Miał być komentarz do #83375, ale będzie inna historia.
Często spotykam prostych ludzi, którzy pomimo braku wiedzy i doświadczenia jakoś sobie radzą na tym świecie i organizują sobie sprawy, z którymi "cywilizowany" człowiek jak ja, miałby problem (albo zajęłoby mi to znacznie więcej czasu działając z zasadami)- dlatego właśnie ich podziwiam. Wiem, że to niezbyt przyjemne stanąć takiemu na drodze, ale samo to że osiągnie swój cel (i nikt nie ginie) - jest godne podziwu. Moralności tego nie poruszam.
Miałem kiedyś klienta, dość zamożnego, prowadził wiele różnych interesów, w tym jeden, w którym mogłem mu pomóc. Przez dłuższy czas przygotowywałem mu dokumenty. Miał też Matkę, która nie jedno przeżyła w życiu, a która więcej uczestniczyła w tych naszych pracach niż sam zainteresowany. Gdy nastał wielki dzień zakończenia mojej pracy, parafowanie wszystkiego na czym tylko było miejsce do podpisu i poinstruowanie go o ewentualnych błędach (moich, urzędników doszukujących się brakujących kropek itp) i możliwych opóźnieniach w związku z tym (nastawiałem klienta na żmudny proces rozpatrywania i możliwych przesunięciach terminów, żeby nie był zły ani na mnie, ani na urzędników - standardowa procedura ochronna ;-) ). Wtedy wtrąciła się jego Matka, że ona to zawsze jak ma problem w urzędzie, to idzie i częstuje urzędniczkę świeżą drożdżówką i zawsze to pomaga. Pomyślałem może stare dobre czasy, taki miły gest, dziś już nie przejdzie. Pośmieliśmy się i pożegnaliśmy.
Gdy nadszedł już dzień dostarczenia dokumentów, po południu dzwoni do mnie Klient z informacją, że wszystko załatwione, dziś otrzymał decyzję i podpisał umowę. Chwilę zajęło mi dojście do siebie i poprosiłem o powtórzenie. Otóż to co zwykle zajmowało mi 1-3 miesiące w przypadku poprzednich klientów, on załatwił w jeden dzień! Nie wiem jakiej drożdżówki użył i czy w ogóle jakaś była. Może trafił na porządnego urzędnika lub miał szczęście, ale dlatego właśnie podziwiam takich ludzi, za ich sposób działania. Za każdym razem indywidualny, ale też skuteczny.
urzędy
Drożdżówka z Maryśką i nawet urzędnik robi się przyjazny! ;)
Odpowiedz@kierofca: a jak nie to jest informowany, że zadzwoni się po CBA :)
OdpowiedzPierwszy akapit to eufemistyczny opis typowego janusza byznesu - kombinatora i łapówkarza. I choć sam poddajesz w wątpliwość moralność takiego zachowania (i to wprost!) to jednak.....je podziwiasz? WTF?
OdpowiedzWystarczy być miły, a nie gburowaty. Dla mnie urzędniczka sądowa specjalnie skróciła sobie przerwę, bo przyniosłam dokumenty akurat w momencie, gdy była za 2 minuty przerwa i wiedziałam, że się z nimi nie wyrobię. Ale jak sama stwierdziła, że ja "zawsze miła, uśmiechnięta i pogadam chwilę" to mnie jeszcze weźmie. I nie musiałam czekać 30 minut. Także bądź człowiekiem to inni też będą :D
Odpowiedz@Habiel: i to podejście działa dopóki nie trafisz na wyjątek od reguły :D
Odpowiedz@Habiel: A gdzie smok?! W każdej bajce powinien być smok! ;-)
OdpowiedzNie wiem w jakich czasach ostatnio miałeś styczność z urzędami, ale takich urzędników, którzy się czepiają przysłowiowego każdego przecinka we wniosku jest coraz mniej. Czasami zdarzają się "wybitne" jednostki, ale w ciągu ostatnich 5-6 lat najgorsze co mnie spotkało doniesienie przed odbiorem już gotowych jakiś tam dokumentów. A z racji prowadzonej działalności gospodarczej z urzędami mam kontakt po kilkanaście razy do roku, wliczając w to wszelkiego rodzaju kontrole i starania się o zaświadczenia o niezaleganiu z podatkami.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 października 2018 o 9:28
a w papierku od drożdżówki koperta? - to się tak teraz nazywa, ciekawe ciekawe
OdpowiedzMnie zawsze szlag trafial jak spotykalem sie z sytuacja typu "przyniosem drożdżóweczkem to moje sprawe szybcij zalatwiom". Przez takich ludzi wlasnie czesto sie czeka kilka miesiecy na swoją kolej. Na szczescie to komunistyczne pokolenie urzędników wymiera a na ich miejsce powoli wchodzą mlodzi ludzie. Jeszcze zostalo troche tego barachla po wiejskich gminach, ale juz niedlugo... ;)
Odpowiedz