Mam Dziadka. Dziadek ma działkę. Na działce ma domek, a na domku winorośl. A ponieważ dziadek jest osobą praktyczną, winorośl nie jest tak sobie puszczona po dachu, tylko rośnie na stelażu. Stelaż od dachu jest na wysokości coś powyżej kolan, a poniżej pasa ("tam gdzie się interes kończy - hłe, hłe, hłe).
Dziadek winorośl zbiera krocząc dwudziestocentymetrowymi przerwami technologicznymi pomiędzy jednym a drugim rzędem w stelażu.
Ja winorośl zbieram inaczej. Leżę na plecach na starej deskorolce, więc widzę winorośl tak "od dołu" i przesuwam się odpychając nogami wzdłuż rzędów. Tak mi wygodnie, bo mnie kręgosłup nie boli od zginania się.
Nigdy nie zbieraliśmy symultanicznie, więc - że tak powiem - nie wiedziałam, który sposób generuje więcej wiader na godzinę. Okazało się, że mój. Robił mi pomiary, jak ostatnio mu zbierałam. I pozazdrościł.
Siedzimy na rodzinnym obiedzie i Dziadek mi mówi, że on nie wie, jak mogę tak zbierać, bo paprochy na twarz lecą. No to mówię, że zbiera się za sobą, przed sobą i po bokach - to nie lecą. A nigdy nie zbiera się nad sobą.
Po czym zarejestrowałam jego podejrzanie czerwone oko i pytam się, czy próbował zbierać leżąc. No próbował. I poleciały mu paprochy w oko. I musiał jechać do szpitala na ul. Wojewódzkiej na ostry dyżur, żeby mu wypłukali. Dali mu krople i już teraz jest OK.
Brak żywej reakcji przy stole wskazywał na to, że do współbiesiadników NIE DOSZŁO co dziadek właśnie powiedział.
- Czy Dziadek autem pojechał na tę Wojewódzką?!!- no przecież się nie teleportnął. Mama struchlała.
- No tak, autem jechałem.
- I patrzył na jedno oko, a z drugim zamkniętym?!
- No tak.
- Na to lewe, na którym się tacie zaćma zaczyna? - Mama odzyskała głos.
- No tak - zapadło przy stole głuche milczenie.
- DLACZEGO TATA PO KOGOŚ NIE ZADZWONIŁ?! - huknął ojciec. - Jest Tala, M. jest, B. z żoną, na pewno któreś nie było na służbie!
- Tala była na budowie, M. w robocie... a zresztą ja na działce telefonu nie mam!
- Mówiłam, że tacie kupię komórkę - łka mama.
- Ja na działce komórkę mam, nazywa się wychodek! - przyjął dziadek pozycję obronną.
- Trzeba było dzwonić na pogotowie. Poprosić kogoś na ulicy!
- Tam nikt nie chodzi!
- Ale jest gazownia obok, trzeba było tam pójść, tam jest sekretariat!
- JA NIE BĘDĘ NIKOMU DUPY SWOIMI PROBLEMAMI ZAWRACAŁ! SAMODZIELNY JESTEM, A POGOTOWIE SIĘ WOŁA JAK JEST ZAGROŻENIE ŻYCIA I ZDROWIA! - wolałam nie mówić, że schodzenie z tego domku po przedłużonej kijami od miotły aluminiowej drabinie z jednym okiem zamkniętym a drugim z zaćmą jest zagrożeniem dla jego życia i zdrowia. - POZA TYM TAKIEJ SYTUACJI DRUGI RAZ NIE BĘDZIE, BO JA NIE BĘDĘ ZBIERAŁ JUŻ TAK JAK TALA, TYLKO STOJĄC JAK ZAWSZE ZBIERAŁEM.
Przy stole zapadło milczenie.
- Dziadziu, nawet jak jestem na budowie, to po mnie zawsze można dzwonić, ja co najwyżej powiem kierownikowi i on mnie puści.
- JAK SIĘ JEST W ROBOCIE, TO SIĘ PRACUJE! A ZRESZTĄ JA NIE POTRZEBOWAŁEM ŻADNEJ POMOCY, POJECHAŁEM SOBIE SPOKOJNIE OBWODNICĄ 20 NA GODZINĘ I DOJECHAŁEM! I NIE ŻYCZĘ SOBIE, ŻEBY ZE MNIE ROBIĆ KALEKĘ! - Mama nabrała powietrza, żeby coś powiedzieć. - KONIEC DYSKUSJI! BO SOBIE PÓJDĘ DO DOMU!
Zakończył kategorycznie, pozostawiając nas w zgrozie i niepewności.
Miałam identycznego dziadka, nie przeskoczysz, nie przekonasz, a jeszcze Cię przegada
OdpowiedzTalu, kocham Twojego Dziadka ;) Mistrz grozy. :)
OdpowiedzA mógł na tę obwodnicę pod prąd wjechać. Ludzki pan!
Odpowiedzżeby dziadek od takich dyskusji jeszcze zawału nie dostał... a na paprochy zawsze można okulary bhp założyć. - pomysł na prezent dla dziadka ;->
OdpowiedzLubię Twój sposób pisania :)
Odpowiedz@Adriana: Nie za bardzo ogarniam, o co chodzi w tej historii, proszę o tłumaczenie na język polski, ew. rosyjski, niemiecki lub angielski, w tych bezproblemowo ogarnę. Historia prawdopodobnie niezwykle emocjonująca - po przetłumaczeniu.
Odpowiedz@Krzysztof: Facet jechał 20 na godzinę obwodnicą i dodatkowo praktycznie nic nie widząc. Reszta to bardzo ciekawy styl, który u większości ludzi powoduje uśmiech i rozrywkę. Ale oczywiście jeśli ma się jakieś defekty neurologiczne, może być trudny do zrozumienia.
OdpowiedzFajna historia, ale nie na piekielnych...
Odpowiedz@andtwo: 'ślepy dziad'-*, jadący na obwodnicy miasta 20km/h ? mało piekielne? no niby zagrożenie potencjalne, ale Tirowcy co go wyprzedzali to pewnie klęli na czym świat stoi. A pozostali hamowali, żeby im obu w d... nie wjechać. W dodatku nie zdaje sobie sprawy jakie zagrożenie spowodował. A co na piekielnych będzie pasować dopiero jak się spełni? *-tymczasowo bo tymczasowo, kierowca powinien być świadom swoich niedyspozycji, niezależnie od tego czy wynikają one wprost z kodeksu, tak jak alkohol i narkotyki, ale także zmęczenie, czasowe gorsze widzenie j.w. opisane, czy ręka w gipsie itp. zdrowego rozsądku nikt w przepisach niestety nie ujął dokładnie.
OdpowiedzFajny dziadek. Ale pilnujcie go, żeby się nie przejechał na tym swoim przekonaniu, że da radę.
OdpowiedzJakbym czytał o moim teściu... Ten z kolei, poczekał aż wyjdziemy na wakacje i sam przetaszczył i zamontował 500 kilowy piec CO. Jakieś dwa tygodnie po koronarografii...
OdpowiedzPewnie myślałaś że dziadek jest piekielny, ale to wy jesteście. Dziadek jak widać daje sę radę, więc nie traktujcie go jak uposledzonego.
OdpowiedzBo dzwoni się dopiero jak jest zagrożenie życia i zdrowia.... Ale to on zagrażał życiu i zdrowiu pozostałym na drodze!
OdpowiedzZresztą, nie "z resztą". No i o dużo za mało przecinków, przez to komuś tam z komentarzy mogło się wydawać, że historia nieczytelna. Bo, w zasadzie, trochę tak jest.
OdpowiedzPrawdziwy człowiek z żelaza. Na wymarciu.
OdpowiedzZ całego tekstu najbardziej mnie przeraziło 20 km/h na ekspresówce...
Odpowiedz@grisznik: A skąd wytrzasnąłeś tę ekspresówkę?
OdpowiedzJeszcze niedawno miałam podstawy obawiać się, że mój tatuś za parę lat będzie się zachowywał jak twój dziadek, ale, szczęściem w nieszczęściu jest to, że już nie czuje się tak młodo i rześko jak jeszcze z 5 lat temu, i sam zauważa, że czasem należy odpuścić. Jeszcze rzadko, ale tendencja rosnąca napawa mnie nadzieją, że już nie będzie np. targał mebli na czwarte piętro starej kamienicy, niecały tydzień po wyjściu ze szpitala, do którego trafił z zawałem... Z biegiem lat coraz częściej uświadamia sobie, że nie jest niezniszczalny, przed podjęciem się jakiejś misji dla zdrowego dwudziestolatka, niż stękając już po wykonaniu zadania... Mocno trzymam kciuki żeby i twój dziadek w końcu zrozumiał, że po pierwsze żyje nie tylko dla siebie, a po drugie, że już nie ma 20 lat, i to, że czasem poprosi o pomoc, nie oznacza, że jest niedołężny, tylko rozsądny...
Odpowiedz