Może bardziej śmieszne niż piekielne ale dla mnie piekielnie bardzo.
Jakiś czas temu byłam zmuszona odwiedzić urząd pracy czyli PUP.
Szukałam jakiegoś zajęcia w mieścinie, do której przeprowadziłam się za facetem. Niewiele ofert mi pasowało, miałam wówczas dość systemu trzyzmianowego i głowie myśl "zurkovvva skończyłaś wreszcie te głupie studia, znajdź sobie chociaż robotę w normalnych godzinach". Złożyło się tak, że zwalniała się jedna posada w pewnym urzędzie x, gdzie mogłabym robić coś związanego przynajmniej trochę z wyuczonym zawodem. Lepsze to na początek w nowym miejscu niż nic. Podreptałam więc do tego przybytku, od słowa do słowa okazało się, że praca jest, jakieś tam wymogi spełniam, tylko muszę być zarejestrowana w PUP-ie.
I teraz historia właściwa.
Zarejestrowałam się, siedzę przy okienku swojego "doradcy zawodowego" (kto miał tę [nie]przyjemność odwiedzić urząd pracy ten wie o co kaman). Pan przeprowadza tzw. profilowanie.
[Z]- ja
[PD]- Pan Doradca
[PD] Dlaczego zarejestrowała się pani w urzędzie pracy?
(Myślę - k**wa sama nie wiem).
[Z] Będę z panem szczera. Znalazłam pracę w urzędzie x, ale żeby ją dostać potrzebuję statusu bezrobotnego.
[PD] Czyli rejestruje się pani w urzędzie, żeby dostać pracę, tak?
(Oh wait, whaaat?)
[Z] No zgadza się, ale...
[PD] Czyli to urząd pracy ZNALAZŁ pani pracę, a nie pani.
Kurtyna.
Urząd pracy musi jakoś udowodnić konieczność swojego istnienia, bo inaczej wszystkich zwolniliby.
OdpowiedzO, nieeee...a już miałem nadzieję, że nigdy więcej nie zobaczę "historii właściwej" i "kurtyny"... A wstęp, do momentu "Zarejestrowałam się (...)", jest zbędny, kompletnie. Niczego nie wnosi do tematu, wręcz wygląda jak byś traktowała PUP jako zło konieczne, bo masz studia, bo to nie dla ciebie, itd....
Odpowiedz@PooH77: Bo PUP to jest zło konieczne. Nie znam nikogo komu PUP Pomógłby znaleźć prace.
Odpowiedz@rodzynek2: mi pomógł :) albo miałem niesamowitego farta. Praca z oferty PUP i to zgodna z kierunkiem, który wówczas studiowałem.
Odpowiedz@rodzynek2: Mojej żonie pomógł, kilka miesięcy temu. I to w Urzędzie. Zgodna z kierunkiem studiów, doświadczeniem.
Odpowiedz@PooH77: Jak masz ochotę to przeredaguj tą historię i wyślij mi ją w wiadomości prywatnej, wskoro uważasz, że zrobiłbyś/ zrobiłabyś to lepiej :) wydaje mi się, ze ważniejszy jest przekaz niż sama forma a każdy pisze jak chce :) i tak, dla mnie PUP to zło konieczne i to wcale nie dlatego, że skończyłam studia :)
Odpowiedz@zurkovvva: Oj, pani urażona ;)? Przekaz? Owszem, najważniejszy. Nie mam NAJMNIEJSZEGO zamiaru redagować twojej historii. Jestem tu od dawna i kiedyś w zasadzie co druga historia zawierała te wstawki, których ty użyłaś (brakuje jeszcze "mojego lubego" i "miałam ci ja", na przykład), co spowodowało ogólną niechęć wśród czytających. Bardzo często takie historie były spuszczane do archiwum. Twój sposób prowadzenia zdarzenia po prostu przypomniał mi tamte czasy. Niepotrzebnie prychasz i odbijasz piłeczkę. Napisałem to z uśmiechem na gębie :P. Natomisat co do PUPu. Moje odczucie było takie, jak napisałem powyżej - że, hmmm...samo zapisanie się do tej instytucji to jakaś ujma na honorze, bo skończyłąś studia. To moje zdanie po TWOIM wstępie, chyba mogę mieć do tego prawo? No ofense :).
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 października 2018 o 3:03
@PooH77: dziwne, że "ogólna niechęć wśród czytających" dotyczy głównie Ciebie :D
Odpowiedz@zurkovvva: Bzdura. Widzę że nie rozumiesz tego, co czytasz. Powiedz, co mówią słowa: "kiedyś", zawierała", "były" czy "tamte czasy"? Ale nawet gdyby... Starsznie cię boli moja krytyka.
OdpowiedzHajs na staż to dajcie, a poza tym jesteście niepotrzebni :) Bo niby dlaczego trzeba się było rejestrować w urzędzie? Wciąż, to nie agencja pracy, tylko instytucja ostatniej szansy.
Odpowiedzpewnie nie chodzi o umowe o prace tylko o STAŻ aby urzad pracy refundował zatrudnienie pracodawcy
Odpowiedz@voytek: to nie był staż ale staż to przecież też praca ;)
Odpowiedz