisnąć Mistrzowi kilka akcesoriów, które przydają się raz na ruski rok, ale można się też obejść bez nich doskonale.
I wszyscy są zadowoleni.
Jak na sprzedawcę, to jest to tak słabe, że po czymś takim z większości znanych mi firm, które nie januszują w biznesie, to byś wyskoczył. Dyscyplinarnie.
Odpowiedz@Lobo86: Mam ten komfort, że w swojej firmie to ja ustalam zasady. A że z natury nie znoszę cwaniaków dowolnego kalibru, to każdego kto zaczyna rozmowę słowami "ile to kosztuje i dlaczego tak drogo" zarówno ja sam jak i moi pracownicy traktujemy przytoczonymi słowami. Co do januszowania, pomijając fakt, że trzeba być skończonym jełopem, by posługiwać się tym określeniem, to opisanej taktyki nauczyłem się na szkoleniu, prowadzonym przez uznanego trenera. A najfajniejsze jest to, że jest skuteczna.
Odpowiedz@Majezon: nazwę rzecz po imieniu: jesteś debilem i takim januszem biznesu, że nawet nie rozróżniasz szkolenia sprzedażowego od szkolenia z zakresu obsługi klienta. Sprzedaż dodatkowa, to normalna, regularna praktyka w zasadzie wszędzie. Masz to w Rossmanach, masz to w GoSportach i innych sieciówkach (i nie tylko). To po prostu standard obecnego handlu więc gratuluję odkrycia wieloletniej oczywistości, że to działa. Tak samo jak sprzedaż produktów powiązanych. Jest jednak ogromna różnica pomiędzy sprzedażą dodatkową (np napój czy batonik przy kasie), czy sprzedażą produktów powiązanych ("może impregnat do tych butów?"), a zwykłym krętactwem, które uprawiasz chwaląc się jaki to jesteś zajebisty, a klienci piekielni. Bo sobie raczył klient (mniej lub bardziej taktownie) zażartować. Żenada. Po prostu żenada.
Odpowiedz@Lobo86: podaj przykład krętactwa. Debilu
Odpowiedz@Majezon: proszę bardzo: "Skoro tak, to proszę bardzo. Przy okazji sprzedajemy mu zestaw montażowy, który normalnie dostałby w gratisie. Często jeszcze udaje się wcisnąć Mistrzowi kilka akcesoriów, które przydają się raz na ruski rok, ale można się też obejść bez nich doskonale." To jest krętactwo i zwykłe oszukiwanie klienta.
Odpowiedz@Lobo86: twoja odpowiedź utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, żeś jełop nierozumiejący, ani czytanego tekstu, ani otaczającego świata. Serio uważasz, że mam obowiązek uraczyć każdego klienta gratisem wartym sto kilkadziesiąt złotych? A na kreowaniu potrzeb handel opiera się od zarania dziejów. To, że udało mi się wzbudzić w kliencie potrzebę posiadania sterownika elektronicznego, zamiast wbudowanego manualnego to mój zysk a jego strata. No chyba, że faktycznie będzie wykorzystywał wszytkie jego funkcje. Ale tego nie wiem.
Odpowiedz@Majezon: kreowanie potrzeb*, a wciskanie tańszego zamiennika z droższym dodatkiem oraz z garścią zbędnych gadżetów i to w chamski i arogancki sposób jest krętactwem - nie ważne z której strony na to patrzysz. *od takich praktyk rodem z XIX wieku się odchodzi, bo sumarycznie mało się opłacają lub wcale. Dzisiaj pożądanym standardem jest CSR (AA 1000). Oczywiście janusze i skamieliny dalej się zdarzają, ale ogólne kierunki rozwoju i strategii się zmieniły.
Odpowiedz@Lobo86: tańszy zamiennik? chamski i arogancki sposób? AA1000 w firmie, która zatrudnia 7 osób? kreowanie potrzeb klienta to praktyka z XIX wieku, od której się odchodzi? Gratuluję
Odpowiedz@Majezon: chwalisz się w swojej historii, jak to oszukujesz klienta i wciskasz mu niepotrzebne bzdety, bo raczył sobie zażartować, a teraz negujesz istnienie CSR jako kierunku, w którym rozwija się biznes od kilku dekad. Tak z ciekawości - jeździsz passeratti w dieslu z wyciętym filtrem, czy orzynając klientów dorobiłeś się już klepanej beemwicy?
Odpowiedz@Lobo86: Jak wygląda CSR można zobaczyć w kopalniach w Kongu, gdzie wydobywane są rudy tantalu, w Nigerii na polach nafowych, w Karelii gdzie IKEA tnie lasy, w Chinach gdzie w obozowym reżimie produkowana jest elektronika, tudzież w innych azjatyckich fabrykach, chociażby odzieży, gdzie dzieci pracują w fatalnych warunkach za dolara dziennie + obiad. Tak wygląda społeczna odpowiedzialność tego prawdziwego biznesu, obracającego miliardami dolarów.
Odpowiedz@Majezon: zmartwię cię, ale firmy stosujące CSR chińskim robol w fabryce płacą więcej niż wynosi minimalna pensja w PL.
OdpowiedzChwalisz się, żeś cwaniak i … taki drobny oszust? Cóż taki mistrz negocjacji, po przemyśleniu sprawy, raczej będzie Waszego sklepu starał się unikać, może jeszcze komuś bąknie o tym jak traktujecie klientów. Czy to na dłuższą metę się waszej firmie i Tobie osobiście opłaci? Śmiem wątpić.
OdpowiedzDymaj klienta, pisz o tym na piekielnych, z tym że piekielny to jest klient, którego wydymałeś...
Odpowiedz@Jaladreips: mógłby podać jeszcze nazwę firmy... Żebyśmy wiedzieli kogo omijać.
OdpowiedzPrzecież "ile kosztuje i dlaczego tak drogo" mówi się zwykle żartem (nieśmiesznym, ale jednak żartem), a nie po to, żeby faktycznie się targować. Sprzedawanie rzeczy, które standardowo są w gratisie, to już inni dobrze skomentowali.
Odpowiedz@Hatsumimi: mylisz gratis ze standardowym wyposażeniem. Gratis to jest coś, co muszę najpierw kupić, żeby móc potem dać. Co za tym idzie to ja decyduję o tym, kto i dlaczego go otrzyma.
Odpowiedz@Hatsumimi: >"ile kosztuje i dlaczego tak drogo" mówi się zwykle żartem Pod warunkiem, że powie to w tej formie. Ale jeżeli zamiast Dzień Dobry powiesz: "Ilę dostanę rabatu?", to tylko wkurzysz sprzedawcę.
Odpowiedz@krogulec: No tak, ale "Ile kosztuje i dlaczego tak drogo?" osobiście spotkałem tylko w formie żartu, rzeczywiście nie jest to żart górnych lotów. A "Ile dostane rabatu?" zamiast dzień dobry to już akurat januszowatość.
Odpowiedz@Majezon: "który normalnie dostałby w gratisie" - "standardowo" użyłam w swojej wypowiedzi, właśnie mając na myśli "normalnie". Może Ty miałeś coś innego na myśli, ale w takim razie źle to ująłeś w historii. "ja decyduję" - nie znam się na prowadzeniu biznesu, ale na 100% takie emocjonalne podejście przy podejmowaniu decyzji nie zaprowadzi Cię daleko.
Odpowiedz@GlaNiK: > A "Ile dostane rabatu?" zamiast dzień dobry to już akurat januszowatość. Która niestety jest coraz częstsza. W dodatku większość z takich ludzi uważa, że sprzedawca ma OBOWIĄZEK udzielić rabatu. A nie, że to jego dobra wola.
OdpowiedzA potem taki "żartowniś" spotka "nieżartownisia" i się dowiedzą, że raz jest coś za darmo, a raz nie. Nie sądzę, żeby to dobrze wpłynęło na opinię firmy.
OdpowiedzPiekielny sprzedawca/właściciel? Jak najbardziej. Historia znalazła się we właściwym miejscu. A czy takie działanie jest moralnie w porządku - to już inna kwestia. Widocznie Majonez, czy jak mu tam, ma wycięte poczucie humoru albo drażnią go żarty typu "Karol". Jego sprawa, skoro interes się kręci.
OdpowiedzCoś mi mówi, że nie tylko on dostaje za kasę te "gratisy" i kilka niepotrzebnych rzeczy.
OdpowiedzW zasadzie jesteś super ! Nie taki dupek jak ci co chcą kupić taniej! Masz rację powinien klient zapytać " czy mogę zapłacić troszkę więcej?" Dla mnie jest normalne, że klient chce zapłacić mniej bez względu na to czy towar/usługa kosztuje 100 czy 80 zł ważne, że zapłacił mniej. Ja wiedząc że regularna cena to 100 mówię "ogólnie to 120 Ale niech Pan nikomu nie mówi że policzyłem Pana 100 bo by wszyscy chcieli i wtedy i klient i ja jesteśmy zadowoleni. Jak by do mnie taki burak wyskoczył że pewnie mnie nie stać to bym mu pokazał plik banknotów i powiedział że w zasadzie ma rację bo płacę także za miłą obsługę A u państwa niestety tego towaru nie ma." Jestem pewien że żaden z tak lotraktowanych klientów takiego buraka nie poleci ani do niego nie wróci. Więc ten strzał to jest w własne kolano.
OdpowiedzMam wrażenie że niektórzy nie odrurzniaja gratisu od produktu np z zestawu. Gratis to jest prezent, którego nie mam obowiązku robić wszystkim w około. Jednocześnie napisał, że to jego firma i może ją prowadzić jak chce, czy robi to dobrze zweryfikują klienci.
Odpowiedz@d1ronin: "Odrurzniaja". Mistrz.
OdpowiedzMnie chyba najbardziej zastanawia czemu ktokolwiek daje się w ten sposób naciągnąć? Dlaczego ktokolwiek, poza jakimś nietypowym marginesem społeczeństwa odczuwa potrzebę udowodnienia obcemu kolesiowi że "go stać"? Przecież to głupie.
Odpowiedz"Ile to kosztuje i dlaczego tak drogo?" to dosłowny cytat z serialu "Dom"; był to "firmowy" dowcip luzackiego prywaciarza - zatem to Ty nie popisałeś się poczuciem humoru, chociaż rozumiem, że za setnym razem to i najlepszy dowcip przestaje bawić. Lepiej byłoby dopasować się humorem do klienta i odpowiedzieć jakąś "błyskotliwą" ripostą w stylu, że "taniej to Chińczyki sprzedają" albo "taniej już było, ale się skończyło" lub coś równie górnolotnego.
Odpowiedz"- Ile kosztuje xxxx i dlaczego tak drogo?" to takie powiedzenie trochę ironiczne trochę śmieszne, że mam zamiar się targować" wyśmiewające trochę założenie, że klientowi i tak pierwsza podana cna do negocjacji będzie 'tą za wysoką' - więcej dystansu podobne jak cytowanie z "Dudka": - jest interes! - ile można stracić?
Odpowiedz