Przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku lat, kiedy przeprowadziłam się do innego miasta. W tym mieście mieszkał mój brat, ja wprowadzałam się na jego miejsce, więc przekazał mi kartę lojalnościową do pobliskiego marketu. W jego nowej lokalizacji sklepu tej sieci nie było, a ja i tak chodziłam tam na zakupy, więc zbierałam punkty, aż po roku okazało się, że mogę je na coś konkretnego zamienić. Wybrałam drewniany blok z nożami kuchennymi.
Poszłam przed południem do sklepu (tego samego, co zawsze) do obsługi klienta, daję kartę, mówię, co i jak. Dziewczyna przynosi mi wybrany prezent, a potem ogląda kartę ponownie i mówi, że nie może wymienić punktów osobie, która nie jest właścicielem karty.
Ok, trudno, chociaż nazwiska mamy identyczne, ale skoro mają takie zasady... Umówiłam się z bratem po południu, poszliśmy razem.
Inna dziewczyna sprawdza kartę i oświadcza, że ona nie może nam punktów wymienić, bo karta została założona w innym sklepie. Podała nam adres, gdzieś na drugim końcu miasta, brat zrobił wielkie oczy, bo nigdy tam nie był, a kartę założył tutaj. Dziewczyna nie dała się przekonać, więc zaczęliśmy się głośno zastanawiać, czy warto jechać taki kawał drogi po darmowe noże.
W tym momencie dziewczyna wtrąciła się w rozmowę, oznajmiając, że przecież na tej karcie i tak nie ma punktów...
Wychodzi na to, że dziewczyna z pierwszej zmiany wyzerowała kartę, po czym odmówiła wydania prezentu. I nawet mi nie było szkoda tych noży (podejrzewam, że nie powalały jakością), jednak czułam się zrobiona w konia.
Apelu nie będzie. Kurtyny też nie. ;)
Czyli zatrzymała noże dla siebie czy to tylko głupota?
Odpowiedz@maat_: Podejrzewam, że głupota i nieznajomość procedur. Pamiętam, że tam ciągle zatrudniali młode, niedoświadczone dziewczyny i od razu rzucali na głęboką wodę. Raz byłam świadkiem, jak jedna z kasy uciekła z płaczem, bo posadzili ją na próbny dzień w godzinach szczytu, a ona kompletnie nie wiedziała co robić...
Odpowiedz@Librariana: O_O
Odpowiedz@maat_: Głupota czy też nie, ale aferę i to na full razem z bratem powinniście zrobić. Ale jak lubicie, żeby Was jakieś niedouczone siksy robiły w konia, to powodzenia w przyszłości.
Odpowiedz@Librariana: Widocznie rekrutacja nie nadąża z szukaniem nowych pracowników, a ci bardziej doświadczeni prawdopodobnie uciekają do lepszej pracy.
OdpowiedzI właśnie dlatego ja wszystkie karty lojalnościowe mam w dupie. Co, również, innym polecam. Se możesz wybrać! Akurat! Najczęściej jest to jakiś chłam, który nie schodzi. I nawet z takiego badziewia potrafią zrobić problem.
OdpowiedzA ja lubię kartę lojalnościową mojego sklepu, bo część produktów, jak na przykład pieluchy, dżemy, niektóre napoje i kosmetyki, które i tak kupuję, biorę z półki a w kasie płacę punktami.
Odpowiedz@Armagedon: Najlepsze karty lojalnościowe to takie, które dają jakieś zniżki od razu przy kasie. Na całość lub część zakupów, czy promocyjne produkty. Takie zbieranie "punktów", żeby dostać jakieś nieokreślone nagrody i nie wiadomo kiedy mija się z celem.
Odpowiedz@Armagedon: No widzisz... A ja dzięki udziałowi w pewnych badaniach i zbieraniu przy okazji tych badań punktów od roku mam Netflixa za te punkty właśnie.
Odpowiedzi nic z tym nie zrobiliscie? zadnego kierownika, punktu obslugi, skargi, nic? nastepnym razem okradnie kogos innnego
Odpowiedz@bazienka: Niby jak okradnie? Nie da się przelać punktów z karty na kartę. Więc dla siebie ich nie wzięła. Pewnie punkty dawno zostały wykorzystane przez właściciela karty, który albo o tym zapomniał, albo boi się przyznać. Ewentualnie straciły ważność. Albo ta cała historia to fale, bo tyle innych rzeczy się w niej nie zgadza, że aż nie chcę mi się pisać.
Odpowiedz@bazienka: *fake
Odpowiedz@Teelix: Albo pani z punktu wzięła sobie nagrodę, którą zażyczył sobie autor, a reszta to tylko wymówka.
Odpowiedz@Teelix: Karty używałam wyłącznie ja, nikt inny, poza tym za każdym razem na paragonie miałam wydrukowaną ilość punktów. Pierwsza dziewczyna skasowała punkty z karty, wtedy było ich wystarczająco dużo, żeby wziąć te noże. Problemem było to, że nie jestem właścicielem. Natomiast po południu, kiedy przyszłam razem z bratem, okazało się, że punktów nie można wykorzystać, bo ich tam nie ma (pomijam tę dziwną teorię, że karta była z innego sklepu, to wątek do dziś niewyjaśniony). Nie wiem czy udałoby mi się cokolwiek udowodnić, tym bardziej, że nie zależało mi na tych nożach do tego stopnia, żeby robić awanturę i dochodzić swoich praw. Po prostu przestałam tam chodzić na zakupy.
Odpowiedz@Librariana: NIE DA SIĘ wyzerować punktów w sklepie. ŻADEN kasjer, czy sprzedawca nie ma takich uprawnień.
Odpowiedz@Teelix: Owszem, DA SIĘ! Np. w sklepach "Świeży" gdy płacisz punktami, kasa odlicza lub zeruje, w zależności od ilości :) I robią to sprzedawcy i kasjerzy. Tak samo we francuskich sieciach. I innych. Więc nie bzdurz. Miłego dnia.
Odpowiedz@Ena68: GRY PŁACISZ. PODCZAS TRANSAKCJI. Ze skanowaniem produktów, zamknięciem paragonu i tak dalej. Była tu jakaś? NIE. A może powiesz, że dziewczynie chciało się iść na zaplecze, poszukać jakiejś sotjącej tam nie wiadomo po co (i to czynnej!) kasy, zeskanować kilka produktów, zakończyć transakcję (i zapłacić za te towary, żeby się pieniądze w kasetce zgadzały!), a wszystko dla głupich noży? xD. A nawet, jakby tak było, to wtedy punktów byłoby na karcie zero, ale ONA BY ICH NIE MIAŁA. Więc po co by miała to robić? Ot tak, dla jaj, bo jej się oblicze klienta nie spodobało? xD.
Odpowiedz@Teelix: To był punkt obsługi klienta, nie kasa. Tam się odbierało nagrody, więc dziewczyny musiały mieć możliwość zerowania tych punktów po wydaniu prezentu. Na tym to przecież polega: dostajesz gadżet, zabierają punkty...
Odpowiedz