Chodzę na grotę solną. Dziś nie pasowało mi iść w moje stałe miejsce, więc wybrałam się do innej, którą znałam z dawniejszych lat. Na miejscu okazało się, że będzie również matka z dwójką dzieci, ok. 2 i 5 lat.
Seans polegał na wysłuchiwaniu wrzasków, pisków i gadaniny pokłosia Pani Matki, która siedziała z nosem w telefonie. O ile samo świecenie nie przeszkadzało, to ploteczki na linii już owszem (w takich miejscach należy wyciszać telefony).
Ideą groty solnej jest inhalacja oraz wyciszenie się - i po to przyszłam. Trudno o relaks, kiedy obok co chwila wybucha awantura, kto ma mieć większe wiaderko do zabawy, a kto większą łopatkę, piski, kto kogo sypnął solą, a kto komu co zabiera, zabawki są unoszone w dwóch rękach nad głowę i z rozmachem ciskane o ziemię. Mamuśka niby niemrawo usiłowała interweniować, ale nie na wiele się to zdawało. Zdecydowana reakcja była jedna - i to na moją uwagę - kiedy maluchy zaczęły trącać mój leżak i próbować zagadywać.
Tak, dzieci są częścią świata. Tak, mają prawo korzystać z tego typu ośrodków. Szkoda tylko, że opiekunowie nie są w stanie nad nimi zapanować, żeby nie uniemożliwiały korzystania z groty innym. W mojej "stałej" miejscówce są wyznaczone godziny wyłącznie dla dorosłych. Można przyjść, kiedy się chce, ale pani na recepcji zawsze z góry uprzedza, że jest to seans ogólnodostępny.
W takich miejscach zwykle jest regulamin, który określa m.in. konieczność zachowania ciszy. Nie rozumiem dlaczego nie zgłosiłaś tego obsłudze?
OdpowiedzW sumie myślałam o tym, ale awantura, jaka by wybuchła po czymś takim, (no bo czy ludzie nie rozumieją, że to są DZIECI?) spowodowałaby, że nie wytrzymałabym ani sekundy dłużej. Więc z dwojga złego lepiej było zająć się swoją komórką i "wyłączyć" w miarę możliwości "odbiór". P.S. Grota miała kształt litery L, każda z nas siedziała w innym kącie, więc nie świeciłyśmy sobie po oczach.
Odpowiedz@ejcia: Czyli przez to że matka i dzieci uniemożliwiły Ci przyjemne korzystanie z groty... nic nie zrobiłaś, żeby przypadkiem nie wyjść z groty i zaoszczędzić sobie nerwów?
Odpowiedz@minus25: Nie. Opcje były dwie: Albo wyjdę wkurzona kłótnią do ostateczności nie skorzystawszy nic, albo zirytowana nieco mniej zostaję i przynajmniej powdycham. Zareagowałam na to, co było dla mnie zupełnie nieakceptowalne - bezpośrednie zaczepki dziaciaków. To był świadomy wybór mniejszego zła - co nie zmienia faktu, że nadal zła.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 sierpnia 2018 o 20:58
pokłosia?
Odpowiedz@xpert17: potocznie "potomstwo"
Odpowiedz@ejcia: różne już nazwy na cudze, niegrzeczne dzieci widziałam, ale chyba nikt przed Tobą ich nie nazwał rezultatami.
Odpowiedz@elysiia: nieważne czy grzeczne, czy niegrzeczne. Dzieci danych rodzicow, Anny i Jana np. Nie w uogólnieniu: Dzieci idą do szkoły w wieku lat 6. Te konkretne dzieci (dziecko) konkretnych rodziców.
Odpowiedz@ejcia: gdzie mówią tak potocznie? na Szmulkach? https://sjp.pwn.pl/szukaj/pok%C5%82osie.html
Odpowiedz@xpert17: Ale tobie musi się strasznie czytać poezję, współczuję.
Odpowiedz@szafa: "Ale tobie musi się strasznie czytać poezję, współczuję." Primo, zaimki osobowe odnoszące się do drugiej osoby piszemy w języku polskim z wielkiej litery. Secundo, długich form zaimków osobowych, takich jak "tobie", używamy tylko na początku zdania lub wtedy, kiedy na dany zaimek pada akcent logiczny. W każdej innej sytuacji stosujemy formę krótką. Czyli zdanie powinno wyglądać jakoś tak: "Musi Ci się strasznie czytać poezję, współczuję." Tertio-ultimo, nie ma nic wspólnego z poetyką używanie słowa w błędnym znaczeniu. Słowo "pokłosie" nigdy w języku polskim nie odnosiło się do potomstwa, jest to wymysł autora historii. W ogóle nie można mówić o "pokłosiu kogoś", pokłosie jest czegoś - akcji, bitwy, ustawy. Słowo, o które autorowi chodziło, to zapewne "latorośl".
Odpowiedz