Studiuję zaocznie filologię angielską w jednym z większych polskich miast, na dość znanym i raczej poważanym uniwersytecie.
Na tejże uczelni wykładowcom często zdarzają się językowe gafy, kiedy długo mówią po angielsku (a mówić muszą prawie cały czas, bo i taka specyfika kierunku). Pani doktor (!) wymawia słowo women dosłownie "łimin". Tak, dosłownie! Ale to jest najmniejszy z błędów.
Przestawianie szyku w zdaniu (jeden z wielu przykładów pani prowadzącej przedmiot o nazwie... Praktyczna nauka języka angielskiego - GRAMATYKA - "I will tell you where is it", zamiast "I will tell you where it is"), szkolne błędy - to wszystko zdarza się aż za często.
Ostatnio koleżanka, która przyjęła się już po pierwszym zjeździe, czyli po spotkaniu z opiekunem roku, napisała do niego kilka maili (na bardzo ważny temat - dziewczyna wciąż nie ma numeru albumu, bez tego nie może zapłacić, a jak nie zapłaci - wyleci). Nie dostała odpowiedzi. Dopiero w trakcie naszej rozmowy doszłyśmy do wniosku, dlaczego: otóż na spotkaniu pan opiekun poinformował nas, że wszystkie maile mają się zaczynać "Szanowny Panie Magistrze/Doktorze/Profesorze" i kończyć "z poważaniem / z wyrazami szacunku".
Rozumiem. Naprawdę rozumiem, bo jak ja widzę "Witam!", to mnie szlag jasny trafia. Tyle, że uczelnia przyjęła zasadę, że na maile napisane inaczej (nawet, gdy zaczynają się od "Dzień dobry, Panie Magistrze") prowadzący nie odpisują. Można pisać i pisać, odpowiedzi się nie dostanie.
I tak się tylko zastanawiam... Dlaczego osoby, które ukończyły ten kierunek, miały takie same zajęcia, jak my teraz (np. fonetykę), zdobyły tytuły: magistra, doktora, profesora... robią takie błędy?
I dlaczego jeden z szanownych panów profesorów postanowił - nikogo o tym nie informując wcześniej - nie zjawić się na wykładzie o ósmej rano, choć poprzedniego dnia skończyliśmy o dwudziestej pierwszej? (gdzie wiele osób dojeżdża - ja np. ponad 100 kilometrów - dla mnie zjawienie się na wykładzie o ósmej oznaczało 4 godziny snu - miałabym znacznie więcej, gdybym dostała wcześniej informację, że wykład i tak się nie odbędzie). Dlaczego tacy ludzie, którzy są niekompetentni mimo uzyskanych tytułów naukowych, którzy zwyczajnie olewają studentów, wymagają od nas nadmuchanego wręcz szacunku?
Czy tylko mnie się wydaje to chore?
pewna uczelnia
O ile to "i" w "wimin" nie jest za ostre, to jest to poprawna brytyjska wymowa.
Odpowiedz@Hatsumimi: Nawet jak i jest ostre, to niekoniecznie jest bledem. Angielski angielskiemu nierowny - regionalizmy, roznice w poszczegolnych panstwach itp. No i dorzucić trzeba polski akcent.
Odpowiedz@Iras: Akurat to nie jest kwestia regionalizmu. To jest poprawna wymowa tego słowa. Jest to po prostu liczba mnoga od woman. I women wymawia się jako 'łimin'.
Odpowiedz@Hatsumimi: ale właśnie to jej "i" jest bardzo ostre. A tym, którzy piszą, że "łimin" to poprawna wymowa, polecam sprawdzić różnicę między "ɪ" a "i" (poprawna wymowa to "wɪmɪn", a nie "łimin"). To nie jest ten sam dźwięk. Zerknijcie na wymowę "this", a "these". A co do regionalizmów - wykładowca powinien się posługiwać tzw. rp, nieprawdaż?
OdpowiedzDodam jeszcze do rp, że oczywiście mówię o sytuacji, kiedy wykładowca posługuje się brytyjską odmianą. W amerykańskiej też jest z kolei General American. I jakoś wcześniej, kiedy studiowałam anglistykę dziennie na innej uczelni, dużo mniej poważanej, w dużo mniejszym mieście, prowadzący potrafili się do tego zastosować.
Odpowiedz@Hatsumimi: w którym regionie GB tak mówią?
Odpowiedz@whenthedevil: Dokładnie. To mają być specjaliści od tego języka i powinni stosować RP/GA a nie regionalizmy. Tak jakby zawodowy kierowca, nie potrafił parkować, no sorry.. podstawowa umiejetnosc.
OdpowiedzTak się to wymawia w Nowej Zelandii.
OdpowiedzOpłaca ci się jechać do domu w ostatnim przypadku? Zakładając że rano jesteś niewyspana więc wiele z wykładu nie wyniesiesz? Nie lepiej się przespać w hostelu za 30-40 zł?
Odpowiedz@j3sion: Mimo wszystko tak. Miasto jest duże i drogie, a te hostele za 30-40 zł, w których musiałabym spać z obcymi ludźmi w pokoju (trochę się tego boję), są i tak na drugim jego końcu, nie w centrum. Dojechanie miejskim na drugi koniec tak rozciągniętego miasta to minimum połowa czasu, który spędzam w autobusach międzymiastowych (pospiesznych na szczęście). A mam ten komfort, że śpię u siebie.
Odpowiedz"Naprawdę rozumiem, bo jak ja widzę "Witam!", to mnie szlag jasny trafia." 90% ludzi tak pisze w mailach, najnormalniesze z powitań, ale znalazła się grupa ludzi, którzy myślą że pozjadali wszystkie rozumy i uważają się za lepszych od innych i nagle zaczęło im to przeszkadzać. Czysta żałość. PS: Co do historii, to nie przejmuj się. Jak skończysz studia to nikt nie będzie o to pytał przy frytkownicy.
OdpowiedzWitam, dzień dobry - dwa zwroty które są zawsze spotykane. A co do studiów - one są tylko dla wytrwałych i dla tych którzy nie chcą po pierwszym miesiącu przejechać jednego wykładowcę walcem drogowym (jakim cudem taki jeden geniusz uczy na jednej z uczelni wyższych w Polsce - nie wiem - przykład zajęć - tłumaczy nam.jak coś trzeba zrobić/obliczyć, 30min pieprzenia wszystko zrobione i on mówi - ale tego państwo proszę się nie uczyć, bo to jest źle zrobiony przykład :) my mamy się uczyć robić to metodą x którą pokaże na następnych zajęciach
OdpowiedzCzysta żałość, że ktoś oczekuje przestrzegania zasad języka polskiego? No tak. W końcu spory odsetek ludzi mówi "poszłem", więc ktoś kto oczekuje poprawnej formy to przemądrzały buc. Idiokracja.
Odpowiedz@rzeczony: no nie. Język internetu różni się od języka oficjalnych pism czy form wypowiedzi, ale większość nie nadąża. "Witam" może powiedzieć gospodarz przyjmując gości, a nie gość, który dopiero przychodzi. To niejako ustawienie ról pomiędzy ludźmi. Jednak w formie korespondencji elektronicznej, która ma charakter rozmowy/nieformalnego zapytania jest jak najbardziej dopuszczalne. To nie jest jakiś wniosek, który składasz do dziekana w dziekanacie, który siłą rzeczy musi mieć odpowiednią dawkę wazeliny i oficjalną formę.
Odpowiedz@Jaladreips: "Witam!" to istna tragedia w korespondencji. Poniżej kilka odnośników z wytłumaczeniem dlaczego, mam nadzieję że kilka osób przeczyta i zrozumie. https://dziennikzachodni.pl/prof-bralczyk-emotikony-mnie-nie-draznia-ale-witam-razi/ar/563495 https://bezprawnik.pl/witam-korespondencja-email/ @rzeczony Poszłem bo blisko ;-) Jakby było daleko to bym poszedł ;-)
Odpowiedz@Jaladreips: Już pracuję zawodowo, w zupełnie innej branży, z którą wiążę przyszłość, spokojnie, frytkownica mnie nie czeka :-). Studia są mi potrzebne, żeby mieć w końcu papier na angielski, bo po godzinach lubię uczyć w szkołach językowych. A do tego nie trzeba, ale dobrze jest mieć skończone studia. A co do witam, to polecam poczytać w internecie, dlaczego się tak nie pisze.
Odpowiedz@whenthedevil: zacytuję Bralczyka w takim razie: "Wiele osób zdziwiła deklaracja Michała Rusinka, że przestaje odpowiadać na mejle zaczynające się od słowa "witam". Wszystko przez to, że tego słowa używano w sytuacji powitania gości przez gospodarza. Obecnie internauci piszą "witam", zastępując inne formy. To zrozumiałe. Ludzie szukają określeń neutralnych. Niektórym wydaje się, że "witam" ze względu na krótkość formy może zostać zastosowane w każdej sytuacji. Jednak nie do końca tak jest. Słowa bowiem mają określony zakres stosowalności, mają swoją tradycję. Słowo "witam" stosował ten, kto witał kogoś u siebie. Podczas spotkania się dwóch osób, ta o trochę wyższym statusie mogła powiedzieć "witam". Łączy się ono z kontaktem bezpośrednim. Dlatego zastosowanie go w korespondencji mejlowej jako zupełnie neutralnego i uniwersalnego może naruszać decorum, zasadę stosowności. Zwłaszcza według tych, którzy się przyzwyczaili do pewnej etykiety." Czyli MOŻE, ale nie musi. Pisząc oficjalne maile, wysyłając zapytania ofertowe czy inne służbowo-zawodowe treści rozpoczęcie od "witam" nie zawsze jest dobrym pomysłem. Ale wysłanie studenckiego pytania do opiekuna roku przez "świeżaka" zaczynającego się od "Witam" nie jest jakimś dużym faux pas. Nawet Bralczyk przyznaje, że to będzie się zmieniać i choć jemu to nie leży (bo jest stary), to język młodych jest po prostu inny i nie zawsze jest błędny/zły. Tylko pytanie wciąż pozostaje otwarte - czy w korespondencji mailowej powinny obowiązywać zasady internetowej netykiety, czy też zasady przeniesione żywcem ze świata realnego?
OdpowiedzPrzypomnialo mi to jak kiedyś opisalem wizytę na mojej uczelni doktorki czy doktorantki z polski która prowadzenie zajęć de facto zrzucila na studentów nazywajac to prezentacjami za to bardzo dużo miała do powiedzenia na temat tego, jaką postawe należy przyjąć i jak się ubrac na zajęcia (na uczelni, na której na egzamin się przychodzi w t-shircie a z profesorami chadza na piwo). Bardzo mnie tu wtedy objechano, że się nie znam, że chamstwo straszne, że brak mi kultury, i że na takim wiesnisckim brytyjskim uniwersytecie nie znają się na akademickich standardach... Ranking szanghajski mówi, że się chyba znają, tak ze 300 pozycji bardziej niż Jagiellonski, ale to szczegół. Wydaje mi się po prostu ze odpowiedzia na twoje pytanie jest to, ze Polakom coś takiego jest potrzebne. Nie tylko profesorkom of siedmiu bolesci, ale i studentom. Może to wynika z tego że jak na doświadczenie akademickie na poziomie nie mają co liczyć to sobie chocisz ego polechca tym, że się potytuluja "panie docencie szanownyc i" pani profesor wielmozna", przeczolgaja paru studentow, dajac im na koniec troje z laski i wszyscy będą zadowoleni, ze sobie pouniwersytowali i że są tacy elitarni?
Odpowiedz#ZAGRANICO Jak stwierdzasz, że na zachodzie to wszędzie poziom, a u nas to każdy jeden pracownik naukowy jest debilem, to ja bym do braku kultury i chamstwa dołożył jeszcze gimnazjalną skretyniałość. A zamiast rankingu szanghajskiego wystarczyłoby strzelić szarymi komórkami, by odkryć, że nie ma bardziej zadufanej osoby od doktoranta. Ale łatwiej jojczyć, że polactwo-cebulactwo.
Odpowiedz@rzeczony: ale akurat @Tenzprzeciwkacomakotairower ma tutaj rację. Szacunek nie wynika z ubioru, a z posiadanej wiedzy. Środowiska naukowe są pełne dziwactw wszelkiej maści: hipochondryków, ekscentryków, ludzi kompletnie aspołecznych, pedantów, bałaganiarzy i tak dalej. Rozwodzenie się nad koszulką czy tytułowaniem osoby prowadzącej zajęcia to strata czasu mająca na celu jedynie podbudować ego prowadzącego, który nie ma nic do zaoferowania na poziomie merytorycznym. Wielu u nas takich, co to tytuły naukowe zdobywali pracami spod hasła "wpływ pogody na samopoczucie" (i to jest akurat przykład z życia), a jak pytasz o jakieś nowsze trendy światowe to słyszysz, że gadasz bzdury, bo nikt tego nie robi. Albo lepiej - u nas się promuje metody, z których nawet ich twórcy się wycofali, bo po wieloletnich badaniach doszli do wniosku, że są szkodliwe....
Odpowiedz@rzeczony: ale ja nie stwierdzam,że na ZACHODZIE TO WSZĘDZIE POZIOM A U NAS KAŻDY JEDEN JEST DEBILEM. Natomiast wspomniałem o pewnej starej historii którą opisałem i o tym, jakie spowodowało reakcje. Widać gimnazjalna skretyniałość Ci nie pozwoliła przeczytać ze zrozumieniem. A co do doktorantów - znam wielu, z wielu krajów: ze Szkocji, z Czech, z Chorwacji, Bułgarii, Brazylii, Niemiec, Estonii i Anglii oraz z Polski i tak się składa, że tych kilku nadętych to akurat są bez wyjątku Polacy.
OdpowiedzPierwszy rok <3 Tytuł profesora nadawany jest przez prezydenta RP, więc można spokojnie założyć, że ktoś bardziej skrupulatny od studenta pierwszego roku sprawdził czy owa osoba jest "niekompetentna" ;) W przypadku nadmuchanego szacunku, to nikt nie zmusza do pobytu na uczelni wyższej którą często rządzą tradycje ciągnące się od średniowiecza. Jeśli nie chcemy do rektora mówić "wasza magnificjencjo" to wystarczy nie studiować i okazja się zwyczajnie nie nadarzy. Co do wymowy, to /ˈwɪmɪn/ jest główną wymową w dosłownie każdym słowniku. Niektórzy, fakt, kaleczą język strasznie, wszędzie trafiają się lepsi i gorsi wykładowcy od Yale, do AGH (btw, wszędzie też ktoś czasem nie przyjdzie na wykład). A jeśli profesor robi błędy, to skup się na treści, jest szansa, że braki nadrabia w innym polu, czy to płynnie mówiąc po staroangielsku, czy też mając szereg uznanych publikacji na bardzo specyficzny i specjalistyczny temat. Ja bym szczerze sugerował więcej pokory - łatwiej się żyć na uczelni będzie. Są sytuacje niedopuszczalne w naszych czasach i największe szychy mogą polecieć na seksistowskie teksty (i dobrze), ale wymóg pisania "Szanowny Panie Doktorze" to nie taka sytuacja, zwłaszcza, że google wypluwa tysiące wyników, które capsem tłuką jak napisać takiego maila. Jedyną prawdziwie piekielną rzeczą jest opiekun roku. On od tego jest, by studentom pomagać i tłumaczyć, a troszkę wyrozumiałości przez pierwsze 3 miesiące to raczej nikogo nie zabiło.
Odpowiedz@rzeczony: Pierwszy rok, ale nie pierwsze studia, więc proszę mnie nie traktować jak nowicjusza, który jest z góry roszczeniowy :-) Z tymi tytułami - w porządku, ja wiem, że tak należy pisać. Ale czy nie uważacie, że faktycznie - tak jak piszesz - dla tych, którzy są grzeczni, ale nie do końca piszą słowo w słowo tak, jak się kadrze naukowej widzi - powinni być trochę wyrozumiali (tak jak dla tej wspomnianej koleżanki?).
Odpowiedz@rzeczony: jesteś jakimś doktorancikiem-przydupasem biegającym z teczką za swoim naukowym guru? Wiesz jak czasami (podkreślam CZASAMI) wygląda profesorska "kompetencja"? 1) Pani mnie dopisze do tego swojego artykułu, dobry jest. I cyk, 10 punktów za darmo wpadło profesorowi. 2) Dobry ten pana ostatni artykuł, profesorze. A tak, heheh, przerobiłem trochę jedną dobrą magisterkę sprzed trzech lat, dorzuciłem nowe dane i jest (ale zapomniał dopisać pani magister jako współautora/autora?). Cyk, kolejne 10 punktów wpadło. Profesorowie zwyczajnie to często-gęsto lenie pasożytujące na młodszych i ambitniejszych. Latami nic nie publikują na liście A. Podczepiają się pod cudze teksty etc. Mniej uniżoności proponuję.
Odpowiedz@Grejfrutowa: ostatnio usłyszałem od pewnego profesora (80lat na karku z górką) jednego z krajowych autorytetów w swojej dziedzinie, że nie można napisać dobrej pracy dyplomowej nie popełniając plagiatu. A to jednak mówi samo za siebie. Także w tym wypadku się z tobą zgadzam. Znaczna większość znanych mi doktorów, dr hab i prof. robi dokładnie tak, jak to piszesz. Na domiar złego bywa, że zatrzymali się ze swoja wiedzą gdzieś w latach '80 czy wczesnych '90. A jak człowiek patrzy na przygotowane przez nich prezentacje to oczy krwawią: ściany tekstu i od metra błędów. Albo 3-4 różne formatowania na jednym slajdzie, bo cała praca to kopiuj-wklej m.in z wikipedii.
Odpowiedz1. [wimin] to JEST poprawna wymowa. 2. Pisząc do wykładowcy należy rozpocząć maila słowami Szanowny Panie Profesorze/Doktorze/Magistrze bądź Szanowna Pani Profesor/Doktor/Magister - więcej powiem - jeśli wykładowca ma tytuł dr hab. to do niego/niej też trzeba/wypada per profesorze. 3. Nie wiem, może jestem starej daty - ale anglistykę zaocznie? Serio? 4. "kiedy długo mówią po angielsku (a mówić muszą prawie cały czas, bo i taka specyfika kierunku)" - za moich czasów na filologii nie używało się polskiego w ogóle. Nigdy. Ba - nawet podczas lekcji, które prowadziłam nie używałam polskiego.
Odpowiedz@metaxa: 1. wɪmɪn. Nie wimin. Jest różnica między ɪ a i. 2. Okej, o to się aż tak bardzo nie czepiam, bardziej o to, że wymagają nie wiadomo czego, a do nas szacunku po prostu nie mają. Tak, wiem, że do dr hab. mówi się per "profesorze". 3. Serio. Znam angielski bardzo dobrze, studiowałam go kiedyś dziennie, ale z racji sytuacji życiowej musiałam przerwać. Wiem, gdzie szukać, znam podręczniki (i szkolne, i akademickie). Obecnie uczę już w trzeciej szkole językowej, od 7 lat udzielam korepetycji i cały czas się w tym języku kształcę. Mam też rodzinę w Kanadzie. Tak, wiem, filologia to nie tylko język. Ale historię, fonetykę itd. zgłębiam też sama. Tak, serio, dla mnie zaoczne mogą być. 4. Wiem, że powinno tak być, że mówią cały czas - niestety, czasem chyba już nie dają rady, i przechodzą na polski. Zwłaszcza wspomniana pani magister od gramatyki. Tak, mnie też się to nie podoba.
Odpowiedz@metaxa: 1. Ale o co właściwie ta zadyma? Angielski już tak ma, że ludzie używają go z różnymi akcentami. Na uczelni, na której studiowałem, wykładowcą angielskiego była Hinduska z bardzo ciężkim akcentem i nikomu to nie przeszkadzało. U mnie w instytucie była katedra języka polskiego, w której poza jedną Polską wykładali Anglik i Czech i o ile Anglik mówił po polsku bardzo ładnie, choć z akcentem, to Czech znajomość polskiego miał głównie bierną. Ale nikomu to nie przeszkadzało, bo zajęcia prowadził głównie z kultury i literatury a na tym się znał. Celem nauki języka powinno być przede wszystkim swobodne się nim posługiwanie, a nie perfekcyjne. Wymaganie perfekcyjności tylko stresuje. Mam przyjaciółkę, anglistkę, uczy w liceum w Polsce. Kiedy przyjechała do mnie na wakacje zajęło jej z tydzień żeby się przełamać i zacząć mówić - a mówi pięknie, gramatykę też ma w małym palcu. Ale o ile mówiła, to z komunikacją było tak sobie, bo nie była w stanie zrozumieć Szkotów - no ale to oczywiście inna para kaloszy. Nie wiem, czy jej znajomość angielskiego powinna być bardziej ceniona niż wyżej wzmiankowany Czech, który, choć w UK mieszka już 35 lat nigdy nie wyzbył się bardzo ciężkiego akcentu i zdarzają mu się drobne błędy gramatyczne, za to rozmawia swobodnie na poziomie akademickim? 2. A co jest złego jeśli napiszę do kogoś "szanowny panie doktorze" po prostu, nawet jak ma habilitację? Albo nawet "szanowny panie"? 3. A dlaczego nie? Polskie studia filologiczne i tak wymagają dobrej znajomości języka już na wejściu. Nie jestem pewien czy można gdzieś iść na studia językowe i zacząć od zera (no chyba, że w jakichś egzotycznych językach jak fiński czy węgierski może). W tym momencie gros pracy nad nauką języka masz już zrobione a "propedeutykę wstępu do średniowiecznej gramatyki" można sobie robic zaocznie, bo to i tak nikomu do niczego nie jest potrzebne. 4. Ja studiowałem języki na uczelni brytyjskiej. Przez pierwsze dwa lata wykłady były po angielsku, bo wielu ludzi zaczynało od zera. Potem się obowiązkowo jechało na jakiegoś erazmusa czy praktyki do kraju, w którym używa się danego języka, a po powrocie zajęcia już były na innym poziomie. Moim zdaniem jedno i drugie ma dobre elementy - dobrze jest cały czas mówić w języku, którego się człowiek uczy, ale też nie wyobrażam sobie, że w Polsce można dostać magistra z jakiegoś języka nigdy nie mieszkając w kraju, w którym takiego języka się używa, i ograniczając swój kontakt z jezykiem do zajęć na uczelni...
OdpowiedzGeneralnie trochę słabe. Jeszcze pokolenie temu, jak zajęcia się rozpoczynały to studenci stali i mogli usiąść dopiero jak "profesor" usiadł. Wielu starszych wykładowców pamięta te czasy i nie rozumie tego braku obecnej kultury. Zwłaszcza w formie pisanej. Niektóre uczelnie mają swoje (pozornie dziwne) zasady ze względu na to, że chcą uczyć czegoś więcej niż sam przedmiot/kierunek studiów. Chcą uczyć poszanowania do stopnia naukowego i posiadanego wykształcenia, które zobowiązuje do czegoś więcej. Prowadzący zawsze uprawiali sobiepaństwo i byli władcami na swoich włościach. Jeśli wierzyć naocznym świadkom, to autorzy dzisiejszych podręczników (tych starszych), to często zwykłe gnidy były, które do studenta potrafiły powiedzieć, żeby wyp!erda1ał.
OdpowiedzNie powiem, że dobrze się zachowują. Bo tak nie jest. Natomiast, jest to w sumie już normalne i legendarne.
OdpowiedzSugeruję więcej pokory ;) Studiowałam także filologię, dzienną, już trochę lat temu jak zaczynałam w życiu bym nie mądrzyła się jak ty. Nie sądzę, by będąc po liceum i maturze z angielskiego miało się tak super hiper poziom, że można pouczać jak się powinno mówić i twierdzić, że profesor mówi źle. Być może jesteś już starsza (choć poziom roszczeniowości i zadziwienia niektórymi sprawami sugeruje, że raczej nie i że to twoje pierwsze studia), być może nawet mieszkałaś w USA czy UK - wierz mi, po pierwsze to może każdemu się błąd zdarzyć, po polsku też takie popełniamy, po drugie być może to co dziś uważasz za błąd za parę lat okaże się, że było twoim niedouczeniem i można coś powiedzieć inaczej albo chodzi o coś innego, niż na początku myślałaś. A co do e-maili, to jeśli jesteś na uczelni, to obowiązują jakieś zasady i do doktora zwracasz się panie doktorze a do profesora panie profesorze. I broń Boże zaniżyć tytuł. Tak po prostu jest i tyle. No w końcu gdzie jak nie na uczelni używać i tytułować ludzi? P.S. Profesora nadaje prezydent RP. Nie sądzę, żeby początkujący student zaoczny 1 roku był lepszy w ocenianiu czy dana osoba jest kompetentna czy nie (chyba już gdzieś podobnie ktoś pisał). Za rok-dwa sama dojdziesz do tego co napisałam, chyba, że wcześniej zrezygnujesz. Pozdrawiam.
Odpowiedz@lady1990: ,,Nie sądzę, by będąc po liceum i maturze z angielskiego miało się tak super hiper poziom, że można pouczać jak się powinno mówić i twierdzić, że profesor mówi źle." sugerujesz, że człowiek zaraz po liceum i ze zdaną maturą nie ma prawa znać poprawnej wymowy w j. angielskim?
Odpowiedz@FlyingLotus: lady1990 sugeruje nieomylność wykładowcy względem omylności świeżego studenta.
Odpowiedz@lady1990: Tylko profesora zwyczajnego nadaje Prezydent. Większość profesorów to profesorowie nadzwyczajni, którzy po prostu na uczelni pełnią taką funkcję.
OdpowiedzLudzie nawet jak prowadzą wykłady po polsku to popełniają błędy językowe. Może spróbuj sobie tak pogadać na jakiś temat przez 1,5h i sprawdź jak Ci pójdzie. Przykro mi, to uczelnia, trzeba umieć pisać maile. Jeszcze "witam" to pół biedy, ale niektórzy piszą "kiedy wyniki?" i koniec maila. Co do nieprzychodzenia na zajęcia to różne rzeczy wypadają. Jak ktoś dojeżdża 100 km (czyli łącznie 200, bo w sobotę musi wrócić i w niedzielę jechać znów) to pewnie taniej byłoby jednak wynająć na ten czas jakiś pokój na air bnb, czy coś.
OdpowiedzMoja przyjaciółka na studiach prawniczych miała przedmiot "prawo handlowe" z zakompleksionym i miernym intelektualnie doktorem, który mial o sobie bardzo wysokie mniemanie-przechwalal się swoją "praca w handlu międzynarodowym" i twierdził ze zna 4krzyki. Na wykładzie zaczal opowiadać o czymś, co wymawiał "nołga". Gdy moja przyjaciółka zapytała co to jest, to doktorek ją okrzyczał że to podstawowe rzeczy i jak można o to pytac. Żaden inny student nie odważył się powiedzieć że oni też nie wiedzą co to. Przyjaciółka powiedziała mi historię i próbowaliśmy znaleźć co to jest "nołga". Po godzinie mnie oświecilo. KNOW HOW XD
OdpowiedzHey ho! Mieszkam w UK od kilku juz lat i bledow nie ma w zadnej wypowiedzi. Uwierz mi, piszesz glupoty - porozmawiaj z native speakers z roznych regionow Wielkiej Brytanii - i dowiesz sie, ze np. w Leicester mowia 'Mundej' na poniedzialek. A szyk zdania - uzywaja takiego, na jaki maja ochote. A sprobuj popisac z native speakerem - szczegolnie takim po 40. - pewnie bys zawalu dostala. Wiec, zanim zaczniesz oczerniac profesorow - sama sie doucz troszeczke. Szczegolnie jesli chodzi o wymowe i akcent, bo ten w UK zmienia sie srednio co 40 km :)
Odpowiedz@bleeee: Przepraszam, ale zdania rodzaju "I will tell you where is it" nie zdarzają się ot tak sobie, to absolutnie podstawowe błędy językowe. Fakt że jakiś kibic piłki nożnej pochodzący z brytyjskiego odpowiednika Pcimia Dolnego kiedyś tak powiedział, nie znaczy że to poprawne i że tak powinien mówić wykładowca uniwersytecki, bo ten powinien się posługiwać RP (jeżeli jesteśmy już przy brytyjskim akcencie). Czego innego wymaga się od Johna z warsztatu samochodowego, a czego innego od wykładowcy filologii angielskiej.
OdpowiedzPolacy mówią poszłem i wsiąść, różne inne ciekawostki, do wyboru do koloru. Niechlujstwo językowe straszne, a właśnie od wykładowcy filologii oczekujemy poprawności
OdpowiedzOh - zapomnialbym - podaj chociaz miasto albo nazwe szkoly jezykowej - nie chcialbym, zeby moje dziecko bylo uczone przez osobe z takim podejsciem jak Twoje. I jeszcze co do 'Witam' - profesor (zwyczajny, belwederski) doktor habilitowany Bralczyk zawsze powtarza, ze jezyk jest materia zywa i tego sie trzymajmy. Pozdrawiam ozieble :)
OdpowiedzNa studiach jeszcze jako tako rozumiem, jest doktorem, czy tam profesorem i powinno się tak do niego mówić. (Te maile to inna sprawa, nie odpisywanie bo się powitanie nie spodobało to po prostu buractwo). Ale często w liceum zwykły magisterek się wielce profesorem każe tytułować
OdpowiedzWitaj na studiach dziecko :D hhueheuuhuehue, jeszcze czeka Cie nie jedna absurdalna sytuacja :)
OdpowiedzA propo szyku zdania. Obie formy są dopuszczalne, choć ta proponowana przez wykładowcę jest bardziej elegancka i powszechniej stosowana w krajach anglojęzycznych. Proponuję najpierw ukończyć studia, nim zabierzesz się za poprawianie "magistra, profesora, doktora"
Odpowiedz