Przypomniało mi się czytając historię o madce, której dziecko musi mieć dwie drzemki.
W lipcu jakoś mój facet poprosił mnie, czy nie chciałabym spotkać się z żoną jego kolegi, która to żona niedawno urodziła, są oboje na emigracji od niedawna, nikogo nie znają, może chciałabym się zaprzyjaźnić itp. Podobno potrzeba mi było babskiego towarzystwa ;P
Myślę sobie, że spoko. W końcu znajomi mojego faceta muszą być fajni, prawda? Nope.
Mój spotkał się z tym kolegą pod ich domem i poszli w sobie tylko znanym kierunku, mnie zostawiając, bo miałam wejść na górę na babskie ploty. Trochę już to było dziwne, ale dlaczego, to miałam się przekonać za kilka minut, jak już zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi mieszkania.
Otworzyła mi dziewczyna i natychmiast pobiegła do dziecka, przepraszając w biegu i mówiąc, żebym się rozgościła. To, jaki smród mnie uderzył, to aż trudno opisać. Chciałam uciekać. Mieszanka zapachu brudnych pieluch, niewietrzonego mieszkania, środków czyszczących typu cif i domestos oraz przypalonego, jak się okazało, posiłku w kuchni.
No ale wchodzę i się "rozgaszczam", nie oceniajmy pochopnie.
Mieszkanie "lśni", bo rzeczywiście jest czyszczone, ale okna są wszystkie zamknięte. Dodatkowo, wszystkie palniki w kuchni były rozgrzane do maksimum, gdzieniegdzie widziałam małe grzejniki podłączone do prądu. Takie stare farelki, zapewne przywiezione z Polski. Były chyba trzy, każda w innym pokoju.
I ten ryk dziecka. To nie było płakanie, to było wręcz wycie połączone ze skomleniem. Widać było, że dzieciakowi coś jest. Jego matka, kiedy do niej podeszłam akurat go przewijała. Pod kocykiem. Mały miał dodatkowo czapkę na główce i coś co przypominało gruby sweterek.
Dziewczyna cały czas trajkotała przy tym niesamowicie. A że jej ciężko, że są tutaj od kilku miesięcy, że wszystko sama ogarnia (albo raczej nie ogarnia), że mały taki nieposłuszny bo ciągle płacze, że oczywiście powinnam umyć ręce zanim go wezmę, że musi pieluchy wywalać tylko dwa razy w tygodniu (nie mamy śmietników, materiał na osobną historię).
W międzyczasie cała spocona ledwo dzieciaka przewinęła, bo mały naprawdę wył i się wyrywał. Ja też cała spocona, patrzę na nią i na niego, szkoda mi się ich zrobiło. Chciałam sobie dać spokój, ale jak usłyszałam, że przecież w tym kraju to straszne mrozy panują (mieliśmy lipiec, upały po 40 stopni przez kilka tygodni), to nie wytrzymałam. Najpierw szukałam ukrytej kamery, potem pomyślałam że laska jest jakaś po prostu nienormalna. Ciągle się bała, że jej się synek przeziębi.
I tak biadoli i biadoli, ale na szczęście musiała pójść do toalety, więc postanowiłam wziąć małego na balkon. I wyobraźcie sobie, że dziecko ucichło momentalnie. I chyba ta nagła cisza spowodowała niepokój w uszach maDki, bo dość szybko przybiegła i jak na mnie nie ryknie, że co ja robię, że jej syna próbuję przeziębić! Kiedy mały znalazł się znowu w mieszkaniu, płacz zaczął się od nowa.
Pomyślałam, że nie będę uczestniczyć w tym cyrku ani chwili dłużej i zadzwoniłam do mojego faceta, aby przyszli z powrotem. Byli w ciągu 10 minut, bo siedzieli niedaleko w jakiejś knajpie.
Ja w tym czasie chłodno pożegnałam się z maDką i zeszłam na dół. Chciałam opowiedzieć chłopakom, ale mąż maDki przerwał mi mówiąc, że chyba wie o co chodzi. On sobie zupełnie z tym nie radzi i dochodzi do wniosku, że ona ma jakieś zmiany w mózgu po porodzie.
Szkoda się go nam zrobiło, ale w tej sytuacji nie wiedzieliśmy co mamy robić. Laska ewidentnie krzywdzi dziecko, ale go przecież nie bije ani nie głodzi. Za to prawie nie pozwala się ojcu zbliżać do dziecka, zanim się nie umyje, bo "przychodząc z pracy jest siedliskiem zarazków no i jest cały zimny". Musi się wygrzać pod prysznicem, żeby jak bierze dziecko na ręce, to przytulać go do ciepłego ciała. Inaczej się przeziębi. Dziecko, nie ojciec.
Widać było, że ojciec widzi problem, więc postanowiliśmy się nie wtrącać. Z tego co słyszałam później, mały trafił do szpitala. Ojciec nie wytrzymał i wypłakał się pielęgniarkom. Podobno coś w tej sprawie zrobiły, ale szczegółów nie znam.
A najgorsze jest to, ze maDka chciala dla dziecka jak najlepiej, tylko mocno przesadzala. Nie wiem, tu to chyba najbardziej psycholog i opieka spoleczna.
OdpowiedzBo to działa tak: matce jest zimno więc ubiera dziecko ale dalej jej zimno więc ubiera dziecko. A jak dziecko zacznie płakać to to na pewno z zimna bo skoro jej jest zimno to dziecku pewnie też.
Odpowiedz@nasturcja: Sama się na tym łapię niestety
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 października 2018 o 14:03
@nasturcja: No, ja się zastanawiam, jak matce może być zimno w środku upalnego lata, w pomieszczeniu o zamkniętych oknach, DOGRZEWANYM w dodatku gorącym nawiewem? Z tego co pisze autorka wynika, że matka spływała potem. JAK mogłoby jej być zimno? A w ogóle to się zastanawiam, czy sama po domu też chodziła w czapce i grubym swetrze, a srając okrywała się kocem, żeby jej dupy nie przewiało?
Odpowiedz@Armagedon: właśnie w tym rzecz, że sama siebie ubierać nie będzie. Aczkolwiek znałam kiedyś mamę która ubierała dziecko cieplej niż inne dzieci bo była z południa Europy więc naprawdę było jej za zimno. Dziecko nie płakało bo najwyraźniej było mu dobrze ale na każdym spacerze były społeczne dyskusje na temat przegrzewania. Być może mama z historii jest bardziej ciepłolubna niż dziecko ale nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy.
Odpowiedz@misiafaraona: Ale, mam nadzieję, że jak już "się złapiesz", to rewidujesz swą myśl, korygujesz działania i... rozbierasz dziecko? Bo, prawdę mówiąc, większości mamusiek nawet nie próbuje na niczym się łapać. I żadnej nawet do łba nie przyjdzie, że przegrzanie o wiele szybciej wywoła chorobę, niż wychłodzenie. Bakterie i wirusy uwielbiają ciepełko. O tym, że przegrzanie błyskawicznie może doprowadzić do śmierci małego dziecka - nie będę wspominać.
Odpowiedz@Armagedon: Młody ma już prawie sześć lat i potrafi powiedzieć nie.
Odpowiedz@nasturcja: Może tak być, nie ma co zapominać, że ludzie z cieplejszych/zimniejszych krajów rzeczywiście inaczej odbierają temperatury niż my. Pamiętam, jak w październiku łaziłam z minimum ciuchów na sobie w pewnym kraju azjatyckim, a wszyscy chodzili w długich spodniach (choć fakt, że cienkich), bo dla mnie 30 stopni to wciąż były upały, a dla nich to "o, jesień już jest"
Odpowiedz@misiafaraona: Nie wiem za co masz minusy, bo przecież łapiesz się na swoich błędach i potrafisz przyznać. Ot, szczera odpowiedź, nikogo nie obrażasz. Za to maDce z historii, to bym zastosował terapię szokową
OdpowiedzAle żeby dorosły facet nie potrafił sobie poradzić ze swoją żoną. Kurde, są rozmowy, są wyjaśnienienia. Telefon do teściowej w Polsce, żeby może ona coś działała. Nie, lepiej krzywdzić dziecko.
Odpowiedz@wkurzonababa: Buahaha... Rozmowy... Wyjaśnienia... Wreszcie ktoś mi humor w piątek poprawił.
OdpowiedzNie wiem ja tam z mezem mam zwyczaj rozmawiac o roznych sprawach, ale chyba jakas dziwna jestem.
Odpowiedz@katka1110: był tu taki wątek, że mąż wyjechał na urlop do Polski i nie odzywał się w ogóle, po czym przysłał pozew rozwodowy. Jak w kometach wspomniałem, że małżeństwo (zwłaszcza młode), które nie rozmawia ze sobą przez tydzień i twierdzi, że to NORMALNE, BO SĄ DOROSŁYMI LUDŹMI to najwyraźniej jest parą współlokatorów, a nie małżeństwem to mnie zakrzyczano, że w dupie byłem i gówno widziałem. Bo przecież para ludzi żyjąca w małżeństwie nie musi ze sobą rozmawiać, bo nie są dziećmi, aby gaworzyć ze sobą każdego dnia.
Odpowiedz@Zunrin: Bardzo się cieszę, że poprawiłam Ci humor. Choć smutno mi, że normalne zachowanie w związku to coś dla Ciebie dziwnego.
Odpowiedz@wkurzonababa: mnie też to zadziwia... widzi, że żonie hormony pourodzeniowe zaszalały i zamiast pootwierać okna, posadzić kobitę na krześle i dobitnie powiedzieć, co o tym myśli, to ten się na wszystko godzi i próbuje zaangażować nieznaną kobietę, by przemówiła jego żonie do rozumu. Nie wróżę dobrze takiemu małżeństwu. A żonie powinien na siłę wsadzić na łeb czapkę, gruby sweter na plecy, owinąć kocem i posadzić przy farelkach. Po 10 minutach spytać, czy ma dosyć. Jak powie, ze tak - to stwierdzić "nasze dziecko też ma dosyć!" Czasem trzeba dość brutalnie, dla dobra dziecka.
Odpowiedznie da się tego zglosic do jakiegos odpowiednika MOPRu? Przeciez to jest przegrzewanie, narazenie na utrate zdrowia lub zycia
Odpowiedz@bazienka: no niestety nie. Jak dzieciaka z samych śpiochach wystawisz na mróz - problemy prawne gwarantowane. Ale jak zawiniesz w sweter i postawisz obok farelki - problemu nie ma. Z otyłością podobnie. Jak głodzisz dzieciaka to zaraz wielki szum. Ale jak pasiesz jak tucznika to nikt tu problemu nie widzi. A przegrzewanie to bardzo, ale to bardzo poważny problem i w dodatku szeroko rozpowszechniony.
Odpowiedz@Lobo86: co "niestety nie"? Zgłosić można wszystko, co cię niepokoi. A co już służby z tym zrobią, to nie twoja broszka. Ty masz czyste sumienie. Mało wiesz, Lobo, a się mądrzysz. Przekarmianie dzieci również można zgłosić i co więcej! służby się tym interesują. Głośna sprawa otyłego wnuczka, którego chciano zabrać babci.
Odpowiedz@Grejfrutowa: proporcje. O to chodzi. Nie bez przyczyny nadwaga i otyłość są uznane za choroby cywilizacyjne. Zabiera się głównie chude dzieci biednym rodzinom. Ile dzieci z nadwagą odebrano bogatym rodzicom? Myślisz, że dzieci w PL, u których zdiagnozowano miażdżycę (!!!) zabiera się rodzicom? Ta "głośna sprawa" pochodzi z 2013 roku. Przy czym jakbyś wiedziała, to sprawa miała finał w 2015 roku. Dziecko zostało z dziadkami. I to tylko i wyłącznie dlatego, że dzięki nagłośnieniu sprawy przez media, to uzyskali darmową pomoc.
Odpowiedz@Grejfrutowa: Lobo ma rację. Przegrzewanie (mówię o Polsce) to JEST bardzo poważny problem, w dodatku SZEROKO rozpowszechniony. I dotyczy nie tylko dzieci. Kto, zatem, będzie zgłaszał "służbom" przegrzewanie, skoro sam z upodobaniem przegrzewa? "Żeby dziecka (się) nie PRZEZIĘBIĆ". Mnie normalnie krew zalewa na taką durnotę. Optymalna temperatura dla człowieka to 18 - 22 stopnie. Ale u nas w mieszkaniach musi być przynajmniej 28. Nie otwiera się okien w domach, szpitalach, pociągach, firmach, urzędach... bo "pseciung". Jeszcze łeb urwie, albo śmiertelne mikroby wtargną, zabić gotowe w kilka godzin. Świeże powietrze niebezpieczne jest bardzo. A o hartowaniu ciała, zarówno u dzieci jak i dorosłych, zapewne nikt nie słyszał od dziesięcioleci. Nawet lekarze o tym już nie wspominają. Bo po co? Bardziej się opłaca przepisywać jakieś gówniane syropki, albo wciskać suplementy.
Odpowiedz@Armagedon: A weź. Nie wyobraźam sobie nie wietrzyć pokoju,niekiedy okno jest otwarte cały dzień,tak samo jak wietrzę łazienkę po kąpieli czy kuchnię po gotowaniu,a moja rodzina drze na mnie za to papę :( Nawet w ciagu lata,bo przeciąg,wiosną czy wczesną jesienią bo już jest zimno (15 stopni) a jak mnie przegrzewano jak bylam dzieckiem to nawet nie wspomnę.
Odpowiedz@Armagedon: Ja, zdaniem wielu, jestem niezbyt normalna, bo... Z jednej strony jestem ciepłolubna, jak jest poniżej 20 stopni, to mi zimno. Z drugiej strony nie lubię, gdy jest duszno. Mój ideał to pokój dogrzany, ale dobrze wywietrzony. Poza tym jak jest powyżej 25 stopni, to też czuję się niekomfortowo. Ile ja w życiu ludzi spotkałam, którzy nie rozumieli tego punktu widzenia! Bo jak lubię "przeciąg" to na pewno lubię, jak jest zimno! A jak lubię ciepło, to nie powinnam od października w ogóle okien otwierać! I niech ja się w końcu zdecyduję! Cóż, zdecydowana jestem. Nie moja wina, że nie wszyscy to rozumieją...
Odpowiedz@Lobo86: Akurat Lobo wcale się nie mądrzy tutaj tylko prawdę pisze. Otyłość i przegrzanie są PROPORCJONALNIE CZĘŚCIEJ bagatelizowane, niż niedożywienie itp.
Odpowiedz@sotalajlatan: chyba piekło zamarzło skoro nagle ludzie zaczynają mi przyznawać rację....
Odpowiedz@Lobo86: A dlaczego mieliby ci racji nie przyznawać, jeśli... masz rację :)?
Odpowiedz@PooH77: to popatrz na +/- do komentów to się uśmiejesz :)
Odpowiedz@Lobo86: Bo większość komentarzy dajesz niestety kretyńskich i słusznie ludzie minusują (zastanawiają się czy Ty tak naprawdę czy tylko trollujesz). Nie zmienia to faktu że czasem możesz coś bardzo mądrego napisać i niektórzy chyba minusują z przyzwyczajenia...
Odpowiedz@Lobo86: Bo skoro prawisz farmazony, grasz eksperta od wszystkiego, to nie dziw się, że dostajesz klapsy ;). Jak, chociażby, pod historią "wojskową", u mnie.
Odpowiedz@Armagedon: "Optymalna temperatura dla człowieka to 18 - 22 stopnie." Weź nie gadaj głupot, bo cię na poważnie jeszcze wezmą. Te twoje optimum to chyba w ubraniu, a przecież każdy cżłowiek nosi inne ubrania, więc to mało dokładne. Optymalna temperatura dla NAGIEGO człowieka w CIENIU i bez wiatru to około 25 stopni. W takiej temperaturze można siedzieć do usranej śmierci bez zmarznięcia lub przegrzania się. Oczywiście z każdą warstwą ubrania obniża optymalną temperaturę. W standardowym mieszkaniu, gdzie człowiek nosi tylko bieliznę + spodnie + koszulkę (+ czasem sweter, bo czemu nie) powinno być około 20-22 stopni (przy czym dla mnie 22 to już za dużo trochę). Poniżej 20 to już trochę chłodnawo. Na noc za to powinno się temperaturę obniżać do max ok. 18 właśnie, bo przecież pierzyna grzeje.
Odpowiedz@Zmora: I to jest prawidłowa odpowiedź. Pozdrawiam myślących!
OdpowiedzW Wielkiej Brytanii akurat problemu z przegrzewaniem dzieci nie ma. Jest za to problem z zimnym chowem.
Odpowiedz@DarkHelmet: No ok, ale ja nie mieszkam na Wyspach. Kraj, w którym mieszkam jest górzysty i przez to może ma i srogie zimy, ale no kurde... 40 stopni w cieniu, a ta dziecko pod kocykiem przewija, żeby mu kurde nóżki nie zmarzły.
OdpowiedzPrzypominają mi się pierwsze upały gdy pracowałem. 40 w cieniu, zgrzewka wody i wesołe prądy (jestem spawaczem). Ona chciała zrobić dziecko w własnym sosie, a przy okazji siebie? Padł argument, że jeżeli matce zimno, ubiera też dziecko. Sam uważam, że jest to poniekąd zdrowy odruch. Zdrowy do czasu przegrzania organizmu matki. Jak się siedzi w takim piecu w końcu nawet w takich warunkach robi się człowiekowi dosłownie zimno... To chyba już udar, ale na prawdę się tak dzieje... Jeszcze do tych zarazków. Jedyne osoby zalecające sterylność do dziecka jakie spotkałem to takie madki, a kobiety z mojej rodziny zalecają nawet "wybrudzić" dziecko... By lepszej odporności nabrało...
Odpowiedz@szczerbus9: Byłem takim dzieckiem wychowanym w absolutnej sterylności, system odpornościowy u mnie chyba przestał istnieć, bo całe dzieciństwo na okrągło chorowałem. Dopiero jak dorosłem na tyle żeby choć częściowo uciec spod kontroli rodziców i zacząłem robić po swojemu (żeby zrozumieć na czym polega nabywanie odporności nie potrzeba doktoratu, zrozumie to dziecko z podstawówki), w końcu tej odporności nabrałem i teraz jestem perfekcyjnie zdrowy. Za zgotowanie takiego piekła dzieciom powinna być solidna kara.
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 października 2018 o 19:51
A ja przypuszczam skąd to się mogło wziąć. Pracuję w szpitalu w UK. Tutejsze oddziały położnicze są przegrzewane. Temperatura jest o kilka stopni wyższa niż na innych oddziałach. A cały personel typu położne i inne pomoce(wyłączając lekarzy, bo ci mają gdzieś) trzęsą się, że dzieciom ma być ciepło! I tak wchodząc na taki oddział czujesz się, jakbyś wszedł do sauny. Poza tym opinia o tym, żeby ubierać dziecko pokutuje od pokoleń. Nawet moja szanowna mamusia odziewała moją córkę (pierwsze dziecko) w kaftanik, śpioszki oraz czapkę. W lipcu, podczas upałów. Mała darła się. Po czym mój mąż po prostu zdjął to wszystko i została tylko w batystowym kaftaniku i w pampersie. Pomogło. Ja niestety nic nie miałam do powiedzenia, bo babcia wie lepiej. Później co prawda musieliśmy ją zawijać w poduszkę, bo tylko tak usypiała. Wtedy babcia miała satysfakcję, bo według niej było za zimno... Ale 3 farelki i zamknięte okna w te upały? Paranoja!
Odpowiedz@Wrednababa: Niestety, jest 20-25 stopni, nasze dzieciaki biegają na placu zabaw ubrane podobnie jak my, a jednocześnie wokół widzę pełno dzieci w czapkach zimowych, grubych kurtkach i wysokich bucikach, bo przecież przełom września i października, to trzeba ubrać jak na jesień. Nic to, że sami rodzice w lekkich ubraniach, bo im gorąco. Jestem w stanie zrozumieć rodzica, który ubiera dziecko jak siebie, nawet jeśli jest zmarzlakiem. Ale rodzica, który dziecko przegrzewa, podczas gdy sam ubiera się lekko, już nie zrozumiem. Wiele razy widziałem w centrum handlowym dziecko czerwone i spocone, w wózku albo na rękach, w jakimś futrzanym miśku z czapką, a rodzic w koszulce i krótkich spodenkach. To jest straszne.
OdpowiedzKrzywdzenie, to nie tylko bicie i głodzenie. Takim paranoicznym zachowaniem również mogła to dziecko zabić - malutkie dzieci nie mają do końca wykształconych mechanizmów termoregulacji i przegrzewają się o wiele szybciej. No ale skoro nie bije, to nie ma problemu... Fajne podejście. Klapsa zgłosić, no bo przecież bicie, ale dziecka drącego się wniebogłosy, na granicy przegrzania, już nie, no bo w sumie nie ma czego... A przegrzewanie jest faktycznie dużym problemem. Nie wiem, jak zagranicą, ale w Polsce na pewno. Ileż to ja maluchów cały okrągły rok w czapce ja się naoglądałam, ile się nasłuchałam, że dziecko bez podkoszulka (25 stopni w domu), że okna otwarte, że z katarem(!!!) na dwór wyprowadzam, że nie przykrywam 15 razy w nocy jak się odkopie...
Odpowiedz"Laska ewidentnie krzywdzi dziecko, ale go przecież nie bije ani nie głodzi." Rozumiem, że przegrzewania przez zostawienie dziecka w nagrzanym samochodzie też byś nigdzie nie zgłaszała?
OdpowiedzW historii wyjaśniłam, dlaczego tego nie zgłosilismy.
OdpowiedzLudzie to nieludzkie wręcz sieroty. Gdyby mi kobieta tak maltretowała dziecko i wyczyniała w domu takie cuda to pootwierałbym wszystkie okna, wyj** te farelki, ubrał dziecko po ludzku i nawet nie byłoby pola na dyskusję. Czy w tych czasach facet to z przydziału jakaś zaszczuta, potulna, nieasertywna dupa?
Odpowiedz@soulhunter: A potem płacz i tragedia jak dziecko mu się zwyczajnie ugotuje. Jedni wolą mieć spokój drudzy za to zywe dziecko najwidoczniej.
Odpowiedzi co? nie zawiadomiłas opeki spolecznych czy czocby policji? 40 stopni na wyspach top raczej nigdy nie było ale 30 moglobyc i matka dogrzewala dziecko w mieszkaniu? czyli to bezposrednie zagrozenia zycia - twoim zasranym obowiazkiem bylo zawiadomic odpowiednie instytucje!
OdpowiedzSłuchaj nie będziesz do mnie mówił, co jest moim obowiązkiem a co nie. Wyjaśniłam w historii, dlaczego odpuściliśmy.
Odpowiedz