Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na Piekielnych widziałam kilka historii na temat prób podjęcia się adopcji psa…

Na Piekielnych widziałam kilka historii na temat prób podjęcia się adopcji psa ze schroniska. Mówiąc krótko, były one mało zachęcające dla tych, którzy obecnie szukają zwierzaka. Ponieważ ostatnio zabraliśmy kolejnego (po śmierci ostatniego) pieska z tego typu przybytku, miałam okazję rozmawiać z dużą ilością wolontariuszy. Dzięki temu poznałam wiele piekielności ze strony adoptujących i trochę lepiej zrozumiałam procedury schronisk. Wierzcie mi, że ludzie potrafią być okrutni, jednocześnie zupełnie nie mając niczego złego na celu.

Dla ułatwienia zrozumienia historii napiszę, jak wygląda taka procedura w większości schronisk.

Najpierw wypisuje się ankietę przedadopcyjną, mającą na celu zrozumienie warunków mieszkalnych rodziny, wyłapanie stosunku danych ludzi do zwierząt. Następnie potencjalny adoptujący poznaje psa/kota. Przedostatnim stadium jest najczęściej wizyta w domu adoptującego - wolontariusze chcą sprawdzić warunki dla zwierzęcia. Na końcu następuje oczywiście zabranie psa i podpisania umowy.

Oto zestaw piekielnych (również potencjalnych) adoptujących.

1. Pies musi wyglądać.

Ludzie potrafią być niestety pyszałkowaci. Kiedy schroniska wstawiają na swoje facebookowe profile zdjęcia podopiecznych szukających domów, rasowe lub rasowo wyglądające psy zawsze dostają całą masę like’ów i komentarzy, każdy chce ich zdjęcia udostępniać u siebie na profilu. Kundelki, nawet te o niezwykłej urodzie, takich dobroci uświadczają o wiele mniej. Paradoksalnie, te "lajki" i udostępnienia dla psa rasowego znaczą bardzo niewiele - on i tak szybko znajdzie dom. Mieszaniec może siedzieć miesiącami, nawet latami w schronisku, a dla wielu będzie "niewidzialny". Ładny pies z problemami behawioralnymi jest z jakiegoś powodu lepszym kandydatem niż łagodny i kochający mocno burek.

2. Ten pies jest dla mnie najlepszy, bo mi się podoba.

Drugi punkt jest trochę związany z pierwszym, ale chodzi o coś innego. Mogę bowiem zrozumieć, że ktoś wymarzył sobie konkretnego psa, lub mającego spełniać konkretne funkcje, a rasa jest dobrym wyznacznikiem zachowań. Z tym że nie każdy pies jest tym, na co wygląda. Ludzie czasami w ogóle nie czytają opisów zwierzęcia przed wyrażeniem chęci jego adopcji.
Zobaczyłeś zdjęcie "roześmianego" sznaucera i zakochałeś się w jego kruczoczarnej, lśniącej sierści? Tu i teraz zabrałbyś tego przystojniaka do siebie? Szkoda, że w ankiecie przedadopcyjnej napisałeś, iż często nie ma cię w domu, a pies zmaga się obecnie z lękiem separacyjnym i w stresie demoluje mieszkanie.
Niestety niektóre zwierzęta ze schronisk są po przejściach i mogą zachowywać się irracjonalnie. Dlatego są podopieczni szukający konkretnego człowieka. Pół biedy, kiedy ktoś zrozumie i odpuści, ale niektórzy potrafią się zdenerwować i awanturować. Ostatecznie, jeśli ktoś przekona schronisko do siebie, a jednak w domu uzna psa za problem, zwierzę wróci do boksu. To w ostatecznym rozrachunku najgorsze, co może się wydarzyć.

3. Skoro o powrotach mowa...

Niektórzy potrafią zwracać zwierzaki z najgłupszych powodów. Dwa autentyki.

"Wynajmujący mieszkanie nie zgodził się na psa"...
W ankiecie przedadopcyjnej chyba każdego schroniska znajduje się pytanie "Czy mieszkanie należy do Państwa? Jeśli nie, to czy właściciel wyraża zgodę na zwierzęta?", ale nikt nie jest w stanie tego sprawdzić. Jak bardzo nieodpowiedzialnym trzeba być, żeby przejść wszystkie procedury i zdecydować się na psa, nie mając załatwionej tak podstawowej rzeczy?

"Pies plącze się między nogami"...
Tego chyba nie muszę komentować.

Dlaczego dla psa tak tragiczne jest wrócenie do schroniska?
To chyba oczywiste, ale zwierzę jest tam w większości samotne, pozbawione spacerów, karmione często słabej jakości karmą (cokolwiek ludzie dadzą), nie śpi za wiele, budzone hałasami z boksów obok. To naprawdę traumatyczne środowisko. Pies traci poczucie bezpieczeństwa, "fałszywa" adopcja tylko kręci mu dodatkowo w głowie.

4. Wszystko lepsze niż schronisko, prawda?

Otóż nie do końca. Na pewno lepsze jest schronisko przez konkretny okres czasu i adopcja, niż kilka adopcji po drodze. Jeśli wolontariusz ma silne podejrzenia, że pies może zostać zwrócony (lub co gorsza krzywdzony), to z pewnością będzie opierał się wydaniu zwierzęcia. Ktoś, kto został odrzucony będzie miał nadal możliwość pokazania, że może być dobrym opiekunem.

Czasami może nam się wydawać, że mamy dla pieska/kotka odpowiednie warunki, ale dla osoby posiadającej wiedzę o zwierzętach wygląda to inaczej, niż w naszych oczach.
Chcemy zaadoptować dużego psa, a mieszkamy w środku miasta. Po sprawdzeniu przez wolontariusza google maps okazuje się, że najbliższy fajny teren spacerowy znajduje się 40 minut od miejsca zamieszkania. Bądźmy realistami, pies będzie w takim miejscu najprawdopodobniej wyprowadzany w 90% na chodnikach, czasami zabierany gdzieś na pobieganie po lesie.

W mieszkaniu po kilku tygodniach oszaleje, a właściciel zdenerwowany zwróci psa, bo przecież był taki fajny i spokojny, a nagle niszczy meble i sika po kątach. A wtedy obudzenie, że schronisko nas oszukało! Zataiło złe nawyki psa!

Czasami z ankiety przedadopcyjnej możemy wywnioskować, że dana osoba nie zna się zbytnio na opiece nad zwierzęciem. Zapytana czym będzie karmić psa - chappi albo pedigree. Karmy zawierające małe ilości składników odżywczych, doprawiane cukrem i uzależniaczami. Niby w schronisku nie jest dużo lepiej, ale nie aż tak źle. Tam pies czasami dostanie trochę tej złej karmy, a trochę tej lepszej. Chociaż tutaj nie chodzi przecież o samo jedzenie, a co taka odpowiedź może znaczyć.

Może osoba adoptująca nie jest zbyt majętna, nie stać jej na lepsze jedzenie, a co za tym idzie, na leczenie. Może ktoś nie do końca przemyślał, ile może kosztować opieka weterynaryjna zwierzaka i w rzeczywistości nie jest gotowy wydać kilkuset złotych na wizyty.

5. Sprawa kojców.

Schroniska nie są skłonne oddawać psów do mieszkania w ogrodowym kojcu. Założenie jest takie, że pies przeżył już ogrom nieprzyjemności i z tego względu nie powinien być zmuszany na mieszkanie w zimnie. Nie sprzyja to jego socjalizacji. Rozumiem, dlaczego niektórzy chcieliby trzymać psy na zewnątrz, ale uważam tę schroniskową politykę za uzasadnioną. Niektóre psy są niezdolne do mieszkania w domu i czasami schronisko udziela możliwości adopcji do kojca. Tutaj wracamy jednak do punktu drugiego... Pan wymarzył sobie Rexa, delikatnego i bojaźliwego psa o wyglądzie rottweilera, a schronisko proponuje Burka, owczarko-wyżło-labradora - zahartowanego i silnego psa, który jednym machem ogona strąciłby w domu wszystkie książki z półki. Pan rezygnuje z adopcji, bo chce przerażającego psa, a kundel do tego imidżu nie pasuje.

Podsumuję kilkoma radami. Przed adopcją poczytaj o psach, pomyśl, co w twoim domu jest już przygotowane, a co nie. Staraj się zrobić obliczenia, aby stwierdzić, ile jesteś gotowy wydawać na zwierzę miesięcznie. Znajdź kilka miejsc trzymających pieski - poza schroniskami są też przytuliska i jest ich o wiele więcej niż myślisz. Pojedź tam (tego typu miejsca organizują w weekendy spacery), porozmawiaj z wolontariuszami i opowiedz im, czego szukasz. Oni na pewno pomogą ci dopasować odpowiedniego pieska do twoich warunków. Miej otwarte serce, każdy zwierzak jest piękny na swój własny sposób.

schroniska

by Devotchka
Dodaj nowy komentarz
avatar lunalula
22 26

Adoptowałam dwa zwierzaki w życiu i całkowicie popieram co robią schroniska. Co do wizyty przedadopcyjnej, podczas takiej wizyty Pani sprawdzała każdy pokój, gdy zapytałam czemu skoro królik będzie tylko w tym jednym. Cóż, niektórzy ludzie używali królików i innyvh gryzoni z adopcji jako pokarm dla węży. Mam psa z adopcji, była oddana aż 3 razy (do dziś nie wiem czemu bo to najlepszy pies jakiego miałam). Każdemu kto mi powie że pies nie ma uczuć, pokażę filmik na którym mój pies ma koszmary senne i płacze. Tak było przez pierwsze pare tygodni a każda podróż autem to była męczarnia bo pies tak się bał że znowu zostanie oddany.

Odpowiedz
avatar Habiel
26 30

Akurat dobra karma nie jest często aż tak droga. I nie można też ogólniać, że jak ktoś daje złą karmę, to się nie nadaje. Wystarczy z taką osobą porozmawiać i uświadomić, że Peddigre dla psa, czy whiskas dla kota, to jak karmienie dzieci fast foodami i oczekiwanie, że będą zdrowe. Ludzie nie wiedzą wszystkiego, a telewizja to potęguje reklamując te karmy jako dobre. Co do majętności-to każdy może przecież zbiednieć. Może akurat ktoś zna dobrego weterynarza, który rozkłada wizyty na raty, gdy widzi, że kogoś nie stać na całość (mój były wet tak robił).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 26

@Habiel: tu nie chodzi o złą karmę, ale poziom wiedzy i wyobraźni. Niekiedy taka ankieta zapala lampkę ostrzegawczą, a rozmowa to potwierdza. I nie - ludzie nie są skłonni do poszerzania horyzontów. Janusz i Grażynka wiedzą lepiej. A potem płaczą na internetach, że oszuści z fundacji zwierzaka im nie dali. A jeśli wiedza nie jest problemem, to niech ten Iksiński z Kowalskim najpierw się doedukują, a dopiero potem zabierają za adopcję. Zbiednieć może każdy. Umrzeć też. Ale chodzi o stopień prawdopodobieństwa.

Odpowiedz
avatar jass
15 17

@Habiel: W stu procentach się zgadzam. Sama przez lata karmiłam koty Puriną i byłam naprawdę szczerze przekonana, że to przecież jedna z najlepszych karm, reklamują ją, weterynarze polecają, w sklepach zoologicznych polecają i w ogóle. Do głowy mi nie przyszło, że coś mogłoby być z tą karmą nie tak, aż kiedyś przeczytałam (na Piekielnych zresztą) o karmach bezzbożowych. Naprawdę jak solidny kopniak w brzuch :/ Zaczęłam więcej czytać o tych karmach i kiedy utwierdziłam się w przekonaniu, że naprawdę latami trwałam w błędzie, czym prędzej przejrzałam listy karm bezzbożowych i przestawiłam moje kotki na takie jedzenie (co zresztą nie obyło się zupełnie bez problemów, bo okazało się że stacjonarnie w mojej okolicy takie karmy były nie do kupienia - w dwóch sklepach zoologicznych ich nie mieli, a w trzecim zostałam ochrzaniona, że "naogląda się taka głupot i potem upiera się przy nie wiadomo czym"... Oczywiście z pomocą przyszły zakupy przez internet ;) ). Niemniej w związku z tym w pełni zgadzam się z tym, że deklarowanie w takiej ankiecie chęci karmienia zwierzęcia marketowymi paskudztwami wcale nie musi oznaczać złej woli, a zwyczajnie niedoinformowanie. Tym bardziej że dobre karmy cenowo wcale tak znowu nie odbiegają od tych jakościowo najgorszych.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 12

@jass: no....ale jesteś wyjątkiem, który jednak uczyć się chce. A poza tym takie rzeczy wychodzą w rozmowie. 7/10 jak dostaje listę zalecanych karm to kręci nosem, bo to wydziwianie i pies ma jeść to, co dostanie. W drugą stronę potrafi być podobnie. Spróbuj fanatykowi barf-a wytłumaczyć, że nie dla każdego zwierzaka będzie to odpowiedni sposób żywienia. Powodzenia.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
5 5

@Habiel: Zgadza się. Tym bardziej, że zamawianie karmy przez internet może być nawet kilkanaście procent tańsze.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
12 12

@Lobo86: Zgadza się. Wiele osób szuka w schronisku (bo dużo tańszy niż z hodowli) rasowego psa głównie na pokaz. A wielu ludzi nie ma pojęcia o zajmowaniu się psem. Dzieci kuzynki też chcieli mieć psa. Na wspólnych, z kuzynką i jej dziećmi, wakacjach, Kuzynka wymusiła na swoich dzieciach, żeby chodziły ze mną i z moim psem codziennie na spacery (poranne odpuściliśmy im). Po tygodniu okazało się, że zamiast psa chcą papugę.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 9

@rodzynek2: w jednym z moich poprzednich miejsc zamieszkania takie cuda widziałem. Na osiedlu w jedne święta pojawiło się 6 nowych psiaków. Dzieci chciały. Nie kwękające gówniaki w wieku przedszkolnym, ale w wieku poważniejszym: gimnazjalno-studenckim. Dzieciaki wytrwały w obowiązkach raptem kilka dni. Potem widziałem niezadowolonych rodziców ciągnących rozpiszczane szczeniule na smyczy, aby co szybciej mieć spacer z głowy. Jeden Husky co chwile był wywalany na balkon, bo energia go roznosiła i demolował z frustracji mieszkanie. Jak to się skończyło, to oczywiste. 2 "wyparowały" z okazji ferii zimowych. Kolejne 2 w okresie wakacyjnym. Jeden skończył u weterynarza, bo "dzieciak" wybył na studia do innego miasta i psiak w wyniku silnej depresji mocno się pochorował. Nie wiem czy przeżył. Tylko jeden z tej szóstki się ostał. Mały Jack Russell, który akurat był prezentem od dziecka dla rodziców. Często ich spotykałem. Fantastyczni ludzie, a psa dostali, bo kiedyś już mieli i cały czas o nim wspominali. Mega zadbany i wybiegany.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 3

@Lobo86: Jeśli sugerujesz, że psa uśpiono z powodu depresji, to uświadomię cię, że ja prawie coś takiego przeżyłam tylko z kotem. Całe jego życie byliśmy razem, a gdy mnie zabrakło-musiał brać antydepresanty. Na szczęście po jakimś czasie zaczął się przyzwyczajać i zadowalał się widzeniem mnie na messengerze i wizytami raz na 2 tygodnie.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@rodzynek2: W dodatku jeśli kupuje się duży worek, którego cena przekracza 100zł, w większości sklepów można się załapać na darmową wysyłkę kurierem, czyli nie dość że nie trzeba tego samemu targać, to jeszcze przywiozą pod drzwi gratis, same plusy :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Habiel: po prostu przy chorobliwym przywiązaniu bywa różnie ze zdrowiem psa (ogólnie zwierzaka), jak zabraknie tej osoby, z którą się tak związał. Znajomy jak był dzieckiem pojechał na kolonie raz. Musiał wrócić po tygodniu, bo pies nic nie jadł i ledwo co pił, przez co mało co nie zdechł z wycieńczenia.

Odpowiedz
avatar jass
12 16

"Pies plącze się między nogami" - to bez wątpienia bardzo piekielny powód zwrotu zwierzęcia do schroniska, ale... Znajoma opowiadała mi kiedyś, że miała bodajże ratlerka czy innego maleńkiego pieska i parokrotnie zdarzyło się, że biedny zwierz "zarobił kopa" - absolutnie nie dlatego, że się nad nim znęcali, ale właśnie dlatego, że "plątał się pod nogami" i oberwał przez nieuwagę. Jako właścicielka dwóch szalenie towarzyskich kotów jestem w stanie to zrozumieć - do nieustannej obecności małych zwierząt, które bardzo garną się do człowieka trzeba się po prostu przyzwyczaić, wyrobić w sobie odruch innego poruszania się po mieszkaniu, z nieustanną świadomością tego, że faktycznie zawsze nagle pomiędzy nogi może wsunąć się taka mała łajza. Brzmi to nieco absurdalnie, ale faktycznie jeśli ktoś wcześniej takiego zwierzęcia nie miał, to może być tym nieco zaskoczony, a wyrobienie w sobie tych nawyków może pewnie zająć dobrych kilka miesięcy.

Odpowiedz
avatar jass
11 11

@kierofca: Z mojego doświadczenia przydepnięty kot wieje po czym trzeba lecieć go przepraszać, bo inaczej się obrazi :P Ale koty są dziwne, mają własny świat ;)

Odpowiedz
avatar Koralik
11 13

@jass: "wyrobić w sobie odruch innego poruszania się po mieszkaniu" - poruszanie się poprzez stanowcze posuwanie nóg nisko nad ziemią zamiast standardowego podnoszenia :D Mam to zwłaszcza w kuchni - bo przecież wchodzenie do kuchni = krojenie mięsa wg. kociej logiki.

Odpowiedz
avatar kierofca
-2 6

@jass: Koty nie są dziwne tylko wredne. Pewnie wiedzą że by mi sprawiły radość gdyby się obraziły, więc wracają pod nogi :-P

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@Koralik: Dokładnie tak :D @kierofca: Oj tam zaraz wredne ;) Po prostu ich sposób myślenia absolutnie wymyka się jakiejkolwiek logice :P

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
0 0

@jass: Nawet nie zliczę, ile razy wlazłam centralnie w kota, który ćwierć sekundy temu był w drugim końcu mieszkania. Na początku gryzł, i to tak, że dwa razy dostałam zakażenia i musiałam brać antybiotyk, ale do głowy mi nie przyszło, żeby go gdzieś wydać. A teraz już przywykliśmy; ja ostrożniej szuram, kot nie gryzie, tylko wzajemnie wyzywamy się od najgorszych. :D Do wszystkiego można przywyknąć.

Odpowiedz
avatar kayetanna
29 29

Swego czasu "wolontariuszowałam" w pewnej organizacji zwierzęcej. Moi rodzice byli zainteresowani adopcją psa. Więc sytuację widziałam z obu stron barykady. I poziom absurdu mnie dobił. Wolontariuszka nie chciała wydać psa moim rodzicom, ale za to wydała dwa inne psy ludziom, którzy: jedni "zgubili" psa po kilku dniach, a drudzy zwrócili po miesiącu. A jak motywowała to, że nie wyda psa moim rodzicom? Bo pies miałby swobodny dostęp do podwórka, bo mój tato powiedział, że psina spędzałaby czas tam, gdzie chce, bo pies nie byłby kanapowy i bo to nie blok. A chcę podkreślić, że to był szczeniak o grubej sierści i prawdopodobnie wyrósłby na całkiem sporej wielkości bestyjkę. Moi rodzice się zdenerwowali, bo zwierzaki u nas zawsze miały jak pączusie w maśle. Poszukali w necie i adoptowali dwie znajdki. Psice są przeszczęśliwe, rodzcie traktują je jak swoje córki, a ta "moja" organizacja co i rusz narzeka, że nikt nie chce adoptować zwierząt.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 15

@kayetanna: no debili nie brakuje. Ale też popatrz na to z drugiej strony. Miałem do czynienia z takim typem, co składał takie same deklaracje jak twoi rodzice. Efekt wizyty kontrolnej: pies na łańcuchu 24/7. "Przecież to dla jego bezpieczeństwa, żeby nie uciekł. A poza tym uczy się tak nowych umiejętności jak samodzielne uwalnianie się kiedy się zaplącze....". I to też jest autentyczna sytuacja. Dlatego niestety będzie tak, że pies czasem nie trafi w odpowiedzialne ręce, a czasem zostanie nieopatrznie wydany oprawcy. Nie ma tu rozwiązań idealnych.

Odpowiedz
avatar Iras
2 12

@kayetanna: Twoi rodzice się zdenerwowali... cóż.. Większosć narzekaczy zapomina o jednej BARDZO ważnej kwestii - to jakie mają podejście do zwierząt oni może i wiedzą, ale dla fundacji, czy schroniska są całkowicie obcy. Nikt jasnowidzem nie jest i w myślach nie czyta. Deklaracja, że pies będzie tam gdzie akurat chce jest praktycznie jednoznaczne z tym, że pies "będzie bo będzie" - czyli "przywieźć, wypuścić, dać michę" i na tym opieka się kończy - zero wychowania. W przypadku szczeniaka - prosta droga do "stworzenia" psa rządzącego, gdzie właściciele się sami go boją. A co za tym idzie - pies po spapraniu mu psychiki wraca do schroniska na dożywocie w najlepszym przypadku. To, że byłaś tam wolontariuszem - TY byłaś, a nie twoi rodzice. Twoi rodzice pozostają całkowicie obcymi osobami, których prawdziwe podejście nie jest znane. A to, że TY masz podejscie do zwierząt nei zonacza, że wyssałaś to z mlekiem matki - bo z jednej strony może być osoba kochająca zwierzęta, z drugiej rodzice mogą być ypem, co wsadzą psa na łańcuch, a gdy zagryzie kurę to go łopatą zatłuką. Z kolei zapewnienia z twojej strony - skoro chodzi o twoich rodziców - po prostu nie będą obiektywne. To, że z innych wydanych jeden uciekł, a drugi wrócił po miesiącu - im więcej takich przypadków, tym większa selekcje. A niestety masa jest ludzi, którzy deklarują wielką miłość do zwierząt, że piesek będzie miał och i ach, a potem okazuje się, ze dobre wrażenie to jedyne co okazało się prawdziwe.

Odpowiedz
avatar Mavra
10 12

Z tym blokiem i brakiem miejsca do wybiegania odrobinę się nie zgodzę. Wszystko zależy od tego jaki tryb życia prowadzą przyszli właściciele. W pełni rozumiem, że gdy są zabiegani, zapracowani, większość czasu nie ma ich w domu i oprócz tego są mało aktywni to i owszem takiego dużego psiaka raczej nie powinni mieć i pies się męczy i właściciele. Jednak gdy psiak mimo bloku i braku miejsca do wybiegania trafia do aktywnego fizycznie właściciela nie widzę powodu do nieoddania tam psiaka. Mogę to pokazać na własnym przykładzie. Z pewnych powodów musieliśmy na pewien czas (prawie rok) przeprowadzić się do małego mieszkanka w środku miasta a mamy 30-kilogramowego mieszańca huskiego z owczarkiem staroniemieckim. Psiak to prawdziwy wulkan energii. Powiedzie, że psiak pewnie nie wybiegany, ze się męczy. Nie jest tak. Psiak chodzi codziennie albo na bardzo długie spacery, albo biega z mężem. W domu też ma zabawę zarówno fizyczną jak i umysłową. Można? Można jak się chce, wiec zanim komuś w bloku zabroni się mieć dużego psa z adopcji trzeba zorientować się jaki tryb życia prowadzi.

Odpowiedz
avatar nielubie
9 11

Masz rację, ale chciałabym opowiedzieć o małej piekielności która była moim udziałem. Jakiś czas temu pomagałam jako wolontariusz w jednym ze schronisk. Dokładnie to wyprowadzałam psy na spacer. Byłam przypisana do jednej z pań, również wolontariuszki, taki level senior wolontariusz. Ona mi przydzielała psy z jej grupy. Któregoś dnia na sam koniec dostałam psa w typie amstaffa ale na pewno mieszaniec. Powiedziała mi tylko że jest ciężki w obsłudze, pewnie nie będzie chciał ze mną iść bo tylko ją akceptuje, ale mam być stanowcza. Nie wyglądał na agresywnego, raczej zdołowanego. Ok, wzięłam go i faktycznie co parę kroków opór. Jak w końcu udało się dotrzeć poza teren schroniska, zaciął się totalnie. Próbowałam głaskać, proponowałam smaczki, nic. W pewnym momencie zobaczyłam i wyczułam że pies jest na granicy ataku. Sama miałam psa wiele lat, nieraz były groźne sytuacje z innymi psami, umiem poznać kiedy żarty się kończą. Odprowadziłam go do mojej opiekunki i usłyszałam historię psa. Nie miał lekko, dwie nieudane adopcje w tym jedna bo był agresywny do dziecka. Pani opisała to tak że ludzie są dziwni, biorą i oddają, jak taki słodziak może być agresywny, pewnie sobie wymyślili, debile bez serca.... Wiem co miałam z tym psem przez chwilę spaceru i przeraził mnie fakt że ona może go wcisnąć komuś, kto nie ma fachowej wiedzy jak traktować psa z takimi obciążeniami. Także jest różnie Ja po tym doświadczeniu wiem że muszę z psem spędzić mnóstwo czasu na spacerach zanim go adoptuję. (Mimo wszystko zamierzam adoptować, nie kupować).

Odpowiedz
avatar kosimazaki
3 3

@nielubie: "Wiem co miałam z tym psem przez chwilę spaceru i przeraził mnie fakt że ona może go wcisnąć komuś, kto nie ma fachowej wiedzy jak traktować psa z takimi obciążeniami." TTB ( i psow w typie)raczej nie 'wciskaja' a jak ktos sie takowym delikwentem ( a zwlaszcza 'problematycznym' lub z bagazem doswiadczen albo 'problemami behawioralnymi') zainteresuje to zwykle pracownikom i wolontariuszom zapala sie lampka ostrzegawcza... i dosc ostro magluja zainteresowanego (pytania, ankiety, aneksy do umowy adopcyjnej etc) czasem nawet potencjalny fajny dom jest dyskwalifikowany bo dziecko (pies z agresja do dzieci w papierach) okreslona osoba w wywiadzie (pies nie toleruje starszych osob a ktos mieszka z babcia) albo posiadanie innego zwierza - dany pies nie toleruje innych zwierzat w domu @kierofca "Przygotować się, poznać tajniki słusznych odpowiedzi, nauczyć się co mówić żeby się nie wygadać i iść po zwierza ;-)" nie boj sie, wyjdzie w praniu ze cos kombinujesz zwlaszcza jak zainteresujesz sie trudniejszym przypadkiem.. przeswietla cie lepiej niz skarbowa ;)

Odpowiedz
avatar Iras
7 15

adopcje zwierzat - temat rzeka. Szczególnie, że w 99% ci co narzekają jakie to fundacje i schroniska są be, bo im pieska, czy kotka nie dali, najzwyczajniej nie spełniają podstawowych warunków. kot na 10 piętro bez zabezpieczonych okien, gdy np. dwa poprzednie zakończyły życie wypadając z nich, czy pies do wynajmowaneo mieszkania z wpisem do ankiety, że w razie przeprowadzi zostanie oddany, albo uśpiony (autentyczne kwiatki z ankiet przedadopcyjnych). Zresztą tak naprawdę nie trzeba wynajdywać nie wiadomo czego w ankietach - w jednym z większych schronisk w ankiecie jest proste pytanie: "Czy zamierzasz wysterylizować psa/kota i dlaczego" - ci co deklaują, że samica powinna przynajmniej raz mieć młode odpadają z automatu. I bardzo dobrze, bo niestety w znacznej większości są to tępi ignoranci, do których nie dotrze, że ten jeden raz dla suki, czy kotki zazwyczaj skutkuje wieloma kolejnymi pokoleniami bezdomnych i ginących w cierpieniach. Jeden z narzekających tu ostatnio jest tu naprawde świetnym przykładem. Pies agresywny wobec obcych - przebywający jakieś bodajże 350km od gościa. No i oczywiście to schronisko, czy fundacja była taka zła, że nie dała mu psa, ryzykując, że pies zostanie wywalony gdzieś po drodze, bo "nagle" okaże się, ze wpisanie w papier gościa jako właściciela ni zadziała magicznie na to, że pies będzie go akceptował, mimo że widzi go po raz pierwszy w życiu.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

@kierofca: " nauczyć się co mówić żeby się nie wygadać" A w domu wszyscy zdrowi, czy nie za bardzo? Najlepiej nakłamać, a potem co? Zmieni to potrzeby psa/kota?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 6

@kierofca: ta kryształowa kula, z której wróżymy to się nazywa statystyka. Tylko tyle i aż tyle.

Odpowiedz
avatar Xaisis
-1 13

Aż w końcu założyłem tu konto po wielu latach przeglądania, brawo za zmotywowanie mnie :) Schroniska i fundacje, z całym szacunkiem, ale przypominają trochę takich "Januszy biznesu". Janusz wie, że jego Passat jest wart 50 tysięcy i wymagań nie obniży. Tak samo Wasze fundacje. Już podaję przykłady: 1) Kilka lat temu po tym, jak moja znajda zdechła ze starości stwierdziłem, że warto jakąś wziąć ze schroniska. Ot, dobry uczynek zrobię a i psy lubię. Zanim w ogóle miałem okazję zobaczyć jakiegokolwiek psa (2 najwieksze schroniska w Warszawie i jakieś fundacje) to już cała ankieta. Łatwiej mi dostać kredyt na kilka lat w banku na firmę niż zobaczyć psa, super :) 2) Zabezpieczenie mieszkania/domu - to był zawsze punkt, który mnie rozbawiał. Serio, ile widzieliście mieszkań/domów ze zwierzakami, gdzie właściciele specjalnie zabezpieczali okna/schody czy cokolwiek tam jeszcze fundacjom przychodzi do głowy? Ja z ręką na sercu ani jednego 3) Sposób bycia - po dwóch telefonach do wyżej wspomnianych schronisk wiem, że psa ze schroniska/fundacji zwyczajnie nie wezmę. Forma rozmowy brzmi jak przesłuchanie, a ja po dwóch minutach się zastanawiam czy ta młoda cizia faktycznie szuka domu dla zwierząt czy postanowiła denerwować dzwoniących. Na samym wstępie prezentuje "Miałem psa 12 lat, zdechł", po czym ze słowotoku jakie to posiadanie psa nie jest odpowiedzialne słyszę, iż muszę pamiętać, że pies musi wychodzić na spacery. Dzięki! 4) Czym będę karmił psa - akurat rodzice od zawsze używali karm firmy Purina albo Royala, więc to nie problem, ale: pies może dostawać najtańszą karmę u właściciela, który jest biedny, ale będzie o niego dbał albo może dostawać najtańszą karmę w schronisku. I dla fundacji druga opcja jest lepsza ;) Duuużo by jeszcze pisać, ale moim zdaniem tego typu fundacje to bezsens. To tak samo jakby dziecku do 18 roku życia nie dawać noża do ręki, bo przecież statystycznie może się nawet zabić

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 10

@Xaisis: "Miałem psa 12 lat, zdechł" "moja znajda zdechła ze starości" Te dwie wypowiedzi "troszkę" się ze sobą kłócą. Już pomijając to, że piszesz "moja" po czym kawałek dalej "rodzice zawsze kupowali Purina albo Royala", to sam fakt, że dieta ograniczyła się jedynie do tak wąskiego wyboru sprawia, że automatycznie odpadasz, bo już bardziej różnorodnie jedzą psy w schroniskach. Odpowiadając na twoje pytanie: "Serio, ile widzieliście mieszkań/domów ze zwierzakami, gdzie właściciele specjalnie zabezpieczali okna/schody czy cokolwiek tam jeszcze fundacjom przychodzi do głowy?" W zasadzie każde, w którym był pies. Zabezpieczenie mieszkania to nie tylko bramki na schodach, ale również świadomość tego, jakie obiekty pozostają w zasięgu psich łap/pyska. Jak trafi ci się pies, który ma tendencję do niszczenia, a przedłużacze leżą ci luzem pod stołem, to może się to skończyć porażeniem prądem. Jak bierzesz kota, a masz rośliny, których soki są trujące to też możesz mieć duży problem. I tak można wymieniać naprawdę długo. Ale po co? Ty wiesz lepiej.

Odpowiedz
avatar kosimazaki
1 3

@Xaisis: "Serio, ile widzieliście mieszkań/domów ze zwierzakami, gdzie właściciele specjalnie zabezpieczali okna/schody czy cokolwiek tam jeszcze fundacjom przychodzi do głowy?" calkiem sporo "po dwóch telefonach do wyżej wspomnianych schronisk wiem, że psa ze schroniska/fundacji zwyczajnie nie wezmę. Forma rozmowy brzmi jak przesłuchanie" "na zywo" troche inaczej to wyglada..

Odpowiedz
avatar Xaisis
1 9

@Lobo86: Ech 1) znajdą nie określalem imienia psa tylko fakt, że się błąkał i go wziąłem do siebie. Podpowiem dalej: Lucky bo tak się pies zwał nie był szczeniakiem 2) i tu po raz kolejny pokazujesz mi ignorancję osób ze schronisk i fundacji. To, że w diecie psa znajdowały się suche karmy określonej marki nie znaczy że pies nie miał mokrych rzeczy (acz nie z puszki tym razem), smakołyków czy surowego mięsa. Powiem więcej, zdaje sobie nawet sprawę z tego że psom nie daje się kości z kurczaka. Ale na podstawie jednej wypowiedzi w sprawie tylko karmy już osąd że pies miał biedna dietę. Dlatego uważam Was fundację za organizację "wyżej sra niż dupe ma" 3) czyli fundacja oczekuje, że zabezpiecze dom dla psa lepiej jak dla dziecka. Serio, masz u siebie w domu wszystkie kable pochowane? Chciałbym zobaczyć jak używasz laptopa, lampki nocnej i tak dalej;] Może i jestem staroswiecki ale kiedyś dzieci się wychowywało A psa tresowalo, a nie akceptowalo że pies może Mi pół domu zniszczyć i mam się do tego przyzwyczaić i zabezpieczyć. @kosimazaki Mimo wszystko po wstępnym przesłuchaniu telefonicznym człowiek nie ma specjalnej ochoty jechać i spotykać się z taką osobą twarzą w twarz. Ja rozumiem, że chcą dobrze, ale nie chcę z tego powodu czuc się jak podejrzany o maltretowanie zwierząt.

Odpowiedz
avatar PooH77
0 4

@Xaisis: Wszystko fajnie, ale po co zaimek "mi" dużą literą? Milordzie :D?

Odpowiedz
avatar Shakkaho
0 2

To powiem niezłych jasnowidzów macie w tych schronisku, skoro przewidują, że nie będzie jeździł z psem do parku z samej ankiety... O podejściu 'po co edukować o karmie, lepiej nie bez słowa skreślić na dobre' już nie wspominam. I tak, strasznie pies zmarznie w zabudowanym kojcu w którym ma zamkniętą budę. No chyba, że stały kojec widzieliście tylko na zdjęciach made by PETA i myślicie, że to parę metrów siatki i dwie miski.

Odpowiedz
avatar lowipe
-1 1

Taki usynowiony zwierz to jak dziedziczy?

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
2 2

@lowipe: Wszystko dziedziczy, z automatu. A później przekazuje na schronisko. ;)

Odpowiedz
Udostępnij