Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Cześć. Za wszelkie błędy ortograficzne/językowe/składniowe/interpunkcyjne/logiczne przepraszam z góry ;) Jak można się…

Cześć. Za wszelkie błędy ortograficzne/językowe/składniowe/interpunkcyjne/logiczne przepraszam z góry ;)

Jak można się domyślić z mojego nicku, jestem studentem. Na "rozpoczęciu" roku w mojej uczelni, był "znany i lubiany minister". Z jego wypowiedzi w skrócie wynika, że ministerstwo zamierza zakończyć masową produkcje inżynierów i magistrów. Jak ? Z tego, co się dowiedziałem od prowadzących zajęcia, po przez zmniejszenie budżetu. W związku z tym, uczelnia po prostu musi przyjmować mniej studentów, mniej ich ma skończyć. Według zapowiedzi, ma również wzrosnąć poziom trudności. I magicznie wzrósł, zgadnijcie jak.

Do końca października zmienią się warunki rejestracji warunkowej.

Teraz ,żeby nie odsyłać nieobeznanych z tematem do internetu, pokrótce wytłumaczę jak to działa u mnie na uczelni oraz zapewne tak samo, lub podobnie na innych uczelniach.

Każdy z przedmiotów ma określoną ilość punktów ECTS. W ciągu semestru student może zdobyć 30 pkt. Jeśli student nie zaliczył czegoś, miał tak zwany brak. Aby móc przejść warunkowo, ilość braku, z semestru na semestr nie mogła wynosić więcej niż 15pkt. Jeśli liczba braku wyniosła więcej, można było pisać do dziekana podanie o przepuszczenie.

W każdym razie, teraz zmniejszają ten próg w celu zwiększenia poziomu trudności studiów :) Czy to nie absurd ? Jestem za młody, by móc pełnoprawnie wypowiadać te słowa, ale ciśnie mi się na usta: "Jak za komuny. Ustawa mówi, że ma być trudno skończyć studia, to trudniej skończyć studia".

Dodatkowo, DZIEKAN musi, podkreślam, MUSI zredukować liczbę studentów, z 18 na jednego prowadzącego, do 13 na jednego prowadzącego.
Robi to między innymi przez odrzucanie KAŻDEGO podania o rejestracje warunkową.
Zdawałeś semestr po semestrze bez problemu, w zerowych terminach, Twoja średnia zawsze wynosiła 5.0, ale w tym semestrze coś poszło bardzo nie tak (konieczność podjęcia pracy, zmarła Ci bliska osoba i nie byłeś w stanie zaliczyć tyle ile trzeba) ? Trudno,mogłeś się postarać bardziej.


Teraz moje własne drobne przemyślenia na temat tego lekkiego absurdu.
Łatwość skończenia studiów obecnie nie jest efektem tego, że student może oblać połowe semestru, a i tak kontynuować studia. Problem, moim zdaniem, wynika z tego, że prowadzący zajęcia są leniwi, i nie zmieniają pytań. U mnie na kierunku, do połowy przedmiotów, jeszcze przed pierwszymi zajeciami, mam już rozwiazane wszystkie możliwe zadania na zaliczeniu. Podczas zaliczenia wykładowcy albo nie widzą, albo nie chcą widzieć, że CAŁY kierunek ściąga.
I to nie jest tylko u mnie na kierunku/wydziale.
Rozmawiałem z różnymi studentami, różnych uczelni, różnych wydziałów i kierunków. Tak jest w wielu przypadkach.

Po za tym, widzę jeszcze jeden, poważniejszy moim zdaniem, problem. Z roku na rok, uczelnie (przynajmniej moja) dostają co raz mniej pieniędzy na "prowadzenie" zajęć. W efekcie, niedługo nie będzie ich stać na otwieranie niektórych kierunków. Jeśli pojawi się zapotrzebowanie na konkretnych specjalistów, konkretna firma będzie musiała sama sfinansować takie studia. Ale ale! Inżynierem, czy magistrem nie zostaje sie z dnia na dzień. To trochę jednak trwa, jak by nie patrzeć. I co wtedy ? 3,5 roku brak "fachowców" ?

Jeszcze inne spostrzeżenie dotyczące podnoszenia poziomu kształcenia na uczelniach.

Pare ładnych lat temu, ktoś bardzo mądry w ministerstwie stwierdził, że na moim kierunku nie ma czasu (głównie pieniędzy) na przeprowadzenie kursu z Analizy Matematycznej 3. Zostawił jednak przedmioty, do zrozumienia których, wiedza z tego kursu jest mi potrzebna. Co więc zrobiono? Kazano wykładowcy przerobić z nami ten kurs w ramach pierwszego przedmiotu który go potrzebuje. Ilość godzin nie zwiększono. W efekcie, semestralny kurs został przerobiony w 45 minut :) Ja rozumiem, że to studia, że ja mam się uczyć sam, a wykład to tylko pomoc. Szkoda tylko, że kiedy poprosiłem matematyków, o to, by mi pomogli zrozumieć te zagadnienia, w ramach ich godzin przyjęć, odmówili mówiąc, że nie mają czasu, ale polecają książkę X.

Wyszło trochę długo, ale od dłuższego czasu irytuje mnie to. Być może nie jest to tak piekielne, jak rowerzyści którzy myślą, że jak w teorii mają pierwszeństwo, to mogą władować się przed maske samochodu i jeszcze zbluzgać kierowce za to, że jeździ jak "d**il", albo panie z rejestracji które swoją prace mają tam gdzie słońce nie dociera, jednakże, czułem potrzebę napisania takiego "przemyślenia".

Jeszcze raz przepraszam za ewentualne błędy wymienione powyżej. Piszę to w pracy, gdzie co jakiś czas ktoś mi przerywa, oraz jestem mocno nie wyspany.

Uczelnia wyższa Polityka #DobraZmiana

by StudentZeStatku
Dodaj nowy komentarz
avatar kackus
5 7

Reforma stworzono po części również po to aby zredukować liczbę magistrów kierunków, które nie są za bardzo potrzebne w dużej ilości(pedagogiki, socjologii, politologii). Jeżeli jakaś firma koniecznie na gwałt potrzebuje jakiś specjalistów nie ma żadnego problemu żeby zapłaciła im za studia bo nikt nie będzie tworzył kierunku "bo za 3 lata ktoś będzie mógł potrzebować jakiegoś specjalisty". Może będzie potrzeba, a może nie. Nie powinno się na siłę produkować kolejnych bezrobotnych tylko po to żeby mieli dyplom. Poza tym to, że miałeś średnią 5.0 to nie zwalnia cię z obowiązku zaliczenia kolejnych przedmiotów- abstrahując od tego, że strata 15 pkt ECTS to bardzo dużo (na uniwersytetach medycznych próg przekroczenia ECTS to 5). A na koniec dodam, że studia w PL są na dość żenująco niskim poziomie w porównaniu do zachodu (3 uczelnie na liście Szanghajskiej? serio?) więc akurat dobrze byłoby podnieść ich poziom. Życzę powodzenia studencie na kolejnym roku ;)

Odpowiedz
avatar StudentZeStatku
-2 6

@kackus: Ja nie twierdzę, że podnieść nie trzeba, jestem jak najbardziej za podnoszeniem poziomu. Tylko chyba podniesienie poziomu powinno polegać np. na przestaniu robienia każdego tematu "po łebkach", zacząć wymagać większej wiedzy na zajęciach. Owszem, bycie dobrym studentem nie zwalnia mnie z konieczności zaliczenia wszystkiego w danym semestrze. Zaznaczyłem jednak w historii, nagłe obniżenie poziomu zostało spowodowane przez sytuacje losową, a nie lenistwo

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@kackus: "A na koniec dodam, że studia w PL są na dość żenująco niskim poziomie w porównaniu do zachodu (3 uczelnie na liście Szanghajskiej? serio?) więc akurat dobrze byłoby podnieść ich poziom." 3 ? O to jakiś postęp, bo rok temu były 2. Co ciekawe, lista opiera się na współczynnikach proporcjonalności, więc wielkość uczelni i jej budżet są teoretycznie bez znaczenia, bo liczą się nagrody kadr dydaktycznych i absolwentów oraz publikacje i cytowania (jak pisałem - wedle proporcjonalności do wielkości uczelni). A i tak te nasze rodzynki są w tej dolnej połówce rankingu. Też jestem tym zniesmaczony. Nawet bardzo. Bo z większością doktorów i profesorów nie ma nawet o czym pogadać jak się chcesz dowiedzieć czegoś z nowoczesnych metod/technik stosowanych na świecie, bo o nich nawet nie słyszeli nigdy. I dalej uczą tego, co było 30-40 lat temu. 2-3 lata temu jak byłem na jednej z konferencji naukowych to nagrodzono jako najlepszą pracę studencką, która za źródła brała wikipedię i anonimowe opinie ze sklepów internetowych. Brzmi jak ponury żart, nie? Jednak, aby być uczciwym, to trudno napisać jakąkolwiek pracę, jak nie ma pieniędzy na sensowne badania autorskie. To co jest, to najczęściej pozwala jedynie na niskobudżetową kopię tego, co już zrobiono gdzie indziej.

Odpowiedz
avatar StudentZeStatku
2 2

Jeszcze tak mi się przypomniało z zeszłego roku. Miałem pewien przedmiot, który generalnie było ciężko zaliczyć (na tym semestrze było koło 50 osób, na terminie poprawkowym grubo ponad 150). Pomijam fakt, że jeśli były dwie, takie same prace (obliczenia same tak naprawdę), to nie oznaczało, że obie osoby zaliczą. Jedna mogła zostać oblana, bo ,cytuję : "To co Pan napisał to jakieś bzdury". Aha? A to na drugiej pracy, gdzie jest TO SAMO, już nie są to bzdury ? W każdym razie, poziom nauczania. Miałem w ramach w/w przedmiotu ćwiczenia prowadzone z dr. Inż KS. Sama nam powiedziała, że ona nie bardzo wie co ma z nami robić, bo nie może się dogadać z wykładowcą. Co więcej, wyszły takie kwiatki, jak to, że ona po prostu nie umie tego! Przyznała się, że przyszła do nas na wykład (część roku to potwierdza, widziała ją), ale po 15 minutach wyszła, bo nic nie rozumiała :D No to prosze państwa, kto mnie uczy ? Z tą panią to generalnie były cyrki jeśli chodzi o zaliczenia. Np. w pierwszym semestrze, jeden z kolegów zabłysną, bo znał odp na każde pytanie, i jeszcze sprawdził poprawność obliczeń z PD w 3 programach. Od tej pory to on był wyznacznikiem dobrze zrobionych zadań.Na potrzebe cytatu nazwe kolegę jako Bartek :) Napisaliśmy pierwsze w swoim studenckim życiu kolokwium (oczywiście u tej Pani KS). Po tygodniu rozdaje nam prace i mówi, że jej to wyszły w sumie inne wyniki niż Bartkowi, ale na pewno ona się pomyliła, więc zaliczyła Bartkowi i reszte prac oceniała wg tego co on miał napisane :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@StudentZeStatku: taki stan rzeczy pasuje do jakiejś 1/3 znanych mi prowadzących na uczelniach państwowych. Sam to kiedyś przerabiałem na moich pierwszych studiach. Widzę na jej biurku swoją pracę z ocenę 3+, a ta mi wpisała 2 i tłumaczy mi dlaczego oblałem. Na stwierdzenie, że ja przecież widzę swoją pracę i tam jest inna ocena, to skwitowała to jedynie tekstem, że to niemożliwe, po czym zgarnęła wszystkie prace do szuflady. Moja oczywiście zaginęła. A przymuszanie do zakupu skryptu autorstwa prowadzącego? To chyba każdy z nas przerabiał.

Odpowiedz
avatar mrkjad
3 3

@kackus: I znowu ta nieszczęsna lista. Nie ma tam naszych uczelni, bo są potwornie niedofinansowane. Majątek Harvardu jest wyższy niż PKB Łotwy, a w ciągu roku wydają więcej niż nakład na polską naukę w ciągu 12 lat. 57 na liście Uniwerystet Helsiński ma budżet dwukrotnie większy niż UW i ponad 10 tysiecy mniej studentów, ale za to dwukrotnie większą kadrę naukową. (Tak, właśnie zrobiłam research.) Nikt nie zatrudnia młodych, którzy w związku z tym wyjeżdżają za granicę. Zarobki są śmiesznie niskie i nie ma pieniedzy na badania. Ustawa 2.0 to nakrywanie słonia kołdrą, nawet zwiększenie trudności studiów nie sprawi, że nauka będzie lepiej dofinansowana, a w związku z tym nic się nie zmieni na lepsze. No ale mamy teraz "nauki o kluturze i religii" zamiast "kulturoznawstwa", no to na pewno bardzo pomoże na Listę Szanghajską.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@mrkjad: ale to nie jest lista "najbogatszych". To się robi uwzględniając proporcje poszczególnych uczelni.

Odpowiedz
avatar DarkHelmet
1 1

@kackus: A z tą listą nie jest tak,że uczelnie na niej zamieszczone są molochami a polskie uczelnie nie wydają publikacji po angielsku?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@DarkHelmet: język publikacji nie ma znaczenia. Liczą się cytowania i ilość publikacji oraz nagród za osiągnięcia naukowe. Przy czym wyliczenia te opierają się na proporcjonalności więc uczelnia mająca 10 tysięcy absolwentów może mieć taką samą liczbę punktów jak uczelnia mająca absolwentów raptem stu.

Odpowiedz
avatar karol2149
1 1

@Lobo: aby były poblikacje, potrzebne są badania, aby były badania potrzebne są pieniądze i wykształceni ludzie, aby byli wykształceni ludzie potrzebni są prowadzący, którzy potrafią uczyć i mają na czym uczyć (wyposażenie laboratoriów). Do działania tego systemu potrzebne są dofinansowania z rządu, gdyż studia są "bezpłatne". Uczelnie są za biedne by zacząć same generować zysk, w szczególności kiedy Polska nie chce wykupować patentów i ich rozwijać, tylko puszcza wszystko na zachód :/

Odpowiedz
avatar mrkjad
0 0

@Lobo86: Ale jakoś biedniejszych uczelnie niż nasze na niej nie ma.

Odpowiedz
avatar LechU
1 5

No nie wiem, ale to może zamiast ściągać oraz korzystać z gotowców warto byłoby się trochę poduczyć? W trakcie moich studiów to działało. Naprawdę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 4

O dzień dobry, ktoś się obudził. Od 2 lat jest o tym wszystkim mowa. A jak co chwilę piszę, że obcina się fundusze na edukacje to minusom nie ma końca, bo przecież kłamię i wymyślam.... Ale do rzeczy. Na swojej uczelni jestem w samorządzie studenckim oraz w komisji stypendialnej. Staram się być na bieżąco ze zmianami i z planami ministerialnymi. Generalnie to uczelnie państwowe nie mają się czego obawiać. Cios jest wymierzony w jednostki "prywatne". Bowiem nauczyciele akademiccy dostaną limit uczelni, na jakich będą mogli wykładać, jak i limit studentów przypadający na prowadzących (a tutaj też będą pewne wymogi co do stopnia naukowego). I będzie również limit tych, gdzie można otwierać przewody doktorskie oraz publikować prace naukowe (chodzi o wydawnictwa uczelniane). Planuje się też na wielu kierunkach wprowadzić wymóg ciągłego poszerzania kompetencji czyli uczestnictwa w konferencjach i szkoleniach, a tu także będą limity w możliwościach ich organizacji.

Odpowiedz
avatar StudentZeStatku
2 4

@Lobo86: Bo niestety, ale wszystko jest w bardzo dobry sposób ukrywane. Obcinamy budżety? Żeby nikt przypadkiem nie zauważył, sypniemy jednorazowo kasę na jakiś tam cel i nikt nie zobaczy. Ogólnie zgadzam się z @kackus, że nie ma sensu produkować tysięcy magistrów niektorych kierunków, bo są niepotrzebni w takiej ilości na rynku. Tylko fajnie by było, żeby pieniądze stamtąd zabrane poszły na te kierunki, które nie są w stanie pokryć zapotrzebowania.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@StudentZeStatku: ale to nie o to chodzi. Tu chodzi o zachowanie kontroli i kształtowaniu swojej wizji rzeczywistości. Jak myślisz dlaczego takim uczelniom jak UKSW zezwala się na kształcenie lekarzy w duchu "katolickim" przy zachowaniu limitów na kierunkach medycznych poprzez Naczelną Izbę Lekarską?

Odpowiedz
avatar StudentZeStatku
1 1

@Lobo86: Zakładam, że po to, by chronić nas przed lekarzami, którzy później odmówią badań/operacji bo religia zabrania. Właśnie sobie uświadomiłem, że moje na pozór obiektywne podejście do spraw ważnych ( kształcenie wyższe w społeczeństwie jest moim zdaniem dość istotne) jest dość mało obiektywne ;) Dzięki !:)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@StudentZeStatku: nie wiem skąd to wydumałeś, że UKSW będzie kształcić lekarzy w duchu katolickich wartości z klauzulą sumienia, którzy nie będą odmawiać leczenia..... Do już istniejącej puli uczelni dołączy kolejna - kościelna. A limity będą takie same. Innymi słowy mówiąc na uczelniach świeckich będzie mniejsza ilość studentów. O uczelni Rydzyka to można z kolei książki pisać. Abstrahując od pieniędzy i poziomu wiedzy to ogromnym problemem jest też brak zainteresowania ze strony studentów, aby uczestniczyć w życiu uczelni, kół naukowych itp.

Odpowiedz
avatar Euferyt
2 4

Jeśli mówisz o inauguracji roku akademickiego na pewnej uczelni technicznej, które miało miejsce dnia 3 października, gdzie uczestniczył podsekretarz stanu Pan Piotr Müller, to pozdrawiam Cię serdecznie ;) też tam byłem. Co do samej ustawy to choć jest ona wielu punktach szkodliwa dla Szkolnictwa Wyższego, to redukcja absolwentów jest akurat jej pozytywnym aspektem. Ta ustawa uderza w takie fabryki bezrobotnych jak pewna uczelnia nazwana po słynnej polskiej laureatce nobla. Uczelnie, które kształcą na 90 kierunkach (z czego 76 to humanistyczne), totalnie nieprzydatnych na rynku pracy. Redukuje się ilość studentów bo wg wzoru na dofinansowanie porównuje się ilość nauczycieli akademickich względem ilość studentów. Jako, że nie można łatwo podnieść ilości pracowników, a można łatwo obniżyć ilość studentów, to wiadomo jaka droga jest obierana. Takie masówki, to ogromne obciążenie dla budżetu, bo przed Ustawą 2.0 uczelnie dostawały pogłowie, czyli im więcej tym lepiej. Powodowało to otwieranie kilku kierunków uczących tej samej ale nieprzydatnej rzeczy (nie można dowolnie powiększać limitów na kierunkach, więc tworzy się nowe, podobnie brzmiące i uczące tego samego). W efekcie, uczelnie które mogą pochwalić się statystykami poniżej 30% absolwentów pracujących w zawodzie, dostawały więcej dofinansowania niż uczelnie, które osiągały statystyki na poziomie 88%. Jedynym ratunkiem dla uczelni technicznych, które z własnej natury nie mogły stworzyć masówki (w społeczeństwie jest ponad 60% humanistów, a reszta to nie tylko umysły ścisłe oparte na mat/fiz ale też biol/chem - medyczne) była sprzedaż patentów. Do tej pory działało to dość prężnie bo co roku wpadały z tego tytułu grube miliony, a sami naukowcy byli wspierani finansowo przez Państwo, ale Ustawa 2.0 zmienia i to. Teraz już Państwo nie wspiera patentów, a jedyne korzyści materialne wynalazcy będą płynęły ze sprzedaży patentu, co może wydarzyć się za rok albo za 10 lat, albo wcale. Więc nikomu nie będzie chciało się pracować za frajer po kilka godzin ekstra każdego dnia.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Euferyt: a masz jakieś źródło odnośnie tej sprzedaży patentów? Bo w zeszłym roku to podawano przykład AGH, które zarobiło na 134 patentach z 2015 roku całe....pół miliona złotych. I to taki rzekomo sukces i perełka pośród polskich uczelni. Dla porównania, w 2013 ze swojej działalności naukowo-badawczej zarobili 188 milionów przy ogólnym budżecie 587 milionów zł. Odkąd PiS jest u władzy, to taka równia pochyła jest w niemal każdym aspekcie edukacji i dlatego jestem ciekawy....

Odpowiedz
avatar Euferyt
1 1

@Lobo86: nie chcę podawać dokumentów uczelnianych, ale w zeszłym roku sprzedaliśmy patent na nową technologię dla autobusów hybrydowych za 3mln a teraz opracowujemy technologię dla wojska i jesteśmy na etapie zawierania kontraktu. Moja uczelnia to nie AGH ale zajmuje ścisłą czołówkę jeśli chodzi o patenty i wdrażanie ich do biznesu- różne rankingi różnie podają ale w minionych latach było to 2gie i 3cie miejsce.

Odpowiedz
avatar Euferyt
1 1

@Lobo86 w rankingu innowacyjności (odnosi się do rozwijania technologii i współpracy B+R) zajmujemy pierwsze miejsce, podczas gdy AGH jest dopiero 3ci. Niby blisko ale AGH (wg wskaźnika) jest bliżej do Uniwersytetu Rzeszowskiego zajmującego 13tą pozycję niż do lidera, tak duża jest różnica między pierwszym a trzecim miejscem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Euferyt: no spoko. Projekty dla wojska to "never ending story". Potrafią ciągnąć się latami, kasa leci i nic z tego nie ma. Także to dobry deal dla większości uczelni czy biur konstrukcyjnych. Znam takich od metra. Począwszy od pojazdów minoodpornych, przez zdalnie sterowane platformy, komercyjne bunkry/schrony dla ludności cywilnej, inteligentne miny czy ciecze nienewtonowskie do pancerzy/mat przeciwodłamkowych itp. Tu wbrew pozorom problem jest dużo, dużo większy. Bo od patentu do seryjnej (przemysłowej) produkcji droga daleka. A tutaj kryje się prawdziwy diabeł, czego przykładem może być Ammono. Ale i nie tylko, bo jak praktyka pokazuje nie potrafimy skopiować nawet prostackiej, ukraińskiej konstrukcji. Pirat (czyli spolszczony Corsar) miał wejść do produkcji jakieś 2-3 lata temu, a ciągle jest w testach. Co go wyłożyło? Dwie rzeczy: 1) Daliśmy inną głowicę, z systemem namierzania z rakiety opl Grom, która powstała w 1995 roku (a nie była to nowość, tylko modernizacja radzieckiej Strzały-2 z wczesnych lat '70) przez co całość stała się zbyt ciężka i musiano zmniejszyć głowice kumulacyjną (zrezygnowano z tandemu na rzecz pojedynczej głowicy), co poskutkowało mizernymi właściwościami penetracji nowoczesnych pancerzy (500mm RHA przed ERA, a orginał ma 550mm RHA za ERA, czyli sumarycznie ok 1000mm RHA) i w zasadzie zerową skutecznością w starciu z ciężkimi ERA, NERA, czy systemami aktywnymi. 2) Zbyt ciężka głowica i mizerne właściwości starano się zrekompensować szybkością, ale nie mamy odpowiedniej technologii produkcji paliwa rakietowego. Efekt to niestabilny lot i różne prędkości spalania = brak powtarzalności parametrów, które i tak nie są zadowalające. Koniec końców lata lecą, a my dalej importujemy kluczowe elementy tej konstrukcji z Ukrainy na rzecz kolejnych testów. Jak możesz, to napisz mi na PW jaka to tematyka projektu dla wojska, ewentualnie z jaką firmą współpracujecie to sobie resztę sam poskładam. :)

Odpowiedz
avatar marcelka
7 7

może będą trochę "grammar nazi", ale student (czyli osoba po kilkunastoletniej edukacji w szkole, z maturą), który nie wie jak prawidłowo wstawiać przecinki w tekście... ja nie twierdzę, że każdy musi mieć talent na miarę literackiej Nagrody Nobla, ale ludzie... i tak, jesteś w pracy, jesteś niewyspany, bla bla - ale założę się, że nawet jakbyś był po trzech espresso ta historia, jeśli chodzi o poprawność gramatyczno-interpunkcyjną, wyglądałaby tak samo.

Odpowiedz
avatar Devotchka
1 3

@marcelka: 10 linijek tekstu napisane jednym zdaniem... Do tego brak stosowania dużej litery. Moim zdaniem takie błędy są o wiele bardziej podstawowe niż problem ze stosowaniem poprawnej interpunkcji...

Odpowiedz
avatar mysterde
1 3

I bardzo dobrze. Im więcej osób będzie zniechęcone do pójścia na studia tym lepiej. Teraz wszelkiej maści uczelnie produkują masę magistrów, których nikt nie potrzebuje. I to niezależnie od tego, czy to socjologio-pedagogiko-psychologie czy kierunki ścisłe. Bo to, że ktoś skończył politechnikę albo jakiś "przydatny" kierunek nie znaczy, że jest inteligentym człowiekiem. Studia straciły swój prestiż wiele lat temu, teraz "mgr" nic nie znaczy. Bawią mnie ogłoszenia o pracę na stanowisko obsługi klienta, które mają zapis "wykształcenie wyższe mile widziane". Większość absolwentów to albo ludzie, którzy tylko zmarnowali swój czas (kończą ekonomię a pracują jako programiści) albo kompletne tłumoki, które uważają że skoro mają skończone studia to coś znaczą :)

Odpowiedz
avatar Devotchka
3 3

@mysterde: Moim zdaniem cała ta sytuacja to nie jest rozwiązanie problemu, tylko jego skutków. W Polsce ogromną wagę kładzie się na studiowanie. Ludzi którzy na studia nie poszli są traktowani gorzej i wyśmiewani. Młodzi ludzie chcą studiować, bo od dziecka im sie wmawia że muszą. Dodatkowo słaba sytuacja z pieniędzmi w naszym kraju niejako zmusza młodych do podjęcia próby pójścia na studiów, w nadziei że uda im się godnie żyć. Ludzie z zawodem mają ciężko, ci bez mają jeszcze gorzej.

Odpowiedz
avatar Meliana
1 3

Aż się zalogowałam, żeby to skomentować. W Polsce, w roku 2017/2018 z uczelni wyszło 1,3mln studentów. Absolwenci kierunków technicznych to ponad 18% z nich, czyli na szybko licząc, ponad 230tys. osób. Rocznie. Pokaż mi, gdzie jest aż takie zapotrzebowanie na tych specjalistów, żeby za parę lat miało ich zabraknąć na rynku? Bo może nie zauważyłam, że gdzieś pod nosem wyrosła mi druga Dolina Krzemowa... Bardzo dobrze, że próbują podwyższyć poziom trudności, uczelniany "papier" jest już tak bezwartościowy, że do przekładania papierów, które 30 lat temu matury nie wymagało, dziś wołają o magistra i co najmniej jeden biegły język... Szkoda tylko, że jak zawsze zabrano się o to od d... strony.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Meliana: i dlatego zatrudniamy lekarzy z Ukrainy i Białorusi ? I jeszcze likwidujemy obowiązek nostryfikacji, aby ułatwić im pracę? W samym tylko środowisku lekarskim pracuje ok 20% emerytów (w niektórych specjalnościach nawet 40%), bo nie ma ich kto zastąpić, a w innych zawodach nie jest wcale lepiej. W PL jest ok 135 tysięcy lekarzy i naturalna rotacja wynosi od 5 do 15% stanu osobowego rocznie. Uwzględniając puste wakaty brakuje nam 50 tysięcy samych tylko lekarzy. A gdzie jeszcze pielęgniarki, fizjoterapeuci, dietetycy czy ludzie wykształceni w kierunku zarządzania placówkami medycznymi i prawnicy zajmujący się tą tematyką? to bez problemu kolejne 2-3x tyle osób z wyższym wykształceniem, których zwyczajnie u nas nie ma. A to tylko jeden zawód-jedna gałąź. Są takie płaszczyzny, gdzie nawet Ukraina nas wyprzedza posiadanym know-how i zaawansowaniem technologicznym. Albo znacznie mniejsi Czesi czy Słowacy. Oczywiście mamy nadprodukcję, ale na wybranych kierunkach. Nie ogółem. Mamy bowiem od lat nadprodukcję "leśników" czy innych historyków lub filologów. Ale akurat kierunki techniczne i medyczne mogą wyprodukować każdą ilość absolwentów i rynek ich bez problemu przyjmie. O ile będą na odpowiednim poziomie rzecz jasna. Bo jaki sens zatrudniać mgr inż po budownictwie, który wchodzi do hydroforni i nie jest w stanie nazwać ani wskazać funkcji ani jednego urządzenia? I nie jest to wina studenta, tylko przestarzałego programu nauczania.

Odpowiedz
avatar Euferyt
0 2

@Meliana: aż się zalogowałem by to skomentować. W latach 2017/2018 kształciło się łącznie na wszystkich stopniach i latach 1,3mln. Nie było tylu absolwentów bo to nielogiczne skoro jest ok 230tys maturzystów to skąd 5x tyle absolwentów... To pierwszy błąd. Studia techniczne kończy mniej niż 40tysiecy rocznie. Na Polskim rynku pracy brakuje 160tys inżynierów, a są jeszcze zagraniczne rynki pracy, które bardzo chętnie przyjmują naszych wykształconych inżynierów. Na potwierdzenie tego mogę dodać że na mojej uczelni technicznej średnio to 88-90% absolwentów pracuje w zawodzie (wynik zaniża wydział interdyscyplinarny, bo pozostałe wydziały mają 96-98%).

Odpowiedz
avatar Meliana
3 3

@Euferyt: Nie będę się spierać o te statystyki, bo nie mam czasu się wczytywać - przeczytałam o absolwentach, ale mogę się mylić, niech będzie. Zaś co do braków inżynierów... ok, załóżmy, że brakuje. Tylko że w praktycznie wszystkich ogłoszeniach szukają takich z 5-letnim doświadczeniem, uprawnieniami (których wyrobienie również trwa min. 5 lat) i znajomością programów i rozwiązań produkcyjnych, których na uczelniach najzwyczajniej w świecie nie uczą. Czyli absolwenci są, wakaty są, tylko oczekiwania i umiejętności nijak nie są ze sobą kompatybilne. Studiowałam na państwowej politechnice, kierunek techniczny, zamawiany, promowany i cudowany. W praktyce głównie projektowanie instalacji - a informatyki był jeden semestr, 2 godziny tygodniowo, w programie nauczania uwaga! uwaga!: Word, Excell i PowerPoint. Stricte projektowy był jeden przedmiot - polegał na ręcznym rysowaniu brył i kolorowaniu mapek kredkami Bambino. Tadam! Rzuciłam to na trzecim roku, po tym, jak kolejny pracodawca, u którego chciałam się załapać choćby na darmowe praktyki, mnie po prostu wyśmiał. Z perspektywy czasu, to jakoś mu się nie dziwię. No ale może nie znam się, może w ciągu tych 8 lat zaszła na tej płaszczyźnie jakaś rewolucja i obecnie te studia jakoś bardziej trzymają się realiów...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Meliana: nie, nic się nie zmieniło. Dalej tak jest. Nie martw się - u mnie jest podobnie choć medyczny jestem. Zero jakiejkolwiek nauki o dostępnych programach dot. prowadzenia pacjentów, wymogach odnośnie certyfikatów bezpieczeństwa itp, ale wałkowany jest excel i word. Jakby interlinia i umiejętność rozpoznania czcionki były jakoś specjalnie istotne w życiu zawodowym.

Odpowiedz
avatar Euferyt
0 0

@Meliana: hmm może kwestia samej politechniki? U nas zdecydowana większość studentów dostaje praktyki załatwione przez uczelnię. Do tego są staże płatne wynikające z konkursów unijnych, które każda uczelnia robi. Ci którzy nie zapisał się na zorganizowany staż zwykle nie mają problemu ze znalezieniem na własną rękę. Te staże i praktyki liczą się do doświadczenia zawodowego. Może nie 5 lat, ale firmy zazwyczaj przyjmują do pracy jak na stażu robisz więcej niż tylko parzenie kawy. Osobiście znam kilkunastu studentów z różnych wydziałów, którzy mówią że nie ma problemu w znalezieniu pracy. Ale są też tacy co narzekają ale zwykle wynika to z tego że sami też się nie starają

Odpowiedz
avatar annabel
2 2

Opowiem ci historie z mojego zycia. Po studiach przyjeto mnie na studia doktoranckie. Zrobilam pierwszy rok. Poziom uczelni byl niski, moglam miec doktorat nie robiac prawie nic. Zrezygnowalam, zdalam na doktorat na uczelnie zagraniczna, harowalam, skonczylam i jestem bardzo zadowolona. Jesli ci nie odpowiada poziom twojej uczelni, marzysz o czyms wiecej, to to zrob. I nie przepraszaj na poczatku tekstu za bledy ortograficzne, logiczne i nie wiem jakie. Jesli jestes studentem, wysil sie zeby wladac wlasnym jezykiem.

Odpowiedz
Udostępnij